Rozmowa
Żubry w Puszczy Białowieskiej (Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl)
Żubry w Puszczy Białowieskiej (Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl)

Na Podlasiu, we wsi Stare Masiewo kierowca wojskowej ciężarówki śmiertelnie potrącił żubra. Według wojskowych zwierzę miało nagle wybiec na drogę i kierowca nie zdążył zahamować.

Wydaje mi się, że w tym zdarzeniu winę ewidentnie ponosi człowiek, nie zwierzę. Żubr został potrącony około 7.30, a więc ponad godzinę po wschodzie słońca. Było już jasno. Kierowca wojskowej ciężarówki ma z góry bardzo dobry widok. Żubr jest dużym zwierzęciem, więc nawet jeśli nagle wtargnął na szosę, kierowca powinien go zauważyć, a być może nawet i wyhamować, jeśli jechał z dozwoloną w tym miejscu prędkością.

Kapitan Iwo Sawa, rzecznik prasowy Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie, poinformował dziennikarzy, że kierowca jechał z prędkością około 40 km/h.

Wypadek wydarzył się w środku wsi, gdzie można jechać maksymalnie 50 km/h, na wąskiej drodze, gdzie zabudowa jest rzadka, a płoty niskie. Trudno było tego żubra nie zauważyć, zwłaszcza kiedy kierowca trzymał się dozwolonej prędkości. Mieszkańcy wsi relacjonują, że ciężarówka jechała znacznie szybciej. Żubr został uderzony i ciągnięty pod kołami. Droga hamowania mogła więc w tym przypadku wynosić kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt metrów.

Jak unikać takich zdarzeń?

Wojskowe ciężarówki w Puszczy Białowieskiej i w okolicznych miejscowościach jeżdżą niestety dość szybko. Obserwuję je z okna, bo mieszkam niedaleko granicy, i widzę, że nie tylko ciężarówki, ale i wozy bojowe, czyli sporej wagi rosomaki, jeżdżą po okolicy o wiele szybciej, niż to dozwolone.

Ten żubr zginął w środku wsi. A gdyby to był człowiek albo inne auto na drodze? Jest to przestroga, że coś się może wydarzyć i kierowcy wojskowych ciężarówek powinni jeździć znacznie wolniej. Oczywiście w tym przypadku nie zmierzono prędkości, więc trudno przesądzać, że kierowca jechał za szybko, ale policja mogłaby to ustalić, mierząc chociażby dokładnie drogę hamowania. Mamy jednak do czynienia ze zwierzęciem, więc nie sądzę, żeby służby chciały się tym szczegółowo zajmować. Zawsze w domyśle winę ponosi zwierzę, które wtargnęło na drogę.

Żubr w Puszczy Białowieskiej (Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl)

Często dochodzi do podobnych wypadków w Puszczy Białowieskiej?

Średnio kilka razy w roku. W ciągu minionych dwóch lat na nowo wyremontowanym odcinku drogi między Hajnówką a Narwią mieliśmy ich siedem. Do tych zdarzeń dochodzi najczęściej nocą, na odcinkach, gdzie dozwolona prędkość wynosi maksymalnie 90 km/h. Gdy jest ciemno i żubr czy całe stado nagle wkraczają na drogę, zderzenia trudno uniknąć.

Dosłownie pół godziny przed naszą rozmową dzwoniła do mnie z prośbą o pomoc koleżanka z Puszczy Knyszyńskiej, której rodzice byli świadkami potrącenia młodego żubra przez samochód dostawczy. Kierowca odjechał, choć żubr miał połamane nogi i bardzo cierpiał. Poprosiłem miejscowych leśników, którzy opiekują się tam żubrami, aby wysłali kogoś na miejsce, zanim przyjedzie policja. Być może trzeba będzie podjąć decyzję o uśmierceniu tego zwierzęcia.

Rozmawiamy nie pierwszy raz. Słyszę, że dziś jest pan wyjątkowo przygaszony.

