Ten artykuł jest częścią cykluZagrajmy w zielone
Wciąż dobre jedzenie znalezione w przysklepowym kontenerze: dużo warzyw, chleba, saszetki dla kota, świeże soki, kawa, nabiał... (Fot. Monika Maciąga/Freegańsko)
Wciąż dobre jedzenie znalezione w przysklepowym kontenerze: dużo warzyw, chleba, saszetki dla kota, świeże soki, kawa, nabiał... (Fot. Monika Maciąga/Freegańsko)

"Jestem Monika i od kwietnia 2020 roku jestem freeganką. Wszystko zaczęło się, kiedy do Polski przyszła pandemia koronawirusa, a wraz z nią straciłam pracę. Dokładnie w tym samym czasie przeprowadziłam się do nowego mieszkania w dzielnicy, która jest freegańskim rajem. Wokół mnie są trzy duże supermarkety z otwartymi śmietnikami i kilka małych osiedlowych sklepików. Na początku skipowałam codziennie, teraz jeżdżę raz w tygodniu i zaopatruję się na siedem kolejnych dni. Jeszcze nigdy nie wróciłam do domu z pustymi rękami".

Tak Monika Maciąga przedstawiła się na swoim profilu Freegańsko w kwietniu 2020 roku. Dziś jej konto na Instagramie śledzi ponad 6 tysięcy osób. I nie ma dnia, by ktoś nie zapytał, jak zacząć skipować. Czyli - we freegańskim żargonie - zdobyć posiłek z kontenera.

Wierzchołek góry jedzenia

Jedzenie ze śmieci? Fuj! - powiecie. A jednak po przejrzeniu zdjęć, na których Monika pokazuje swoje znaleziska, można nabrać wątpliwości. Ziemniaki, papryki, marchewki, pomidory, cebule czy buraki - te warzywa idą w skrzynki. Monika: - Mam roczny zapas lecza z kontenerowych papryk i cukinii.

Darmowe ziemniaki, po które w dodatku trzeba sięgnąć do śmieci, nie na każdym jednak zrobią wrażenie. A zapakowane boczniaki? Kapusty pak choi? Jarmuż bio, portugalskie papryczki padron, bataty, bielusieńkie kalafiory z jedną plamką, skrzynki awokado i brzoskwiń, doniczki świeżych ziół, paczkowane sałaty, ananasy, kłącza imbiru albo azjatyckie grzybki shimeji? Chyba w każdym, kto kupuje jedzenie - i odmawia sobie drogich produktów - taka darmowa obfitość musi obudzić emocje na miarę "gorączki złota".

Monika w swojej freegańskiej karierze znalazła już chyba wszystko. Piętnaście kubeczków świeżego pesto z bazylii, stos gotowych sałatek, chińskie makarony ryżowe, paczkowane świeże serniki: krakowski, z owocami, z galaretką. Zgrzewki jogurtów i serków. Kilkadziesiąt butelek smakowej wody mineralnej. Raz trafiło jej się ponad 100 twixów, kilkadziesiąt paczek maltesers i duża mielona kawa Tchibo. - Czasem zaglądam do kontenera, a tam szwajcarskie sery albo 20 puszek piwa. Wtedy myślę, że to nagroda za poprzedni skromny skip - śmieje się.

Słodycze, kawa, popcorn, makarony. 'Czasem nie wiadomo, czemu dany produkt trafił do kontenera' / Fot. Monika Maciąga/Freegańsko

"Skromny skip" to według jej dzisiejszych standardów: cały zlew fasolki szparagowej i dorodnych śliwek, kilogramy papryki, ziemniaki, cukinia, owoc kaki, banan, dwie pietruszki i kilka doniczek podwiędniętych ziół. Albo: siedem papryk, por, brzoskwinia, awokado, pomarańcza, a do tego torba karmy dla kota, pogniecione wafle tortowe i ponad 20 opakowań tic taców.

- To, co widzisz na zdjęciu, to wierzchołek góry jedzenia wyciągniętego z wielkiego kontenera, którym spokojnie można byłoby wyżywić całą rodzinę przez miesiąc - podsumowuje Monika.

