rodzice
Trening umiejętności społecznych jest jak jazna na nartach - wymiaga wiedzy i praktyki (MAREK CZEZYK)
Trening umiejętności społecznych jest jak jazna na nartach - wymiaga wiedzy i praktyki (MAREK CZEZYK)

Podpuszczę cię trochę. Nie sądzisz, że stopniowy zanik umiejętności społecznych to naturalna ewolucja – mniej jest rozmów twarzą w twarz, grzecznościowych form, jest za to konkret i nowe formy zachowań: dialog z chatem, sklepy nano.

Umiejętności społeczne nigdy nie przestaną być potrzebne. Jesteśmy istotami społecznymi, osadzonymi wśród ludzi, te umiejętności są niezbędne. Forma będzie się zmieniać, ale potrzeba relacji nie. Kiedyś oczywistym wzorem zachowania dzieci, gdy spotkały dorosłego, było ukłonienie się, zdjęcie czapki, wypowiedzenie grzecznościowej formułki. Teraz kontakty są bardziej bezpośrednie, ale nadal są kontaktami.

Co konkretnie składa się na umiejętności społeczne?

To zestaw umiejętności umożliwiających efektywne radzenie sobie w różnych sytuacjach życiowych. Są to umiejętności proste, takie jak przedstawienie się czy zadawanie pytań, oraz złożone, związane z rozwiązywaniem problemów w sytuacjach trudnych, na przykład kiedy dochodzi do dręczenia.

Czego nie wyniosło się z domu, można wyćwiczyć?

TUS (trening umiejętności społecznych) jest sposobem na wyćwiczenie braków umiejętności społecznych, ale jest metodą laboratoryjną, treningową. Nic nie zastąpi naturalnego nabywania umiejętności społecznych przez dzieci.

Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje>>

W Fundacji Joanny Radziwiłł "Opiekuńcze Skrzydła" pracujemy z dziećmi, których rodziny obarczone są różnymi problemami. I takich wzorców nie mają. Uczymy je funkcjonowania w świecie społecznym. Dzięki temu, że wiedzą, jak się zachować, wzmacnia się ich poczucie wartości, poczucie sprawczości. Podczas treningu uczą się, jak ze sobą rozmawiać, jak się wspierać, jak kontrolować swoje zachowania.

Zamiast mówić do kogoś 'jesteś głupi', co zawsze budzi agresję u drugiej osoby, uczymy dzieci mówić 'nie rób tak, bo mi to przeszkadza'. Uczymy też szanowania granic i ich wyznaczania.
Dzieci dobrze radzą sobie w świecie technologii, ale gorzej, kiedy trzeba nawiązać kontakt z człowiekiem (MAREK CZEZYK)

Co jest trudne w takim treningu?

Emocje.

Czyli to, że kiedy miałam 13 lat i trzeba było zabrać publicznie głos, to pojawiały się wypieki na twarzy, przyspieszone bicie serca i klucha w gardle? Dlatego głosu nie zabierałam?

Kiedy byłaś dzieckiem, to nie miałaś pojęcia, że ten zestaw sygnałów wysyłanych przez ciało to był przejaw stresu. Nie wiedziałaś, że on pojawia się w reakcji na daną sytuację i że możesz coś zrobić, żeby poczuć się lepiej.

Na każdych zajęciach z nastolatkami i młodymi ludźmi powtarzam, że wszystkie emocje są OK, tylko trzeba umieć się o nie zatroszczyć: poznać je, zrozumieć, skąd się biorą, i odpowiednio na nie zareagować.

Pozostałe trudności – z nawiązywaniem relacji czy przyjaźni – są tego pochodną. Gdy dzieci nie rozumieją, że dana sytuacja może budzić w nich strach czy złość, w ramach obrony przed nią mogą reagować agresywnie wobec siebie czy innych ludzi. Podobnie jest też, gdy tłumią tę złość czy strach – po wielu takich sytuacjach emocje mogą wybuchnąć w niekontrolowany sposób.

