
Panie profesorze, po wywiadzie o sikaniu, który dotyczył głównie kobiet, odezwał się pan do mnie, żeby upomnieć się o mężczyzn.
Wie pani, chciałbym, żebyśmy nie używali określenia "sikanie". Jest ono podwórkowe, żargonowe i moim zdaniem nietaktowne oraz nieodpowiednie w kontekście pacjentki czy pacjenta. A także kompromitujące dla pracownika ochrony zdrowia.
Mówmy zatem: oddawanie moczu, wydalanie moczu albo mikcja.
Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl
Mikcja to z kolei termin medyczny, nie jest powszechnie znany.
A słowo "sikanie" kojarzy mi się z sikawką strażacką, która wyrzuca cienki strumień płynu. W odniesieniu zarówno do kobiety, jak i mężczyzny brzmi źle.
Dobrze, zostawmy więc sikanie, skoro to słowo powoduje u pana dyskomfort. Na czym polega praca urologa?
Mówi się, że jesteśmy męskimi ginekologami. Uśmiecham się, gdy to słyszę.
Dlaczego?
Bo jestem lekarzem, który stara się pomóc chorym obu płci, osobom dotkniętym wrodzonymi lub nabytymi nieprawidłowościami dróg moczowych, nerek, gruczołu krokowego, pęcherza i cewki, prącia i jąder. Współcześni urolodzy naprawiają je skutecznie.
Weźmy dla przykładu kamicę nerkową. Obecnie w 90 proc. jej przypadków stosujemy metody endoskopowe, korzystając z małych nacięć na skórze albo z naturalnych otworów ciała. Kamica nerkowa dotyka zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Około 10 proc. pacjentów zgłaszających się do Kliniki Urologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, w której pracuję, to osoby z tą dolegliwością.
Lubi pan swoją pracę?
Jest moją pasją. Ta fascynująca gałąź medycyny jest młodszym dzieckiem chirurgii – oddzieliła się od niej ponad 150 lat temu. Niektórzy twierdzą, że data ta jest związana z pierwszym zabiegiem cystoskopii, czyli wprowadzenia wziernika zwanego cystoskopem poprzez cewkę moczową do pęcherza moczowego. Dokonał tego ginekolog Maximilian Carl Friedrich Nitze. Umieścił źródło światła w postaci żarzącego się platynowego drucika na końcu wziernika i dzięki temu przeprowadził cystoskopię na zwłokach. Wydarzyło się to 2 listopada 1877 roku w Saskim Kolegium Medycznym w Dreźnie.
Według innych źródeł za datę narodzin urologii należy raczej przyjąć rok 1869, kiedy to Gustaw Simon dokonał pierwszego zamierzonego wycięcia nerki Margarecie Kleb. Do tej pory nie podejmowano się takich operacji lub nerkę wycinano przypadkowo.
Kim była Margareta Kleb?
Była mamą dwójki dzieci, gdy wykryto u niej olbrzymi guz na jajnikach. Obejmował także macicę i lewy moczowód. Chirurg usunął wszystkie zmiany wraz z kawałkiem moczowodu, którego brak wywołał u pacjentki lawinę dalszych poważnych zdrowotnych problemów. Chociażby taki, że wydaliny z lewej nerki wydostawały się na zewnątrz poprzez przetokę lub kanał rodny. Gustaw Simon po kilku nieudanych zabiegach uznał, że odtworzenie moczowodu jest niemożliwe. Nie mógł przywrócić naturalnego połączenia pomiędzy nerką a pęcherzem, więc postanowił przynajmniej pacjentce ulżyć. Usunął źródło wydzielin zatruwających organizm, czyli nerkę.
Zostawmy kobiety, mieliśmy rozmawiać o mężczyznach. Jak często powinni oddawać mocz?
Norma u zdrowego mężczyzny to cztery–pięć razy w ciągu dnia. Objętość wydalonego moczu jest wprost proporcjonalna do wypijanych płynów – za średnią dobową przyjmuje się około 2,5 litra. Jednorazowa mikcja nie powinna trwać dłużej niż minutę, w tym czasie pęcherz ma zostać całkowicie opróżniony.
