Społeczeństwo
Prezydent Andrzej Duda w samolocie, 2015 r. (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl)
Prezydent Andrzej Duda w samolocie, 2015 r. (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl)

Przyznaję uczciwie, że postać autorki nie była mi dotąd znana, choć – jak sama przyznaje – od 13 lat związana jest z Telewizją Polską. Żaklina Skowrońska, absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, najpierw pracowała dla TVP Kielce i TVP Szczecin, a obecnie robi zawrotną karierę w TVP Info. O tym ostatnim fakcie również bym zapewne nic nie wiedział, gdyby dziennikarka nie wzięła udziału w ponad 60 zagranicznych wizytach prezydenta RP i nie doszła do wniosku, że loty i zagraniczne konferencje Andrzeja Dudy to doskonały materiał na debiutancką książkę. 

Każda placówka pocztowa pragnie tego dzieła

I oto jest: "Kadencja w przestworzach", solidna księga, ponad 320 stron (!) dużego formatu, oprawa twarda, blisko 200 fotografii z archiwum autorki i paru innych fotografów, a nawet bibliografia, licząca 171 pozycji (same linki, ale zawsze)! Cena również solidna, bo 55 zł. Patronat medialny nad dziełem objęły przede wszystkim redakcje autorki, a więc TVP Info, TVP Kielce i TVP Szczecin, ale również tytuły prasowe, takie jak "Sieci" i "Niedziela". W efekcie otrzymujemy wzorcowy bestseller pocztowy, który powinien się znaleźć (i zapewne znajduje) w ofercie każdej szanującej się placówki Poczty Polskiej.

Książki na Poczcie Głównej w Warszawie. Kupić można m.in. książki autora podręczniki do HiT, nie brakuje też pozycji o tematyce obozowej i religijnej (Wojciech Podgórski)

Przeczytałem tę książkę bardzo uważnie, podkreśliłem wszystko, co się dało, a nawet zrobiłem sobie na ostatnich pustych stronach obszerny prywatny indeks tematyczny, z którego poniżej obficie korzystam. Tak jak Skowrońska daje nam "reporterski zapis podróży prezydenta Andrzeja Dudy", tak ja daję Wam tu reporterski zapis lektury z podróży z prezydentem Andrzejem Dudą. O tym, że mowa o pozycji wiekopomnej, niech zaświadczy również fakt, że to właśnie z powodu "Kadencji w przestworzach" udałem się na strych, gdzie jakiś czas temu porzuciłem swe złamane krytycznoliterackie pióro, które niniejszym odkopałem, odkurzyłem i skleiłem. Bo jeśli już wracać do pisania o literaturze, to wyłącznie o takiej, tj. magicznej, pięknej i dobrej. 

Andrzej Duda – Wielki Władca

Kajam się. Byłem ignorantem, dałem się omamić i zmanipulować, o władcach naszych myślałem źle i nieczysto. Dopóki nie zapoznałem się uważnie z 320-stronicowym hymnem pochwalnym Żakliny Skowrońskiej na temat lotów i podróży zagranicznych Andrzeja Dudy, odbytych pomiędzy czerwcem roku 2021 a czerwcem roku 2022 (tak precyzyjnie są tu wyznaczone ramy), naprawdę pojęcia nie miałem, jak wielki, wspaniały i pracowity człowiek nami rządzi. Nie wiedziałem - dopóki autorka nie zaczęła mi przypominać o tym określeniu co kilkanaście stron – o Wielkiej Ofensywie Dyplomatycznej Prezydenta RP. Nie wiedziałem o "tysiącach mil w przestworzach, setkach rozmów telefonicznych, spotkań bilateralnych i rozmów kuluarowych". Nie wiedziałem o podejmowaniu "trudnych, często niepopularnych decyzji, działaniu w sytuacji kryzysu". Ale to wszystko jeszcze nic! 

