Rozmowa
Grzegorz Jarosław Rybak (Fot. Archiwum prywatne)
Grzegorz Jarosław Rybak (Fot. Archiwum prywatne)

Przeczytałam ustawę regulującą opiekę społeczną w Szkocji, którą mi podesłałeś, a w niej: opieka szyta na miarę, czyli dopasowana do potrzeb, szacunek dla podopiecznego, podkreślenie jego podmiotowości.

To jest bezpośrednia konsekwencja tego, że w Szkocji dwie największe partie polityczne – Szkocka Partia Narodowa i Laburzyści – to socjaldemokraci. Pierwsi rządzą od kilkunastu lat, drudzy są główną opozycją.

Kluczowe pytanie brzmi: czy rzeczywistość odzwierciedla ustawowe zapisy?

Tak. Oczywiście w Szkocji – podobnie jak w Polsce – zdarza się, że dziennikarze incognito wejdą do domu opieki z ukrytą kamerą i powstaje reportaż pod tytułem: zobaczcie, jak tu jest źle. Wybucha wtedy wielka afera, a ośrodek natychmiast zostaje zamknięty. Natomiast dzieje się to sporadycznie.

Pracuję w tutejszej opiece społecznej od 17 lat. Najpierw w domach opieki, a od 2008 roku jestem zatrudniony przez urząd miasta Edynburga w instytucji, która nazywa się Support Works. Polityka państwa szkockiego zakłada, że osoby, które nie muszą przebywać w domach opieki, zostają w swoich mieszkaniach – najczęściej są to lokale komunalne. Opiekunowie tacy jak ja przychodzą do nich do domu.

Dlatego podkreślasz, że zatrudnia cię urząd miasta?

Ponieważ system organizuje państwo, ale opiekę społeczną mogą wykonywać również pracownicy zatrudnieni przez prywatne firmy. Gminy mogą zlecać zadania podwykonawcom, czyli agencjom.

Edynburg. W tle wzgórze zamkowe (Fot. Wojciech Surdziel / Agencja Wyborcza.pl)

Zacznijmy od podstaw: komu i jaka opieka od państwa się należy?

To jest ustalane indywidualnie. W sprawie każdej osoby zbiera się konsylium – złożone z przedstawicieli miasta, opieki społecznej i służby zdrowia – i zapada decyzja, co jest jej potrzebne. Czy wystarczy kilka godzin dziennie, czy konieczna jest całodobowa opieka.

W Szkocji bezpłatna komunikacja miejska to standard. Należy się wszystkim osobom poniżej 21. roku życia i powyżej 60. roku życia oraz z niepełnosprawnościami. Są jednak osoby, które z różnych przyczyn nie mogą się poruszać komunikacją. Dostają wówczas samochód na koszt miasta.

Ilu w tym momencie masz podopiecznych?

Jednego. Moja siostra Grażyna przez kilka lat również była pracownicą socjalną. Śmigała na rowerze po Edynburgu do jednego podopiecznego na pół godziny, do drugiego na godzinę. A jeśli uznawała, że komuś potrzeba więcej czasu, niż ma przyznane, zgłaszała to i jej wnioski były rozstrzygane. Natomiast mój podopieczny to pięćdziesięciokilkuletni mężczyzna…

Powiesz, jak ma na imię?

Nie. Podopieczni mają prawo do poszanowania swojej prywatności.

Jasne. W jakiej jest sytuacji życiowej?

Od urodzenia ma autyzm i potrzebuje permanentnej opieki. Sam z siebie by nie wstał, nie umył się, nie zjadł. Jest w stanie samodzielnie wykonać proste czynności, ale trzeba mu palcem pokazać: zamieć, odkurz. Nie umiałby ugotować sobie obiadu, ale jeśli zapytam: "Czy obierzesz ziemniaki?", bardzo chętnie to zrobi. To dla niego radość, że ma udział w przygotowaniu posiłku.

Toaleta? Czynności higieniczne?

W tej kwestii jest samodzielny, ale trzeba przypominać: "Umyłeś zęby?". I skontrolować, czy na pewno umył. Czy szczoteczka jest mokra. Trochę jak z dzieckiem. Przez cały czas jestem z nim ja lub jego drugi opiekun właśnie po to, żeby był zaopiekowany i ani sobie, ani nikomu innemu nie zrobił krzywdy.

(Fot. Wojciech Surdziel / Agencja Wyborcza.pl)

Jest na rencie?

