
Międzynarodowy Dzień Kobiet i Dziewcząt w Nauce przypada 11 lutego. To okazja, by popularyzować branże naukowo-badawcze zwłaszcza wśród dziewczynek, ale również przypominać o kluczowej roli, jaką odgrywają kobiety w środowiskach naukowych.
33 lata – tyle spędziła w szeregach NASA. Zaczynała w 1953 roku, gdy agencja dopiero się tworzyła*. Gdy opuszczała NASA, ta miała na koncie lądowanie na Księżycu, udane lądowania bezzałogowych sond kosmicznych Viking na Marsie i rozwijający się program wahadłowców.
Kto wie, czy – zachowując proporcje – zawodowa droga Katherine nie jest tak samo lub bardziej imponująca? Wiedzie z biednej dzielnicy dla kolorowych, przez bycie żywym komputerem pozbawionym prawa podpisywania się pod wynikami własnej pracy, do kobiety symbolu, której portret zawisł na honorowym miejscu w noszącym jej imię centrum obliczeniowym NASA.
Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl
"Gdy myślę o historii Wirginii, o wszystkim, co się tu wydarzyło, o drodze mieszkańców, ty jedna wyrażasz sobą wszystko" – tymi słowami do Katherine Johnson zwrócił się Terry McAuliffe, ówczesny gubernator Wirginii, 22 września 2017 roku, w trakcie oficjalnego otwarcia nowego gmachu Ośrodka Badań Obliczeniowych. To część Centrum Badawczego Langley, założonego w 1917 roku, które legło u podstaw NASA. Rok później 26 sierpnia urodzi się Katherine Johnson.
"Wiedziałam, ile czego jest wokół mnie"
"Matematyka zawsze szła mi lekko. Kochałam liczby, a one to odwzajemniały. Wydawały się mnie śledzić, dostrzegałam je wszędzie: w płytkach na podłodze, pęknięciach chodnika, w drzewach, które mijałam, w wyładowanych drewnem i węglem wagonach kolejowych, które przejeżdżały każdego dnia przez skraj mojego miasteczka. Wreszcie w rytmicznych pogwizdywaniach maszynisty i w zmieniającym się w czasie dźwięku gwizdka wypełniającym pobliskie lasy. (…) Właśnie tak działał mój umysł. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem widelców. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem talerzy. (…) Zawsze wiedziałam, ile czego jest wokół mnie, oczywiście jeśli tylko można to było policzyć (…)" – wspominała Katherine w książce "Reaching For The Moon: The Autobiography of NASA Mathematician Katherine Johnson", wydanej przez Atheneum Books w 2019 roku.
Dzieciństwo spędziła w White Sulphur Springs w Wirginii Zachodniej. Jej rodzice, Joylette i Joshua Colemanowie, byli biedni. W domu nie było żadnego niepotrzebnego przedmiotu, a niemal każda sztuka odzieży została uszyta własnoręcznie przez matkę. Często z worków, w których w tamtych czasach sprzedawano mąkę. Katherine i jej rodzeństwo – Horacy, Margaret, Charlie – stali się przyczyną, dla której Joylette porzuciła zawód nauczycielki. Zajęła się wychowywaniem dzieci, a żeby dorobić do rodzinnego budżetu, zatrudniała się jako praczka u białych rodzin.
Ojciec, wysoki i silny mężczyzna, pracował w tartaku i przy wyrębie drzew. Później kupił niewielką, podupadającą farmę. Joshua ukończył tylko sześć klas, ale Katherine stwierdziła w autobiografii, że to właśnie on wykazywał się wyjątkową lekkością do liczb i był najmądrzejszą osobą, jaką kiedykolwiek poznała.
97 kroków do szkoły
Szkoła, do której uczęszczała mała Katherine, miała tylko dwie klasy i mieściła się przy zaniedbanej szutrowej drodze przecinającej dzielnicę dla kolorowych. W czasach, kiedy panowało powszechne przekonanie, że czarnoskórzy potomkowie niewolników nie mają praw, szkoły dla nich nie mogły konkurować z przeznaczonymi dla dzieci białych obywateli. Ta w White Sulphur Springs mieściła się w dwóch izbach, a chodziło do niej nie więcej niż 20 uczniów. Nosiła imię Mary McLeod Bethune, córki niewolników, jedynej spośród 17 rodzeństwa, która zdobyła wykształcenie. Gdy Katherine przyszła na świat, Mary McLeod Bethune była znaną pedagożką, filantropką, działaczką na rzecz praw człowieka. Za zaszczytnym imieniem szkoły niewiele jednak stało – edukacja ogromnej większości dzieci z White Sulphur Springs kończyła się na dwóch klasach. Ale Katherine od początku była wyjątkowa.
