
IMIĘ: Iga
NAZWISKO: Czubak
WIEK: 31 lat
ZAWÓD: Neurokognitywistka, założycielka i prezeska firmy Qurczak
OSIĄGNIĘCIA: Znalazła się w rankingu 50 najbardziej kreatywnych osób w biznesie oraz na tegorocznej liście Foodtech 500 (liście najlepszych startup-ów foodtechowych na świecie); wymyślony i stworzony przez nią start-up trafił do programu Business Model Mastering realizowanego przez Google for Startups oraz do akceleratora foodtech.ac
Kawałki o nieregularnych kształtach do złudzenia przypominają pokrojoną przed chwilą pierś kurczaka. Można wybrać smak gyros, ognisty albo klasyczny. Jest też wersja fast food: tu kawałki są dużo większe i wyglądają jak panierowane stripsy. Roślinny Qurczak, którego wymyśliła i wyprodukowała Iga Czubak, ma włókna i naprawdę smakuje jak kurczak. Wiem, bo podgryzam go, pisząc ten artykuł. Ja, wieloletnia, uparta mięsożerczyni.
– Jaka jest moja receptura? To tajemnica. Mogę jedynie zdradzić tyle, że mój roślinny Qurczak zawiera polską białą fasolę i białko pszenne. Nie ma w nim żadnej chemii, sztucznych aromatów i ulepszaczy smaku. Jest za to dużo suszonych warzyw. Całość ma przypominać mięso ze świeżego domowego rosołu – mówi Iga Czubak.
Wystarczy kilka minut rozmowy, by zorientować się w jej mocnych stronach. Jest pracowita, konkretna i zdecydowana. Do celu dąży roztropnie, ale konsekwentnie.
– Mój tata zmarł, gdy miałam pięć lat. Mnie i siostrę wychowywała tylko mama. Od dziecka wpajała w nas przekonanie, że możemy wszystko. I że nie ma znaczenia to, że jesteśmy kobietami – wspomina. – Nie wiem, skąd się wzięło takie przekonanie, ale od zawsze wiedziałam, że cokolwiek wymyślę, mogę to osiągnąć.
Wizja, plan, działanie
Joanna Kuźniacka z Igą Czubak zna się od kwietnia 2019 roku. Zaczęły razem pracować we wrześniu. Dziś Kuźniacka odpowiada w Qurczaku za social media i marketing.
– Iga zawsze ma wizję. Nie boi się wielkich planów i podejmowania kroków, które mają je zrealizować. Zdecydowanie nie należy do osób, które bujają w obłokach, jej rozwiązania są konkretne i skuteczne. Wprowadzamy je w Qurczaku – opowiada. – Wszystko robimy po raz pierwszy, więc to wyzwanie dla całego zespołu. Na Idze jednak spoczywa największy ciężar – podejmowania decyzji. Świetnie sobie radzi. Nikogo nie udaje, jest po prostu fajną dziewczyną. Poza tym u niej zawsze można liczyć na dobre jedzenie, a wiadomo, że dobre jedzenie zbliża i przełamuje lody – dodaje.
Dobre jedzenie Iga Czubak lubi od dziecka. Skończyła neurokogniwistykę i mogła pracować na uczelni albo w agencji, która tworzy reklamy działające podprogowo na mózgi klientów. Ale zamiast tego po skończeniu studiów wyruszyła w świat.
– Nie lubię stabilności, mam potrzebę ciągłej zmiany. Pomyślałam, że muszę się zresetować, poszukać inspiracji. Wyjechałam do Meksyku, a potem w podróż po Stanach i Kanadzie – opowiada.
„Z tego miejsca nie było już dla mnie powrotu”
Po paru miesiącach wróciła do Polski i zatrudniła się w jednej z lepszych warszawskich restauracji, ale szybko stwierdziła, że to jednak nie dla niej. Złożyła aplikację o wizę Working Holiday do Nowej Zelandii. Dostała ją. Przez kolejne miesiące tam pracowała, a w przerwach podróżowała.