Całościowy portret prezydenta sporządzony przez Żaklinę Skowrońską nie pozostawia (czytelnikowi) najmniejszych wątpliwości: Andrzej Duda jest nie tylko najlepszym prezydentem Polski. Oto Władca, człowiek symbol, bohater i nieustraszony pogromca Putina. Gdyby nie wzmianki o Zełenskim, czytelnik mógłby odnieść wrażenie (czy na pewno mylne?), że również Ukrainą zarządza polski władca, co to i sytuację na froncie kontroluje, i uchodźców ratuje, i z małżonką chore ukraińskie dzieci do Watykanu transportuje, i litości dla despoty z Kremla nie zna, i jeszcze przywódców świata całego przekonuje do większego zaangażowania, dostaw broni i kolejnych sankcji. Zełenski? No tak, tak, znamy, człek również zacny i porządny, ale ten Duda!...  

Wołodymyr Zełenski i Andrzej Duda (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl)

Powiedziałem, że Duda to władca Polski, a może i Ukrainy? Mało! Dlaczego tak skromnie, kiedy mowa o przywódcy współczesnej Europy? Autorka cytuje prezydenta obficie, pośród tej obfitości i takie słowa, złote a skromne: "Nie spocznę, dopóki Ukraina nie stanie się członkiem Unii Europejskiej". Jakie wnioski z tej deklaracji Dudy wyciąga Skowrońska? Cytuję: "Zresztą Europa na tym polu wyraźnie potrzebowała lidera" (s. 253). A dalej lecą słowa z prezydenta Estonii wypowiedziane w audycji Krzysztofa Skowrońskiego, z których wynika, że… Nie, wcale nie, że Duda jest liderem Europy. Alar Karis powiedział, że Europa potrzebuje lidera. I że go szuka. I że nie wiadomo, kto nim będzie. Ale że może to być też Andrzej Duda. Skowrońska wątpliwości nie ma. Ale nie ma też czasu, by się nad taką oczywistością dłużej pochylać, bo oto już, w kolejnym zdaniu, polski prezydent planuje kolejną wizytę w Ukrainie. Czytamy: "Tam znów miała pisać się historia. I to przez duże ‘H’". 

(Ale i lider Europy to wciąż jeszcze nic. Co powiecie na lidera świata? Oto bowiem w kolejnym rozdziale prezydent Duda dowiaduje się, że światu grozi głód, w związku z czym – kto zgadnie? – ratuje świat przed głodem. Odsyłam do rozdziału "Jak wykarmić świat", strony 279–289. Wydaje się ekscytujące? Oczywiście nic bardziej mylnego. Rzecz dotyczy podróży zagranicznej do Egiptu, podczas której Andrzej Duda mówił o zbożu, jak również wypowiadał zdania w rodzaju: "Uważamy Egipt za przyszłościowego partnera" lub "Także o tym rozmawialiśmy dzisiaj – o potencjalnych możliwościach eksportu polskiej żywności do Egiptu"). 

Prezydent, który się NIE waha

Zresztą innego "H" niż duże w "Kadencji w przestworzach" nie znajdziecie. Wszystko jest tutaj Historyczne i Wyjątkowe, Symboliczne i Wielkie. Sięgam do mego magicznego indeksu i niedowiarkom wypisuję parę przykładowych zdań dotyczących kilkunastu różnych zagranicznych podróży Dudy. "Od samego początku miałam poczucie, że uczestniczę w czymś wyjątkowym" (s. 9). "To było wyjątkowe powitanie" (s. 13). "To był naprawdę przełomowy moment" (s. 17). "Wylądowaliśmy. Jakże wzruszający był moment, gdy na rozgrzanej do czerwoności płycie lotniska (było ponad 39 stopni Celsjusza!) prezydent dokonał przeglądu wojsk, a potem z zapałem powitał reprezentantów Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Turcji" (s. 19). "Wymowne i symboliczne. Ale takich symboli mieliśmy w najbliższych dniach mieć znacznie więcej" (s. 62). "Nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego, jak ważny będzie to dzień i o jak historycznych momentach po raz kolejny przyjdzie mi opowiadać widzom TVP Info, pół godziny później byłam już na Krakowskim Przedmieściu" (s. 225). 

