
W lipcu 2022 roku Ministerstwo Zdrowia ogłosiło rozpoczęcie działalności Funduszu Kredytowania Studiów Medycznych. Maturzyści, którzy dostali się na płatne medyczne studia niestacjonarne w języku polskim, mogą starać się o kredyt w wysokości 20 tys. zł na semestr. Łącznie 240 tys. zł za całe studia.
Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje na wakacje >>
Po skończeniu studiów na kierunku lekarskim kredyt może zostać umorzony, jeśli student spełni trzy warunki:
- Skończy studia w sześć lat, czyli nie może powtarzać roku.
- Zdecyduje się na jedną ze specjalizacji deficytowych, choć w momencie rozpoczęcia studiów nie wie, jaka będzie ich lista; specjalizację będzie wybierać po szóstym roku.
- Po skończeniu studiów będzie przez 10 lat pracował w publicznej służbie zdrowia w Polsce.
Do tego dochodzą dwie nietypowe możliwości umorzenia – jeśli student stale utraci zdolność do spłaty zobowiązań i jeśli bank nie będzie miał prawnych możliwości dochodzenia roszczeń. Nie ma jeszcze szczegółowych wytycznych, które opisywałyby takie sytuacje. Sam kredyt ma zmienne oprocentowanie, a przy nieumorzeniu całości Fundusz pokrywa połowę odsetek. Okres spłaty trwa 12 lat.
Pomysł na kredyt dla maturzystów jest krytykowany zarówno przez stowarzyszenia zrzeszające lekarzy, takie jak Porozumienie Rezydentów, jak i przez pojedynczych medyków, którzy wypowiadają się o nim negatywnie na przykład w mediach społecznościowych.
"Celem kredytów na studia medyczne jest wprowadzenie na rynek pracowników-niewolników, takich, co to łykną każde warunki pracy, wezmą niechcianą specjalizację, będą zapchajdziurami bez wpływu na własne życie" – pisał na Twitterze Daniel Patecki, przewodniczący Komisji Kształcenia Medycznego Naczelnej Izby Lekarskiej.
Jego słowa niejako potwierdził sam minister zdrowia Adam Niedzielski w wywiadzie udzielonym portalowi Rynek Zdrowia: "Skoro płacimy za ich kształcenie [rezydentów – przyp. red.], mamy prawo kierować ich na te odcinki systemu ochrony zdrowia, w których są braki. Tym bardziej że szpitale cały czas kierują do nas postulaty o wsparcie rezydenckie. Mogę tylko powiedzieć: więcej pokory".
Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny IFMSA-Poland zawiesiło swoją prezydentkę Mariolę Piekarską, po tym jak wystąpiła u boku ministra zdrowia i chwaliła Fundusz Kredytowania Studiów Medycznych, o czym informował TVN.
Krok pierwszy – uczelnia
W 2022 roku na jedno miejsce na kierunku lekarskim na wszystkich uczelniach w Polsce było 10,6 kandydata. Chęć studiowania medycyny zgłosiło ponad 21 tys. maturzystów. Tych, którzy co prawda zostali "jednymi z dziesięciu", ale na studiach płatnych, czeka konieczność wyłożenia kwoty, za którą można by na przykład kupić małego vana. Co roku.
– W moim środowisku nie słyszałem o osobie, która bez dodatkowych korepetycji, z reguły dość kosztownych, dostała się na dzienne, bezpłatne studia medyczne. A i nawet z dodatkowymi zajęciami nie ma gwarancji sukcesu – mówi Piotr.
Ma 24 lata i jest studentem piątego roku medycyny na jednej z polskich uczelni. Płaci za naukę niestacjonarną około 35 tys. zł rocznie.
Kwota robi wrażenie, ale nie jest najwyższa – za rok takich studiów można w Polsce zapłacić nawet ponad 50 tys. zł. Najtańsze oferty to niespełna 30 tys. zł za rok. Płatne studia oferuje 19 uczelni z 22, na których można medycynę studiować. Dla porównania 10 lat temu prowadziło je 11 spośród 12 uczelni.
