
Obserwuję medialną dyskusję o mobbingu, czytam wpisy znajomych w mediach społecznościowych z rosnącym przerażeniem. Odnoszę wrażenie, że pracujemy w kulturze przemocy.
Nie stawiałabym tezy, że polski rynek pracy to kultura przemocy. Choć w ogólnopolskim badaniu Koalicji Bezpieczni w Pracy z 2019 roku 46 proc. osób pracujących stwierdziło, że było ofiarami mobbingu.
46 proc.?!
Moim zdaniem te dane są przeszacowane. Z badań między innymi Unii Europejskiej wynika, że mobbingu – takiego, jak definiuje go Kodeks pracy – doświadcza około 10 proc. osób pracujących. Zachowań negatywnych, jak mikroagresje, molestowanie – niekoniecznie seksualne – około 15 proc. Społeczeństwo nazywa je zbiorczo mobbingiem, co jest szkodliwe, bo powoduje trywializowanie problemu, a więc i nieprawidłowe reagowanie. Co robią ludzie, którzy faktycznie doświadczają mobbingu?
Nic? Ponieważ boją się, że przyklei się do nich łatka pieniaczki, wydelikaconej, nieżyciowej panienki lub takiegoż chłopczyka, którzy potem nigdzie nie znajdą pracy?
Dlatego raczej nie zgłaszamy mobbingu, choć w 2019 zmieniły się przepisy. Wcześniej, by iść do sądu, trzeba było najpierw wypowiedzieć umowę o pracę i wskazać mobbing jako przyczynę.
Absurd.
Teraz już tak nie jest, a jednak liczba spraw sądowych i zgłaszanych do PIP to wciąż około dwa tysiące rocznie.
Ustalmy, proszę, czym jest mobbing. W Kodeksie pracy został zdefiniowany jako „działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników".
Sąd uzna, że doszło do mobbingu, gdy wszystkie te kryteria zostaną spełnione łącznie. Krzyki, przerywanie wypowiedzi, plotki – to przykłady działań. Ale mobbing może być też agresją bierną: ignorowaniem, niezauważaniem, nieudzielaniem głosu. W pracy zdalnej ta kategoria zachowań pojawia się szczególnie często.
Szef nie odpowiada na e-mail już piąty dzień?
Nie chodzi tylko o to, że uporczywie nie odpowiada na maile. On będzie mnie również pomijał, lekceważył i wyśmiewał. Taka kombinacja zachowań może w konsekwencji prowadzić do traumy kumulatywnej.
Jak długo musi trwać cierpienie? Co znaczy "uporczywe i długotrwałe nękanie i zastraszanie"?
Podejście sądów ewoluowało od myślenia, że zachowanie przemocowe ma mieć miejsce raz w tygodniu i utrzymywać się przez pół roku, do takiego, że każda sytuacja będzie rozpatrywana indywidualnie. Wynika to stąd, że mamy różną odporność, a osoby wysoko wrażliwe szybciej rozwiną skutki, na przykład zdrowotne, doświadczania przemocy. Ale są też ludzie o konstrukcji psychicznej lodołamacza. Pewna dyrektorka doświadcza mobbingu od 17 lat, a jednak uważa, że jest świetna w swojej pracy, tylko jej przełożony jest psychopatą. Przemoc nie wpłynęła na jej poczucie wartości. Trudno tu będzie orzec mobbing.
Całe szczęście, kiedy człowiek potrafi chronić siebie. Ale wspomniała pani o osobach wysoko wrażliwych, które zwykle straszliwie się obwiniają: "Inni sobie radzą, a na mnie to nie można krzyknąć, bo we mnie to bardzo wsiąka".
Krzyk sam w sobie nie jest mobbingiem. Żeby stwierdzić mobbing, trzeba obiektywnie ocenić skutki takich zachowań. Dlatego Sąd Najwyższy stworzył tzw. zobiektywizowany wzorzec ofiary rozsądnej. Każe on sprawdzić, czy u przeciętnej osoby, która regularnie, przez określony czas doświadczałaby danych zachowań, również rozwinęłoby się obniżone poczucie przydatności zawodowej i na przykład negatywne skutki zdrowotne czy somatyzacje – objawy sugerujące chorobę, ale mające podłoże lękowe, napięciowe.
Bywa, że ktoś wprost słyszy od współpracowników: "Wobec mnie on się tak nigdy nie zachował, jak mówisz!". To, że ktoś na kogoś krzyczy, a dla innych jest miły, nie oznacza, że mobbingu nie ma. Mobbing jest jednostkowy. Osoba, która doświadcza mobbingu, to raczej nie jest sierotka Marysia. Częściej to ktoś, kto potrafi nazwać nieprawidłowości, broni innych, jest asertywny. A więc jest niewygodny.
