
Z okazji majówki przypominamy jeden z najchętniej przez Was czytanych artykułów Weekendu
***
Mój znajomy lansuje teorię, że przypadek, który jest dla ludzi najbardziej interesujący, to "intymnik", odpowiadający na pytanie: kto z kim?
Karolina Kempińska i Krzysztof Skiba (wybuchają śmiechem)
O tym, że to najprawdziwsza prawda, przekonujecie się na własnej skórze. "Skiba zostawił żonę, z którą przeżył kilkadziesiąt lat, dla młodszej o 26 lat modelki" – donoszą wszystkie serwisy plotkarskie. A wasze prywatne życie staje się przedmiotem licznych komentarzy anonimowych internautów. Jak się odnajdujecie w tej sytuacji?
Karolina: Ja się stałam w mediach "dziewczyną Skiby". Co jest zrozumiałe. Krzysiu jest przecież znaną osobą, ja osobą medialną nie jestem. Z zainteresowaniem mediów nie mam jednak specjalnego problemu, czym innym są jednak wpisy internautów…
Krzysztof: Karolina się nimi przejmuje o wiele bardziej niż ja. Bo ja się nie przejmuję wcale. Portale plotkarskie na razie nas oszczędzają. Piszą o naszym związku z sympatią. Natomiast anonimowe komentarze, które się pod tymi artykułami pojawiają?! Niejeden psycholog miałby pole do popisu. Ludzie, którzy nas nie znają, przeprowadzają naszą psychoanalizę! Nasz związek stał się dla wielu osób okazją, żeby sobie ulżyć, wyżyć się.
Ocenić! A potem pewnie sobie powiedzieć: "Ja bym tak nie postąpił", i poczuć się lepszym, przyzwoitszym. O panu piszą między innymi, że dopadł pana kryzys wieku średniego, o pani – że "tatusia" sobie pani znalazła.
Karolina: A ja mam – i zawsze miałam – bardzo dobry kontakt z moim tatą!
Krzysztof: Tata Karoliny jest o rok ode mnie młodszy. (śmiech) Z rodzicami Karoliny jestem zaprzyjaźniony. To jest to samo pokolenie co moje, więc się rozumiemy.
Karolina: Również moje babcie akceptują nasz związek.
Krzysztof: Oraz moja 93-letnia mama, która doskonale wie, że bez sensu byłoby pouczać czy grozić palcem 58-letniemu synowi. Jedyne, o co mnie pyta, to czy jestem szczęśliwy.
Najbliżsi są po waszej stronie. A co z negatywnymi komentarzami internautów? Wyobrażam sobie, że kiedy się czyta o sobie takie rzeczy, to po człowieku wcale nie spływa.
Krzysztof: Ja jestem uodporniony na hejt.
Całkowicie?
Krzysztof: Tak! Z Big Cycem od 35 lat śpiewamy przecież między innymi ostre piosenki polityczne. Chociażby jak nagrałem kawałek o Antku Macierewiczu, natychmiast się wylała fala hejtu. Mnie to nie rusza.
Ale chyba co innego polityczny hejt, a co innego osobisty hejt.
Krzysztof: To się często łączy. I tu, i tu pojawiają się ataki personalne. Żeby komentować polityczną piosenkę merytorycznie, trzeba by się trochę znać na świecie, trochę książek przeczytać. Natomiast dowalić komuś personalnie – że stary, że brzydki, że gruby – to nic nie kosztuje.
Po mnie to spływa.
Jednak wiem już, że po pani nie do końca.
Karolina: Staram się sobie tłumaczyć, że ludzie nas oceniają po to, żeby odreagować: bo miał kiepski dzień w pracy, bo żona go zdradza. Myśli sobie: "Dowalę jej i będzie się czuła jeszcze gorzej niż ja". Dlatego wiem, że nie można się tym jakoś specjalnie przejmować.
A poza tym Krzyś i ja dostajemy też bardzo wiele pozytywnych komentarzy. Ludzie piszą, że życzą nam szczęścia.
Krzysztof: "Najważniejsza jest miłość!", "Kochajcie się!" – tak piszą fani.
