Ukraina
Władimir Putin (fot. Shutterstock)
Władimir Putin (fot. Shutterstock)

W swojej ostatniej książce "Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina" przedstawia pani władcę Rosji siedzącego samotnie w gabinecie i oglądającego w telewizji – ponieważ komputera nie używa – lansowaną na jego rozkaz propagandę. Polacy, którzy pamiętają czasy PRL, mogą sobie łatwo wyobrazić, co to za treści.  

Otóż nie. Propaganda, jaką u nas stosowano, polegała na obudowywaniu faktów nieprawdziwym komentarzem, natomiast propaganda Putina opiera się na czystym kłamstwie. Prezentowaniu nieistniejącej rzeczywistości. Ukraina na przykład jest przedstawiana Rosjanom jako miejsce, w którym ich nieszczęśliwi rodacy są atakowani przez nazistowskie ukraińskie ugrupowania na polecenie narkomana Zełenskiego.

W demokracji istnieją media raczej prorządowe równoważone przez media raczej opozycyjne. Tak było za czasów Jelcyna. Królowała demokracja, z 24 partiami w Dumie, i znakomita telewizja opozycyjna NTW z satyrycznym programem "Kukły", gdzie się z Jelcyna mocno naśmiewano. Jelcynowi do głowy nie przyszło, by tę telewizję prześladować, zaprosił nawet jej głównych dziennikarzy na Kreml. Na plac Czerwony można było swobodnie wejść, a to ważne, bo niedaleko jest pomnik Nieznanego Żołnierza, gdzie 9 maja tysiące ludzi zjeżdżały z dalekich rosyjskich miast, by złożyć hołd swoim poległym. To tych ludzi serdecznie łączyło w sposób o wiele bardziej naturalny niż defilady. Jelcyn z nich zrezygnował.

Putin plac zabarykadował i odnowił radziecką tradycję nadętych wojskowych parad.  

Pani nazywa Putina wielkim hipnotyzerem.  

Tak mi się kojarzył na przełomie 1999 i 2000 roku, kiedy zaistniał na ekranach telewizorów w aurze kłamstw, hipnotyzując rychłym zwycięstwem nad wyimaginowanym wrogiem. Wrogiem, którego sam stworzył pod nazwą terroryzm czeczeński. Stanął na czele wojny w Czeczenii, nie zwanej oczywiście wojną, lecz "operacją antyterrorystyczną", a bombardowani i mordowani Czeczeni in gremio mianowani byli terrorystami. Trzeba ich było wymordować, jak dziś Ukraińców, mianowanych nazistami.

Zapatrzeni w telewizor, zjednoczeni wspólnym wrogiem Rosjanie jak zahipnotyzowani zaczęli Putinowi wierzyć. Dziś wierzą, że ukraińscy faszyści mordują niewinnych Rosjan. Dlaczego? Bo to wygodna prawda pokazująca dobrych Rosjan zawsze walczących ze złem. Hipnoza.   

Krystyna Kurczab-Redlich, dziennikarka i pisarka (fot. Wojtek Łaski / East News)

Dobrzy Rosjanie walczący ze złem w latach 40. ubiegłego wieku brali udział w wielkiej wojnie ojczyźnianej.  

Nie światowej, jak nazywa tę wojnę reszta świata. Jej mit polega na tym, że tylko Związek Radziecki pokonał Hitlera. A więc, że istniał tylko front wschodni. Jest faktem, że na terenach Związku Radzieckiego toczyły się straszliwe boje, że bitwa pod Stalingradem odwróciła losy wojny na froncie wschodnim. Ale bez bitwy o Midway, El-Alamejn, Monte Cassino czy Tobruk pokonanie Hitlera nie było możliwe.

W 2015 roku opozycyjny mer Jekaterynburga zorganizował z pomocą ambasad amerykańskiej i brytyjskiej wystawę pokazującą udział armii tych krajów w II wojnie światowej. Zdjęcia zademonstrowano mimo protestu Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). Rosjanie, którzy je oglądali, powtarzali, że nie wiedzieli o dołączeniu USA do wojny, o drugim froncie. Ci ludzie nie znają podstawowej prawdy o tak wielkim wydarzeniu, jak II wojna światowa! Wierzą, że tylko Armia Czerwona wyzwalała świat, że tylko ona doszła do Berlina. Nie istnieją dla Rosjan ani walki o Anglię, ani desant w Normandii. Istnieje tylko wielki, niezwyciężony Związek Radziecki, który boleśnie stał się po prostu Rosją. Ale zawsze wielką.

