Rozmowa
Katarzyna Nosowska śpiewa w Lublinie. 2019 rok (Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl)
Katarzyna Nosowska śpiewa w Lublinie. 2019 rok (Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl)

Katarzyna Nosowska opublikowała reklamę wegańskich produktów i zrobiło się głośno w całym kraju za sprawą kontrowersji, jakie wywołała. Piosenkarka bowiem parodiuje w niej – a niektórzy mówią "wyśmiewa" – modelkę Caroline Derpieński.

Nosowska wcale nie wyśmiała Derpieński, tylko jej głupie zachowania. Pozę. To Caroline – ewidentnie wyuczona przez sztab ludzi, którzy wykreowali ją jako produkt i zajmują się jej medialnym wizerunkiem – celowo komentowała filmiki, używając takich słów jak "hejt" czy "mowa nienawiści".

W ten sposób kreując się na ofiarę.

A proszę zwrócić uwagę, w jaki sposób ona sama wypowiadała się o adwersarkach, z którymi miała medialny konflikt. Jedną z uczestniczek programu "Żony Miami" nazywała "Babcia A.". A teraz dyskryminuje Katarzynę Nosowską, którą również nazywa babcią. To przecież ewidentny ejdżyzm [ageizm, od angielskiego age – wiek, dyskryminacja ze względu na wiek – przyp. red.].

Derpieński nazywa Nosowską "desperatką" oraz deprecjonuje jej artystyczny dorobek, stwierdzając, że po przesłuchaniu jednej piosenki zespołu Hey straciła zainteresowanie.

Z drugiej strony to Nosowskiej zarzucano, że deprecjonując młodszą koleżankę, która próbuje się wybić, zachowała się nie fair, bo kobiety powinny się wspierać.

Do mnie ta argumentacja nie trafia. Kto i dlaczego ma decydować o tym, kto może, a kto nie może używać satyry?

Nosowska jest bardzo inteligentna i ma wspaniałe poczucie humoru. Bywa także autoironiczna. W pandemii pokazała się bez filtrów, a filmik opatrzyła komentarzem: "Napisałam do męża – pragnę Cię. Nie odpisał".

Nosowska prócz tego, że jest wspaniałą artystką, prawdziwą gwiazdą, jest też stuprocentową celebrytką.

Derpieński również?

Tak, ale inną jakościowo. Pojawiła się trochę znikąd, tak naprawdę nie mając atutów, które uzasadniałyby nagłaśnianie jej osoby w polskiej przestrzeni medialnej.

Uwagę przykuwa pieniędzmi. U niej wszystko obraca się wokół tego, ile to nie zarobiła, ile nie wydała, jak drogie są jej ubrania, buty i torebki. W jej kreacji jest również nachalna "amerykańskość"…

Mimo że młodość spędziła w Białymstoku i to tam zrobiła maturę…

…to maniera językowa, z jaką mówi, sugeruje, że zapomina polskich słów. Moim zdaniem to jest wyuczone. Kiedy oglądałam starsze wywiady, mówiła płynnie. Z czasem zaczęła symulować po to, by podkreślić: ja tutaj nie przynależę. 

Modelka wywołuje też liczne kontrowersje. Chwaliła się na przykład rzekomą okładką "Playboya", a kiedy okazało się, że na żadnej okładce "Playboya" nie było jej zdjęcia, wzruszyła tylko ramionami: "Może mnie oszukano". Ta "wtopa" zupełnie jej nie obeszła.

A to dlatego, że celebrytka czy celebryta to często jest osoba, która istnieje w mediach poprzez skandal, który wywołuje…

Nieważne, jak mówią, byle mówili.

Tak jest. Dlatego skandal bywa sztucznie kreowany tylko po to, by mówiono. Nasza celebrytka zza oceanu zachowuje się właśnie w taki sposób.

Władysław Bartoszewski odbiera tytuł honorowego obywatela Krakowa. 2013 rok (fot. Jakub Ociepa / Agencja Wyborcza.pl)

Całkiem na serio chcę zapytać panią, jako naukowczynię, która zajmuje się zjawiskiem celebrytyzmu, co cała ta sytuacja pomiędzy Nosowską a Derpieński mówi o Polsce?

