
Białogóra to mała nadmorska miejscowość z jedną główną drogą, słynnymi domkami Brda, kilkoma restauracjami rybnymi i rewelacyjnymi goframi sprzedawanymi przy jednym z placów. To miejsce łatwo rozpoznać – po kolejce, popołudniami tak długiej, że oplata pobliskie budynki. Na plażę prowadzi droga przez las, kiedyś wydeptana przez turystów, teraz wybetonowana, z latarniami i ścieżką dla rowerów. Do morza dochodzi się nią w 20 minut.
Gdyby nakręcić serial o rodzinnych wakacjach nad morzem w Polsce, Białogóra stanowiłaby idealne tło. Co roku coraz większe tłumy przyciąga tutejsza plaża. I nic dziwnego, bo i plaża sukcesywnie się powiększa. W ciągu ostatnich 145 lat linia brzegowa przesunęła się o 140 m. W głąb morza.
22 km od Białogóry znajduje się rezerwat przyrody Widowo. Ponad 300 opinii w Google, średnia ocen 4,7. Największe zalety według odwiedzających to brak tłumów, piasek jak mąka i piękny las. Na mapie widać trzy miejsca, w których można zatrzymać się kamperem lub samochodem z przyczepą, nawet 300 m od plaży. W pobliskiej wsi Karwieńskie Błoto Drugie jest kilka noclegowni.
Chociaż to zaledwie 20 minut samochodem od białogórskich piasków, w ciągu 145 lat linia brzegowa cofnęła się tu o 145 m. W głąb lądu. To, co morze dało Białogórze, zabrało w Widowie.
– W województwie pomorskim zidentyfikowaliśmy strefy, gdzie w ciągu ostatnich stukilkudziesięciu lat brzeg cofnął się o około 150 m, a kilka kilometrów dalej na wschód czy zachód w tym samym czasie o mniej więcej 150 m przyrósł – potwierdza dr Grzegorz Uścinowicz z Oddziału Geologii Morza w Państwowym Instytucie Geologicznym – Państwowym Instytucie Badawczym.
Dr Uścinowicz prowadzi w ramach tzw. państwowej służby geologicznej zadanie "Kartografia 4D" – wieloletnie badania strefy brzegowej Bałtyku. Przedsięwzięcie jest finansowane ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
– W przyrodzie nic nie jest prosto i pod linijkę – mówi geolog. – Brzeg morski zmienia się nieustannie. Gdy powstawał Bałtyk, czyli około 15–14 tys. lat temu, ówczesna linia brzegowa była wysunięta na północ od 20 do 100 km w stosunku do obecnej, a poziom morza był niższy od obecnego o 50–60 m. Ale około 6 tys. lat temu poziom wody podniósł się na tyle, że linia brzegowa była już zbliżona do tej, którą widzimy dzisiaj.
Wędrujące plaże
W 2003 roku weszła w życie ustawa o wieloletnim "Programie ochrony brzegów morskich". Program jest przewidziany do 2023 roku. Łączne nakłady na jego realizację wyniosły ponad 900 mln złotych.
W tabeli będącej częścią dokumentu wymienia się miejsca, w których trzeba powstrzymać degradację brzegów. Wpisuję jedną z nazw do wyszukiwarki mapy Google Earth, która choć nie pozwala cofnąć się w czasie, daje możliwość sprawdzenia, jak dany obszar wyglądał w 1985 roku i później. Wybrałam ujście Wisły Śmiałej do morza. Znajduje się tu rezerwat przyrody Ptasi Raj, utworzony w 1959 roku.
Jakość zdjęć satelitarnych jest słaba, momentami da się liczyć piksele na ekranie. Ale zmiany są na tyle duże, że można je dostrzec bez problemu. Skupiam się na najbardziej widocznym fragmencie plaży, z obu stron otoczonym wodą. Przez pierwsze 15 lat jasnożółta plama piasku regularnie się poszerza, dół faluje, coraz lepiej widoczny jest falochron wschodni. W 2000 roku plaża się wybrzusza jak wzdęty brzuch. W kolejnych latach "wzdęcie" znika, kształt jest mniej więcej stabilny aż do 2020 roku. Nowszych zdjęć nie ma. Koloru żółtego jest coraz mniej. Króluje brązowozielony, prawdopodobnie oznaczający, że miejsce zarasta. Plaża przez 35 lat wędrowała.
