
Skąd mam wiedzieć, czy moje okolice intymne spełniają standardy?
Tu nie ma standardów! W 2004 dr Jillian Lloyd z Uniwersytetu w Tennessee przeprowadziła badanie naukowe, którego celem było ustalenie idealnego wyglądu okolic intymnych. Udział wzięło 50 kobiet w różnym wieku. Ich łechtaczki miały między 5 a 35 mm, wargi sromowe większe między 7 a 12 cm. Dr Lloyd stwierdziła, że różnorodność kobiecych sfer intymnych jest zbyt duża, by określić normę. Podobnie uważa coraz więcej lekarzy i ekspertów.
Oczywiście zdarzają się błędy anatomiczne, powodujące na przykład otarcia podczas jazdy na rowerze...
W książce opisujesz historię 15-latki, która wyszła z klasą na basen. Jeden z "kolegów", widząc ją w kostiumie kąpielowym, szydził: "Czy ty tam masz, penisa?".
Znaczny przerost warg sromowych spowodował u niej problemy emocjonalne i utrudniał codzienne funkcjonowanie. Dr Barbara Blicharczyk, jedna z pierwszych ginekolożek estetycznych w naszym kraju, przeprowadziła ich plastykę. Dziś ta młoda kobieta z radością chodzi na basen i czuje się boginią.
Z kolei waginoplastykę wykonuje się między innymi u dojrzałych kobiet, które cierpią z powodu nietrzymania moczu.
W tych przypadkach zabiegi odbywają się z uwagi na wskazania medyczne. A ja celowo zadałam prowokacyjne pytanie, by podkreślić, że chcę zapytać o lansowaną modę. Jeśli chodzi o twarz, nos ma być wąski, kości policzkowe wydatne, usta duże. A jakie "mają być" nasze okolice intymne?
Z wiekiem ciemnieją, a zatem "należy" je wybielić, ponieważ idealna wagina jest jak najbardziej jasna, różowa. Wargi sromowe "mają być" – jak to się powszechnie uważa – zgrabne oraz nie za duże, niewystające.
Generalnie "powinnyśmy być" jak najchudsze, więc tutaj też ma być malutko i zgrabniutko?
Właśnie tak. Spójrz, jak reklamuje się produkty do twarzy dla kobiet dojrzałych. Że dadzą efekt baby face. Liczy się młodość i uroda. Najlepiej wszędzie. Wargi sromowe nie mają prawa obwisać.
Zupełnie jak piersi.
Terapeutka Joanna Flis zwróciła moją uwagę na to, jak mężczyźni "radzą się" na forach internetowych, co oni biedni mają robić, kiedy "żona się starzeje". W pierwszym odruchu rozbawiło mnie to. Przecież wszyscy się starzejemy, ci panowie również. Ale kiedy poczytałam, co się dzieje na tych forach, chciało mi się już tylko płakać. Jeden z panów ubolewał, że nie może patrzeć na sflaczałe piersi żony, które przypominają mu "uszy spaniela". Równie przykre są "rady", jakich sobie udzielają ci mężczyźni. Nie: "Porozmawiajcie", "Idźcie na terapię", tylko: "Znajdź sobie kochankę" albo "Zafunduj jej nowe cycki".
Okolice intymne "powinny" wyglądać tak jak przed porodem?
Tak. I zawsze młodo. Waginoplastyka oznacza przecież często zwężenie pochwy. Ja staram się to zrozumieć. I nie oceniam kobiet i mężczyzn, którzy poddają się tego typu zabiegom.
Wiele pacjentek relacjonowało lekarzom, z którymi rozmawiałam podczas pisania książki, że zabieg poprawił jakość ich życia intymnego. Zadecydowały o tym zarówno czynniki emocjonalne – to, że czuły się lepiej w swoim ciele – jak i fizyczne, ponieważ węższa pochwa zwiększyła doznania.
Jeden z pacjentów łódzkiej kliniki powiedział doktorowi, że powiększa penisa, bo chce w ten sposób podziękować żonie, która przeszła trzy naturalne porody i u której wejście do pochwy stało się szersze. Robi to dla niej, by ona czerpała przyjemność z seksu.
Bardzo mi się to podoba.
