Kwestionariusze Wysockiego
Jarosław Kuisz, redaktor naczelny Kultury Liberalnej, historyk i analityk polityki (Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl;)
Jarosław Kuisz, redaktor naczelny Kultury Liberalnej, historyk i analityk polityki (Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl;)

Kwestionariusz Wysockiego (odc. 11). Narzekanie to jeden z naszych sportów narodowych, więc aż szkoda, że nie wręczają za nie pucharów i medali. Bylibyśmy bezkonkurencyjni. A gdyby tak spróbować NIE TYLKO narzekać i krytykować? Skoro wszyscy wiemy, że w Polsce jest źle i niedobrze, to może warto się zastanowić, co zrobić, by wreszcie było dobrze i wspaniale? To dlatego wpadłem na pomysł kwestionariusza, w którym pytam moich rozmówców o wizję Polski marzeń, o idealnych rodaków i wzorcowych polityków, jak również o patriotyzm i o to, co im się już dzisiaj w Polsce podoba. Czasami odpowiedzi będą obszerne, a czasami krótkie i bezpośrednie. Wszyscy rozmówcy mówią we własnym imieniu, prezentują swoje opinie i poglądy, które często nie będą zbieżne ze stanowiskiem redakcji. A żebyśmy jednak nie zapomnieli, że TU JEST POLSKA, pada także pytanie o to, co ich najbardziej rozwściecza i wyprowadza z równowagi. W pierwszym odcinku wystąpił Stefan Chwin, w kolejnych m.in. Ziemowit Szczerek, Krystyna Kofta, Jacek Dehnel, Leszek Balcerowicz czy Maja Staśko (pełna lista rozmówców TUTAJ). W tym tygodniu o Polsce swoich marzeń opowiada mi Jarosław Kuisz.

1. Co cię w dzisiejszej Polsce i w Polakach najbardziej rozwściecza/wkurza/irytuje? Co cię najbardziej wyprowadza z równowagi, czego nie możesz znieść?

Zacznę naprawdę wkurzająco… (śmiech). Po ostatnim artykule dla "New York Timesa" rodacy chcieli mnie wygnać z kraju, grozili śmiercią mojej rodzinie, premier Morawiecki hejtował i tak dalej. A jednak współczesna Polska bardziej mnie fascynuje niż irytuje. Gdy widzę wkurzonego rodaka, dość szybko zadaję sobie pytanie, czy rozumiem powody, dla których puściły mu nerwy? A tych nie brakuje. W mojej nowej książce "The New Politics of Poland" stawiam diagnozę, że cierpimy na post-traumatyczną suwerenność. Nasz kraj wymazywano z mapy tyle razy, że polskie państwo wydaje nam się kruche. Odnosimy wrażenie, że za chwilę znów upadnie. Jak nie od militarnego uderzenia z zewnątrz, to przez wrogów wewnętrznych. A każdy upadek państwa kończył się tragicznie. Rzezie, gwałty, terror… 

Oto nasze podstawowe oprogramowanie w głowach. Ten software właśnie przekazywany jest w szkołach jako polskość. Jakby tego było mało, w ostatnich czterech dekadach przeszliśmy przez zawalenie się Polski Ludowej, a następnie udrękę i ekstazę transformacji. Ciśnienie podnosił nam postkomunistyczny mit Zachodu. Wyobrażaliśmy sobie tamten świat lepszym niż był. Siłą rzeczy, po nim przyszły rozczarowania. Odnieśliśmy ogromne sukcesy na tle ostatnich 300 lat historii, za wszystko jednak przychodzi zapłacić cenę. Dawne struktury społeczne sypią się przez palce. Wystarczy obejrzeć dane GUS-u, by stwierdzić, że tzw. tradycyjna polska rodzina ulega stopniowej erozji. Jej miejsce stopniowo zastępują nowe formy bycia razem.

Mamy ogromny zamęt w głowach prywatnie i publicznie. Po raz pierwszy kompletnie nie wiemy, ku czemu zmierzamy jako naród i czym on ma być. A jednocześnie z lat niewoli wynieśliśmy bombastyczne oczekiwania co do nas samych. Co do naszego, Polaków, znaczenia w świecie. Wizje z przeszłości są dramatycznie nierealistyczne. Jednak trudno się z nimi rozstać. One siedzą pod skórą. Jedni chcieliby zatem zamrozić naszą tożsamość. Zamienić Polskę w gigantyczne muzeum. Tyle że zamiast zakurzonych bibelotów, mamy stukać palcami w interaktywne plansze. Ot, cała różnica. Inni zaś w reakcji na takie retro-wizje, pośpiesznie pragnęliby się z Polski wypisać. Wewnętrznie wyemigrować. Albo rzeczywiście wyjechać. Chociaż nie zawsze odpowiada mi temperatura czy słownik naszych sporów, trudno się powstrzymać od stwierdzenia, że to jednak fascynujący materiał do analizy.

