
Wiesz, jaka była moja pierwsza reakcja, kiedy zaproponowałaś mi rozmowę?
"Borze szumiący! Czy to nie pomyłka? Dlaczego ja, co ja powiem?!"?
Dokładnie.
Chociaż sama do rozmowy niejako zaprosiłaś, wrzucając na swój Instagram post, w którym pisałaś o braku lektorek w przestrzeni publicznej, i cieszyłaś się, że będziesz pierwszą (!) w historii Empiku kobietą robiącą głosową oprawę ich gali Bestsellerów.
Nielogiczne, prawda? Samą mnie moja reakcja przeraziła. Ma to szerszy wymiar, bo mówi o braku odwagi w zabieraniu głosu. Może nie tylko ja, ale i inne kobiety same sobie odbieramy głos. Marcin Meller kiedyś opowiadał, że gdy zaprasza gości do programu, to kobiety się mitygują i odmawiają, kwestionując swoją wiedzę i kompetencje. A mężczyźni pytają tylko, kiedy, gdzie i o której mają przyjechać na rozmowę.
Na szczęście twoje wątpliwości pozostały niewypowiedziane.
Mówienie daje nam moc, a praktyka sprawia, że zabieranie głosu wchodzi w krew. Pomyśl, sto lat temu byłoby rewolucyjne, że oto ty, dziennikarka, i ja, aktorka i lektorka, siedzimy w kawiarni i rozmawiamy.
A potem ten wywiad publikuje "Kurier Poranny" i czyta go cała Warszawa!
Wzrusza mnie ta myśl i miejsce, w którym jesteśmy, chociaż wciąż widzę, że jest jeszcze wiele do zrobienia – do równowagi męskich i damskich głosów w przestrzeni czytanej przez lektorów i lektorki jeszcze dużo brakuje.
Zacznijmy w duchu XXI wieku – od feminatywów. Jesteś...
Lektorką. Ale mam koleżanki, które powiedziałyby, że lektorka to jest miejsce, w którym się czyta.
Jak wygląda twoja praca?
Czytam audiobooki, voice overy, czyli narrację do reklam, dubbinguję bajki, seriale i gry. Mój głos pojawia się w zapowiedziach programów lifestyle’owych. Poza szeptankami, czyli listami dialogowymi w filmach, zajmuję się wszystkim.
Masz agenta? Jesteś w bazie głosów?
Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje>>
Jestem wolnym strzelcem, agenta nie mam. Już nie muszę, jak na początku, zabiegać o pracę, ale stoją za tym lata chodzenia po studiach, pojawiania się, gdzie trzeba, przedstawiania, żeby potencjalny pracodawca mógł usłyszeć mój głos. A studiów nagraniowych jest sporo. Mój głos jest później wysyłany na castingi przez kierowników studiów, proponowany do konkretnych reklam, poszczególnych produkcji. Trzeba odwalić kawał roboty, żeby dotrzeć do uszu klienta.
Czy lektorek jest mniej niż lektorów?
Nie. Pracy jest dla kobiet realnie mniej, ale chętnych jest dużo. Już na poziomie egzaminu do szkoły teatralnej kobiet jest więcej. Później szybko okazuje się, że ról filmowych dla dziewczyn jest mniej. Tak samo zbudowany jest teatr – sztuki pisane są w dużej mierze przez mężczyzn, głównymi bohaterami są mężczyźni, kobiety to przeważnie drugi plan. Powoli się to zmienia.
Przy szale na seriale, słuchowiska, audiobooki dla lektorów i lektorek pracy chyba nie brakuje?
Największym wyzwaniem jest pracę zdobyć. Zwłaszcza pierwszy raz. Przy trzecim i czwartym zleceniu robi się łatwiej i mając lepszą pozycję, pracuje się dużo.
Z perspektywy kogoś, kto dopiero kończy szkołę teatralną, bardzo trudno jest przebić mur i dostać propozycję.
Dominacja męskich głosów jako lektorów filmowych i telewizyjnych jest przytłaczająca. Czy jest niepisana zasada, że kobiety nie czytają list dialogowych?
