
Nagroda Adult Video News jest nazywana „porno-Oscarem", a ty i twój partner macie szansę ją zdobyć. Piszą o tobie portale plotkarskie i newsowe, nagle stałaś się rozpoznawalna. Jak sobie z tym radzisz?
Wszystko poszło dość dużym viralem, ale nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszego marketingu. Jesteśmy zadowoleni, że możemy dotrzeć do tak wielu odbiorców. Tym bardziej że jesteśmy dumni z tego, co robimy.
Czy w Polsce, gdzie teraz mieszkacie, reakcje na to, że jesteście aktorami filmów pornograficznych, różnią się bardzo od tych w innych częściach świata, gdzie na przykład macie znajomych?
Najlepsze porównanie mamy z Włochami, ponieważ mój partner jest z Włoch, tam mieszkaliśmy przez półtora roku i tam nasza praca stopniowo wychodziła na jaw. Reakcje były o wiele milsze i ludzie byli mniej zaskoczeni tym, czym się zajmujemy. A czasem wprost gratulowali nam takiej decyzji. We Włoszech produkcje pornograficzne są bardziej rozwinięte, jest o wiele więcej aktorów i też bardziej otwarcie się o tym mówi. Pornografia nie jest takim tabu jak w Polsce.
Polacy strasznie się przejmują opinią innych osób. Słyszę tu komentarze typu: nie boisz się, że ktoś cię rozpozna? Nie boisz się, że twoi rodzice się dowiedzą? Czasem myślę, że Polacy żyją po to, żeby zadowolić swoich rodziców i innych bliskich…
Możesz opowiedzieć o tych negatywnych reakcjach?
Ktoś anonimowo wysyłał link albo screeny moim rodzicom… Czego nie rozumiem, bo to moje życie, co oni mają do tego? A odkąd zaczęły o mnie pisać różne portale, Instagram dwa razy już blokował mi konto. Wcześniej przez cały rok nie miałam takiej sytuacji. Ktoś mnie zgłosił za nagabywanie seksualne i treści pornograficzne. Dwa razy to konto udawało mi się odzyskać, więc fajnie, ale ewidentnie ktoś chce mi zaszkodzić.
Jak rodzice reagują na te zaczepki?
Po prostu je ignorują. Im bardziej reaguje się na takie rzeczy, tym bardziej ludzie próbują dogryźć. Niektórzy nie potrafią zrozumieć, że rodzice mnie wspierają i akceptują każdy mój życiowy wybór.
Wróćmy do nominacji – czy była dla was zaskoczeniem?
Trochę tak, mimo że sami zgłaszaliśmy naszą kandydaturę. Jako amatorzy nagrywamy filmy od dwóch lat, ale to nie miało takiego znaczenia, bo w pornobiznesie są tysiące par amatorów. Z profesjonalnymi producentami pracujemy od pięciu miesięcy, więc ta nominacja przyszła bardzo szybko. Inne osoby nominowane wraz z nami nagrywają profesjonalne filmy od przynajmniej dwóch lat, a niektóre dłużej niż od pięciu. W porównaniu z ich doświadczeniem pięć miesięcy to jest nic. Spodziewaliśmy się nominacji, ale na przykład za rok, nie tak szybko.
A co twoim zdaniem wpłynęło na uzyskanie tej nominacji? Czy chodzi o wrażenie autentyczności, jakie tworzycie jako prawdziwa para? Że ludzie widzą namiastkę prawdy w biznesie, który wymusza pewną sztuczność i przerysowanie?
Na pewno. Autentyczność w filmach pornograficznych jest trudna do osiągnięcia, bo gdzieś z tyłu głowy masz, że w tej pozycji trzeba się bardziej odchylić, żeby było więcej widać. Mimika twarzy też nie jest naturalna i nie możemy w stu procentach być sobą, bo wchodzimy w jakiś określony schemat. My staramy się jednak dać jak najwięcej z siebie.
Ale producenci filmowi tak naprawdę boją się pracować z parami, bo czasami jest kiepska atmosfera. W normalnym życiu para na przykład się kłóci, a musi przyjść na plan i nagrywać. A my dostajemy dość dużo pochwał za nasz profesjonalizm. Znamy swoje słabe i silne punkty i dzięki temu sceny wychodzą tak jak powinny.
