
Ewie jak na złość obrodziły porzeczki: z czterech krzaków czarnych i trzech czerwonych w jeden weekend zebrała ponad 15 kg owoców. Porzeczki, maliny, śliwki, jabłka, że o czereśniach nie wspomnę, to kolejne utrapienia tego roku (po inflacji, omikronie, stopach procentowych itd.). Bo jak mówi Ewa, nigdzie nie ma cukru, żeby przerobić je na przetwory.
Ewa jest z naszej rodziny, mieszka pod Bydgoszczą, do Warszawy wpadła w odwiedziny na jeden dzień. Akurat jemy chłodnik z buraków, gdy dzwoni telefon. – Ewuniu, mam cukier! – w słuchawce słychać rozgorączkowany głos Piotra, męża Ewy.
Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje na wakacje >>
Kupił 8 kg w małym przydrożnym sklepiku w drodze z Olsztyna do Bydgoszczy. Wszedł do niego bez żadnej nadziei, a cukier był. Szok, niedowierzanie. Cieszą się, jakby wygrali w Lotto.
– O co chodzi z tym cukrem? – pytam naiwnie, bo białego nie używam, a brązowy do kawy kupuję trzy–cztery razy w roku przez internet. Ewa patrzy na mnie, jakbym ostatnie tygodnie spędziła w kolonii na Marsie, i wyjaśnia, że brakuje cukru w sklepach i ludzie szukają go po całej Polsce. – U nas w Biedronce jest – mówię na pewniaka, chociaż wcale tego nie wiem. Roztaczam przed Ewą wizję osiedla cukrem płynącego. – Niemożliwe – odpowiada z miną kogoś, kto już w niejednym dyskoncie cukru nie kupił.
Ruszamy do Biedronki. Jestem tak bezczelna, że biorę wielką torbę z najmocniejszymi uszami.
Cel: 10 kg cukru.
To będzie niezły serial. Tragikomedia.
Sezon 1, epizod 1: Ha! Też nie macie
W "naszej" Biedronce przy regale z cukrem kłębi się nieduży tłumek. Na półce naklejona duża, odblaskowa, pomarańczowa kartka: "Limit sprzedaży cukru wynosi 10 kg na klienta". Ale nie ma ani pół kilograma, nawet pojedynczych kryształków. Wymiecione. Ewa trochę uwierzyła w moją propagandę sukcesu, ale teraz triumfuje: – Ha! Też nie macie – cieszy się.
No nie, myślę sobie, Piotr kupił 8 kg. Teraz to już jest sprawa honoru.
– Ewa, słuchaj, pójdziemy do Lidla. Ale po 22, jak będzie mniej ludzi – zarządzam.
Tym samym staję na starcie narodowego wyścigu po cukier, chociaż pół godziny temu jeszcze nie wiedziałam, że taki wyścig trwa.
Sezon 1, epizod 2: Szukaj pustej półki
Jednak nie możemy wytrzymać do 22. Ewa kręci się pod drzwiami, przestępuje z nogi na nogę, trąca stopą but. Ja też nie zniosę tego napięcia. Strząsam paproszki z zakupowego wózka i stawiam go koło drzwi. Weźmiemy wózek na kółkach, nie torbę, bo Lidl jest dalej niż Biedronka, 15 minut piechotą. Przecież nie będziemy targać tyle cukru w rękach!
Ruszamy falstartem o 21. – Nie będzie, mówię ci, nie ma po co iść. Ale przejdźmy się po kolacji. Pycha były te ziemniaczki z fasolką, tylko mogłam zjeść mniej – Ewa chwali moje dania, ale w drodze do Lidla sieje defetyzm. Denerwuje mnie. Postanowiłam, że cukier kupimy. I to co najmniej dziewięć kilo, żeby o kilogram wygrać rywalizację z Piotrem.
Wjeżdżamy na piętro dyskontu, odruchowo przyspieszamy kroku. – Szukaj pustej półki – ironizuje Ewa i znika w alejce. Ona chyba nie chce robić tych dżemów. – A żebyś wiedziała – odpalam i z miejsca ruszam w stronę towarów sypkich.
Kieruję się prosto na puste półki. Podobnie jak w Biedronce w Lidlu wisi kartka: "Szanowni Klienci! Obowiązuje limit zakupu cukru: 10 kg na paragon". Bardzo śmieszne.