To się zmienia. Kiedy zaczynałam pracę lektorki i chciałam czytać reklamy, na każdym kroku słyszałam, że odezwą się do mnie, jak tylko będą produkty dla dzieci i potrzeba głosu ciepłej mamy czy kobiecego brzmienia do reklamy kosmetyku. Pozostałe produkty – zwłaszcza kojarzące się z luksusem – zarezerwowane były dla mężczyzn. Teraz ja i moje koleżanki czytamy reklamy samochodów.
Ja się nie łudzę – to sprzedażowa zagrywka skrojona pod siłę nabywczą kobiet. Jesteśmy marketingowo mocnym graczem, decyzyjnym, łechcze się nasze ego.
Bardzo chcę wierzyć, że to niejedyne pobudki. Na wysokich stanowiskach też zasiadają panie – mam nadzieję, że zależy im na reprezentacji kobiet i wynika to z potrzeby serca, a nie cynizmu. Że kobiety są dla nich naprawdę ważne i gdy mogą decydować, dają szansę zdolnym koleżankom. Często trafiasz na produkcje filmowe i serialowe, które czyta kobieta?
Może trzy razy w życiu się zdarzyło. Zazwyczaj wybieram napisy, a w ostateczności lektora. Ale jak głos mi nie podpasuje, to wracam do napisów.
Ja też wolę oryginał z napisami. Lubię słyszeć emocje nadane przez aktorów. Parę lat temu w rozmowach o audiobookach i podkładaniu głosów pod filmy zapewniałam, że wolę męskie głosy.
Teraz mi wstyd, ale tak było. Więcej! Sądziłam, że moje preferencje wynikają ze świadomego wyboru, a nie są efektem nawyków. Sama, pracując głosem, tkwiłam w stereotypach, w przywiązaniu do przyzwyczajenia.
Piękno świata polega na różnorodności – dlaczego z uporem maniaka wybieramy niskie męskie głosy? Nie jest tak, że to one jedyne potrafią nam opowiedzieć świat. My się do tej wizji przyzwyczailiśmy.
Filmy wydają się oporne na zmianę. W audiobookach nie ma chyba aż takich uprzedzeń?
Filmy czytane przez lektorki to wciąż temat wzbudzający emocje właśnie dlatego, że nie mamy szansy osłuchać się z kobiecymi głosami... bo wzbudzają kontrowersje.
Błędne koło!
Powoli pojawiają się czytające kobiety. Audiobooki przysłużyły się przetarciu szlaków. To one otworzyły nas w przestrzeni brzmieniowej na obecność kobiet. Chociaż i ten świat też ma swoje podziały.
Gatunkowe? Kobiety do romansów, mężczyźni do kryminałów?
Początki były takie, że kobiety głównie czytały soft erotyki, poradniki i – jakkolwiek źle brzmi to określenie – "literaturę kobiecą".
Lektorkom wciąż trudniej jest dostać reportaż, wysoką literaturę – nie interpretujemy 'Pana Tadeusza'. Dużo czytamy dlatego, że wiele książek pisanych jest w narracji pierwszoosobowej kobiecej.
Ile trwa sesja nagrywania audiobooka?
To zależy od lektora. Niektórzy lubią czytać po dwie godziny, są tacy, którzy czytają po sześć–siedem. Przeważnie umawiam się na czterogodzinne sesje – żeby utrzymać się w koncentracji.
Czytanie audiobooków wydaje się bardzo czasochłonne.
Jest czasochłonne. Liczy się, że lektorzy spędzają w studiu dwa razy więcej czasu, niż książka ma godzin nagranego materiału. 12 godzin to dla lektora 24 godziny w studiu.
Czytanie na głos mnie męczy. Ciebie nie?
Męczy bardzo – fizycznie i psychicznie. Kręgosłup dostaje w kość, bo musisz siedzieć godzinami właściwie w bezruchu – w czasie nagrania nie możesz zmieniać odległości twarzy od mikrofonu. Nie możesz ruszać ręką ani nogą, bo każdy szelest, każde stuknięcie się rejestruje i trzeba poprawiać.