Czyli jest tak, że kiedy jedno z was ma gorszy dzień, drugie pomaga tej osobie, wie, jak ją uspokoić i sprawić, żeby poczuła się komfortowo?
Dokładnie tak, bo nagrywanie scen seksu nie jest proste. Czasem wokół jest pięć–dziesięć osób, które czekają, aż scena się zacznie. Nie każdy potrafi uprawiać seks w takich warunkach. Ponieważ jesteśmy parą i znamy siebie, możemy zapomnieć o tym, co nas otacza. Przychodzi nam to naturalnie. Niektóre osoby poznają się dopiero na planie i od razu muszą nagrywać wspólnie scenę. Nie jest to łatwa branża.
Jak różni się to, co nagrywacie w domu, od filmów realizowanych z producentami?
Kiedy nagrywamy sami, nasz seks jest spontaniczny, taki, jak zwykle to u nas wygląda. Natomiast jeśli pracujemy z kimś, zwykle jest jakaś scenka i musimy ją przećwiczyć. Na przykład ostatnio nagrywaliśmy virtual reality już trzeci raz. Tego typu scena trwa około 40 minut do godziny, najlepiej bez cięcia, a główną pracę wykonuje kobieta, ponieważ mężczyzna jest praktycznie niewidoczny [chodzi o stworzenie złudzenia, że to oglądający uprawia seks z dziewczyną – przyp. aut.]. I wtedy lepiej wiedzieć wcześniej, co robić i co mówić.
A czy w parze z profesjonalizacją przyszła większa presja? Czujecie, że musicie lepiej wypaść albo coś zmieniać w swoim wyglądzie, żeby sprostać wymogom rynku?
Na pewno chcemy być coraz lepsi w tym, co robimy. Dokupujemy ciągle lepszy sprzęt, oświetlenie i mikrofony, ale też oglądamy nasze stare filmy i je analizujemy. Mówimy sobie wtedy: ta pozycja dobrze wyglądała, musimy ją powtórzyć. Albo: tu wyglądamy niekorzystnie i tego już nie będziemy robić. Patrzymy na statystyki, co nam się dobrze sprzedaje i co się podoba ludziom.
A co w waszym wykonaniu się sprzedaje lub najbardziej podoba?
Naszym bestsellerem są filmy z współprac, czyli nagrywane w większym gronie, trzy- czteroosobowym. Dlatego też tak dużo podróżujemy i spotykamy się z innymi twórcami. Ale nasze filmy w parze też się dobrze sprzedają, ludzie lubią oglądać klasyczny seks lub analny w naszym wykonaniu. Sprzedajemy także dużo filmów spersonalizowanych, czyli takich z oryginalnym pomysłem widza.
Nie czujecie, że w jakiś sposób przejście na profesjonalizm po ponad roku nagrywania amatorskiego oddaliło was od fanów?
Ja na swoim OnlyFans [platformie internetowej, na której fani płacą za „dostęp" do danej gwiazdy i określonych treści – przyp. aut.] od zawsze piszę z fanami i nadal będę pisać bezpośrednio z nimi. Może już nie cztery razy dziennie, bo po prostu nie mam czasu, zobowiązań jest coraz więcej i nie nadążamy ze wszystkim. Nie mamy promotorów ani osób zajmujących się naszymi social mediami, wszystko robimy we dwójkę. To ważne, żeby ludzie mieli kontakt bezpośrednio z nami.
Ten bezpośredni kontakt to standard w branży?
Jest coraz więcej agencji marketingowych, które pomagają w prowadzeniu OnlyFans, i wiele dziewczyn z tego korzysta, ponieważ jest to naprawdę czasochłonne zadanie.
A mogę zapytać, co piszą fani? I czy piszą do was głównie mężczyźni, czy kobiety?
Dużo wiadomości, które otrzymujemy, dotyczy bardzo prywatnych spraw. Ludzie opisują problemy, z którymi się zmagają, i proszą nas o radę albo po prostu chcą się wygadać. Nie brakuje też zaproszeń na kawę, komplementów. A czasem są to pochwały za dany film. Wiadomości dostajemy zarówno od kobiet, jak i od mężczyzn.