Polak na zakupach jest spontaniczny

9 milionów ton jedzenia - tyle żywności według raportu "Nie marnuj jedzenia 2019" przygotowanego przez Federację Polskich Banków Żywności marnuje się rocznie w Polsce. Z tych 9 milionów aż 53 proc. wyrzucają konsumenci, 19 proc. przetwórcy, 11 proc. producenci, 12 proc. gastronomia i tylko 5 proc. sklepy. Czyli w przysklepowych kontenerach czeka blisko 450 tysięcy ton jedzenia, które - jak udowadniają freeganie - wciąż można zjeść ze smakiem.

Wydawałoby się, że w kraju, w którym ponad połowa ludzi przeznacza na jedzenie między 40 a 60 proc. swoich dochodów, a ceny żywności stale rosną - w 2019 roku jedzenie było o 6,5 proc. droższe niż w 2018 roku - klient kupuje z rozmysłem. Ale tak nie jest. Jak wynika z raportu "Nie marnuj jedzenia 2019", Polak na zakupach spożywczych jest spontaniczny. Tylko co dziesiąty z nas przed wyjściem do sklepu robi listę, a niespełna 30 proc. zjada posiłek. 72 proc. klientów wraca do domu z produktami, których nie zamierzało kupować.

Do myślenia dają też inne statystyki: niemal 74 proc. ankietowanych przyznało, że nigdy albo prawie nigdy nie kupuje małych czy nieforemnych warzyw i owoców, a ponad 47 proc. nie sięga po pojedyncze, oderwane od kiści banany. Banki żywności ukuły dla nich nawet osobną nazwę: Samotne Banany. Gdy pytam Monikę o to, czy jest jakiś produkt, który w kontenerze znajduje zawsze, odpowiada bez wahania: - Banany.

Nasze wybory konsumenckie, upodobania i brak wiedzy skazują wiele produktów spożywczych na śmietnik. - Sklepy wyrzucają opakowania warzyw i owoców, w których brzydka lub zniszczona jest jedna sztuka, kilkanaście paczek kociej karmy, bo jedna była przecięta. Produkty, które muszą zejść z ekspozycji po jednym dniu. Albo rzeczy w terminie, bo na opakowaniu jest informacja o jakimś konkursie, który się już zakończył. Często naprawdę nie wiem, dlaczego dany produkt wyrzucono. Może do sklepu przyjechała nowa, ładniejsza partia i trzeba było zrobić miejsce? - zastanawia się Monika.

Boczek niewyględny, ale smaczny

Freeganizm to - w uproszczeniu - żywienie się jedzeniem z kontenerów. Gdyby temat ująć szerzej, ideologicznie - a tak swoje działania postrzega większość freegan - jest to cały styl życia, proekologiczny i antykonsumpcyjny. Wynika między innymi z niezgody na marnowanie żywności, a także nadmierne wykorzystywanie zasobów potrzebnych do jej wyprodukowania: ludzi, zwierząt, wody, ziemi.

- Moje skipowanie zaczęło się mniej więcej wtedy, gdy przez pandemię straciłam pracę. Ale nie robię tego z powodów finansowych. W międzyczasie założyłam dwie firmy i stać mnie na jedzenie - zapewnia Monika. - Chodzi raczej o to, że ilość jedzenia, jaką widzę w kontenerach, jest niewyobrażalna. Nie można się z tym widokiem oswoić. Gdy dowiedziałam się, że ludzie w domach wyrzucają dziesięć razy więcej niż sklepy, byłam po prostu wstrząśnięta. U mnie nigdy się jedzenia nie marnowało. Tym bardziej mam poczucie, że żywność ze śmietników trzeba ratować. Oczywiście cieszy mnie, że dziś wydaję na nią niewiele. Ale nadrzędny cel jest inny: choć trochę zatrzymać to marnotrawstwo.

Freeganizm narodził się w latach 80. XX wieku w USA i szybko rozprzestrzenił się na resztę świata. Samo angielskie słowo freeganism , użyte po raz pierwszy około 1990 roku, jest zbitką słów: free, czyli "wolny", oraz vegan, czyli "wegański". Inne terminy powiązane z freeganizmem to: dumpsterdiving - "nurkowanie w śmieciach" - czy właśnie skipowanie - wypady, najczęściej nocne, do kontenerów po jedzenie. W polskiej nomenklaturze freeganie czasem nazywają się "kontenerowcami".