Gdyby ktoś miał jeszcze jakąś resztkę wątpliwości, Andrzej Duda nie jest prezydentem, który się waha. "Prezydent od razu zabrał głos. Jeszcze na lotnisku w Ankarze, w drodze medialnym busem do dziennikarskiego hotelu czytaliśmy wpis na jego koncie na Twitterze" – czytamy na stronie 13. i już doprawdy nie wiemy, na czym przede wszystkim skupić naszą rozproszoną uwagę. Czy na odwadze Dudy, który BOHATERSKO WRZUCIŁ TWEETA, czy raczej na tym, co to, u diabła, jest MEDIALNY BUS zmierzający do DZIENNIKARSKIEGO HOTELU?! 

Baśń bezwstydna, lot podniebny…

Ale nic to, pędzimy (dziennikarskim busem) w stronę innych zdań o prezydencie, który się nie waha. "Prezydent nie czekał" (s. 66). "Niemniej jednak trzeba było szybko wracać do Polski. Na prezydenta już czekały sprawy, którymi musiał zająć się natychmiast" (s. 105). "Pytań i wątpliwości było mnóstwo. Ale prezydent pozostał nieugięty" (s. 177). "W tym zdecydowaniu polski prezydent będzie trwał przez najbliższe miesiące. [...] Tę stanowczość polskiego prezydenta będzie widać w tych wszystkich miejscach, które odwiedzi przez kilka najbliższych miesięcy, prowadząc wielką ofensywę dyplomatyczną [...]" (s. 234). I tak bez końca. 

Prezydent Andrzej Duda na XXX Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach (Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl)

Bo "Kadencja w przestworzach" to nie jest dzieło, jakich wiele. To nie książka, to hymn pochwalny. Pieśń dziękczynna. Wyznanie miłości. Pean nieskończony. Baśń bezwstydna. Lot podniebny samolotem prosto do raju. Żywot świętego, choć świeckiego. Żadnych rys na tym portrecie nie ma, najmniejszego zawahania autorki, nawet śladu krytycznej uwagi. 

Rzecz cała wygląda, jakby Żaklina Skowrońska była ghost writerką Andrzeja Dudy, a ich wspólne dzieło powstawało przede wszystkim na podstawie prezydenckiego kalendarza i gęsto cytowanych fragmentów z oficjalnego serwisu Prezydent.pl. Po lekturze książki sam nie mam wątpliwości, że prezydenta naszego winniśmy jak najszybciej przemianować na Andrzeja Dudę I Wielkiego, a do wszystkich jego fotografii od tego momentu doklejać w Photoshopie berło i koronę. 

Tylko po co?

Pytanie fundamentalne: po co "Kadencja w przestworzach" powstała? Odpowiadam szczerze i beztrosko: pojęcia nie mam, ale za przyzwoitą premię od szefa mogę nieco poinsynuować. Pierwsza (nazwijmy: marketingowa) odpowiedź pośrednio już tu padła: by na półkach Poczty Polskiej znalazło się coś oprócz żołnierzy wyklętych, dzieł zebranych Jana Pawła II i "HiT-u" Roszkowskiego. Odpowiedź druga, sentymentalna: bo Andrzej Duda chciał mieć jakąś piękną pamiątkę na domknięcie drugiej kadencji, na zbliżający się koniec jego prezydentury. Odpowiedź trzecia, spiskowa: a co, jeśli to wcale nie jest koniec i PiS zamierza tak zdemolować prawo, że Duda będzie kandydował również trzeci (i czwarty, piąty…) raz, a książka Skowrońskiej o wybitnym mężu stanu ma być podkładką pod tę demolkę ("Jak to Duda nie może być dalej prezydentem? A czytałeś "Kadencję w przestworzach"?!"). Odpowiedź czwarta: bo autorka szuka pracy (książka przypomina gigantyczne i bogato ilustrowane CV, a liczne fragmenty "życiorysu" wzorcowo zastępują komunikaty rządowe, kalendarz prezydencki i informacje prasowe prezydenckiej kancelarii). 