Co dla dzieci, nastolatków, młodych ludzi w funkcjonowaniu społecznym jest problemem?

Pokolenie Z funkcjonuje w zupełnie inny sposób niż dzisiejsi 30–40-latkowie – to jest oczywiste. Oni mają swoje, inne niż nasze, problemy. W ramach TUS ćwiczyliśmy na przykład sytuację, gdy w urzędzie trzeba wypełnić formularz, ale nie wiadomo, jak.

Dla mnie wyjściem z tej sytuacji byłoby zapytanie pani w okienku o instrukcję.

Dla mnie też. Ale uczestnik zajęć, młody człowiek, miał inne rozwiązanie: Nikogo o nic bym nie pytał, tylko poszukał odpowiedzi w sieci. Pokolenie Z jest na tyle samodzielne i dobrze się czuje w przestrzeni wirtualnej, że tam potrafi znaleźć rozwiązanie większości problemów. To wspaniała umiejętność, ale z drugiej strony sprawiająca, że Zetki tracą kontekst społeczny – nie trenują i nie praktykują podstawowych umiejętności społecznych, takich właśnie jak zadawanie pytań.

Kontekst społeczny jest szalenie ważny dla młodych osób w budowanie tożsamości społecznej i w odkrywaniu własnego ja. Pokolenie Z częściej funkcjonuje w świecie wirtualnym i oczywiście tam też można się spotykać z sytuacjami społecznymi. My - starsze pokolenia - powinniśmy starać się rozumieć ich świat, nie oddzielać się murem.

Doświadczyłam niedawno tego międzypokoleniowego porozumienia! W tramwaju nie działał biletomat. Czułam się jak w matni, mówiłam córce, że szukam aplikacji, ale nie wiem, która jest OK. Odwróciła się do mnie nastolatka z zielonymi włosami i zapytała, czy mi pomóc. A potem przeprowadziła krok po kroku przez instalację apki. Na koniec zapytała, czy umiem BLIKIEM płacić, bo ona już musi wysiąść. I na odchodne uczuliła, żebym kupiony bilet zeskanowała QR kodem naklejonym na suficie wagonu. Bardzo mnie ta pomoc zbudowała.

To świetny przykład zachowania młodej osoby, która ma wysoko rozwinięte umiejętności społeczne. Ona cię po pierwsze dostrzegła, zauważyła, że masz problem, uznała, że ma kompetencje, by pomóc, i zaproponowała wsparcie.

Mój syn trenował w praktyce komunikowanie się na portalach sprzedażowych. Najpierw zapytał mnie, co właściwie ma napisać, jak negocjować ceny. Mówiłam mu krok po kroku, co ma napisać: przywitaj się, zadaj pytanie, pozdrów, podpisz się. Po pół roku korespondowania swobodnie komunikuje się i jeszcze potrafi sam reklamację złożyć oraz zająć stanowisko w sporze.

TUS to nic innego jak szlifowanie umiejętności, jak w grze na instrumencie czy nauce jazdy na nartach. Żeby nabrać płynności, trzeba ćwiczyć. Nie da się opanować gry w piłkę w formie wykładu, bez wyjścia na boisko. To jest szalenie ważne.

Wyjście do ludzi, wzięcie odpowiedzialności, przejęcie kontroli nad tym, co się robi, jest najlepszą metodą, która da poczucie sprawczości i posiadania kontroli nad własnym życiem.

Kiedy zaczyna się treningi TUS?

Można pracować już z przedszkolakami. Najmłodsze dziecko, z jakim trenowałam, miało cztery lata. Ważne, żeby grupa była w miarę dobrze dobrana pod względem umiejętności, rozwoju albo wieku.

Rozpoznawanie emocji i uczenie się, jak sobie z nimi radzić jest potrzebne w codziennym życiu dzieci i dorosłych (MAREK CZEZYK)

Jak wygląda TUS z przedszkolakami?