Zakładam, że do pana trafiają mężczyźni, którzy tego ideału nie mogą osiągnąć. Z jakimi dolegliwościami najczęściej się zmagają?
Najczęściej z częstomoczem dziennym i nocnym, który jest spowodowany przez rozrost gruczołu krokowego. Inną dolegliwością jest poliuria, czyli nadmierne wydalanie moczu, często związane z cukrzycą. Poważne zaburzenie stanowi anuria, czyli bezmocz, która może wynikać z tego, że nerki nie pracują. Mamy też dyzurię, czyli bolesne oddawanie moczu, któremu towarzyszy pieczenie. Oliguria jest wtedy, gdy moczu jest mniej niż pół litra na dobę. A nokturia to konieczność oddawania go w nocy.
Nokturia w równym stopniu dotyka obie płcie.
To prawda. Jeśli wstajemy, żeby pójść do toalety, raz w ciągu nocy, nie powinno nas to niepokoić. Ale wielokrotne przerywanie snu, wiążące się z całkowitym wybudzeniem, jest już większym problemem. Powoduje zmęczenie, które z kolei może skutkować mniejszą efektywnością w pracy czy ryzykiem spowodowania wypadku drogowego. Zarówno ta dolegliwość, jak i częstomocz lub parcia naglące, czyli chęć gwałtownego oddawania moczu w ciągu dnia, czy też ból w podbrzuszu albo w jądrach powinny skłonić mężczyznę do wizyty u urologa.
Co trzecia kobieta cierpi na nietrzymanie moczu. Czy u mężczyzn statystyki są podobne?
Tak. Bezwiedne gubienie moczu, czyli nietrzymanie moczu, dotyczy co trzeciego mężczyzny. Może być ono spowodowane urazem, niekiedy rozległymi operacjami w obrębie miednicy, naświetlaniem podczas radioterapii albo upośledzeniem czynności narządów w miednicy. To problem nie tylko medyczny, ale także psychospołeczny i ekonomiczny.
U osób z bezwiednym gubieniem moczu współistnieją zakażenia układu moczowego, a drażniące działanie na skórę powoduje nierzadko zmiany dermatologiczne – to aspekt medyczny. Skutki psychospołeczne to zepchnięcie chorych na margines życia towarzyskiego i zawodowego. Z kolei aspekt ekonomiczny jest uciążliwy zwłaszcza dla seniorów. Wydają coraz więcej pieniędzy na podkłady, pampersy i leki, a te, jeśli są pochodzenia roślinnego, nie są skuteczne.
A co pomaga?
Rzetelne ustalenie przyczyny i rodzaju nietrzymania moczu, a potem odpowiednie leczenie dobrane do chorego. Stosuje się nie tylko fizjoterapię, ale także leczenie farmakologiczne, a niekiedy chirurgiczne. U niektórych chorych jedynym rozwiązaniem jest implantacja sztucznego zwieracza cewki moczowej – pozwala ona pacjentowi odzyskać kontrolę nad własnym moczem. Zabieg jest całkowicie refundowany.
Niedawno trafił do nas chory, który cierpiał na bezwiedne gubienie moczu. Pięć lat wcześniej przeszedł rozległy zabieg onkologiczny w innym szpitalu i to spowodowało u niego tę dolegliwość. Był zrezygnowany i prawie pewien, że nic nie da się już zrobić. Okazało się, że kwalifikuje się do zabiegu wszczepienia sztucznego zwieracza. Zabieg przywrócił go do normalnego, jakościowego życia. A jakiś czas temu planowy, udany zabieg tego rodzaju przeszedł w naszej klinice pacjent mający 102 lata. Był w świetnej formie. Przyzna pani, że to niesamowite, prawda?
To musi być wyjątkowe uczucie móc w ten sposób pomagać ludziom. Proszę powiedzieć, jakie jeszcze przyczyny mogą stać za zaburzeniami w oddawaniu moczu? Mówił pan o cukrzycy, nieudanych zabiegach.
Na przykład choroby o charakterze neurologicznym – powodują często nadaktywny pęcherz, nokturię czy nietrzymanie moczu.
