
Królowa Elżbieta nie była postacią z mojej bajki, ale na widok chłopca czekającego na stacji metra linii jadącej w stronę Pałacu Buckingham łzy stanęły mi w oczach. Siedział sobie sam, a obok niego leżał bukiet wymiętych kwiatków w celofanie z dołączoną laurką dla królowej. Były na niej narysowane kolorowymi flamastrami brytyjska flaga i czerwone serce. Zresztą takich chłopców i dziewczynek, a także nastolatków i nastolatek, w metrze widziałam więcej. Widok ten przypominał mi sceny znane z uroczystego zakończenia roku szkolnego, kiedy uczniowie wręczają kwiaty nauczycielom. Tym razem jechali jednak pożegnać królową, która w Wielkiej Brytanii rządziła przez całe ich życie, a także za życia ich rodziców i dziadków.
Żałoba na ekranach i w witrynach
Czy w Londynie czuć smutek? Do stolicy Wielkiej Brytanii przyleciałam dzień po śmierci Elżbiety II i pierwszy szok już chyba minął, ale emocje nadal są duże. Janice z Lincolnshire, która razem z mężem Michaelem po raz pierwszy od wielu lat przyjechała do Londynu na krótki urlop, kiedy opowiadała mi o królowej, popłakała się i musiała dać sobie minutę, żeby ochłonąć. Suzanne, którą zaczepiłam, kiedy wysiadała z metra z trzema córkami i wnuczką w okolicy Hyde Parku, także głos się raz załamał, w momencie kiedy mówiła, że królowa scalała nie tylko swoją rodzinę, ale także swój naród.
Na pewno jest podniośle, uroczyście, elegancko i godnie – zwłaszcza w centrum Londynu. Zmarła królowa czujnym okiem spogląda z licznych miejskich cyfrowych ekranów. Pierwszy z nich, solidnych rozmiarów, zobaczyłam już w hali przylotów na lotnisku Luton. Wizerunek królowej w żałobnych kolorach wyświetlany był na ekranie tuż przy tablicy z informacją o tym, gdzie odebrać nadany w Warszawie bagaż. Na lotnisku wystawiono również księgę, do której każdy może wpisać kondolencje dla rodziny królewskiej.
Z miejskich ekranów królowa raz patrzy surowo, kiedy indziej z uśmiechem, bywa młoda, elegancka, dojrzała, w kapeluszu lub koronie. Ogromny neon na Piccadilly Circus jest jednym z najczęściej fotografowanych miejsc w Londynie, zazwyczaj wyświetlają się na nim reklamy, zapowiedzi wydarzeń. Tym razem jest nieruchomy, czarno-biały i przedstawia dwie zwrócone do siebie profilami Elżbiety – z początku oraz schyłku panowania. Każdy, kto wychodzi z metra i pierwszy raz widzi neon, aż przystaje z wrażenia.
Żałobę, bardziej symbolicznie, widać na wystawach sklepowych, na przykład przy eleganckiej Bond Street. W witrynach pojawiły się czarne rolety i manekiny w sukienkach w tym samym kolorze. W salonie brytyjskiej projektantki Stelli McCartney szyby pomalowano na czarno, centralne miejsce zostawiając na podobiznę królowej przypominającą namalowane w pośpiechu graffiti. Pod nim, na chodniku, stoją cztery bukiety białych kwiatów. Tablicę z informacją o śmierci królowej wystawiono również w witrynie sklepu z bielizną. Uroczyste ogłoszenie otaczają manekiny ubrane w staniki i podwiązki.
Im dalej od centrum, tym zdecydowanie mniej portretów w witrynach, mniej oddolnej inicjatywy, więcej miejskich symbolów żałoby. W oddalających się od centrum wagonie metra długowłose uczennice ze szkoły St. Mary’s odtwarzają scenę z "Titanica", śpiewają piosenkę Céline Dion z tego filmu i nagrywają tiktoki. Życie toczy się swoim rytmem.
Zawsze była i już jej nie będzie
W ciągu ostatnich 25 lat Londyn przeżywa drugą tak wspólnotową i powszechną żałobę. Pierwsza miała miejsce w 1997 roku, kiedy w Paryżu zginęła księżna Diana. Tragiczna i niespodziewana śmierć Diany dała początek zbiorowej rozpaczy, której ciężko było znaleźć ujście i ukojenie. Śmierć królowej, ze względu na wiek monarchini, nie powinna być zaskoczeniem dla Brytyjczyków. Mimo to moi rozmówcy nie byli na nią przygotowani.
