Biografie
Britney Spears podczas koncertu w 2011 roku (fot. Shutterstock)
Britney Spears podczas koncertu w 2011 roku (fot. Shutterstock)

Kuratelę zazwyczaj stosuje się wobec osób z niepełnosprawnością umysłową, które wymagają opieki przy wszystkim. Ale ja funkcjonowałam normalnie i nagrałam właśnie najlepszy album w karierze. Zarabiałam mnóstwo pieniędzy dla wielu ludzi, a zwłaszcza dla mojego ojca, który jak się dowiedziałam, pobierał większą pensję niż ja. Wypłacił  sobie ponad sześć milionów, a reszta związanych z nim osób otrzymała kolejne dziesiątki milionów.*

Istnieje też kuratela dwumiesięczna, po której poddana jej osoba odzyskuje kontrolę nad własnym życiem, ale nie takie były plany mojego ojca. Chciał znacznie więcej. Udało mu się ustanowić nade mną dwie kuratele – tak zwaną pieczę nad osobą oraz pieczę nad majątkiem. Człowiek, któremu powierzono pieczę nad osobą, kontroluje wszystkie jej codzienne sprawy i to, gdzie mieszka. Błagałam przed sądem, żeby przyznano tę rolę komukolwiek innemu – serio, nawet przypadkowy człowiek z ulicy byłby lepszy – ale otrzymał ją mój ojciec, ten sam człowiek, który w dzieciństwie doprowadzał mnie do łez za każdym razem, gdy miałam jechać z nim autem, bo gadał sam do siebie. Sąd uwierzył, że jestem zaburzona, nawet nie pozwolono mi wybrać własnego adwokata.

Kurator majątku – który w moim przypadku w tym czasie sięgał dziesiątków milionów dolarów – zajmował się sprawami finansowymi, tak by zabezpieczyć je przed "nieuczciwą manipulacją lub oszustwem". Tę rolę również otrzymał mój ojciec w porozumieniu z prawnikiem Andrew Walletem, który zarabiał czterysta dwadzieścia sześć tysięcy dolarów rocznie, by trzymać mnie z dala od moich pieniędzy. A przydzielonemu mi obrońcy z urzędu, którego nie mogłam zmienić, musiałam płacić z góry pół miliona dolarów rocznie.

Protesty fanów Britney Spears w lipcu 2021 r., Los Angeles (fot. Shutterstock) , Świętowanie zakończenia kurateli, listopad 2021 r. (fot. Shutterstock)

Mój ojciec i zatrudniona przez Lou Robin zdominowali moje życie i czuwali nad każdym moim krokiem. Jestem półtorametrową piosenkarką, która do każdego mówi "proszę pana" albo "pani", a oni traktowali mnie jak jakiegoś drapieżnika.

Przez wszystkie lata wiele razy potrzebowałam ojcowskiej pomocy, a jego przy mnie nie było. Ale wystarczyło, że pojawiła się opcja kurateli, to oczywiście natychmiast się pojawił! Zawsze chodziło mu tylko o pieniądze. Nie można powiedzieć, że moja matka była lepsza.

Przez ten cały czas, gdy spędziłam dwie noce z przyjaciółkami, udawała niewiniątko, ale musiała przecież wiedzieć, że mnie zabiorą. Jestem przekonana, że to wszystko było zaplanowane i że zrobili to moi rodzice, razem z Lou Taylor. Były nawet plany, żeby to Tri Star miało nade mną pieczę. Później dowiedziałam się, że w tym czasie, gdy przyznano mi kuratelę, ojciec, znajdując się u progu bankructwa, zadłużył się u Lou na co najmniej czterdzieści tysięcy dolarów, co w tamtym okresie było dla niego poważną sumą. Mówiąc o tym w sądzie, mój nowy adwokat, Mathew Rosengart, nazwał to "konfliktem interesów".

Kiedy tylko wbrew mojej woli zostałam odtransportowana do szpitala, poinformowano mnie, że wypełniono już dokumentację potrzebną do objęcia mnie kuratelą. Wszystko się sypało, a moja matka wzięła się do pisania pamiętnika. Opisywała, jak musiała patrzeć na swoją piękną córeczkę, która zgoliła sobie włosy, i zastanawiała się, jak to w ogóle możliwe. Twierdziła, że kiedyś byłam przecież "najszczęśliwszą dziewczynką na świecie".

