
*Weekend na wakacjach - przypominamy nasze najpopularniejsze teksty*
Co tu się stało? To pytanie zadaje sobie chyba każdy, kto zabłądzi w okolice Nowego Domu Zdrojowego w Żegiestowie-Zdroju. A na pewno ci, którzy jeszcze nie tak dawno, bo w latach 90., przyjeżdżali tutaj na wczasy. Fakt, może to już nie było to, co przed drugą wojną światową. Uzdrowisko cieszyło się wtedy taką popularnością, że na stacji kolejowej stawał boy z tablicą: "proszę nie wysiadać, już nie ma miejsc". I nawet słynny śpiewak, bardzo bogaty celebryta tamtych czasów, Jan Kiepura nie mógł sobie pozwolić na wybudowanie w Żegiestowie-Zdroju wymarzonej willi, musiał się zadowolić skromniejszą Krynicą. Tak luksusowo w latach 90. już nie było.
Dziś podekscytowani Żegiestowem są przede wszystkim fani urbexu, czyli eksplorowania opuszczonych miejsc. Bo pierwsze skojarzenie to Czarnobyl w miniaturze. Wybebeszony szkielet Nowego Domu Zdrojowego straszy powybijanymi szybami w oknach. Betonowe tarasy, którymi kiedyś można było przejść prosto z leśnych alejek do pokoi na wyższych piętrach modernistycznego sanatorium, pozarastały. By trafić do dawnej Pijalni Wód "Anna" i opustoszałych łazienek wyłożonych piękną mozaiką, trzeba o nich wiedzieć. Ale lepiej nie wiedzieć i się tam nie pchać - tablice ostrzegają przed wysokim stężeniem dwutlenku węgla, który zalega w niszach i może powodować utratę przytomności, a nawet uduszenie. Świadczą o nim też grube warstwy zielonych porostów, które pojawiają się przy takim stężeniu.
W dość dobrym stanie zachowała się tylko historyczna tablica: "Dom zdrojowy wybudowany w latach 1927/1929 według projektu Prof. Dr. Szyszko BOHUSZA". Gdy się ją widzi, wyobraźnia pracuje: to musiało być coś.
Tu na razie jest ściernisko, ale będzie uzdrowisko
Historia Żegiestowa-Zdroju sięga 1864 roku. Uzdrowisko założył Ignacy Medwecki, mieszkaniec Muszyny i właściciel dobrze prosperującego zakładu farbiarskiego. W zamieszkanej przez ubogich Łemków dolinie Popradu szukał złóż żelaza, chciał założyć kopalnię. Ale nad potokiem Szczawnik natknął się na coś innego: zapomniane źródło wód mineralnych "Maria". Odkupił teren od miejscowego chłopa, a gdy zmienił nieco koryto potoku, odkrył dwa kolejne źródła. Nazwał je "Anna" i "Antonina", na cześć żony i córki.
Medwecki od razu zrozumiał, że to teren pod przyszłe uzdrowisko. Z Krakowa sprowadził chemika. Już pierwsza analiza - potwierdzona później m.in. przez Józefa Dietla i Komisję Balneologiczną Towarzystwa Naukowego Krakowskiego - wykazała, że ze źródła bije woda mineralna. A dokładniej: silne szczawy żelaziste, czyli wody mineralne bardzo bogate w żelazo, lit, potas, sód. Gdy pogłębiono koryto i połączono trzy źródła w jedno, woda zaczęła bić jeszcze mocniej.
Medwecki odkupił od chłopów całą dolinę - wciśniętą w późniejszą Czechosłowację tzw. Łopatę Polską, gdzie widział miejsce pod przyszłe pensjonaty - i wyższe, przylegające do niej zalesione zbocza Czerszli i Kiczery. Założył pierwszy park zdrojowy, wytyczył leśne trasy spacerowe, zbudował pierwsze uzdrowiskowe łazienki, kilka domów, restaurację. Własnym sumptem wybudował nawet drogi do Muszyny i Mniszka i obmurował brzegi Popradu.
Od 1860 roku Żegiestów-Zdrój oficjalnie był uzdrowiskiem. Człon "Zdrój" Medwecki dodał, by odróżnić osadę od położonej kilka kilometrów dalej łemkowskiej wsi Żegiestów. Po to, by było wiadomo, że to tereny lecznicze, i żeby kuracjuszom się nie myliło.
