
Alicja ma urodę przedwojennej gwiazdy filmowej, na nosie dziewczęce piegi. Pyta, czy wiem, co to "sexual market value". – To pseudonauka, za pomocą której incele na Tinderze i różnych grupach w social mediach informują cię, że po trzydziestce twoja wartość na rynku randek jest żadna. Nie powinnaś już niczego wymagać, tylko cieszyć się, że ktokolwiek cię chce – wyjaśnia.
Alicja skończyła 41 lat. "SMV" wyliczono jej na 1,5/10.
Nim odkryła, jak niewiele "sexual market value" ma wspólnego z rzeczywistością, przez 20 lat była żoną równolatka. – Zdradzał mnie, zostawił z synkiem. Seksowna bielizna, którą mi kupował, wylądowała w śmieciach. Czułam do niego obrzydzenie, poza tym naprawdę nie wierzyłam, że będzie mi jeszcze kiedykolwiek potrzebna – przyznaje.
Minął rok. Wtedy z Antkiem, ślicznym kolegą młodszym o 12 lat, miała "rytuał przejścia". – Zaprowadził mnie do lustra i powiedział: Spójrz. W mojej pracy każdy chciał cię puknąć.
Poszli do łóżka. W lustrze pojawił się ktoś inny.
Tinder
– Jak ktoś mnie pyta, dlaczego randkuję z młodszymi, odpowiadam: bo mogę – wyjaśnia Alicja. – Jak w tym memie: jestem w wieku, kiedy mogę umawiać się z tobą albo z twoim ojcem, więc nie podskakuj. Policzyłam, że mężczyźni, z którymi miałam styczność, byli ode mnie młodsi średnio o siedem lat – mówi.
Rok po rozstaniu z mężem i dwa miesiące po "rytuale przejścia" Alicja założyła konto na Tinderze. – Nie miałam wokół siebie kolejki chętnych, a koleżanka uznała, że tak dalej być nie może. Najpierw dała mi swoją aplikację, żebym się pobawiła.
W profilu Alicja ustawiła przedział wiekowy mężczyzn, których chce oglądać, na rówieśników i starszych o kilka lat. – Pierwsza randka – z 46-latkiem – to był koszmar. Niezgodność ze zdjęciem i taka nuda, jakbym wypiła melisę. Zaczęłam przeglądać dokładniej aplikację i odkryłam, że każdy tam wygląda jak mój ojciec. Wąsy, brzuch i prezentacja ryby na wędce. Załamałam się.
Zadzwoniła do znajomej. "Słuchaj, u ciebie na tym Tinderze to było jakoś fajniej". "A jakie masz widełki ustawione?" "38–46". "No to je obniż, przynajmniej sobie popatrzysz".
Obniżyła na 29–46 lat, potem na 28–43. Przez ostatnie dwa lata rozmawiała z około 30–40 facetami, umawiała się z kilkunastoma, tylko dwaj byli od niej starsi o rok ("Nie umawiam się na seks, wtedy mogłabym iść w setki i co noc spać z innym"). Ważni okazali się dwaj. Obaj złamali jej serce.
Z pierwszym – młodszym o 12 lat – było krótko, ale intensywnie. – Nie chciałam się spotkać z takim gówniarzem, ale męczył i męczył. Okazało się, że jesteśmy dopasowani jak dwa puzzle, dwie połówki pomarańczy. Kiedy doszłam do wniosku, że pieprzę, przedstawiam go rodzicom, najwyżej będzie skandal, wycofał się. Był młody, a już po rozwodzie. Nie chciał więcej porażek. "To bez sensu, ty nie chcesz dziecka za 10 lat". "A co, jeśli zakocham się w innej? Wtedy cię zostawię?", pytał. Rozstanie z rozsądku. I ja go rozumiem.
Wysyłają sobie życzenia na urodziny, raz spotkali się na ulicy. – Mieliśmy chwilę słabości, ale on szybko przywołał się do ustawień fabrycznych – Alicja odgarnia ciemnoblond włosy.