Ale… Czyżby w cieniu regału, przysunięte do samej ściany, uśmiechało się do mnie OSIEM kilo cukru? W oczach chyba kręcą mi się dolary, jak w kreskówkach z Kaczorem Donaldem. – Ewa, jest cukier! – krzyczę, a wszystkie osoby z alejki jak na komendę wbijają we mnie wzrok. Czuję wyrzut adrenaliny i wyrzut społeczeństwa. Szybko łapię cukier i wpycham do wózka. Drugim okiem dalej zezuję na półki, bo mamy osiem kilo, tyle ile Piotr. Wtedy dostrzegam jeszcze jedną torebkę, wciśniętą między paczki z mąką tortową. Stary trik: tak się chowa fajne ciuchy w ciucholandzie, jak chce się po nie wrócić. Łapię ostatni cukier. Cena: 5,49 zł za kilogram.
Idziemy do kasy.
Przy kasie zauważamy, że z ostatniej paczki trochę się sypie. Podchodzi miły pomocnik kas. – Dam woreczek, bo cukier to teraz rzadkie dobro. Nie wiadomo, kiedy znowu będzie – pakuje nasz skarb w plastikową torebkę. Dziękujemy, płacimy i oddalamy się lekkim krokiem.
W drodze do domu cieszymy się jak głupie. Gdy dochodzimy do służbowego auta Ewy – dobrej klasy – pyta, czy bezpiecznie jest zostawić cukier na noc w bagażniku. Bo jak jej ukradną samochód, to razem z tym cukrem. Chyba tylko trochę żartuje.
Sezon 2, epizod 1: Ja jestem pierwszy dzień w pracy, ale cukru nie ma i nie będzie
Następnego dnia postanawiam sprawdzić, czy w mojej okolicy znajdę gdzieś cukier. I po ile.
Znów zaczynam od Biedronki w naszym bloku. Odblaskowa kartka wciąż wisi, a cukru jak nie było, tak nie ma. Obok pustej półki po cukrze pracownica dyskontu wykłada mąkę. – Kiedy dostawa cukru? – zagajam. – Nie wiem, jestem pierwszy dzień w pracy – broni się z ukraińskim akcentem. – Ale wiem, że cukru nie ma i nie będzie – dodaje.
Sezon 2, epizod 2: Jest cukier żelujący. Ostatni
Jakieś 500 m dalej, w budynku, w którym niegdyś mieściło się kino, kusi i nęci kolejna Biedronka, większa i lepiej zaopatrzona. Przed drzwiami do dyskontu młoda dziewczyna zbiera do puszki datki na pomoc Ukrainie, ale w szóstym miesiącu wojny ludzie mijają ją obojętnie. Wchodzę do sklepu i szukam cukru, ale nie ma po nim śladu – ani kartki o limicie, ani ceny, ani tym bardziej produktu. Domyślam się tylko, że stał koło innych słodzików. Jest erytrytol po 10,99 i kilka paczek cukru pudru po 2,19 zł za 500 g. Wisi też karteczka: "Cukier drobny Diamant – 4,39 zł". Gapię się na napis i czytam: "cukier dramat". Ale jego też nie ma.
Krążę po sklepie. W dziale z promocjami znajduję paczkę cukru żelującego. Ostatnią.
Wychodząc z Biedronki, zaczepiam pracownicę. – Nie ma cukru? – Nie ma. – A kiedy będzie? – Nie wiem – rzuca i odchodzi.
2:0 nie dla mnie.
Sezon 2, epizod 3: Miał być wczoraj, ale nie dojechał
Następny na mojej trasie jest WSS Społem. Mówię na ten sklep "drogi" i jestem pewna, że tutaj cukier będzie. Na odpowiedniej półce stoi sześć rodzajów soli i trzy rodzaje brązowego cukru (po 6,10, 7,90 i 10,90 zł), ale białego brak. – Nie ma cukru? – pytam panią w dziale z serami i wędlinami. – Nie ma. Miał być wczoraj, ale nie dojechał. W Netto też nie ma – odpowiada.