W najprostszy i najbardziej naturalny sposób modelujemy poprawne wzorce zachowań: witamy się, żegnamy, słuchamy aktywnie, patrzymy w oczy, uczymy, jak się przedstawić, jak zadawać pytania, jak prosić o pomoc, nawet nieznajomych. Sześciolatek powinien znać swój adres zamieszkania, wiedzieć, jak się zachować w sytuacji kryzysowej, gdy się zgubi, czyli na przykład poprosić nieznajomego o pomoc.

Czy brak umiejętności społecznych tak małych dzieci nie bywa tłumaczony nieśmiałością dziecka?

Tym, że dzieci do około czwartego roku życia są naturalnie przywiązane do rodzica?

Tak.

Zachowanie tłumaczone jako nieśmiałość może być związane z odczuwaniem niepewności w danej sytuacji i brakiem umiejętności postępowania. Ktoś mówi dzień dobry i dziecko nie wie, co ze sobą zrobić, to intuicyjnie chowa się za mamę.

Natomiast może być i tak, że dziecko ma wyćwiczone witanie się, ale z jakiegoś powodu nie czuje się akurat w tej konkretnej sytuacji komfortowo. Nie wchodzi w interakcję i ma do tego prawo.

Dla kogo jest trening umiejętności społecznych? 

Dla wszystkich!

50-latek też może się zgłosić?

Tak! Różnice dotyczą zadań, ćwiczeń i przebiegu zajęć. Są zajęcia dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, w których nie miały warunków do prawidłowego rozwoju, ale i z tych dobrze funkcjonujących z dziećmi neuroatypowymi, na przykład w spektrum autyzmu. TUS jest dla dzieci, młodzieży, dorosłych, dla więźniów, którzy po latach osadzenia wychodzą na wolność. Oni wkraczają w świat społeczny, a nie znają norm w nim panujących.

Może być dla dorosłych, którzy nie potrafią się odnaleźć w kontakcie z innymi ludźmi, na przykład lekarzy onkologów, codziennie przekazujących informacje pacjentom o zaawansowanym raku i czasie, który im pozostał. Zamiast patrzeć w kartę pacjenta i sucho przekazywać diagnozę, lekarz nauczy się patrzeć w oczy i mówić z empatią.

Wszyscy mamy jakieś braki w umiejętnościach społecznych – są rodzice, którzy nie potrafią aktywnie słuchać swoich dzieci, są dorośli, którzy stosują agresywne komunikaty wywołujące agresję u rozmówców.

Jak samozdiagnozować, że jest nam potrzebne wytrenowanie jakichś umiejętności?

Najprościej rozpoznać to po trudnościach, jakie mamy w wybranych dziedzinach życia. Może reagujemy agresją na sytuacje, które nie idą po naszej myśli? Zastanowić może nas reakcja innych na nasz sposób komunikacji, jeśli na przykład wywołujemy agresywne reakcje.

Powiedziałaś, że problemem są błędne wzorce. Co przez to rozumiesz?

Kiedyś wzorzec stanowili rodzice, nauczyciele. Teraz wchodzą w ich miejsce wzorce przypadkowe, pochodzące z mediów społecznościowych.

Na TikToku jest masa filmików, a młodzi ludzie nie zawsze potrafią odróżnić, czy treści, które oglądają, są poprawne, czy nie – dla nich są zabawne i chcą je naśladować. Najbardziej skrajnym przykładem są patostreamerzy i patoinfluencerzy, którzy budują swoje kanały na treściach, w których krzywdzą innych ludzi.

Ten brak wzorców wyniesionych z domu jest szczególnie widoczny w przypadku dzieci, które spędzają czas w fundacji. I dlatego w takich wypadkach tak ważne jest, aby organizować zajęcia TUS.

To, co dla nas jest naturalne, dla młodych ludzi może stanowić problem?

