
Nie chcę rozmawiać o ministrze Czarnku, o polityce, tylko stricte o etyce.
Bardzo się cieszę, ponieważ najczęściej jestem proszony o rozmowy dlatego, że ktoś znowu chce indoktrynować dzieci w szkole, bo wprowadził HiT albo coś powiedział. A edukacja filozoficzna to jest po prostu ważna i potrzebna sprawa. I nie jest to religia dla ateistów!
A chyba dość często jest odbierana właśnie jako substytut dla "tych biednych dzieci, co mają niewierzących rodziców, żeby się jednak dowiedziały, co jest dobre, a co złe".
Nieraz słyszałem, jak dzieci dopytywały dorosłych, co to jest ta etyka, i słyszały, że "to jest to, na co się chodzi, jak się nie chodzi na religię". A sami to znamy z aptek: jak farmaceuta pyta, czy chcemy lek oryginalny, czy zamiennik, to sobie myślimy, że ten oryginał będzie chyba jednak najlepszy.
Bo "reszta to podróbki". Takie podejście wzięło się stąd, że do polskich szkół etykę wprowadzono w latach 90. Równolegle z religią.
To prawda, natomiast w dwudziestoleciu międzywojennym nauczano w szkołach filozofii!
Już wtedy młodzi ludzie mieli możliwość samodzielnego odkrywania świata wartości. Zajęciom z etyki czy filozofii przyświeca przekonanie, że uczniowie sami są w stanie być odkrywcami i w pluralizmie światopoglądowym dociec, co ich zdaniem jest słuszne, właściwe, odpowiednie. Poprzez refleksję filozoficzną, szukanie argumentów i uzasadnień oni sami dochodzą do tego, czy skłamać jest OK, czy nie jest OK, czy powinno się łamać prawo, czy nie.
Uczy pan etyki w Niepublicznej Szkole Podstawowej im. Leonarda Da Vinci w Poznaniu. Pańskie zajęcia nie są obowiązkowe.
Jednak połowa uczniów – od zerówki po ostatnią klasę – na nie uczęszcza.
Chętnie?
Czasem na początku z dystansem, ale bardzo szybko łapią bakcyla i potem słyszę od rodziców, że kontynuują z nimi dyskusje w domu. Na etyce dzieciaki dostają coś, co się coraz rzadziej we współczesnej szkole zdarza…
Czas? Możliwość wygadania się?
Przede wszystkim. Podstawa programowa jest tak przeładowana, że nauczyciele muszą gnać z materiałem i nawet jeśli mają najlepsze chęci, to brakuje czasu na dyskusję. Sam fakt, że na moich zajęciach młodzi ludzie mogą mówić i się nawzajem słuchać, jest dla nich bardzo ważny. Po pandemii młodzi ludzie są ogromnie spragnieni swojego towarzystwa.
Kiedy patrzę na klasę, której jestem wychowawcą, to nigdy nie widziałem ich tak bardzo razem.
To, że bycie częścią grupy i jej akceptacja są dla młodych ludzi ważne, jest dość oczywiste. Ale proszę mi powiedzieć: czy otaczający świat, wartości, idee są również dla nich ważne, czy nie?
Są. Kiedy obok nas coś się dużego dzieje – a ostatnio cały czas się coś dużego dzieje: kryzys uchodźczy, zaostrzenie prawa antyaborcyjnego, problem z praworządnością – to moi uczniowie zawsze chcą o tym rozmawiać.
Ponieważ pan im to proponuje.
To się nie odbywa w ten sposób. Ja owszem, rzucam plan zajęć i zajmuję się bieżącymi wydarzeniami, ale wtedy, kiedy oni sami o to pytają, kiedy to od nich wychodzi chęć rozmowy. A proszę mi wierzyć, że uczniowie to robią. Kiedy wybuchła wojna, wszyscy byli bardzo spragnieni rozmowy na ten temat.
Czyli im nie "zwisa"?
Nie! Z jednej strony chcą zrozumieć, co się wokół nich dzieje – a te lekcje to jest właśnie miejsce, gdzie otrzymują bezstronną, kompetentną informację – ale z drugiej strony mogą się też wyładować. Opowiedzieć, jak się czują, i zobaczyć, co myślą inni. Często ich rodzice albo nie potrafią z nimi rozmawiać na trudne tematy, albo nie czują się kompetentni, by je podejmować. Dlatego to ja pomagam im zrozumieć rzeczywistość.