Wreszcie odpowiedź piąta, przy której chwilę się zatrzymamy: bo Andrzej Duda gra na siebie. No dobrze, tylko o czym mowa? Rzeczywiście o tej trzeciej kadencji? A może o karierze międzynarodowej? Ale niby komu w Brukseli czy innym Banku Światowym zaimponuje, że prezydent dużo lata samolotem, przemawia do mikrofonów i odbywa wiele spotkań? Nie wiem. 

Ale wiem – i wydaje mi się to faktem niesamowicie interesującym – że taki na przykład polityk jak Jarosław Kaczyński pojawia się na tych 320 stronicach aż JEDEN RAZ. A dokładnie to na stronie 164., w zdaniu wyliczeniu, z którego dowiadujemy się, kto przybył na rozmowę z prezydentem. W tym samym zdaniu pojawił się również premier Mateusz Morawiecki, który – o zaszczyty nieskończone! – pojawia się w książce aż DWUKROTNIE! Ten drugi raz (s. 268) brzmi dokładnie tak: "Mateusz Morawiecki tego dnia także przyleciał do Davos. W gąszczu spotkań z innymi przywódcami panowie znaleźli chwilę, by zamienić ze sobą słowo". 

Zero PiS-u, mało żony

Z lektury całości można również odnieść wrażenie, że „w gąszczu spotkań z innymi przywódcami" Andrzej Duda nie znajduje zbyt wielu chwil dla szanownej małżonki. Otóż proszę sobie wyobrazić, że do strony 130. Agata Kornhauser-Duda pojawia się na łamach książki tylko raz. Myślę, że to fragment wart cytowania, oryginalny i przebojowy: "Co ciekawe, z żołnierkami spotkała się pierwsza dama. To już swego rodzaju tradycja. Agata Kornhauser-Duda rozmawia z "paniami w mundurach" zawsze, gdy towarzyszy prezydentowi podczas wizyt w polskich kontyngentach". Gwoli prawa i sprawiedliwości dodam, że na stronach 194–198 i 209–216 pierwszej damy jest nieco więcej, a to w związku z jej pomocowymi działaniami wobec ukraińskich uchodźców. 

Prezydent Andrzej Duda i Agata Kornhauser-Duda (Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl)

Czy powiedziałem przed chwilą "PiS"? No to skoro już się rzekło: Prawo i Sprawiedliwość na łamach "Kadencji w przestworzach" pojawia się jeszcze rzadziej niż Jarosław Kaczyński. To znaczy, że nie pojawia się ANI RAZU. Natomiast nieżyjący Lech Kaczyński pojawia się w książce – jeśli nie popełniłem błędów w obliczeniach – co najmniej DZIEWIĘCIOKROTNIE. Cała ta polityczna arytmetyka zdaje mi się intrygująca i zastanawiająca. Lub – jak by to wolała ująć autorka – symboliczna!

Uwaga, autorka zdejmuje buty!

Wyznam państwu, że długo i bezwstydnie mógłbym się tak na temat "Kadencji w przestworzach" rozwodzić, ale chciałbym, by jeszcze jedna rzecz wybrzmiała mocno i zupełnie serio: to bardzo zła, bardzo wiernopoddańcza i bardzo nudna książka. Nic się tu nie dzieje, choć niby dzieje się historia przez duże "H". Prezydent lata, a dziennikarze z usłużnych redakcji latają wraz z nim. Konferencja, ustawione pytania, zwijanie kabli, powrót. Następny lot, następne okrągłe zdania, dyplomatyczne ukłony, lanie wody. Książka ta nie ma nic wspólnego z porządnym i niezależnym dziennikarstwem, nie jest też żadną reporterską opowieścią, tylko XXI-wieczną neostalinowską opowiastką, w której Bieruta zastąpił Duda.