Zakupy w sklepie z ladą, a nie w sklepie samoobsługowym. Nas, 30–40-latków, kiedy byliśmy dziećmi, rodzice wysyłali po zakupy. Obserwowaliśmy dorosłych, chętnie bawiliśmy się w sklep. Dzisiaj zakupy robi się przez internet, płaci w automatycznych kasach. Chodzenie do sklepu i kupowanie, nawiązywanie dialogu z pracownikami to świetny trening umiejętności społecznych.

Tego się uczy na zajęciach?

Wyprawa na zakupy to ćwiczenia praktyczne w plenerze. Wcześniej jest trening na sucho, młoda osoba dostaje algorytm zachowania: wchodzisz do sklepu, mówisz dzień dobry, prosisz sprzedawcę o produkty lub wkładasz je do koszyka, podchodzisz do kasy, nawiązujesz kontakt wzrokowy z kasjerem, płacisz za zakupy, dziękujesz, mówisz do widzenia i wychodzisz.

Wiedza o tym, jak się zachować ułatwia kontakty z innymi ludźmi (Beata KOWALCZYK)

Co będzie w tym przypadku niemodelowym zachowaniem?

Mama lub tata, którzy się nie witają i nie żegnają, "siedzą" w telefonie, który oddziela ich od kasjera, nie nawiązują kontaktu wzrokowego. Dzieci to obserwują i powielają jako naturalne i normalne zachowanie.

Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje>>

Jaki jest schemat TUS?

TUS składa się z kilku elementów. Pierwszym jest modelowanie, czyli pokazywanie dzieciom, jakie są poprawne wzorce zachowań. Drugi etap to naśladownictwo, czyli powielanie algorytmu zachowań modela. Trzeci element to informacja zwrotna – mówienie, co było dobrze, a co źle. Czwarty etap to generalizacja, czyli wyjście poza salę treningową i wdrożenie tego, czego się nauczyliśmy na zajęciach w życie codzienne. Na tym poziomie potrzebne jest wsparcie opiekunów – tworzenie sytuacji, w których można ćwiczyć.

Przy powitaniach moją uwagę zwraca jeden jego element. Młodzi ludzie patrzą w oczy, mówią dzień dobry, ale gdy podają dłoń do uścisku, to jest to bezwolna łapka, jakby zamiast ręki mieli śniętą rybę.

A wynika to z tego, że nikt im nie powiedział, jak wygląda poprawny uścisk dłoni. To, co widzą w sytuacji modelowanej, to że dorośli podają sobie rękę. Nie wiedzą, czy i jaki jest uścisk.

Algorytmy zachowań, o których mówisz do tej pory, kojarzą mi się przede wszystkim z kindersztubą.

Kindersztuba dla mnie to bardzo sztywny schemat. W TUS jest margines na własne uczucia. Jeśli dziecko, witając się z kimś, czuje się nieswojo, ma poczucie zagrożenia, to warto, żeby podążyło za intuicją i działało zgodnie z nią. To zaowocuje w dorosłym życiu – taka osoba będzie miała poczucie, że nie ma obowiązku wchodzić w relację, która jest dla niej krzywdząca.

Dla mojej młodszej córki przebiegnięcie się do Żabki na końcu ulicy to superatrakcja, ale zdarzają się sytuacje, które wybijają ją z algorytmu. Nie ma pewności siebie i doświadczenia, żeby skonfrontować się z nienaliczoną promocją – powalczyć z ekspedientką o błąd na paragonie. Czy trening umiejętności społecznych pomaga odnaleźć się w sytuacjach spoza schematu?

Myślenie, że dorosły ma zawsze rację, że dzieciom nie przystoi z dorosłymi dyskutować, to przekonanie, które – mam nadzieję – przeminie razem z pokoleniem naszych dziadków. Taka zasada uczy bierności. Są rodzice, którzy nie znoszą głosu sprzeciwu i umacniają w dzieciach poczucie braku sprawczości.