Tak. Ale ja się nie zajmuję zasiłkami, dlatego opowiem tylko orientacyjnie, jak wygląda jego sytuacja. Sama renta wynosi przeszło 1000 funtów miesięcznie. Do tego dochodzą zasiłki. Za nasze usługi płaci urzędowi miasta 60 funtów miesięcznie. Na życie – opłacenie rachunków, jedzenie, ubranie – wydaje około 200 funtów tygodniowo. W kwestii rachunków i opłat też potrzebuje pomocy, dlatego że zupełnie nie zna się na pieniądzach. Nie wie, czy dwa funty to dużo, czy mało.

Ty to kontrolujesz i wiesz, jak wygląda jego sytuacja finansowa.

Bardzo dobrze. Ma nawet spore oszczędności.

A więc jego kwestie bytowe są zapewnione w stopniu więcej niż przyzwoitym.

Tak jest. Ma wystarczająco dużo pieniędzy, żeby móc zjeść dobrze, a dwa razy w tygodniu chodzimy do lokalu. Bardzo lubi kuchnię hinduską, ale w łagodnej wersji. Domowe posiłki również urozmaicamy. Wprowadzam nowe smaki. Był zachwycony, kiedy pierwszy raz ugotowałem mu zupę kukurydzianą. Zabieram go też na pikniki, na które wcześniej nie chodził. Nikt nie wpadł na pomysł, żeby go wziąć na piknik. Teraz organizujemy je regularnie i on to uwielbia.

Chodzimy też oczywiście na zakupy. Jeśli ma ochotę kupić sobie sweter albo dżinsy, to idziemy i kupujemy. Jedynie wydatki powyżej 50 funtów zgłaszam zwierzchnikom. Teraz na przykład muszę mu kupić nową zmywarkę. To nie jest żaden problem. Już jest uzgodnione, że zmywarka będzie. Po prostu mówię o tym przełożonemu, a on przekazuje sprawę swojej przełożonej, która mi wystawi zgodę na droższy zakup.

Wiem, że wozisz swojego podopiecznego na spotkania z mamą, z którą w młodości nie był blisko.

Nie umiała się nim opiekować. Wtedy inaczej się podchodziło do osób z niepełnosprawnością. Dziecko lądowało w ośrodku. Teraz mój podopieczny ma przeszło 50 lat i dopiero buduje relację z mamą. Wożę go do niej w każdą niedzielę po południu i zostają na kilka godzin sami. A ja jestem w pogotowiu, gdyby mnie potrzebowali. Odwiedzają go też siostry. Chodzą razem na spacery, do kawiarni, po sklepach.

Jak wygląda sytuacja finansowa twojego podopiecznego? 'Bardzo dobrze. Ma spore oszczędności' (Fot. Wojciech Surdziel / Agencja Wyborcza.pl)

Ten człowiek ma godne życie, które może mu sprawiać satysfakcję i dawać przyjemność. Może się czuć człowiekiem.

Zwróć uwagę, że to wszystko, o czym mówisz, gwarantuje mu prawo. Nasza praca opiera się na pryncypiach takich jak godność i prawo do prywatności, które są niedyskutowalne. Moja rola jest taka, żeby on żył własnym życiem. Żeby nie siedział zamknięty w czterech ścianach. Ale to zawsze jest jego wybór!

To jest kolejne ustawowo zagwarantowane prawo: podopieczny samodzielnie decyduje.

Oczywiście. On nie musi ze mną iść na spacer. Jak nie chce, to nie pójdzie.

A jeśli ma ochotę, to dokąd chodzicie?

Lubi iść na miasto na herbatę. Lubi oglądać obrazy, więc chodzimy do galerii i muzeów. Muzea w Szkocji są w większości za darmo.

Mój podopieczny jest też wolontariuszem w dziennym domu pobytu dla osób z różnymi niepełnosprawnościami. Mają tam bardzo zróżnicowaną ofertę zajęć: muzyczne, taneczne, garncarskie, rzeźbiarskie. On w każdy czwartek i piątek pomaga tam w kuchni, a w piątki sam uczestniczy w zajęciach garncarskich – wychodzi mu to tak sobie – i plastycznych. Malowanie wychodzi mu o wiele lepiej, ewidentnie ma swój styl.

Kiedy w ten sposób rozwija swój potencjał – a to jest jego kolejne ustawowe prawo – to moim obowiązkiem jest tam po prostu być. Siedzę sobie i czytam książkę, ale jestem blisko niego. Czuwam.

