
Kto nie zna terkotu kółek walizki podskakującej na szczelinach płyt chodnikowych o piątej nad ranem? Można się wkurzać, gdy ten hałas nas budzi, albo cieszyć, gdy to my ciągniemy bagaż na wakacje. Jednak skojarzenie jest jedno: podróż, coś, co towarzyszy człowiekowi od zawsze. I aż trudno uwierzyć, że walizka na kółkach pojawiła się pięć tysięcy lat po wynalezieniu koła.
Kufer i tragarz
Pierwszym wynalazkiem mogącym uchodzić za walizkę był kufer: wielki, ciężki, solidny, zdolny przetrwać wielodniową podróż na zalewanym wodą pokładzie statku. Gdy w powieści Juliusza Verne’a "W 80 dni dookoła świata" z 1873 roku główny bohater Phileas Fogg informuje służącego Obieżyświata, że zaraz ruszają w podróż tylko z torbą (mają się w niej znaleźć cztery płócienne koszule i sześć par pończoch), sługa nie wierzy i pada z jękiem na krzesło. Jak bez kufra, do którego przypisany jest cały zastęp ludzkiej siły pociągowej: służących, tragarzy i boyów hotelowych? Gdy w XVIII wieku europejscy arystokraci ruszają w Grand Tour, to w powozie pełnym kufrów i mebli, z kilkoma służącymi do ich dźwigania. Elity mają pieniądze i nie spieszy im się – młodzi są w podróży nie miesiąc, lecz rok, a bywa, że i kilka lat.
Walizka przyjmuje się dopiero pod koniec XIX wieku, ale wcale kufra nie wypiera. Branża bagażowa przeżywa boom: są kufry, walizki, torby podróżne, nawet przenośne garderoby. A walizka – ang. suitcase (suit – "garnitur" i case – "skrzynka") – to dosłownie "skrzynka na garnitury": ma wewnętrzny rękaw na koszulę, a niekiedy też boczny pojemnik na kapelusz.
Punktem zwrotnym w historii transportu, a więc i walizki, jest koniec XIX wieku – ludzie zaczynają podróżować dla przyjemności, a nie tylko za pracą czy na pielgrzymki. Rodzi się moda na urlopy nad morzem (wymyślane są pierwsze kostiumy kąpielowe) i w górach (ok. 1900 roku szwajcarskie hotele rocznie odnotowują miliony noclegów). Walizki zaczynają przeważać w katalogach. Są ciężkie: drewniane, skórzane, wiklinowe. Dla kobiet powstają lżejsze modele.
Cztery kółka i pasek
W latach 60. XX wieku brytyjscy i amerykańscy klienci mogą kupić "przenośnego tragarza" – mały składany wózek na kółkach do przypięcia walizki. Dopiero jednak w 1970 roku Bernard D. Sadow, wiceprezes firmy bagażowej z Massachusetts, wracając z rodzinnych wakacji na Arubie, doznaje olśnienia. Na lotnisku, gdy sam szarpie się z dwiema ciężkimi walizami, widzi, jak pracownik bagażowy przesuwa bez wysiłku stos walizek ułożonych na kołowej platformie. "Tego nam trzeba. Walizki z kółkami", mówi do żony.
W pracy wymontowuje cztery kółka z mobilnej garderoby, umieszcza je pod walizką ułożoną na szerszym boku i zaciąga elastyczny pasek z przodu. Walizka jest mało stabilna, ale główny cel zostaje osiągnięty – można ją ciągnąć, zamiast dźwigać.
Sadow uznaje, że to najlepszy pomysł w jego karierze. Miesiącami prezentuje walizkę w każdym domu towarowym w Nowym Jorku. "Mówili, że zwariowałem. Że mężczyźni nigdy tego nie zaakceptują. To było bardzo macho", wspomni po latach w rozmowie z Joe Sharkleyem, dziennikarzem "The New York Timesa". Dźwiganie bagażu, a zwłaszcza pomoc w jego niesieniu kobiecie, uznawane jest za męską powinność. Tylko dyrektor luksusowej sieci domów handlowych Macy’s postanawia zaryzykować i wypuszcza reklamę, na której roześmiana kobieta bez niczyjej pomocy ciągnie swoją walizkę. Pierwsza sztuka zostaje sprzedana w październiku 1970 roku.