Fundusz Kredytowania Studiów Medycznych ma pomóc w sfinansowaniu nauki. Wniosek można złożyć w Pekao SA do trzech tygodni od rozpoczęcia studiów. Maksymalna kwota kredytu to 20 tys. zł na semestr, przelewane dwa razy do roku na konto uczelni. Oprocentowanie to "marża nie większa niż 2 p.p. + 1,2 stopy redyskontowanej weksli NBP". Jeśli się zastanawiacie, co to dokładnie oznacza, to przypomnę, że kredyt kierowany jest do maturzystów i powinien być – w teorii – zrozumiały dla osób bez wykształcenia ekonomicznego czy doświadczenia w bankowości.
Jednak zrozumienie warunków, na jakich zaciągane jest zobowiązanie, to i tak nic w porównaniu z wyzwaniem, jakim są sześcioletnie studia. Żeby nie zwracać kredytu, trzeba je skończyć bez powtarzania roku. – Każdemu może się noga powinąć – komentuje to Piotr. – Do tych sześciu lat powinien być dodany jeden rok w zapasie. Zawsze może zdarzyć się coś, na co nie ma się absolutnie żadnego wpływu.
Adrianna*, która również niebawem skończy medycynę, dodaje, że na pierwszym roku "ludzie lecą jak zapałki". – Ciężko mi powiedzieć, ile osób wypadło ze studiów niestacjonarnych, a ile ze stacjonarnych, bo na zajęciach byliśmy ze sobą przemieszani. Ale na początku zaczynało około 400. A teraz, po piątym roku, jest nas mniej więcej 250 – opowiada.
Na pierwszym roku studiów medycznych na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym jest 18 przedmiotów i łącznie 837 godzin zajęć. Na piątym – 31. Przez 1144 godziny.
Według badań "Zawód przed zawodem – czy wypalenie może objawiać się już na studiach?" studenci medycyny dziennie poświęcają od 6 do 10 godzin na udział w zajęciach i naukę własną. Przed egzaminami i kolokwiami ponad jedna trzecia wszystkich badanych skracała czas na sen do mniej niż 4 godzin na dobę. Co trzeci student przyznał, że nie wybrałby drugi raz kierunku lekarskiego. Najczęściej byli to studenci ostatniego, szóstego roku, na którym skumulowany kredyt wynosiłby już 240 tys. zł. Oni także najczęściej wykazują objawy wypalenia zawodowego jeszcze przed rozpoczęciem pracy w zawodzie.
Krok drugi – specjalizacja
Zakładając optymistycznie, że każdy rok studiów udało się przejść bezproblemowo, 13-miesięczny staż podyplomowy został zaliczony, a Lekarski Egzamin Końcowy zdany, studenta czeka wybór specjalizacji. Jeśli chce ubiegać się o umorzenie kredytu – to tylko deficytowej. Dziś są to: anestezjologia i intensywna terapia, chirurgia dziecięca, chirurgia ogólna, chirurgia onkologiczna, choroby wewnętrzne, choroby zakaźne, geriatria, hematologia, kardiologia dziecięca, medycyna paliatywna, medycyna ratunkowa, medycyna rodzinna, neonatologia, neurologia dziecięca, onkologia i hematologia dziecięca, onkologia kliniczna, patomorfologia, pediatria, psychiatria, psychiatria dzieci i młodzieży, radioterapia onkologiczna i stomatologia dziecięca.
Niektóre specjalizacje trwają cztery lata, jak epidemiologia czy farmakologia kliniczna, inne nawet do 10 lat, jak transplantologia kliniczna.