A kiedy jesteście w domu, jak spędzacie czas?

Ostatnio zaintrygowałem go dokumentem o tym, jak plastik niekorzystnie wpływa na środowisko naturalne. Wczoraj oglądaliśmy "Terminatora IV". A kiedy on idzie spać, ja też się kładę. W jego mieszkaniu jest pokój, w którym ja i mój zmiennik mamy łóżko i każdy swój komplet pościeli. Normalnie, zgodnie z prawem, w nocy śpimy, ale jakby coś się złego działo, to jesteśmy. Na wszelki wypadek.

Jak człowiek, którym się opiekujesz, cię traktuje? Kim ty dla niego jesteś?

Nie jest najbardziej wylewną osobą na świecie. Jako autystyk ma trudność w nazywaniu emocji, a mimo to wiem, bo czuję to, że ja i jego drugi opiekun jesteśmy najbliższymi mu ludźmi.

Czytelnicy tego nie widzą, więc dopowiem, że ty opowiadasz o nim z czułością. Opowiedz o domach opieki w Szkocji.

Pracowałem w kilku. Od 2006 do 2013 roku.

Iloma podopiecznymi tam się opiekowałeś?

Pracowników na jednej zmianie było z reguły sześcioro, a pensjonariuszy 42, więc każdy z nas miał pod swoją opieką siedmioro podopiecznych. Poziom ich sprawności był zróżnicowany. Do podnoszenia osób niesprawnych ruchowo używaliśmy specjalnych maszyn. Prawo wymaga, by obsługiwały je dwie osoby. Dla bezpieczeństwa. Żeby jedna drugiej patrzyła na ręce, czy na pewno wszystkie paski są zapięte, czy hamulce włączone.

A więc masz zapie*dol jak na szychcie w kopalni, a jeszcze ktoś z oddziału obok prosi cię o pomoc albo ty jego, bo akurat używasz takiej maszyny. Cały czas zasuwasz!

Pracowników było za mało?

Tak uważam. To bardzo ciężka praca. Fizycznie i psychicznie.

Podopieczny może mieć zmiany neurologiczne i oskarżać cię, że go okradłeś.

Gorzej! Opiekowałem się prawdziwym faszystą, który z lubością opowiadał, jak tłumił kenijskie powstanie Mau Mau i jak to się "czarnuchom gardła podrzynało". Wywalili go za rasizm z kilku ośrodków, a był po amputacji obu nóg i wymagał opieki. Praca z nim naprawdę dużo mnie kosztowała psychicznie.

'Moja rola jest taka, żeby mój podopieczny żył własnym życiem. Żeby nie siedział zamknięty w czterech ścianach' (Fot. Wojciech Surdziel / Agencja Wyborcza.pl)

Mam pewność, że wiele osób ma w sobie lęk, co by było, gdybym na starość została sama i trafiła do DPS-u. Jakie by tam były warunki? Jak bym była traktowana? Opowiedz, jak żyją mieszkańcy szkockich domów opieki?

Zacznijmy od tego, że stare domy opieki są systematycznie wyburzane i budowane są nowe. Od kiedy mieszkam w Edynburgu, powstało kilkanaście nowych ośrodków. Każdy pensjonariusz ma własny pokój z łazienką. Za moich czasów fryzjerka przychodziła raz w tygodniu. Trenerka prowadziła jogę czy inne zajęcia, a chętne osoby siedziały na swoich wózkach inwalidzkich, patrzyły, jak ona ćwiczy, i wykonywały to, co były w stanie. Dla chętnych regularnie były organizowane wycieczki. Zazwyczaj zgłaszało się kilka osób, ale nawet gdyby zgłosiła się tylko jedna, to i tak by się ta wycieczka odbyła. Wychodziliśmy do miasta. Na lunch.

A jedzenie na miejscu jakie było?

Osoby starsze najbardziej lubią to, co pamiętają z dzieciństwa: mięso mielone z ziemniakami w sosie. Marchewkę rozgotowaną i nieposoloną. Sałatę – jeśli w ogóle, to bez dressingu. Bardzo popularny jest krupnik, który Szkoci uważają za swoją narodową potrawę. Oczywiście na stołówce również zawsze był wybór.

Czy w tym systemie jest coś, co twoim zdaniem wymaga poprawy?

Oczywiście! Właśnie to żywienie podopiecznych. W domach opieki opcją dla diabetyków na deser były lody. W kółko jedli chleb tostowy. Kaszy gryczanej nie uświadczysz. Zaje*iście niezdrowe jedzenie.