Pierwszy raz pokonała 97 kroków, które dzieliły jej dom i budynek szkoły, mając zaledwie cztery lata. Podreptała do szkoły za starszym bratem, aby pomóc mu w matematyce. W wieku 10 lat uczęszczała już do gimnazjum w kampusie przeznaczonego dla czarnoskórych West Virginia State College. Nie tylko dzięki swoim zdolnościom, ale także za sprawą wsparcia rodziców. Jesienią jej matka zabierała dzieci do wynajętego domu nieopodal West Virginia State College. Na lato wracali do leżącego 200 km dalej White Sulphur Springs, gdzie wciąż pracował Joshua.
W jej domu rzadko rozmawiało się o rasizmie, segregacji i tym wszystkim, co sprawiało, że świat wciąż dzielił się na panów i niewolników. Nie dlatego, że tego nie dostrzegano. Dlatego, że taki był świat i takie panowały w nim zasady. Ojciec Katherine dorabiał jako złota rączka w luksusowym hotelu dla białych. "Kolorowi mogli tam zmieniać pościel i sprzątać pokoje, ale nigdy w nich mieszkać, mogli podawać posiłki w restauracji, ale nie w niej jeść. Mogli opiekować się białymi dziećmi, ale ich dzieci nie mogły się z nimi bawić" – pisała Katherine.
Jako 15-latka zapisała się do college’u. Otrzymała pełne stypendium, dzięki czemu nie musiała się martwić o koszty nauki. Szybko przeszła program nauczania matematyki i znalazła mentora w osobie profesora matematyki Williama Schieffelina Claytora, trzeciego Afroamerykanina, który uzyskał doktorat w tej dziedzinie. Ukończyła college w wieku 19 lat i podjęła pracę nauczycielki w publicznej szkole dla czarnoskórych dzieci. A potem zapisała się na studia podyplomowe. Na West Virginia University, sztandarowej uczelni stanu, była jedną z trojga czarnoskórych studentów. Pod koniec pierwszej sesji opuściła jednak uniwersytet.
Wyszła za Jamesa Goble’a, nauczyciela chemii, urodziła dzieci. Gdy jej trzy córki podrosły, wróciła na uczelnię. Pracowała również jako nauczycielka, do czasu, gdy krewny powiedział jej o naborze do obsadzonej w całości przez czarnoskórych sekcji w Narodowym Komitecie Doradczym ds. Aeronautyki w Langley. Dla tej posady Katherine i jej mąż postanowili przenieść się do Newport News w Wirginii.
Katherine rozpoczęła pracę w Langley latem 1953 roku. Po dwóch tygodniach kierowniczka sekcji Dorothy Vaughan przydzieliła ją do projektu w zespole badań lotniczych. Ta tymczasowa na początku funkcja szybko stała się jej stałym zajęciem. Następne cztery lata Katherine spędziła na analizie danych z testów lotniczych i pracy nad badaniem katastrof. W tym czasie jej mąż podupadł na zdrowiu. Badania wykazały guza mózgu. Choroba szybko postępowała. W 1956 roku Katherine została wdową z trojgiem dzieci.
W opiece nad córkami pomagała jej matka. Katherine była zaabsorbowana pracą, nie myślała o randkach. Dopóki na horyzoncie nie pojawił się James Johnson, porucznik US Navy. Służbę wojskową rozpoczął w czasie drugiej wojny światowej, brał udział również w wojnie w Korei. Katherine nie traktowała go poważnie. Był czarujący, dowcipny i młodszy od niej o siedem lat. To nie wróżyło nic dobrego. Jednak w 1959 roku wzięli ślub i spędzili razem 60 lat, aż do śmierci Jima w 2019 roku.
Rosjanie podglądają Amerykanów
Lata 50. ubiegłego wieku to początek wielkiego kosmicznego wyścigu. Po wojnie USA i ZSRR przejęły niemieckich naukowców odpowiedzialnych za skonstruowanie rakiety V2. Amerykanie mieli głównego konstruktora Wernhera von Brauna, Sowieci – jego notatki i własnego, znakomitego inżyniera Siergieja Korolowa. Dominacja w przestrzeni kosmicznej, oprócz niewątpliwego prestiżu, dawała przede wszystkim przewagę militarną. Ten, kto mógł wystrzelić rakietę w kosmos, mógł równie dobrze skierować ją na terytorium wrogiego państwa.