I szef postanawia wykosić potencjalną konkurencję?
Motywacje są bardzo różne. Jeden wykasza konkurencję, drugi zapewnia sobie adrenalinę, ktoś działa ze strachu, ktoś inny maskuje brak kompetencji. Bywa, że ludzie nawet nie mają świadomości, że stosują rozwiązania przemocowe. Mówią: "No jakoś muszę tym zarządzić!". Mężczyzna wysłany do mnie na szkolenie po ośmiu godzinach powiedział: "To tak nie wolno? Ja całe życie tak robiłem i przecież byłem skuteczny". Był zrozpaczony. Po szkoleniach, które prowadzę w firmach, również regularnie otrzymuję maile: "Dotarło do mnie, że jestem mobberem". Kiedy się spotykam z taką osobą, ona potrafi płakać przez godzinę. "Co ja mam teraz zrobić?". Mam ogromną pokorę przed ocenianiem ludzi. Proszę obejrzeć film "Dzień kobiet".
Widziałam. Jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami sprzed lat, do których dochodziło w sieci sklepów Biedronka.
Jakie były motywy działania głównej bohaterki filmu? Czy naprawdę była psychopatką? Ona nie miała odwagi się sprzeciwić. Nie ma takiego terminu prawnego jak "mobbing systemowy", natomiast w praktyce bywa tak, że jeśli kultura organizacyjna przez lata tolerowała pewne zachowania, to się ludzie nabawili znieczulicy.
Ale chcę też pani powiedzieć, że widziałam wiele fałszywych oskarżeń o mobbing. Ludzie byli przyzwyczajeni, że sobie spokojnie przychodzą do pracy, wypijają kawę, idą do klienta, zrobią, nie zrobią, odbiorą dziecko z przedszkola w międzyczasie, a potem może wrócą do biura. Biznes na tym tracił.
Oczywiste.
No więc została zatrudniona osoba, żeby zaprowadzić porządek. I "zabrała" to, do czego ludzie byli przyzwyczajeni. Dla człowieka, który jest wrażliwy, oskarżenie o mobbing to straszliwy cios. Oraz łatka, której trudno się pozbyć. Od dyrektora jednego z banków usłyszałam: "Kadra menedżerska prosi, żeby im w pokoju zamontować kamery. Chcą pokazać, jak pracują, bo teraz większość czasu spędzają na składaniu wyjaśnień, że nie mobbują podwładnych".
Ale wróćmy do sytuacji, kiedy do mobbingu faktycznie doszło. Mobber niekoniecznie jest psychopatą, złym człowiekiem. Najczęściej to ktoś, kto się pogubił i nie umie inaczej. Kto zostaje liderem w korporacji? Ten, kto jest skuteczny. Ale w czym? W dowożeniu produktu, a nie w zarządzaniu ludźmi.
Żyjemy w systemie kapitalistycznym, w którym wartością najwyższą są pieniądze. A zatem szef stosuje zamordyzm, ponieważ uważa, że grzecznie nie da się zarządzać ludźmi?
Ponieważ często nie ma choćby podstawowych kompetencji do zarządzania ludźmi, natomiast "ma zrobić wynik zespołem", więc odczuwa ogromny stres i presję: z góry, bo skoro awansował…
To musi się wykazać…
A bywa, że i z dołu jest opór, ludzie kwestionują, plotkują. Lider jest wtedy w imadle, a jeśli organizacja szybko się rozwija i dopiero buduje swoją kulturę, nie ma kogo ani jak poprosić o pomoc. Wie pani, ile w 2020 roku, w środku pandemii, lekarze wystawili zwolnień ze względu na zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania? Łącznie na 27,7 mln dni! Zdarza się, że puszczą nerwy. Ale podkreślam: nie każde nawrzeszczenie będzie mobbingiem.
Każdy przychodzi do pracy z bagażem emocji. Jeśli byłabym szefową, zadałabym sobie pytanie: czy podwładni się boją, że zamienię im życie w piekło, jeśli przyjdę nie w humorze?
Dorosły człowiek powinien umieć radzić sobie z emocjami. Jako liderka powinnam mieć do tego narzędzia. Jeśli podejrzewam, że mogę przenosić swój zły nastrój na innych, pracuję z domu albo biorę urlop, albo idę na jogę czy robię coś, co wiem, że mi pomaga. Jeśli takich narzędzi nie mam, od tego jest terapia, żeby je znaleźć i się ich nauczyć. Każdej osobie, która pełni funkcję kierowniczą, zawsze rekomenduję: zrób sobie, człowieku, Formsa.
A co to takiego?