– Podróżując po Azji i Nowej Zelandii, zobaczyłam na własne oczy, czym jest kryzys klimatyczny. Przekonałam się, jak wygląda przemysłowa hodowla mięsa, i to raz na zawsze zmieniło moje podejście do niego. Całymi wieczorami o tym czytałam i oglądałam filmy. Z tego miejsca nie było już dla mnie powrotu – mówi dziś Iga Czubak.
Półtora roku choroby
Ktoś powie: chwilowa słabość albo fanaberia. Ale nie u założycielki roślinnego Qurczaka. Bez ogródek mówi ona tak: – Zawsze należałam do osób, dla których obiad bez mięsa to nie był prawdziwy obiad. Jednak kiedy dowiedziałam się, jak działają przemysłowe hodowle, nie mogłam już jeść mięsa. Zaczęłam odkrywać kuchnię wegańską.
Akurat otwierała się wegańska restauracja przy modnym w Warszawie placu Zbawiciela. - Poszłam tam pracować i zostałam na rok. A potem okazało się, że mam boreliozę i półtora roku spędziłam w łóżku. Miałam sporo czasu na myślenie.
Iga Czubak miała też dość jedzenia hummusu i strączków. Zaczęła eksperymentować.
– Odkryłam białko pszenne, które jest świetnym zamiennikiem mięsa. W połączeniu z białą polską fasolą daje ono pełen aminogram, bo dzięki połączeniu tych dwóch źródeł białka nasz Qurczak zawiera wszystkie aminokwasy egzogenne, czyli te, których musimy dostarczać sobie z jedzeniem. Z choroby wyszłam więc z własnym przepisem na mięso wegańskie.
Znalazła zakład w Piasecznie, zatrudniła parę osób i uruchomiła produkcję. Początkowy etap rozwoju firmy sfinansowała z własnych pieniędzy. Potem znalazła inwestorów.
– Wspierają firmę nie tylko finansowo, ale również pomagają mi biznesowo. Dzięki temu mamy grupę niesamowitych, bardzo doświadczonych osób z imponującymi karierami, z którymi mogę planować strategię rozwoju firmy i liczyć na wsparcie w razie jakichkolwiek problemów – podkreśla.
Firma zaczęła zaopatrywać gastronomię w Warszawie. Iga Czubak szybko się zorientowała, że to świetny rynek na mięso roślinne. – Jak pojechaliśmy na Vegemanię [impreza organizowana przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki, która ma na celu promocję diety roślinnej nie tylko jako sposobu odżywiania, ale też jako stylu życia – przyp. red.], kolejka do naszego stoiska stała przez cały dzień. Ogonek, który się do nas ciągnął, zasłaniał inne stoiska. Ich właściciele prosili, żebyśmy jakoś zarządzali tą kolejką – wspomina.
„Bariera jest w głowie”
Jeszcze parę lat temu wegetarianie, weganie czy po prostu ci, którzy chcieli ograniczyć spożycie mięsa, mieli do wyboru głównie warzywa, produkty z soi czy hummus. Teraz producenci oferują roślinne burgery, kiełbaski czy mielone. Qurczak burgerów nie robi, bo jego specjalnością jest roślinna pierś z kurczaka.
Bariera jest w głowie. Czasem dajemy naszego Qurczaka mięsożercom, którzy nie wiedzą, że to mięso roślinne. Bardzo im smakuje i są zaskoczeni, że to nie pierś kurczaka
– przyznaje Iga Czubak.
Produkowane przez jej firmę gyrosy czy stripsy należą do drugiej generacji mięs roślinnych. Trzecia, ta najwyższa, to mięso komórkowe, hodowane w laboratorium. Wciąż metoda bardzo kosztowna, ale do niej należy przyszłość.
Jestem pewna, że już niedługo będziemy mogli zjeść roślinnego steka nieodbiegającego w smaku od najlepszej wołowiny
– prognozuje.