Na początku lat 90. zagadnęłam młodego chłopaka z Pietropawłowska Kamczackiego, zapyziałej dziury daleko na wschodzie, gdzie trzeba było chodzić po drewnianych pomostach, by nie utonąć w błocie: "Nie wolałbyś żyć w bogatej, miłej Szwajcarii?". Wytrzeszczył oczy ze zdumienia: "W takim maleńkim kraiku?!". Mocarstwowość jest w Rosjanach zakodowana. Nie we wszystkich. Jak w każdym narodzie i w Rosji jest opozycja intelektualna, zawzięci obrońcy praw człowieka, którego zawsze w Rosji trzeba bronić przed przemocą władzy. Putin dostarczył im wiele pracy, bo od początku swoich rządów zaczął stopniowo wprowadzać terror.  

Dziś w Rosji za podawanie informacji niezgodnych z linią rządu grozi do 15 lat więzienia, ale kneblowanie mediów zaczęło się dawno temu. 

Kiedy w 2000 roku Putin doszedł do władzy, niemal natychmiast, w sposób siłowy, przejął opozycyjną telewizję NTW. Wysłał OMON, takie nasze ZOMO, by zablokować dziennikarzom wejście do redakcji, i przejął jej całe oprzyrządowanie. Było jeszcze kilka innych, mniejszych telewizji niezależnych, ale one również po krótkich mękach wkrótce przestały istnieć. I od 22 lat w telewizji istnieje głównie Putin i jego prawda, czyli kłamstwo totalne! Przedstawiciele opozycji – jeśli w ogóle się w niej pojawiają – to na parę minut i w negatywnym świetle. Więc jak ta opozycja mogła zaistnieć, skoro internet wówczas dopiero raczkował?

Mało tego. W 2005 roku Kasparow, szachowy mistrz świata, zrezygnował z dalszej kariery szachowej, by odbudować rosyjską demokrację. Gdy tylko ogłosił decyzję o starcie w wyborach prezydenckich, aresztowano go na dwa tygodnie. A kiedy jeździł przed wyborami po kraju, zamykano przed nim wszystkie drzwi, nawet wcześniej opłaconych sal. W 2008 inny opozycjonista, Kasjanow, nie został dopuszczony do wyborów prezydenckich, ponieważ wśród 2,2 mln podpisów pod jego kandydaturą komisja wyborcza dopatrzyła się 17 nieprawidłowych. Mówimy więc o bezprawiu totalnym.

Kiedy w 2000 roku Putin doszedł do władzy, niemal natychmiast, w sposób siłowy, przejął opozycyjną telewizję NTW (fot. Shutterstock)

Putin zawarł ze społeczeństwem umowę: ja wam daję zarabiać, pozwalam kraść i brać łapówki, a wy się nie wtrącacie do polityki. I coraz częściej można było słyszeć: "Ja się polityką nie interesuję". Obojętność. Kolejny etap nauki na uniwersytetach zginania karku. Nie przez przypadek Władimir Majakowski zaczął poemat "Lenin" słowami "Jednostka zerem, jednostka bzdurą". W Rosji każdy, absolutnie każdy, kto stoi nad tobą, może tobą poniewierać. I jesteś wobec tego bezradna. Administrator budynku może cię zgnoić i jeśli nie dasz łapówki, powie, że nie masz racji. I nie działa prawo, które cię obroni. Szczególnie przed władzą pod postacią milicji, nazwaną potem policją. Ta bezradność wywołuje w ludziach niewiarę we wszystkich polityków. Usłyszysz od Rosjan: "Oni wszyscy kłamią! I kradną. No to jak już, to uwierzmy najważniejszemu, prezydentowi Putinowi".   

Kiedy pani mówi o zgnojonym społeczeństwie, przychodzą jednak na myśl wspaniałe jachty oligarchów, bogaci Rosjanie, których Polacy spotykali podczas zagranicznych wakacji w kurortach. 

Kto z Rosjan jeździł do tych kurortów? Nie mówmy tu o najtańszych, w Turcji czy w Egipcie, dokąd Rosjanom paszporty i wizy niepotrzebne. Jedynie 30 proc. ze 144 mln obywateli ma paszporty uprawniające do wjazdu na przykład do strefy Schengen, a tylko 10 proc. z tych 30 rzeczywiście kilkukrotnie na Zachód wyjeżdżało! Poznałam ludzi, którzy mówili: "Nigdy tam nie pojadę, nie chcę widzieć, że tam jest lepiej. Mnie dobrze w Rosji i już". Moja przyjaciółka Rosjanka wróciła z Pragi i orzekła: "Ale wieś! O dziewiątej wieczorem wszystko pozamykane!".