Książka nie może być papierowa.
Czytamy z tabletu. Kiedy kończę audiobooka, nie mam ochoty do nikogo się odzywać, z nikim rozmawiać przez telefon. Chcę tylko siedzieć w ciszy, zamknąć się sama w pokoju, nie mieć żadnych bodźców. Kocham czytać książki, ale przy natłoku nagrań w ogóle prywatnie nie czytam, jestem zbyt zmęczona, nie przetwarzam treści.
Przy czytaniu audiobooków trudność polega na konieczności nieustannego skupienia – trzeba być obecnym. Moim zdaniem słychać, kiedy lektor odpływa myślami.
Znam ten stan odpłynięcia! Kiedy czytałam jeszcze dzieciom książki, potrafiłam robić to automatycznie, równocześnie myśląc o czymś innym.
A kiedy czytasz godzinami, wierz mi, wiele tematów się w głowie pojawia: czy taksówka będzie na czas, czy mąż do mnie nie dzwonił, czy się wyrobię z następnym nagraniem. Przywołuję się wtedy do porządku, bo to szkodzi – słowa się wypowiada, ale nielogicznie się je akcentuje, gubi się rytm, tempo się nie zgadza.
Kiedy zaczynałam czytać audiobooki, trudne dla mnie było poczucie ogromnej odpowiedzialności. Stresowałam się, że zepsuję książkę, że przez moją interpretację okaże się beznadziejna. Przy polskich autorkach miałam obawy, czy nie będą zawiedzione, czy nie uznają, że zniszczyłam ich dzieło.
Miałaś sygnały niezadowolenia?
Od autorów nie, ale w komentarzach od odbiorców bywa różnie. Pośród 30 opinii, że "wspaniale", "świetna interpretacja", pojawia się hasło "lektorka irytująca". I później człowiek się głowi, co mógł zrobić inaczej.
Na początku trudność stanowiła dla mnie wolność interpretacyjna podczas czytania. To tak, jakby grać monodram bez reżysera. Dlatego dla mnie tak ważną postacią jest realizator, który jest pierwszym odbiorcą, pomaga we wszystkim. Bardzo biorę do serca ich uwagi.
Czytasz wcześniej książki, które później nagrywasz?
Lata temu byłam na warsztatach dla lektorów organizowanych przez Audiotekę i prelegentem był Krzysztof Gosztyła, uwielbiany przez słuchaczy aktor i interpretator. Powiedział, że każdą książkę czyta trzykrotnie, zaznacza sobie ołówkiem ważne fragmenty, zostawia w tekście uwagi do interpretacji. Wtedy myślałam, że będę jak Gosztyła. No, ale nie jestem. Zawsze zaznajamiam się z treścią książki, jednak nie do tego stopnia. Kiedy ma się dużo pracy, takie podejście jest fizycznie niemożliwe.
Wychodząc poza książki, nad wizualną przestrzenią publiczną próbuje się zapanować – od tego są projektanci. Jak jest ze sferą dźwiękową?
Nie powinno być w niej amatorów ani syntezatorów mowy. Głos bardzo wpływa na komunikat, a dobry warsztat przekłada się na jakość. Nie jestem purystką językową, ale wolę słyszeć poprawnie wypowiadane słowa, z dobrym akcentowaniem, czystą wymową, wybrzmiałymi głoskami nosowymi.
Tu zresztą także wybijają się nierówności płciowe. W metrze, w teatrze, w windzie, na infoliniach komunikaty odczytują głównie mężczyźni.
W Muzeum Narodowym miała jakiś czas temu miejsce wystawa poświęcona wybitnej malarce Annie Bilińskiej. Wyjątkowa postać, kobieta przecierająca szlaki innym artystkom, które miały w XIX wieku wzbroniony wstęp do pracowni malarskich. Kto czytał nagrane przy tej okazji informacje do odsłuchu audio?
Mężczyzna?
Tak – profesjonalista, dobrze czytał – ale pomyślałam, że oto Bilińska całe życie borykała się z uprzedzeniami, a i tak jej historię przedstawia męski narrator.