Dwa lata później Sadow zdobywa patent o numerze 3 653 474. W ciągu dwóch dekad poprzedzających jego pomysł liczba pasażerów linii lotniczych wzrosła dziesięciokrotnie, z 17 mln w 1949 roku do 172 mln w 1969. W patencie obsługa bagażu zostaje określona jako "prawdopodobnie największa pojedyncza trudność, jaką napotyka pasażer lotniczy". Ta trudność właśnie znika.
Sadow cieszy się patentem zaledwie do 1974 roku (szybko pojawiają się naśladowcy), ale zapisuje się na kartach historii jako oficjalny twórca walizki na kółkach i wielki innowator branży turystycznej. Jednak czy naprawdę jest pierwszy? Czy to możliwe, że na podobne ułatwienie nie wpadł nikt przed nim? Niemożliwe. W historii walizki na kółkach pojawiają się jeszcze dwa nazwiska: pierwsze należy do kobiety, a drugie jest polskie. Co ciekawe, oboje to artyści kochający akwarele.
Willets-Burnham i Krupa
Zdjęcia są dwa.
Na pierwszym, z 1927 roku, z fotografii uśmiecha się kobieta w czarnej pelerynie, okrągłych okularkach i korkowym meloniku. Trzyma przedstuletnią wersję wypisz wymaluj dzisiejszej walizki na kółkach: pionową, z dwoma kółkami i rączką. To w zasadzie sporych rozmiarów kufer z metalowymi skuwkami, kółka – wymontowane ze starego wózka dziecięcego – są żelazne, a rączka drewniana, ale składana. Roześmiana kobieta to Anita Willets-Burnham, amerykańska impresjonistka, wykładowczyni sztuki i pisarka. Cała jej rodzina kocha podróże. Anita zdobywa nagrody za swoje akwarele, a na artystyczne tournée po świecie jeździ bez służących i tragarzy, za to z kilkorgiem własnych dzieci – jedno i drugie jest wtedy rzeczą zadziwiającą.
Odbywają dwie wielkie wyprawy: w latach 1921–1922 do Francji, Hiszpanii, Belgii, Anglii i Afryki Północnej oraz w latach 1928–1930 do Japonii, Syjamu, Korei, Chin, Indii, Egiptu, Palestyny, Hiszpanii, Anglii, Niemiec, Grecji, na Cypr, do Belgii, Maroka, Szwajcarii i Indii Wschodnich. Pani Willets-Burnham opisze je w wydanym w 1933 roku ilustrowanym przez siebie dzienniku podróży "Round the World on a Penny" (ang. "Dookoła świata za grosz"). O konieczności posiadania walizki na kółkach napisze bezceremonialnie: "Po co być koniem pociągowym?". Promując książkę, objedzie USA, zawsze z walizką na kółkach. Nie zrobi tylko jednego – nigdy jej nie opatentuje.
Na drugim zdjęciu, z 1954 roku, z walizką niemal taką samą jak w patencie Sadowa (jedyna różnica: zamiast czterech kółek są dwa), ale 18 lat przed nim, pozuje Alfred Krupa. Krupa urodził się w 1915 roku w Mikołowie pod Katowicami. W młodym wieku stracił oboje rodziców. Czwórkę rodzeństwa – miał jeszcze dwóch braci i siostrę Hildegardę Marię (w 1944 roku jako 25-latka zostanie spalona żywcem w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau) – wychowywała babcia. Po szkole średniej Alfred wyjechał do Krakowa, gdzie do 1937 roku studiował malarstwo w Akademii Sztuk Pięknych, między innymi pod okiem Józefa Mehoffera.
Z okupowanej Polski w 1943 roku uciekł do Jugosławii, a tam przyłączył się do chorwackiego ruchu antyfaszystowskiego i tworzył zaangażowaną sztukę (ponoć pomógł też w uratowaniu Randolpha Churchilla, syna brytyjskiego premiera, oraz członków amerykańskiej 449. Grupy Bombowej, gdy zostali zmuszeni do lądowania w Chorwacji). W Jugosławii Krupa zdobył uznanie jako artysta. Współtworzył między innymi wystawę Biennale Akwareli Jugosławii (BAJ) w 1979 roku, wówczas bardzo cenioną. Wystawiał pejzaże i portrety malowane akwarelą, olejem, węglem, ołówkiem i kredą, a do emerytury w 1971 roku uczył sztuki w liceum w Karlovacu.