Skoro w domu nie ma dyskusji, to z ekspedientką także. My mówimy na zajęciach, że dorośli mogą się mylić, młodzież i dzieci mogą ze starszymi dyskutować i wyrażać swoje opinie.

Dzieci proszą rodziców o to, żeby coś załatwili, o coś w ich imieniu zapytali. Jak reagować na takie prośby?

Pierwszy krok to modelowanie. Mówimy: dobrze, zapytam panią, czy mają buty w twoim rozmiarze. W kolejnym etapie możemy się umówić: pokażę ci, jak załatwić tę sprawę, w domu przećwiczymy, jak się należy zachować, a następnym razem sama zapytasz. Dzięki temu dziecko przygotowuje się do trudnej dla niego sytuacji, poznaje formułki, kolejność działań. Wie też, że następnym razem, gdy będzie w sklepie, będzie musiało samo sobie radzić.

Jak szybko widać rezultaty takich treningów?

Zaskakująco szybko albo wymagają konieczności powtarzania. Teoretycznie zmiany powinny wchodzić od razu w życie. Ale czasami prawidłowe zachowania się nie utrwalają, bo dzieci wracają do domów, w których są błędne modele, na przykład agresywne zachowania. Współpraca z rodzicami dzieci z rodzin dysfunkcyjnych jest cięższa, ponieważ są to osoby, którym może brakować podstawowych umiejętności społecznych. Są płatne kursy TUS, na które dzieci zapisywane są przez rodziców, którzy potrafili zidentyfikować ich problemy. Współpraca z takimi opiekunami jest łatwiejsza, a efekty widoczne szybciej. TUS-y powinny trwać dłużej, żeby przynieść efekty: 1-2 razy w tygodniu przez pięć-dziesięć miesięcy. Zajęcia nie powinny odbywać się rzadziej niż raz w tygodniu.

Małgorzata Milewska największą radość czerpie ze wspierania dzieci i młodzieży w rozwoju emocjonalnym i budowaniu poczucia własnej wartości (Archiwum prywatne)

Czy nastolatkowie nie uznają TUS-ów za nudne i lamerskie? Wchodzą w takie kursy z zainteresowaniem i przekonaniem?

Tak, o ile prowadzący trening nawiąże z nimi dobrą relację. Tu kluczowe jest podejście, dostrzeżenie w uczestnikach partnerów i uszanowanie różnic pokoleniowych. To ważne, bo wiele osób ze starszego pokolenia nie rozumie świata Gen Z, tego, w jaki sposób oni funkcjonują, jak się uczą. Na pierwszych zajęciach mniej skupiam się na zrealizowaniu tematu, a bardziej na nawiązaniu relacji, poznaniu uczestników, pokazaniu im, że to ja ich chcę słuchać, że jestem ciekawa, co oni mają do powiedzenia, ich doświadczeń, tego, czego oni mogą mnie nauczyć.

Co mówią o swoich doświadczeniach?

Rysują obraz świata, który absolutnie nie sprzyja zdobywaniu wiedzy i ćwiczeniu prawidłowych praktyk społecznych. Mówią o sytuacjach, w których rodzic czy nauczyciel jest agresywny. Rozmawiamy o tym, jak mogą się w reakcji na podniesiony głos zachować, czyli na przykład asertywnie powiedzieć, że krzyk jest dla nich przykry. Wcielają w życie algorytmy komunikacji bez przemocy, ale to nie skutkuje zmianą zachowania dorosłych.

Brakuje im nie tylko dobrych wzorców, ale także postrzegania dorosłych inaczej niż osób, które gonią do lekcji, nie pozwalają patrzeć w telefon, nie rozumieją świata. Dopiero muszą się nauczyć, że dorośli mogą też pomóc, a nie tylko zakazywać i karać.

Nastolatkowie mówią, co TUS wniósł w ich życie?