– Osoby, które wezmą kredyt teraz, nie wiedzą, jakie specjalizacje będą deficytowe za następne sześć lat. Nikt tego nie wie, łącznie z Ministerstwem Zdrowia – mówi Sebastian Goncerz z Porozumienia Rezydentów. Sam jest lekarzem stażystą, zamierza zostać psychiatrą. – W specjalizacjach deficytowych mało się zarabia, a same dziedziny są niedoinwestowane, co sprawia, że lekarze je wybierający pracują w najcięższych warunkach i mają gorsze perspektywy rozwoju. Nie bez powodu jest więc na nie tak mało chętnych. Psychiatrów dzieci i młodzieży mamy aktualnie mniej niż 500 na terenie całego kraju.
Psychiatrię wybrał także Piotr. – Bardzo się nią interesuję i to było dla mnie najważniejsze kryterium wyboru – wyjaśnia. – Wiem, że warunki pracy i możliwości finansowe w tej specjalizacji w placówkach publicznych nie są dobre, ale nie ma to dla mnie w tym momencie większego znaczenia. Jest też oczywiście sektor prywatny, w którym pensje są nieporównywalnie większe. Na brak pracy na pewno nie będę narzekać.
Problemem w wyborze specjalizacji jest nie tylko to, że trzeba się na nią dostać, co jest zależne od wyniku Lekarskiego Egzaminu Końcowego, ale także to, że trzeba mieć gdzie ją odbyć, zostając rezydentem. Obawy o ograniczony dostęp do specjalizacji były najczęściej wymieniane w badaniu "Zawód przed zawodem – czy wypalenie może objawiać się już na studiach?". Martwiło się tym 82,5 proc. studentów.
W tym roku do specjalizacji deficytowych nie zalicza się między innymi ginekologia, na którą wybiera się Adrianna. Ona, jak przyznaje, ma to szczęście, że jej rodziców stać było na opłacenie sześciu lat studiów córki bez zaciągania pożyczek czy kredytów. I zostaje lekarzem z "czystym kontem", który w dodatku spełni swoje marzenia. W przypadku studentów, którzy skorzystają z Funduszu Kredytowania Studiów Medycznych, marzenia czy predyspozycje nie będą miały znaczenia – możliwość wyboru zostanie zawężona przez to, jakie akurat będą potrzeby systemu opieki zdrowotnej.
Goncerz sugeruje, że powinniśmy zacząć od poprawy warunków pracy lekarzy specjalizacji uznawanych za deficytowe i wtedy będzie na nie więcej chętnych. A nie od kredytu "noszącego znamiona umowy lojalnościowej".
Choć pieniądze to nie wszystko, spójrzmy na finanse, zwłaszcza że właśnie się poprawiły. 7076 zł brutto przez pierwsze dwa lata wynosi wynagrodzenie zasadnicze dla lekarzy, którzy wybrali specjalizacje deficytowe. Potem zwiększa się do 7211 zł. Wcześniej wynosiło odpowiednio 5752 zł i po dwóch latach 5862 zł. W przypadku pozostałych specjalizacji najpierw jest to 6739 zł i po dwóch latach 6942 zł. Rok wcześniej było to 5478 zł i 5642 zł. Zmiany wprowadziło rozporządzenie Ministra Zdrowia z 25 lipca 2022 roku w sprawie wysokości zasadniczego wynagrodzenia miesięcznego lekarzy i lekarzy dentystów odbywających specjalizację w ramach rezydentury.
Krok trzeci – ochrona zdrowia
W polskiej publicznej ochronie zdrowia należy przepracować 10 lat, by kredyt został umorzony. Wliczane są w to lata potrzebne na specjalizację. Dobra wiadomość jest taka, że można wybrać województwo, w którym chce się ją odbyć. A potem szpital można zmienić, a nawet wyjechać za granicę.
Piotr twierdzi, że warunek 10 lat pracy w publicznej ochronie zdrowia jest akurat sensowny, bo takie doświadczenie, jakie się tam zdobędzie, jest lekarzowi bardzo potrzebne, nawet już po skończonej specjalizacji. – Problemem jest tylko to, że ludzie nie będą mieli żadnej możliwości wyjazdu przez te 10 lat. Ja sam planuję zostać po zakończeniu specjalizacji w Polsce, tu jestem u siebie, choć nie podoba mi się aktualna sytuacja polityczna. Ale kwestia wyjazdu czy pozostania tu jest bardzo indywidualna dla każdego lekarza.