Krupa był człowiekiem renesansu: uprawiał boks i sztuki walki, uczył szermierki i strzelania, a do tego był zmyślnym wynalazcą. Oprócz walizki na kółkach skonstruował narty do chodzenia po wodzie (z sukcesem testował je na chorwackiej rzece Korana), łódź ze szklanym dnem do podwodnych obserwacji, składany płócienny katamaran i rękawice bokserskie pompowane sprężonym powietrzem. "Dziadek nie ukrywał swojej pracy. Jego wynalazki były znane, używane i prezentowane w Jugosławii", mówił w artykule opublikowanym na łamach magazynu "Croatia Week" jego wnuk. Ale patentów nie posiadał. Ponoć próbował je zdobyć. Kontaktował się z władzami w Belgradzie, a nawet z ambasadą brytyjską, ale ostatecznie starania zarzucił.
Dwa kółka i rączka
Wróćmy jednak do Sadowa, na którego spłynął cały splendor za walizkę zaopatrzoną w kółka. Od jego patentu mija 15 lat, gdy Robert Plath, pilot linii Northwest Airlines i zapalony majsterkowicz, wpada na pomysł, by walizkę postawić pionowo, zamontować pod nią dwa kółka zamiast czterech i dołożyć teleskopową rączkę. Plath nazywa swój projekt Rollaboard i zaczyna sprzedawać wczesne modele kolegom i koleżankom z branży lotniczej. Jest rok 1987. Gdy pasażerowie widzą, jak szybko stewardesy i piloci przemieszczają się po olbrzymich terminalach ze swoimi rollaboardami, żądają tego samego. W ciągu kilku lat Plath odchodzi z linii lotniczych, by założyć Travelpro International, dziś część dużej firmy bagażowej.
To długie i płaskie dystanse lotnisk, kolejki do punktu kontroli bezpieczeństwa i coraz bardziej rozbudowane terminale sprawiły, że kółka przy walizkach stały się koniecznością, a do powszechnego języka weszło określenie "bagaż podręczny". Plathowi pomógł też feminizm. W latach 70. XX wieku znacznie więcej kobiet zaczęło podróżować służbowo. Samotnie. A kobiety nie wstydziły się przyznać, że ich bagaż bez kółek i rączki jest po prostu za ciężki. Model The Crew Expandable Rollaboard Suiter stał się tak popularny, że jeszcze w 2009 roku pojawił się na plakacie filmu „W chmurach" (2009) z George’em Clooneyem (nie jest tajemnicą, że żona aktora, prawniczka Amal Clooney, woli walizki marki Bric’s).
Pozostaje pytanie: dlaczego pierwsza walizka na kółkach trafiła na rynek dopiero rok po tym, jak Neil Armstrong i Buzz Aldrin z NASA postawili stopy na Księżycu? Nawet chomik miał już własne koło do biegania, a walizka wciąż nie. Zdaniem dziennikarki Katrine Marçal z "The Guardian" winny jest nie tyle fakt, że niektóre innowacje są tak "oślepiająco oczywiste", że nie przychodzą innowatorom do głowy, ile raczej założenia dotyczące płci. Jej zdaniem opór przed walizką na kółkach dotyczył, po pierwsze, zamachu na "męskość mężczyzn", a po drugie – strachu przed mobilnością kobiet. "Gdyby kobieta podróżowała, podróżowałaby z mężczyzną, który niósłby dla niej jej torbę. Dlatego branża nie widziała w walizce na kółkach żadnego komercyjnego potencjału", pisze Marçal. I podaje przykład hollywoodzkiego filmu "Miłość, szmaragd i krokodyl", w którym główna bohaterka grana przez Kathleen Turner nalega, by walizkę na kółkach zabrać do dżungli, ku irytacji zawsze męskiego Michaela Douglasa, który tropi legendarny szmaragd, równocześnie próbując uratować kobietę i siebie przed złoczyńcami. Walizka na kółkach zostaje ośmieszona jako głupiutka kobieca fanaberia. Jest 1984 rok.
