Społeczeństwo
Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)
Zdjęcie ilustracyjne (fot. Shutterstock)

Rodzina polskich podróżników zapowiedziała w marcu na stories na instagramowym profilu thebigfivefamily, że robią przerwę, wynajmują dom, a swojego kampera oddają do gruntownej dezynsekcji, bo w nocy gryzą ich pluskwy. A potem udostępnili wiadomości, które dostali od obserwatorów – były ich setki. "My przez te małe dzi*ki sprzedaliśmy mieszkanie", "Warszawa cała zapluskwiona" – pisali. Czy rzeczywiście mamy w naszym kraju plagę pluskiew? 

Pluskwa domowa jest w tej chwili największym problemem w Polsce – powiedział entomolog prof. Stanisław Ignatowicz w wywiadzie dla Weekend.Gazeta.pl. – Jej rasy, odporne na nowoczesne insektycydy, zostały niedawno zawleczone z krajów zachodnich do Polski – wyjaśnił.

Podobnie uważa wielu specjalistów zajmujących się zwalczaniem szkodników. Ich zdaniem im częściej Polacy podróżują i im więcej obcokrajowców przyjeżdża do Polski, tym bardziej pluskwy się rozprzestrzeniają. Jarosław Ryms, w internecie znany jako Pogromca Szkodników, twierdzi wręcz, że "panuje u nas w kraju epidemia pluskiew". 

Ile mamy pluskiew w Polsce? 

Pluskwy możemy przynieść do mieszkania na kurtce, czapce, w szaliku, w kupionej z drugiej ręki kanapie, materacu, kocyku. Z pociągu, taksówki i hotelu. Od znajomego, który się nie przyznaje, że ma już za sobą cztery dezynsekcje mieszkania, ale ciągle budzi się pogryziony. Od cioci, która przyjechała przenocować, „bo w jej domu robią remont". 

Dorosła pluskwa przypomina pestkę jabłka, co pozwala jej się ukryć w najwęższych zakamarkach. Zanim coś zje, jest przezroczysta i trudna do zauważenia. Po posiłku jej odwłok rozdyma się i nabiera brunatnego koloru.  

Ile dokładnie mieszkań, pociągów czy hoteli ma w Polsce problem z pluskami, nie wiadomo. Szymon Cienki, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Sanitarnego, na pytanie o problem w skali kraju odpowiedział, że nie ma szczegółowych informacji o interwencjach. Bo jeśli już przypadki zapluskwienia są gdzieś zgłaszane, to do powiatowego inspektoratu sanitarnego, który nie przekazuje danych dalej. Dodał, że "w latach 2022–2023 nie było żadnych monitów o wystąpieniu szczególnych zagrożeń w związku z rozprzestrzenianiem się pluskiew w obiektach użyteczności publicznej czy środkach transportu". Wśród dokumentów udostępnionych w internecie przez poszczególne inspektoraty można znaleźć sprawozdania dotyczące problemów z pluskwami i skargi mieszkańców między innymi Ostrołęki czy Kalisza, którzy alarmują, że pasożyty można spotkać między innymi w pokojach hotelowych. 

Dorosła pluskwa przypomina pestkę jabłka, co pozwala jej się ukryć w najwęższych zakamarkach (fot. Shutterstock)

Karolina* 

Pierwszy raz spotkała pluskwy w luksusowym hotelu na Kubie podczas wakacji w 2016 roku. Jej nogi od stóp do kolan pokryły się ugryzieniami i bąblami. Długo myślała, że to komary albo reakcja alergiczna. 

– Dopiero jak wybrałam się do miejscowego delfinarium, zobaczyłam, jaka to plaga, ile osób ma nogi w takim samym stanie jak ja – opowiada. – Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to pluskwy, bo na Kubie nie było internetu, nie mieliśmy jak tego sprawdzić. Po 16 dniach wróciliśmy do Polski i dopiero wtedy okazało się, że to bardzo charakterystyczne ugryzienia pluskiew, na które ja dodatkowo mam reakcję alergiczną. Okropny ból, ogromne swędzenie. 

Wysłała zdjęcia pogryzionych nóg do biura podróży, w którym wykupiła wycieczkę, ale odpowiedź była prosta: to nie jest ich problem. Szczęśliwie nie przywiozła kubańskich pluskiew do Polski.  