Mnie też. Jeśli zabiegi wynikają z osobistej potrzeby, z dbałości o siebie i partnera/partnerkę – wszystko jest OK. Tylko że, niestety, nie zawsze tak jest.
Od dr Blicharczyk dowiedziałam się, że w Polsce najliczniejszą grupą kobiet poddających się zabiegom intymnym medycyny estetycznej są kobiety młode. Dwudziestokilkulatki i trzydziestokilkulatki.
Dwudziestokilkulatki chcą sobie odmłodzić okolice intymne?
Tak! A kto najczęściej powiększa penisa? W 90 proc. mężczyźni, których penisy są w tzw. normie albo większe niż średnia krajowa.
Mikropenis ma trzy–cztery centymetry, jednak – jak piszesz – są to bardzo rzadkie przypadki. A co to znaczy normalny penis?
Nie lubię słowa "normalny". Średnia długość penisa u Polaków to 15,7 cm. Rzeczywista. Bo deklarowana to 17,3 cm.
I penisy powiększają ci panowie, którzy się mieszczą w tej średniej, tak?
Lub których penisy są obiektywnie duże.
Pracując nad książką – rozmawiając z lekarzami, seksuologami, psychologami oraz pacjentkami i pacjentami – doszłam do wniosku, że miałam szczęście w związkach. Nie wyobrażasz sobie, jak duża jest skala zawstydzania. Dotyczy to obu płci. Kobiety słyszą: Zapuściłaś się, zrób coś ze sobą", mężczyźni: "Mój były miał większego". Opisuję drastyczny przypadek kobiety, której partner rozkazał: "Ogól sobie du*ę". Choćbym nie wiem jak kochała mężczyznę, słysząc takie słowa, obróciłabym się na pięcie i uciekła. Jest to tak upokarzające. Tak złe!
Na łopatki rozłożyła mnie również historia, którą opowiedział mi znakomity urolog dr Mateusz Kamiński. Do jego łódzkiej kliniki zgłosił się mężczyzna, który miał dużego penisa, ale był z kobietą, która kazała mu go powiększyć. Nie wiem dlaczego. Kazała, więc on to zrobił.
A po miesiącu był już z inną kobietą, dla której okazał się za duży. Penisa nie powiększa się raz na zawsze. Kwas hialuronowy naturalnie się wchłania po kilku – niektórzy podają, że nawet kilkunastu – miesiącach, ale u tego pacjenta nie zdążył jeszcze wrócić do naturalnego rozmiaru. Pacjent poprosił więc doktora, by mu rozpuścił ten kwas.
Żądania wobec partnera/partnerki przybierają nieraz formę szantażu, przemocy. Od jednej z lekarek usłyszałam, że mąż oświadczył pacjentce, która zgłosiła się na waginoplastykę: "Jeśli czegoś ze sobą nie zrobisz, zacznę się rozglądać za młodszą".
Jestem przekonana, że wiele osób odmładza się, bo czuje taki wewnętrzny przymus.
Zdecydowanie tak! Ponieważ dążą do osiągnięcia ideału lansowanego przez celebrytki i celebrytów w mediach społecznościowych. Tam nigdy nie ma cellulitu, który podobno ma 90 proc. kobiet...
Ja mam.
Ja też. Ale w mediach tego nie zobaczysz. Kreowane są zupełnie nierealne wzorce, czego najlepszym przykładem jest reklama domu mody Armani z 2007 roku. Filozof Remigiusz Ryziński w książce "Piękno i seks. Seks i piękno" zauważa, jak reklamujący bieliznę David Beckham wyraźnie akcentował "swoje ogromne przyrodzenie". Po latach piłkarz przyznał, że majtki były wypchane.
A Kourtney Kardashian, o czym piszesz w "Gładko", opowiedziała publicznie, że poddała się zabiegowi wybielania odbytu. Był rok 2015. Efekt był taki, że kobiety rzuciły się do klinik medycyny estetycznej, chcąc wykonać sobie taki sam zabieg jak ich idolka.
A te, których na to nie stać, dzielą się na forach internetowych domowymi sposobami na wybielanie okolic intymnych.
Czym?
Cytryną albo kurkumą zmieszaną z jogurtem oraz miodem. Media społecznościowe mają ogromny wpływ na poczucie własnej wartości ich użytkowniczek i użytkowników. Udowodniono, że przyczyniają się do wzrostu zachorowalności na depresję.
