Podróże
Przejechała innemu pasażerowi walizką po stopach (shutterstock)
Przejechała innemu pasażerowi walizką po stopach (shutterstock)

Tekst został opublikowany w 2022 roku. To jeden z najchętniej przez Was czytanych artykułów Weekendu

Strefa ciszy kojarzyła mi się głównie z mazurskimi jeziorami, gdzie zwykle między godziną 22.00 a 6.00, a na niektórych obszarach całodobowo, obowiązuje zakaz używania łodzi z silnikami spalinowymi. A także z rezerwatami przyrody, w których dla dobra zwierząt prosi się o nie hałasowanie.

Aż do momentu, gdy PKP Intercity wprowadziło ją w pociągach Pendolino. Było to w kwietniu 2016 roku i musiało minąć dobrych parę miesięcy, żeby podróżni przyzwyczaili się, że wagon numer siedem – zawsze na początku albo na końcu składu, żeby nie przechodzili przez niego inni pasażerowie – rządzi się swoimi prawami. Ba, ma nawet oddzielny regulamin! Niepożądane są w nim między innymi: rozmowy przez telefon, głośne słuchanie muzyki czy używanie dzwonków i dźwięków w telefonach oraz laptopach.

Od 4 września strefa ciszy się poszerzy. PKP wprowadzają ją także w tańszych pociągach Intercity, między innymi na trasach Kraków – Warszawa – Olsztyn, Bielsko-Biała – Łódź – Gdynia, Warszawa – Bydgoszcz, Wrocław – Lublin, Bydgoszcz – Rzeszów, Łódź – Warszawa. Z tą jednak różnicą, że będzie w wagonie ósmym, a nie jak w Pendolino w siódmym. To ważna informacja, o której warto pamiętać wybierając miejsce w pociągu podczas kupowania biletu.

Pendolino ma strefę ciszy od 2016 roku (Kamil Gozdan / Agencja Wyborcza.pl)

Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje na wakacje

PKP są z funkcjonowania strefy ciszy zadowolone. - Od samego początku strefa ciszy cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Do tej pory skorzystały z niej blisko 3 mln pasażerów. W badaniu satysfakcji 83% osób było zadowolonych z podróży w strefie ciszy, a 95% deklarowało, że w przyszłości również z niej skorzysta– podaje Anna Zakrzewska z biura prasowego PKP Intercity.

"Niech sobie pani stopery założy"

- Jestem osobą wysoko wrażliwą, co znaczy, że każdy hałas powoduje u mnie rozdrażnienie i bardzo trudno jest mi się skupić. Dlatego od kiedy w Pendolino powstała Strefa Ciszy, jeżdżę tylko w niej - opowiada Alicja, 47-latka z Warszawy.

Alicja sporo podróżuje, głównie służbowo, na trasie Warszawa - Gdynia. Nie zdarzyło jej się jeszcze, żeby biletu w strefie ciszy zabrakło, ale latem w wagonie numer siedem jest zazwyczaj dość tłoczno, zatem wybór miejsca bywa ograniczony. – Ostatnio w lipcu trzy razy strefa ciszy była całkiem pełna. Dlatego kupuję miejscówkę z wyprzedzeniem, jak tylko znam termin wyjazdu. Bilet kosztuje tyle samo co standardowa druga klasa w Pendolino, nie ma żadnych dopłat – opowiada.

Podczas jazdy Alicja wyjmuje laptop, oczywiście wyłączywszy w nim wszystkie dźwięki, i pracuje. Zgodnie z zasadami panującymi w strefie ciszy, używa też słuchawek.

Zazwyczaj udaje jej się przez trzy, cztery godziny podróży sporo zrobić. Ale jak mówi, nie zawsze tak było. - Na początku, gdy tylko wprowadzono strefę ciszy, wiele osób w ogóle nie respektowało jej regulaminu. Ktoś głośno rozmawiał przez telefon, ktoś puszczał w telefonie filmiki. Kiedyś złośliwie zapytałam mężczyznę, który z włączonym dźwiękiem oglądał mecz, czy może chciałby pożyczyć moje słuchawki. "A niech pani da, jak pani ma. Tylko żeby ich pani nie zapomniała zabrać z powrotem, jak będzie pani wysiadać" – odparował – wspomina Alicja. Jej zdaniem zachowanie pasażerów zmieniło się dopiero po paru miesiącach, gdy strefą ciszy zaczęło jeździć coraz więcej ludzi.

Jacek był z kolei świadkiem innej sytuacji. – Wsiadła para z dzieckiem i zaczęli rozmawiać, jak gdyby nigdy nic, potem pokazywali sobie filmiki w telefonie. Po dobrych kilkunastu minutach siedząca w pobliżu pasażerka zwróciła im uwagę, że to strefa ciszy. "Przeszkadza pani, że rozmawiamy? To niech sobie pani stopery założy" – usłyszała od mężczyzny – relacjonuje. 