Karolina: Osoby, które nas znają, widzą, że Krzysiek jest szczęśliwy. Jego menedżerka Kasia się z tego powodu bardzo cieszy.
Krzysztof: Ponieważ ma spełnionego artystę, który fruwa w chmurach. Miłość mnie uskrzydla. Na scenie to widać. Jestem jak dojrzałe wino. Robię bardzo dużo stand-upów i gram urodzinowe koncerty z Big Cycem.
Cała kapela jest w doskonałej formie! O czym nie wszyscy wiedzą, bo PiS dba, żeby nas nie grano w rządowych mediach. Nawet naszych "przedpisowskich" piosenek! "Berlin Zachodni" – który krytycy wymieniają jako jedną z 25 najważniejszych piosenek wolnej Polski – zniknął. Nawet w Trójce go pani nie usłyszy. To ma być kara, bo jako jedni z niewielu wychylamy głowę i nagrywamy piosenki bardzo krytyczne w stosunku do obecnej władzy.
Do PiS-u dojdziemy. Chciałabym jeszcze zostać przy waszym związku. Jak się poznaliście?
Karolina: Działałam w fotomodelingu i braliśmy udział w tym samym wydarzeniu medialnym.
Miłość od pierwszego wejrzenia? Gromy z nieba?
Karolina: Tak, ale na początku próbowaliśmy to zdusić. Nie tylko Krzysiek był wtedy w związku, ale ja również. Nie od razu wyznaliśmy te uczucia i zdecydowaliśmy, że będziemy razem.
Krzysztof: To nie była łatwa decyzja!
Karolina: W pewnym momencie po prostu doszliśmy do wniosku, że osobno nie potrafimy funkcjonować. Kiedy człowiek spotyka miłość życia, różnica wieku nie ma nic do rzeczy.
Krzysztof: A właśnie różnica wieku sprawia, że nasz związek bywa przez internautów porównywany do Kazimierza Marcinkiewicza i Isabel…
Kiedy były premier w rządzie PiS związał się ze sporo młodszą kobietą, to pan go kąśliwie wyśmiał!
Krzysztof: Śpiewałem: "On ma w życiu jeden cel – Isabel!". Tak! Tylko że to był ultrakonserwatywny polityk, który dla politycznego PR-u robił sobie zdjęcia w kościele i opowiadał, jaki to jest prorodzinny. A ja jestem Krzysztof Skiba. Wolny artysta. Nigdy nie byłem kumplem biskupów.
Zgoda. W przypadku Marcinkiewicza wyśmiewał pan hipokryzję. Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o pani, pani Karolino. Wiem na razie, że jest pani modelką.
Karolina: Fotomodelką, dlatego że nie jestem zbyt wysoka. Ale sesje to był zawsze tylko miły weekendowy dodatek i zarobek. Na co dzień pracuję w firmie informatycznej.
Krzysztof: Karolina skończyła studia i zna trzy języki obce!
Karolina: (uśmiecha się i głaszcze Krzysztofa po ramieniu) Trudno mi opowiadać o sobie. Jestem nieco skrępowana. Pierwszy raz udzielam wywiadu w tej sprawie.
Była pani fanką Big Cyca?
Karolina: Tak. Najbardziej lubiłam pierwsze płyty. W młodości byłam punkówą i nadal jest mi to bardzo bliskie. Pochodzę z Łodzi, która ma spore tradycje awangardowe i jest zagłębiem sztuki alternatywnej. Zawsze kontestowałam rzeczywistość. Również w tym aspekcie jesteśmy z Krzysiem do siebie podobni.
Interesuje się pani polityką?
Karolina: Oczywiście! Mamy takie same poglądy polityczne. Mam nadzieję, że najbliższych wyborów PiS nie zdoła wygrać.
Co jeszcze jest dla mnie ważne? Jestem od ponad ośmiu lat wegetarianką. Kocham zwierzęta i walczę o ich prawa. Mam dwa adopciaki.