Tak, bo jeszcze w sobotę moi znajomi z Białowieży obserwowali grupę kilku byków żubra, z której pochodził potrącony w poniedziałek samiec.

Porusza mnie śmierć każdego zwierzęcia. Od lat walczę z odstrzałami żubrów. Chciałbym, żeby mogły odchodzić w sposób naturalny, żeby mogły dożywać starości. Nie zgadzam się z głosami, że stare żubry nie odgrywają już żadnej roli w populacji, że można je zatem odstrzelić i nawet na tym zarobić.

Z racji swojej pracy często jeżdżę w miejsca, gdzie zginął lub padł żubr. Dostaję też informację o martwych żubrach od ludzi, kilka sam znalazłem.

Dlatego że jest pan jednym z najlepszych w Polsce ekspertów od tych zwierząt?

Od 20 lat badam żubry, stały się moją pasją. Jestem też kustoszem kolekcji naukowej w Instytucie Biologii Ssaków PAN w Białowieży, gdzie mamy prawie 190 tys. okazów ssaków: czaszek, szkieletów, skór. Wśród nich ponad 1600 czaszek żubrów. Bo zwyczajowo od żubra, czy to odstrzelonego, padłego, czy śmiertelnie potrąconego przez samochód – jak ten ostatni – do naszej kolekcji trafia czaszka zwierzęcia. Robimy też pomiary martwych zwierząt, pobieramy próbki, bo to cenny materiał naukowy.

Żubry w Zachodniopomorskim Towarzystwie Przyrodniczym (Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl)

Żubry i mieszkańcy żyją w Puszczy Białowieskiej w zgodzie?

Żubry są już stałym elementem tutejszego krajobrazu. Dla mieszkańców puszczańskich miejscowości są zatem codziennością i nie ukrywam, że ich podejście do tych zwierząt zmieniło się zwłaszcza w ciągu ostatnich kilkunastu lat, także pod wpływem zmiany podejścia do zarządzania ich populacją, w czym mamy swoją zasługę. Wykorzystując wyniki naszych badań, powtarzaliśmy na przykład, że żubr nie jest typowo leśnym zwierzęciem, naturalnym środowiskiem są dla niego otwarte tereny. Bo lasy oferują żubrom pokarm jedynie od wiosny do wczesnej jesieni, a łąki, polany czy doliny rzeczne – przez cały rok. Po upadku rolnictwa w tych okolicach pozostały łąki i ugory, z których żubry zaczęły bezkonfliktowo korzystać. Przestano je więc przeganiać, odławiać, wywozić czy zabijać, co wcześniej było praktyką, gdy żubry pojawiały się na terenach otwartych lub w pobliżu ludzkich osad.

Zimą na łąkach pozostawiane jest dla żubrów siano w stogach lub brogach, z którego korzystają, bo w lesie w tym okresie jest niewiele pokarmu dla tak dużych zwierząt. Mieszkańcy są na nie wyczuleni, nauczyli się z nimi współegzystować i choć oczywiście czasem żubry wchodzą im na przykład do sadów czy obejść, nie powoduje to konfliktów czy wybuchów nienawiści. Wręcz przeciwnie. Żubry bytujące w pobliżu podlaskich miejscowości są ulubieńcami czy nawet maskotkami miejscowych. Wiele z nich jest rozpoznawanych po rogach czy po ubarwieniu futra. Czasami mieszkańcy nadają im imiona, co pokazuje, że między nimi wytworzyła się szczególna więź. Żubr, choć jest największym lądowym zwierzęciem Europy, wcale nie jest tak groźny. Oczywiście trzeba wiedzieć, jak się z tym zwierzęciem obchodzić.

Obserwując żubry trzeba zachować zdrowy rozsądek (Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl)

Żubry nie są agresywne?