Gdy 4 października 1957 roku media podały, że Rosjanie umieścili na orbicie Sputnika 1, pierwszego sztucznego satelitę Ziemi, w USA wybuchła panika. Obawiano się, że za sprawą Sputnika Sowieci są w stanie podglądać wszystko, co dzieje się w USA, i – co więcej – mogą w każdej chwili zbombardować dowolne miejsce na świecie. To nie była prawda, Sputnik był prostą konstrukcją wyposażoną głównie w nadajnik sygnału radiowego. Ale był to policzek dla amerykańskiego programu kosmicznego.
Film "Ukryte działania", opowiadający historię Katherine Johnson i innych czarnoskórych matematyczek, rozpoczyna scena z policjantem. Trzy kobiety: Dorothy Vaughan (pierwsza czarnoskóra dyrektorka departamentu NASA), Mary Jackson (pierwsza czarnoskóra inżynierka agencji) i Katherine Johnson jadą do pracy. Psuje się im samochód, zatrzymują się na poboczu. Auto dostrzega policjant, włącza koguty. Kobiety przekonują się wzajemnie, że nic się nie stanie, w końcu nie zrobiły nic złego, nie ich wina, że samochód się zepsuł, jednak wyraźnie lękają się policjanta. Ten nie jest zbyt uprzejmy, do chwili gdy dowiaduje się, że panie pracują dla tej agencji, która ma wysłać ludzi w kosmos. Patrząc w niebo, komentuje, że przecież Sowieci ze swoim Sputnikiem wciąż podglądają Amerykanów i należy z tym skończyć.
Scena, rzecz jasna, jest wymysłem Margot Lee Shetterly, autorki książki "Ukryte działania", i scenarzystów filmu, jednak całkiem dobrze oddaje klimat tamtych czasów.
To nie to NASA, które znasz
Katherine wraz z koleżankami pracowała w tzw. sekcji zachodniej centrum, przeznaczonej dla czarnoskórych. Nad wejściem do pokoju matematyczek widniał napis "kolorowe komputery". A one, choć ukończyły studia, często ze świetnymi lokatami, były tylko maszynami do liczenia. Ktoś miał pomysł, musiał coś sprawdzić, przekazywał dane "komputerom" i czekał na wynik. "Kobiety były skrupulatne i dokładne... i nie musieli im płacić zbyt wiele" – powiedział o projekcie historyk NASA Bill Barry. A czarne kobiety, chociaż wykonywały tę samą pracę co ich białe koleżanki, były jeszcze gorzej opłacane. Musiały też korzystać z oddzielnych jadalni i łazienek. Nawet wykonując zadania w części dla białych, nie mogły chodzić do ich stołówki, pić kawy z ich dzbanków czy korzystać z toalety. Kwestionowano również ich wykształcenie i pomijano przy awansach.
W takim razie jak to się stało, że Katherine przezwyciężyła te ograniczenia? Cóż, była po prostu wyjątkowo dobra.
Chociaż wspomniany film koncentruje się na historii lotu orbitalnego Johna Glenna z 1962 roku, to Katherine pracowała już przy kosmicznym skoku Alana Sheparda, który miał miejsce rok wcześniej. Był to pierwszy amerykański lot załogowy w kosmos, choć trwał tylko 15 minut i 22 sekundy. Zadaniem Johnson i jej zespołu było wytyczenie dokładnej ścieżki skoku – od startu do powrotu na Ziemię. Całość została zaprojektowana jak lot balistyczny, z tą różnicą, że zamiast pocisku z pistoletu była lecąca w górę i opadająca po dużej paraboli kapsuła Freedom 7 z człowiekiem w środku. Manewr wbrew pozorom okazał się stosunkowo prosty, przynajmniej w kontekście tego, co miało nadejść. Niemniej był ogromnym sukcesem i NASA natychmiast postawiła sobie za cel pierwszą amerykańską misję orbitalną.
W niej pomóc miały już prawdziwe komputery, konkretnie IBM 7090s. Zadaniem Katherine było sprawdzanie ich obliczeń. Jednak lot orbitalny to nie to samo co krótki balistyczny skok w przestrzeń. Wymaga świetnej znajomości geometrii analitycznej, a ta była domeną Katherine. Chociaż kto wie, co by było, gdyby jej wiedza i umiejętności nie były połączone z uporem. Aby lepiej wykonywać swoją pracę i rozumieć założenia inżynieryjne programu, chodziła na spotkania zespołu projektowego. Choć "chodziła" nie jest tu dobrym określeniem. Raczej: wpraszała się – ku oburzeniu zarówno męskiego zespołu, jak i wielu pań, którym nie mieściło się w głowie, by kobieta, w dodatku czarnoskóra, uważała się za równą inżynierom.