Potwierdza to, co naukowcy już wiedzieli. Celebrytyzm w Polsce ma się dobrze i angażuje społeczne emocje. Prof. Wiesław Godzic z zespołem naukowców zrealizowali na Uniwersytecie SWPS badania poświęcone temu zjawisku. Miałam przyjemność redagować końcowy raport, który ukazał się w 2019 roku.

Co się okazało?

Że w Polsce celebrytyzm ma twarz kobiety, a osoba będąca celebrytką jest automatycznie konotowana negatywnie, jako ktoś, kto nie ma nic wartościowego do pokazania i powiedzenia. To jest polska specyfika postrzegania celebrytów.

Dlaczego tak jest? Czyżbyśmy mieli w sobie dużo zawiści?

Na to wygląda. Przecież w życiu codziennym, w pracy, również chętnie umniejszamy cudze osiągnięcia czy wręcz krytykujemy. Ciągniemy się w dół. A dlaczego? Bo zazdrościmy. Bo nie potrafimy się cieszyć z tego, że inni osiągają sukcesy.

Celebrytę nazywamy więc krótko – "pustak".

A przecież są wśród nich osoby, które robią wiele dobrego dla społeczeństwa, są opiniotwórcze. Często w tym kontekście przywołuję moim studentom postać prof. Władysława Bartoszewskiego...

Nosowska premierowo wykonuje utwory z płyty 'Degrengolada'. Poznań. 2023 rok (Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl)

Bartoszewski był celebrytą?

Oczywiście. Poda pani definicję celebryty?

Osoba znana z tego, że jest znana?

To jest definicja historyka Daniela Borstina sprzed ponad 60 lat. Dziś podchodzi się do tego zjawiska szerzej. Definicja mówi, że jest to osoba, która wzbudza medialne zainteresowanie oraz której życie prywatne wzbudza zainteresowanie.

To nie są wcale tylko aktorzy, piosenkarze czy influencerzy, ale również politycy, dziennikarze, naukowcy, lekarze.

Naukowiec celebryta? Albert Einstein! Stephen Hawking!

Jak najbardziej tak.

Albert Einstein (Fot. Pixabay.com)

Wizerunek Einsteina stał się elementem popkultury, Hawkinga też każdy kojarzy, wiemy, jak wyglądał, może oglądaliśmy hollywoodzki film o nim. Jednak gdyby zapytać, czym ci fizycy celebryci zajmowali się naukowo – o czarne dziury Hawkinga czy teorię względności lub zjawisko fotoelektryczne, za które Einstein dostał Nagrodę Nobla – to już mało kto będzie potrafił się wypowiedzieć.

Oczywiście. Dlatego że w zjawisku celebrytyzmu nie chodzi o to, by poznawać dziedzinę, jaką się ktoś zajmuje. Celebrytyzm zajmuje się samą postacią, która przyciąga uwagę. Jak powiedziałam, szczególnie w Polsce konotujemy celebrytyzm w kontekście negatywnym, ale wcale nie musi tak być. Spójrzmy na źródłosłów: celebrity.

Sława.

W tym nie ma absolutnie nic złego. Celebryci mogą być wzorcotwórczy. Ja kocham celebrytów. (śmiech)

Chyba tak naprawdę wszyscy ich kochamy, bo inaczej by ich nie było.

Otóż to. Wiele osób tylko udaje, że "jest ponad to".

A do czego potrzebujemy celebrytów? Po co – w ukryciu lub nie – śledzimy ich życie?

Człowiek jako taki uwielbia podglądać innych. To leży w naszej naturze. Stąd fenomen zjawiska kulturowego, jakim jest voyeuryzm medialny.

Zobacz wideo "Niezwykłe miejsce, niezwykłe przeżycie". Małgorzata Rozenek zachwycona obozem Anny Lewandowskiej

Co to takiego?

Podglądactwo. Pojęcie to wywodzi się od Zygmunta Freuda, który mówił, że w kontekście seksualnym voyeuryzm to uzyskiwanie zaspokojenia podczas podglądania innej osoby, która się zaspokaja seksualnie. Voyeuryzm medialny polega natomiast na podglądaniu życia prywatnego osób, które nazywamy celebrytami. A im bardziej prywatne jest to, co możemy zobaczyć, tym lepiej.