Ale jak to zrobić bezstronnie? Jak nie opowiadając się po żadnej stronie, rozmawiać z dziećmi o kryzysie uchodźczym? Cóż tu można powiedzieć innego niż to, że humanitaryzm ma tylko jedno oblicze, wszyscy jesteśmy równi, a prawa człowieka to fundament, na którym się opiera nasza cywilizacja? Nie bardzo tutaj widzę pole do dyskusji czy krytycznego myślenia.
Zazwyczaj pokazuję dwie strony, przedstawiam rację migrantów oraz państw, które decydują, czy otwierać granice, czy nie. Największym problemem jest sytuacja, kiedy nie ma dwóch stron. Czyli właśnie wojna. Kiedy Rosja napadła na Ukrainę, nie dyskutowaliśmy o racjach Putina, którymi uzasadniał inwazję, tylko skupiliśmy się na obywatelach Polski i Rosji.
Dzieci się zastanawiały, czy to możliwe, że tak wielu ludzi chce zła.
Na zasadzie: czy wszyscy Rosjanie są złymi ludźmi?
Tak. Ale pytały też, dlaczego w ogóle ludzie toczą wojny, czy nie łatwiej by się było dogadać.
Rozumiem, że to są pytania młodszych dzieci. Z pytaniami o Trybunał Konstytucyjny i aborcję pewnie przyszli starsi.
Od wielu lat prowadzę zajęcia z bioetyki w klasie ósmej, natomiast kiedy Trybunał Konstytucyjny ograniczył dostęp do aborcji, zaczęły mnie o nią pytać również młodsze klasy. To było wyzwanie.
Czym jest aborcja dla dziesięciolatka? Jak to wytłumaczyć?
To w umysłach dorosłych te tematy są trudne i przerażające. Dzieci są zdolne zrozumieć znacznie więcej, niż nam się wydaje, jeśli użyjemy właściwych słów. Bardzo często rozmawiam z dziećmi, które tego chcą, również o śmierci. Dzieci są gotowe, by im powiedzieć, że czasem ktoś jest tak bardzo chory, że będzie po urodzeniu żył tak bardzo krótko, że jego matka chce mu oszczędzić bólu i dlatego decyduje się go nie urodzić. Żeby nie cierpiał.
Nie zdarza się, że wtedy dziecko wstaje i mówi: "Tak nie można! Życie jest święte!".
Akurat takie hasła nie padły, natomiast w ósmej klasie, kiedy uczniowie są już odważni, pojawiały się bardzo różne poglądy na temat aborcji. Nawet jeśli wszyscy byli przeciwko wyrokowi Trybunału, to przedstawiali różne poglądy dotyczące tego, jak w szczegółach prawo aborcyjne w Polsce powinno być uregulowane. Słyszałem głosy, jakich w debacie publicznej w Polsce się nie uświadczy.
Na przykład?
Czternastolatek wstał i zapytał: "Czy to jest OK, że ojciec dziecka nie ma prawa głosu w sprawie aborcji?". Ktoś inny oświadczył: "Gdybym był ojcem nienarodzonego dziecka, chciałbym mieć wpływ na decyzję, chciałbym, żeby mnie też zapytano o zdanie".
A pan co na to powiedział?
Nic. Kiedy mogę sobie pozwolić na to, żeby nie zabrać głosu, to nie zabieram.
No tak. Mówił pan, że to ma być dyskusja i każdy sam musi dojść do przekonania, co jest słuszne.
Ze świata, w którym młodzi ludzie żyją, również płyną do nich komunikaty dotyczące kwestii światopoglądowych i do tego również się odnosimy. Omawialiśmy więc między innymi wątek z popularnego wśród młodzieży serialu "Greta", w którym nastolatka zaszła w ciążę. Bardzo się cieszyła, że zostanie matką. Jednak po jakimś czasie przybiegła do swojej nauczycielki, z którą miała bliski kontakt, i powiedziała, że jednak chce przerwać ciążę, ponieważ jej chłopak powiedział, że nie chce z nią stworzyć rodziny.