Na liście przyczyn są też urazy kręgosłupa, na przykład po skoku na głowę do wody albo po wypadku drogowym. Dochodzi do upośledzenia łączności między nerwami wychodzącymi z kręgosłupa, które odpowiadają za unerwienie pęcherza moczowego i dolnych dróg moczowych. Efektem może być niekiedy całkowite zatrzymanie moczu. Tacy pacjenci często wymagają interwencji chirurgicznej.
Szybkiej pomocy lekarza potrzebują także mężczyźni, którzy skarżą się na osłabienie strumienia moczu, trudności w rozpoczęciu mikcji czy wreszcie na oddawanie moczu kroplami. To mogą być objawy rozrostu prostaty – gruczołu krokowego, który często odpowiada za stworzenie mechanicznej przeszkody utrudniającej oddawanie moczu. Z mojego doświadczenia wynika, że to jedna z najczęstszych nieprawidłowości u mężczyzn po 50. roku życia. Objawy kliniczne rozrostu występują u około 30 proc. 50-latków, u 40 proc. mężczyzn pomiędzy 60. a 65. rokiem życia i dotyczą połowy panów po siedemdziesiątce.
Czytałam, że gruczoł krokowy jest narządem, który u mężczyzn najczęściej ulega chorobom.
U młodych dominuje zapalenie, u starszych – łagodny rozrost i rak gruczołu krokowego. U części mężczyzn dochodzi z tego powodu do patologicznych zmian pęcherza i dolnych dróg moczowych.
Wielkość gruczołu krokowego tak naprawdę nie ma istotnego znaczenia. Bywa on powiększony u mężczyzn, którzy nie mają problemów z oddawaniem moczu. Jednocześnie zdarzają się tacy, u których gruczoł jest mały, a oni skarżą się na zatrzymanie moczu. To może być skutek rozrostu gruczołu krokowego do wewnątrz, zwężającego światło cewki moczowej. Diagnozuje się go podczas dokładnych badań urologicznych. Szacuje się, że w Polsce dotkniętych tym problemem jest około czterech milionów mężczyzn. Większość panów jesteśmy w stanie leczyć farmakologicznie, opóźniając tym samym także konieczność interwencji chirurgicznej.
Jak to się ma do sprawności seksualnej?
Rozrost gruczołu krokowego, który zaczyna się po trzydziestce, ma istotny wpływ na funkcję seksualną około 30 proc. mężczyzn. Ta dolegliwość nie zagraża ich życiu, ale ma ogromne znaczenie dla jego jakości.
U tych chorych bardzo często stwierdza się brak chęci współżycia. Winne jest towarzyszące rozrostowi upośledzenie libido. Niektórzy panowie mają też problemy z uzyskaniem bądź utrzymaniem erekcji. Ta grupa mężczyzn wymaga odrębnej troski i delikatności w postępowaniu diagnostycznym i terapeutycznym. Urolog jest w tym względzie również lekarzem pierwszego kontaktu i wielkim przyjacielem każdego mężczyzny.
Ale i tak musi pan zadać intymne pytania.
Pomagają międzynarodowe kwestionariusze. W wywiadzie dotyczącym życia seksualnego mężczyzn korzystam z kwestionariusza IIEF5. Pytam na przykład: „Jak ocenia pan swoją pewność, że mógłby mieć i utrzymać wzwód?" czy: „Jak często podejmował pan stosunek seksualny?".
Z kolei w wywiadzie dotyczącym chorób gruczołu krokowego stosuję kwestionariusz IPSS, w którym pytam o oddawanie moczu, na przykład: „Jak często w ciągu ostatniego miesiąca musiał pan oddawać mocz w nocy?". Albo: „Jak często w ciągu ostatniego miesiąca musiał pan silnie przeć, aby oddać mocz?".
Zdarza się, że przychodzą pary, które problemy z pożyciem seksualnym chcą rozwiązać wspólnie?
