Społeczeństwo
Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)
Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

Gdy rzuciłam pytanie, co jest krańcowo różnie postrzegane zależnie od tego, czy dotyczy osób majętnych, czy niezamożnych, najczęściej pojawiającym się słowem były: dzieci. Koniecznie w liczbie mnogiej.   

Gdy w rodzinie jest kilkoro dzieci, różnice w reakcjach są wyraźne. Jeśli rodzice nie są bogaci, to bywa powód do śmiechu, wytykania palcami, żartów o opiece społecznej i 500+ (które teraz właściwie powinno być nazywane 300+). I dociekań, że pewnie gromadka jest efektem braków w edukacji rodziców. Jeżeli pieniędzy w domowym budżecie nie brakuje, a nawet jest nadwyżka, wielodzietność jest postrzegana jako wynik przemyślnej decyzji. "Piękna rodzina, zaraz będziecie mogli zespół muzyczny założyć!"  

– Podobny problem jest, gdy ktoś "z zewnątrz" wychowuje ci dziecko – mówi Michalina, 50-letnia sprzedawczyni w sklepie w małej miejscowości na wschodzie Polski. – Gdy jesteś biedny, musisz iść do pracy i oddać swoje dziecko pod opiekę sąsiadce, to wygląda źle. Ale gdy jesteś bogaty i po prostu zatrudniasz nianię, to jest już w porządku. I nawet nie musisz iść do pracy.   

Kwestia matek pracujących to szerszy temat, w którym popis dał między innymi Mitt Romney, amerykański senator. Stwierdził, że jego żona, matka pięciorga dzieci, ma "najważniejszą pracę na świecie", ponieważ je wychowuje. Ale już podczas swojej kampanii prezydenckiej w 2012 roku podkreślał, że matki muszą znaleźć zatrudnienie, by mogły doświadczyć "godności pracy". "To jest inny świat niż w latach 60., kiedy dorastałem, kiedy mama była w domu, a tata w pracy – powiedział Romney w jeszcze innym wystąpieniu, gdy kandydował do Senatu. – Teraz mama i tata muszą pracować, czy chcą, czy nie, a zwykle jedno z nich ma dwie prace" – zaznaczył. I aż chce się spuentować, że ten świat, w którym należy doświadczać godności pracy, to jakaś inna planeta niż ta, na której żyje senator z rodziną.   

– Podam dość prostacki przykład – ostrzega dr hab. Mikołaj Lewicki z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. – Popularne jest w naszej kulturze powiedzenie: Co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie. Jego geneza jest oparta na statusie społecznym, na tym, czy ktoś był szlachcicem, czy chłopem. I w zależności od tego pewne rzeczy mu uchodziły albo i nie. Ideał społeczeństwa demokratycznego i norma, która obowiązuje w prawie i w moralności, polega na tym, że wszyscy powinniśmy móc robić podobne rzeczy. Normy obyczajowe powinny tak samo obowiązywać profesora uczelni, jak pracownika fabryki.  

Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

Rzeczy  

– Kiedyś chodzenie do lumpeksów, a dzisiaj wyglądanie jak półmenel. W szczególności w przypadku warszawskich bananowych dzieci – Michał, 24-letni student jednej ze stołecznych uczelni, podaje kolejny przykład tego, co uchodzi zamożnym, a tym mniej bogatym już nie. "Półmenel" lub jego rodzic potrafi zapłacić kwoty absurdalne z punktu widzenia przeciętnie zarabiającej osoby za zniszczone spodnie, buty czy torby na wzór tych z Ikei, ale mające metkę modnej marki. Wszystko po to, by dopasować się do wymagań i zasad danej klasy społecznej.  

Innym przykładem są… piżamy. Gdy w tym roku w jedwabnej piżamie Valentino pokazała się Angelina Jolie, zostało to okrzyknięte przez magazyn "Vogue" "idealnym rozwiązaniem" dla osób chcących podróżować wygodnie, "ale z klasą". We wrześniu 2022 roku w sobotnim wydaniu "Dzień dobry TVN" Czesław Mozil pojawił się w piżamie, szlafroku i kapciach. Podobnie aktorka znana z roli Elżbiety II w serialu "The Crown" Claire Foy pięć miesięcy wcześniej wystąpiła w "The Late Night Show with Steven Colbert" w piżamie od Valentino. W jedwabnej piżamie pokazała się także Kasia Tusk, która na swoim blogu napisała, iż postanowiła "wykorzystać trend ‘sleepleasure’ z premedytacją". 

A co się dzieje, gdy zwykły człowiek pokazuje się publicznie w piżamie? Tygodnik polonijny w Wielkiej Brytanii "Polish Express" opublikował w styczniu 2017 roku artykuł zatytułowany "Zakupy w piżamie? Tak nie szanować się mogą tylko Brytyjki", oparty na prośbie pewnego Brytyjczyka skierowanej do sieci znanych supermarketów, który oburzył się na widok kobiet w piżamach. "To jest naprawdę ohydne" – napisał. Reprezentantka sieci miała odpowiedzieć, że problem jest im znany, "bo wielu klientów czuje się w obecności ludzi w piżamach niekomfortowo". 