Zadaję więc pytanie klasie: czy to jest dostateczny powód? Na szali stoi coś, co się nazywa świętość życia, czy też potencjalna szansa, by się ktoś urodził, a z drugiej strony – dyskomfort samodzielnego wychowywania dziecka.
Skoro pan wspomniał o serialu z platformy streamingowej, to na przykład małżeństwa homoseksualne są w nich przedstawiane jako sprawa oczywista. Czy w prywatnej szkole w Poznaniu prawa gejów i lesbijek są właśnie uznawane za coś oczywistego?
Wcale nie. Treści z Netfliksa czy HBO owszem, kształtują wizję świata, ale robi to również elita polityczna. Przekazy, które płyną od rządu, kształtują również tę, mogłoby się wydawać, bańkę, w której żyjemy w prywatnej szkole w Poznaniu…
Ma pan na myśli wypowiedzi, że LGBT to ideologia?
Między innymi. Podejście uczniów do praw par jednopłciowych nie jest wcale jednoznaczne. Owszem, są otwarci na dyskusję, ale ta kwestia budzi u nich również wstyd, niepewność i zdziwienie. Moja rola polega tutaj przede wszystkim na dostarczeniu naukowej wiedzy dotyczącej orientacji seksualnej. Chciałbym się natomiast na chwilę zatrzymać przy tym, co pani powiedziała: "oczywista sprawa". Uczniowie czasem rzucają hasła "Jak w ogóle można myśleć inaczej?".
No jasne, bo przecież są kwestie obiektywnie dobre, w oczywisty sposób fair.
Tyle że jeśli bezrefleksyjnie uznam coś, co jest dobre i fair, za oczywiste, to równie dobrze mógłbym uznać za oczywiste coś, co nie jest dobre i fair! Pisząc o oświeceniu, Immanuel Kant wskazał, że ludzie, by dorosnąć, muszą podążać samodzielnie swoimi ścieżkami, a nie opierać się wyłącznie na autorytetach.
Dlatego moją rolą, jako nauczyciela etyki, który ma być neutralny światopoglądowo, jest powiedzieć: Nie można ślepo podążać w danym kierunku. Nawet jeśli on kiedyś w przyszłości okazałby się właściwym! Moim zadaniem jest kwestionowanie oczywistości, rozebranie zagadnienia na części pierwsze oraz podanie w wątpliwość wszystkich oczywistości. Oraz pokazanie argumentów drugiej strony.
W przypadku aborcji czasem młodzi ludzie mówili, że "jak Kaczyński coś palnie, to w ogóle nie ma o czym gadać". Nieprawda. Powinniśmy rozmawiać o tym, czy dziecko z zespołem Downa ma prawo się urodzić. To jest pole do dyskusji. Człowiek powinien dojść do własnego przekonania w tej kwestii.
Zostawmy tematy kontrowersyjne. Proszę mi powiedzieć: jak generalnie młodzi ludzie patrzą na świat?
Przede wszystkim są mocno skupieni na tu i teraz. We współczesnym świecie tyle się dzieje i to dzieje się tak szybko, że młodzież rzadko wybiega daleko w przyszłość. Na moich zajęciach staram się wyłączyć, a chociaż przyciszyć otaczający nas szum i pomóc im wyjrzeć w przyszłość, którą również oni dziś tworzą. Dotyczy to zarówno tematów klimatycznych, rozwoju sztucznej inteligencji – który to temat ich bardzo interesuje – jak i demokracji.
Gdy mówię o tej ostatniej, cytuję między innymi Adama Smitha, który pisał, że to woda daje nam życie, a jednak drogocenna jest nie ona, lecz rzadkie diamenty. Woda staje się bezcenna dopiero, gdy zaczyna nam jej brakować. Tak samo jest z wolnością. Uczniowie bywają zaskoczeni, że tak wiele rzeczy ich osobiście dotyczy.
A co pańscy uczniowie mówią o miłości?
Trudno im zrozumieć ideał romantycznej miłości, ponieważ świat wokół nich w nią nie wierzy. Mówi, że miłość jest passé. Zewsząd bombarduje ich seksualność: z billboardów, na których widnieją roznegliżowane kobiety, z reklam, teledysków i piosenek, które są o seksie. Od razu też powiem, że młodzi ludzie nie interesują się seksem tak bardzo, jak się wydaje dorosłym.