Gdy mówimy o Rosjanach dzisiaj, chcemy pojąć też, skąd w nich takie okrucieństwo, jakie obserwujemy teraz w Ukrainie. Jakieś 800 lat temu – niby wieki, ale to zaledwie życie ośmiu stuletnich staruszków – podbili Ruś Mongołowie z całym ich azjatyckim okrucieństwem. Na ciałach pokonanych Rusinów położyli drewniane podłogi i urządzili bal. Ustanowili kodeksy, zgodnie z którymi niemal każda wina kończyła się karą śmierci. Potem pojawił się najokrutniejszy z ówczesnych władców wcale nie łagodnej Europy – Iwan Groźny. Powołał oddziały pacyfikujące opozycję, bojarów przede wszystkim, czyli tzw. opriczninę. Car zabronił noszenia bród, ale że bojarom trudno się było z nimi rozstać, to brody im wyrywano. Poza tym zamrażano ich w śniegu, zdzierano żywcem skórę, smażono na wielkich patelniach, wbijano na pal, a przy tym gwałcono na oczach skazańca żonę czy córkę.

A jak żyła wieś za czasów carskich? Mężczyzn brano do wojska, najpierw na 40, potem na 25 lat, a w tym wojsku stosowano wobec poborowych prawie że tortury, okaleczające nie tylko fizycznie, lecz i psychicznie. Piotr I mówił do oficerów szkolących rekrutów: "Siedmiu zabij, jednego naucz". Tak ukształtowała się w społeczeństwie łatwość stosowania okrucieństwa. Dopóki rosyjskie ministerstwo obrony publikowało dane statystyczne, czyli tak gdzieś do 2010 roku, można było stwierdzić, że podczas służby w wojsku rocznie ginęło niemal 500 osób, z tego wiele na skutek samobójstwa. Potem przestano dane publikować.

Może – mając to wszystko w pamięci – łatwiej pojąć, skąd tacy okrutnicy jak ci w Buczy. Drugą stroną okrucieństwa jest strach, przekazywany z pokolenia w pokolenie, jak dodatkowy chromosom Rosjanina. Strach przed władzą. Każdą. Jednym z pierwszych moich zaskoczeń w Rosji jest wypływająca ze strachu pokora. Ot, taki banalny przykład: stoję przed okienkiem, gdzie sprzedawano bilety lotnicze. Dawno już powinno być otwarte, a jest zamknięte. Zebrał się spory tłumek, ale nikt się nie buntuje. Idę do dyrektora. 

Gdy mówimy o Rosjanach dzisiaj, chcemy pojąć też, skąd w nich takie okrucieństwo, jakie obserwujemy teraz w Ukrainie (fot. Shutterstock)

I pyta pani, co tu się dzieje? 

A on zdumiony mówi: "Kasjerka poszła z kontrolerami na obiad". Czyli bankiecik. A ludzie spokojnie stoją. Jednak ponieważ się zbuntowałam, polecił innej kasjerce otworzyć okienko. A kolejka nadal pokornie stała zdziwiona moją akcją. Nie przypadkiem do głównego zasobu rosyjskich powiedzonek należą: "primieriajsja" – pogódź się, "tierpi" – miej cierpliwość. Społeczeństwo rosyjskie będzie pokornie oczekiwało na łaskę pańską. I będzie pokornie przepraszać.

Kiedyś jeden Rosjanin kiepsko się wobec mnie zachował. I w obchodzony przed Wielkanocą Dzień Przebaczenia ten człowiek klęknął przede mną, prosząc o wybaczenie. Oczywiście bardzo mnie to zdumiało. Nam się taka pokora nie mieści w głowie.   

To, co teraz widzimy, nie wygląda jak dzieło narodu, który potrafi przepraszać na kolanach. Każdego dnia docierają do nas potworne wieści z wojny, a z jednego z sondaży wynika, że większość rosyjskiego społeczeństwa ją popiera. Podobnie jak ewentualne najechanie państw bałtyckich i Polski! 

Ja tym sondażom nie do końca wierzę, myślę, że wiele odpowiedzi bierze się ze strachu. Ale oczywiście totalna propaganda zbiera żniwo: jeśli od 20 lat to społeczeństwo ma wbijane do głowy na przykład, że NATO otacza Rosję i chce ją napaść, to czemu się tu dziwić? Choć to absolutna bzdura, sprzeczna z logiką, ale propaganda nie wymaga logiki.

