Społeczeństwo
'Polska kultura picia' to m.in. deprecjonowanie osób, które kontrolują i zabraniają pić, i usprawiedliwianie tych, które piją (Grażyna Marks / Agencja Wyborcza.pl)
'Polska kultura picia' to m.in. deprecjonowanie osób, które kontrolują i zabraniają pić, i usprawiedliwianie tych, które piją (Grażyna Marks / Agencja Wyborcza.pl)

Martyna* dorastała w alkoholowym domu. Do dziś przed oczami stają jej wesela z lat 90., na które zabierali ją rodzice, gdy miała kilka i kilkanaście lat. Zawsze towarzyszył jej strach i napięcie, że ojciec upije się do nieprzytomności, a potem dojmujący wstyd, gdy to się działo. – Pamiętam wujków, którzy wbrew prośbom i protestom mamy dolewali mu kolejne kieliszki, bo "Halina, przecież to wesele, chyba raz się może napić?", a gdy już mama pokłóciła się z pijanym tatą, zabierali mu kluczyki albo wyciągali go z auta, żeby kogoś nie zabił. Po weselu ktoś musiał odwieźć nas do domu, bo mama nie miała prawa jazdy. Wtedy wujek za kierownicą już nic nie mówił, mama płakała cicho na przednim siedzeniu, a ojciec chrapał obok mnie na tylnym i bałam się, że na mnie zwymiotuje – opowiada.

Dziś tata Martyny nie musiałby czekać na to, aż ktoś naleje mu wódki aż po brzeg kieliszka, ani bać się, że żona to zobaczy i będzie zła – mógłby napić się po cichu, w toalecie. Na polskich weselach zapanowała moda na wódkę stawianą gościom w łazience w tzw. koszyczku ratunkowym.

Tylko "do dyspozycji panów"

Koszyczki ratunkowe to nie jest nowa rzecz. Zestawy przedmiotów przydatnych w razie weselnej awarii, które umieszcza się w damskich i męskich toaletach, kilkanaście lat temu przyszły do nas z Zachodu i na polskich weselach zadomowiły się już na dobre. W koszyczku jest coś na ból głowy, coś na pęknięty zamek czy urwany guzik – przydatny standard.

Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje>>

Nowością jest moda na koszyczki ratunkowe z wódką, które ustawia się zazwyczaj w męskich toaletach z tabliczką: "Koszyczek ratunkowy jest do dyspozycji panów, którym żony lub partnerki nie pozwalają pić przy stoliku". Przykłady można bez trudu znaleźć w sieci – pełno ich na TikToku, na grupach z poradami weselnymi (przyszłe panny młode polecają włożyć do koszyczka wódkę i prezerwatywy), a jakiś czas temu zdjęcie koszyczka z wódką w męskiej toalecie opublikował Piotr Knioła, znany jako PigOut.

Co Polacy o tym sądzą? Wrzucam to pytanie na kilka grup dyskusyjnych w sieci, w tym na grupę dla osób, które z różnych powodów nie piją. Odpisują same kobiety. W większości są przeciw, niektóre pomysł oburza. – A to Polska właśnie – kwituje Aga. A Żaneta stwierdza, że to "żaden koszyczek ratunkowy, tylko gwóźdź do trumny".

W słowach nie przebiera Magda, której ojciec jest alkoholikiem i z uwagi na przeszłość nie mają kontaktu: – Patologiczny pomysł na miarę kraju, w którym nie picie, ale chlanie na umór jest sportem narodowym i gdzie w niedzielę łatwiej kupić alkohol niż chleb.

Katarzyna, gdy po raz pierwszy zobaczyła koszyczki z wódką, uznała, że to fajny, zabawny pomysł, który może zintegrować męskich gości wesela. Jednak po czasie zmieniła zdanie: – Nigdy nie miałam w rodzinie problemów alkoholowych, więc nie mam złych skojarzeń. Dopiero osoba, której to podesłałam, zwróciła mi uwagę, że na weselu mogą być alkoholicy.