Ale do uzdrowiska nadal trudno było dotrzeć. Nie było pociągu, nie było dróg. Z Krynicy jeszcze jako tako, ale już z Piwnicznej się nie dało. Kuracjusze mogli przyjeżdżać do Żegiestowa-Zdroju tylko latem. Przy frekwencji wynoszącej zaledwie 160 osób rocznie interes zaczął ciągnąć założyciela na dno. Medwecki utrzymywał się na powierzchni tylko dzięki pomocy braci i wysyłce żegiestowskiej wody butelkowanej, której produkował około 22 tysięcy butelek rocznie. Umarł w 1872 roku, nie doczekawszy połączenia kolejowego - prace nad nim ruszyły zaledwie rok później - i sławy miejsca, które założył.
Kolej na Żegiestów-Zdrój
Ale jego potomkowie doczekali i stacji kolejowej, i rozgłosu tak wielkiego, że boy musiał powstrzymywać podróżnych przed wysiadaniem z pociągu w Żegiestowie. Prace przy tzw. kolei tarnowsko-leluchowskiej rozpoczęły się w 1873 roku i sprowadziły na miejsce włoskich i tyrolskich inżynierów i robotników. Wśród nich był Włoch Cechini, ważne nazwisko w tej historii.
Najbardziej skomplikowany okazał się tunel. Już na samym początku prac doszło do katastrofy: wlot do tunelu zapadł się, grzebiąc 126 osób. Ostatecznie, po trzech latach ciężkich robót, pierwszy pociąg zagwizdał na stacji Żegiestów-Zdrój w 1876 roku.
Wraz z pociągiem pełną parą ruszyła dalsza rozbudowa Żegiestowa-Zdroju. Kierownictwo przejął Karol Medwecki, syn Ignacego, a potem jego wnuk, inżynier naftowy Julian Krynicki. Karol zarządzał prężnie. W ciągu 20 lat pięciokrotnie zwiększył produkcję żegiestowskiej wody - 100 000 butelek rocznie trafiało do wszystkich większych miast Galicji i Królestwa Polskiego. Mimo krachu na wiedeńskiej giełdzie i epidemii cholery równie dynamicznie co rozlewnia rozwijało się uzdrowisko. Karol zadbał i o zdrowie kuracjuszy, i o ich życie towarzyskie: dom zdrojowy miał podgrzewane parą wodną wanny - uzdrowiskowy krzyk mody - salę balową i pijalnię. Była kręgielnia i kabiny do kąpieli rzecznych w Popradzie.
Powstały też liczne pensjonaty, w tym słynna "Żegotka", która miała 54 pokoje z sanitariatami, w owych czasach wielki luksus. "Żegotkę" dwa razy trawił ogień, lecz za każdym razem ją odbudowywano. Stoi nadal, nadal jest śliczna, mimo że mocno nadgryziona zębem czasu. Dziś jest najstarszym budynkiem w Żegiestowie-Zdroju.
W sumie w latach 80. XIX wieku na kuracjuszy czekało 300 kwater, które w jednym czasie mogły pomieścić do 700 gości. Piękna okolica i nieformalna atmosfera zjednywały uzdrowisku stałych bywalców. Wśród nich mile widziani byli i Żydzi - zamieszkujący górne partie uzdrowiska zwane "Egiptem" - i ówczesne sławy, jak choćby pisarz Józef Ignacy Kraszewski czy aktor, reżyser i dyrektor teatru Józef Rychter. W 1886 roku liczba odwiedzających Żegiestów-Zdrój gości osiągnęła rekordowe 983 osoby.
Równolegle rozkwitała Krynica-Zdrój. Też miała swoje silne źródła żelazowe i słynną wodę "Zuber", od nazwiska lwowskiego geologa Rudolfa Zubera, który stał się krynicką ikoną. Pod koniec XIX wieku krynickie zdroje odwiedzało już sześć tysięcy kuracjuszy rocznie. Czyli tłum.
Ale by naprawdę wypocząć, jechało się do mniejszego, cichszego Żegiestowa. W świat poszła fama, że nie ma piękniej położonego uzdrowiska - na stromym zboczu nad błękitną, wijącą się wstęgą Popradu, na malowniczej Łopacie Polskiej, w otoczeniu lasów.