To się zmieniło dzięki jednemu telefonowi. Przygotowujący się do startu John Glenn miał krzyknąć do słuchawki: "Powiedzcie tej dziewczynie, aby sprawdziła wyliczenia. Jeśli są dobre, to polecę". Tą dziewczyną była Katherine. Matematyczka sprawdziła wyliczenia maszyny, Glenn poleciał w swoją orbitalną podróż, a ona z bezimiennego ludzkiego komputera stała się dobrze znaną postacią Centrum Langley. Później pracowała między innymi przy programie księżycowym "Apollo".
A co z rasizmem, oddzielnymi kubkami i toaletami dla kolorowych i białych? Nie skończyło się to tak spektakularnie jak w filmie "Ukryte działania", w którym Al Harrison, postać grana przez Kevina Costnera, po prostu zrywa tabliczki z napisem "dla kolorowych". Sama Katherine w autobiografii i w wywiadach przekonywała, że nie dostrzegała wyraźnego rasizmu, a praca w agencji była spełnieniem jej marzeń.
Poproszona o wskazanie, na czym polega jej największy wkład w eksplorację kosmosu, mówiła o obliczeniach, które pomogły zsynchronizować moduł księżycowy programu "Apollo" z orbitującym wokół Księżyca modułem dowodzenia. Pracowała również nad pierwszym satelitą Earth Resources Technology Satellite, czyli ERTS, przemianowanym na Landsat. To od niego zaczęła się słynna, wykorzystywana do tej pory seria satelitów naukowych prowadzących nieustanne obserwacje Ziemi.
Gwiazda
Katherine przeszła na emeryturę w 1986 roku. W 2015 roku, w wieku 97 lat, dodała kolejne niezwykłe osiągnięcie do swojej długiej listy: prezydent Barack Obama przyznał jej Prezydencki Medal Wolności, najwyższe amerykańskie odznaczenie cywilne.
Zmarła 24 lutego 2020 roku w wieku 101 lat. Ówczesny główny administrator NASA James Bridenstine pożegnał ją słowami: "Nasza kosmiczna rodzina NASA pogrążyła się w żalu na wieść o śmierci Katherine Johnson (…). Była amerykańską bohaterką, a jej pionierskie dziedzictwo nigdy nie zostanie zapomniane".
Do końca swoich dni żyła skromnie i zawsze chętnie angażowała się w programy wspierające wszystkich, którzy pragnęli zająć się naukami ścisłymi, szczególnie dziewczęta i osoby ze środowisk wykluczonych.
Kiedy po raz pierwszy przekraczała progi późniejszego NASA, nikt nie znał jej imienia. Teraz nad wejściem do nowego centrum obliczeniowego wisi jej portret. Zdjęcie wykonała słynna fotografka gwiazd Annie Leibovitz. Bo Katherine była – i jest – gwiazdą.
Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl
*W 1953 roku wciąż istniało NACA, czyli National Advisory Commitee for Aeronautics – Narodowy Komitet Doradczy ds. Aeronautyki. Został powołany 3 marca 1915 roku i działał aż do 1 października 1958 roku, kiedy został rozwiązany, a jego pracowników i badania włączono w struktury nowo powołanej agencji, czyli NASA.
Przygotowując tekst, korzystałam m.in. z:
"Hidden Figures. The Untold True Story of Four African American Women who Helped Launch our Nation Into Space", Margot Lee Shetterly, HarperCollins 2016
"Reaching For The Moon: The Autobiography of NASA Mathematician Katherine Johnson", Atheneum Books 2019
The Real Story of 'Hidden Figures' and NASA's Women Computers (popularmechanics.com)
NASA Figures | MIT Black History
Katherine Johnson, the NASA Mathematician Who Advanced Human Rights with a Slide Rule and Pencil | Vanity FairKatherine Johnson | Biography, Education, Accomplishments, HYPERLINK "https://www.britannica.com/biography/Katherine-Johnson-mathematician" HYPERLINK "https://www.britannica.com/biography/Katherine-Johnson-mathematician" Facts | Britannica
Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka. Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką popularnonaukową. Pisząca dla Weekend.Gazeta.pl od powstania magazynu, związana ponadto m.in. z Focusem i z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. Współautorka książek Człowiek istota kosmiczna oraz Kosmiczne wyzwania.
Cykl o kobietach
W nowym cyklu Weekend Gazeta.pl będziemy przybliżać historie kobiet, które zmieniły świat, ale ich zasługi zostały przemilczane bądź przypisane innym osobom.