Biografie
Stanisław Piotrowicz (fot. Przemek Wierzchowski/ Agencja Wyborcza.pl)
Stanisław Piotrowicz (fot. Przemek Wierzchowski/ Agencja Wyborcza.pl)

Sejmowa Komisja Sprawiedliwości. Opozycja krzyczy, śpiewa polski hymn. Protestuje przeciw hurtowemu odrzucaniu przez PiS ponad tysiąca poprawek do ustawy o Sądzie Najwyższym, których przecież nikt nie zdążył nawet przeczytać. A Stanisław Piotrowicz spokojnie głosuje. Poprawki przepadają, ustawa idzie dalej.

Stanisław Piotrowicz zniknął na długo. Ale jak trzeba było brutalnie zignorować prawo i zwyczaje i po prostu przepchnąć ustawę, wrócił i wykonał wolę Kaczyńskiego. Nie pierwszy raz.

Grudzień 2016 roku. Stanisław Piotrowicz razem z opozycją krzyczy w Sejmie "Precz z komuną!". Problem w tym, że opozycja krzyczy do niego. Ale poseł PiS nawet na chwilę nie traci pewności siebie. Jakby był z teflonu. Odporny na każdą krytykę:

Zobacz wideo

Środek wakacji 2016 r. Pojawia się raport ekspertów ws. TK . Radio Maryja dzwoni do Piotrowicza . A ten uderza w Komisję Wenecką, która jego zdaniem próbuje "domagać się czegoś, na co my jako ugrupowanie rządzące nie możemy przystać: na to, by Trybunał Konstytucyjny był orężem w rękach opozycji".

I tak dalej... Ale Stanisław Piotrowicz potrafi być skuteczny.

Fot. Adam Stępień/AG

Czasy się zmieniają, a on wciąż jest w komisjach. Gdy Sejm wybierał członków Kolegium IPN, kandydatów, w tym dawnych opozycjonistów: Bogdana Lisa i Henryka Wujca, oceniał właśnie on - były prokurator stanu wojennego.

W PRL Piotrowicz był w partii rządzącej - PZPR. Był też prokuratorem, uczestniczył w sprawach opozycjonistów w stanie wojennym, ale zarzeka się, że robił wszystko, żeby im jak najmniej zaszkodzić, a nawet pomóc.

Ale 35 lat później reporterzy TVN24 docierają do aktu oskarżenia opozycjonisty Antoniego Pikula . Przeczą one temu, co twierdzi Piotrowicz. Do tej sprawy jeszcze wrócimy - jest ona dla obrazu naszego bohatera kluczowa.

W III RP Piotrowicz również jest posłem partii rządzącej - antykomunistycznego z nazwy Prawa i Sprawiedliwości. I szefem komisji sprawiedliwości, przez którą przeprowadza kolejne ustawy. Jedno i drugie robi w sposób, który wielu się nie podoba:

Zobacz wideo

"Pana głos nic nie znaczy". Te słowa są kwintesencją rządów PiS. Bo PiS ma większość i co mu zrobici e - napisała Katarzyna Kolenda-Zaleska . O kim to? Właśnie o Piotrowiczu.

Oto sytuacja z obrad komisji sprawiedliwości (sic!) sprzed kilku miesięcy: PiS spieszył się, by przepchnąć przez sejmowe komisje kolejną wersję ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. To w takich rozgrywkach wiedzie prym doświadczony prawnik Stanisław Piotrowicz. Umie procedować szybko, sprawnie, skraca czas na wypowiedzi posłów. A gdy jeden z nich zgłasza, że przestała działać jego elektroniczna karta do głosowania, w siedmiu - dokładnie siedmiu - słowach szef komisji pokazuje, jak bardzo nie rozumie terminu "demokracja": Pana głos i tak nic nie znaczy .

Takich przypadków było więcej.

Stanisław Piotrowicz (fot. Przemek Wierzchowski/AG)

- Jestem zażenowana i przerażona, gdy obserwuję (...), jak pan Piotrowicz, który bardzo się chce pożegnać z przeszłością prokuratora stanu wojennego, nie dopuszcza do żadnej dyskusji - mówiła nam w wywiadzie Kolenda-Zaleska. I dodała: Zły sygnał. Kwintesencja być może tych rządów. Bo jak się ma większość, to można wszystko. Otóż nie można .

Czyżby? Można na przykład oskarżyć Trybunał Konstytucyjny, że broni jakiegoś bliżej nieokreślonego "układu". Przypomnijmy, w jaki sposób była uchwalana nowelizacja ustawy o TK. W roli głównej - Stanisław Piotrowicz:

Zobacz wideo

Jakie pytanie tak zirytowało posła? O jego przeszłość. Przeszłość prokuratora w czasach PRL, obecnie posła partii, dla której czyjaś przynależność do organów ścigania poprzedniego ustroju bywa okolicznością delikwenta obciążającą.