Zobacz wideo Rozmowa z Agnieszką Holland o odbiorze "Zielonej Granicy" i jej niezrozumieniu przez obecną władzę
2. A co ci się w Polsce najbardziej podoba? Co doceniasz, co zmienia się na lepsze (może za szybko, a może za wolno, ale na lepsze)?  

Polska ma kłopoty ze starym oprogramowaniem w głowach, ale zewnętrznie zmienia się na lepsze. W wielu miejscach w naszym kraju uderzająca jest nowoczesność na tle Europy. Tu i ówdzie widać podwyższanie oczekiwań estetycznych. Jak gdybyśmy mieli niebawem pozostawić za sobą erę ogrodowych krasnali i najbrzydszych pomników papieża Jana Pawła II na świecie. Kiedyś Michał Anioł wyznaczał kanony piękna katolickiej wyobraźni. Gdy się zestawia dawne wzory sztuki sakralnej z obecną produkcją masową, człowiek ma ochotę jednocześnie zgrzytać zębami i płakać.  

Niemniej, jak Polska długa i szeroka, widać, że krzątanina na poziomie lokalnym nie ustaje. Samorząd terytorialny daje nam poczucie sprawczości w przestrzeni. Odnowione latarnie, chodniki, ulice... Kłopot mamy z państwem, rzecz jasna. Ale to tak od kilkuset lat.   

3. Jak wyglądałaby Polska twoich marzeń? Jaka powinna być? I jeszcze: Jaki rząd ci się marzy, jacy rządzący? Jaka opozycja? Jacy politycy? 

Czy mogę same konkrety? OK, to jedziemy:

Po pierwsze, to Polska, w której nie ma miejsca na beznadziejnie niskie zarobki.

Po drugie, to Polska, której powszechna edukacja będzie lepsza od skandynawskiej (i każdej innej).

Nauczyciele zaś będą traktowani z szacunkiem jak "fundament" przyszłości Rzeczpospolitej (patrz punkt pierwszy). 

Po trzecie, to Polska, w której służba zdrowia staje się światowym wzorem. Polscy lekarze wracają w pośpiechu do Ojczyzny, aby obejmować posady w świetnie zorganizowanych szpitalach i przychodniach.

Po czwarte, wychodzimy z mentalnego sofware’u czasów niewoli. Przestajemy myśleć o tym, że państwo nam znów upadnie, tylko z wiarą w przyszłość budujemy np. międzypokoleniowy system emerytalny.  

I wreszcie po piąte, z nowym oprogramowaniem w głowach, odsuwamy dysfunkcjonalnych polityków od władzy. Mam na myśli grono liderów, którzy zupełnie niepotrzebnie nas, Polaków, dzielą, w sytuacji, gdy przed nami jeszcze wielkie wyzwania przyszłości. Od kryzysu migracyjnego po ekologię – dawne oprogramowanie czasów niewoli niewiele lub zgoła nic nie nam ma do zaoferowania w tych sprawach. Demokracja to ustrój permanentnego konfliktu społecznego, jednak także umiejętności kompromisu w sprawach fundamentalnych. Tego ostatniego dopiero musimy się nauczyć. Właśnie dlatego trzeba publicznie rozmawiać o pozostawianiu za sobą dawnych nawyków.

Jarosław Kuisz, redaktor naczelny Kultury Liberalnej, historyk i analityk polityki., Campus Polska Przyszłości w Olsztynie (Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl)
4. I jeszcze jedno ćwiczenie z wyobraźni. Wyobraźmy sobie, że przejmujesz władzę w Polsce i rządzisz. Zostajesz prezydentem lub premierem. Co robisz? Co chcesz zmienić od razu, a co trochę później? Jakie są twoje pierwsze decyzje/zmiany/reformy? Jaka byłaby "piątka" Jarosława Kuisza?