Kolejna relacja – z chłopakiem młodszym o 16 lat – trwała półtora roku. – Nie poznaliśmy się na żadnym portalu, tylko w pracy. Jest rozpoznawalny. Raz po koncercie siedzieliśmy naprzeciwko oparci o siebie głowami, trzymaliśmy się za ręce. Oboje w dresach, paski na bluzach idealnie się połączyły. Fotograf chciał zrobić nam zdjęcie. Przechodnie czasem mówili: ale pięknie razem wyglądacie. On kiedyś zapytał, czy myślałam o tym, że nasza historia jest jak z "Romea i Julii".
Ale potem też się wycofał. Rozstali się niedawno. Alicja wciąż liże rany.
Edyta
Edyta* nie wygląda na swoje 52 lata. Dojrzała, apetyczna, buzia brzoskwiniowa. Kilka razy obce kobiety zatrzymywały ją na ulicy, by zapytać, jakiego używa kremu. Romanse z młodszymi mężczyznami miała dwa. Jeden skonsumowany, drugi nie. Obaj zaczepili ją na Facebooku.
Pierwszy, 2015 rok. – Miałam czterdzieści parę lat, on dwadzieścia parę. 20 lat różnicy. Nie podobał mi się fizycznie, więc od początku zaznaczyłam, że nic z tego nie będzie.
Adorował ją jednak jak nikt wcześniej. Był z innego miasta, wciąż pytał, czy przyjedzie. Konsekwentnie odmawiała. – Wtedy wyszukał jakiegoś kuzyna w Warszawie, piątą wodę po kisielu. (śmiech) Zjawił się z koszem kwiatów, bo wiedział, że lubię. Zabierał mnie do knajp, odwoził taksówką do domu. Nie zgodził się, żebym płaciła za siebie. Był męski, szarmancki, podobało mi się to, nie pasowało do tak młodego chłopaka. Ale do hotelu nie poszliśmy. Potem wyszło, że wziął na cały ten przyjazd zaliczkę w pracy – wzdycha.
Mają sporadyczny kontakt. Edyta sądzi, że gdyby tylko zmieniła zdanie, zjawiłby się tego samego dnia, by z nią być.
Drugi był Hindusem młodszym o 12 lat. – Śliczny. Na Facebooku prawił komplementy. Potem wysłał mi zdjęcie swojego penisa. Zablokowałam go, bo tego nienawidzę – Edyta się wzdryga.
Kilka miesięcy później go jednak odblokowała. Zauważył to i znów napisał: "Jesteś piękna, chodźmy na kawę". Edyta pomyślała: w sumie czemu nie? Spotkali się w parku. – Chemia była taka, że zaczęliśmy się całować i prawie się zakochałam – opowiada.
Za to seks był beznadziejny. – Zero finezji, zero myślenia o mnie. Ale nie chciałam od razu go skreślać.
Szybko się jednak okazało, że w tym przypadku w ogóle nie chodziło o nią. – Kończyło mu się pozwolenie na pobyt w Polsce. Szybko zastąpił komplementy oczekiwaniami, że pomogę mu zostać w Polsce na stałe. Chciał, żebym zapewniła mu adres, podsuwał do podpisu jakieś dokumenty. Ciągle narzekał, że nie ma na jedzenie, a gdy pożyczyłam mu 100 złotych, kupił sobie koszulki. Kasy nigdy nie oddał.
Edyta kończyła tę relację z poczuciem winy: może mogła zrobić więcej dla człowieka, który tak bardzo chciał odmienić swoje życie? Wrócił już do Indii, pisał, że tęskni. Uknuły z koleżanką plan. – Kumpela zagadnęła go na Facebooku. Nie opierał się. Pisał do mnie i już umawiał się z nią. Zrozumiałam, jak naiwny był mój żal.
Magda
Na pytanie, co jest najlepszego w spotykaniu się z młodszymi facetami, Magda* odpowiada bez wahania: seks i zachwyt, jakim cię obdarzają. Ma miękki głos, waży słowa. Podoba się młodszym, przekonała się o tym kilka razy.