– Ja kupiłam tu dwa kilo dwa dni temu – do rozmowy włącza się stojąca obok emerytka w granatowej bluzce z fikuśnymi zaszewkami. Trochę się żali – syn się z niej śmieje, że nakręca cukrową panikę – ale swoje wie: – Jak wybuchła wojna na Ukrainie i kazałam mu wypłacić parę groszy z bankomatu, bo lepiej mieć gotówkę, to też się ze mnie śmiał. A potem latał po bankomatach w całym mieście – opowiada.
Kiwamy głowami i ruszam dalej. Bez cukru.
Sezon 2, epizod 4: Teść kupił wczoraj w Kauflandzie
Niedaleko ronda Wiatraczna stoi Auchan. Tutaj nikt nie udaje, że biały cukier kryształ nigdy nie istniał – cztery długie puste półki wyraźnie oczekują na dostawę. – Czekamy codziennie, codziennie ma być – zdradza kulisy handlu cukrem jedna z pracownic. – Kiedy był ostatnio? – pytam. – W zeszłym tygodniu. – Co się dzieje z tym cukrem? – dociekam. – Nie wiem, ale cukru nigdzie nie ma. Teść kupił wczoraj parę kilo w Kauflandzie. – Ale tu nie ma Kauflandu – zauważam. – No tak, na Targówku… – podpowiada cicho.
To 5 km stąd. Aż tak zdesperowana nie jestem.
Sezon 2, epizod 5: W kostkach też nie ma. I nie będzie
Ruszam do Galerii Wiatraczna. W Uniwersamie Grochów, który działa na parterze, naprawdę jest wszystko. Batoniki z Ameryki? Proszę bardzo. Prawdziwe zakopiańskie oscypki i słodkie szyszki z preparowanego ryżu z karmelem? Prosto i lekko w lewo. Tym razem zaczepiam dwie pracownice, które układają paczki płatków owsianych. – Przepraszam, gdzie znajdę cukier? – celowo udaję głupią. – Nie ma cukru – odpowiadają chórem. Mają miny, jakbym opowiedziała świetny żart. – W kostkach też nie ma. I nie będzie – uprzedzają ewentualne niemądre pytania. – Jak to nie będzie? A kiedy był ostatnio? – pytam. – W sobotę. Nie, w piątek – mówi ta z dłuższymi włosami. – W piątek nie było, w czwartek – poprawia ją krótkowłosa. – A po ile? – pytam. – Po pięć… – ściszają głos. I już nie chce im się śmiać.
Sezon 2, epizod 6: A może pianki?
Na pierwszym piętrze galerii, nad Uniwersamem, jest Dealz. Nie znam tego sklepu, ale może mają cukier? Nie mają, jest za to krem o smaku pianek marshmallow. Tu wymiana przy kasie jest krótka. – Nie ma cukru? – Nie ma. – A kiedy będzie. – Nie wiemy. – To do widzenia.
Sezon 2, epizod 7: "Ja w sobotę sprzedawałam cukier po 6,90"
Obok galerii działa bazar na Wiatraku. Czuję, że jestem coraz bliżej cukru. Ruszam między stragany i rozglądam się uważnie, ale cukru nie widzę. W rzędzie sklepików spożywczych dostrzegam jeden z napisem na drzwiach „Klimatyzacja. Proszę wchodzić". Wchodzę w sam środek rozmowy, którą rozbawiona sprzedawczyni prowadzi z kimś przez telefon. "Ja w sobotę sprzedawałam cukier po 6,90" – słyszę. – Nie ma cukru? – przerywam jej. Śmieje się. – Nie ma. Może będzie jutro. Ostatnio był w sobotę – wraca do słuchawki.
Wychodzę z klimatyzowanego sklepu. Dziś i tak jest chłodno.
Sezon 2, epizod 8: "Cukier jest. Dokręcają nam śrubkę"
Tuż obok jest spożywczy kiosk. Pani sprzedaje produkty przez małe okienko. – Dzień dobry, jest cukier? – pytam jak robot, w końcu to mój ósmy sklep. – Jest! – cieszy się. – Żartuje pani! – nagle budzę się z letargu. – Mąż kupił dziś rano 30 kilo w hurtowni po znajomości – mówi.