Oj, ostatnio mamy do czynienia z ostrym pomieszaniem ról społecznych. Obywatele sami nie wiedzą, kto w Polsce jest intelektualistą, kto aktywistą, a kto wreszcie "tylko" politykiem. Upieram się, że to nie są te same zajęcia i ten zamęt nam nie służy. One wymagają odmiennej wrażliwości, innych kompetencji interpersonalnych. Właśnie dlatego chciałbym podkreślić, że trudno mi nawet sobie wyobrazić, że przejmuję władzę w Polsce. I może niech tak lepiej pozostanie (śmiech). Piątkę postulatów mamy już za sobą, należałoby tylko do nich dodać - w duchu liberalnego filozofa Karla Poppera - że bardziej wierzę w małe, ale prawdziwe zmiany niż "wielkie odnowy", "piatiletki" i tym podobne, skądinąd podejrzane skoki ambicji.  

Warto tutaj przypomnieć pewne niesamowite dzieło. W 1939 roku dyplomata Juliusz Łukasiewicz postanowił zadziwić świat broszurką pod tytułem "Polska jest mocarstwem". Ten dżentelmen na pięć minut przed klęską wrześniową zapewniał nas o niewzruszoności potęgi II RP. Jeszcze farba dobrze nie wyschła na egzemplarzach, a już odbył się IV rozbiór Polski, jedna z największych klęsk w całej historii. Przypominam tę broszurę nie po to, aby śmiać się z Łukasiewicza. Przeciwnie, warto wziąć tę lekcję na serio. Jak zatrucie przemówieniami Józefa Becka, sanacyjnymi snami o potędze i wizją maksymalnej suwerenności oddaliło świetnie przecież wykształconego człowieka od realnego świata. Nie ma powodu, by sądzić, że ów dyplomata nie wierzył w to, co pisze. Wierzył.  

I tu lekcja dla nas w XXI wieku: w tej broszurze znajdą państwo zdania, które obecnie kopiuje rządowa prawica.  

5. Czy jesteś patriotą? I jak w ogóle rozumiesz patriotyzm? Jaki patriotyzm jest ci bliski, a jaki kompletnie obcy? 

Tak. Patriotyzm rozumiem jako permanentną pracę nad polską kulturą. Ona musi "pracować" wraz z nami w zmieniających się kontekstach. Kiedyś po spotkaniu autorskim Michał Nogaś zasugerował mi, żeby nie narzekać na niedostatki tekstów kultury po naszej stronie, nie podziwiać "zatrutego" pióra Rymkiewicza, tylko zabrać się za pisanie. Opublikowałem kilka opowiadań na łamach czasopism literackich. A ostatnio powoli zacząłem pracować nad tomem poezji, który, początkowo półserio, nazwałem "Syn pana Cogito patrzy na butelkę po wódce". "Rozmawiam" ze Zbigniewem Herbertem i w tym krytycznym dialogu powraca całe spektrum problemów, o których chętnie milczymy, gdy mowa o naszych wielkich twórcach, na czele z plagą alkoholizmu i wpływem choroby na teksty kultury, rodziny (kilka wierszy wydrukuje Kwartalnik Literacki "Wyspa" i miesięcznik "Odra"). 

Ale podam inny przykład. Wielu rodaków dziwi się i niepokoi, że zmienia się miejsce Kościoła katolickiego w Polsce. Tymczasem to nie tylko normalne, ale wręcz nieuniknione. Niepodległość prowadzi nas do laicyzacji. Do 1989 roku Kościół katolicki, niczym koło w samochodzie, pełnił rolę państwa zapasowego. Gdy Rzeczpospolita upadała, kościoły stawały się przystaniami polskości, nawet dla ateistów. Jednak odzyskanie niepodległości to radykalna zmiana. Chcemy czy nie, zaczynamy mozolnie odbudowywać sacrum państwa. W porządku ziemskim, bo o nim mówimy, konflikt dwóch ośrodków władzy jest zasadniczo nieunikniony. I mówię to na podstawie doświadczeń II Rzeczypospolitej, w której władze sanacyjne wchodziły w konflikt z Kościołem. My, zwykli zjadacze chleba, oczywiście niewiele o tym wiemy, bo polska historia relacji państwo – naród - Kościół jest nieprawdopodobnie wykrzywiona, pełna białych plam, miejscami wręcz zakłamana. Aby sobie z tego wszystkiego zdać sprawę, potrzeba dystansu.  