Husajna poznała przez Instagram. Oboje mieszkali w Berlinie, on pochodził z Iranu. – Był kolegą z zespołu chłopaka, który miał uczyć mojego syna gry na gitarze. Zafollołował mnie na Instagramie, oglądał posty, wreszcie napisał. Nie sądziłam, że chłopak w jego wieku – 25 lat – może być zainteresowany 36-latką – zaczyna opowieść.
Od początku dawał jasne sygnały, ale Magda traktowała go jak kolegę. W końcu spotkali się na kawę. – Czemu poszłam? Byłam ciekawa. Czego może ode mnie chcieć taki śliczny, młodziutki chłopak? Na żywo okazał się jeszcze piękniejszy: długie loki, śniada skóra, czarne oczy i spojrzenie labradora – Magda się rozmarza.
Na pierwsze spotkanie przyniósł jej kamienie – zwykłe, z rzeki, ale z namalowanymi krajobrazami. – Ujął mnie tym. I tym, że zapłacił za kawę, bo Niemcy nie płacą. Zawsze pół na pół, nawet jeśli zeżrą ci pół pizzy.
Po pierwszej randce nie była jeszcze pewna, ale Husajn bardzo zabiegał: otwierał przed nią drzwi, kupował kwiaty, truskawki, czekoladę. Sprawiał, że czuła się wyjątkowa. Pomyślała: dobra, spróbujmy. On szybko uznał, że już są w związku. Bywał u niej w weekendy, poznał siedmioipółletniego syna Magdy, pojechali razem na wakacje. Mama Magdy, gdy odwiedziła ją w Berlinie, była Husajnem zauroczona. – Ale nie traktowała tego poważnie. Raczej: korzystaj, córko, bo to tylko kaprys.
Uprawiali świetny seks. – Niektórzy starsi faceci mają duże ego w łóżku: ja wszystko wiem, co mi tu będziesz mówić. On nie. Celebrował moją kobiecość, uwielbiał odkrywać, co lubię. Dobraliśmy się pod tym względem, oboje lubiliśmy długo i często. Czułam się wyjątkowa.
Zabierał Magdę na spotkania znajomych Persów. – Było super, dopóki nie dowiedzieli się, ile mam lat. Wtedy kolega zażartował, że znalazł sobie "sugar mommy". Dla moich znajomych był "toyboyem". Choć ani ja nie byłam sponsorką, ani on zabawką – mówi z goryczą.
Magda zakończyła znajomość, ale nie z powodu różnicy wieku czy komentarzy. – To, co mnie w nim ujęło – marzycielstwo – okazało się nieżyciowe. Bujał z głową w chmurach. Nigdy nie przychodził na czas. Miał dziwne przekonania – gdy raz policja przyjechała do scysji u sąsiadów, nie mógł uwierzyć, że pokłócili się Niemcy. Był skrajnie zazdrosny, nie chciał, żebym gdziekolwiek chodziła bez niego, a broń Boże na basen. Nie było mowy, żeby czegoś mi zabraniał. Po pewnym czasie zaczął też rywalizować z moim synem, uważał, że więcej mu wybaczam. No i chciał mieć dziecko za 10 lat. A dla mnie to za późno – wylicza.
Nie żałuje, że się skończyło. Nie była zakochana, raczej zauroczona, myślała: może miłość przyjdzie? – Było fajnie, ale ta jego zazdrość, spóźnianie się naprawdę zaczęły mi ciążyć.
Ola
Dowodem na to, że relacja z młodszym mężczyzną może się udać, jest historia Oli i Marcina.
Gdy się poznali, on miał 19 lat, był świeżo po maturze, miał dziewczynę. Ona miała lat 35, męża, córkę. Zaiskrzyło rok później. – Szukałam rycerza. Organizowałam Noc Kupały, zaprosiłam grupę rekonstrukcyjną, do której Marcin należał.