Coraz częściej. Przyznam, że wtedy jestem bardzo zadowolony, bo można zadać pytania obojgu partnerom. W ogóle cieszy, że mężczyźni chodzą do urologa coraz chętniej i że się tego nie wstydzą. Jeszcze kilkanaście lat temu spotykałem się ze stwierdzeniami, że to stygmatyzujące. Żartuję, że już na samą myśl o wizycie u urologa większość panów zaczynały boleć wszystkie zęby. Ostatnio jednak słyszę od pacjentów, że „jeśli zadbam, to wygram". Podoba mi się takie podejście, bo wczesne wykrycie choroby, na przykład podczas rutynowych badań profilaktycznych – a te powinien co roku wykonywać każdy mężczyzna po czterdziestce – daje możliwość leczenia małoinwazyjnego. Mam na myśli laparoskopię albo laparoskopię z pomocą robota. A mniej inwazyjne leczenie jest dla pacjenta mniej okaleczające.
Rak gruczołu krokowego na wczesnym etapie nie daje żadnych objawów.
Rozwija się podstępnie i powoli. Dopiero po wielu latach pojawia się na przykład przewlekłe zmęczenie. Dlatego każdy mężczyzna po czterdziestce powinien raz w roku zrobić badanie PSA (ang. Prostate Specific Antigen), czyli oznaczenie swoistego antygenu prostaty w surowicy krwi, badanie USG i badanie urologiczne, które polega na sprawdzeniu gruczołu krokowego jedyną dostępną drogą, czyli per rectum [przez odbyt – przyp. red.]. Cóż, innej możliwości nie ma.
Niepokojącym i kluczowym objawem, że coś może być nie tak, jest bezbólowy krwiomocz. Niestety, często pacjenci go bagatelizują, bo znika tak szybko, jak się pojawia. Tymczasem w 75 proc. przypadków jest pierwszym i głównym sygnałem nowotworu dróg moczowych. Zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. Owszem, czasem może być objawem zakażenia czy kamicy, ale bezwzględnie powinien przyjrzeć się temu urolog.
Ma pan wielu pacjentów z nowotworami?
Leczenie chorych na raka jest dominującą częścią mojej pracy. Ponad 25 proc. wszystkich rozpoznawanych w naszym kraju przypadków raka to nowotwory urologiczne. Wśród nich na pierwszym miejscu jest prostata, potem pęcherz moczowy, nerki i nowotwory jądra.
Ich główną przyczyną, poza wiekiem, jest palenie papierosów, ale rakowi tych obszarów sprzyjają też niektóre zawody, na przykład wulkanizatora, który jest narażony na wdychanie wyziewów z toksycznych substancji. Groźne jest też picie wody zawierającej duże ilości pestycydów.
Na ile w kwestii chorób urologicznych mężczyzn istotna jest rola kobiet?
Rola kobiet jest bardzo ważna. Wiele, przyprowadzając do urologa swojego partnera, ojca czy brata, uratowało im życie. Mama powinna bacznie obserwować, czy syn nie ma przypadkiem problemów z oddawaniem moczu. Jeśli takie się pojawiają, trzeba zgłosić się do urologa dziecięcego.
Trzeba też kontrolować stan jąder dziecka. Niepokój powinny wzbudzić wszelkie zgrubienia czy powiększenia. Oczywiście ważne jest też codzienne samobadanie genitaliów podczas czynności higienicznych. Nieleczone problemy mogą być w przyszłości przyczyną raka jądra. Ten dotyka najczęściej mężczyzn między 17. a 35. rokiem życia.
Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl
Rozmawiamy o ciężkich chorobach, pańska praca jest obciążająca. W jaki sposób się pan relaksuje?
Odpoczywam w gronie przyjaciół. Jestem absolwentem Szkoły Muzycznej im. Grażyny Bacewicz we Wrocławiu w klasie skrzypiec. Muzyka zawsze była częścią mojego życia i choć na parę lat przerwałem granie, z radością wróciłem do niego już jako lekarz.
W chwilach wolnych od pracy gram na gitarze elektrycznej w heavymetalowym zespole EndoPower. Oprócz mnie występuje w nim jeszcze dwóch urologów i dwóch zawodowych muzyków. Każdy z nas mieszka w innym mieście, więc spotykamy się najczęściej podczas konferencji naukowych i muzykujemy po oficjalnej części.
Czasem, gdy wracam do domu po ciężkim dniu w klinice, biorę do ręki gitarę i gram, żeby się zrelaksować.
Prof. Piotr Chłosta. W 1992 ukończył studia medyczne w Akademii Medycznej im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Jest kierownikiem Katedry i Kliniki Urologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego.