Ten artykuł jest częścią cykluZagrajmy w zielone
Widok na stację uzdatniania wody (fot. Shutterstock)
Widok na stację uzdatniania wody (fot. Shutterstock)

Pije pani wodę z kranu?

(śmiech) Tak, piję. Aczkolwiek Gliwice, gdzie mieszkam i pracuję, są specyficznym miejscem. W moim mieszkaniu, gdzie instalacje wewnętrze są nowe, woda jest świetnej jakości. Natomiast na Politechnice Śląskiej, w moim miejscu pracy, kolor wody jest czasem aż przerażający. (śmiech)

Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl

Jakie zanieczyszczenia w wodzie z kranu spotykamy najczęściej? Na co powinniśmy zwrócić uwagę?

Właśnie na barwę – zieloną, żółtą czy brązową. Na odłamki, rdzawe osady, które pojawiają się w rurach. I na nieprzyjemny zapach, na przykład gnilny czy zatęchły.

Przy zapachach warto się zatrzymać na dłuższą chwilę, bo mogą nam dużo powiedzieć o wodzie. W tej o standardowej jakości zapach chloru – jeśli w ogóle jest – będzie bardzo delikatny. Natomiast jeżeli występują jakieś dodatkowe czynniki, czyli zanieczyszczenia, to chlor będzie reagował z nimi w rurach i może się pojawiać nieprzyjemny i dość intensywny "zapach chlorowy".

Zapachy oznaczają, że w wodzie są zanieczyszczenia zarówno chemiczne, jak i mikrobiologiczne. Głównie chodzi o tworzenie się biofilmów bakteryjnych, a także o procesy degradacji i korozji – to w ich wyniku jakość kranówki drastycznie się obniża. Konsekwencją może być ból brzucha. Ta dolegliwość powinna od razu wzbudzić nasze wątpliwości co do stanu instalacji dostarczających nam wodę. 

Co jeszcze wpływa na jakość wody i może spowodować nieprzyjemne zapachy oraz nietypową barwę?

Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że rola przedsiębiorstwa wodociągowego w dbaniu o jakość wody kończy się na przyłączu doprowadzającym ją do naszego budynku. Natomiast o stan instalacji wewnętrznych musimy zadbać my albo zarządca nieruchomości.

Rola przedsiębiorstwa wodociągowego w dbaniu o jakość wody kończy się na przyłączu doprowadzającym ją do naszego budynku (fot. Shutterstock)

W momencie, w którym woda wpływa do budynku, jej jakość staje się "sprawą prywatną". I jeśli wzbudzi nasz niepokój, a nie ma informacji o awariach, remontach czy innych problemach w sieci wodociągowej, to powinniśmy szukać przyczyny w wewnętrznej instalacji budynku. Najczęściej niepożądane zjawiska występują właśnie tam, bo rury zewnętrzne, wodociągowe, przesyłowe, są dosyć regularnie czyszczone. Zakłady wodociągowe przywiązują aktualnie dużą dbałość o do jakości sieci. 

Instalacje w budynkach też powinny być regularnie czyszczone.

W teorii przedsiębiorstwa wodociągowe powołują się na Ustawę o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę oraz na Rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki, i nakazują zarządcom zapewnienie mieszkańcom wody dobrej jakości. Ale tak naprawdę nie ma jasnych i szczegółowych wytycznych, jak powinien wyglądać proces konserwacji instalacji wewnętrznych.

Często jest on skupiony tylko na wodzie ciepłej – okresowo temperatura jest podnoszona z 50 do 70°C, co ma zapobiec rozwojowi bakterii z rodzaju Legionella, które powodują m.in. chorobę legionistów czy gorączkę Pontiac. Rzadko stosuje się czyszczenie powietrzno-wodne czy z wykorzystaniem środków chemicznych – podchlorynu sodu, dwutlenku chloru czy nadtlenku wodoru – bo wiąże się to z koniecznością wezwania specjalistycznej firmy i oczywiście z kosztami. Więc dopóki mieszkańcy nie zgłaszają uwag co do jakości wody, nie występują o przedstawienie wyników jej analiz, to w zasadzie nic się nie dzieje. Po 25–30 latach użytkowania instalacje są wymieniane i temat na około 10 lat się urywa.

A co możemy sami zrobić dla polepszenia jakości wody w mieszkaniu?