Krzysztof: Proszę zobaczyć, jakie wspaniałe są nasze staruszki! Benek był na łańcuchu, głodzony i bity. (Skiba bierze psa na kolana) Leosia, który teraz śpi, więc nie będziemy go budzić, jakiś straszny człowiek zamknął w pustostanie, skazując na śmierć głodową. Został uratowany podczas interwencji. Karolina od lat działa na rzecz zwierząt, a teraz wspólnie wspieramy akcję "Nie kupuj – adoptuj!".
A czy wciąż zajmuje się też pani fotomodelingiem?
Karolina: Niespecjalnie. Zafascynowałam się zespołem i życiem w trasie. Praktycznie wszędzie jeżdżę razem z Krzysiem. Fotomodeling zszedł na drugi, a nawet na trzeci plan. Praktycznie nie przyjmuję już zleceń.
Krzysztof: Mimo że propozycji współpracy Karolina dostaje bardzo wiele!
Nie żal pani rezygnować z czegoś, co jest tylko pani własne?
Karolina: Czasami, jak mi się wyświetla wspomnienie z jakiejś sesji na Facebooku, to za tym tęsknię, dlatego że to jest bardzo przyjemna praca. Ale z drugiej strony jak mam do wyboru sesję albo koncert, zawsze wybiorę koncert. Miłość zmieniła wszystko.
Krzysztof: Ja ją namawiam, żeby z tego nie rezygnowała, ale to jej wybór, więc absolutnie nie ingeruję. Karolina jest moją muzą. Zawsze wiem, że mnie podziwia z widowni, a jak tylko zejdę ze sceny, to padniemy sobie w ramiona. To jest bardzo fajne.
Nie żałujecie, że powiedzieliście o swoim związku publicznie?
Krzysztof: Musieliśmy to w końcu zrobić, dlatego że sytuacja stawała się coraz bardziej dziwna: od kilku miesięcy mieszkałem u Karoliny, byliśmy parą, sprawa rozwodowa się toczyła...
Karolina: A w mediach regularnie pojawiała się informacja: "Krzysztof Skiba od kilkudziesięciu lat pozostaje w szczęśliwym związku małżeńskim". Bolało mnie to, bo mieszkaliśmy razem i wszyscy znajomi o nas wiedzieli.
Krzysztof: Przez bardzo wiele lat czułem się w małżeństwie dobrze, ale coś się wypaliło. Skończyło. Po 34 latach zabezpieczyłem finansowo żonę i dzieciaki (Skiba ma dwóch dorosłych synów: Tymoteusza i Tytusa). Zostawiłem w Gdańsku cały majątek. Zabrałem tylko samochód.
Udało się panu rozstać z żoną w dobrych relacjach? Synowie są z panem w dobrych relacjach?
Krzysztof: Liczę, że kiedyś tak będzie. Mam nadzieję, że czas uleczy rany i za kilka lat, a może wcześniej, wszyscy się spotkamy na grillu i nikt do nikogo nie będzie miał pretensji. Teraz to jeszcze zbyt świeże.
Dla pani decyzja, żeby w ten związek wejść, na pewno również nie była łatwa.
Karolina: Nie była. Oboje mieliśmy swoją przeszłość. To jest jednak skok na głęboką wodę. Musiałam również przygotować rodziców do tego, że z naszej przyjaźni wyrosła piękna miłość. Miałam też wcześniej partnera, o którego Krzysztof był zazdrosny.
Krzysztof: No pewnie! Dwumetrowy, przystojny mężczyzna!
Młodszy od pana.
Krzysztof: Ale widocznie nie miał w sobie tego czegoś co ja! (Krzysztof i Karolina się przytulają)
Karolina: Krzyś jest szczęśliwy.
To, że Krzyś jest szczęśliwy, słyszę już któryś raz.
Krzysztof: Dla osób postronnych to jest nie do wytrzymania, wiem. (śmiech) Napisałem kiedyś dość okrutny tekst, w którym naśmiewam się z zachowania zakochanych. Sporo mam żartów o Jarosławie i Antonim, więc również po to, by publiczność mogła odetchnąć od polityki, podczas stand-upu zawsze wygłaszam ten monolog.
Który teraz idealnie wykpiwa również pańskie zachowanie?