– Przed powrotem z wakacji przez kilka dni budziłam się w środku nocy, kiedy one zazwyczaj żerują, w panice sprawdzałam łóżko i swoje ciało. Cały czas byłam w pogotowiu. To było straszne – dodaje.   

Pięć lat po tej przygodzie, w 2021 roku, zobaczyła na klatce schodowej warszawskiego bloku, w którym ma mieszkanie, kartkę z informacją od sąsiada: „Uwaga, wróciłem z podróży. I chyba przywiozłem pluskwy". 

Włosy stanęły mi dęba. Znowu przestałam spać, budziłam się kilka razy w nocy i sprawdzałam, czy po mnie nie chodzą. Najpierw nikt z tym nic nie zrobił, nikt się nie przejął. Ja zwróciłam się do zarządcy, który powiadomił administrację, ale ona może zrobić dezynsekcję tylko części wspólnych, klatek schodowych, a to przecież nie rozwiąże problemu. Nie minęło dużo czasu i pluskwy rozniosły się po całym bloku, dotarły też do mojego mieszkania. 

Gdy sąsiedzi zorientowali się, że problem jest "wspólny" – wystarczy, że jedna osoba nie zrobi z pluskwami nic, i żadna dezynsekcja nie pomoże na stałe, bo pluskwy będą migrować z "mieszkania zero" – zaczęły się masowe dezynsekcje.  

Karolina na stałe mieszka w Krakowie, a do Warszawy przyjeżdża głównie na weekendy, okazjonalnie. Dlatego, jak twierdzi, w jej mieszkaniu nie było aż tak dużego problemu, bo przez większość czasu nie było tam człowieka, na którym pluskwy mogłyby żerować. Nie musiała też wyrzucać mebli ani ubrań. Dzięki zachowaniu podstawowych środków bezpieczeństwa, jak trzymanie walizki z dala od łóżka i pranie ubrań w wysokich temperaturach, nie przewiozła pluskiew do krakowskiego mieszkania. 

Odchody pluskiew na materacu (fot. Shutterstock)

Po kilku miesiącach od wywieszenia karteczki po intensywnych działaniach moich sąsiadów udało się je wytępić – mówi Karolina. – Później, w rozmowie z zarządcą, dowiedziałam się, że to wcale nie ten sąsiad od karteczki był źródłem problemu. Siedlisko pluskiew zostało znalezione w mieszkaniu starszej pani, w wersalce. Kobieta nic z tym nie robiła. Mieszkanie sąsiada było najpewniej kolejnym, do którego pluskwy się przeniosły. 

Karolina, pytana, czy informowała swoich znajomych o kłopotach z pasożytami, zaprzecza, ale też nikt u niej w tamtym czasie nie nocował, więc nie widziała takiej potrzeby. Gdyby ktoś inny poruszył temat, pewnie by się przyznała.  

Cały czas się boi, że pluskwy kiedyś wrócą.  

Bardzo demokratyczne owady 

Jarosław Ryms w sprawie pluskiew dostaje kilka telefonów dziennie. Walką z pasożytami zajmuje się od 14 lat, od kilku razem ze swoją pomocnicą, suczką Bibi, rasy beagle, która jest wyszkolona do ich wykrywania. Gdy je znajdzie, zastyga w bezruchu i wskazuje nosem dokładne miejsce gniazda pluskiew. 

Ryms opowiada: – Dzielę klientów na trzy kategorie: tych, którzy są świadomi problemu i działają natychmiast, nieświadomych, u których problem się rozwija, ale nie widzą owadów, i świadomych, którzy nic z problemem nie chcą zrobić. Z tymi ostatnimi najczęściej mam do czynienia, gdy pluskwy z ich mieszkania przenoszą się dalej. Pamiętam takie mieszkanie, numer 19, na trzecim piętrze. Zainfekowane zostały wszystkie pomieszczenia, które się z nim stykały, z góry, dołu i po bokach. Pani otwierała latem okna, bo było ciepło, a pluskwy były tak zdesperowane w poszukiwaniu nowego żywiciela, że natychmiast się rozchodziły po elewacji bloku. I przez otwarte okna trafiały do sąsiadów. Kiedy wspólnota wyraziła zgodę, przeprowadziliśmy dezynsekcję mieszkania tej pani i wszystkich przylegających. Od tamtej pory problem nie wrócił. 