Powinniśmy pamiętać o regularnym czyszczeniu perlatorów – czyli nakładek napowietrzających wodę – w bateriach kuchennych i łazienkowych oraz o rozkręcaniu i czyszczeniu słuchawek czy nawet węży prysznicowych. Najbardziej szkodliwe dla jakości wody są okresy jej stagnacji w instalacjach. Dlatego jeśli przez kilka dni nie ma nas w domu, pierwszych dwóch litrów wody z kranu nie powinniśmy pić, lepiej przeznaczyć ją na podlewanie roślin lub do sprzątania. 

Musimy pamiętać, że to my, jako konsumenci, oceniamy, czy jakość wody spełnia nasze wymagania.

Warto zwracać uwagę na barwę wody (fot. Shutterstock)

Jesteśmy faktycznie pierwszymi osobami, które oceniają jakość wody, która po drodze do naszego mieszkania przepłynęła przez te wszystkie rury. Ale na wcześniejszych etapach, w sieci wodociągowej, też są filtry – w Warszawie słynne są omułki, których muszle mają się otwierać i zamykać w zależności od jakości wody w rurach miejskich.

Teraz już nie tylko w Warszawie, ale także w wielu innych zakładach wodociągowych i oczyszczalniach ścieków na wejściu są wystawione akwaria z omułkami. Żyją w wodzie, co pokazuje, że jest ona bezpieczna dla środowiska.

Skąd się bierze woda, która płynie z naszych kranów?

W tej chwili pobór wody najczęściej odbywa się z ujęć podziemnych, głębinowych. Standardowo znajdują się one na głębokości od 12 do 70 m, ale nie brakuje również ujęć z wodą górnojurajską czy dolnokredową, które sięgają 700 czy nawet 900 m. Takimi ujęciami może pochwalić się na przykład Łódź. Część miejscowości pobiera wodę z ujęć powierzchniowych – rzek czy zbiorników wodnych. Wśród nich Warszawa i Toruń, gdzie woda pobierana jest głównie z rzeki.

Woda z ujęcia podziemnego będzie zawsze dużo lepsza niż z ujęcia powierzchniowego z uwagi na występujące tam składniki mineralne. Trzeba jednak pamiętać, że zanim dotrze ona do naszego kranu, może wielokrotnie się zmienić. Przedsiębiorstwa dostosowują metodę uzdatniania wody w zależności od jej źródła, do tego dochodzi wspomniana już kwestia rur. O ile bezpieczeństwo wody powinno być zawsze zapewnione, o tyle jakość może się zmieniać w zależności od na przykład dzielnicy. Choćby dlatego, że miasta często wykonują remonty sieci wodociągowych stopniowo, są to bardzo kosztowne inwestycje.

A jak wygląda proces oczyszczania wody?

Zacznijmy od tego, że ujęcia powierzchniowe, z rzek, to ujęcia infiltracyjne – nie pobiera się wody bezpośrednio z powierzchni rzeki, tylko za pomocą filtrów wpuszczonych w piasek na dnie. I tutaj następuje pierwszy etap oczyszczania, usuwane są przede wszystkim zanieczyszczenia w formie stałej, osady.

Na kolejnych etapach usuwamy to, czego gołym okiem nie zobaczymy, czyli wszystkie substancje rozpuszczone. Dalej woda jest transportowana do tak zwanych stawów infiltracyjnych, gdzie dużą rolę odgrywają naturalne procesy biologiczne. Pozostałe jeszcze w wodzie drobne osady, piaski, cząstki mułu opadają na dno, a część zanieczyszczeń zostaje utleniona, w tym związki fosforu i azotu. W procesach tych biorą udział między innymi grzyby glebowe.

Następnie woda ze stawu przez jego dno przepływa do pobliskiej studni. Proces ten trwa kilka tygodni, w tym czasie zachodzi mineralizacja i biodegradacja zanieczyszczeń, staramy się naśladować naturalnie zachodzące w środowisku procesy.

Potem, w zależności od jakości wody, zapada decyzja o dalszym procesie, ale standardowo jest ona poddawana koagulacji: do wody dodajemy związki chemiczne – sole żelaza bądź sole glinu – które mają za zadanie usunąć zanieczyszczenia, również te w formie rozpuszczonej, poprzez wytworzenie kłaczków. 

Stacja uzdatniania wody (fot. Shutterstock)

Kłaczków?