Co by było dobrym rozwiązaniem w tym przypadku?
Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to żeby to był kobiecy głos. Ale może lepsza byłaby opcja dwóch głosów – możliwość wyboru uwzględniająca reprezentację kobiecą.
Masz swój osobisty top dokonań: film, reklamę, audiobooka, z których jesteś wybitnie dumna?
Audiobook "Dziewczyna, kobieta, inna" Bernardine Evaristo w rewelacyjnym przekładzie Agi Zano. To była dla mnie wyjątkowa książka, także dlatego, że nie ma w niej – poza kropkami po długich fragmentach – znaków interpunkcyjnych. Sesje nagraniowe stanowiły tu duże wyzwanie. Wychodziłam z nich superzmęczona, bo głowa pracowała na najwyższych obrotach, żebym mogła objąć rozumem, co się w tej książce dzieje.
Miałam także swój udział w "Saturninie" Jakuba Małeckiego. W książce moja bohaterka pisze list, przekreśla słowa i pisze inne. Zastanawialiśmy się, jak to zagrać. Może pominąć skreślenia? Uznałam, że one są ważne, że nie bez powodu autor je tam zostawił. Udało się to zinterpretować i są głosy od słuchaczy, że wyszło dobrze.
Udaną narrację zrobiłam dla kampanii biżuterii Yes, w której mama mówi córce, że dziewczynka może być, kim zechce. Lubię myśleć, że mój głos jest dopełnieniem przekazu. Miałam radość ze współtworzenia tego projektu, czułam, że mówi o ważnych dla kobiet sprawach.
Wielkim wydarzeniem była dla mnie także wspomniana już oprawa głosowa gali Bestsellery Empiku. Po niemal 25 latach męskiej dominacji stałam się pierwszym kobiecym głosem przedstawiającym nominowanych we wszystkich kategoriach.
Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje>>
Aż dziwne, że wcześniej nie odczytała ich Krystyna Czubówna. Właśnie! Kim jest dla ciebie Krystyna Czubówna?
Ikoną. Matką Boską Lektorską. Dorastałam ze świadomością, że jest taka pani, która pięknie czyta filmy przyrodnicze. Później, chodząc na castingi do studiów dźwiękowych, nieraz słyszałam: "To teraz spróbuj w stylu Czubówny". Byłam w siódmym niebie, słysząc od realizatora, że dobrze mi to wychodzi.
Z perspektywy czasu myślę, że ten osamotniony kobiecy głos mógł działać dołująco – jeszcze bardziej uwypuklał dysproporcję w liczbie kobiet i mężczyzn w zawodzie. Jednocześnie samo jego istnienie, sam fakt, że przecież pani Czubówna JEST, cieszy się szacunkiem, pracuje i zarabia głosem, to wszystko dodawało mi odwagi i wiary. Pani Krystyna była więc dla mnie ogromną inspiracją.
Świadomie czy nie wydeptywałam sobie ścieżki, mając tę Krystynę z tyłu głowy, wierząc, że skoro jest w tym świecie Czubówna, to może i dla Markowicz znajdzie się miejsce.
Chciałabyś zostać głosem czegoś? Tak jak głosem warszawskiego metra jest Ksawery Jasieński?
Gdybym miała być głosem czegoś konkretnego, to chciałabym, żeby był to produkt wysokiej jakości, etyczny, kojarzący się z profesjonalizmem. Mam zasadę, że nie podkładam głosu do reklam produktów mięsnych. I nie nagrywam książek erotycznych.
Blanka Lipińska?
Odpada.
Ale "Greya" czytałaś!
Tak, ale to jest klasyka gatunku. Na tle współczesnych książek krążących wokół seksu "Grey" jest niewinną bajeczką.
Odmawiasz ze względu na nasycenie takich powieści słowami określającymi genitalia?
Nawet nie. Szkoda mi po prostu czasu, szkoda mi życia, mojej głowy na coś, co mnie kompletnie nie interesuje, co do mojego życia nic nie wnosi, co często jest potwierdzeniem stereotypów albo jest złe literacko.