Pluskwy według Jarosława Rymsa są problemem głównie w mieszkaniach, domach czy hotelach, ale można je znaleźć naprawdę wszędzie: w ciężarówkach, biurowcach, komunikacji miejskiej, przychodniach. 

Odbierałem telefony w sprawie pluskiew w strefie wypoczynkowej w call center i w pokoju pielęgniarek w szpitalu. Widziałem też przetargi na dezynsekcję przedziałów w pociągach. Tam, gdzie są ludzie, tam są pluskwy. Wbrew mitom one nie mają nic wspólnego z brudem. To bardzo demokratyczne owady, gryzą każdego, bez różnicy, chodzi im tylko o krew. 

Rozprzestrzenianie się pluskiew w bloku wcale nie jest rzadkością. Rzadko się jednak zdarza, żeby – jak u Karoliny – osoba z "mieszkania zero" zostawiała kartki z informacją o pasożytach i aktywnie działała na rzecz powstrzymania pluskiew przed wędrówką. 

Tam, gdzie są ludzie, tam są pluskwy (fot. Shutterstock)

Julia 

Julia jest właścicielką mieszkania w warszawskim bloku, które wynajmuje. Dwa lata temu najemcy pierwszy raz zgłosili, że może być problem.  

Pojawiły się ugryzienia, było widać ślady pluskiew na zasłonach – małe czarne kropki odchodów – opowiada. – To stare bloki, stare osiedle, mamy wielu starszych mieszkańców, często pojawiają się nowi lokatorzy. Dużo mebli jest wyrzucanych na śmietnik, szczególnie po starszych osobach. Śmietniki stoją bardzo blisko elewacji i podejrzewam, że to stamtąd mogły przyjść pluskwy. Jest też sporo mieszkań komunalnych i z tego, co kiedyś ustaliłam, gmina ma obowiązek oddać mieszkanie czyste, ale nie sprawdza, co się potem w nim dzieje.   

Recepta Julii? Wyrzucanie mebli z mieszkania, pranie wszystkich ubrań, dwa razy po dwie dezynsekcje wykonane przez specjalistyczne firmy, uszczelnianie listew i pionów. Na miesiąc problem zniknął, potem wrócił. Po kolejnej próbie pozbycia się pluskiew był spokój na tydzień. I trzeba było znowu ingerować.  

W tej chwili udało nam się pozbyć pluskiew, ale na jak długo – nie wiemy. Rok po tym, jak pierwszy raz je znaleźliśmy, w kolejne wakacje znowu ktoś wyrzucił meble na śmietnik i pluskwy wróciły. Teraz jest spokój, ale nie wiem, co będzie za trzy miesiące, gdy zacznie się kolejne lato – opowiada. 

Zapach zgniłych malin 

Jarosław Ryms w rozmowie z klientem najpierw ocenia skalę problemu. Gdy ukąszenia pojawiają się raz–dwa razy w tygodniu, w mieszkaniu jest niewiele owadów, to problem jest mały. Pasożyty bardzo trudno znaleźć i wtedy w inspekcji pomaga pies Bibi.  

Gdy owady pojawiają się nie tylko w łóżku, ale także na lampce, w kontaktach, w karniszach, za obrazkami – kłopot jest średni.  

Gdy spadają z sufitu i chodzą po ścianach – duży. Wtedy często czuć też w mieszkaniu "zapach zgniłych malin". 

Po ocenie skali problemu należy przygotować mieszkanie do dezynsekcji – zacząć od ubrań, które można przed wypraniem spakować do specjalnych worków rozpuszczających się w wodzie, co zmniejsza prawdopodobieństwo ucieczki owadów. Trzeba rozkręcić meble, odsunąć szafy od ścian, ściągnąć materace – i nanieść środek chemiczny wszędzie, gdzie pluskwy zostały znalezione i gdzie potencjalnie mogą być. Po dwóch tygodniach zabieg jest powtarzany. I to – w 80 proc. przypadków, do których wzywany jest Jarosław Ryms – wystarcza. W pozostałych 20 proc., gdy stan mieszkania czy domu jest naprawdę tragiczny, powtarza się go trzeci raz. Ale nie ma stuprocentowej pewności, że firma nie będzie musiała pod ten adres wracać. 

Jakby złamała pani rękę, to lekarz, który ją złoży, nie da pani gwarancji, że po wyjściu ze szpitala już nigdy jej pani nie złamie. Z dezynsekcją jest podobnie – tłumaczy Ryms. – Po przeprowadzonych zabiegach gwarantuję, że nic w mieszkaniu czy domu nie powinno przeżyć, ale nie obiecam, że ten problem nie wróci, bo na przykład właściciel dostanie pluskwy w prezencie od sąsiada z bloku. Są również klienci, do których wracam co kilka miesięcy od 14 lat, bo przynoszą pluskwy z miejsca pracy. 

Po ocenie skali problemu należy przygotować mieszkanie do dezynsekcji - rozkręcić meble, ubrania przed wypraniem spakować do specjalnych worków, które zawierają środek na owady i rozpuszczają się w wodzie, odsunąć szafy od ścian, ściągnąć materace (fot. Shutterstock)

Ruletka: komar czy pluskwa? 

Helena jest na trzecim roku studiów medycznych. Na pierwszym mieszkała z dwiema współlokatorkami na parterze akademika w centrum dużego miasta. 

Pierwsza zgłosiłam problem, ale sama też zorientowałam się dopiero po kilku dniach, bo żadna z moich współlokatorek nie była gryziona, tylko ja – mówi Helena. – Miałam dwa ugryzienia na przedramieniu, bardzo bolące i swędzące. To był maj, więc myślałam, że może sprawcą jest komar. Ale jak pojawiły się charakterystyczne ugryzienia na nogach, to już nie miałam wątpliwości.  

Na większości zdjęć ugryzienia po pluskwach to drobne krostki, ale u Heleny średnica zaczerwienienia wynosiła pięć centymetrów. Najprawdopodobniej jest na te owady uczulona. Zwłaszcza że przebarwienia w miejscach ugryzień utrzymywały się jeszcze półtora roku.  

Helena zgłosiła problem do administracji, która pierwsze rozwiązanie zaproponowała po dwóch dniach, co oznaczało spędzenie kolejnych nocy w łóżku z pluskwami. Odmówiła, pojechała do chłopaka. 

– Potem przyjechała specjalistyczna firma i nie mogliśmy przebywać w pokoju przez trzy doby, przeniesiono nas do innych. Z tego, co wiem, dezynsekcja była skuteczna. Ja już nie wróciłam do pokoju, choć kolejne osoby, które tam zamieszkały, mówiły, że pluskiew nie ma.  

Helena wynajęła z chłopakiem małą kawalerkę. Dodaje, że mieszkanie w akademiku ma wiele wad, ale pluskwy to była już jedna wada za dużo.  

Nie wiem dokładnie, skąd mogły się wziąć. Każdy z nas mógł je też przywieźć w walizce, przynieść z pociągu czy autobusu. Na parterze mieszkało wielu studentów z zagranicy. Pluskwy spokojnie mogły przejść z pokoju do pokoju – dodaje. 

Pluskwy podróżujące 

W 2021 roku głośno zrobiło się o pociągach PKP Intercity, gdy jedna z pasażerek zamieściła w internecie zdjęcia i filmy ze składu jadącego z Poznania do Gdańska. Widać na nich kłębiące się pluskwy, które skryły się między fotelami i w innych szczelinach w przedziale.  

"Dwukrotnie takie owady chodziły również po moim ciele (…) Sytuacja została zgłoszona do Pani konduktor (…) Po pewnym czasie Pani przyszła do naszego przedziału i potwierdziła, że są to te owady, a na koniec rozmowy dodała, że radzi nam porządnie się otrzepać przed wejściem do domu" – pisała na Facebooku pasażerka. Zgłosiła sprawę do PKP i sanepidu.

Sprawa pluskiew była tak szeroko komentowana, że głos zabrał Andrzej Bittel, wiceminister infrastruktury, który stwierdził, że "przypadki pojawiania się owadów w pociągach PKP mają charakter incydentalny". W jego ocenie przewoźnik nie zawinił, gdyż sprzątanie wagonów należy do zadań zewnętrznej firmy. 