No to przypomnijmy, jak to z tym PRL-em u Piotrowicza było.

Prokurator PRL

1976 r. - Piotrowicz kończy studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dwa lata później, w 1978 r., kończy z sukcesem aplikację prokuratorską. W tym samym roku wstępuje - jak wielu - do PZPR. Dwa lata później trafia do prokuratury w Krośnie. Jest tam członkiem partyjnej egzekutywy. Można przy tej okazji porównać dwie skrajnie różne postawy - późniejszego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Jerzego Stępnia i Piotrowicza. Ustami samego Stępnia:

Zobacz wideo

W 1981 r., gdy władze wprowadzają stan wojenny, wielu ludzi PZPR rzuca legitymacją partyjną. Ale nie Piotrowicz. Dziś zaprzecza, że jego nazwisko widnieje pod aktem oskarżenia przeciwko opozycjoniście z Jasła, Antoniemu Pikulowi . Twierdzi, że niejako "z automatu" wpisała je tam maszynistka ).

Jaki zarzut usłyszał Antoni Pikul? Absurdalny jak ówczesny ustrój:

"Od daty bliżej nieustalonej do 24 sierpnia 1982 r. w Jaśle woj. krośnieńskiego, działając w celu rozpowszechniania gromadził ulotki, czasopisma i różnego rodzaju literaturę bezdebitową, których treść mogła wywołać niepokój publiczny lub rozruchy".

Pikul nie zostaje skazany. Ale spędza w 1982 roku trzy miesiące w areszcie. Nie wie, co z nim będzie. Nie wie, co będzie z jego żoną i dziećmi, którzy czekają na zewnątrz, na wolności.

Dziś, m.in. w programie Tomasza Sekielskiego "Po prostu" Piotrowicz utrzymuje, że dążył do umorzenia tej sprawy. W rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" w 2013 r. podkreśla, że wstydzi się przynależności do PZPR . - Nie byłem prokuratorem stanu wojennego - zaznacza. Podkreśla, że starał się tak prowadzić sprawę Pikula, by jak najmniej mu zaszkodzić, a nawet ustalał z jego obrońcą, jak go uratować. W 2015 r. w TVN24 twierdzi , że "Można było pozostać [w PZPR i prokuraturze] po to, by nieść pomoc tym, którzy byli niesłusznie represjonowani" i on to robił.

"W tamtym czasie ponosiłem większe ryzyko pomagając tym, którzy roznosili ulotki niż ci, którzy te ulotki roznosili" - mówił Piotrowicz Konradowi Piaseckiemu ( >>>CZYTAJ nasz wywiad ) jesienią 2015 r.

Ale członkowie ówczesnej regionalnej "Solidarności" nie przypominają sobie jednak, by Piotrowicz pomagał komukolwiek z Jasła .

W pierwszym tygodniu grudnia 2016 r. w programie "Czarno na Białym" w TVN24 reporterzy pokazują akt oskarżenia podpisany przez Piotrowicza. To właśnie ten podpis pokazuje kolegom w Sejmie poseł PO Krzysztof Brezja. W parlamencie zaczyna się awantura. Poseł PiS Bogdan Rzońca broni Piotrowicza twierdząc, że "ze słów Antoniego Pikula wynika jednoznacznie, że postawa pana posła, wtedy prokuratora, była jedynym sposobem na uchronienie go przed więzieniem".

A sam Antoni Pikul? Poproszony przez TVN24 o komentarz były opozycjonista, obecnie wiceprezydent Jasła z ramienia - uwaga! - PiS - odparł krótko:

- To jest absolutna nieprawda, ponieważ pan Piotrowicz żadnej pomocy ani mnie, ani innym osobom związanym z solidarnościowym podziemiem w tym czasie nie udzielił.

I dodaje, że "jest mu przykro, normalnie po ludzku. Tak nie powinno być".A potem dodaje jeszcze ostrzej:

- Nawet za cenę jakbym miał wylecieć jutro z roboty, to to jest moje "nie" na to, żeby z takiego człowieka zrobić wzór patrioty i tego, który poucza innych jak mają postępować. Chcę by to było uczciwe.

Piotrowicz nie ma sobie nic do zarzucenia, w "Czarno na białym" żąda przedstawienia protokołu rozprawy, z którego wynika, że na niej był. Grozi konsekwencjami za "wysuwanie zarzutów pod jego adresem". To prawda. Na rozprawie nie był. Spotkał się z Pikulem w areszcie. W tej sprawie jest słowo przeciwko słowu.

Stanisław Piotrowicz (fot. Sławomir Kamiński/AG)

Sprawa z Tylawy

Słowo przeciwko słowu padło też w innej głośnej sprawie, w którą zaangażowany był - już w III RP - prokurator Piotrowicz. Mimo zmiany ustroju jego kariera rozwijała się.