A gdyby jakiś prezes chciał, żebyś została głosem czytającym komunikaty na jego infolinii, to jakiej wysokości honorarium musi założyć w budżecie?
Lektorskie stawki reklamowe są ustawione branżowo. Nie czytałam infolinii, ale strzelam, że mówimy o kwocie 700–800 zł.
Miałabyś z takiego zlecenia radość? Bo to przecież można bardzo różnie zrobić.
Pytanie, czy zleceniodawca pozwoliłby mi tę radość mieć. Przeważnie nie pozwala. Często proponuję wiele wersji tego samego tekstu. Bywa, że robimy coś fajnego, artystycznego i twórczego, ale ostatecznie wybierana jest wersja najbezpieczniejsza: normalna intonacja, neutralne brzmienie głosu.
Czy w świecie lektorów i lektorek są nierówności płacowe wynikające z płci?
Wydawałoby się, że stawki nie są uzależnione od płci, ale od pozycji zawodowej lektora. Kiedy masz wyrobione nazwisko, dyktujesz warunki. Jeżeli zaczynasz w branży albo mało pracujesz, to zgadzasz się na wszystkie propozycje. Ale...
Ponieważ kulturowo tak mocno siedzimy w tym, że wolimy słuchać mężczyzn, mężczyźni nagrywają więcej książek, dostają lepszą literaturę, lepsze tytuły, więc więcej później słuchaczy się o nich upomina, a im daje to szersze pole do negocjacji finansowych.
Pracujesz też jako aktorka.
Jestem na etacie w teatrze w Olsztynie, gościnnie gram w Słupsku, w Warszawie jestem w chórze kobiet Marty Górnickiej.
Bycie lektorką jest dla ciebie czymś innym niż bycie aktorką?
To moja bezpieczna przestrzeń. Jestem introwertyczką, forma pracy jako lektorka bardzo mi odpowiada.
Lubię wejść do studia, w którym nikogo nie ma. Zamykam się w czterech ścianach, jest ciemno, cicho, jestem tylko ja i książka.
W pracy głosem lubię to odizolowanie. Odpowiada mi też oddzielenie od aspektów wizualnych – przy słuchaniu liczy się tylko głos i interpretacja, nie ma znaczenia wygląd. W filmach i serialach wygląd to wszystko, do tego stopnia, że nieważne czasami, jak się gra, ważne, że się pięknie prezentowało. Świat dźwięków jest mi bliski, bo tam się nie zakłamuje rzeczywistości.
Masz role, których nie dostałaś, a uważasz, że lepiej byś je przeczytała?
Może nie tak, że zrobiłabym to lepiej, ale chciałabym dostać szansę, żeby w ogóle to zrobić. Mam tu na myśli zagranie głównej roli w dubbingu bajki Disneya czy studia DreamWorks.
Wiem, że nie brakuje mi warsztatu. Z jakiegoś powodu nie jestem zapraszana na castingi do tych produkcji. Sama zastanawiam się, dlaczego, i dochodzę do wniosku, że być może jestem za mało znana.
Bo w dużych produkcjach wychodzi się od znanych twarzy, które są przy okazji znanymi głosami?
Tak uważam. I same w sobie są reklamą dla produkcji. Ale marzę, bo wiem, że niczego mi nie brakuje, żebym mogła takiemu zadaniu sprostać. Na postać łobuziary nadaję się bardzo.
Jak byś chciała, żeby twój głos był określany?
Elastyczny, charakterny, z mocą.
Marta Markowicz-Dziarkowska. Warmianka. Lubi spacery po lesie, kąpiele w jeziorze, filmy dokumentalne i słowo pisane. Ciekawa, dokąd prowadzi droga, którą podąża. Gdyby miała zacząć życie zawodowe "od nowa", zajęłaby się ochroną gatunków zagrożonych wyginięciem.
Ola Długołęcka. Redaktorka. Czujnie obserwuje ludzi i przysłuchuje się ich rozmowom. Chodzący spokój i zorganizowanie. Wieloletnia wielbicielka Roberta Redforda.