Choć było to cztery lata temu, Jacek do dziś pamięta finał. – Pasażerka, wysiadając, przejechała swoją walizką po stopach tego mężczyzny. Nim zdążył zareagować, pociąg ruszył dalej. Siarczyście przeklął, ale przez resztę drogi był cicho – śmieje się Jacek.

Strefa ciszy w Pendolino znajduje się w wagonie siódmym (Dawid Chalimoniuk / Agencja Wyborcza.pl)

"Człowiek nie może chwilę porozmawiać"

Zasady podróżowania w Strefie Ciszy są jasno określone. Co pewien czas przypominają je komunikaty wyświetlane na monitorach wiszących w wagonie. Ale co ważniejsze, kupujący, który wybiera miejsce w wagonie numer siedem, musi potwierdzić, że jest świadomy obowiązującego w nim regulaminu.

Dlatego Oliwia Bieniuk, która w czerwcu twierdziła, że bilet w strefie ciszy kupiła przez pomyłkę, bo "nie było napisane", mija się z prawdą. W dodatku była oburzona, że inny pasażer śmiał zwrócić jej uwagę.

- Rozmawiam przez telefon i nagle słyszę wrzaski z tyłu: "Proszę nie rozmawiać, to strefa ciszy". Ostatni raz. Człowiek nie może chwilę porozmawiać przez telefon. Jeszcze rozumiem, jakbym krzyczała do tego telefonu, ale mówiłam cicho - żaliła się na InstaStories.

W strefie ciszy w pociągu obowiązuje specjalny regulamin (shutterstock)

Oprócz tych, "co nie wiedzieli", osobną grupę stanowią podróżujący w strefie ciszy rodzice albo dziadkowie z dziećmi. – Wiosną, gdy jechałam z Warszawy do Gdańska, do strefy ciszy weszła babcia z czteroletnim wnukiem – wspomina Magda. - Dzieciak oczywiście hałasował, jak to dzieciak, a na uwagi pasażerów, żeby zachowywał się cicho, babcia odparła, że specjalnie wzięła strefę ciszy, żeby jej wnuk miał komfort jazdy.

Innym razem Magda na tej samej trasie spotkała w strefie ciszy mamę z dwiema córkami. Starsza, kilkunastoletnia, założyła słuchawki i zajęła się oglądaniem seriali, ale młodsza bez przerwy zasypywała mamę pytaniami i radośnie śpiewała.

- "Czy pani świadomie kupiła bilet w strefie ciszy?" – zapytałam. A pasażerka na to, że chciała, by jej córki mogły sobie w spokoju spać - opowiada. W Strefie Ciszy podróżuje od lat i stara się przestrzegać jej zasad, ale przyznaje, że pretensje, co niektórych są delikatnie mówiąc dziwne. - Kiedyś jedna z pasażerek zarzuciła mi, że mam za głośną klawiaturę w laptopie. A ja jej na to, że za głośno kartki przewraca w książce – mówi, nie kryjąc satysfakcji.

Zobacz wideo Marcin ma 24 dioptrie i pojechał rowerem do Chorwacji. 'Myślicie, że nic nie widzę. A ja nie widzę przeszkód' #ZWYKLINIEZWYKLI

Dziecko głośno płakało

Jak podaje Europejska Agencja Ochrony Środowiska, jeden na pięcioro Europejczyków jest obecnie narażony na poziom hałasu uznawany za szkodliwy dla zdrowia. Powoduje on choroby serca, rozdrażnienie i zaburzenia snu. Poza tym 22 mln osób narażone są na wysoki poziom hałasu kolejowego. 

Co zrobić, gdy w strefie ciszy ktoś hałasuje, a prośby nie pomagają?

- Kupując bilet na przejazd w strefie pasażer akceptuje regulamin. W sytuacji, gdy podróżny zachowuje się głośno, konduktor może przypomnieć mu panujące tam zasady lub zaproponować zmianę miejsca, oczywiście w miarę dostępności wolnych miejsc w strefie standardowej – mówi Anna Zakrzewska z biura prasowego PKP Intercity.

PKP Intercity wprowadza strefę ciszy w kolejnych pociągach (Nikodem T. Jacuk / Agencja Wyborcza.pl)

Dostępność wolnych miejsc to słowo klucz. Magda wspomina, że kiedyś w strefie ciszy posadzono pasażerów z innego pociągu, który z powodu wypadku na torach skończył kurs. Właściwie nie tylko posadzono, ale i postawiono.

- Pozostałe wagony w Pendolino były pełne, więc ci pasażerowie musieli zająć miejsca w siódmym. Część usiadła, reszta musiała odbyć dalszą podróż na stojąco. Byli nieźle umęczeni i żywiołowo komentowali całe zdarzenie. W tej sytuacji trudno było wymagać od nich, żeby milczeli – uważa Magda.

