
Choć Francis Albert Sinatra, jak brzmiało pełne imię aktora i piosenkarza, był mężczyzną raczej drobnej postury, przyszedł na świat jako istny olbrzym. 12 grudnia 1915 roku Natalina "Dolly" Sinatra, z domu Graventa, mało nie zmarła, wydając go na świat. Akuszerka musiała użyć kleszczy, żeby wyciągnąć ponad sześciokilogramowe niemowlę. Nie dawało znaków życia, więc uznano je za martwe i skupiono się na ratowaniu matki. Szczęśliwie babcia postanowiła zanurzyć go w lodowatej wodzie. Dzięki szybkiej reanimacji chłopiec przeżył, a jedyną pamiątką tego, że otarł się o śmierć, były blizny na głowie, twarzy i uszach, które w późniejszych latach zakrywał makijażem. Ponoć koledzy nazywali go nawet "Człowiekiem z blizną", nawiązując do filmu gangsterskiego z 1932 roku.
Rodzice Franka, włoscy emigranci, imali się przeróżnych zajęć. Matka była akuszerką, przeprowadzała też nielegalne aborcje, za co dwukrotnie stawała przed sądem. Ojciec, Saverio Antonino Martino Sinatra, prowadził tawernę, dorabiał jako strażak, bokser i kotlarz. Niewykształceni rodzice szansy dla jedynaka upatrywali w jego edukacji - chcieli, żeby został inżynierem. Ale Frank, pomimo batów, którymi karała go sroga matka, notorycznie uciekał ze szkoły. W końcu został z niej wydalony, czym - w przeciwieństwie do rodziców - niespecjalnie się przejął. Już jako ośmiolatek za napiwki śpiewał i grał na rozstrojonym pianinie w rodzinnej tawernie. I czuł, że do tego, co chce w życiu robić, szkoła nie będzie mu potrzebna.
Kiedy po zaledwie 47 dniach Sinatrę wyrzucono z liceum, matka najpierw spuściła 15-latkowi solidne lanie. Następnie wzięła sprawy w swoje ręce i synowi, który tymczasowo dorabiał jako goniec w jednej z gazet, znalazła miejsce w grupie muzycznej The Three Flashes (później zmieniła nazwę na The Hoboken Four). Podczas jednego z występów zauważył go agent i zaproponował mu udział w konkursie młodych talentów. Sinatra wygrał, ale nie udało mu się podpisać żadnego kontraktu. W dodatku zdecydował się odejść z grupy, bo kolegom nie podobało się, że cała uwaga fanek skupia się właśnie na nim.
Frank został na lodzie i żeby się utrzymać, podjął pracę w restauracji - został śpiewającym kelnerem. Złą passę przerwało poznanie Tommy'ego Dorseya, który zaproponował Sinatrze dołączenie do jego jazzowej orkiestry w charakterze wokalisty. Sinatra chętnie przystał na tę propozycję, chociaż wynagrodzenie nie było zbyt wygórowane - 15 dolarów tygodniowo. Nawet dzięki skromnej pensji mógł bowiem odłożyć tyle, żeby móc oświadczyć się swojej pierwszej miłości - młodziutkiej Nancy Barbato.
Pierwsza żona Franka okazała się perfekcyjną panią domu, idealną żoną i matką. Ale Sinatrze, który zaczął w zespole Dorseya zyskiwać coraz większą popularność i niemal z dnia na dzień stał się bożyszczem nastolatek, szybko przestało wystarczać rodzinne szczęście. Stwierdził też, że wynagrodzenie, na które się zgodził, jest śmiesznie małe i zażądał podwyżki. Dorsey najpierw go wykpił, ale niebawem zgodził się je znacznie podnieść, a następnie zwolnił chcącego rozwijać solową karierę piosenkarza z kontraktu. Powodem nie był urok osobisty Sinatry, a złożona przez panów w garniturach "propozycja nie do odrzucenia".
Pupilek mafii
Fanom gangsterskiej literatury i kinematografii historia Sinatry wydaje się zapewne dziwnie znajoma. W filmie Francisa Forda Coppoli "Ojciec chrzestny" podobną opowiada swojej narzeczonej Kay Michael Corleone. Głównym bohaterem anegdoty jest śpiewający na weselu córki dona gwiazdor Johnny Fontane. Stworzony przez Mario Puzo bohater był wzorowany właśnie na Sinatrze. Coppola nie zgodził się jednak, żeby piosenkarz zagrał w jego filmie sam siebie, chociaż Frank o rolę intensywnie się ubiegał. Obrażony Sinatra rozpoczął więc kampanię, mającą udowodnić, że nie ma z filmowym Johnnym nic wspólnego. Ale prawda wyglądała inaczej.