Dla Marçal to cenna lekcja na temat rozwoju, który może zostać zablokowany przez kulturowe stereotypy i uprzedzenia. Bo walizka na kółkach – jak pisze dalej dziennikarka – nie jest jedynym przykładem. Pierwsze samochody elektryczne pojawiły się już w XIX wieku, ale były wolniejsze i bardziej bezpieczne, uznano je więc za "kobiece" i skupiono się na masowej produkcji szybszych i bardziej niebezpiecznych samochodów z silnikami benzynowymi. "Założenia dotyczące męskości odgrywają dziś podobną rolę w odniesieniu do innowacji wokół zrównoważonego rozwoju. Na przykład często myślimy, że spożywanie mięsa i preferencje dotyczące dużych samochodów – zamiast podróżowania komunikacją miejską – są podstawowymi cechami męskości. To powstrzymuje innowacje i uniemożliwia wymyślanie sposobów życia opartych na nowych technologiach […] To płeć odpowiada na pytanie, dlaczego założenie kółek na walizki zajęło nam 5000 lat", konkluduje Katrine Marçal. I warto się nad tym chwilę zastanowić.
Lojalność królowej
Wydawałoby się, że o walizce wszystko zostało już powiedziane. Mimo to marki wciąż starają się nas czymś zaskoczyć. Dziś walizki produkowane są z ultralekkich i niemal niezniszczalnych materiałów (no, chyba że mają wyglądać na zniszczone – najtańszy model modnej marki Crash Baggage kosztuje 260 euro), z kółkami, których dźwięk opisuje się jako „cichy szept", i rączkami, które mają nigdy się nie złamać. Mają kompresowane komory na brudne ubrania, porty USB, wbudowane powerbanki, GPS-y i wagi. Mogą otwierać się za jednym dotknięciem palca lub podążać, a nawet "biec" za swoim właścicielem, a gdy ten się zgubi, znajdą go jak pies. Na niektóre modele trzeba czekać w kolejce kilku tysięcy chętnych.
Walizka to niezbędnik podróżnika, ale też stylowe akcesorium. Wiadomo, że modelka Alessandra Ambrosio i koszykarz LeBron James podróżują tylko z walizkami Rimowa, Alexander Skaarsgard – Tumi, a klan Kardashianek, Sarah Jessica Parker i Gigi Hadid – Louis Vuitton. Meghan Markle gościom swojego baby shower w lutym 2019 roku podarowała walizki Away. Jednak najwierniejszą klientką konkretnych walizek jest królowa Elżbieta II – od swojego miesiąca miodowego w 1947 roku przemieszcza się wyłącznie z walizkami Globe-Trotter (posiada je cała brytyjska rodzina królewska, w tym jej najmłodsi członkowie). Globe-Trotter istnieje od 1897 roku, a więc od czasów, gdy o kółkach i rączkach w walizkach można było tylko pomarzyć. Ale – i tu wracamy do początków historii walizki – głowa brytyjskiego tronu raczej nie musiała się tym martwić.
Przy opracowaniu tekstu korzystałam m.in. z artykułów opublikowanych w "The New York Times", "Smithsonian Magazine", "The Guardian", "Condé Nast Traveler", "Travel + Leisure" i innych oznaczonych w tekście.
Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli" i współautorka "Pomocnika dla rodziców i opiekunów nastolatków". Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do Grand Press.
Historia w rzeczy samej
Cykl "Historia w rzeczy samej" to teksty o przedmiotach codziennego użytku, czasem okrzykniętych mianem kultowych. Kolejnych odsłon szukajcie raz w miesiącu w magazynie Weekend.gazeta.pl. Za nami już historie powstania papieru toaletowego, regału na książki, klapek japonek, kanapki, dildo, mydła, espresso, skarpetek, rozbieranych kalendarzy, sztucznych rzęs, tapety, basenu, bikini, podpaski, grilla, chipsów, kalendarza adwentowego, puzzli, testu ciążowego i pierścionka zaręczynowego z brylantem.