Wypowiedzi Putina i jego sztabu podczas tej wojny przekraczają granice absurdu. Jego rzeczniczka oświadczyła na przykład, że to my, źli Polacy, nie pozwalamy ukraińskim uchodźcom dostać się do Rosji! 

Nie ma takiej bredni, którą oni by się nie posłużyli, by wytłumaczyć rodakom, że Rosja jest cacy. Propaganda działa na emocje. Jeżeli pytałam Rosjan, po cóż bogate Stany Zjednoczone miałyby napadać na kraj, w którym 30 mln ludzi wciąż chodzi do wygódki, bo nie ma kanalizacji, zapadała cisza. Oni sobie nie stawiają takiego pytania. Stany Zjednoczone chcą na nich napaść i już. Ten 144-milionowy naród żyje mitami. Propaganda jest głęboka i dewastująca. Z wyjątkiem kilkunastu procent młodzieży, która posługuje się biegle internetem, popiera Nawalnego i chce znać prawdę, reszta nie chce jej znać, bo podejrzewa, że mogłaby się dowiedzieć czegoś, co byłoby raniące. 

Kijów, Ukraina, 29 marca 2022 r. (fot. Shutterstock)

W dniu, kiedy rozmawiamy, świat dowiedział się o masakrze w Borodziance. Wcześniej był Mariupol, Bucza i inne miasta, w których – jak oceniają prawnicy – doszło do ludobójstwa. 

I Rosjanie musieliby dopuścić do świadomości fakt, że "to mój brat Wania! On tam był, przecież jego tam wysłali, to może on to zrobił?". Absolutna większość woli słyszeć w państwowej telewizji, że to prowokacje. Ukraińcy zamordowali swoich, żeby udowodnić, jacy to nasi są straszni. Gdy pokazywałam Rosjanom zmasakrowanych w torturach Czeczenów, oni mówili: "Popatrz, co ci bandyci z naszymi zrobili!". I trudno ich było przekonać, że jest dokładnie odwrotnie.  

Ukraińcy relacjonują, że żołnierze wchodzą do ich domów i kradną, co się da.  

A czego się nie da ukraść – niszczą. W Czeczenii było to samo. Widziałam rozstrzelane telewizory czy szafy. A ubrania żołnierze zabierają dla swoich kobiet. Słyszymy rozmowy telefoniczne, że one się bardzo cieszą z tego, że będą chodziły w zrabowanych ciuchach zamordowanych Ukrainek. Zdajmy sobie sprawę nie tylko z okrucieństwa tych mężczyzn, ale także z psychiki tych kobiet! Do jakiego stopnia jest to mózg udeptany propagandą i do jakiego stopnia jest to zdewastowana psychika. O jakiej moralności możemy tu mówić?

Pisze pani niesamowite rzeczy o militaryzacji tego społeczeństwa: że do szkół kadetów wysyłani są już pięcioletni chłopcy, którzy już w tym wieku uczą się posługiwać bronią!  

Na początku rządów Putin powiedział obywatelom: "Ja wam przywrócę wielkie imperium". Bez komunizmu, ponieważ komunizm nie pozwalał się bogacić, a Putin bardzo kocha pieniądze. Jak przywrócić tę wielkość? Za pomocą militaryzacji. Pierwsze więc, co robi, to ogromnie zwiększa budżet na wojsko i wprowadza do szkół przysposobienie wojskowe. Młodzież zaczyna uczyć się strzelać "za ojczyznę, za Putina". Potem przywraca odznakę z czasów Związku Radzieckiego "Gotów do Pracy i Obrony", wręczaną za wojskowo-patriotyczne wychowanie młodzieży. Likwiduje podręczniki do historii obowiązujące za rządów Jelcyna, w których była prawda o II wojnie światowej, między innymi i o tym, kto rozstrzelał polskich oficerów w Katyniu. Putin nazwał te podręczniki plewami i szumowiną. Mówił: "Podręczniki mają zawierać tylko fakty umacniające patriotyzm". I stworzono też szkoły kadetów. W tej chwili jest ich około 200. Rodzice oddają swoich chłopców do szkół, w których są bardzo dobre warunki bytowe i gdzie pod portretami Putina uczą ich takich haseł na przykład: "Dawniej się nas bali. Teraz też będą". Albo: "Nie damy się upokorzyć Ameryce i Europie". I to nazywa się tu patriotyzmem… Jeśli pytałam takiego chłopca, do kogo będzie strzelał, słyszałam: "Do Amerykanów i ich sojuszników".