Jedno z brytyjskich wydawnictw akademickich zamówiło u mnie książkę na temat zwrotów w polityce w ostatnim trzydziestoleciu. To wymagało jednak ustawienia się "na zewnątrz" naszych problemów i zmuszało do spojrzenia na wiele spraw na nowo, inaczej. W efekcie powstało „The New Politics of Poland", w którym przedstawiłem naszą post-traumatyczną suwerenność, w tym kłopot z KK. Jak to bowiem możliwe, że po 30 latach niepodległości prawica wciąż nie potrafi wybrać: wzmocnić materialnie państwo czy Kościół?  

Odpowiedź jest prosta. Tak długo, jak nie wierzy się w trwałość państwa polskiego i opowiada o "państwie z kartonu", tak długo będziemy podtrzymywać ziemską potęgę Kościoła jako państwa zapasowego. Tragizm polega na tym, że tu i teraz państwo wzmacniać trzeba. Ale oczywiście Polacy nie wiedzą, czy kiedyś w przyszłości nie będą znów potrzebowali państwa zapasowego. Dostatecznie mocno przypomniał nam o tym dylemacie wybuch pełnoskalowej wojny w Ukrainie oraz faktyczna utrata suwerenności przez naszego sąsiada, Białoruś. Prezydent Władimir Putin przypomniał o pokładach post-traumatycznej suwerenności nie tylko Polsce. 

6. Czy dopadło cię – coraz powszechniejsze dzisiaj – zniechęcenie i zmęczenie polityką? Czy masz polityki dość? Czy przestałaś ją śledzić? Albo: nie chcesz śledzić, ale wciąż to robisz? I jak sobie z tym (ewentualnym) zniechęceniem radzisz?  

Oczywiście. Trudno przecież na serio ekscytować się czymś, co nazywam prywatnie "polityką decybeli". Z nielicznymi wyjątkami performans naszej klasy politycznej jest chronicznie marnej jakości. Naprzeciwko siebie występują kiepscy mówcy. Podnoszą głos. Wygłaszają zestaw przewidywalnych frazesów. Obaj wiemy, że mało kto przygotowuje się merytorycznie do debaty politycznej. To zatem śmiertelna nuda, choćbyśmy nawet sympatyzowali z jedną ze stron sporu. Czasem mam wrażenie, że w śniadaniowych programach zamiast polityków można byłoby ustawić naprzeciwko siebie głośniki. Wywrzaskiwane slogany odtwarzać z nagrania z ubiegłego tygodnia. W tym czasie panie i panowie mogliby pobyć z własnymi rodzinami w niedzielę. Na pewno byłby z tego większy społecznie pożytek.  

Uderzające jest przy tym pozorowana "świeżość" tych polskich sporów. Najlepszym esejem o polskiej polityce jest - nie wiadomo, dlaczego zapomniane - opowiadanie Kornela Filipowicza "Śmierć mojego antagonisty". Na kilku stronach pisarz dokonuje wiwisekcji naszej kultury sporu publicznego, od drobnych utarczek do nienawiści politycznej. Gorąco polecam odkurzenie naszego klasyka. Ciekawe, kogo Państwo podstawią pod postacie dwóch antagonistów politycznych? Może dla przecięcia spekulacji dodajmy, że to mądre opowiadanie opublikowano w początku lat 70.  

Tak właśnie można sobie radzić ze zniechęceniem: pełnym zanurzeniem w polskiej tradycji intelektualnej. Wiem, że lubisz klasyczne polskie dzienniki i zbiory listów. Podzielam tę słabość jako skuteczną odtrutkę na współczesną mizerię. Lektura klasyków XIX i XX wieku – z naszego punktu widzenia, czyli niepodległego państwa - to intelektualna rozkosz. Weźmy choćby Juliusza Mieroszewskiego. Zresztą mamy fantastycznych twórców w innych dziedzinach, których nie potrafimy dostatecznie doceniać za życia. Po ziemi chodzą tak genialni ludzie, jak malarz z Łomży, Jan Dobkowski, który w drugiej połowie XX wieku pchnął polskie malarstwo na nowe tory. Zredefiniował rozumienie naszej cielesności i erotyki. Jako społeczeństwo powinniśmy nosić takie osoby na rękach.

Jarosław Kuisz, redaktor naczelny Kultury Liberalnej, historyk i analityk polityki., Campus Polska Przyszłości w Olsztynie (Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl)

Kazimierz Orłoś, Ryszard Krynicki, Krystyna Dąbrowska, Agnieszka Holland, Olga Tokarczuk, Jan Komasa - długo można byłoby wymieniać. A jeszcze są literackie czasopisma o różnych odcieniach ideowych. Czas wprowadzić do szkół uczenie o klasyce polskiego kina oraz o sukcesach polskich kompozytorów, Pendereckiego, Lutosławskiego, Henryka Mikołaja Góreckiego. Na Zachodzie wybuchła piękna moda na twórczość Grażyny Bacewicz. Ludzie w Polsce często nawet nie wiedzą, z czego po XX wieku mogliby być naprawdę dumni. Nie mamy powodów do żadnych kompleksów. Zamiast wulgarnego antyelitaryzmu przydałby nam się elementarny szacunek do twórców, którzy osiągnięcia okupili latami pracy.