Krzysztof: Tak! Z dużym zdziwieniem odkrywam, że teraz to jest o mnie. O nas!
Ale nie chciałbym, żeby wyszło na to, że Skiba jest lekkoduchem. Mam wielu kolegów z branży, którzy twierdzą, że najważniejszy w życiu jest święty spokój. Pytają: "Stary, po co się w to pakowałeś?!". W pewnym wieku facet rzeczywiście ceni bardziej święty spokój niż miłosne uniesienia, ale ja wybrałem miłosne uniesienie. To jest uczciwe.
Mogę sobie wyobrazić, że ksiądz w konfesjonale czuje się dokładnie tak jak ja teraz. Skończmy zatem tę spowiedź. Po śmierci Pawła Adamowicza – z którym chodziliście razem do szkoły – powiedział pan, że TVP jest za to "moralnie odpowiedzialna". I został pan pozwany do sądu. W pierwszym odruchu żałował pan? "Cholera, trzeba było tego nie mówić"? Podejrzewam, że nie, ale chcę mieć pewność.
Krzysztof: Absolutnie nie! W pierwszym odruchu pomyślałem: potrzebny mi dobry adwokat. Zaskoczony byłem tylko tym, że z tego samego powodu wytoczono mi aż dwa procesy: karny i cywilny. Z paragrafu politycznego 212.
Tego samego dnia, kiedy w rządowych mediach ogłoszono, że za rzekome zniesławienie pozwano nie tylko mnie, ale też Wojciecha Czuchnowskiego, Adama Bodnara, Jacka Jaśkowiaka i Bogdana Borusewicza, prowadziłem konferansjerkę na imprezie. Przyjeżdżam, a ludzie mówią: "Myśleliśmy, że pan nie dotrze". Spodziewali się chyba, że zostałem aresztowany.
Na razie wygrałem z TVP dwa procesy. Po każdym wyroku Magdalena Adamowicz mi gratuluje i dziękuje za to, co robię. Mam też świetny kontakt z Piotrem Adamowiczem, który był świadkiem na moim procesie i opowiadał o tym, jak Paweł przeżywał machinę nienawiści, którą przeciwko niemu skierowano.
Ostro krytykuje pan nie tylko PiS, ale także artystów, którzy występują w TVP. Powiedział pan między innymi, że robią to, by zarobić "na koks".
Krzysztof: Ja nie wygłaszam kazań! Znam tych ludzi. To są osoby majętne. Zapraszam ich do refleksji, czy dla kolejnych dużych, ale marnych pieniędzy warto tracić twarz?
Nie mówię o debiutantach. Młodych potrafię jeszcze zrozumieć, że szukają swojej szansy, gdzie się da.
Big Cyc w rządowych mediach nie gra. Angażując się w debatę polityczną, nie miewał pan z tyłu głowy: "Będziemy mieć pod górkę"?
Krzysztof: Myśmy nigdy w Big Cycu nie kalkulowali! Jak pani prześledzi naszą twórczość, to jak Wałęsa dostał 11 mln głosów i został prezydentem, nagraliśmy piosenkę "Nie wierzcie elektrykom". Pani zapomina, skąd my się wywodzimy.
Absolutnie nie! Między innymi z Pomarańczowej Alternatywy. W związku z działalnością opozycyjną przesiedział pan trzy miesiące.
Krzysztof: Ostatnio znajoma mi powiedziała, że jej syn, który jest w ósmej klasie podstawówki, przeczytał o moich antykomunistycznych happeningach w podręczniku szkolnym. Czy minister Czarnek o tym wie?!
My jesteśmy anarchistami i mamy w dupie, kto jest u władzy. Za Platformy też robiliśmy sobie jaja. Śpiewaliśmy o "platfusach". A jak się już w latach 80. naśmiewaliśmy z kultu Jana Pawła II? Wtedy też byli tacy, którzy nas ostrzegali, że źle na tym wyjdziemy. Niewolnicze myślenie!
Mam patent na życie, że robię wszystko to, co może mi zaszkodzić, i jestem z tym szczęśliwy.
Mamy rok wyborczy. Big Cyc zaangażuje się w kampanię?