Adrianna, która z kolei wybrała jako specjalizację położnictwo i ginekologię (45 miejsc), zgadza się z tym, że 10 lat pracy jest akceptowalne. – Tak czy siak, musisz zrobić gdzieś rezydenturę. Trwa to z reguły kilka lat, w moim przypadku 5,5 roku, i musi się odbywać w szpitalu państwowym. A idąc potem dalej w świat, warto mieć doświadczenie zdobyte w pracy z pacjentami. Nawet jeśli później chcesz tylko odcinać kupony w prywatnym gabinecie.
Jeśli lekarz wyjedzie za granicę czy wybierze prywatną praktykę, powinien zacząć spłacać kredyt 12 lat po studiach. Nie wiadomo dziś, ile będą wynosić raty – to zależy nie tylko od (zmiennego) oprocentowania, ale także od tego, na jaki okres został wzięty (całe studia czy krótszy). Pewne jest, że wpłynie na zdolność kredytową w Biurze Informacji Kredytowej. W jaki sposób – to zależy od tego, czy będzie spłacany regularnie.
Epilog
49,5 roku – tyle wynosi średni wiek lekarza pracującego bezpośrednio z pacjentem w Polsce zgodnie ze stanem na 31 grudnia 2019 roku. Średnia liczba aktywnych lekarzy wynosi niewiele ponad 125 tys. Najmniej lekarzy w przeliczeniu na mieszkańców jest w województwie lubuskim – 22 na 10 tys. osób. Potem opolskie i warmińsko-mazurskie – po 24. Ministerstwo Zdrowia chce, by było ich więcej.
– Nie możemy po prostu stwierdzić, że głównym problemem w ochronie zdrowia jest niewystarczająca liczba lekarzy, więc otworzymy więcej uczelni, pożyczymy pieniądze na studia i problem rozwiązany. Jest to znacznie bardziej złożona sprawa – mówi Sebastian Goncerz. – Zwiększanie liczby osób studiujących kosztem jakości kształcenia nie rozwiązuje problemu, dotyka bowiem tylko jednego z wielu wąskich gardeł procesu kształcenia lekarzy. Jednak bardzo dobrze poprawia statystyki i ministerstwo może się nimi pochwalić. Tylko pamiętajmy, że każda z tych cyferek to jest student, przyszły lekarz, który kiedyś będzie odpowiadał za życie i zdrowie pacjenta. Jakość kształcenia wpływa na bezpieczeństwo leczenia, co ministerstwo szczególnie powinno mieć na uwadze.
10 lat temu uczelnie medyczne oferowały 749 miejsc na studiach niestacjonarnych. Dziś, zgodnie z projektem z czerwca 2022 roku, w roku akademickim 2022/2023 na studentów niestacjonarnych kierunku lekarskiego czeka 1696 miejsc.
Na koniec przytoczę jeszcze inne słowa ze wspomnianego na początku wywiadu ministra Niedzielskiego, które padły w odpowiedzi na pytanie o wątpliwości obecnych rezydentów co do kredytów studenckich. "Niech każdy martwi się o siebie i nie udaje troski o innych. (...) Mamy pierwsze umowy kredytowe podpisane, kolejne wnioski czekają na rozpatrzenie. Apeluję więc do rezydentów, żeby zajęli się swoimi problemami, opieką nad studentami zajmujemy się my".
Być może rezydentom tak trudno w to uwierzyć, bo do niedawna sami byli tymi "otoczonymi opieką" studentami.
*Imię zmienione na prośbę bohaterki.
Agata Porażka. Dziennikarka weekendowego magazynu Gazeta.pl. Twórczyni cyklu Zagrajmy w Zielone, który skupia się na tym, co powinniśmy zrobić, by zamiast niszczyć, dbać o planetę. Prowadzi podcast Zetka z Zetką.