Krytyka filmu Holland bez obejrzenia dzieła jest po prostu żałosna. Dawniej w Polsce nie wypadało zabierać głosu w sprawie książek, których się nie przeczytało. Widać ministrowie rządu "progresywnie" uznali, że to "było, minęło". I tak panie i panowie nie dowiedzieli się, że "Zielona granica" kończy się hołdem dla polskiego społeczeństwa za mądrość w okazaniu nieoczekiwanej solidarności z Ukrainą. Intelektualiści pokroju Agnieszki Holland nie są zresztą od podlizywania się władzy. Żadnej i nigdzie. Wiemy to od Adama Mickiewicza, Émila Zoli i wielu innych. Nie mam zresztą wątpliwości, że za wybitny wkład do polskiej kultury będą u nas kiedyś ulice imienia Agnieszki Holland.

7. Gdybyś miał być Nostradamusem i przewidywać przyszłość: kto wygra najbliższe wybory? Jak ci się wydaje i jakie masz w związku z tym przemyślenia, uwagi, obawy?  

Odwróćmy pytanie: czy można wygrać nieuczciwą kampanię wyborczą? W tej chwili buduje się w nas przekonanie, że wybory są uczciwe, bo wszyscy mogą wrzucić kartkę do urn. Socjolodzy biegają za sondażami, jakby 15 października mogło się odbyć sprawiedliwe głosowanie. To są bajki. Nie ma bowiem żadnej uczciwej konkurencji między partiami. I to jest proces: z wyborów na wybory kolejne kampanie wyborcze są coraz bardziej nierówne. Wiemy, że np. w 2019 roku nielegalnie podsłuchiwano programem Pegasus szefa sztabu opozycyjnej partii. Zapewne poznano wszystkie sekrety, pomysły i plany kampanii. Uczciwe wybory oznaczałyby, że opozycja musiałaby wtedy podsłuchiwać partię rządzącą. Co oczywiście nie mogło mieć miejsca, bo tylko rząd ma takie zasoby. Na podstawie tej jednej tylko informacji wyniki wyborów sprzed czterech lat powinny być natychmiast anulowane. Bez względu na koszty, którym zresztą nikt się nie przejmował przy tzw. wyborach kopertowych.

O dysproporcjach i luźnym stosunku do prawdy w mediach utrzymywanych z naszych podatków, TVP i Polskim Radio, nie ma co nawet wspominać. Nierówność materialnych środków na kampanię jest gigantyczna. PiS ma pod ręką finansowe Himalaje. Ostatnio ujawniono część danych na temat dysproporcji pomiędzy opozycją a rządem w nakładach na reklamę internetową. 

Zatem wracam do pytania, jak można wygrać w nieuczciwej kampanii wyborczej? Fuksem? Takie cuda się nie wydarzyły ani w trakcie ostatnich wyborów węgierskich, ani tureckich. Przecież do części rodaków nigdy nie dotrze wiarygodna informacja na temat afery wizowej, tylko przefiltrowany szum. W normalnych warunkach demokratycznych oszukiwanie własnych wyborców w takiej skali zmiotłoby nie ministra, ale cały rząd.  

8. Konkretnie: na kogo będziesz głosować? A jeżeli nie chcesz wprost odpowiedzieć, to dlaczego? Wstydzisz się tych, na których głosujesz? Boisz się przyznać? To sprawa intymna, prywatna? Przyznanie się zaszkodzi ci zawodowo? 

W Wielkiej Brytanii są legendarni dziennikarze, o których nie wiadomo, na kogo oddają głos. Czas i w Polsce wyjść z post-traumatycznej suwerenności i wykazywać się grubszą skórą wobec świata polityki. Cały czas dziwi mnie to, że Polki i Polacy gotowi są zrywać przyjaźnie czy nawet więzi rodzinne z powodu słów rzucanych przez polityków, których nawet osobiście nie znają. A przydałby się nam bardziej instrumentalny stosunek do liderów, na ile to możliwe wynajmujmy ich do wykonania tej czy innej misji politycznej. Sprawdzajmy później, co zrobili. Popierajmy dalej albo zmieniajmy konia w wyścigu. Niestety, w tej chwili zbliżamy się coraz bardziej do niemal wyznaniowego stosunku części elektoratu do swoich liderów. To droga błędna. Na końcu czeka nas tylko rozczarowanie. 