Ankietowe anonimowe badanie. Sami decydujemy, jakie pytania chcemy zadać naszym pracownikom. Formularz, w którym można je łatwo stworzyć, jest dostępny w Google. Jeśli pracujesz z ludźmi i chcesz wiedzieć, czy nie przenosisz emocji na pracowników, czy twoje zachowania, nawet nieświadome, nikogo nie krzywdzą – to po prostu ich o to zapytaj. Badania dowodzą, że anonimowo nieprawidłowości ma odwagę zgłosić 40 proc. pracowników. Udział w takim badaniu ma dwie zalety: buduje atmosferę zaufania, a jeżeli coś wyjdzie, to wiem, nad czym pracować.
Mam nieodparte wrażenie, że rozmawiamy wyłącznie o pracownikach korporacji. A co ma zrobić kobieta, która pracuje w wiejskim sklepie, gdzie szef jest właścicielem?
Szukać pomocy, a nie czekać, aż samo przejdzie, jak katar. Na przykład iść do psychologa. A ten powie: notuj, czego doświadczasz.
Pamiętnik!
Ale nie w zeszycie. Bo potem trzeba powoływać grafologa, żeby udowodnić, że taka opowieść nie została napisana w jeden wieczór. Piszcie bloga w internecie i zgodnie z metodą F – facts, B – behaviors, I – impact. Gdzie i co się stało? Kto był świadkiem? Jakie to były zachowania? Ale jednocześnie musimy mieć świadomość, że opisanie zachowań wcale nie jest proste. Pamięta pani film "Diabeł ubiera się u Prady"?
Oczywiście. Meryl Streep gra czarny charakter i traktuje podwładną jak podnóżek.
Co ta podwładna miałaby napisać w dzienniku? "Przełożona taksuje mnie wzrokiem"? Przecież to brzmi śmiesznie, infantylnie.
"Lekceważąco rzuca swój płaszcz na moje biurko"?
Proszę się posłużyć listą Heinza Leymanna, która nazywa 45 zachowań mobbingowych. Umiejętność nazwania tego, czego doświadczamy, to jest połowa sukcesu. Mobbing, szczególnie na początku, składa się z mikroagresji, które kumulują się w czasie. Wie pani, na czym polega efekt gotującej się żaby?
Gdyby w garze był wrzątek, to żaba by do niego nie weszła. Chodzi o to, że sprawy pogarszają się systematycznie, ale niewyczuwalnie. Temperatura rośnie powoli. W efekcie żaba umiera.
Początkowo nawet nie przyjdzie nam do głowy, że to mobbing. Ale kiedy się zorientujemy, nie mamy już siły albo zbyt się boimy, żeby reagować. Pisząc bloga, nie zapominajmy opisywać wpływu, jaki to, co się dzieje, na nas wywiera: że nie mogę spać, wrzeszczę na dzieci, nie jem. Proszę spojrzeć na "siódemkę chicagowską" – to jest wyliczenie najczęstszych somatyzacji rozwijanych pod wpływem przedłużającego się stresu.
Mówiła już pani, że motywacje mobberów są różne. Czasem chodzi o to, żeby ludzie nie wytrzymali i zwolnili się z pracy.
Tak też się zdarza. Są już wyroki karne dla osób, które we France Telecom stosowały mobbing, by zmusić ludzi do zwalniania się z pracy. Wtedy nie trzeba by im było wypłacać odpraw. W efekcie nawet kilkadziesiąt osób odebrało sobie życie.
Ale zwolnić się nie jest łatwo! Czy u osoby, która doświadcza mobbingu, nie wytwarza się syndrom sztokholmski? "Jestem tak beznadziejna, że nikt inny mnie nie zatrudni, a on może i opier*ala, ale jednak mnie toleruje, a w dodatku mi płaci i mam za co żyć".
Ludzie wprost mówią: "Pracuję tak beznadziejnie, że sam siebie bym zwolnił". Ale potrafią też podkreślić: "Wiem, że to jest przemoc, ale boję się reagować, nie poradzę sobie z ostracyzmem społecznym".
No właśnie! Więc kto ma uratować ofiarę?
Ktoś z zewnątrz. Jesteś jak topielec, który rozpaczliwie się chwyta pływającej deski. Zadbaj o to, by to była profesjonalna deska: psycholog, organizacja pozarządowa, biuro porad obywatelskich, związek zawodowy.
A czy jeśli chcemy pójść do sądu, to potrzebujemy sterty dowodów czy – jak w przypadku molestowania seksualnego – to szef będzie udowadniał, że nie mobbował?
Molestowanie seksualne jest rodzajem dyskryminacji i to pracodawca musi udowodnić, że nie było molestowania. Mobbing trzeba udowodnić samemu. Między innymi po to piszemy bloga.
A czego się domagamy?