Ponieważ dziś wielu ludzi żubry obserwuje i fotografuje, stały się one mniej bojaźliwe, niż były jeszcze przed laty. Ale nie dajmy się zwieść wrażeniu, że są to zwierzęta całkiem spokojne. Kiedy poczują się zagrożone, mogą nas nawet zaatakować.

Przeprowadzaliśmy badania, podczas których zbliżaliśmy się do żubrów i sprawdzaliśmy, jak reagują na obecność człowieka. Aż w 99,5 proc. przypadków żubry, kiedy się do nich zbliżamy, odchodzą lub uciekają. Bardzo rzadko zdarzają się zachowania, które można potraktować jako agresywne. Jednocześnie na przestrzeni 30 lat udokumentowaliśmy 45 przypadków, które można by nazwać atakami żubra na człowieka. 35 z nich to było tylko podbiegnięcie i postraszenie, w 10 zrogowanie. Na szczęście nie skończyło się śmiertelnie, choć kilka osób trafiło do szpitala. W większości tych przypadków - w 85 proc. - agresywne zachowanie było sprowokowane przez człowieka. Chociażby zbyt bliskim podejściem lub dłuższym niepokojeniem.

Jaka odległość jest bezpieczna?

Krytyczny dystans do żubra to 50 m. Pamiętajmy, że żubry są bardzo szybkimi zwierzętami, które nie lubią dłuższego zainteresowania. Jednak bardzo często ostrzegają ludzi, że są zdenerwowane czy zaniepokojone. Nisko zwieszają wtedy łeb, kręcą nim albo potrząsają, kręcą ogonem, ryją racicą czy nawet tarzają się po ziemi. Jeżeli widzimy takie sygnały, powinniśmy się wycofać.

Żubry są potężnymi i dzikimi zwierzętami i nie możemy o tym nigdy zapominać. Należy je traktować z respektem i podczas spotkań z nimi zachowywać zdrowy rozsądek.

Na Podlasiu żubry i ludzie żyją w zgodzie (Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl)

Zachowanie żubra, który stracił towarzysza, było bardzo poruszające.

Jeden żubr zginął na drodze, a drugi, którego podobno mieszkańcy nazywali Podarkiem, przy nim czuwał. Zanim przyjechały służby Białowieskiego Parku Narodowego, stał przy zwłokach, a później, gdy załadowano martwego żubra na przyczepę, młody samiec nadal nie odstępował towarzysza. Dotykał go pyskiem i tulił się do niego, mimo że był otoczony przez obserwujących i filmujących to zdarzenie ludzi, co powinno go odstraszyć. A jednak nie odszedł, co może pokazywać, że między tymi zwierzętami była więź.

Młodsze żubry żyją w tzw. grupach kawalerskich, liczących kilku osobników, po tym jak opuszczą już swoje żubrze stado składające się z krów, młodzieży i cieląt. Spędzają ze sobą nawet parę lat, szczególnie w okresie zimowym, czują się razem bezpieczniej, doskonale się znają. Podczas rui mogą ze sobą rywalizować, ale więź pozostaje. I właśnie to widzieliśmy.

Dotarło też do niego, że jego towarzysz nie żyje?

Zachowanie żubra może też być wyrazem odczuwania śmierci przez te zwierzęta, które jeszcze do niedawna było zarezerwowane wyłącznie dla gatunku ludzkiego. Obserwujemy je jednak u coraz większej liczby gatunków. Chociażby  u słoni, które zmarłego członka stada otaczają, dotykają trąbami, głaszczą czy nawet odwiedzają jego szczątki czy kości długo po jego śmierci. Takie obserwacje naukowcy poczynili też u szympansów, delfinów, hipopotamów, niektórych ptaków, ale też u blisko spokrewnionych z żubrami bizonów amerykańskich. Po śmierci towarzysza członkowie stada mogą odczuwać smutek, a czasem nawet złość. Dotyczy to szczególnie monogamicznych par.

Żubry to ogromne i szybkie zwierzęta (Mieczysław Michalak / Agencja Wyborcza.pl)

Pan widział takie zachowania?