Umacniała się też opinia, że tutejsze źródła mineralne są silniejsze od tych w pokrewnych kurortach, a kuracje doskonałe, zwłaszcza dla cierpiących na problemy trawienne i nerwy. Zmarły w 1878 roku były prezydent Krakowa Józef Dietl uwielbiał to miejsce. Pisał: "Kto raz był w Żegiestowie, ten tęskni nieustannie za jego ożywczym powietrzem". To był pierwszy okres wielkiej prosperity Żegiestowa-Zdroju. Ale miało być jeszcze lepiej.
Nim jednak nadeszły prawdziwie złote czasy, Karol Medwecki popadł w chorobę psychiczną, trafił do szpitala i w końcu umarł. Był rok 1888, uzdrowisko zaczęło się chylić ku upadkowi. Kilkukrotnie zmieniało właścicieli.
Przyszła pierwsza wojna światowa, sanatorium próbowało przetrwać zawieruchę. Jeszcze w 1916 roku na łamach poczytnego "Kurjera Lwowskiego" o Żegiestowie-Zdroju ukazał się pochlebny artykuł: "Pomieszkania są w tegorocznym sezonie o 40 procent tańsze. (...) Dla utrzymujących własną kuchnię zaprowiantowanie i opał zapewnione, gdyż z sąsiednich miejscowości Węgier włościanie znoszą obficie drób, nabiał, jagody i grzyby świeże i suszone, a wszystko o połowę tańsze, jak w miastach".
Mimo reklam i wiary, że jakoś to będzie, pierwsza wojna światowa niemal zrujnowała Żegiestów-Zdrój. Ale uzdrowisko przetrwało, a kolejni właściciele - rodzina Krukierków - pod szyldem "Spółki Żegiestów Zdrój" doprowadzili je do stanu jednego z najlepszych w Polsce. Nim przyszła następna wojna światowa, Żegiestów-Zdrój zyskał miano "perły polskich uzdrowisk", przyćmiewając i Krynicę, i Muszynę.
Adolf "Wszystko" Bohusz
Najpierw powstały piękne modernistyczne wille: "Orlątko", "Polonia", "Elżka", "Zamek", "Biały Orzeł", "Sanato", "Zosieńka", "Malutka". Po nich przyszła kolej na nowe serce kurortu: Sanatorium i Nowy Dom Zdrojowy. Spółka Żegiestów Zdrój zarządzana przez Jędrzeja Krukierka ogłosiła konkurs. Wybrano propozycję modernistycznego, nowoczesnego gmachu, wtulonego między zalesione zbocza Czerszli i Kiczery, autorstwa rozchwytywanego w owym czasie architekta Adolfa Szyszko-Bohusza.
Złośliwi nazywali go Adolf "Wszystko" Bohusz. Bo projektował "wszystko": od domów mieszkalnych, przez obiekty użyteczności publicznej, po zameczek Prezydenta RP Ignacego Mościckiego w Wiśle. Szyszko-Bohusz pracował dużo, do tego zgrabnie poruszał się między różnymi stylami. W międzywojniu przypadły mu najbardziej prestiżowe stanowiska i zlecenia. Nim wybuchła druga wojna światowa, na koncie miał wiele budynków ikon międzywojennego Krakowa: gmachy Banku PKO przy ul. Wielopole, awangardowego Domu Plastyków przy ul. Łobzowskiej czy Domu Towarzystwa Ubezpieczeniowego Feniks przy Rynku Głównym.
Jeszcze bardziej znany był jako konserwator zabytków: od 1916 roku Zamku Królewskiego na Wawelu - gdzie m.in. odnowił większość wnętrz, powiększył kryptę Wieszczów i urządził kryptę Marszałka Józefa Piłsudskiego - a od 1928 roku też Zamku Królewskiego w Warszawie.
Ale częścią legendy Szyszko-Bohusza był też jego trudny charakter, co odbiło się na współpracy z żegiestowskim zleceniodawcą. Podobno miał ogromne ego. Własny dom w podkrakowskich wówczas Przegorzałach zaprojektował na kształt średniowiecznej baszty, mającej nawiązywać do wawelskiej rotundy, którą uważał za swoje największe odkrycie. Dom ostatecznie nie powstał, plany zniweczył wybuch drugiej wojny światowej i konfiskata majątku.