Styl książki? Koszmarny. W najlepszych fragmentach przezroczysty i sprawozdawczy, w gorszych drętwy i dyplomatyczny (to najczęściej cytaty z Dudy), w najgorszych – pełen frazesów, ukłonów i potworków zdaniowych kradzionych chyba żywcem z Google Translatora. Kulisy, anegdoty, ciekawostki? Wbrew wydawniczej obietnicy – żadne. Na bezrybiu czytelnik podniecać się musi opisami poszukiwania dobrych kadrów dla widzów TVP Info, łapaniem wi-fi przez ekipę telewizyjną czy przykrym zachowaniem egipskich służb, które wpuściły dziennikarzy na salę zaledwie chwilę przed rozpoczęciem się prezydenckiej konferencji (hańba!).

Największym "skandalem" i "ekscesem" obszernego dzieła jest pikantna scenka z Mołdawii, gdzie autorka – w obecności prezydenta i jego ludzi! – traci grunt pod stopami, a jej "ośmiocentymetrowy obcas zapada się w nią [ziemię] coraz głębiej". Cóż więc robić? Żaklina Skowrońska decyduje się na "dość radykalny krok": "Zdjęłam buty. Resztę trasy, po zroszonej trawie pokonywałam… boso. Może szpilki w dłoniach wyglądały dość frywolnie i na pewno nie szły w parze z elegancją, jakiej wymaga się w trakcie takich wizyt, ale są momenty, gdy wygoda wygrywa nawet z poczuciem estetyki". 

No dobrze – zapyta ktoś uparty – ale może przynajmniej autorka w czasie tych wszystkich przelotów rozmawia sobie beztrosko z Andrzejem Dudą i zdaje z tych nieformalnych kontaktów nam, spragnionym czytelnikom, relację? Choć trudno w to uwierzyć: nic z tych rzeczy. Na łamach książki nie dochodzi do choćby jednego takiego spotkania, rozmowy, wymiany zdań pomiędzy Skowrońską a Dudą! Może w drugim tomie? Czekam. 

Prezydent Andrzej Duda wchodzi na pokład rządowego samolotu (Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.pl)

Nie chwytać ręką

Na okładce "Kadencji w przestworzach" widzimy – jakżeby inaczej – Andrzeja Dudę wchodzącego do prezydenckiego samolotu. Jeśli przyjrzeć się fotografii uważniej, na samolocie znajdziemy ostrzeżenie: "Nie chwytać ręką. Gorące. Nie dotykać!". To bardzo dobra rada i po drobnej modyfikacji ("zimne" i "nudne jak flaki z olejem" w miejsce słowa "gorące") odnoszę ją również do dziennika pokładowego (czytaj: propagandowego) Żakliny Skowrońskiej. 

Grzegorz Wysocki

Żaklina Skowrońska, "Kadencja w przestworzach. Kulisy prezydenckich podróży"; wyd. Jedność, Kielce 2023

Grzegorz Wysocki. Od grudnia 2022 w Gazeta.pl. Wcześniej m.in. dziennikarz i publicysta "Gazety Wyborczej", szef WP Opinie, wydawca strony głównej WP, redaktor WP Książki, felietonista "Dwutygodnika" i krytyk literacki. Autor wielu wywiadów (m.in. Makłowicz, Chwin, Wałęsa, Palikot, Urban, Spurek, Gretkowska, Twardoch, Nergal), cyklu rozmów z wyborcami PiS-u czy pisanego od początku pandemii "Dziennika czasów zarazy". Dwukrotnie nominowany, laureat Grand Pressa za Wywiad w 2022. Prezes klubu szpetnej książki Blade Kruki (IG: bladekruki). Nałogowo czyta papierowe książki i gazety oraz ogląda seriale. Urodzony i wychowany na Kaszubach, wykształcony w Krakowie, zamieszkały w Warszawie. Profil na FB: https://www.facebook.com/grzes.wysocki/