Zdecydowałabyś się na wejście do tej branży, gdyby nie właśnie OnlyFans i podobne strony? Chodzi mi szczególnie o poczucie bezpieczeństwa, że to wy kontrolujecie zawartość nagrań, a nie jest tak, że przychodzicie na plan i ktoś manipuluje wami, grożąc, że jeśli w scenie nie będzie konkretnej zawartości, to wam nie zapłaci.
Zacznijmy od tego, że gdyby nie OnlyFans czy Pornhub, gdzie zaczęliśmy, nie moglibyśmy się utrzymać z tego, co robimy.
Najważniejsze było, że weszliśmy w to razem. Kiedy słucham historii dziewczyn, które wkroczyły do biznesu same, wydaje mi się, że nie byłabym w stanie tego znieść. Wiesz, w miesiącu dziewczyna ma 20 nagrywek z 20 różnymi facetami i potem wraca do domu, do partnera i żyje jakby nigdy nic. Nie oceniam i nie uważam, że to coś złego, ale nie wiem, czy mogłabym od tej strony wejść w biznes. To, że mam stałego partnera, daje jednak ogromny komfort psychiczny.
Czy wspólna praca negatywnie wpłynęła na wasz związek? Jesteście razem na planie, razem w podróży i potem jeszcze w domu. Nieważne, w jakiej branży, brak oddechu od siebie może zepsuć relację.
Pracujemy bardzo dużo, często od samego rana do północy, to prawda. Ale w mieszkaniu mamy osobne pokoje, właśnie żeby być chociaż przez jakiś czas osobno. Mój partner zajmuje się przede wszystkim edytowaniem filmów, wrzucaniem ich na strony i do tego potrzebuje świętego spokoju, a ja głównie robię „głośne" rzeczy: TikToki, posty na Instagramie, odpisywanie ludziom na wszystkich platformach, czasem też solowe filmy spersonalizowane. Dzięki temu nie czujemy się sobą zmęczeni i nie mamy siebie dosyć. Nadal jest fajnie.
W takim razie jak wygląda wasz dzień, jeśli nie macie nagrania?
Jeżeli zamierzamy iść na siłownię, wstajemy o 8.00. Jeśli nie, potrafimy spać nawet do 11.00. Rano wiadomo: śniadanie, kawa i zazwyczaj wtedy siadam do social mediów, odpisuję na wiadomości. Kiedy mój chłopak ma czas, pomaga mi w tym. To trwa jakoś do obiadu, do 15.00.
A co robicie razem po pracy? Jak spędzacie czas?
Potrafimy umówić się, że zamykamy temat pracy, i wtedy idziemy do kina, na randkę do restauracji. Układamy puzzle, gramy w planszówki, ale też chodzimy na spacery, na siłownię, ja od niedawna także na pole dance.
A seks?
Oczywiście. Wydaje mi się, że odkąd zaczęliśmy nagrywać, nawet częściej mamy na niego ochotę! Zawsze mówię, że dla mnie istnieją dwa rodzaje seksu. Pierwszy to ten dla zabawy, który nagrywamy i dzielimy się sobą z innymi. W tym seksie nie ma miłości. Drugi to ten w sypialni, kiedy jesteśmy sami, są zgaszone światła i jest romantycznie.
Jaka jest w takim razie zdaniem Cherry Candle podstawa udanego seksu?
Rozmowa… Rozmowa przede wszystkim. Ustalenie granic i informowanie partnera o tym, co się lubi, a czego nie. Na przykład nigdy nie zrozumiem, jak można udawać orgazm, zamiast wyjaśnić partnerowi: słuchaj, zrób tak i tak, może będzie lepiej, może mi się wtedy uda. Piszą do nas różne pary i na przykład chłopak jest zmartwiony, że jego dziewczyna nie ma orgazmu, myśli, że jest dla niej niewystarczający. A przyczyna często jest w głowie. Dlatego rozmowa jest tak ważna. Bez rozmowy to nie jest dobry seks.
***
Na Cherry i Dave’a można głosować do 7 stycznia 2023 tu.
Cherry można śledzić na jej Instagramie.
Łukasz Muniowski. Autor i tłumacz książek o sporcie. Adiunkt w Instytucie Literatury i Nowych Mediów Uniwersytetu Szczecińskiego.