W technologii wody mówimy o kłaczkowatych zawiesinach, które są dużymi, dobrze rozwiniętymi, wręcz puchatymi osadami koloru białego lub kremowego. Kłaczki są w stanie wchłonąć dużą część zanieczyszczeń, w tym organicznych, a to one w oczyszczaniu wody sprawiają nam największe problemy, są też zagrożeniem dla naszego zdrowia.

Następnie – już w skrócie – mamy proces filtracji przez złoże o porowatej strukturze, często piaskowo-kwarcowe. Czasem także ozonowanie, a później usunięcie tego ozonu – tak się robi na przykład w Warszawie.

Co daje ozon?

Ma bardzo dobre właściwości dezynfekujące, szybko unieszkodliwia mikroorganizmy, nie generując przy tym ubocznych produktów. Pozwala też zmniejszyć zużycie chloru na końcowym etapie dezynfekcji. Ale wykazuje wysoką reaktywność w kontakcie z żywymi komórkami, jego resztki muszą więc zostać usunięte z wody.

Ostatnim etapem jest dezynfekcja, prowadzona najczęściej związkami chloru. Ma za zadanie zapewnić bezpieczeństwo mikrobiologiczne wody na dłużej. Związki chloru utrzymują się w wodzie przez dłuższy czas, nie tylko unieszkodliwiają patogeny tu i teraz, ale także zapobiegają ich rozwojowi w trakcie transportu wody do odbiorcy.

Skomplikowane.

W przypadku ujęć powierzchniowych oczyszczanie wody to proces wieloetapowy, ale jeśli bierzemy ją z ujęć głębinowych, jest dużo prostszy ze względu na bardzo dobrą jakość tych wód. Obejmuje po prostu napowietrzanie, filtrację i dezynfekcję.

A na ile skuteczne są domowe sposoby oczyszczania wody, na przykład korzystanie z dzbanków z filtrami z węglem czy wrzucanie kawałków węgla aktywowanego do wielorazowych butelek?

Możemy wspomagać się filtracją domową, używać dzbanków, ale musimy pamiętać, że o ile filtry mogą poprawić twardość, smak wody czy usunąć trochę chloru, o tyle nie usuną bakterii, które mogą bytować w rurach, ani bardziej zaawansowanych zanieczyszczeń.

Przy korzystaniu z filtrów domowych bardzo ważne jest dbanie o ich czystość i regularne wymienianie wkładów. I jeszcze jedno: bakterie bardzo lubią podłoże z węgla i mogą się tam szybko rozwijać, jeśli woda w dzbankach będzie przechowywana w temperaturze pokojowej. Aby oczyszczonej wody nie zanieczyszczać, dzbanki powinniśmy trzymać w lodówce.

O ile filtry mogą poprawić twardość, smak wody czy usunąć trochę chloru, o tyle nie usuną bakterii (fot. Shutterstock)

Czy rzeczywiście w wodzie, którą pijemy, mogą się znajdować farmaceutyki? Jakiś czas temu plotka głosiła, że w wodzie z kranu znajduje się także doustna antykoncepcja hormonalna…

Farmaceutyki, które sobie aplikujemy, są przez nas częściowo metabolizowane, częściowo wydalane, potem trafiają do oczyszczalni ścieków. A w nich skuteczność usuwania tych związków jest różna – często zbyt mała, wynosić może od 40 do 90 proc. – i zależy od specyfiki samego związku. Nie mamy technologii, która pozwoliłaby nam w całości wyeliminować pozostałości leków z wody, więc te tabletki, które spożywamy w dużych ilościach, zostają z nami w środowisku. Na przykład popularny lek przeciwzapalny, który wklepujmy w bolące stawy i mięśnie, diklofenak, trudno usunąć w procesie oczyszczania ścieków, a do tego silnie kumuluje się w środowisku, w tym w organizmach żywych.

Opublikowany w 2003 roku raport niemieckich naukowców pt. "Study on Endocrine Disruptors in Drinking Water" ("Badanie na temat substancji zaburzających gospodarkę hormonalną w wodzie pitnej") wskazał na obecność w wodach pitnych ponad 60 związków niebezpiecznych dla naszego zdrowia. Raport ten stał się później powodem kolejnych nowelizacji wodnych dyrektyw Komisji Europejskiej. Jednak większość z tych związków nadal nie jest monitorowana w standardowych badaniach.