Nastąpiła również militaryzacja rodzin. Wspaniała organizacja matek żołnierskich, która teraz jest uznana za nieprawomyślną, przez lata pomagała rodzicom uchronić synów od poboru, wiedząc, że nic ich w wojsku dobrego nie spotka. Po aneksji Krymu liczba próśb o zwolnienie z wojska zmalała sto razy. 

Może kobiety boją się o to prosić? 

Nie. Nie proszą, ponieważ wbito im do głów, że syn ma bronić ojczyzny. W 2014 roku, po straszliwej napaści na Ukrainę, część ciał rosyjskich żołnierzy została zwrócona rodzinom, ale pod warunkiem, że będą chowane nocą, żeby się nie rozniosło, że ktoś poległ. Za utrzymanie tego w tajemnicy matkom tych żołnierzy płacono. A w Czeczenii, gdzie zginęły tysiące rosyjskich żołnierzy, często wyrzucano ich ciała ze śmigłowców do wąwozów Kaukazu – byłam tego świadkiem – żeby zmniejszyć liczbę poległych i żeby nie wypłacać odszkodowań rodzinom. W 2014 roku chłodnie w Doniecku zapełniły się ciałami Rosjan. Topiono je w kopalniach, palono w przenośnych krematoriach. 

Na początku rządów Putin powiedział obywatelom: 'Ja wam przywrócę wielkie imperium'. Bez komunizmu, ponieważ komunizm nie pozwalał się bogacić, a Putin bardzo kocha pieniądze (fot. Shutterstock)

Ukraińcy alarmują światową opinię publiczną, że Rosjanie mogą chcieć ich użyć również do palenia ciał zamordowanych cywili, bo te ciała są dowodami popełnionych zbrodni wojennych. 

A dlaczego nie? O przenośnych krematoriach zrobiło się na świecie głośno dopiero teraz, natomiast już w 2014 roku Miedwiediew dostarczył je, w liczbie kilkunastu sztuk, do Ukrainy. Wcześniej były używane do palenia padłego bydła, a potem okazały się przydatne do usuwania zwłok poległych żołnierzy.  

Wyobrażam sobie, że matka, której syn nie wróci z wojny i która nie może go pochować,  wpada w rozpacz. 

Rozpacz tak, ale nie bunt.  

Zobacz wideo Jak Rosjanie reagują na wojnę w Ukrainie? "Nikt nie bombarduje Kijowa. Nie wierzę w to"

Właśnie! 

Rosyjskie przysłowie głosi: Bądź cierpliwy. A cierpienie i cierpliwość to w języku rosyjskim synonimy. W Rosji jednostka nigdy się nie liczyła. Stalin wysłał do łagrów miliony swoich rodaków. Ich rodziny, ich potomkowie wchłonęli głównie pokorę i strach, ale nie bunt.

Był rok 90, kiedy spotkałam człowieka, który kilka lat przesiedział w łagrze. I nie potępiał Stalina! Wierzył, że dostał się do łagru przez pomyłkę. I że Stalin to wielki człowiek był. Dzięki niemu wygraliśmy wojnę! A historia podpowiada, że Armia Radziecka odnosiła sukcesy wtedy, gdy Stalin nie przeszkadzał swoim generałom. Ale co tam historia, samopoczucie jest ważne! 

Przychodzi mi na myśl ostatnie zdanie z "Roku 1984": "Kochał Wielkiego Brata". 

Putin zaistniał w świadomości Rosjan w wyniku strasznej manipulacji. Nie miał czasu, by przed wyborami prezydenckimi zaistnieć w zbiorowej świadomości, musiał więc wywołać wojnę. W 1999 roku zostaje spowodowana przez FSB, na której czele od 1998 roku stał Putin, seria wybuchów. Wysadzono domy, także w Moskwie. Rosjanie wylatywali w powietrze. Zginęło kilkaset osób, a winę zrzucono na terrorystów czeczeńskich, po to by wywołać wojnę w Czeczenii, rosyjskie wojsko zaś poddać pod komendę ówczesnego premiera Władimira Putina. Wszyscy, którzy udowodnili FSB tę zbrodnię – między innymi Litwinienko czy Politkowska – zostali później zamordowani. Ale głównodowodzący Putin, przede wszystkim w telewizorze, bo przecież nie w Czeczenii, zaistniał w świadomości Rosjan jako zbawca narodu.