Filuję w głąb sklepiku. Rzeczywiście – widzę cukier kryształ! W kolejce stoją za mną jeszcze dwie klientki: starsza, z nakręconą na wałkach siwą fryzurą, i młodsza, z długimi ciemnymi włosami spiętymi w kucyk i w długiej sukience w kwiaty. Starsza klaszcze w dłonie. – A po ile? – pytam. – Po 7,90 – odpowiada pewnie ekspedientka. – Yyyy, dobra, biorę – decyduję się, a miła ekspedientka drukuje mi cukrowy paragon grozy. Płacę kartą.
To już jest chamstwo
– słyszę za plecami oburzony ton klientki w sukni w kwiaty. – Przestań tak mówić – ucisza ją siwa towarzyszka. Ewidentnie się znają. Może matka z córką? – Będę mówić, bo wiem, jak jest. Znajomi pracują w hurtowni, cukier jest, tylko wstrzymuje się dostawy, żeby podnieść ceny i dokręcić nam śrubkę – oznajmia stanowczo. – Tak pani sądzi? – zagajam. – Tak. A węgiel pójdzie na Ukrainę – kiwa z dezaprobatą głową.
Aha.
W tym czasie siwa klientka wesoło konwersuje o cukrze z ekspedientką. Kątem oka dostrzegam, że kupuje dwa kilo.
Sezon 2, epizod 9: Tego nie wie nikt
Przeszłam 4,5 km, wracam do domu. Z tarczą, choć nadgryzioną – mam w plecaku kilogram cukru za 7,90 zł (jeszcze nie tak dawno cukier w moim sklepie kosztował mniej więcej 3,50 zł). Na koniec chcę jeszcze zajrzeć do Lidla, w którym byłam wczoraj. Zaczyna kropić deszcz. Mam cienki szmaciany plecak, więc pędzę do domu zrzucić cukier, żeby mi się nie zamoczył.
W Lidlu kieruję się w znajomą już alejkę. Na półce stoi około 30 paczek drobnego cukru po 5,49 zł – tyle samo kosztował wczoraj. Rozglądam się za cukrem kryształem. Nie ma, jest tylko drobny, ale jest. Stoję kilka minut przy cukrze, w tym czasie podchodzi kilka starszych pań, patrzą na cenę, nie biorą. Uważnie czytają ceny jajek, sięgają po najtańsze.
Idę do kas samoobsługowych i zaczepiam szpakowatego asystenta. – Nie ma cukru kryształu? – pytam. – Nie ma. – A kiedy może być? – Tego nie wie nikt – mówi z uśmiechem Mona Lizy.
Gdy wracam do domu, zaczyna lać jak z cebra. Miałam nosa z tym cukrem, inaczej teraz doniosłabym resztki cukrowego syropu. To dopiero byłby pech.
Podsumowanie: szukając cukru w mojej dzielnicy, odwiedziłam dziewięć sklepów i w sumie przeszłam prawie 7 km. Cukier był w dwóch – kryształ w małym kiosku na targowisku (7,90 zł za kilogram) i drobny w Lidlu (5,49 zł za kilogram). W cukrowym amoku kupiłam kilogram za 7,90.
Jak jest gdzie indziej?
Pytam rodzinę i znajomych, jak u nich jest z dostępnością cukru – w innych dzielnicach Warszawy i innych miejscowościach.
Rodzice mieszkają w Małopolsce, w małej wsi 40 km od Krakowa. Zawsze się śmiejemy, że zatowarowanie mają lepsze niż w stolicy. Dzwonię do mamy: – Mamuś, czy w waszym sklepie jest cukier? – pytam. – Nie ma! Tata kupił ostatnie dwa kilo w Miechowie w zeszłym tygodniu – mówi. – Po ile? – Pięć coś. W telewizji jakiś hurtownik mówił, że w hurtowniach jest przydział cukru – pięć kilo na sklep. Kupić wam, jakby był? – mama jak zawsze się troszczy.
Kurde, sama nie wiem. Niby cukru nie używam, ale to teraz dobry towar – można dać komuś w prezencie na imieniny.
Paulina mieszka w Warszawie, na Mokotowie, dużo piecze. – Mam kupione dwa kilo cukru już na święta Bożego Narodzenia. Wzięłam więcej pod wpływem newsów. Ostatnio zrobiłam jeszcze zapas mąki orkiszowej – cztery kilo zamiast kilograma – bo też drożeje.
Joanna, okolice Hajnówki na Podlasiu, co roku robi kilkaset słoików przetworów. – Od miesiąca prawie nigdzie cukru nie ma. Ostatnio był w sobotę w Kauflandzie w Hajnówce, limit: 10 paczek na paragon. U nas na wsi jest limit trzy paczki, ale ludzie sobie pomagają i jak ktoś potrzebuje więcej, to inna osoba z kolejki na niego bierze. Ja zrobiłam zapasy wcześniej – cukier rzucali tak rzadko, że brałam po 20 kilo na przetwory. Kosztował jeszcze 3,50 zł. Teraz jest po 5 zł w Kauflandzie i po 7–7,50 zł u nas na wsi, w Siemianówce. Już mi tylko śliwki i maliny zostały, a mam jeszcze kilkanaście paczek cukru.
Marta, Toruń, jej rodzina nie używa cukru, ale Marta zapytała koleżankę, u której cukru schodzi sporo. – Jeśli cukier jest, to limitowany. W Kauflandzie można wziąć 10 kilo, kosztuje 3,99. W osiedlowym sklepie jest po 6 zł.
Maja, Mińsk Mazowiecki, potrzebuje cukru dla pszczół. – W Lublinie, teść mówił, że są duże problemy z kupnem. I on, i my musimy mieć cukier na zimę do dokarmiania pszczół. Pszczelarze mają teraz przechlapane i pół roku wcześniej robią zapasy. Teść kazał nam już kupować, żeby nie było problemu w listopadzie. (mija chwila) Mieliśmy ci sprawdzić cenę, ale nie ma cukru w Lidlu!
Wawrzyniec: – Gorący temat! (podsyła mi mem, na którym Donald Tusk rozkoszuje się kawą. Podpis: "Wcześniej nie słodził. Teraz daje trzy łyżeczki, żeby Polakom brakowało cukru").
Dlaczego w sklepach nie ma cukru?
Tylko właściwie dlaczego nie ma cukru? Skąd reglamentacja w sklepach?
Kilka dni temu w serwisie Next Gazeta.pl Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców, największej europejskiej organizacji przemysłu żywnościowego Food Drink Europe, tłumaczył, że złożyło się na to kilka czynników. Od zmian w logistyce, przez sztuczną panikę, po anomalię cenową na rynku cukrowniczym. – Polska jest trzecim największym producentem cukru w UE. Nic nie wskazuje na to, żeby cukru miało nam zabraknąć. Natomiast żaden łańcuch dostaw nie wytrzyma nagłego wykupowania w ciągu dwóch–trzech dni dużych ilości cukru.
Ewidentnie została nakręcona panika.
I dodał: – Jak widać, nietrudno wywołać panikę konsumentów, nietrudno ich zachęcić, by kupowali na zapas. Natomiast mówienie o kryzysie cukrowym jest na wyrost.
Sieć Biedronka też zapewnia, że nie ma problemów z dostępnością cukru. Kłopoty są "tylko lokalne i czasowe". A dlaczego cukru brakuje? Bo "wykupują go przedsiębiorcy".
Tymczasem na Allegro tysiące aukcji – wśród nich oferta żartobliwa: 725 zł za kilogram cukru. Średnio na Allegro za cukier trzeba zapłacić 10–12 zł, czyli około dwa razy więcej niż w sklepach.
Kryzysu cukrowego nie ma. Ale cukru w sklepach też nie. Zaliczamy powrót do PRL-u. I znów możemy – jak w piosence Kombi – życzyć sobie "słodkiego, miłego życia". Albo słodzić mniej, jak pewnie zaraz poradzą nam politycy.
Epilog
Wysyłam tekst o cukrze do korekty. Wraca do mnie z komentarzem: "Nawet bym się uśmiała, gdyby to wszystko nie było takie smutne i frustrujące... Cukier kryształ niebawem osiągnie cenę kryształu górskiego. Masło już teraz kupuje się na sztabki, a nie kostki…".
Czy tylko śmiech nas uratuje?
Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli" i współautorka "Pomocnika dla rodziców i opiekunów nastolatków". Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do Grand Press.