Po zajęciach staram się dawać zadania domowe – nazywamy je "wyzwaniami". Proszę, żeby praktykowali pewne zachowania, próbowali ich w kontaktach z nauczycielami. Czasami ręce opadają, bo okazuje się, że nastolatek wszystko zrobił prawidłowo i to dorosły powinien przejść TUS. Chociaż świat nie zareagował odpowiednio, ja nastolatka chwalę. Ale widzę też między zajęciami, jak się do siebie odnoszą, jak rozmawiają, i dostrzegam zmianę jakościową w ich komunikacji. To bardzo budujące.

TUS ma przełożenie na kontakty rówieśnicze? Mój syn każdą wolną chwilę spędza na miejskich boiskach i zazwyczaj dołącza do grup, które już tam są. Mam dla niego dużo szacunku i podziwu za tę śmiałość i odwagę.

To przykład generalizacji, czyli zastosowania umiejętności społecznych do różnych grup i różnych odbiorców. Umiem się przywitać nie tylko z panią w sklepie, ale też z obcymi nastolatkami na boisku. Oczywiście w zupełnie inny sposób.

Zobacz wideo Jak rozpoznać, że dziecko ma autyzm? "Układanie samochodzików w rzędzie, machanie rączkami"

Jak duży wpływ ma neuroatypowość na brak umiejętności społecznych?

TUS jest w przypadkach dzieci ze spektrum autyzmu czy ADHD szalenie pomocny i daje rewelacyjne rezultaty. W przypadku osób w spektrum autyzmu wiadomo, że brakuje im pewnych umiejętności – na przykład patrzenia w oczy – i na nie zwraca się szczególnie uwagę. Takie osoby nie zawsze rozumieją kontekst społeczny.

TUS pomaga im w funkcjonowaniu, daje odpowiedzi na to, co mają robić. Nie jest to dla nich supernaturalne, ale pozwala odnaleźć się w tych sytuacjach społecznych, poczuć większy spokój.

Miałaś przypadek skrajnie trudny?

Miałam raczej informacje, że ktoś jest skrajnie trudnym przypadkiem, ale ja tego na zajęciach nie odczułam, bo dobrze nam się współpracowało.

To zupełnie jak moja znajoma, która jest nauczycielką w ośrodku poprawczym dla chłopców. Zapytałam ją, czy boi się tych nastolatków. Odpowiedziała, że tylko wtedy, gdy czyta ich akta.

Tak! Choć oczywiście zdarzają się trudniejsze sytuacje, jak w życiu. Bywają osoby, które zdecydowanie potrzebują wsparcia, również wykraczającego poza TUS, ale odrzucają każdą chęć pomocy.

Taki trening wystarcza na długo? Nabyte umiejętności zanikają?

Wyuczone prawidłowe wzorce zachowań nie zanikają, ale są wypierane przez błędne. W takich przypadkach powrót do właściwych zachowań jest łatwiejszy, bo mamy już solidną bazę.

Małgorzata Milewska. Z wykształcenia psycholog, absolwentka Uniwersytetu SWPS, Certyfikowana Trenerka Umiejętności Społecznych. Na co dzień, w pracy zawodowej, zarządza m.in. obszarem Human Resources w start-upie z obszaru MarTech (komunikacja i współpraca z GenZ) a po godzinach rozwija się w obszarach związanych z rozwojem i wychowaniem dzieci. Wolontariuszka w Fundacji Joanny Radziwiłł "Opiekuńcze Skrzydła". Największą radość czerpie ze wspierania dzieci i młodzieży w rozwoju emocjonalnym i budowaniu poczucia własnej wartości. Dumna mama dzielnej dwójki: 4-latka i 6-latki.

Ola Długołęcka. Redaktorka. Czujnie obserwuje ludzi i przysłuchuje się ich rozmowom. Chodzący spokój i zorganizowanie. Wieloletnia wielbicielka Roberta Redforda.