I wreszcie ostatni czynnik – być może najważniejszy – który kreuje modę na wygląd sfer intymnych: pornografia.
Seksuolog i psycholog dr Robert Kowalczyk zwrócił moją uwagę na trendy, jakie lansuje pornografia. Aktorzy porno mają wydepilowane miejsca intymne między innymi po to, by ich penisy były bardziej wyeksponowane, przyciągały uwagę. I co usłyszałam od kobiet 20 plus? Że u mężczyzn w ich pokoleniu depilowanie stref intymnych to standard.
Z kolei urolog i lekarz medycyny seksualnej dr Piotr Świniarski podkreśla, że 80 proc. tychże aktorów ma wszczepione implanty penisów.
To one stoją – nomen omen – za ich permanentną erekcją.
Niby wszyscy wiemy, że porno to jest ściema, ale tak naprawdę chyba jednak nie wiemy, skoro mężczyźni oczekują, że ich penisy będą równie wielkie jak te prezentowane przez aktorów porno. Nierzeczywiste miewają też oczekiwania wobec życia seksualnego.
Jeden z lekarzy opowiadał mi, że przyszedł do niego dwudziestokilkuletni mężczyzna i oświadczył: "Jestem impotentem", a kiedy lekarz dopytał, jak to się objawia, ten odparł: "Nie mogę pięć razy z rzędu, tylko trzy". Bo przecież na porno można bez przerwy. Można i siedem godzin, więc on myśli, że jest wybrakowany.
Nie wie o tym, że aktorzy porno, którzy ukształtowali jego przekonanie o tym, jaki powinien być w seksie, przylatują z Londynu do Warszawy lub innego dużego polskiego miasta, bo tutaj cztery razy taniej mogą sobie wszczepić implant penisa. Opłaca się więc opłacić lot i hotel.
Pacjentami klinik są również polscy dyrektorzy banków, biznesmeni, żołnierze, piłkarze. Wielu sportowców powiększa sobie penisy.
Mówisz teraz o stereotypowo męskich mężczyznach.
Dr Świniarski mówi, że jak popatrzyłabyś na mężczyzn w szatni na siłowni albo basenie, to oni dzielą się na dwie grupy: "showersów" i "growersów". Ci pierwsi paradują dumni z siebie, prężą się i prezentują pokaźne prącie odziane w obcisłe majtki. Chętnie też je ściągają, kiedy się przebierają. "Growersi" odwrotnie: zakrywają się ręcznikiem, ponieważ wstydzą się pokazać penisa czy choćby jego zarys pod bielizną.
Najciekawsze jest to, że u obu grup penis we wzwodzie będzie tak samo długi. Tu chodzi o ego. O emocje. Niektórym mężczyznom zależy na tym, abyśmy widzieli, że mają – jak to określił jeden z klientów moich rozmówców – "kawał mięsa w majtkach".
Mężczyźni powiększają sobie penisy, żeby się chwalić przed innymi mężczyznami, a nie po to, by ich partnerki były bardziej usatysfakcjonowane?
Wielu z nich chce poprawić swoje życie seksualne. Nie wszystkim się udaje. Usłyszałam historie mężczyzn, którzy powiększyli sobie penisy i byli potem tak z nich dumni oraz do tego stopnia zachwyceni i skupieni na sobie, że zapomnieli o tym, by skupiać się także na potrzebach seksualnych drugiej strony: partnerki czy partnera.
Natomiast u części pacjentów podziałało. Poczuli się macho i ta pewność siebie przełożyła się na dobre samopoczucie w sypialni, na gotowość i odwagę do realizowania fantazji, eksperymentowania.
U kobiet na pewno jest tak samo. Ktoś nam powie: "Macie po 40 lat. Pożyjecie jeszcze 10–20 i zobaczycie, jakie to dobrodziejstwo móc się odmłodzić!".
Jedna z moich rozmówczyń – 50-letnia pracownica korpo z dużego miasta – dokładnie tak mi powiedziała. "Waginoplastyka to dziś norma, tak samo jak botoks i lifting".