Możnaby się zastanowić - po co alkohol w toalecie, skoro jest na stołach? (fot. Roman Jocher / Agencja Wyborcza.pl) , Cały czas mamy mit, że mężczyźni piją, a kobiety ich pilnują (fot. Dominik Sadowski / Agencja Wyborcza.pl)

Agata oponuje. Jej zdaniem wcale nie chodzi o alkoholików. – Chodzi o ludzi, którzy z różnych przyczyn nie piją lub piją mniej, niżby mogli, bo na przykład źle reagują na alkohol lub zachowują się po nim absurdalnie, więc umawiają się z partnerką, żoną, rodziną, że będą pić rozsądnie. To kwestia polskiego podejścia do picia ("ze mną się nie napijesz?"), przekonania, że bez procentów nie ma zabawy, i tego, że "kobieta zabrania mu pić, bo go nie rozumie".

"Jutro i tak nie będę tego pamiętał"

O tym, co dzieje się na weselach, gdy pijanym gościom puszczają hamulce, opowiada mi Kinga*, fotografka weselna z dziewięcioletnim stażem.

Wesele z zeszłego roku. Jeden koleś nawalił się przekosmicznie. Partnerka obrażona siedziała przy stole. W sumie nie dziwię się, bo gościu nie kontaktował. Była 23, przed oczepinami. Stoję z filmowcami w drugiej sali, podchodzi ten nawalony typ, pada nam pod nogi, wyczynia coś na kształt breakdance, po czym leżąc, mówi, że jutro i tak nie będzie tego pamiętał. Ledwo wstał, wyszedł na dwór, wszedł w krzaki i zemdlał. Wytargał go stamtąd świadek i zaprowadził do hotelu – opowiada.

Kinga widziała już na weselach "zbyt dobrze bawiących się" mężczyzn po 40. roku życia, którzy z tarasu sikali do kwiatków na parterze ("Partnerka pana tłumaczyła mi, że on tak ma"), jeden z gości popchnął ją i zagroził pobiciem ("Bo upomniałam jego dziewczynę, że cały czas wchodzi mi ze swoim aparatem w kadr i nie jestem w stanie pracować"), a pijana dziewczyna na oczach wszystkich ściągnęła jej spódnicę do kostek ("Lasce i jej nawalonej koleżance nie spodobało się, że nie zrobiłam im natychmiast zdjęcia – byłam akurat zajęta sesją młodych"). – Albo oczepiny – nawaleni wujkowie rozbierają się do majtek, żeby wygrać wódkę. Zadaniem było wykonać taniec erotyczny na rurze, którą była jakaś kobieta – wylicza.

Mimo tych przykładów wiele emocji wzbudza wśród moich rozmówczyń określenie "nie pozwala". – Jak można czegoś zabronić dorosłemu człowiekowi? – pyta Ewa.

Ewelina odpowiada: – "Alkoholik to nie dziecko" – pełna racja, ale żyjemy w Polsce. I wiele małżeństw, zwłaszcza ze starszych pokoleń, funkcjonuje w chorych symbiozach: ona go kontroluje na każdym kroku, w tym ile alkoholu spożył danego dnia, a on dzięki temu daje radę być takim zdyscyplinowanym alkoholikiem, który pracuje, ma dom, rodzinę, jakoś tam nawet dba o siebie i funkcjonuje w społeczeństwie. Jest świadomy, że sam nie dałby rady, więc na to pozwala, a na weselu to nawet woli pokazać, że nie może się napić, bo "baba mu nie pozwala", niż przyznać, że nie może, bo po czwartym kieliszku schla się tak, że będzie spał pod stołem i rzygał w krzakach albo wda się w bójkę. Każda dodatkowa pokusa i chęć "pomocy uciemiężonemu alkoholikowi" zwiększa ryzyko, że cały misterny plan się posypie. A na pewnym etapie uzależnień mówimy już częściej o "ograniczaniu szkód" niż wyzdrowieniu.