Tak, na przykład przy okazji odstrzałów żubrów. Kiedy jakiś padał, pozostałe ze stada podchodziły, dotykały go pyskami, a niektóre nawet próbowały podnosić go rogami. To, co obserwujemy, może świadczyć o tym, że mają one jakąś świadomość śmierci.

Ile obecnie żubrów żyje w Puszczy Białowieskiej?

Według danych z zeszłego roku w polskiej części Puszczy Białowieskiej żyło 829 żubrów. Tych kilka ostatnich przypadków śmierci żubrów nie stanowi zagrożenia dla populacji, ale śmierć każdego osobnika, zwłaszcza w przypadku rzadkiego, unikatowego gatunku, ma znaczenie. Bo to czasem utrata unikatowych genów, czasem dotyczy zwierząt prowadzących stado, czasem samic wychowujących młode czy samców, które były dominujące i pełniły ważną funkcję w rozrodzie.

Zobacz wideo Borsuk Karolek miał szczęście - leczą go w najlepszej klinice weterynaryjnej w Polsce

A jak wyglądają na co dzień realia życia z wojskiem?

Na nowej trasie Hajnówka–Białowieża, gdzie jest ograniczenie dla ciężarówek do 60 km/h, ciężarówki rzadko jeżdżą z taką prędkością. Sam obserwuję, że zazwyczaj jeżdżą szybciej. Zdarza się, że mieszkańcy muszą uciekać swoimi samochodami z drogi na pobocze, bo ciężarówki wręcz ich spychają. Ludzie opowiadają też o szkodach, które powoduje wojsko. A to komuś pojazd wojskowy zabił psa, a to komuś wjechał w szklarnię, a to uszkodził inny samochód. Tych zdarzeń jest całkiem sporo.

Wie pani, mam wrażenie, że wojskowi nie do końca wiedzą, gdzie się znaleźli. Jak unikatowy jest to obszar i jakie zwierzęta tu żyją. Palą ogniska w puszczy, wycinają drzewa, pozostawiają drut żyletkowy, stanowiący śmiertelne zagrożenie dla zwierząt, rozjeżdżają drogi czy nawet kaleczą drzewa dla zabawy.

Profesor Rafał Kowalczyk (Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl)

Mówi pan o niszczeniu przyrody?

Tak. I uważam, że takie zachowanie powinno być piętnowane. Ale instytucje odpowiedzialne za unikatowy obszar Puszczy Białowieskiej jakoś specjalnie na to nie reagują. Dominuje narracja "murem za mundurem".

Droga z Hajnówki do Narwi, którą od jesieni do wiosny często przekraczają stada żubrów użytkujących tereny otwarte w pobliżu puszczy, została dwa lata temu wyremontowana, więc kierowcy jeżdżą nią szybciej niż wcześniej. Próbowaliśmy negocjować z Podlaskim Zarządem Dróg Wojewódzkich, żeby ustawić przy niej duże tablice z wizerunkiem żubra, ale nie było takiej możliwości, bo nie ma takiego znaku w kodeksie drogowym. Ale ustawiono standardowe tablice z jeleniem, na odblaskowym tle i z napisem "Uwaga, żubry". Od postawienia tych tablic na tej drodze zginął jeden żubr. Zastanawiamy się więc, czy nie wystąpić z prośbą o wprowadzenie do kodeksu drogowego znaków z żubrem i łosiem, bo te zwierzęta giną czasem na drogach, a kolizje z nimi są groźne. Myślę, że miałyby one silniejsze działanie niż te typowe znaki z jeleniem, do których się przyzwyczailiśmy.

Prof. dr hab. Rafał Kowalczyk. Przyrodnik, popularyzator nauki, fotograf przyrody. Od 30 lat pracuje w Instytucie Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży.

Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Specjalizuje się w niebanalnych rozmowach z fascynującymi ludźmi. Pasjonatka kawy, słoni i klasycznych samochodów.