Z jakiegoś powodu setki tysięcy osób chciały zobaczyć, że Anna i Robert Lewandowscy po 10 latach ponownie wzięli ślub i się całowali na zdjęciu opublikowanym na Instagramie.

Wszyscy te zdjęcia oglądali! A jakie zdjęcia Caroline Derpieński publikuje na swoim Instagramie? Głównie roznegliżowane. W bikini. Abstrahując od tego, czy miliony osób, które ją obserwują, to faktyczni fani, czy też część to kupieni followersi, to z całą pewnością wiemy, że ludzie łakną właśnie takich typu treści i obrazów.

Są chyba również tacy, którzy namiętnie śledzą celebrytę, ale tylko po to, by go hejtować? "Nie znoszę cię, więc zaczynam dzień od sprawdzenia, jakie nowe zdjęcia wrzuciłaś"?

Zawsze takie osoby się znajdą. Sieć jest pełna sfrustrowanych osób, które trawią kompleksy. Tacy użytkownicy mediów społecznościowych wybierają sobie celebrytę, który staje się dla nich celem. Zamieszczając nieprzychylne komentarze czy wręcz hejtując go, odczuwają ulgę, ponieważ dzięki temu nagromadzone w nich napięcie znajduje ujście.

A więc oglądam, jak Caroline Derpieński opowiada, że jest tak bogata, że nosi spodnie pod kolor ferrari…

I hejtuję: "Kretynka! Jest się czym chwalić! Twoje życie nie ma żadnej wartości!". Robię to po trochu z zazdrości, ale też po to, by podbudować poczucie własnej wartości. Sama nigdy nie zarobię na na ferrari, ale jestem uczciwą urzędniczką. To moje życie jest wartościowe i społecznie użyteczne.  

Znałam młodą kobietę, która brała udział w jednym z programów typu reality show, którego uczestnicy szukają miłości. To nie była ani głupia, ani pusta dziewczyna. Po prostu taką obrała drogę kariery. Miała świadomość, że wchodząc do tego świata, musi mieć grubą skórę. Spodziewała się hejtu, jednak nie na taką skalę, jakiej doświadczyła. Była wyszydzana tak często i tak brutalnie, że nie wytrzymała. Przez jakiś czas musiała się leczyć psychiatrycznie.

Zrezygnowała z życia na świeczniku?

Nie. Wyemigrowała do USA, gdzie zamierzała kontynuować karierę celebrytki. Mam nadzieję, że jej się uda.

Wiele osób marzy o sławie, licząc na to, że zarobi duże pieniądze. Ale to na pewno niejedyna motywacja.

Są ludzie, dla których funkcjonowanie w przestrzeni medialnej jest miernikiem sukcesu. Łakną uwagi mediów, dlatego że uważają, że dzięki temu zyskują pozycję społeczną.

Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy podczas obchodów Dnia Wojska Polskiego. 2004 rok (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl)

Powiedziała mi już pani, że badania naukowe wykazały, że celebrytyzm w Polsce ma twarz kobiety oraz że jest to zjawisko konotowane negatywnie. Co jeszcze jest charakterystyczne?

Że odbiorcy koncentrują się na życiu prywatnym celebrytów i wręcz żądają dostępu do tej sfery życia. Chcą oglądać wciąż więcej i więcej coraz bardziej osobistych, intymnych treści.

Wspomniany prof. Bartoszewski sam o życiu prywatnym raczej nie opowiadał, ale jako że był celebrytą, to każda wiadomość, która się na ten temat pojawiała w mediach, budziła zainteresowanie.

Kto dziś jest celebrytą w polskiej polityce? Aleksander i Jolanta Kwaśniewscy?

Zdecydowanie. Przez chwilę celebrytą był Lech Wałęsa. Dziś na pewno jest nim Donald Tusk. Lider PO kocha media, a media jego kochają. Tusk zawsze dobrze się prezentuje, a przy tym jest człowiekiem inteligentnym, więc ma wszystko, czego trzeba, by skupiać na sobie uwagę.

Premier Donald Tusk po meczu polityków z gwiazdami TVN. 2012 rok (Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl)

A w Prawie i Sprawiedliwości kto jest celebrytą?

Jarosław Kaczyński.

Zastrzeliła mnie pani.