Odszkodowania lub zadośćuczynienia. Odszkodowanie jest za szkodę, na przykład wnoszę o równowartość mojego wynagrodzenia za okres wypowiedzenia, które złożyłam w związku z mobbingiem.
A jeśli zachorowałam na depresję? Leczyłam się i brałam leki?
Jeśli wskutek mobbingu doznałam rozstroju zdrowia, przysługuje mi zadośćuczynienie. Jednak warto pamiętać, że postępowanie przed sądem trwa zwykle dwa i pół, a nawet cztery lata. A ponieważ mobbing często się łączy z depresją, to każda wizyta w sądzie jest otwieraniem zabliźnionej rany. Znam sprawę, w której kobieta wygrała proces z instytucją samorządową, a pracodawca oświadczył: "No cóż, miał być dach w nowej szkole, ale pani się zachciało iść do sądu o jakiś mobbing i nie ma już za co zrobić dachu!". Czy to jest rzeczywiście wygrana sprawa? Ludzie do sądu idą przede wszystkim po godność.
Po sprawiedliwość. Z tych dwóch tysięcy zgłoszeń rocznie ile jest wygranych?
Do 10 proc.
To wszystko, co czym pani mówi, jest bardzo przytłaczające. Mam jednak przekonanie, że wiedza daje siłę.
Dlatego trzeba się przygotować, zebrać dowody i świadków. Warto pamiętać, że świadkiem w procesie o mobbing wcale nie musi być współpracownik, który słyszał, jak szef się na mnie wydzierał albo jak płakałam w toalecie. Może nim być też fryzjerka, przy której w końcu pękłam, albo barman, któremu się idę wygadać w piątek wieczorem.
Psycholog?
W ogóle nie zabierałabym się za postępowanie sądowe o mobbing bez wsparcia psychologa i zaświadczenia od psychiatry! Kto inny nam zaświadczy, że wystąpiło obniżone poczucie przydatności zawodowej?
A czy w krajach, o których myślimy, że są na najwyższym poziomie rozwoju cywilizacyjnego, na przykład skandynawskich, udało się wyeliminować mobbing?
Nigdzie się nie udało! Dzisiaj w ogóle żyjemy w nerwach, lęku. W dodatku pogarsza nam się komfort życia – sytuacja polityczna i ekonomiczna są niestabilne. A człowiek w takich warunkach bywa agresywny, jeśli nie umie sobie radzić z takimi emocjami, jak złość czy strach. Dlatego generalnie mobbingu jest tylko więcej.
Dominika Sadowska. Ekspertka w obszarze prawa i polityk organizacyjnych dotyczących zachowań negatywnych w środowisku pracy. Realizuje audyty, prowadzi postępowania wyjaśniające. Wypracowała, opracowała lub skonsultowała blisko setkę procedur antydyskryminacyjnych i antymobbingowych. Od dekady szkoli osoby zaufania, przygotowuje komisje antymobbingowe, wypracowuje i testuje strategie antymobbingowe. Mediatorka specjalizująca się w sporach i konfliktach w relacjach pracowniczych. Pracuje w Divercity+.
Anna Kalita. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Dziennikarka. W 2016 r. nominowana do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za wyemitowany w programie TVN "UWAGA!" materiał "Tu nie ma sprawiedliwości", o krzywdzie chorych na alzheimera podopiecznych domu opieki, a w 2019 r. do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za teksty o handlu noworodkami w PRL, które ukazały się w Weekend.gazeta.pl. Fascynują ją ludzie i ich historie oraz praca, która pozwala jej te historie opowiadać. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl
Co robić, jeśli doznajesz mobbingu?
Przede wszystkim poszukaj wsparcia u osoby, której ufasz. W zakładzie pracy powinny funkcjonować osoby zaufania, rzecznicy etyki lub sygnaliści. Może to być związek zawodowy, rada pracownicza. Możesz iść do kadr albo poprosić o pomoc zewnętrznego mediatora. Każdy zakład pracy musi mieć procedurę antymobbingową - możesz zgłosić mobbing również anonimowo albo za pośrednictwem utworzonego do tego celu adresu mailowego. Możesz wysłać zgłoszenie do Państwowej Inspekcji Pracy, pod którym co prawda musisz się podpisać, ale w którym zawrzesz adnotację, że zależy ci na anonimowości. Przy kontroli pracodawca nie będzie wiedział, że jest to efekt twoich działań. Jeśli jesteś gotowy iść do sądu - nie zwlekaj. Mobbing przedawnia się po trzech latach! Przepisy kodeksu pracy dotyczą zatrudnionych na umowę o pracę. Osoby pracujące na umowę o dzieło, zlecenie, B2B mogą dochodzić swoich praw z powództwa cywilnego.