Szyszko-Bogusz był uparty i nieustępliwy, zdarzały mu się też poważne błędy w projektach. Gdy mu je wytykano, potrafił sabotować i opóźniać prace, a wpływy miał ogromne. Podobnie było w przypadku Nowego Domu Zdrojowego. Na początkowy entuzjazm nałożył się postępujący światowy kryzys ekonomiczny i spore problemy finansowe Spółki Żegiestów Zdrój. To sprawiło, że Szyszko-Bohusz stracił do zlecenia serce. Bywał na budowie coraz rzadziej, w jego rysunkach coraz częściej pojawiały się dziwne, niekorzystne zmiany (częściowo forsowane przez Krukierka). W końcu wyznaczył nadzorcę i praktycznie umył ręce.
100-lecie uzdrowiska... 16 lat wcześniej
Mimo perturbacji Nowy Dom Zdrojowy został oddany w grudniu 1929 roku. Akurat na 100-lecie uzdrowiska Żegiestów-Zdrój. A to zorganizowano... 16 lat wcześniej. Po to, by wielka inwestycja jeszcze bardziej wybrzmiała.
Nowy Dom Zdrojowy był jednym z największych tego typu obiektów w międzywojniu. I najelegantszym. Teraz to było uzdrowisko z prawdziwego zdarzenia. Palmę pierwszeństwa wśród żegiestowskich budowli dzierżył do 1936 roku, gdy u podstawy Łopaty Polskiej powstało kolejne wielkie modernistyczne sanatorium Żegiestowa-Zdroju: "Wiktor". Zaprojektowane przez lwowskich architektów Jana Bagieńskiego i Wiktora Wardzała, przejęło pozycję najbardziej luksusowego obiektu całej południowej Polski.
A z Nowym Domem Zdrojowym projektu Szyszko-Bohusza było sporo problemów. Szybko zaczęły wychodzić błędy konstrukcyjne i oszczędności na materiałach. Budynek w wielu miejscach przeciekał, ostatnie piętro przemarzało, złośliwi nazywali molocha "koszarami". Nie przynosił też spodziewanych zysków. Choć kuracjusze pchali się do niego drzwiami i oknami, prawie cały dochód pochłaniała spłata pożyczek wziętych pod budowę. Jędrzej Krukierek wciąż chciał zmieniać i rozbudowywać gmach, dodawać nowe sale balowe, cukiernię itd. Prawie niczego nie zrealizował, bo przyszła kolejna wojna światowa.
Dziś nie brak głosów, że Nowy Dom Zdrojowy był właściwie katastrofą budowlaną i studnią bez dna. Ale to od niego zaczęły się złote czasy Żegiestowa-Zdroju: prawdziwy napływ kuracjuszy, dzięki któremu uzdrowisko prześcignęło w popularności Krynicę i mogło konkurować ze słynnymi zagranicznymi sanatoriami. Nie mówiąc już o tym, że nie ma większej ikony Żegiestowa-Zdroju i zarazem smutniejszego dowodu jego utraconej świetności.
Druga wojna światowa zrujnowała Żegiestów-Zdrój. Nowy Dom Zdrojowy zajęli Niemcy. W modernistycznym sanatorium nad pięknym Popradem siedzibę miała Hitlerjugend. Muszlę koncertową przekształcono w stolarnię. Gdy okupanci się wycofywali, uzdrowisko było do cna splądrowane - pozbawione nie tylko naczyń czy mebli, ale też lwiej części stałego wyposażenia i ozdób. Całkowitemu zniszczeniu uległo około 40 procent miejsc dla kuracjuszy. Zarządu Spółki Żegiestów Zdrój nie stać było na podniesienie sanatorium o własnych siłach.
Nowa rzeczywistość
W 1947 roku z Beskidów zniknęli Łemkowie, wysiedleni na zachód w ramach akcji "Wisła". W tym samym roku zakład uzdrowiskowy Żegiestów-Zdrój upaństwowiono. Budynki wyremontowano, wzniesiono też kilka nowych, m.in. Pijalnię Wód "Anna".
To był już jednak koniec pewnej epoki. I początek innej: Funduszu Wczasów Pracowniczych, turnusów robotniczych, szkolnych wycieczek. Żegiestów-Zdrój raz jeszcze zatętnił życiem. W 1967 roku firma z Zakopanego wykonała kapitalny remont Nowego Domu Zdrojowego. Przebudowano wnętrza, pokoje kuracjuszy stały się przytulniejsze. Budynek też zyskał na urodzie: na najwyższym piętrze zamontowano drewnianą osłonę z napisem "Sanatorium Dom Zdrojowy". Przetrwała. Dziś zmurszała tablica, mimo braku niektórych liter, nadal informuje, czym kiedyś było to miejsce.