Anna zgadza się, że kobiety, które pilnują mężów lub partnerów, aby odpuścili kolejkę, mają ku temu powody. – Sama niedawno widziałam po mężu, że jeszcze kieliszek czy dwa i będzie go trzeba ewakuować. Niestety, kiedy poprosiłam męża – kulturalnie, po cichu, nie krzyczałam: "Stary, nie pij" albo: "Jemu już nie lejcie!" – zostałam skrytykowana przez gościa przy stole, żebym przestała, bo się ludzie gapią. Działałam w dobrej wierze, nie chciałam, żeby na drugi dzień mąż leżał i jęczał, że go głowa boli. Dlaczego zawsze w takie rozmowy muszą się wtrącać osoby trzecie, które nie mają zielonego pojęcia o danej sytuacji? – pyta.

Oliwia zaczyna tak: – To może ja się wypowiem, czy dalej jest namawianie do picia na weselach. My na swoim stole mieliśmy "fejkową" wódkę – po prostu kranówę w butelkach po wódce. Nie jestem zwolenniczką tego pomysłu, bo sądzę, że jestem wystarczająco asertywna, żeby po prostu nie pić, ale zaproponował to nasz świadek i – bez wdawania się w szczegóły – tak zostało to rozwiązane. Natomiast w pewnym momencie wesela podeszli do naszego stołu goście, żeby się napić z moim narzeczonym, i zauważyli, że ma wodę zamiast wódki. Absolutnie nie chcieli się zgodzić na "oszukanie ich" i polali mu zwykłą. Nie rozumiem, co ma na celu namawianie do picia. Przecież to nie ma wpływu na twoją "fazę".

Nie dla osób, które "mają kij w tyłku"

Amanda nie życzy sobie uwag, że koszyczek z wódką to popieranie alkoholizmu: – Będę miała taki na weselu. U mnie w rodzinie nikt nie ma problemu z alkoholem, u partnera podobnie. Uważam, że to śmieszny i fajny pomysł – stwierdza. Gdy pytam, co konkretnie uważa za "fajne i śmieszne", odpowiada, że to po prostu coś, z czego można się pośmiać.

W ukryciu będzie piła osoba, która wie, że jej picie mogłoby być nieakceptowane (Fot. Tymon Markowski / Agencja Wyborcza.pl)

Koszyczki z wódką na swoich weselach miały Aneta i Dominika. Aneta: – To był mój pomysł, nie męża. Wesele jest sprawą indywidualną, każdy je robi, jak chce. U nas była wódka na stołach, koszyczki z alkoholem w męskiej i damskiej łazience, za to nie było dzieci – wylicza.

Według Anety koszyczek to forma żartu, ale nie dla osób, które "mają kij w tyłku".

Na weselu Dominiki koszyczki z wódką stały w przedsionkach do damskiej i męskiej toalety. – Nie skorzystał ani jeden pan, za to paniom bardzo przypadł do gustu – zdradza.

Weronika była na weselu, na którym znalazł się koszyczek i ją rozbawił: – Faceci chętnie korzystali, jak czekali w kolejce do toalety, pod koniec wesela butelka była pusta. Ten pomysł w ogóle nie kojarzy mi się z alkoholizmem. Raczej z parami, w których kobieta nie pije, bo nie lubi – i okej – ale automatycznie zakazuje picia facetowi, "bo ona tak chce". Znam takie dwie.

Z koszyczków z wódką nie śmieje się Adrianna, córka dwojga pijących rodziców.

Jako nastolatka często upominałam ojca na różnego rodzaju imprezach, żeby nie pił, że może wystarczy. Ale w Polsce kultura picia alkoholu jest tak chora, że zawsze pojawiał się jakiś 'wyluzowany' wujek, który po kryjomu, pod stolikiem albo w innym pokoju polewał ojcu, a ten kończył pijany. Matka też piła, ale ona była niegroźna – zaczyna.
Mamy w Polsce coraz więcej 'binge drinkerów' - osób, które piją na umór (Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Wyborcza.pl)

Efekt był taki, że Adrianna wychodziła na najgorszą córkę, która się wtrąca i próbuje rządzić dorosłymi rodzicami. – Tylko że dla wujków widok pijanego ojca to był koniec, a dla mnie dopiero początek. Ojciec po alkoholu zawsze znajdował powód do agresji. Bił mnie, zrzucił ze schodów, próbował udusić, a nawet wyskoczył z nożem, którym ostatecznie pociął siebie w formie szantażu. O tym już polewający wujkowie nie myśleli – kończy.

