
Kwestionariusz Wysockiego (odc. 10). Narzekanie to jeden z naszych sportów narodowych, więc aż szkoda, że nie wręczają za nie pucharów i medali. Bylibyśmy bezkonkurencyjni. A gdyby tak spróbować NIE TYLKO narzekać i krytykować? Skoro wszyscy wiemy, że w Polsce jest źle i niedobrze, to może warto się zastanowić, co zrobić, by wreszcie było dobrze i wspaniale? To dlatego wpadłem na pomysł kwestionariusza, w którym pytam moich rozmówców o wizję Polski marzeń, o idealnych rodaków i wzorcowych polityków, jak również o patriotyzm i o to, co im się już dzisiaj w Polsce podoba. Czasami odpowiedzi będą obszerne, a czasami krótkie i bezpośrednie. Wszyscy rozmówcy mówią we własnym imieniu, prezentują swoje opinie i poglądy, które często nie będą zbieżne ze stanowiskiem redakcji. A żebyśmy jednak nie zapomnieli, że TU JEST POLSKA, pada także pytanie o to, co ich najbardziej rozwściecza i wyprowadza z równowagi. W pierwszym odcinku wystąpił Stefan Chwin, w kolejnych m.in. Ewa Wanat, Ziemowit Szczerek, Krystyna Kofta, Jacek Dehnel i Leszek Balcerowicz (pełna lista rozmówców tutaj). W tym tygodniu o Polsce swoich marzeń opowiada mi Maja Staśko.
1. Co cię w dzisiejszej Polsce i w Polakach najbardziej rozwściecza/wkurza/irytuje? Co cię najbardziej wyprowadza z równowagi, czego nie możesz znieść?
Maja Staśko: Wszystko. W mediach nawet informacja o zjedzeniu bułki jest podgrzana tak, by wywoływać wk**w. I chodzimy nabuzowani gęsiego, kłapiąc na siebie dziobami. Tak łatwiej polaryzować, manipulować ludźmi i ich do siebie przyciągać. Wk**w wyryje nam w organizmie ślady, utrzyma na dłużej, przyciągnie, bo wraz z nim idzie obietnica rozładowania go czy zmiany tego, co tak wk***wia. Niespełniona, jak większość obietnic wyborczych.
Jak nie zagłosujesz na PO, jesteś winny całemu złu. A w ogóle to jesteś zagrożeniem. Jak zagłosujesz na PO, jesteś prorosyjskim agentem. To nie jest wybór tylko szantaż, na który idą grube miliony z pieniędzy podatników. W tle są wielkie przekręty i poważne przestępstwa, ale nasza uwaga idzie w drobiazgi i wzajemne fochy roztrząsane jak sprawy rangi narodowej. I nagle okazuje się, że wkurza nas zjedzenie bułki przez kogoś gdzieś tam. I że tylko chleb. A jak zjesz bułkę, to niszczysz Polskę. Więc jesz chleb. Ale jak chleb jesz, to niszczysz Polskę. Więc emocje jesz. Wku*w jesz. I głosujesz, jak ci zagrają.
A ten obok pije sobie piwko, promuje przemoc wobec dzieci i indoktrynuje nastolatków na TikToku do uderzania w najsłabszych. Ale mnie to wszystko w***wia!
2. A co ci się w Polsce najbardziej podoba, co doceniasz, co cenisz, co zmienia się na lepsze (może za szybko, a może za wolno, ale na lepsze)?
Też w sumie wszystko. Bo my codziennie zmieniamy Polskę i to widać. Jeszcze kilka lat temu na próbę wprowadzenia natychmiastowej izolacji sprawcy od ofiary konserwatywni politycy reagowali: "Ale co ze świętym prawem własności?". Jakby bezpieczeństwo katowanej ofiary było mniej istotne niż chwilowy brak dostępu do mieszkania (którego zgodnie z tym prawem się przecież nie traci). Teraz to prawo obowiązuje.
Jeszcze jakiś czas temu konserwatywni politycy twierdzili, że ściganie gwałtu z urzędu będzie "wstydem" dla ofiary. Bo uznawali doświadczenie gwałtu za rodzaj wstydu, splamienia, winy. Teraz ta nowelizacja obowiązuje.