Większość z nich nie bierze z kontenerów mięsa ani nabiału - ze względów etycznych lub z obawy przed zatruciem. Ale nie wszyscy są weganami lub wegetarianami. Funkcjonuje między innymi określenie meegan. To osoba, która je znalezione mięso, żeby się nie zmarnowało. W każdym razie mięso wśród freegan to temat kontrowersyjny.

Na profilu Freegańsko Monika odważnie wrzuca zdjęcia odzyskanego z kontenerów mięsa. Twierdzi, że sama je go niewiele, ale chce pokazać skalę. - W śmieciach leży i mielone, i piersi z kurczaka czy indyka, i luksusowy antrykot albo wołowe steki. Są wędliny, parówki, cielęcina. Zazwyczaj to mięso, któremu zbliża się termin ważności. Czy nie brzydzę się go brać? Nie. Wiem, że ludzi to szokuje, ale ono jest zapakowane, no i przecież nie jem go na surowo.

W kontenerach można znaleźć różne rodzaje mięsa / Fot. Monika Maciąga/Freegańsko

Czy nigdy się nie zatruła? - Nigdy. Ale zdarzyło mi się, że przywiezione do domu mięso musiałam szybko wyrzucić - w opakowaniu wyglądało dobrze, po otwarciu już nie. Kiedy indziej marynowany boczek na grilla był niewyględny, za to okazał się smaczny. W sklepie na półkach też zdarza się gorsze mięso - zapewnia.

Wystarczy dla wszystkich

Monika podkreśla, że bez samochodu z pojemnym bagażnikiem i przepastnych toreb z Ikei nigdy nie doniosłaby do domu jedzenia ze skipów, tyle go jest. Pytam więc, co z nim robi.

- Dużo rzeczy przerabiam, na przykład z ogromnych ilości pomidorów zrobiłam sosy do słoików. Ale większość jedzenia i tak oddaję mamie, a ona sąsiadom. Mama wie, skąd pochodzi to jedzenie. A sąsiedzi? Chyba nie. Zawsze też zostawiam w kontenerze jedzenie dla kolejnych osób, bo dzielenie się to żelazna zasada freeganizmu - podkreśla. I dodaje: - Czasem zaglądam do jakiegoś śmietnika przekonana, że tu już na pewno nic dziś nie będzie, a tam niespodzianka, bogaty skip.

Kolejnym wątkiem, który zawsze pojawia się w rozmowach z freeganami, jest wstręt. - Tak, wszyscy o to pytają. Grzebanie w śmieciach wydaje się ludziom okropne i kojarzy z biedą. Ja się nie brzydzę ani nie wstydzę. Szczur w kontenerze? To się praktycznie nie zdarza - mówi z naciskiem.

Czy jest coś, czego z kontenera by nie wzięła? - Nic nie przychodzi mi do głowy - zamyśla się. Kilka dni później przysyła mi zdjęcie bochenków chleba leżących na brudnej podłodze, między zgniłymi warzywami. Z dopiskiem: "Tego bym nie wzięła".

Na Instagramie Freegańsko dużo jest zdjęć i filmików, które pokazują skipowanie od kuchni. Monika robi je z myślą o osobach, które nieśmiało przygotowują się do swoich pierwszych wypadów. Ale też o tych, którzy zarzucają jej, że zdjęcia są ustawiane. - Jasne, że na koncie pokazuję głównie produkty już umyte i obrobione. W kontenerze dobre produkty leżą pośród zniszczonych, lekko nadgnitych czy spleśniałych. Często jest to kwestia popsutego opakowania. Zdarza się też, że pracownicy odkładają dobre jedzenie na bok. Sami nie mogą go wziąć, a chyba też nie chcą, żeby się zmarnowało.

Raz Monika zastała przy kontenerze całą paletę jajek - 250 sztuk dwa dni po terminie. Z dopiskiem: "Można brać. Proszę zostawić porządek". Kiedy indziej - wielki worek wypełniony chlebami, kajzerkami i słodkimi bułeczkami.

- Czasem niby wisi kłódka, ale podchodzisz i okazuje się, że nie jest zamknięta. Gdzie indziej na jedzenie wysypana jest chemia. Jedni wezmą i umyją, innych to zniechęci. Ważne, żeby zostawić po sobie porządek. Ja zawsze zostawiam kontenery w lepszym stanie, niż je zastałam - deklaruje.