Cytujesz też lekarza medycyny estetycznej, który mówi, że dla pewnej grupy zamożnych 50-latek ze stolicy waginoplastyka to "element dbania o siebie, tak samo jak wstrzykiwanie botoksu w czoło, w okolice lwiej zmarszczki, jak manicure i masaż pleców".
Lekarki mówiły mi też o tym, że wiele ich klientek jest po bolesnych rozwodach. Zabiegi z zakresu ginekologii estetycznej traktują jako prezent, który sprawiają sobie. Porównują to do noszenia luksusowej bielizny, której nie widać, ale mają dzięki temu poczucie, że są atrakcyjniejsze. Młodsze, a więc ładniejsze, seksowniejsze. Dzięki temu czują się ze sobą lepiej.
A ta pewność siebie emanuje ze sposobu poruszania się, spojrzenia.
I niejednokrotnie – odwołuję się do lekarek, które robią te zabiegi – zdarza się, że kiedy kobieta "zaczyna o siebie dbać": robi sobie botoks, piersi, a następnie operuje sferę intymną, to potem znajduje nowego partnera lub zrywa ze starym. A to dlatego, że czuje się pewniejsza siebie. Dochodzi do wniosku, że zasługuje na więcej.
Psycholog z SWPS dr Konrad Maj powiedział mi, że ludzie się dobierają tak, jak kluby piłkarskie ze sobą grają: ekstraklasa z ekstraklasą, pierwsza liga z pierwszą ligą. Jeśli uważam siebie za supersztukę, to startuję do takiego mężczyzny.
Czasami do klinik medycyny estetycznej trafia para. Ona sobie robi coś i on sobie też robi coś. Wspólnie chodzą na siłownię, biegają, stosują zdrową dietę. Dbają o siebie. W ten czy inny sposób. I to jest OK.
Ale mówiłaś, że odmłodzić najczęściej chcą się 20-latki. To jest smutne.
Pełna zgoda. Ostatnio usłyszałam od 25-letniego mężczyzny: "Czas leci. Zestarzałem się!". I on wcale nie żartował. To nie była kokieteria. To jest efekt wdrukowanego przymusu, że musimy być wiecznie młodzi.
Że starzenie się to wypadek przy pracy. Mam 40 lat i szlag mnie trafia, kiedy słyszę żarty: "Masz 18 lat plus VAT". Albo komplementy: "O, jak dobrze wyglądasz".
"Nie na swój wiek".
Mam 40 lat i wyglądam na 40 lat.
Ja też mówię głośno, że mam 43 lata.
Jednak powszechny kult młodości jest bezdyskusyjny. Tyle razy słyszałam komentarze pod tytułem, dlaczego Karol zostawił Dianę dla tej "starej" Camilli. Starej, czyli rok starszej od niego.
Ale gdyby się związał z kobietą jeszcze młodszą od Diany, to spotkałoby się to z powszechnym zrozumieniem. Wracamy do forów internetowych, gdzie panowie sobie doradzają, co robić, jak "żona się starzeje".
Powiedzmy, że starzejąca się żona odmłodziła sobie waginę.
"Zrewitalizowała". Takie określenia też się pojawiają. Jeśli kobieta decyduje się na taki zabieg w efekcie przymuszenia, a nie dla samej siebie, to nie wróży nic dobrego dla związku. U niektórych par przez pewien czas po zabiegu występuje efekt miesiąca miodowego.
"Zrobiła to dla mnie!"
Niektórzy mężowie to doceniają, ale po czasie efekt wow jednak mija. A znam też takie przypadki, gdzie mimo zabiegu w relacji pary nie zmieniło się kompletnie nic. Ani na chwilę.
Bo tak naprawdę chodzi przecież o uczucia, bliskość, zaufanie, umiejętność rozmowy.
Słuchając ciebie, cały czas się zastanawiam, gdzie tu etyka lekarska? Czy kiedy 20-latka przychodzi sobie zrewitalizować pochwę, nie powinna usłyszeć: "Cała jest pani młoda i pani pochwa też. Żegnam"?
Lekarze, z którymi rozmawiałam, sprawdzają, jakie są motywacje kobiet i mężczyzn, którzy się do nich zgłaszają, i – tak przynajmniej twierdzą – często nie kwalifikują ich do zabiegu, ale odsyłają do seksuologa czy terapeuty.