Apogeum straszliwości dziejących się w Czeczenii – tzw. zaczystek, kiedy wojsko otaczało wsie, mężczyzn zabierało do tzw. punktów filtracyjnych, gdzie poddawano ich torturom, kobiety gwałcono, dzieci zabijano – przypadło na lata 2000–2002. 130 intelektualistów z całego świata, między innymi Günter Grass czy Leszek  Kołakowski, zamieściło wtedy w "Le Monde" apel do prezydenta Chiraca o wystąpienie do Putina, by zakończył tę masakrę. Chirac nie zrobił nic, a po paru latach wręczył Putinowi order Legii Honorowej, najwyższe odznaczenie dla cudzoziemców. A w roku 2000 Tony Blair popędził do Petersburga razem z żoną, by wesprzeć kandydata Putina w wyborach prezydenckich. W 2003 roku angielska królowa przyjęła go w Pałacu Buckingham, jako pierwszego gospodarza Kremla od 129 lat, czyli od czasu carów. A co wyrabia kanclerz Gerhard Schröder? Przyjaźni się z Putinem, gości u niego 47 razy. Świętuje na statku na Newie razem z Putinem swoje 50. chyba urodziny w tym samym czasie, kiedy rosyjscy żołnierze bombardują Aleppo. A co zrobił prezydent Obama w 2009 roku?  

Już po ataku Rosji na Gruzję… 

Reset w stosunkach z Rosją! A ciągłe łagodzenie dyktatorskich zapędów Putina, nawet po 2014 roku, nawet przez kanclerz Merkel, która stwierdziła przecież w rozmowie z Obamą, że Putin żyje w nierealnym świecie, oderwany od rzeczywistości? To słabość liderów Zachodu umocniła tyrana na kremlowskim tronie i spotęgowała – znany u władców zbyt długo dzierżących jednoosobowo władzę – syndrom pychy, tzw. hubris, syndrom zamykający rządzącego w jego ciasnym, własnym świecie. To oni poniekąd zgotowali Ukrainie taki los. Hołdowali Putinowi, uzależnili się od jego gazu, od jego ropy, od jego węgla… Nie dziwmy się umysłowi rosyjskiemu, miażdżonemu przez wieki propagandą, jeżeli umysł niby światłych liderów Zachodu pozwalał na aprobatę takiego potwora. A Putin raczej się nie maskował. Zabrakło w XXI wieku tak silnych postaci, jak Reagan, jak Thatcher czy Havel.  

Konstatacja naszej rozmowy jest druzgocąca. Jak według pani dalej potoczy się wojna w Ukrainie? 

Zbliża się 9 maja, a wtedy trzeba urządzić paradę na placu Czerwonym z okazji Narodowego Dnia Zwycięstwa. Putin przygotowuje więc masakrę Donbasu i jakakolwiek by była przegrana wojsk rosyjskich, to piewcy oręża wielkiej Rosji i tak ogłoszą wielką wygraną nad nazizmem. Ukraińskim. I stanie się to w państwie, które autentycznie przejęło i słowa, i czyny wprost od faszystowskich Niemiec. Strasznie doprawdy mielą żarna historii.   

Książka "Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina" Krystyny Kurczab-Redlich do kupienia w Publio >>>

Krystyna Kurczab-Redlich. Dziennikarka. Pisarka. Autorka książek: "Pandrioszka", "Głową o mur Kremla", "Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina". W latach 1990–2004 była korespondentką z Rosji. Za pracę korespondentki zagranicznej otrzymała Nagrodę im. Kazimierza Dziewanowskiego, za filmy dokumentalne o rosyjskich zbrodniach w Czeczenii – Nagrodę im. Melchiora Wańkowicza, za "Głową o mur Kremla" odebrała Nagrodę im. Józefa Tischnera. W 2005 r. czeczeńska organizacja Echo of War nominowała ją do Pokojowej Nagrody Nobla. 

Anna Kalita. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim, dziennikarka. Współpracowała m.in. z Gazetą Wyborczą Wrocław, Dziennikiem Polska Europa Świat i Dziennikiem Gazetą Prawną oraz UWAGĄ! TVN. W 2016 roku nominowana do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za materiał Tu nie ma sprawiedliwości o krzywdzie chorych na Alzheimera podopiecznych domu opieki, a w 2019 roku do Nagrody im. Teresy Torańskiej za teksty o handlu noworodkami w PRL. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.