Zobacz wideo Czy czekają nas wojny o wodę?

To, o czym pani mówi, przywodzi mi na myśl problem antybiotykooporności, z którym coraz częściej się stykamy. Niedawno widziałam badania bakterii w organizmie kota – była odporna na większość leków, a te, które można było zastosować, wyniszczały organizm zwierzaka. Nic już nie dało się zrobić.

W tej chwili antybiotykooporność jest uznawana za jedno z największych niebezpieczeństw dla życia publicznego. Pracujemy nad technologiami, które pomogą poradzić sobie z tym problemem, ale czeka nas jeszcze długa droga, zanim uda nam się to robić skutecznie. Fakt, że nie jesteśmy w stanie oczyścić ścieków z farmaceutyków, które przyjmujemy i wydalamy, może mieć duży związek z rosnącą antybiotykoopornością, bo kumulacja różnych związków ma miejsce właśnie w oczyszczalniach ścieków.

Wracając do naszych domowych rur – jakby miała pani powiedzieć w kilku słowach, jaka jest różnica między wodą w butelce a wodą z kranu?

Jeżeli mamy w mieście ujęcie wody głębinowej, podziemnej, to jakość tej wody odpowiada wodzie średniozmineralizowanej kupowanej w sklepie. I picie wody z kranu jest z pewnością lepszą opcją. Jakość kranówki może być różna, ale w sporej część jest wystarczająco dobra, byśmy mogli nią spokojnie zastąpić wodę z butelek.

A jak wygląda kwestia mikroplastiku w wodzie butelkowanej?

Tutaj trzeba od razu zaznaczyć dwie rzeczy. Przede wszystkim metodyka oznaczania mikroplastiku, a więc pobrania próbki we właściwy sposób i następnie przebadania wiarygodnymi metodami i urządzeniami, wymaga dopracowania i jako naukowiec walczę z mówieniem, że mikroplastik jest wszędzie. Na fali ogromnej popularności tematu wielu naukowców postanowiło się tym zająć. Jednak ogromne chęci nie zastąpią możliwości technicznych i wiedzy.

Natomiast w wodzie przechowywanej w plastikowej butelce ponad wszelką wątpliwość pojawia się większa ilość mikroplastiku niż w tej z kranu. On uwalnia się i zanieczyszcza wodę, zwłaszcza jeśli jest ona w butelce przez wiele miesięcy, narażona na działanie światła i temperatury.

Edyta Łaskawiec, doktorka inżynierii środowiska w zakresie technologii wody i ścieków na Politechnice Śląskiej (fot. Archiwum prywatne)

Najnowsze wiadomości, poruszające historie, ciekawi ludzie - to wszystko znajdziesz na Gazeta.pl

Edyta Łaskawiec. Doktorka inżynierii środowiska w zakresie technologii wody i ścieków. Adiunktka w Katedrze Biotechnologii Środowiskowej Wydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki Politechniki Śląskiej. Nauczycielka akademicka i trenerka nauki. Popularyzatorka nauki i organizatorka wydarzeń w ramach m.in. Nocy Naukowców Politechniki Śląskiej oraz Śląskiego Festiwalu Nauki. Działa na rzecz wsparcia rozwoju młodych naukowców. Autorka profilu popularyzującego naukę wastewater_based.doctor.

Agata Porażka. Dziennikarka weekendowego magazynu Gazeta.pl, wcześniej pisała dla Wirtualnej Polski. Twórczyni cyklu Zagrajmy w Zielone, który skupia się na tym, co powinniśmy zrobić, by zamiast niszczyć, dbać o planetę. Interesują ją tematy związane z górami, środowiskiem i problemami współczesnego świata.

Piątka Weekendu: jak mądrze korzystać z dostępnych zasobów?

1. Jeśli możesz, staraj się pić wodę z kranu. 2. Leki bierz tylko po konsultacji z lekarzem. 3. W razie jakichkolwiek wątpliwości co do jakości i bezpieczeństwa wody w kranie skontaktuj się z odpowiednimi organizacjami i powiadom je o zaistniałej sytuacji. W pierwszej kolejności powinna być to administracja budynku, a w przypadku braku reakcji - Oddział Higieny Komunalnej właściwej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. 4. Pamiętaj, by w razie korzystania z dzbanka z filtrem, trzymać go w lodówce i regularnie wymieniać filtry. 5. Edukuj rodzinę i znajomych.