W przysklepowych kontenerach czeka blisko 450 tysięcy ton jedzenia, które - jak udowadniają freeganie - wciąż można zjeść ze smakiem / Fot. Monika Maciąga/Freegańsko

Legalność

Obok wstrętu i mięsa jest jeszcze jeden szczególnie kontrowersyjny wątek: legalność. - Powiem ci, że za każdym razem się zastanawiam, czy to, co robię, jest legalne. I nie wiem. Gdy któryś z pracowników grozi mi, że wezwie policję, mówię grzecznie "do widzenia" i odchodzę. Ale przecież to śmieci, odpady. Jedzenie, które beze mnie by się całkiem zmarnowało - zastanawia się Monika.

W Polsce jednoznacznej wykładni prawnej nie ma. Zabieranie śmieci z kontenera może zostać uznane zarówno za działanie w szarej strefie i wykorzystywanie luki prawnej (dopóki śmieci nie odbierze firma zajmująca się odpadami, a kontener jest otwarty i poza terenem sklepu, śmieci mogą być traktowane jako niczyje), jak i kradzież z włamaniem (gdy kontener znajduje się na terenie należącym do sklepu i/lub jest zamknięty, zabezpieczony). W wywiadzie opublikowanym na łamach portalu Ograniczamsie.com freeganin Dominik argumentował: "Długo żyliśmy w przekonaniu, że robimy coś nielegalnego, ale miałem przyjemną pogawędkę z adwokatem, który wyjaśnił mi, że śmieci w kontenerze to 'porzucenie własności ruchomej' i możemy to brać bez obaw".

A jednak ilu prawników, tyle opinii.

W sierpniu 2020 roku w Niemczech dwie bawarskie studentki zostały skazane za wyciągnięcie nocą owoców, warzyw i jogurtów z zamkniętego i gotowego do wywiezienia kontenera jednego ze sklepów pod Monachium. Chciały zaprotestować przeciwko masowemu wyrzucaniu jedzenia przez niemieckie sklepy, ale sądy niższych instancji nałożyły na nie karę ośmiu godzin prac społecznych i 225 euro w zawieszeniu. Freeganki zaskarżyły wyroki, jednak w mocy utrzymał je Federalny Trybunał Konstytucyjny. Bo - jak uzasadniał sąd - "prawo musi chronić własność nawet rzeczy bezwartościowych ekonomicznie" .

Choć Niemcy, według danych Towarzystwa Obrony Praw Wolnościowych (GFF) , marnują rocznie 18 milionów ton żywności - przy populacji przekraczającej 83 miliony osób - człowiek przyłapany tam na skipowaniu musi liczyć się z sankcjami. Według GFF zależą one w dużej mierze od indywidualnego przypadku - tego, czy kontener znajduje się na terenie supermarketu, czy stoi otwarty przy ulicy. No i najpierw trzeba dać się złapać.

Większość freegan jest zgodna co do jednego: rozgłos im nie służy. Monika zastrzega kilkukrotnie, że w tekście nie może pojawić się żadna nazwa sklepu, choć według niej jedna sieć przoduje w marnowaniu żywności. - Nie wiem, kto podejmuje decyzje o tym, co wyrzucić. Pewnie kierownik sklepu. Ale to nie jest wina pojedynczych osób, tylko systemu - podsumowuje.

W Polsce 19 września 2020 roku weszła w życie ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Na jej mocy do lutego 2020 roku sklepy musiały podpisać z wybranymi organizacjami pożytku publicznego umowy na odbiór niesprzedanej, ale wciąż zdatnej do spożycia żywności. Za każdy kilogram zmarnowanej - kara 10 groszy. Na razie ustawa dotyczy największych sklepów, o powierzchni powyżej 400 mkw., dla których sprzedaż żywności stanowi przynajmniej połowę całkowitych przychodów. W ciągu dwóch lat od wejścia w życie ma też objąć sklepy powyżej 250 mkw. Tyle w teorii.

Pytam o praktykę. Czy od czasu wejścia ustawy w życie z kontenerów zniknęła żywność nieprzeterminowana? Monika: - Nie wiem, jak było wcześniej, ale ja ją nadal znajduję.