Wpisuję miasto Hel w wyszukiwarkę. W ustawie z 2003 roku znajduje się sześć lokalizacji na Półwyspie Helskim. O tym, że on zniknie, słyszę, odkąd pamiętam, a mieszkańcy Chałup czy Jastarni – od kilkudziesięciu lat. I chociaż czasem woda przelewa się przez najwęższe miejsca, Półwysep nadal wystaje ponad fale. Ale w opcji timelapse w Google Earth ten "koniec Polski" wygląda, jakby przez 35 lat ktoś z niego odgryzł kawałek.
Ochrona wybrzeża
– Odporność wybrzeża na niszczenie związana jest z kilkoma czynnikami. Warunkuje ją w głównej mierze budowa geologiczna. Inną budowę geologiczną mają klify, inną wybrzeża mierzejowe – inaczej wydmowe – a wybrzeża zalewowe jeszcze inną – tłumaczy dr Grzegorz Uścinowicz. I wyjaśnia dalej: – Wszystkie typy wybrzeża podlegają nieustannym zmianom. Wpływają na to różne czynniki, takie jak częstość i intensywność sztormów, ale również ruchy skorupy ziemskiej, na przykład podnoszenie się skorupy w rejonie Skandynawii po ustąpieniu ostatniego lądolodu. Te czynniki mogą prowadzić do regionalnych różnic w historii zmian poziomu morza oraz kierunku rozwoju wybrzeża, jego cofania się lub przyrastania. Do tego dochodzi czynnik ludzki, ponieważ presja turystyczna i gospodarcza na polskie Wybrzeże jest ogromna. Ale trzeba podkreślić, że system strefy brzegowej jest niezwykle skomplikowany i nie wszystko jeszcze o nim wiemy. Części przyczyn i procesów na razie możemy się jedynie domyślać.
Jak tłumaczy szef badań nad strefą brzegową, patrząc na kryteria geologiczne, polskie wybrzeże nie jest specjalnie odporne. Większość tego, co widzimy na plaży, to odcinki wydmowe, zbudowane z osadów piaszczystych. Choć zdarzają się także odcinki potencjalnie bardziej odporne na erozję, na przykład wybrzeża klifowe zbudowane w części z glin lodowcowych w rejonach Władysławowa, Jastrzębiej Góry czy na wschód od Ustki, w rejonie Orzechowa.
Ale niestety, większość plaż z piaskiem jak mąka trzeba chronić. – W zasadzie znaczna część polskiego Wybrzeża jest objęta w mniejszym lub większym stopniu różnymi formami ochrony – mówi dr Uścinowicz. – Zdarzają się oczywiście miejsca takie jak Słowiński Park Narodowy, gdzie nikt nie prowadzi żadnej ochrony właśnie dlatego, że to park narodowy.
Jak najskuteczniej chronić morskie brzegi? – To zależy od konkretnego przypadku, choć myślę, że najskuteczniejsze są kombinacje różnych metod. Przykładowo w miejscach, gdzie ochrona jest naprawdę konieczna, można budować progi podwodne, które osłabiają energię falowania, połączyć to z refulacją, czyli wykładaniem piasku na plażę i podbrzeże, i być może z ograniczoną do koniecznego minimum "sztywną" zabudową hydrotechniczną, na przykład w postaci opasek brzegowych wykonanych z narzutu kamiennego.
Proces refulacji polega na pobraniu piasku z dna otwartego morza i wyłożeniu go na brzeg, czyli – z perspektywy plażowicza – na naniesieniu tyle piasku, ile potrzeba, żeby parawany się zmieściły. Z punktu widzenia geologa chodzi o wyłożenie piasku także w podbrzeżu, tj. podmorskiej części brzegu, tak aby ten brzeg "podeprzeć".
Nasuwa się tutaj pytanie o Gdynię-Orłowo z plażą utworzoną w podobny sposób, która po sztormie z początku lutego zmniejszyła się z kilkunastu metrów do kilkunastu centymetrów. Zniknęła.
– Czy w związku z tym refulacja ma sens? Jak najbardziej. Jest to jedna z metod ochrony brzegu morskiego, bardzo rozsądna i bardzo proekologiczna. Czy jest trwała? Specyfika tej metody polega na jej okresowym powtarzaniu, tak aby efekty w postaci zabezpieczonego brzegu utrzymywały się przez długi czas – tłumaczy dr Uścinowicz. – Plaża w Orłowie jest w tej chwili mocno zwężona. Bez odtwarzania plaży erozja morska będzie postępować, co w konsekwencji sprawi, że bezpośrednio zagrożona będzie infrastruktura miejska – promenada i zabudowania dzielnicy Gdynia-Orłowo. Więc jest sens odnawiania, refulowania plaż. Powinniśmy się też zastanowić, czy nie warto wybudować tu falochronów, czyli progów podwodnych, które osłabią energię falowania na tyle, że odbudowane plaże pozostaną na dłużej.