Jednak plany rozwoju wielu firmom pokrzyżowała pandemia. W marcu zeszłego roku klienci Qurczaka zniknęli nagle, z dnia na dzień. Przestali zamawiać roślinne mięso, przestali płacić także za to, co zamówili wcześniej.
„Świat, który znaliśmy, nagle przestał istnieć”
– Na początku pandemii Iga utknęła w Meksyku i zarządzała firmą zdalnie. Świat, który znaliśmy, nagle przestał istnieć. Musieliśmy się bardzo szybko przestawić na sprzedaż w sieci: stworzyć sklep internetowy, zaprojektować i zamówić opakowania – wspomina Joanna Kuźniacka. – Poradziliśmy sobie całkiem nieźle, bo cały zapas, jaki mieliśmy, sprzedał się w ciągu 24 godzin. Udało nam się zamówienia zapakować i wysłać. Ta sytuacja pokazała, że jesteśmy zgranym zespołem i że potrafimy się spiąć, gdy to jest szczególnie potrzebne – podkreśla.
Iga Czubak też nie ma wątpliwości, że był to dla Qurczaka moment przełomowy. Jej firma trafiła do programu Business Model Mastering realizowanego przez Google for Startups.
W dwa tygodnie postawiliśmy sklep internetowy, który intensywnie się rozwijał. Wtedy właśnie zdecydowaliśmy się wziąć udział w trzymiesięcznym programie Business Model Mastering realizowanym przez Google for Startups.
I dodaje:
Mieliśmy konkretne plany, ale nie były one wystarczająco dobrze uporządkowane. Udział w programie pozwolił nam wszystko ustrukturyzować, wyznaczyć priorytety i stworzyć strategię działania na najbliższe miesiące.
Pomysłodawczyni Qurczaka przyznaje, że czasem nawet jej samej trudno jest przyhamować własną ambicję. – Satysfakcja z pracy w Qurczaku bardzo mnie nakręca i bywa, że zaniedbuję z tego powodu prywatne sprawy. Niedawno się zorientowałam, że wpadłam w niezły ciąg. Przez parę tygodni zdarzało mi się pracować po 15 godzin dziennie – mówi.
Zagraniczna ekspansja
Qurczak bez przerwy się rozwija. – Zainteresowanie roślinnym mięsem jest teraz ogromne. Zamawiają je u nas klienci przez Internet, duże sieci handlowe z kilku największych polskich miast, a ostatnio także firmy z zagranicy. Gdy zdarza się, że nie nadążamy z produkcją, cierpliwie czekają na swoją zamówioną partię towaru – mówi Iga Czubak.
Zdaje sobie sprawę, że nieuchronnie nadchodzi moment, w którym trzeba będzie znaleźć większy zakład produkcyjny i zatrudnić kolejnych pracowników. – Rok 2021 cały mamy już zagospodarowany. Teraz myślę o rozwoju na przyszły rok. Właśnie wtedy mamy w planach większą fabrykę i większą produkcję. I oczywiście ekspansję za granicę – zapowiada Iga Czubak.
Ta zagranica jawi się w jej planach nie tylko zawodowo. Pomysłodawczyni Qurczaka lubi przecież podróżować, smakować lokalne jedzenie i poznawać zwyczaje. – Bardzo chciałabym mieć biuro gdzieś na Bali i stamtąd przez jakąś część roku zarządzać firmą. Ciężko pracuję po to, by za parę lat móc z tego korzystać.
***
Aby rozwijać swój pomysł na startup, bądź skalować już ten powstały, warto dołączyć do społeczności Google for Startups na stronie www.campus.co/warsaw.
Cykl "Młoda Polska"
Artykuły poświęcone są Polkom i Polakom, których podziwiamy i którym chcemy kibicować. Przyglądamy się ich sukcesom w świecie nauki, sportu, kultury czy technologii. Pytamy, co okazało się najważniejsze na drodze do prestiżowych nagród, międzynarodowego uznania i osobistej satysfakcji.