Dziś Ola ma 43 lata, Marcin 27, razem są od siedmiu. – Gdy się poznaliśmy, byłam w ciężkiej depresji. Zaczęliśmy bardzo dużo rozmawiać i odkryłam, że przez siedem lat z mężem nie rozmawiałam prawie o niczym. Jak jechaliśmy autem dwie godziny, to w ciszy tylko radyjko grało. A z Marcinem gęby nam się nie zamykały. Zrozumiałam, że mogę mieć inne życie, ciekawe. Podążać z kimś swoją ścieżką. Oboje jesteśmy poganami, mamy takie same poglądy na świat. Najbardziej lubię w nas szczerość. Był taki głupi cytat z "Małego Księcia", że miłość to patrzenie w tym samym kierunku. Nie znoszę tej książki, ale w sumie to właśnie tak jest.
Co sprawiło, że zaiskrzyło? – Te rozmowy i fajny seks. Zauważał mnie. To jest dobre określenie. Ładne. Miałam więcej chłopaków niż on dziewczyn, ale w łóżku chyba ja się więcej uczyłam od niego. Nigdy mi niczego nie wypominał. Czułam się kobietą. Adorowaną, uwielbianą. Wtedy zaczynasz samą siebie widzieć inaczej – mówi Ola.
Rok po Nocy Kupały Ola doszła do wniosku, że nie wytrzyma dłużej w swoim małżeństwie – marazmu, beznadziei, braku energii, porozumienia, celu. – Przestawałam sobie też radzić z tym, że mój mąż pił. W tydzień podjęłam decyzję, że odchodzę, skaczę z urwiska i albo spadnę, albo polecę. Miałam córkę, więc musiałam mieć jasność. Marcinowi powiedziałam: teraz albo nigdy. A on na to: OK, to szukamy mieszkania.
Ola spakowała siebie w jedną walizkę, Maję w drugą. Wszystko zostawiła mężowi. – Nie miałam poczucia, że zaczynam od zera, raczej takie, że odbijam się od dna i wyskakuję na powierzchnię. Z nim.
Różnica wieku nigdy nie była dla nich tematem. – Marcin jest bardzo dojrzały. Od początku wiedziałam, że mogę mu wszystko powiedzieć. Jego rodzice chyba niespecjalnie przeżywali to, ile lat nas dzieli. Nawet od męża nie usłyszałam, że wymieniłam go na młodszy model.
Pracują razem w teatrze. Ola projektuje kostiumy, Marcin jest konstruktorem dekoracji. W wolnym czasie remontują swoją farmę. Marcin ma kuźnię, Ola grzebie w ziemi, jest zielarką. Mają wspólne marzenie: nie musieć chodzić do pracy, tylko mieszkać na wsi, kopać grządki, karmić kury. Chcieli mieć dziecko, ale Ola dwa razy poroniła. – Porozmawialiśmy trochę na ten temat. Powiedział, że on już jedno dziecko ma. Maję. I to jest fajne.
Ola: – Wiek nie ma znaczenia, kiedy trafisz na swojego człowieka. Moja przyjaciółka ma 65 lat, a jej chłopak trzydzieści coś. I to widać. Ale mają takie flow, że inni mogą sobie gadać.
"Życie MILF-a po polsku"
Alicja chciałaby żyć życiem, jakie projektują na nią 20-latkowie z Tindera: leżeć na kanapie w jedwabnym peniuarze i klapeczkach z puszkiem na szpilce i otwierać drzwi kolejnym małolatom. – Niestety, życie MILF-a po polsku tak nie wygląda. Raczej dźwigasz zakupy i szarpiesz się z byłym o alimenty – ironizuje. – Jest takie przekonanie, że jeśli szukasz młodszego, to jesteś seksualną raptorką. Koleżanka, która kazała mi obniżyć widełki na Tinderze, kiedyś taka była. Dziś ma 50 lat, nadwagę, z którą się dobrze czuje, i na stałe związała się z młodszym.
Alicja często słyszy od młodych facetów, że unikają dziewczyn w swoim wieku, bo nie mają z nimi o czym gadać. – Wcale nie nastawiają się na to, że jak masz 40 lat, to masz zajebiste doświadczenie w łóżku. Przekonałam się, że dla 30-latków jestem atrakcyjna nie tylko jako partnerka seksualna, ale po prostu jako człowiek.