Picie  

"Day drinking", "codzienne picie", "drink do obiadu" – czyli alkohol – jest drugą najczęściej udzielaną mi odpowiedzią na pytanie o zachowania częściej pochwalane, gdy dotyczą ludzi zamożnych. Bo inaczej nazwiemy pijaną osobę na ławce w parku o 22, a inaczej celebrytę przed klubem z butelką w ręce. Nawet jeśli mają na sobie ubrania w podobnym, "półmenelskim" stylu.   

O tym, że w Polsce picie alkoholu jest zjawiskiem powszechnym, nie trzeba nikogo przekonywać. Według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w 2021 roku wypiliśmy 6,7 litra win i miodów pitnych, 92,7 litra piw i 3,8 litra wyrobów spirytusowych na osobę. Codziennie lub prawie codziennie pije niemalże co dziesiąty Polak i Polka. Ponad 22 proc. mężczyzn przyznaje się do picia zbyt dużych ilości alkoholu, za które jednak nie ponosi w momencie picia negatywnych konsekwencji zdrowotnych czy społecznych. Ale można się spodziewać, że w przyszłości odbije się to zarówno na zdrowiu, jak i na relacjach. Ponad 7 proc. kobiet przyznało się do picia w ciąży. Ta ostatnia kategoria jest jedną z nielicznych, w której zdecydowana większość ludzi negatywnie patrzy na picie alkoholu, i to niezależnie od majątkowego statusu pijącego.  

Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

W listopadzie 2021 roku odbyła się gala AlkoMaster, podczas której celebryci rywalizowali ze sobą w piciu alkoholu i wykonywaniu zadań, na przykład wyciąganiu chusteczek higienicznych na czas. Jedna z uczestniczek, Mia Nesti Baka, wylądowała w szpitalu i podała na swoim Instagramie, że najprawdopodobniej doszło u niej do uszkodzenia wątroby. Wydarzenie było promowane przez organizatorów między innymi hasłem, że "napoje procentowe nie muszą być zagrożeniem. Udowodnimy, że odpowiednio przygotowane i spożyte dają wyłącznie świetną zabawę i fantastyczne samopoczucie". Nie ma to oczywiście nic wspólnego z prawdą. Wielokrotnie już zostało udowodnione, że alkohol, w każdej ilości, szkodzi. I to nie tylko zdrowiu pijącego – ma też wiele negatywnych konsekwencji społecznych, środowiskowych i ekonomicznych.  

Ale znani i lubiani mogą o alkoholu wypowiadać się w superlatywach i nie wzbudza to oburzenia. Ryszard Rembiszewski, znany z prowadzenia losowań Lotto, w 2015 roku powiedział w rozmowie z "Faktem", że "alkohol w dobrych ilościach konserwuje". – Królowa Matka codziennie wypijała szklaneczkę ginu przed snem i dożyła tylu lat! Patrzę na nią i chcę w tej kwestii być jak ona. Lubię też inne alkohole, jak na przykład wina, whisky. Ten mój patent polecam wszystkim! – mówił prezenter.  

Adam Ferency, który zagrał między innymi w serialu "Niania" i w "Ogniem i mieczem", mimo rozległego zawału serca w 2016 roku dwa lata później powiedział w wywiadzie udzielonym "Gali": „Znowu przyjdą święta i znowu się upiję. Bo to jest fajne. (…) Czy alkohol jest fajny? Pewnie. Jeszcze jak!". I dodał, że alkohol jest dla niego ucieczką od problemów.  

A co na to komentujący wywiad? "Całkowita zgoda. Ja też tak mam". "Dajcie spokój człowiekowi! To jest jego prywatna sprawa, co robi. Pan Adam to bardzo dobry aktor!" "Zgadzam się w 100%. Ludzie i życie to coś przed czym trzeba uciekać w każdy możliwy sposób, a alkohol jest niestety jednym z lepszych".  

Jednak kiedy pijaną Beatę Kozidrak za kółkiem samochodu zatrzymała policja, jej czyn został publicznie napiętnowany. Zarówno w mediach społecznościowych, jak i w sekcjach komentarzy na portalach informacyjnych i plotkarskich na piosenkarkę wylał się ogrom negatywnych komentarzy potępiających jej zachowanie. Być może połączenie alkohol + samochód (podobnie jak alkohol + ciąża) wyznacza tę magiczną granicę, po przekroczeniu której już nawet sława i pieniądze nie mają znaczenia? 

Tylko w sierpniu 2022 roku policja zatrzymała 10 tys. kierujących po spożyciu alkoholu. W wypadkach drogowych zginęło 171 osób. 