Kiedy robiłam coś głupiego, moja matka udawała, że jej to nie dotyczy. Opowiadała o wszystkich moich błędach, promując swoją książkę w telewizji. Pisała to wszystko, wożąc się na moim nazwisku i mówiąc, jak to wychowywała naszą trójkę, tymczasem ja, brat i siostra byliśmy nieźle szurnięci. Jamie Lynn zaszła w ciążę przed osiemnastką. Bryan nie umiał sobie znaleźć miejsca w życiu i wierzył, że sprawiamy ojcu zawód. A ja miałam ciągłe załamania.

Matka i siostra Britney Spears, Jamie Lynn Spears w 2006 r., Los Angeles (Featureflash Photo Agency / Shutterstock)

Po opublikowaniu pamiętnika matka obskoczyła wszystkie programy śniadaniowe w telewizji. Wystarczyło, że  włączyłam odbiornik, i znów widziałam przegląd moich teledysków i migawki z ogoloną głową. Goszcząc w programie Today, mama opowiadała Meredith Vieirze, że całymi godzinami zamartwiała się tym, co ze mną było nie tak. W innym programie publiczność klaskała, dowiadując się, że moja siostra zaszła w ciążę, mając szesnaście lat.

Wszyscy byli zachwyceni, najwyraźniej z tego powodu, że wciąż była z ojcem tego dziecka! Wspaniała sprawa, prawda – siedemnastolatka z mężem i dzieckiem! Wciąż są razem! Doskonale! Komu mogłoby przeszkadzać, że dzieci mają dzieci?!

Przechodzę jeden z najcięższych okresów w życiu, a moja matka staje przed publiką i mówi: „A tak, mamy jeszcze Britney". I wszędzie pokazują moją ogoloną głowę.

Jej książka okazała się ogromnym sukcesem, a to wszystko moim kosztem. Zajebiste wyczucie chwili. Chętnie przyznam, że cierpiąc na – jak już teraz wiem – ciężki przypadek depresji poporodowej, porzucona przez męża, zmuszona do bolesnego rozstania z dwójką moich dzieci i pogodzenia się ze śmiercią mojej ukochanej ciotki Sandry oraz nieustannie nękana przez paparazzich, czasem myślałam jak dziecko.

Ale patrząc na najgorsze rzeczy, jakie robiłam w tym okropnym czasie, w najmroczniejszych chwilach mojego  życia, nie jestem w stanie uwierzyć, że było to równie okrutne, jak postępowanie mojej matki, jej pamiętnik i promocja tej książki.

Chodziła po programach śniadaniowych, próbując ją sprzedać, podczas gdy ja siedziałam w szpitalach i coraz bardziej wariowałam z powodu wielotygodniowego rozstania z dziećmi. Zarabiała na moim nieszczęściu.

Britney Spears w 2019 r. (fot. Shutterstock) , Lynne Spears, matka Britney, w 2004 r. (fot. Shutterstock)

Nie byłam w tamtym okresie najbystrzejsza. Taka prawda. Ale dzięki książce mojej matki mnóstwo ludzi uznało: "No tak, Britney jest okropna". Nawet ja w to uwierzyłam! Zrobiła mi to dokładnie wtedy, kiedy najbardziej się wstydziłam.

Sama myśl o tym, że któreś z moich dzieci mogłoby przechodzić przez to, co ja przechodziłam, gdy były malutkie, sprawia, że natychmiast płaczę. Nie sądzicie chyba, że pisałabym książkę, gdyby coś takiego przytrafiło się jednemu z moich synów? Choćbym miała pełzać, to zrobiłabym wszystko, co w mojej mocy, żeby mu pomóc, przytulić go, naprawić.

Ostatnie, co przyszłoby mi do głowy, to zrobienie sobie grzywki, włożenie gustownej garsonki i przesiadywanie w towarzystwie pie*rzonej Meredith Vieiry, żeby zarobić na tragedii swoich dzieci.

*Fragmenty książki Britney Spears "Kobieta, którą jestem". Autopromocja: książka do kupienia w formie ebooka w Publio >>>