Ale nie mam wątpliwości, że są i tacy lekarze, dla których to jest czysty biznes. "Następna!". "Następny!". W "Gładko" opisuję historię pani, która urodziła dwoje dzieci i czuła się ze sobą dobrze oraz miała udane życie seksualne do czasu, kiedy na fotelu usłyszała od ginekologa: "O Jezu! A kto to pani zrobił?".
O co chodziło?
Jego zdaniem kobieta została brzydko zszyta po drugim porodzie. Zaproponował jej "pomoc". Wręczył wizytówkę swojej kliniki medycyny estetycznej. I co z tego, że ta do niego nie poszła, skoro od tego momentu zaczęła w siebie wątpić?
Pracując nad książką, poszukując motywacji kobiet i mężczyzn, którzy "poprawiają sobie okolice intymne", najczęściej dochodziłam do wniosku, że jest to powodowane wstydem. "Zapuściłam/Zapuściłem się". "Powinnam być taka/Powinienem być taki".
To wstyd się starzeć?
Część osób tak uważa. Stąd się biorą uzależnienia od medycyny estetycznej. Psycholożka Joanna Flis powiedziała mi tak: "Medycyna estetyczna jest szalenie uzależniająca, bo cofa w czasie". A to jest never ending story. Proces grawitacji postępuje, więc nawet jak dziś sobie poprawię i wygładzę wszystko oraz wstrzyknę wszędzie kwas, to za rok mi znowu wyjdzie lwia zmarszczka.
Zabiegi, o których rozmawiamy, są popularne na całym świecie. Wszędzie chodzi o to samo: o młodość, gładkość, chudość...
Choć zauważ, że latynoskie kanony piękna zakładają krągłe pośladki i uwydatnione biodra.
Jak u Jennifer Lopez, fakt. A czy kanon piękna narządów intymnych wszędzie jest taki sam?
Jeśli chodzi o waginę idealną, to niezależnie, czy w Azji, Europie, czy w Ameryce, wszędzie ona ma być młoda, różowa. I gładka. Bez włosów.
A penis ma być duży.
Tak.
Ile zabiegów z zakresu intymnej medycyny estetycznej przeprowadza się w naszym kraju?
Z moich dociekań wynika, że każdego dnia swoje narządy rodne "poprawia" kilkaset osób.
Więcej kobiet czy mężczyzn?
Nie podejmę się odpowiedzi. W książce poświęcam tak samo dużo miejsca pacjentkom, jak pacjentom, bo zależało mi na parytecie, ale nie mam twardych danych ilościowych.
Po lekturze napisałam ci, że twoja książka powinna być lekturą szkolną, dlatego że bardzo dużo miejsca poświęcasz na samoakceptację, co jest wspaniałe.
Marzyłabym, by przed każdym zabiegiem z medycyny estetycznej – nie tylko dotyczącym sfery intymnej, ale każdym – odbyła się konsultacja z psychologiem. Po to, by sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to ja tego chcę? Czy kieruje mną eksmąż lub partner, który mnie zawstydził i wciąż mnie to boli? Czy może to, że słuchając koleżanek z pracy, czuję się "zapuszczona"? A może sama siebie sabotuję, wciąż wbijając sobie w głowę, że to i tamto mam nie dość dobre? Że cała jestem niewystarczająca?
Masz 10-letnią córkę. Co robisz, by tego nie robiła?
Mówię jej, że jest piękna, owszem, ale równie często podkreślam, że jest mądra, silna, sprawcza.
Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje na wakacje >>
Magdalena Kuszewska. Absolwentka dziennikarstwa na UW oraz podyplomowej psychologii na SWPS. W ponaddwudziestoletniej karierze dziennikarskiej przeprowadziła około dwóch tysięcy wywiadów, które publikowała m.in. w „Twoim Stylu", „Pani", „Gazecie Wyborczej", „Polityce" czy „Vogue’u". Aktualnie pisze dla „Newsweeka". Jest autorką kilku książek, m.in. głośnej „Chciałbym..." poświęconej fantazjom seksualnym Polaków.
Anna Kalita. Fascynują ją ludzie i ich historie oraz praca, która pozwala jej te historie opowiadać. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.