9. A na kogo na pewno NIE będziesz głosować? Na kogo nie zagłosowałbyś nigdy w życiu? I dlaczego?  

Nie będę głosować na antysemitów, mizoginów i ultramontan. Ani tych, którzy niszczą nasze kruche instytucje państwowe. To jednak nie oznacza, że oni znikną. Choćby stracili władzę, będą z nami, tak jak wcześniej. Właśnie dlatego mamy obowiązek obywatelski prowadzić polemiki z drugą czy trzecią stroną, choćby i ostrych w formie. W "Kulturze Liberalnej" nie przykładamy ręki do dalszej fragmentacji polskiego społeczeństwa. Nasz zespół to dziennikarze tzw. medium refleksyjnego, którzy wykuwają idee na własny rynek, ale także Zachód (a nie odwrotnie).

Obecne, niekończące się prawicowe ataki na "koniec historii" Francisa Fukuyamy są zdumiewające. To przecież było "dawno, dawno temu". Opublikowaliśmy tysiące materiałów o nowych ścieżkach liberalizmu. I nie boimy się otwartej konfrontacji, do której zachęcali John Stuart Mill i Raymond Aron. Do mojego podcastu "Prawo do niuansu" zapraszam przeciwników wagi superciężkiej, choćby niedawno gościłem Bronisława Wildsteina. To nie była herbatka u cioci. I nie miała być. Żadne kordony sanitarne w dobie mediów społecznościowych po prostu nie działają. W "Kulturze Liberalnej" piszemy o tym od lat, co zabawne, dokładne na taki temat artykuł ostatnio opublikował "The Economist".  

Najwybitniejszy polski eseista, Jerzy Stempowski, sugerował, że czasami ważne zjawiska polityczne szybciej widać poza centralnymi ośrodkami światowej kultury. Coś w tym jest.  

Rozmawiał: Grzegorz Wysocki

Osoby zainteresowane gościnnymi występami na łamach Kwestionariusza Wysockiego i własną opowieścią o Polsce swoich marzeń proszone są o kontakt na adres: grzegorz.wysocki@agora.pl. 

Jarosław Kuisz. Redaktor naczelny "Kultury Liberalnej", związany z Institut d'histoire du temps présent w Narodowym Centrum Nauki w Paryżu i Uniwersytetem Warszawskim. Obecnie senior fellow w Zentrum Liberale Moderne w Berlinie. Opublikował m.in.: Koniec pokoleń podległości (2018). Książka Propaganda bezprawia. O "popularyzowaniu prawa" w pierwszych latach Polski Ludowej (2020) znalazła się wśród dziesięciu najlepszych książek historycznych nominowanych do Nagrody Historycznej m.st. Warszawy im. Kazimierza Moczarskiego. Najnowsza książka "The New Politics of Poland. A Case of Post-traumatic Sovereignty" ukazuje się nakładem brytyjskiego wydawnictwa Manchester University Press. Członek jury europejskiej nagrody literackiej "Le Prix Grand Continent". Regularnie publikuje również w polskich czasopismach literackich. 

Grzegorz Wysocki. Od grudnia 2022 w Gazeta.pl. Wcześniej m.in. dziennikarz i publicysta "Gazety Wyborczej", szef WP Opinie, wydawca strony głównej WP, redaktor WP Książki, felietonista "Dwutygodnika" i krytyk literacki. Autor wielu wywiadów (m.in. Makłowicz, Chwin, Wałęsa, Palikot, Urban, Spurek, Gretkowska, Twardoch, Nergal), cyklu rozmów z wyborcami PiS-u czy pisanego od początku pandemii "Dziennika czasów zarazy". Dwukrotnie nominowany, laureat Grand Pressa za Wywiad w 2022 (rozmowa z Renatą Lis). Prezes klubu szpetnej książki Blade Kruki (IG: bladekruki). Nałogowo czyta papierowe książki i gazety oraz ogląda seriale. Urodzony i wychowany na Kaszubach, wykształcony w Krakowie, ostatnio porzucił Warszawę na rzecz Łodzi. Profil na FB: https://www.facebook.com/grzes.wysocki/