Krzysztof: Na partyjnych wiecach raczej nie będziemy występować. Nie jesteśmy politykami, tylko muzykami. Nie zmienia to faktu, że pewne hasło na osiem liter jest na naszych koncertach wznoszone regularnie. Ale spontanicznie! My tego nie inicjujemy.
Ale skoro już rozmawiamy o PiS-ie, to zdradzę, że nagraliśmy nowy, bardzo mocny kawałek. Na fali Strajku Kobiet. Czekamy tylko na najlepszy moment, żeby go odpalić. Piosenka znajdzie się na naszej nowej płycie.
Wie pani, co jest bardzo niepokojące? Że Polacy zobojętnieli! Co chwila wybucha nowa afera i nikt już na to nie zwraca szczególnej uwagi.
Karolina: Jestem bardzo dumna, że Krzysiu nie zamyka oczu na to, co się dzieje. Że jest taki zaangażowany i odważny. Bardzo mi to imponuje.
Czytelnicy tego nie widzą, więc dopowiem, że podczas całej naszej rozmowy pani głaszcze pana Krzysztofa po ramieniu.
Karolina: My po prostu jesteśmy zakochani i szczęśliwi. A jeśli hejterzy chcą hejtować?
Niech sobie piszą scenariusze, że za dwa lata znajdę kogoś innego i Krzysiu "zostanie na lodzie"…
Krzysztof: Albo że to ja zostawię Karolinę "dla jeszcze młodszej"! A my im wszystkim zrobimy kawał i będziemy szczęśliwi do końca świata. Cieszymy się z każdego momentu, który spędzamy razem.
Któregoś razu graliśmy koncert w malutkiej miejscowości. Dziura to była, a hotel dostaliśmy jak z horroru. (śmiech) Nieogrzewany, zaśmiecony, brudny, z papierochami na parapecie. A Karolina mi powiedziała: "Jak jesteśmy razem, to możemy nawet mieszkać w tej dziurze". (Skiba parodiuje słodki głosik)
Planujecie ślub?
Krzysztof: Tak. Oczywiście.
Karolina: Kameralny. Tylko dla najbliższych. Jacek Kawalec obiecał, że na nim zaśpiewa.
Krzysztof: A na puentę powiem, że koleżanka Karoliny pojechała ostatnio do mojego rodzinnego Gdańska i powiedziała Karolinie: "On cię musi naprawdę bardzo kochać, skoro się dla ciebie do Łodzi przeprowadził".
Karolina Kempińska. Ukończyła pedagogikę animacyjną i pedagogikę resocjalizacyjną na Uniwersytecie Łódzkim w stopniu magistra. Pracuje w firmie informatycznej, a dorywczo w fotomodelingu. Działa na rzecz praw zwierząt, wspiera schroniska, sanktuaria dla zwierząt rzeźnych, akcję "Nie kupuj – adoptuj!" oraz Amazonki.
Krzysztof Skiba. Muzyk, autor tekstów, stand-uper, satyryk, konferansjer. Członek zespołu Big Cyc, który obchodzi w tym roku 35-lecie istnienia. Jest autorem książek, m.in. "Polska bez gaci", "Skiba. Ciągle na wolności". W PRL-u zaangażowany w działalność antykomunistycznej opozycji: był współzałożycielem Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego, należał do ruchu Wolność i Pokój, był liderem łódzkiej Pomarańczowej Alternatywy. Jednym z jego najsłynniejszych happeningów była "Galopująca inflacja". Wielokrotnie zatrzymywany przez MO, w areszcie spędził trzy miesiące (objęła go tzw. mała amnestia).
Anna Kalita. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Dziennikarka. Otrzymała honorowe wyróżnienie Festiwalu Sztuki Faktu oraz została nominowana do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za wyemitowany w programie TVN "UWAGA!" materiał "Tu nie ma sprawiedliwości", o krzywdzie chorych na alzheimera podopiecznych domu opieki, a w 2019 r. do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za teksty o handlu noworodkami w PRL, które ukazały się w Weekend.gazeta.pl. Fascynują ją ludzie i ich historie oraz praca, która pozwala jej te historie opowiadać. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.