Sama unika mężczyzn, którzy fetyszyzują jej wiek. – Ci, z którymi się umawiałam, spotykali się ze mną raczej pomimo mojego wieku, a nie z jego powodu – wyjaśnia i dodaje: – Nie szukałabym młodszego, gdybym widziała wokół siebie fajnych facetów w moim wieku. Ale tych fajniejszych 36+ po prostu nie ma. Są starzy kawalerowie, faceci skrajnie nieatrakcyjni fizycznie i z innymi defektami. Oraz zastęp Piotrusiów Panów.
Przez ostatnie dwa lata z mężczyznami starszymi od siebie umówiła się dwa razy. – Jeden wyraźnie nadużywał alkoholu, drugi miał rys osobowości zależnej: wciąż miał wspólne konto z byłą dziewczyną, wyjaśniał, że nie może mieć stałej pracy. Po tygodniu zaczął pytać, kim dla niego jestem, a po trzech najchętniej by się wprowadził.
Prababka Alicji żyła do śmierci z mężczyzną młodszym o 16 lat. Dożyła setki. Był rok 1944, ona miała 32 lata, on 16. Syn sąsiadów, wrócił z obozu, zaopiekowała się nim, był skandal. – Ale miała to gdzieś. Więc jeśli spotkam jeszcze kiedyś młodszą miłość, a bliscy powiedzą choć jedno złe słowo, odpowiem: "Przepraszam bardzo, był już w naszej rodzinie precedens". Coraz bardziej jednak liczy się z tym, że do końca życia będzie sama, a "po śmierci zje ją jamnik szorstkowłosy". – Młodsi faceci nie chcą się wiązać ze starszymi kobietami na stałe, choć dogadujemy się na każdym poziomie. Taki konflikt tragiczny.
***
U Edyty spotkania wynikały z chęci poeksperymentowania, a nie zbudowania związku z młodszym facetem. – Nie wstydzę się tego, że próbowałam, ale w jakimś sensie się zraziłam. Nie mam potrzeby opiekowania się chłopakiem. Raczej chciałabym, żeby to mną się ktoś zaopiekował. Myślę, że młodsi szukają sponsorek, a jeśli mają pieniądze z domu, wolą dziewczyny w swoim wieku. Bo młodość jest bezkonkurencyjna.
Edyta nie chciałaby być w relacji, w której codziennie się zastanawia, czy jest już za stara, czy on już ma młodszą. – Mam sporo koleżanek – atrakcyjnych, ustawionych zawodowo i finansowo – które spotykają się z młodszymi facetami dla seksu. Znam też kobietę, lekarkę, która związała się z 20 lat młodszym ratownikiem medycznym ze swojej pracy. Bardzo bała się oceny społecznej. Ostatecznie się rozstali, bo ona chciała mieć dziecko teraz, a on za 10 lat. Jeśli masz 40 lat, a ktoś proponuje ci dziecko za 10, to co on ci tak naprawdę proponuje?
***
Ola: – Czy wyobrażam sobie starość z Marcinem? Czasem tak, ale po co? "Za 10 lat ja będę starą babcią, a on wciąż młody" – to koronny argument społeczeństwa. A mnie życie z Marcinem nauczyło, żeby nie martwić się tym, co będzie za 10 lat. Za 10 lat to ja mogę poznać 80-letniego milionera. Życie wcale nie musi iść w stronę, która będzie dla mnie krzywdząca.
***
Magda, która umawiała się z Husajnem o spojrzeniu labradora, ma dziś partnera starszego o pięć lat. – Jest siwy, z brodą, wygląda poważnie. Czasem ktoś pyta, czy jestem jego córką.
*Imiona niektórych bohaterek zostały zmienione na ich prośbę.
Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli" i współautorka "Pomocnika dla rodziców i opiekunów nastolatków". Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do Grand Press. Kontakt: paulina.dudek@agora.pl.