Przecież media się ustawiają w kolejce, by móc cokolwiek z nim pokazać. Każda konferencja prasowa, na której się pojawia, wzbudza ogromne zainteresowanie mediów.

Ale poza konferencjami szef PiS często przed mediami wręcz ucieka! Reglamentuje swój wizerunek.

To jest kreacja. Proszę zwrócić uwagę, w jaki sposób Jarosław Kaczyński ucieka przed dziennikarzami. Niby ucieka, ale tak naprawdę mimochodem zawsze coś skomentuje. A ten komentarz za każdym razem budzi potężne emocje. Zachwyt ze strony jego zwolenników i żywą złość wśród przeciwników. Wypowiedzi Kaczyńskiego nigdy nie przechodzą bez echa. Jak już coś powie, niby spontanicznie…

Jarosław Kaczyński podczas pikniku 'Z miłości do Polski'. Stawiski. 2023 rok (Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl)

Wyjdzie na mównicę sejmową i wykrzyczy do opozycji o swoim bracie: "Zdradzieckie mordy! Zniszczyliście go! Zamordowaliście! Jesteście kanaliami!".

Otóż to. Kaczyński zawsze wzbudza skandale. I wbrew temu, co większość osób uważa, myślę, że on to lubi.

A wydaje się osobą, która nie zdaje sobie sprawy z tego, w jakim świecie żyje i jak działają media.

On sobie z tego doskonale zdaje sprawę. I właśnie stąd się biorą te jego komentarze – proszę wybaczyć określenie – półgębkiem. To nie są niezręczności, to jest celowe działanie szefa PiS-u, któremu zależy na utrzymaniu władzy, przyciągnięciu uwagi, wzbudzaniu emocji. Tak jak mówiłam, celebryci często podsycają zainteresowanie sobą poprzez skandal.

W "Płynnej nowoczesności" Zygmunt Bauman pisał o tym, że współczesność, a konkretnie media społecznościowe, daje każdemu z nas możliwość poczucia się celebrytą. Jestem na plaży, robię selfie, wrzucam na Instagram, zbieram lajki i czuję się gwiazdą – chociażby dla małej grupy moich znajomych, realnych i wirtualnych, ale jednak.

Lajki odgrywają ogromnie ważną rolę, dlatego że to jest nic innego jak mechanizm nagrody. W świecie mediów społecznościowych każdy z nas de facto produkuje treści popkulturowe, a skoro coś produkujemy, to chcemy za to odebrać nagrodę. Lajki i pozytywne komentarze tak bardzo podbudowują poczucie własnej wartości, że niektórzy się od nich uzależniają.

Doktor Małgorzata Baluszewski (Fot. Archiwum prywatne)

A gdyby któryś z naszych czytelników bądź czytelniczek zapytał panią o radę: jak się wykreować na celebrytę, o którym usłyszy cała Polska? Co by pani doradziła?

Jak mówiłam, celebrytów możemy znaleźć wśród wszystkich grup społecznych. Są wśród nich osoby, które przyciągają uwagę swoimi ponadprzeciętnymi dokonaniami, osiągnięciami, charyzmą.

Jeśli natomiast mamy na myśli celebrytę, który przyciąga uwagę poprzez wywołanie skandalu, to najlepiej jest się rozebrać. Nagość i seks najlepiej "żrą". To nie ulega wątpliwości.

Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje na wakacje >>

Dr Małgorzata Baluszewska. Członkini Polskiego Towarzystwa Kulturoznawczego oraz Polskiego Towarzystwa Badań nad Filmem i Mediami. Autorka wielu artykułów naukowych. Kulturoznawczyni, filmoznawczyni, medioznawczyni. Bada popkulturowe aktywności sieciowe, analizuje retorykę polskiej blogosfery i funkcjonowanie social mediów. W filmach analizuje przede wszystkim występowanie archetypów kulturowych oraz utopii. Bada materiały audiowizualne w kontekście ich rozwoju, znaczenia społeczno-kulturowego oraz następujące po sobie, utrzymujące się lub przemijające mody w kulturze, trendy społeczne i inne aspekty kultury popularnej.

Anna Kalita. Fascynują ją ludzie i ich historie oraz praca, która pozwala jej te historie opowiadać. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.