Marta Kwiatkowska, studentka medycyny ze Śląska, w strefie ciszy jechała tylko raz. I więcej nie zamierza. – Akurat wracałam z Warszawy. Kupiłam bilet w siódmym wagonie, bo tylko tam zostały wolne miejsca – wspomina. Zdziwiło ją, że zachowanie pasażerów nie różniło się zbytnio od tego w każdym innym pociągu. – Ludzie rozmawiali, była też jakaś rodzina z małym dzieckiem, które głośno płakało. Nikt nie reagował, poza konduktorem -  zwracał uwagę, że to strefa ciszy. Ale na nic się to nie zdało – opowiada.

Marta Kwiatkowska nie podróżuje w strefie ciszy (arch. prywatne)

Grzegorz, jej tata, w strefie ciszy nie jechał w ogóle. Ważniejsza jest dla niego możliwość zjedzenia czegoś podczas paru godzin jazdy. – Jestem przyzwyczajony do podróżowania pociągami. Przemieszczałem się w ten sposób chociażby w Portugalii czy na Sycylii. Kiedyś jechałem czeskim Pendolino do Ostrawy. Komfort był podobny do naszego, strefy ciszy nie pamiętam – opowiada.   

Najprzyjemniej  wspomina jazdę ukraińskim pociągiem, z Przemyśla do Kijowa. – To było jakieś pięć lat temu. Pamiętam dokładnie, bo nigdy nie jechałem tak wygodnie. Tory tam są szersze, więc i w samym pociągu jest więcej miejsca. Pociąg nie miał wagonu restauracyjnego, ale za to w każdym zwykłym był kącik z napojami, między innymi kawą i wodą – dodaje Grzegorz Kwiatkowski.

"Słychać lecącą muchę"

PKP Intercity są pierwszym polskim przewoźnikiem, który wprowadził strefy ciszy. Rozwiązanie sprawdziło się dużo wcześniej, bo w latach 90., u innych przewoźników europejskich, między innymi w kolejach niemieckich, szwajcarskich, czeskich i holenderskich. – W tych ostatnich nie ma rezerwacji miejsc. Pasażer może wejść do przedziału oznaczonego jako strefa ciszy. Konduktorzy zwracają uwagę, gdy ktoś w nich mimo wszystko rozmawia przez telefon. Ja kiedyś sam zostałem upomniany, choć wydawało mi się, że muzyki, którą miałem w słuchawkach, nie słychać  – mówi Michał Szymajda, dziennikarz portalu Rynek Kolejowy i wielki fan podróżowania pociągami.

Dodaje: – Właśnie jechałem pociągiem na Węgrzech. Poziom wygłuszenia wagonów w strefie ciszy jest taki, że dosłownie słychać lecącą muchę.

Michał Szymajda często podróżuje w strefie ciszy (arch. prywatne)

Jak przekonują przedstawiciele PKP Intercity, pomysł wprowadzenia stref ciszy nie wziął się wyłącznie z podpatrywania zachodnich przewoźników. To pasażerowie zwracali uwagę, że chcieliby podróżować komfortowo. Bez słuchania cudzych głośnych rozmów czy muzyki z telefonów.

- Strefa ciszy w Pendolino okazała się strzałem w dziesiątkę i moim zdaniem takie rozwiązanie powinno obowiązywać w każdym pociągu. Poprawia komfort jazdy, a nie wymaga dużych nakładów finansowych – uważa Szymajda. Dodaje, że strefą ciszy zostanie objęte 40 składów. – Nie będzie jej w tych pociągach, które prowadzi oddzielna lokomotywa – wyjaśnia.

Cena? Na razie ta sama

Podobnie jak w Pendolino, strefa ciszy w kolejnych pociągach zostanie oznaczona specjalnymi naklejkami, a o panujących w niej zasadach przypominać będą symbole umieszczone przy siedzeniach oraz slajdy na ekranach.

- Zawsze musi minąć trochę czasu, zanim ludzie się przyzwyczają. Czy na Zachodzie jest ciszej niż u nas? Jest podobnie. Ale jestem dobrej myśli. Im strefa ciszy będzie powszechniejsza, tym pasażerowie będą bardziej świadomie w niej podróżować – mówi Szymajda. 

Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje na wakacje

Bilety do strefy ciszy na nowych trasach już są dostępne. Pierwsza dobra wiadomość jest taka, że cena za przejazd w strefie ciszy będzie taka sama jak biletu w drugiej klasie. Druga, że może wraz z większą liczbą połączeń, niesnasek podczas podróży w strefie ciszy będzie mniej.

- Z moich obserwacji wynika, że ludzie podróżujący pociągami coraz częściej szukają intymności. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby strefy ciszy wprowadzono za jakiś czas we wszystkich pociągach. Nie zdziwiłbym się również, gdyby PKP zaczęły ją traktować jako dodatkową, płatną usługę – przewiduje Michał Szymajda.   

Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Specjalizuje się w niebanalnych rozmowach z odważnymi ludźmi. Pasjonatka kawy, słoni i klasycznych samochodów.