Marta też pamięta, jak będąc dzieckiem, na weselach co jakiś czas podbiegała do taty i sprawdzała, w jakim jest stanie – jeszcze kontaktuje czy już nie? – Na moim weselu tato nie pił, ale na poprawinach już tak i najadłam się wstydu. Współczuję żonom i dzieciom alkoholików, bo dla nich wesele to tylko stres. A koszyczek daje przyzwolenie, by pić – mówi.

Magdalena nie pije; przez alkohol jako dziewczynka straciła rodziców. Gdy ktoś zaprasza ją na wesele, znajduje wymówkę, by nie iść. Powód? Nie chce być zmuszana do picia. Poszła tylko raz, na wesele brata. – Cały czas słyszałam: "No jak tak można, weź jednego". Więc wypiłam jednego i film mi się urwał. Pamiętam tylko, że zjadłam obiad, raz zatańczyłam ze szwagrem, potem kielich i pobudka o 4 rano, już po imprezie, na której pijani goście się pobili. Mam dwóch kolegów, którzy są „zaszyci". Są osoby po odwykach i terapii AA. Do ludzi nie dociera, że nie chcą pić, wyśmiewają, wyzywają od "c*p" – mówi.

Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje>>

Od blisko roku w spotkaniach Anonimowych Alkoholików uczestniczy partner Mileny* i dziewczyna bardzo chce opowiedzieć, z czym mierzą się na co dzień. Milena: – Proces spotkań w AA najczęściej jest wynikiem "kubła zimnej wody". U  nas, gdy picie chłopaka zaczęło wymykać się spod kontroli, zagroziłam, że odejdę. Mój partner pracuje w gastronomii, pił dużo po pracy, bo było z kim, wracał bez kontaktu z rzeczywistością. Na początku myślałam, że robienie mu wyrzutów to hipokryzja, skoro mnie też zdarzało się nadużyć. Potem prosiłam, żeby tylko nie doprowadzał się do takiego stanu, ale nie pomogło.

Milena przyznaje: "w gastronomii się pije". – Za każdym razem oczami wyobraźni widziałam osoby, które mówią teksty w stylu: "Ze mną się nie napijesz?". Ale pokusa jest wszędzie. Wystarczy spojrzeć na restauracje – na „lepszy poniedziałek" ogłaszają promocję "dwa piwa w cenie jednego". Moje najbliższe otoczenie, czyli przyjaciele i rodzina, a nawet znajomi, z którymi się widywaliśmy, nie drążyli tematu, gdy partner powiedział: "Nie piję", i za to jestem im ogromnie wdzięczna. Nikt z naszego otoczenia nie namawia, część wie, z jakiego powodu chłopak nie pije, stara się uważać na desery – czy w tiramisu nie ma amaretto i czy piwo na pewno jest 0 proc., a nie 1 proc. Gdy byliśmy na weselu, nie zjadł gulaszu na winie, tak na wszelki wypadek. Szczęśliwie nikt go do picia nie namawiał, pewnie dlatego, że odbyło się w mojej rodzinie, mieliśmy pełne zrozumienie i wsparcie. Ale możliwe też, że to przywilej ogromnego miasta, gdzie świadomość pewnych rzeczy jest na wyższym poziomie – mówi Milena. I przyznaje na koniec, że jej lęk, iż "coś lub ktoś jej partnera złamie", towarzyszy jej stale i każdego dnia. – Myślę, że taki koszyczek z wódką byłby wyzwaniem – kończy.