Janice i Michael z Lincolnshire, z którymi rozmawiałam na Piccadilly Circus, stanowczo twierdzą, że królowa była w ich życiu pewnikiem i miała trwać wiecznie na posterunku. – Jak się urodziłem, ona już panowała, całe życie była, ciężko było sobie wyobrazić, że jej kiedyś nie będzie – przekonuje Michael.
Suzanne, która z wnuczkami jechała pod Pałac Buckingham, twierdzi z kolei, że śmierć Elżbiety jest dla niej szokiem. – Bulwarówki angielskie nie biorą jeńców, bez oporów wchodzą z butami wszędzie – mówi. - O stanie zdrowia królowej pisano, że jest niepokojące, ale pod kontrolą. Moim zdaniem ta śmierć była nagła i nieoczekiwana, nikt nie pisał, że jest poważnie, nagle po kilku godzinach ciszy ogłoszono, że odeszła – dodaje kobieta.
Janice i Michael w chwili, w której królowa zmarła zwiedzali akurat Zamek Windsor i twierdzą, że widzieli z okna poruszenie na zewnątrz, szybko odjeżdżające samochody. – Królowa była prawdziwą głową rodziny, łączyła ją, mediowała, nie brała stron – mówi Michael i dodaje, że była wzorem – kultury, zachowawczości, wyważenia. – Będzie nam jej brakować, była dla nas bardzo ważna, szczerze ją kochaliśmy – zapewnia zgodnie para.
Suzanne także uwielbiała królową, chwali się, że jej mąż był na koronacji. Jej z kolei Elżbieta przypominała własną babcię – silną, stanowczą, ale sprawiedliwą. – Nigdy nas, jako narodu nie zawiodła, była opoką, spoiwem – mówi. Moja rozmówczyni ceniła także jej konserwatyzm i umiłowanie tradycji. – Ta jej niezmienność była niezwykle krzepiąca i uwalniająca – zwłaszcza w czasach, w których liczy się tempo i ciągła zmiana - twierdzi. Suzanne dodaje, że królowa Elżbieta była lubiana i szanowana przez wszystkie pokolenia – to także ją wyróżniało. Do pojechania pod Pałac Buckingham Suzane namówiła zresztą jej 15-letnia wnuczka. Wszystkie panie wybierają się także na uroczystości pogrzebowe.
Janice i Michael – choć bardzo chcieliby pożegnać królową, muszą wracać do domu – na farmę, którą – czym się chwalą z dumą - kiedyś odwiedziła Camilla, królowa małżonka.
Wszystko działa jak w zegarku
Paweł jest Polakiem, ale od lat pracuje jako szef kuchni w Wielkiej Brytanii – obsługiwał najważniejsze imprezy, także takie, na których pojawiała się królowa. Od niedawna ma paszport brytyjski – odbierając go ślubował królowej wierność. Nie udaje mi się go złapać na miejscu w Londynie, ale rozmawiamy przez telefon. – Elżbieta II była wszędzie – na banknotach, monetach, znaczkach. Jej odejście to ogromna wyrwa także z powodu długości panowania – przekonuje. W dniu śmierci królowej, w jego zespole, w którym jest trzydziestu Brytyjczyków, panował niepokój. – Kiedy BBC przestało nadawać program, ludzie głównie biegali z telefonami. Po ogłoszeniu wiadomości o śmierci każdy się zamknął w sobie, przeżywał to na swój sposób. Królowa była naprawdę stałą dla tych ludzi, jakiegoś rodzaju gwarantem stabilności, bezpieczeństwa. Potrafiła połajać polityków, była silna i racjonalna.
Po śmierci Elżbiety w Londynie wszystko działa jak świetnie naoliwiona maszyna – zwłaszcza procedury operacji "London Bridge" widać na każdym kroku. Osoby ubrane w fioletowe kamizelki udzielają pomocy zdezorientowanym ludziom wysypującym się ze stacji metra Green Park, którzy chcą symbolicznie pożegnać monarchinię pod Pałacem Buckingham. Ekipa budująca scenę przed siedzibą królewską sprawnie montuje podest, a policjanci płynnie kierują ruchem poddanych chcących złożyć kwiaty pod ogrodzeniem pałacu, w którym królowa Elżbieta rezydowała większość swojego życia.
Suzanne, Janice i Michael nie mają wątpliwości, że monarchia brytyjska musi trwać. Choć są i głosy – Pawła i jego znajomych – że w Karolu III nie pokładają raczej dużych nadziei. – Na szczęście jest jeszcze William – mówi Paweł. Ale to już bajka o innym królu i królowej.
Ola Długołęcka. Redaktorka o zróżnicowanych zainteresowaniach tematycznych. Kolekcjonuje zasłyszane historie i toczy boje podczas autoryzacji wypowiedzi.