Ojcem chrzestnym Sinatry był wysoko postawiony członek "rodziny" Genovese Willie Moretti. Frank stykał się też z gangsterami, pracując jako kelner. I to oni poznali się na jego talencie, a potem dali mu okazję do pięcia się w górę, załatwiając zwolnienie z niekorzystnego kontraktu. Sinatra odwdzięczał się im tym, co potrafił najlepiej - śpiewał dla nich. Podobnie jak filmowy Johnny Fontane Sinatra wystąpił na weselu wysoko postawionego członka mafii. Był już wówczas sławny.
Nastolatki na koncertach Głosu (ang. The Voice) - jak ochrzciła Franka prasa - piszczały, mdlały, obrzucały go różami i elementami garderoby, a potem słały do niego miłosne listy. Piosenkarz otrzymywał ich około 5000 tygodniowo. Nie brakowało fanek, które przekupywały hotelowe pokojówki, żeby móc choć dotknąć łóżka, na którym spał ich idol. Zdarzało się też, że dziewczęta chowały się w szafach czy pod łóżkiem, dlatego ochrona za każdym razem przeszukiwała pokoje, zanim wszedł do nich artysta.
Sinatrze nie wystarczała popularność, którą cieszył się na estradzie. Ciągnęło go do kina, i to marzenie udało mu się zrealizować. W filmie "Higher and Higher" z 1944 roku zagrał samego siebie, a wykonywana przez niego piosenka "I couldn't sleep a wink last night" była nominowana do Oscara. Rok później wystąpił w kasowym przeboju, musicalu "Podnieść kotwicę". Filmowa kariera sprawiła, że szał na Sinatrę był coraz większy i proporcjonalnie do popularności rósł także jego majątek.
Jak na gwiazdę przystało, był on pod ciągłym ostrzałem prasy. Do czasopism trafiły zdjęcia, na których Frank został uwieczniony w Havanie, podczas zjazdu mafii. Umilanie śpiewem szemranych negocjacji gangsterom tak bezwzględnym, jak uważany za protoplastę przestępczości zorganizowanej w USA Lucky Luciano, nie wpłynęło pozytywnie na wizerunek Sinatry. Ale sam fakt bliskich związków z mafią być może nie zaszkodziłby Sinatrze tak bardzo, jak wybuchowy temperament piosenkarza. Słynny "Głos" kompletnie nie radził sobie z krytyką i wdawał się w konflikty z dziennikarzami. Jednego z nich, Lee Mortimera, nawet pobił, czym zasłużył sobie na nowy przydomek - The Punch [ang. Cios - przyp. aut.]. Zdobył też niechlubne wyróżnienie hollywoodzkiego Women's Press Club dla najtrudniejszej we współpracy gwiazdy.
Nie wiadomo, czy na skutek powiązań z mafią, czy raczej z powodu wybuchowego temperamentu, Sinatra stracił pracę w radiu Old Gold, gdzie prowadził program "The Old Gold Show". Prasa drukowała nagłówki w stylu "Wstydź się, Sinatra". W dodatku drugi album piosenkarza nie sprzedawał się tak dobrze, jak oczekiwano. A musical "Całując bandytę" okazał się jedną z największych katastrof finansowych w dziejach MGM. Na domiar złego Sinatrą pod koniec lat 40. zaczęło się żywo interesować FBI. Dociekliwy dyrektor Biura, Edgar Hoover, uważał mafię za jednego z głównych wrogów Ameryki, zaraz po komunistach. Zlecił obserwowanie Sinatry i choć piosenkarzowi nigdy nie postawiono zarzutów, agenci zgromadzili na jego temat tyle materiałów, że kartoteka Sinatry liczyła ponad 2400 stron.