50 litrów wódki na 100 osób

Basia Lesiak, konsultantka ślubna i właścicielka marki Agentka do Zadań Weselnych, umieszczanie alkoholu w koszyczkach ratunkowych na weselu uważa za pomysł zły z kilku powodów. – Po pierwsze, ze względu na łatwy dostęp dla dzieci, które dla zabawy albo z ciekawości mogą sięgnąć po taką buteleczkę. Po drugie, sposób serwowania alkoholu wpływa na kulturę jego picia. Jeśli to ma być wesele ze smakiem, to nie prowokujmy gości do popijania w tajemnicy i nie róbmy z tego żartu. Alkohol na weselu ma być przyjemnym dodatkiem, a nie wyznacznikiem dobrej zabawy – wyjaśnia.

Żaneta Marmon-Leśniak, specjalistka psychoterapii uzależnień i dyrektorka Monaru w Jeleniej Górze, o koszyczkach wypełnionych alkoholem i ustawionych w toalecie mówi: – To jakiś obłęd. Nie mam żadnego pomysłu, po co alkohol w toalecie, skoro jest na stołach.

A jest – weselne poradniki radzą, by na jednego dorosłego gościa kupić pół litra wódki, czyli na weselu liczącym 100 osób jest jej zazwyczaj 50 litrów.

Zdaniem Marmon-Leśniak alkohol czekający na gości w łazience na pewno sprzyja jednemu – piciu w ukryciu.

Możemy zaryzykować stwierdzenie, że na większości wesel znajdzie się przynajmniej jedna osoba używająca alkoholu w sposób problemowy. Niektóre z nich próbują na weselach trzymać fasadę – 'nie piję' albo 'wypiłem tylko pół kieliszka'. Pokazuję w ten sposób, że sobie radzę. Picie w ukryciu pomaga im podtrzymywać ten wizerunek i wzmacnia jeden z najpotężniejszych mechanizmów uzależnień, czyli zaprzeczanie: skoro inni nie widzą, że jestem pod wpływem, to znaczy, że wcale nie wypiłem dużo – wyjaśnia.

To sytuacja podobna do codzienności alkoholika, gdy alkohol schowany jest w łazience, w koszu na pranie, w szufladzie z bielizną, w pralce. – Matka czy ojciec idzie do łazienki i po pięciu minutach wychodzi z niej pod wpływem. Słyszy od dziecka: "Tato, piłeś", i odpowiada: "Coś ty, ja byłem pralkę nastawić" – mówi ekspertka. I dodaje, że bliscy uzależnionych osób są w stanie rozpoznać, że piły, już po jednym kieliszku.

Potwierdza to Martyna, córka alkoholika: – Wiedziałam, czy ojciec jest trzeźwy, czy pijany, po tym, jak wkładał klucz do zamka.

Bliscy uzależnionych osób są w stanie rozpoznać, że piły, już po jednym kieliszku (Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Wyborcza.pl)

"Jest fajniejszy, jak się napije"

Żaneta Marmon-Leśniak wyjaśnia, że osoba, która nie pije lub nie pije szkodliwie – nie potrzebuje alkoholu, żeby dobrze się bawić czy zaistnieć w towarzystwie – na weselu będzie w stanie wypić kieliszek, dwa, a nawet pięć w pewnym odstępie czasu i przestać. W ukryciu będzie piła osoba, która wie, że jej picie mogłoby być nieakceptowane.

Co się dzieje dalej? – Osoba, wypijając setkę w toalecie, ma fantazję, że to jest mało i że nikt tego nie widzi. Nagle się okazuje, że chodzi do łazienki kilkanaście razy, jest coraz bardziej pod wpływem i w swoim zniekształceniu nie dostrzega, że inni to widzą – mówi ekspertka.