Zagrożenia w strefach nadmorskich
Erozja nie jest jednak jedynym zagrożeniem dla wybrzeży Bałtyku. Zaliczają się do nich także "osuwiska w obrębie wybrzeży klifowych, przerwania pasma wydm i zalania nisko położonych obszarów czy erozja dna morskiego"*. Te procesy zachodzą cały czas, ale większość osób ich nie widzi. Zdarzenia spektakularne, jak całkowite zalanie plaży, występują stosunkowo rzadko.
W internecie dostępnych jest wiele map, na których można zobaczyć prognozowane zalania polskiego Wybrzeża. Na ile są prawdopodobne, trudno stwierdzić. Nie jesteśmy pewni wszystkich procesów zachodzących na brzegu morza, a co dopiero tego, jak woda się zachowa w przyszłości. Ale zagrożenie, że w jakiś sposób wedrze się na ląd, jest w niemalże wszystkich prognozach wysokie.
Mapa organizacji Climate Central, zajmującej się analizą danych i rozpowszechnianiem wiedzy na temat zmian w środowisku, a tworzonej przez naukowców i dziennikarzy naukowych, pokazuje, że przy podniesieniu się poziomu morza o 10 cm dojdzie do zalania Gdańska na południowy wschód od Śródmieścia, terenów Nowego Dworu Gdańskiego i miejscowości na zachód od Elbląga.
Na terenach wzdłuż wybrzeża, które położone są poniżej 10 m n.p.m., w Polsce mieszka ponad 800 tys. osób. Na razie według założeń do 2100 roku można spodziewać się wzrostu poziomu morza o 60 cm**.
Gdynia-Orłowo
Żeby dostać się do słynnego punktu widokowego na klifie w Gdyni-Orłowie, trzeba najpierw przejść kawałek plażą i zwrócić się w stronę lądu. Zimą nie ma tam prawie nikogo, pojedyncze osoby spacerują po piasku.
Po prawej stronie opuszczonego budynku, powszechnie znanego jako "orłowskie sanatorium", niegdyś Domu Wczasowo-Leczniczego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Komunalnej i Przemysłu Terenowego, są schody prowadzące w górę lasu. Po kilku metrach jest odbicie w prawo – wąska ścieżka, która prowadzi aż na szczyt klifu, skąd widać ogrom błękitu, a jeśli ktoś się wychyli, resztki plaży.
Przejście plażą z Orłowa do plaży miejskiej w Gdyni jest nie lada wyzwaniem. Co rusz plaża się zwęża, kończy, zmienia w kamienie podlewane przez słoną wodę. Bez kaloszy trzeba czasem wejść do lasu i pokonywać niektóre fragmenty górą, co wcale nie jest tak przyjemnym spacerem, bo ścieżki leśne bywają kapryśne. Jednym z ostatnich fragmentów trasy przed betonowym deptakiem jest falochron – czasem da się przejść dołem, z jednej strony mając morze, z drugiej wysoki, wygięty mur.
Zanim dotrzemy do szerokiej plaży w centrum Gdyni, po lewej stronie nad promenadą można dojrzeć wśród drzew zabudowania. Część na mapach jest oznaczona jako noclegownie, biura, budynki wojskowe. Przy wielu są tylko numery domów. Najbliższe znajdują się mniej niż 100 m od fal Bałtyku.
Co będzie dalej z orłowskim klifem, szeroką plażą w Białogórze i węższą w Widowie? Nie wiadomo, bo w przyrodzie nie ma prostych i jasnych prognoz. Być może za 50 lat te trendy się odwrócą. A morze odda to, co zabrało.
*Artykuł "Zagrożenia geologiczne w Polsce w 2020 roku" opublikowany w "Przeglądzie Geologicznym", Tomasz Wojciechowski, Izabela Laskowicz, Piotr Nescieruk, Paweł Marciniec, Grzegorz Uścinowicz, Tomasz Czerwiński i Zbigniew Perski.
** Artykuł "How are European countries planning for sea level rise?"opublikowany w "Ocean & Coastal Management", Sadie McEvoy, Marjolijn Haasnoot, Robbert Biesbroek.
Agata Porażka. Dziennikarka weekendowego magazynu Gazeta.pl, wcześniej pisała dla Wirtualnej Polski. Twórczyni cyklu Zagrajmy w Zielone, który skupia się na tym, co powinniśmy zrobić, by zamiast niszczyć, dbać o planetę. Interesują ją tematy związane z górami, środowiskiem i problemami współczesnego świata.