Mieszkanie   

– Jeśli mieszkasz na wsi, bo masz dużo pieniędzy, to jesteś ekologiczny, żyjesz w naturze. Jeśli mieszkasz na wsi, bo twoja rodzina pochodzi ze wsi i nie masz innego wyjścia, to już jest "wiocha" – mówi Paulina, 38-letnia mieszkanka Warszawy, która pracuje w korporacji.   

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2020 roku na wieś wymeldowało się 191 tys. osób. To prawie połowa wszystkich, którzy zdecydowali się na przeprowadzkę w pierwszym roku pandemii. Rok później, po raz pierwszy od 1995 roku, na wieś wyprowadziło się więcej osób niż do miasta. W 2021 roku już ponad 40 proc. Polaków i Polek mieszkało na wsi.  

Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

Połowa mieszkańców wsi pracuje w mieście. Tym, którzy z miasta się na wieś przeprowadzili, czasem trudno jest zaakceptować to, że życie tu wygląda inaczej. Dochodzi na przykład do tak absurdalnych sytuacji jak ta opisana przez portal elka.pl w 2021 roku, gdy radny Tomasz Szulc z Rydzyny musiał stawić się na posterunku, bo sąsiad zgłosił go na policję, ponieważ przeszkadzały mu odgłosy prac polowych prowadzonych nocą. "Ludzie z miasta wybudowali się na wsi i chcą o 22 mieć ciszę. Tymczasem ja o 22 mam jeszcze z godzinę albo dwie koszenia i nie będę kończył, zwłaszcza że pogoda jest, jaka jest" – mówił Szulc.  

I tak z jednej strony mamy na wsiach rolników, którzy żyją tam często od pokoleń, a z drugiej tych, dla których dom na wsi ma być ostoją idyllicznego życia po pracy na miejskiej, betonowej patelni, projektem "cisza i spokój". Nie bez znaczenia dla tych drugich są ceny – przykładowo w Poznaniu przeciętna cena za metr kwadratowy mieszkania to niecałe 10 tys. złotych według portalu Domiporta. W przypadku domu w województwie wielkopolskim, którego Poznań jest stolicą – niecałe 5 tys.  

Specyficzny portret rolników kreśli popularne reality show Telewizji Polskiej "Rolnik szuka żony". "Obraz wyłaniający się z audycji to wieś jako absolutna ostoja tradycjonalizmu, konserwatyzmu, bezguścia, królującego disco polo, magicznego myślenia przejawiającego się w przekonaniu, że jeśli po odrzuceniu kandydatki na żonę nie wiedzie się w gospodarstwie, to pewnie wynik rzuconej przez nią klątwy – pisze dr hab. prof. UW Beata Łaciak w swojej analizie "Wizerunek kobiety w audycjach reality show". – Mieszkańcy wsi, stosunkowo rzadko na tle innych grup społecznych, są bohaterami medialnymi, najczęściej też prezentowani są w bardzo stereotypowy sposób i audycja także wpisała się w ten stereotypowy obraz" – dodaje. Nic dziwnego więc, że "w świadomości społecznej dość częsty jest jednak obraz wsi ubogiej" według Centrum Badania Opinii Społecznej. Co trzeci badany uważał, że mieszkańcy wsi mają mniejsze szanse na osiągnięcie godziwego poziomu życia i zdobycie dobrego wykształcenia.   

Skąd to wszystko się bierze? 

Mikołaj Lewicki powołuje się na badania, między innymi Mai Sawickiej czy Mirosławy Marody, które pokazują, że w polskim społeczeństwie relacje są bardzo silnie determinowane podejściem rywalizacyjnym. 

Są ci na dole i ci na górze. Są "zwykli Polacy", którzy czują się oszukiwani przez tych na górze, przez ich niezrozumiałe reguły, i okradani przez tych na dole. Wizerunek ciągłej rywalizacji i przeświadczenie, że większość osób dookoła nas jest albo na górze, albo na dole i mało jest osób "takich jak ja", jest ważnym wnioskiem z tych badań. To znaczy, że Polacy częściej gotowi są rywalizować, niż kooperować. I to może tłumaczyć część drastycznych przykładów, w których tak różnie odnosimy się do osób o różnych statusach majątkowych i społecznych – mówi Lewicki. – Przechodzimy ze społeczeństwa, które było regulowane przez normy, raczej nastawionego na równość, do społeczeństwa silnie zhierarchizowanego, w którym te hierarchie są coraz bardziej legitymizowane, czyli wolno być wyżej i wolno to pokazywać. Co, można powiedzieć, jest dwuznaczne moralnie i społecznie – dodaje Lewicki.   

Agata Porażka. Dziennikarka weekendowego magazynu Gazeta.pl. Twórczyni cyklu Zagrajmy w Zielone, który skupia się na tym, co powinniśmy zrobić, by zamiast niszczyć, dbać o planetę. Prowadzi podcast Zetka z Zetką.