Pracując z pacjentem z problemem – przy czym nie musi to być wcale picie chroniczne, ale na przykład okresowy problem z kontrolą – dyrektorka Monaru na początku odradza chodzenie na imprezy, na których będzie alkohol. – Bo to wiąże się z dużym ryzykiem niekontrolowanego picia. I pacjenci bardzo często sami rezygnują, uznają, że to dla nich zbyt duży wysiłek i nie warto. Ostatnio pacjentka opowiadała mi, że byli na weselu we trójkę, ze zdrowiejącym mężem i córką, i to było najpiękniejsze doświadczenie w ich życiu, byli z mężem na parkiecie najlepszą parą. Bardzo się bałam o tego pacjenta, ale oni podeszli do sprawy świadomie i we wzajemnym zaufaniu. I to zupełnie co innego niż u par, gdzie problem picia jest ukryty, niejawny, a osoba niepijąca bierze na siebie odpowiedzialność i wstyd za osobę pijącą.

W koszyczkach wypełnionych wódką i prezerwatywami widzi jeszcze jeden problem: – Gdyby ktoś rzeczywiście stracił kontrolę, to dobrze, że prezerwatywy są, bo antykoncepcja jest ważna. Ale znowu: dlaczego muszą tam być? O co chodzi? Jeśli zakładamy, że nasi goście muszą mieć w toalecie wódkę i prezerwatywy, to sprowadzamy ich do pozycji nastolatka, który wszystko, co zabronione, robi w ukryciu. Picie i uprawianie seksu w toalecie to sceny z nocnych klubów, a nie z wesel. Spodziewamy się, że na weselu ludzie będą uprawiać seks w krzakach róży? To rodzi pytanie: kim my się otaczamy?

Na wesele z alkomatem

Wciąż nie możemy znaleźć odpowiedzi na podstawowe pytanie: po co? Czemu ktoś uważa, że koszyczek z wódką w łazience to świetny pomysł? Sięgam więc do internetowych głosów obrończyń tego konceptu i podpowiadam, że dla niektórych to coś zabawnego.

Ale Marmon-Leśniak ucina: – Żadnej rodziny z problemem alkoholowym taki koszyczek nie może śmieszyć. W zdrowym albo zdrowiejącym systemie rodzinnym wódka w toalecie w najlepszym razie będzie niemiłym zaskoczeniem, a w systemie, który jeszcze zdrowieć nie zaczął, wzbudzi przerażenie. Możliwe, że kobiety zaczną wchodzić do męskich toalet razem z mężczyznami albo będą przychodziły na wesela z alkomatami, a to sprawi, że będą jeszcze bardziej stygmatyzowane i wyśmiewane.

"Polska kultura picia" to zdaniem Marmon-Leśniak między innymi deprecjonowanie osób, które kontrolują i zabraniają pić, i usprawiedliwianie tych, które piją.

Ludzie żałują kogoś, kto nie może się napić na weselu, a nie zastanawiają się nad tym, jaka jest tego przyczyna. Na weselu powiedzą: 'Zostaw go, przecież to ważna impreza, on wcale nie pije tak dużo. A zresztą jak jeden raz się upije, to nic się nie stanie'. A w tej trzeźwej osobie wzrasta napięcie, lęk, strach.

Sytuacja, w której bliscy człowieka zdają sobie sprawę, że może on nie być w stanie przestać pić w porę – a w efekcie ośmieszy się, zrobi awanturę, wsiądzie pijany za kierownicę – rodzi potężne napięcie. – Z racji współuzależnienia, czyli tych wszystkich emocji, które się kotłują w człowieku, gdy żyje z osobą uzależnioną, można mieć fantazję, że skontroluje się partnera i będzie miało wpływ na jego stan trzeźwości, bo będzie się go pilnowało, wyliczało kieliszki itd. To jest bardzo złudny i oczywiście błędny mechanizm, zazwyczaj nie da się tego zrobić albo płaci się za taką kontrolę ogromnym wysiłkiem czy konfliktem. Zwykle po prostu kończy się płaczem i awanturami, bo trudno jest to w ogóle wytrzymać – tłumaczy ekspertka.

Sposób serwowania alkoholu wpływa na kulturę jego picia. Jeśli to ma być wesele ze smakiem, to nie prowokujmy gości do popijania w tajemnicy i nie róbmy z tego żartu (Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Wyborcza.pl)

Dlaczego tylko w męskich?