Może Szkoci w ogóle jedzą niezdrowo?

Jeśli się kimś opiekujesz, to masz dbać o niego tak dobrze, jak się da. Uważam też, że powinniśmy kategorycznie odchodzić od zatrudniania osób z agencji w instytucjach publicznych.

Dlaczego?

Jest bardzo wiele powodów, ale podam ten, który najbardziej przemawia do wyobraźni. W Holandii, gdy toczyła się społeczna debata na ten temat, w telewizji wyemitowano spot, w którym emerytowana pani – w młodości była aktorką – rozebrała się do naga i powiedziała: "Przez ostatnich 15 lat opiekowała się mną Anna, ale miasto stwierdziło, że taniej będzie podnająć opiekunów z agencji. Anna została zwolniona i teraz codziennie przychodzi do mnie inna osoba, aby pomóc mi się umyć. Skoro codziennie inna osoba widzi mnie nago, to dlaczego ma mnie nie zobaczyć cała Holandia?!".

Mocne.

Między innymi autystycy bardzo źle znoszą zmiany, a dla wielu osób, które zatrudniają się w agencji, jest to jedynie praca tymczasowa. Nie mówiąc o tym, że instytucja publiczna powinna świecić przykładem i zatrudniać na etat ze wszystkimi świadczeniami: chorobowym i urlopem.

Podczas urlopu Grzegorz pojechał na Ukrainę, by pomagać przy ewakuacjach (Fot. Archiwum prywatne)

Tak jak ciebie zatrudnia urząd miasta. O opiece społecznej już sporo wiem. Jak są zorganizowane ochrona zdrowia i edukacja?

Wszystkie leki na receptę są bezpłatne. Czy antykoncepcyjne, czy paracetamol, czy insulina. Jeśli dostałeś receptę, to znaczy, że lekarz uznał, że potrzebujesz tego leku. I proszę bardzo: dostajesz go od państwa bezpłatnie.

Edukacja też jest bezpłatna?

Do poziomu licencjatu. Edukacja wygląda tu zupełnie inaczej, niż kiedy ja chodziłem do polskiej szkoły. Dzieciaki nie są uczone kolejno literek i składania wyrazów, ale od samego początku metodą szybkiego czytania!

Również w wartościach, jakie są wpajane uczniom, widać inne podejście. Najważniejsze, czego się uczą w szkole, to że każdy jest inny, każdy jest wyjątkowy, każdy jest równy. Tu nie ma rywalizacji. Chyba że grają w piłkę.

Co się dzieje w Polsce, kiedy dziecko nie radzi sobie z nauką? Dostaje pałę, pałę, pałę i powtarza klasę.

Uogólniamy, ale tak, jest to duży problem.

Tutaj natychmiast szkoła pyta rodziców: dlaczego to dziecko odstaje od klasy? Dlaczego nie ma odrobionych prac domowych? To nie jest wina dziecka, tylko sygnał, że nauczyciel musi mu poświęcać więcej uwagi.

W Polsce przegłosowano, że od nowego roku zamiast 500 zł na dziecko będzie 800 zł. Czy w Szkocji rodzice dostają od państwa pieniądze na utrzymanie dzieci?

Dostają, ale to nie są duże pieniądze. Mój przyjaciel, który ma troje dzieci, dostaje łącznie nie więcej niż 200 funtów miesięcznie. Tutaj sprawa jest załatwiona na innym poziomie. Jeżeli pracujesz, to stać cię na to, żeby utrzymać rodzinę. A jeśli nie pracujesz, to dostajesz pomoc w postaci zasiłków. I ty, i twoje dzieci żyjecie godnie. To inne podejście do człowieka na każdym polu. Wyobrażasz sobie, że tak mogłoby być w Polsce?!

Zobacz wideo Katarzyna Kasia: Myślisz, że ktoś w polskiej polityce myśli o 2055 roku?

Wyobrażam sobie. Wszystko jest kwestią wyboru. Decyzji politycznej.

Tak długo, jak polskie media będą czcić hasło "tanie państwo", jak długo deprecjonowany będzie ruch związkowy, a rządzić będzie prawica, to nic się w Polsce nie zmieni.

Grzegorz, wiem, że osoby, którymi opiekuje się szkockie państwo, żyją godnie. A pracownicy socjalni? Czy ty zarabiasz średnią krajową?