Łamacz serc
Kiepska sprzedaż płyt sprawiła, że Frank postanowił intensywniej zaangażować się w aktorstwo. Film "Zabierz mnie na mecz" z 1949 roku stał się wielkim hitem i dzięki niemu do Sinatry znów uśmiechnęło się szczęście. Wrócił na szczyt, bawił się na hollywoodzkich imprezach, gdzie alkohol lał się strumieniami. Nałogowo grał w kasynie i coraz bardziej oddalał się od rodziny - żony i trójki dzieci. Wolał rozrywki w towarzystwie gwiazd kina i estrady. A te rzucały mu się w ramiona i traciły dla niego głowy niczym rozhisteryzowane nastolatki na koncertach. Sinatra nie miał klasycznej urody amanta - oprócz odstających uszu i blizn po porodzie kleszczowym miał na twarzy ślady po trądziku. W dodatku mierzył jedynie 170 cm wzrostu, w filmach często występował w butach na platformach. A jednak miał w sobie to coś - być może powłóczyste spojrzenie błękitnych oczu, aksamitny głos czy po prostu charyzmę i wdzięk, co sprawiało, że panie za nim szalały. Doniesienia o coraz to nowych podbojach Franka często pojawiały się na łamach plotkarskiej prasy. Nancy nie chciała tego zaakceptować i wreszcie, w walentynki 1950 roku, para oficjalnie ogłosiła, że się rozwodzi.
Rozwód z Nancy sprawił, że Sinatra mógł oficjalnie zaangażować się w związek z Avą Gardner, z którą spotykał się już od dłuższego czasu. To właśnie Ava pomogła Frankowi wyjść z impasu spowodowanego wizerunkowym kryzysem, pomagając mu zdobyć rolę w filmie "Stąd do wieczności", która przyniosła mu Oscara. Sinatra kochał się w ciemnowłosej seksbombie, odkąd na początku lat 40. zobaczył ją na plakacie w kinie. Związek z nią był więc spełnieniem jego marzeń. Co wcale jednak nie oznaczało sielanki, bo Ava miała równie ognisty temperament co Frank. Pomiędzy tym dwojgiem dochodziło do karczemnych awantur, o których rozpisywała się brukowa prasa.
Para wzięła ślub w 1951 roku, a kiedy na świeżo upieczonych małżonków rzucili się fotoreporterzy, Sinatra wrzasnął: "Odpieprzcie się, nędzne pasożyty!". Był chorobliwie zazdrosny o żonę, zresztą wcale niebezpodstawnie - Ava zdradzała go min. z Robertem Taylorem czy Farley'em Grangerem. I vice versa, bo Gardner też nie znosiła, gdy mąż choć spojrzał na inną kobietę. Kością niezgody pomiędzy małżonkami był również ponoć fakt, że Ava nie chciała urodzić Sinatrze dziecka - obawiała się, że macierzyństwo zakończy jej błyskotliwą karierę. Gdy odkryła, że jest w ciąży, poddała się aborcji, co nie uszło uwagi prasy. Sinatra małżeńskie problemy topił w hurtowych ilościach alkoholu, podjął też dwie próby samobójcze. Druga miała miejsce, gdy Ava poinformowała go, że chce rozwodu. "Dokładnie pamiętam moment, w którym postanowiłam wystąpić o rozwód" - opisywała aktorka tę chwilę w swojej autobiografii zatytułowanej "Ava. My story". "To było tego dnia, kiedy zadzwonił telefon, a w słuchawce usłyszałam głos Franka informującego mnie, że jest w łóżku z inną kobietą. Mówił, że skoro i tak nieustannie oskarżam go o zdradę, której nie popełnił, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spełnić ją naprawdę".
Zanim w 1957 roku rozwód stał się faktem, para przez kilka lat była w separacji. Sinatra wykorzystał ten czas, romansując m.in. z Marilyn Monroe, Judy Garland, a nawet Lauren Bacall, żoną swojego dobrego przyjaciela, Humphreya Bogarta. Z aktorką Julliet Prowse był nawet zaręczony, ale ostatecznie ślub nie doszedł do skutku. Oficjalnie powodem był fakt, że Prowse chciała się skupić na karierze, ale ponoć chodziło też o wybuchowy charakter Franka.