Święta z kontenera? Da się zrobić

Po rozmowie z Moniką wciąż jeszcze mam resztki nadziei, że akurat ona ma do znajdowania jedzenia szczęście. To przecież nie może być norma. Tracę je po przejrzeniu kilku publicznych freegańskich grup na Facebooku.

W grupie Freeganizm Polska (około 10 tysięcy członków) ładnie poukładane kontenerowe jedzenie ze zdjęć wręcz się wylewa. Jest wszystko: od chleba, jajek i warzyw, przez gotowe hot dogi, po obsypane czekoladą muffinki. Użytkowniczka Anka pisze, że miała ochotę na ptasie mleczko. Jak dobrze, że mąż zapomniał kupić, bo dziś znalazł 11 trochę pogniecionych pudełek. W trzech smakach.

W grupie Co Jedzą Polscy Freeganie" (3 tysiące członków) podziwiam skipowe dania: "pierniczki, prawie całe koszowe", banany w słonym karmelu ("nieskipowy tylko cukier i sól"), veganbowle z dynią, burakiem, brukselką i granatem ("kupne tofu, syrop klonowy i sos sojowy"). Ktoś gotuje rosół na całym znalezionym kurczaku. Ktoś ma na obiad wieprzowy schab z morelami. Są też świętomarcińskie rogale.

Obiad, który w całości powstał z produktów znalezionych w kontenerze: pieczony batat, sadzone jajka, mizeria i pasta z awokado / Fot. Monika Maciąga/Freegańsko

Podobno wystarczy przejrzeć aktualne sklepowe gazetki, żeby wiedzieć, co zaraz "rzucą" w kontenerach. W czerwcu na pewno trafi się bób. Przed Dniem Matki - bukiety kwiatów. A przed 1 listopada - wciąż ładne chryzantemy.

Czy z jedzenia ze skipów da się urządzić darmowe święta? Freeganie przekonują, że tak. W kontenerach są śledzie, pierogi, barszcz, no i oczywiście mnóstwo warzyw na sałatkę jarzynową. Może trzeba będzie dokupić majonez, a może on też się trafi? Trzeba tylko unieść wieko kontenera i sprawdzić.

"Sezon na ozdoby świąteczne rozpoczęty" - napisał ktoś w grupie Freeganizm Polska przy zdjęciu wyciągniętego z kontenera domku "a la z piernika". W sklepie kosztowałby przynajmniej 10 złotych. Ktoś znalazł fajną ledową choinkę, ktoś przywieszki do prezentów. Monika potwierdza, że w kontenerach jest nie tylko jedzenie. Zdarzało jej się wrócić z torbą kosmetyków. - Wszystkie rozdałam, używam naturalnych.

Nie przejmuje się tym, jak mogą na to zareagować inni. - Ludzie myślą różne rzeczy. A ja wiem, że robię dobrze. Jak to może być złe? - pyta retorycznie. Dla niej skipowanie to już nałóg. - Nie wszystko znajdziesz w kontenerach, to nie tak jak z zakupami: zaplanujesz sobie coś i to będzie. Nigdy nie wiesz, co się trafi. I o to chodzi! Trudno przejść obok kontenera i nie zajrzeć - cieszy się.

Na koniec daje mi cenną radę: - Jeśli szukasz miękkiego mango albo awokado, szukaj w śmietniku. W sklepie są same twarde.

Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli". Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do nagrody Grand Press. Lubi chodzić, jeździć pociągami i urządzać mieszkania.

Piątka Weekendu: jak wyrzucać mniej jedzenia?

1. Znajdź lokalne, sprawdzone źródła dobrych produktów spożywczych. Kupuj to, co naprawdę ci smakuje i co będzie ci żal wyrzucić, bo np. znasz wytwórcę. Nie patrz tylko na cenę. 2. Dowiedz się, ile jedzenia potrzeba w twoim gospodarstwie domowym i staraj się nie kupować więcej. 3. Planuj posiłki z wyprzedzeniem i nigdy nie chodź na zakupy na głodniaka, bo kupisz za dużo. Gotuj i jedz to, co naprawdę lubisz. 4. Wiedz, co masz w szafkach. Naucz się układać jedzenie w lodówce. 5. Nadwyżki jedzenia zamrażaj, możesz też oddać je innym (np. jadłodzielniom, bankom żywności, na grupach FB).