O pluskwy w pociągach zapytaliśmy także Polregio, jednego z dwóch największych przewoźników w Polsce. Rzeczniczka prasowa Aleksandra Baldys odpowiedziała, że "od kiedy pracuje w Polregio, czyli przez ostatnie 1,5 roku, nie było takiego przypadku. Głośno było o pluskwach w pociągu innego przewoźnika".  

PKP Intercity, największy polski operator kolejowy, stwierdził na to, że owady pojawiają się u nich incydentalnie. "Czystość składów jest na bieżąco kontrolowana. W przypadku pojawienia się jakiegokolwiek rodzaju insektów niezwłocznie zlecane są usługi dezynsekcji, wykonywane przez specjalistyczne firmy" – napisała Agnieszka Serbeńska, rzeczniczka prasowa PKP Intercity. Każdy pociąg jest czyszczony co najmniej raz w ciągu doby, a każdy skład co kilkanaście dni przechodzi "czyszczenie okresowe o najszerszym zakresie".  

Z perspektywy Jarosława Rymsa to mało prawdopodobne, żeby w komunikacji publicznej nie było pluskiew. Przez pociągi, autobusy i tramwaje przewija się przecież tak wiele osób.  

Skutki ciężkiej chemii 

DDD, czyli dezynsekcja, dezynfekcja i deratyzacja, to trzy słowa, które bardzo często są wymieniane w dyskusjach na temat tępienia szkodników. Dezynsekcja dotyczy owadów, dezynfekcja bakterii, wirusów i drobnoustrojów, a deratyzacja – gryzoni. Skrótem DDD często oznacza się działania firm specjalistycznych, których pracownicy przyjeżdżają do mieszkania, by wytępić pluskwy.  

Niestety, dużym problemem są osoby, które decydują się używać silnych środków chemicznych na własną rękę – mówi Jarosław Ryms. – Po pierwsze, źle przygotowują mieszkanie – stawiają puszkę z aerozolem na środku mieszkania i wychodzą. A pluskwy, zamiast zginąć, chowają się w pęknięciach, szczelinach, załamaniach, gdzie preparat nie dociera... Po drugie, taka chemia powinna być stosowana w odpowiedniej odzieży, czyli trzeba mieć na sobie kombinezon, rękawice i maskę. Podstawowa maska to koszt około 150–200 zł. A ludzie nie chcą wydawać takich pieniędzy i potem kaszlą, narzekają na ból głowy i inne problemy zdrowotne, bo nawdychali się ciężkiej chemii. 

Skrajnym przykładem złego użycia środków chemicznych mających zwalczać innego rodzaju szkodniki była sprawa Henryka C., który w 2020 roku rozłożył w budynku trutkę na szczury, w wyniku czego po zatruciu fosforowodorem zmarło 14-miesięczne dziecko. Pod koniec stycznia 2023 roku mężczyzna został skazany na 2 lata więzienia za nieumyślne sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu 11 osób, w tym dzieci; wyrok nie jest prawomocny. Z kolei w marcu 2023 roku rozpoczął się proces ojca 3-letniej dziewczynki z Ciechanowa, któremu Prokuratora Rejonowa postawiła zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Dziecko zmarło we wrześniu 2022 roku, najprawdopodobniej z powodu zatrucia środkiem chemicznym, który ojciec zakopał w ogrodzie.

– Działaniami DDD powinni zajmować się profesjonaliści. Bo na rynku są substancje tak silne, że w odpowiedniej dawce zabiją wszystko – pluskwę, szczura, kota, psa i nawet człowieka. Dlatego należy bardzo uważać przy stosowaniu środków chemicznych, także tych na zwalczanie pluskiew – dodaje Ryms. 

*Imiona bohaterek zostały zmienione na ich prośbę

Agata Porażka. Dziennikarka weekendowego magazynu Gazeta.pl. Twórczyni cyklu Zagrajmy w Zielone, który skupia się na tym, co powinniśmy zrobić, by zamiast niszczyć, dbać o planetę. Prowadzi podcast Zetka z Zetką.