1990 r. - Piotrowicz zostaje prokuratorem rejonowym w Krośnie. W latach 1992-1995 jest w tymże Krośnie szefem międzyrejonowego działu śledztw, równocześnie od 1992 r. jest prokuratorem Prokuratury Wojewódzkiej w Rzeszowie, a w latach 1994-2002 ma prawo sądzić kolegów po fachu - w sądzie dyscyplinarnym dla prokuratorów przy Prokuraturze Generalnej.

I to właśnie on występuje w 2001 r. na konferencji prasowej w sprawie molestowania dzieci przez proboszcza z Tylawy. Konferencji, którą wspominał w 2015 r. reporter "Dużego Formatu" Wojciech Tochman, zaczynając od słów "zanim zwymiotuję".

[Piotrowicz] "usprawiedliwiał czyny księdza pedofila" - napisał Tochman . I przypomniał, co mówił Piotrowicz. Że czyny księdza nie miały podtekstu seksualnego. Że ksiądz masował dzieci po brzuchach, bo ma - ksiądz katolicki! - zdolności bioenergoterapeutyczne. Że w Tylawie "nikogo to nie raziło". Przypomniał też, co zeznali pokrzywdzeni: że "ksiądz, za zgodą rodziców, nocował u siebie małe parafianki, rozbierał je do naga, kąpał, spał z nimi w jednym łóżku, całował, pieścił po brzuchu i wkładał palce w pochwę. Działo się tak przez 30 lat".

Tochman napisał swój tekst przy okazji objęcia przez Piotrowicza szefostwa sejmowej komisji sprawiedliwości po ubiegłorocznych wygranych wyborach. Piotrowicz został w nich - po raz drugi - wybrany na posła z listy PiS. Wcześniej - od 2005 r. - był senatorem tej partii. Przy tej okazji odnowił kontakt z dawnym obrońcą Antoniego Pikula - śp. senatorem PiS Stanisławem Zającem. "Gdyby miał mi coś do zarzucenia, jako pierwszy powstrzymywałby władze partii przed wstawieniem mnie na listę" - podkreślał w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" .

Stanisław Piotrowicz z dziennikarzami po usunięciu ich z posiedzenia sejmowej komisji (fot. Sławomir Kamiński/AG)

Na swój udział w sprawie z Tylawy też ma usprawiedliwienie. To prawda, nie on umorzył ją osobiście. Zrobił to podlegający służbowo Piotrowiczowi prokurator, a jego pryncypał uzasadniał to umorzenie na konferencji tak, jak opisaliśmy.

Poseł

Minęły lata. Dziś Piotrowicz jest jednym z kluczowych posłów partii Jarosława Kaczyńskiego. Dowód? Przypomnijmy choćby dwie sprawy, którymi się zajmował w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Ściśle ze sobą powiązane. Otóż reprezentował on posłów-wnioskodawców w pracach nad ustawami zmieniającymi ustawę o Trybunale Konstytucyjnym oraz w sprawie pięciu uchwał o stwierdzeniu "braku mocy prawnej" wcześniejszych uchwał o wyborze sędziów TK przez Sejm VII kadencji. A po tym, jak Komisja Wenecka stwierdziła, że w sporze PiS kontra Trybunał to ten ostatni jest w prawie i wezwała Sejm i rząd do pełnego respektowania orzeczeń Trybunału, poseł PiS skwitował to w TOK FM następująco : "Opinia nie jest prawnicza, a publicystyczna":

Z kim mamy więc do czynienia? Ze skutecznym politykiem? Na pewno. Z kimś umiejącym wyczuć, skąd wiatr wieje? Być może. Z człowiekiem, który radykalnie zmienił swoje życie, i z perspektywy czasu wolałby nie być w PZPR? Tak przynajmniej sam twierdzi. Z człowiekiem wiernym władzy, nieważne, jakiej? Na to wskazywałaby sytuacja z obrad komisji sejmowej nad ustawą o TK, gdy poprosił reporterów o wyjście z sali, bo "utrudniali" pracę , a obrady można oglądać w internecie. Gdy napotkał opór, stwierdził:

Ci, którzy nie stosują się do poleceń przewodniczącego komisji, mogą się spodziewać tego, że w przyszłości nie dostaną przepustek do Sejmu. Porządek musi zostać zachowany. O porządku decyduje Sejm.

I poseł Piotrowicz.

Michał Gostkiewicz . Dziennikarz magazynu Weekend.Gazeta.pl. Wcześniej dziennikarz Gazeta.pl, "Dziennika" i "Newsweeka". Robi wywiady, pisze o polityce zagranicznej i fotografii. Prowadzi bloga Realpolitik , bywa na Twitterze .