Jeszcze w 1995 roku, po kolejnej zmianie ustrojowej i prywatyzacji, Żegiestów-Zdrój oferował gościom 1300 miejsc noclegowych. Ale to był już łabędzi śpiew uzdrowiska. Nowym właścicielem Sanatorium i Domu Zdrojowego oraz pijalni wód stała się spółka Skarbu Państwa "Uzdrowisko Krynica-Żegiestów S.A.", która wyłączyła nieruchomości - po raz kolejny będące w złym stanie - z użytkowania. Gdy zniknęło centrum uzdrowiska, podupadły też pensjonaty. To był definitywny koniec.
Ale jest coś takiego w tym miejscu, że zapładnia wyobraźnię. Może spokój, a zarazem żywotność tutejszych krajobrazów, może coś innego. W każdym razie XXI wiek pisze dawnej "perle polskich uzdrowisk" nowy rozdział. Do 2015 roku ciągnął się spór sądowy między przedwojenną Spółką Żegiestów Zdrój a Skarbem Państwa o majątek bezprawnie zagarnięty po wojnie. Wygrali przedwojenni właściciele.
Historia w pewnym sensie zatoczyła koło: w obrazku znów pojawił się prywatny inwestor z Muszyny. I to nie kto inny, a bracia Józef i Stanisław Cechini, potomkowie budowniczego żegiestowskiej kolei. Milionerzy sprzedają m.in. wodę "Muszyna", działają w branży budowlanej i deweloperskiej.
Ale jak twierdzą, dziełem ich życia ma być przywrócenie świetności uzdrowisku. Posiadają akty notarialne wszystkich obiektów uzdrowiskowych, dostali też z UE potężną dotację. Od 2011 rok działa już "Wiktor" - jako "Wiktor Cechini Medical & SPA", znów najbardziej luksusowy uzdrowiskowy adres w okolicy, podobno ze stuprocentowym obłożeniem. Cechini mają też wsparcie - i zwykłych ludzi, którym dają pracę, i samorządowców, którzy liczą na powrót turystów i kuracjuszy.
Powoli do życia wracają pensjonaty, budują się nowe hotele przy głównej drodze. Pod nadzorem konserwatora zabytków blask ma odzyskać też Nowy Dom Zdrojowy. Gdy byłam w Żegiestowie-Zdroju w czerwcu zeszłego roku, po placu rzeczywiście krzątali się robotnicy. Ale pojedynczy. Cechini zapewniał dziennikarzy, że z dziełem życia się nie spieszy, chciałby, by nowy Żegiestów był gotowy na 2025 rok. Z nową stacyjką kolejową, pięknym dworcem.
"Doczekamy momentu, że jak w najlepszych latach kurortu na stacyjce u stóp uzdrowiska na nadjeżdżający pociąg będzie czekał boy z transparentem: >Proszę nie wysiadać, już nie ma miejsc" - śmiał się Stanisław Cechini cytowany przez "Gazetę Krakowską" w 2017 roku . I dodawał: "Wiem, że moje inwestycje prędko się nie zwrócą. W sprawie Żegiestowa kieruję się sercem, a nie rozumem".
Mówi się, że Cechini szykują w Żegiestowie-Zdroju luksusowy kurort rodem z Alp. W sądeckim pasie przetrwały inne uzdrowiska: Krynica-Zdrój, Muszyna, Piwniczna-Zdrój, Łomnica-Zdrój, Szczawnica, Szczawnik, Złockie. Tylko Żegiestów-Zdrój miał dużego pecha. Czy jego karta znów się odwróci? Zobaczymy. Póki bije drogocenne źródło, wszystko wydaje się możliwe.
Przy opracowaniu tekstu korzystałam m.in. z artykułów zamieszczonych na stronie Uzdrowiska Żegiestów-Zdrój oraz tekstów opublikowanych w "Gazecie Krakowskiej" i "Dzienniku Polskim". Biografia Ignacego Medweckiego pochodzi z Internetowego Polskiego Słownika Biograficznego, wydanego przez Filmotekę Narodową - Instytut Audiowizualny.
Paulina Dudek. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli" . Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do nagrody Grand Press. Lubi chodzić, jeździć pociągami i urządzać mieszkania.