To samo będzie ze zmianą definicji zgwałcenia na każdy stosunek bez zgody. Konserwatywni politycy plotą bzdury o tym, że teraz każdy mężczyzna okaże się gwałcicielem. To pokazuje, jak niskie mają mniemanie o męskich obywatelach Polski, skoro zakładają, że oni dotychczas zgody na seks nie mieli. A może to po prostu ci politycy jej nie mieli i myślą, że wszyscy podejmują stosunki seksualne tak samo jak oni? W wielu krajach europejskich to prawo działa. I wciąż większość mężczyzn nie jest skazana za gwałt. Bo większość mężczyzn nie gwałci, a skazani powinni być tylko ci, którzy to robią. W dodatku mężczyźni też mogą być ofiarą gwałtu i ochrona ofiar jest w ich interesie.
3. Jak wyglądałaby Polska twoich marzeń? Jaka powinna być? I jeszcze: Jaki rząd ci się marzy, jacy rządzący? Jaka opozycja? Jacy politycy?
Polska moich marzeń to taka, w której nie ma feministek. Nie ma, bo nie ma patriarchatu. To taka Polska, gdzie nie ma działaczek w wolnym czasie pomagającym ofiarom gwałtów, osobom w niechcianych ciążach, w kryzysie bezdomności, osobom z odziedziczonymi długami czy tym, którym brakuje na pieluchy dla dziecka.
W Polsce moich marzeń ich nie ma, bo te wszystkie problemy są systemowo rozwiązane i każda potrzebująca osoba ma dostęp do ochrony i godnego życia. Nie ma potrzeby, by aktywistki wykonywały robotę za państwo, bo państwo ogarnia to wszystko samo. A aktywistki mogą odpocząć albo lecieć na wakacje. Ależ to by była piękna Polska! Najkrócej mówiąc: Polska moich marzeń to taki kraj, gdzie mogłabym odpocząć.
Jak patrzę na ostatnie lata rządów PiS i PO, na krzywdy tych wszystkich Balcerowiczów, Millerów, Kaczyńskich, Gronkiewicz-Waltz – to czasem bardziej mi się marzy nierząd i nierządzący. Chciałabym, by politycy wolni byli od wpływów wielkich podmiotów, korporacji i miliarderów, za to nie byli wolni od potrzeb, żądań i realnych problemów ludzi, których mają reprezentować.
4. I jeszcze jedno ćwiczenie z wyobraźni. Wyobraźmy sobie, że przejmujesz władzę w Polsce i rządzisz. Zostajesz prezydentką lub premierką. Co robisz? Co chcesz zmienić od razu, a co trochę później? Jakie są twoje pierwsze decyzje/zmiany/reformy? Jaka byłaby "piątka" Mai Staśko?
"Drodzy obywatele i obywatelki! Dziękuję, że wybraliście mnie na swoją premierkę. To wielki zaszczyt. Tym samym oddaję władzę w Wasze ręce i odbieram ją klasie politycznej, która gra na siebie i zgodnie ze swoimi interesami. To czas dla nas! Czas na prawdziwą demokrację!". Coś w ten deseń.
A gdybym miała powiedzieć realnie, co od razu bym mogła wprowadzić (bo są gotowe ustawy i rozwiązania), to byłoby to:
1. Zmiana definicji zgwałcenia tak, by większość ofiar nie była z niej wykluczona, bo "nie krzyczały". Taki argument usłyszała 14-latka po gwałcie (a Korwin-Mikke uznał, że widocznie chciała, skoro nie krzyczała) – to nigdy nie powinno się powtórzyć. Gwałt to stosunek bez zgody, kropka.
2. Szkolenia w szpitalach, sądach, prokuraturach i komisariatach dotyczące ochrony osób po przemocy, by nie były wiktymizowane i krzywdzone przez brak świadomości i ignorancję instytucji. Słyszałam tyle historii totalnej niekompetencji i braku wiedzy instytucji w kwestii traktowania osób po gwałcie, że to priorytet.