Ale rozmawiacie o tym?
Tak. Staram się im pokazać, że – wbrew płynącemu z popkultury przekazowi – seks nie jest bez znaczenia. Że również słowa coś znaczą, budują świat, w którym żyjemy. Nie twierdzę, że rywalizacja z mainstreamem jest łatwa. Wręcz przeciwnie.
Interesuje mnie, na ile postawy i zjawiska, o których pan mówi, dotyczą "bananowej młodzieży" z dużego miasta, a na ile są reprezentatywne.
One są uniwersalne. Od wielu lat tworzę i administruję na Facebooku grupę dla nauczycieli filozofii oraz etyki z całej Polski. Nawet jeśli w szkole funkcjonuję w pewnej bańce, to wiem, jak lekcje etyki wyglądają w innych szkołach. Bolączki i dylematy młodych wszędzie są takie same. Kluczową rolę odgrywa właśnie popkultura, do której dostęp mają i bogatsze, i biedniejsze dzieciaki, wywierająca na nich wszystkich przemożny wpływ.
Trudno zupełnie uciec od polityki, dlatego na koniec zapytam, czy cieszy pana, że w kolejny latach, stopniowo, wprowadzony ma być oblig: albo religia, albo etyka?
Jeśli plany lekcji w szkołach będą układane wciąż tak, jak to się dzieje teraz, to etyki i tak nie będzie.
Nie rozumiem.
Planista układa plan lekcji tak, by dzieci nie miały okienek, a przedmioty są jak puzzle. Religia jest puzzlem na równi z matematyką czy polskim.
Etyka nie jest?
W ogóle jej nie ma wśród puzzli. Dopiero kiedy jest już gotowy plan lekcji, to we wrześniu pyta się w szkołach, czy ktoś jednak chciałby iść na etykę. Czyli teoretycznie możesz na nią pójść, ale musiałbyś długo czekać, mieć okienko. Etyka niby ma być obowiązkowa, ale jeśli ktoś pójdzie na religię, to nie będzie musiał iść na etykę.
Oczywiście da się to łatwo rozwiązać: pod koniec roku szkolnego z własnej inicjatywy rodzice powinni składać deklaracje wyboru lekcji etyki. Wtedy dyrektor będzie musiał dobrze ułożyć etykę w planie. Tyle że nie jestem pewien, czy ktoś się na to zdecyduje, ponieważ kiedy usłyszano o studiach podyplomowych z etyki na katolickich uczelniach…
U ks. Rydzyka w szkole medialnej w Toruniu na przykład.
Tu ostatecznie etycy nie będą się kształcić, ale faktycznie część świeckich uczelni nie otrzymuje pieniędzy na dokształcanie etyków, a dostają je uczelnie katolickie. Wszystko to powoduje, że ludzie są przerażeni, zniechęceni, a temat robi się polityczny niezależnie od tego, jak bardzo chcielibyśmy od tego uciec.
Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje na wakacje >>
Krystian Karcz. Absolwent etyki na filozofii UAM, nauczyciel etyki w Szkole Podstawowej Da Vinci w Poznaniu, autor fanpage’a "Uczę filozofować" oraz współautor książki "Filozofuj z dziećmi 2. 100 pomysłów na dociekania filozoficzne z dziećmi". Prowadzi kursy doskonalące dla nauczycieli oraz warsztaty online z dociekań filozoficznych dla dzieci i młodzieży w Klubie Małych Wielkich Filozofów.
Anna Kalita. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Dziennikarka. W 2016 r. otrzymała honorowe wyróżnienie Festiwalu Sztuki Faktu oraz została nominowana do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za wyemitowany w programie TVN "UWAGA!" materiał "Tu nie ma sprawiedliwości", o krzywdzie chorych na alzheimera podopiecznych domu opieki, a w 2019 r. do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za teksty o handlu noworodkami w PRL, które ukazały się w Weekend.gazeta.pl. Fascynują ją ludzie i ich historie oraz praca, która pozwala jej te historie opowiadać. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.