Trochę więcej. Tutaj minimalna wypłata w wysokości 1500 funtów brutto miesięcznie pozwala na godne życie, a ja, wliczając dodatki za pracę w nocy i weekendy, zarabiam 2800 funtów brutto miesięcznie. Mój etat to 36 godzin w tygodniu. No i oczywiście w kwietniu dostajemy podwyżki.

Co roku?!

W moim zakładzie pracy jest 60 proc. uzwiązkowienia! Napisz to koniecznie! Związek nam to wywalczył i w kwietniu każdego roku mamy podwyżki – pewne jak amen w pacierzu.

Jak to się w ogóle stało, że wylądowałeś w Szkocji?

Po studiach nadal mieszkałem z rodzicami i pracowałem na ciu*atych posadach, gdzie zarabiałem poniżej 1000 zł miesięcznie. Pochodzę z Olsztyna, który – jak cały region – wyjątkowo od Balcerowicza dostał po dupie i ucierpiał na transformacji. Miałem 27 lat…

I żadnych perspektyw.

Aż pewnego razu pojechałem do Londynu, gdzie odbywało się Europejskie Forum Społeczne. Nie było mnie stać na podróż, nie miałem tych potrzebnych 180 zł, ale znajomi jechali autokarem, jedna koleżanka wylądowała w szpitalu i zrobiło się dla mnie wolne miejsce.

W Londynie byłem tydzień. Podczas powrotu do Polski podjąłem decyzję, że się pakuję i emigruję. Tylko nie do Londynu, bo ten mi się nie spodobał, tylko do Edynburga. Mieszkał tam kolega ze studiów, który wiele dobrego mi opowiadał o tej Szkocji. Więc pojechałem.

Zacząłeś od pracy na zmywaku?

Od sprzątania. Potem dostałem robotę przy taśmie w fabryce ciastek, a potem w kuchni w domu opieki społecznej. Popracowałem trochę jako pomocnik kucharza, przyglądałem się pracy opiekunów i pomyślałem, że to jest robota dla mnie. Zapytałem kierowniczki, czy nie zatrudniłaby mnie na stanowisku opiekuna. Tak się to wszystko zaczęło.

Dzielnica mieszkaniowa w Edynburgu (Fot. Wojciech Sudziel / Agencja Wyborcza.pl)

Skończyłeś kierunkowe studia podyplomowe?

Szkolenie zawodowe i liczne kursy. Urząd miasta cały czas nas szkoli. I to dosyć intensywnie. Ostatnio odnawiałem szkolenie dotyczące farmakoterapii, regularnie uczę się, jak pracować z osobami po wyrokach, z podopiecznymi, którzy – jak mój obecny – bywają werbalnie lub fizycznie agresywni.

Czy regularnie bywasz w Polsce?

Tak. Ale kiedy na Wschodzie wybuchła wojna, podczas urlopu nie pojechałem do Polski, tylko do Bachmutu, aby pomagać przy ewakuacjach. Poznałem wtedy między innymi dziadzię Kolę, który pracował w cukrowni i jak większość pracowników na tym cukrze pędził samogon, a dziś jest ślepy, głuchy i gra na akordeonie. Na zawsze skradł moje serce.

Moja siostra Grażyna również pojechała pomagać Ukraińcom. Była wolontariuszką w domu opieki, który po wybuchu wojny założono w dawnej szkole. Mieszka w nim 40 ewakuowanych z frontu osób, które potrzebują opieki. Na stałe jest z nimi tylko jeden opiekun na zmianie.

Potrzeba tam dosłownie wszystkiego. W tym momencie głównie pieniędzy na zakup opału na zimę. Prowadzimy zbiórkę na ten cel. (Jeśli ktoś z Państwa chciałby ją wspomóc, informacje znajdują się tutaj: https://www.facebook.com/aneta.piatkowska.5).

Planujesz kiedykolwiek wrócić do Polski?

Wiesz, mam kwaterę na cmentarzu w Olsztynie.

Pytam poważnie.

W Edynburgu mam przyjaciół, wszystkie płyty, książki. Zobacz, ile tego jest. Gdzie ja bym to miał przenosić?

Nie, nie zamierzam wracać. Dobrze mi się tutaj żyje.

Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje na wakacje >>

Grzegorz Jarosław Rybak. Urodził się w 1977 r. Ukończył politologię na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Jest ideowym socjalistą i pasjonatem historii. Bywa poetą. Bimbrownik w czwartym pokoleniu.

Anna Kalita. Fascynują ją ludzie i ich historie oraz praca, która pozwala jej te historie opowiadać. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.