Dobrym pomysłem jest także tzw. "asystent" dla osoby po gwałcie – dobrze przygotowany wsparciowo człowiek, który pojechałby z osobą pokrzywdzoną na policję, do szpitala, przekazałby kontakty do pomocy psychologicznej i możliwości pomocy, a także zapoznał z procesem prawnym. Osoby, które zgłoszą gwałt, często są zagubione, a instytucje o niczym nie informują. Nie mają do kogo się z tym zwrócić. Taki asystent/asystentka byłaby dla nich sporym wsparciem.
3. Ustawa o biegłych sądowych (zwłaszcza psychologach), by eksperci w sądach, od których zależy ocena przestępstwa i wiarygodność ofiary, mieli realną wiedzą w obszarze, w którym się wypowiadają. Obecnie ktoś, kto nie aktualizował swojej wiedzy psychologicznej od 20 lat, może decydować o wiarygodności reakcji ofiar przemocy. Badania i konsensus naukowy w tej kwestii się zmieniły, posługiwanie się tym przestarzałym może skazywać ofiary na retraumatyzację, a nawet konsekwencje prawne.
4. Mieszkanie dla każdego, czyli inwestowanie w mieszkalnictwo komunalne i socjalne. Dla wszystkich. By ludzie mogli godnie żyć na swoim, realizować się po swojemu i decydować się na powiększenie rodziny z poczuciem, że będą mieli gdzie żyć.
5. Małżeństwa dla każdego, niezależnie od płci osoby, którą się kocha, i adopcje dla każdej rodziny, nie tylko tej heteroseksualnej.
6. Finansowanie in vitro.
Wyszła szóstka, a nie piątka Staśko. A skąd kasa? – słyszę starą melodię. To śpiewam w odpowiedzi: "Odebrać TVP, wycofać lekcje religii ze szkół, przestać być podnóżkiem dla instytucji Kościoła rzymskokatolickiego i miliarderów, opodatkować uczciwie miliardowe zagraniczne korporacje lalala".
5. Czy jesteś patriotką? I jak w ogóle rozumiesz patriotyzm? Jaki patriotyzm jest ci bliski, a jaki kompletnie obcy?
Skończyłam filologię polską, kocham literaturę polską i język polski. Jak mogłabym nie być patriotką? To element mojej tożsamości, który mnie ukształtował. Czasem uwiera, wkurza, drapie – ale pozwala żyć i być razem. U mnie to proces. Najpierw polskość była tak oczywista, że przezroczysta. Oddychałam nią, wdychając przy okazji jakieś nieciekawe zapachy konserwatyzmu czy manipulacje instytucji Kościoła. Nie wiedziałam, że można inaczej. Gdy jako młoda dorosła dostrzegłam ten kaganiec – a wmawiano mi, że ten słoń w pokoju wcale nie istnieje i tylko mi się wydaje, że tam stoi – zaczęłam z nim walczyć, oszukana i wykorzystana.
Polskość to była dla mnie za ciasna sukienka, którą chcesz zrzucić, bo się wpija, robi rany i odciski. Dlatego rozumiem wszystkie osoby, które zrzucają ten pancerzyk polskości. Czasem na zawsze. Ale akurat ja teraz jestem na etapie, gdzie tu pocięłam, tam doszyłam, tutaj skróciłam tę niedopasowaną sukienkę, spodenki pod spód włożyłam, by móc robić gwiazdy i szpagaty – i dobrze się w niej czuję. To mój styl, już nie nadany całkowicie z góry, bez ustalania i wbrew mnie, tylko moja decyzja.
Bo walka z polskością to była trochę walka z samą sobą, którą nad wyraz często prowadziłam. A teraz chcę żyć ze sobą w pokoju. Wywieszam białą flagę. Obok czerwona – bo stoję po stronie osób potrzebujących, praw pracowniczych, lokatorskich i kobiet. Albo bo mam okres. I wychodzi Polska. Polska trosko-okresowa. Nie biorę polskości w całości – wycinam z niej mizoginię, nacjonalizm czy homofobię, które wciąż są tu obecne i obce naraz. Ale biorę to, co mi odpowiada i z tym (i w tym) żyję. Lepiej mi się żyje, z każdym rokiem.