Julliet pozbyła się krewkiego narzeczonego, podsuwając mu swoją przyjaciółkę. "Zawsze wiedziałam, że Frank w końcu przeleci chłopca" - tak związek Sinatry z młodziutką, androgeniczną Mią Farrow skomentowała jego była już wówczas żona Ava Gardner. Z krótkowłosą i młodszą od siebie o 29 lat aktorką zaczął spotykać się w połowie lat 60. Małżeństwo zawarte w 1966 roku przetrwało zaledwie dwa lata, ale Farrow długo po rozwodzie nazywała Franka w wywiadach miłością swojego życia. Powodem rozpadu związku miały być karczemne awantury, jakie wybuchały pomiędzy parą z powodu występu Mii w "Dziecku Rosemary". Sinatra chciał, żeby Farrow wraz z nim zagrała w filmie "Detektyw", ta jednak zdecydowała się na obraz Polańskiego. Pewnego dnia rozwścieczony Sinatra wtargnął na plan i wręczył Mii papiery rozwodowe. Farrow twierdzi jednak, że rozwód wcale nie zakończył ich związku, a ojcem jej najstarszego syna, Ronana, jest nie Woody Allen, a właśnie Sinatra. Ronan nigdy nie zgodził się na badania DNA. Urodził się w 1987 roku, kiedy Frank był już związany ze swoją trzecią żoną, Barbarą.
Człowiek, który miał cudowne życie
Barbara Blakely dorastała w czasach sinatromanii, ale w przeciwieństwie do swoich koleżanek nie uwielbiała Franka bezkrytycznie. Zanim tych dwojga połączyła miłość, byli sąsiadami, bo Barbara jako żona aktora komediowego Zeppo Marxa (jednego ze słynnych braci Marx) mieszkała w Palm Springs, gdzie piosenkarz miał jedną z nieruchomości. Jej mąż grał z Sinatrą w golfa.
Barbarze nie podobał się wybuchowy temperament Franka. Ale kiedy jej miłość do Zeppa się wypaliła, zaczęła dostrzegać we Franku kogoś więcej niż celebrytę-brutala. Jemu z kolei Barbara podobała się od dawna, więc kiedy wreszcie zauważył u niej choć cień zainteresowania, nie spoczął, póki jej nie uwiódł. A że Blakely postawiła sprawę jasno: albo ślub, albo koniec, niebawem została trzecią panią Sinatra. Szybko okazało się, że w przeciwieństwie do swoich poprzedniczek potrafi postawić niepokornego gwiazdora do pionu. Było czym się zająć, bo Sinatra zamiast z wiekiem zacząć myśleć o zdrowiu, nadal pił hurtowe ilości alkoholu, wciąż miał też skłonność do hazardu. Przy Barbarze złagodniał i wcale nie przeszkadzała mu władczość żony. Napisał dla niej romantyczną piosenkę "You will be my music", zabierał w podróże prywatnymi odrzutowcami i obsypywał diamentową biżuterią od Cartiera. Para bywała na przyjęciach na dworze w Monako i na kolacjach z prezydentami USA.
Choć Sinatra bał się powolnego końca kariery i w 1970 roku postanowił skończyć ze śpiewaniem, szybko zrozumiał, że nie potrafi żyć bez sceny. Trzy lata później wrócił z albumem "Ol' Blue Eyes Is Back" ["Stary Niebieskooki powraca" - przyp. aut.]. Do końca życia robił to, co kochał najbardziej. Kontynuował karierę muzyczną aż do lat 90., kiedy ukazał się album "Duets". Sinatra śpiewa na nim w duecie z takimi gwiazdami jak Bono, Aretha Franklin, Natalie Cole, Liza Minnelli czy Charles Aznavour. Dawał koncerty aż do 1995 roku. W wieku prawie 80 lat miał problemy z pamięcią i musiał radzić sobie, korzystając z telepromptera, na którym wyświetlano teksty jego piosenek.
W połowie lat 90. Sinatra poważnie podupadł na zdrowiu. Podczas koncertu w 1994 roku w Virginii 78-letni wówczas piosenkarz stracił przytomność na scenie i musiał być hospitalizowany. Dwa lata później przeszedł zawał i udar. 14 maja 1998 roku trafił do szpitala z powodu drugiego ataku serca. Tym razem nie udało się go już odratować - w chwili śmierci były przy nim żona Barbara i córka Nancy. W jednym z ostatnich wywiadów dla stacji CBS Sinatra powiedział: "Chciałbym być zapamiętany jako człowiek, który miał cudowne życie, dobrych przyjaciół i wspaniałą rodzinę. Nie wydaje mi się, że mógłbym prosić o coś więcej".
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER >>>
Natalia Jeziorek. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ i Wydziału Form Przemysłowych ASP. Na florenckiej Polimodzie studiowała fashion marketing i organizację eventów. Obecnie współpracuje z magazynem "K MAG", portalami Sezon, Pride i Enter the Room.