Gaja: – Dla mnie to taki żenujący żart z serii "żona mnie wałkiem po głowie bije, ha, ha, ha". Czy spojrzymy na to bardziej serio, czy mniej – ludzie, nabierzcie ogłady.

I picie, i współuzależnienie dotyczy w Polsce zarówno kobiet, jak i mężczyzn. – Ale utarło się, że to kobiety są kontrolujące i sprawiają, że ci biedni mężczyźni nie mogą się dobrze bawić na weselach. Cały czas mamy ten mit, że mężczyźni piją, a kobiety pilnują. Albo że ona robi problem z tego, że on wypije dwa piwa po pracy, a przecież taka regeneracja po robocie należy mu się z urzędu. To stary schemat kulturowy, który za nami idzie, a w przypadku koszyczków z alkoholem w łazience osiąga apogeum – mówi Marmon-Leśniak.

Wynika to między innymi z tego, że mężczyźni piją częściej, jest ich też więcej w placówkach leczenia uzależnień. – Kobiety bardziej wstydzą się przyjść, poza tym dłużej są w stanie pić w ukryciu. Są pacjentki, które piją, kiedy już wszystkich „położą spać". Nie mają możliwości zadbania o siebie w inny sposób, potrzebują alkoholu, żeby zrobić „ufff". A jeżeli u kobiet rozwinie się uzależnienie, przekroczą granicę – co nie jest trudne – zazwyczaj piją już dosyć destrukcyjnie – wyjaśnia dyrektorka Monaru.

I dodaje: – Kobieta albo pije i jest zdegradowana społecznie, albo ma kontrolować i pilnować, a społeczeństwo ją wyśmieje. Mężczyźnie można zostawiać wódkę w łazience, bo społecznie po prostu wolno mu więcej – mówi Marmon-Leśniak.

Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje>>

A może koszyczek na kaca?

Podczas gdy niektóre pary młode "dla żartu" ustawiają w toaletach "małpki", Amerykanie poszli o krok dalej – najmodniejsze koszyczki weselne AD 2023 wypełnia się rzeczami na kaca. Po co w ogóle to robić? Bo jak pisze autorka tekstu Sarah Zlotnick w magazynie "Brides": "Picie [na weselu – przyp. red.] jest rzeczą oczywistą" (oryg. „Sure drinking is a given...").

Neurolożka dr Sara Crystal w tym samym tekście podpowiada, by w celu zmniejszenia poweselnego kaca ograniczyć się do jednego drinka na godzinę, nawadniać się i wykonać lekkie ćwiczenia fizyczne. Nigdzie nie pojawia się sugestia, że można też po prostu nie pić.

Żanecie Marmon-Leśniak "ratunkowy" koszyczek z wódką nie kojarzy się z apteczką pierwszej pomocy ani czymś zabawnym, raczej przykrym: – To może człowieka złamać.

Edyta* w miejsce koszyczków z wódką ma inny pomysł – stacje ratunkowe dla osób, które na weselu nie chcą pić i nie chcą być do tego zmuszane.

*Imiona niektórych bohaterek zostały zmienione na ich prośbę.

Zobacz wideo Kiedy powinna zapalić się nam lampka ostrzegawcza?

Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli" i współautorka "Pomocnika dla rodziców i opiekunów nastolatków". Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do Grand Press.

Coraz więcej 'binge drinkerów'?

Po pandemii model picia w Polsce przesuwa się z zachodniego w kierunku wschodniego - pijemy nieco mniej, ale częściej sięgamy po mocne alkohole spirytusowe, jak wynika z najnowszego raportu 'Alkohol w Polsce'. 'Ci, co pili, piją teraz coraz więcej i częściej', zauważył prof. Andrzej M. Fal, główny autor raportu. Mamy w Polsce coraz więcej 'binge drinkerów' - osób, które piją na umór. Z przytaczanych w raporcie danych Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wynika, że aż 27 proc. ankietowanych w Polsce pije ryzykownie - ponad sześć litrów czystego alkoholu rocznie - a aż 11,6 proc. nadużywa alkoholu.

Więcej