6. Czy dopadło cię - coraz powszechniejsze dzisiaj - zniechęcenie i zmęczenie polityką? Czy masz polityki dość? Czy przestałaś ją śledzić? Albo: nie chcesz śledzić, ale wciąż to robisz? Jak sobie z tym (ewentualnym) zniechęceniem radzisz?
W tym codziennym, nieprzerwanym śledzeniu polityczno-rozrywkowego wodospadu widzę więcej lęku przed opuszczeniem i niebyciem na bieżąco (FOMO), przed oderwaniem od wspólnoty i samotnością – niż cokolwiek sensownego. Clickbaity, kanały newsowe i informacyjne żerują na naszych podstawowych lękach i nadziejach, utrwalają je i pogłębiają, by utrzymać uwagę i przyciągać. Dla nich to zyski, dla nas – sieczka dezinformacyjna i prosty sposób na przebodźcowanie i kryzysy.
Wpadamy w te wodospady i spadamy, spadamy, spadamy - co rusz odświeżając, dostając powiadomienia, nowe-konieczne-teraz-już-natychmiast-do-przeczytania-i-do-zareagowania-najmocniejszymi-emocjami-jakie-mamy-bo-to-skandal-kompromitacja-i-oburzenie - nigdy nie wpadając w wodę, z której moglibyśmy się wynurzyć. Nie da się stąd wypłynąć, skoro wisimy i spadamy naraz z wodospadu, a on z każdą sekundą się wydłuża, jednocześnie obiecując spełnienie, które zawsze ma nastąpić już, zaraz, tylko jeszcze zajrzyj w to, zobacz tamto, zaangażuj się tu. To nie ma końca. Chyba że zdemontujemy wodospad – jak niepotrzebny rekwizyt ze sceny.
Czytam te newsy, wypowiedzi, wkręcam się w tę machinę oburzenia i sprzeciwu, a właściciele portali i mediów społecznościowych zacierają ręce. Dla nich emocje i zaangażowanie odbiorcy to ruch na stronie i szersze dotarcie z reklamami, więc i większe zyski. I chciałabym tak przestać się wkurzać i walczyć, ale co wtedy – brak reakcji? Ktoś może promować bicie dzieci albo gwałty, a ja sobie patrzę na to z boku? I nic, zupełnie nic?
Przyzwolić na przemoc czy sprzeciwić się przemocy? Odpowiedź jest oczywista, uczymy się tego na każdych kursach: trzeba reagować. Chociaż w tym polsko-internetowym świecie ten sprzeciw jeszcze bardziej może wypromować przemocowca, który zgarnie ruch i zasięgi na oburzeniu ludzi, a to zapewnia mu rozpoznawalność. Nagle latają za nim paparazzi, jest zapraszany do mediów, a w końcu zasiada u "Kuby Wojewódzkiego", bo gada dyskryminujące bzdury i krzywdzi ludzi, więc w tym okrutnie niemiłym świecie jest już gwiazdą. A że robi krzywdę? Jak ludzie polubią (czyli reklamodawcy mają z tego zyski i dbają o wizerunek, promując takiego człowieka w odpowiedni sposób), to może być nawet mordercą, a przymkną na to oko. Liczy się wizerunek i PR, nie poglądy, czyny czy programy. Jak się sprzedasz, tak cię piszą.
I co z tym zrobić?
7. Gdybyś miała być Nostradamusem i przewidywać przyszłość: kto wygra najbliższe wybory? Jak ci się wydaje i jakie masz w związku z tym przemyślenia, uwagi, obawy?
Wiem jedno: nie wygrają ludzie. Nie wygrają kobiety, pracownicy, lokatorzy, migranci, osoby LGBTQ. Wygrają elity jednej bądź innej partii. Niektóre pomagają ludziom – jak Lewica, której pomoc widziałam na własne oczy, a nawet sama jej doświadczyłam, gdy byłam ofiarą masowej cyberprzemocy – ale realna sprawczość milionów ludzi ograniczona do głosowania co cztery lata na jedną bądź inną osobę z kontaktami, jest niestety nikła.
Do Sejmu dostają się tylko ludzie z kontaktami, pieniędzmi i czasem. To zawsze w ten czy inny sposób uprzywilejowani ludzie – a zatem średnio reprezentatywni dla całego społeczeństwa. Nie dziwi mnie niechęć do klasy politycznej, bo cały ten system ustawiony jest pod najsilniejszych. Cenię wysiłki osób, które przywilej wykorzystują do tego, żeby pomagać i stawać po stronie słabszych, ale to w polityce nie powinny być wyjątki, tylko norma. Politycy mają służyć ludziom w poprawie życia, a nie ludzie politykom do rozwijania kariery.
8. Konkretnie: na kogo będziesz głosować?
Mamy na firmamencie naszej sceny politycznej tylko jedną partię/koalicję, która zapewnia realną sprawczość i realną realizację praw kobiet, jeżeli chodzi o aborcję do 12. tygodnia i jest to zgodne z wypowiedziami jej członków, a nie tylko z jakimiś niechętnymi przymuszeniami, by zdobyć miejsce na liście (przykład Giertycha czy Kołodziejczaka). I mamy jedną jedyną partię, która jednoznacznie deklaruje, że stoi po stronie osób LGBTQ, zarówno jeżeli chodzi o małżeństwa par jednopłciowych, jak i jeśli chodzi o adopcję dzieci, co jest absolutną podstawową w ludzkim traktowaniu osób LGBTQ. I mamy jedną partię, która w żaden sposób nie włącza się w antyuchodźczą nagonkę - czy chodzi o uchodźców z granicy polsko-białoruskiej, czy z Ukrainy. I tą jedyną partią jest oczywiście Lewica.
W tej chwili najbliżej mi do Katarzyny Kotuli, Anity Kucharskiej-Dziedzic, Łukasza Garczewskiego, Adriana Zandberga, Magdy Biejat, Piotra Ikonowicza i Macieja Koniecznego. Zależy, w którym okręgu będę głosować – bo tego jeszcze nie wiem.
Nie wymieniłam Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. To od dawna mój nr 1, ale właśnie dlatego, że nim jest, to bardzo boję się o jej stan zdrowia i wolałabym, żeby bardziej zadbała o siebie, niż o kampanię. Niedawno ogłosiła, że miała poważny wypadek. A dzisiaj już była na ulicach prowadzić kampanię.
Pamiętam, jak Simone Biles – najlepsza gimnastyczka sportowa na świecie – zrezygnowała z udziału w igrzyskach, gdy poczuła kryzys psychiczny. Dla mnie to był znacznie ważniejszy gest niż kolejny medal czy genialny występ, który oczywiście by dała. Niedawno wróciła, lepsza niż kiedykolwiek.
Za mało mamy takich wzorców w Polsce, a kult zapie*dolu na kształt Matczaka to wciąż dominanta ideologiczna. A przypominam, że Lewica z nim polemizowała. Tylko czy stosują to także wobec samych siebie, swoich działaczy i swojego zdrowia? Czy przedstawiają i promują zdrowe wzorce troski o siebie i odpoczynku chroniącego przed wypaleniem i kryzysami? Sama się z tym mierzę, dlatego szukam takich wzorców – nie pracy ponad siły, z narażeniem życia, tylko właśnie doceniania wyżej zdrowia i życia niż zapie*dolu (także w słusznym celu, jak aktywizm czy pomaganie innym).
Widziałam już tyle wypalonych aktywistek, tyle osób zniszczonych przez nadmierną pracę, tyle matek rozwalonych przez poświęcenie i obciążanie ich całą pracą opiekuńczą i domową, że naprawdę chciałabym zobaczyć alternatywę. Tak bardzo. I gdy patrzę teraz na Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, to po prostu się boję i jest mi przykro. Kampania nie jest i nigdy nie powinna być ważniejsza niż zdrowie i życie.
9. A na kogo na pewno NIE będziesz głosować? Na kogo nie zagłosowałabyś nigdy w życiu? I dlaczego?
Nigdy nie zgodzę się na legalizację przemocy wobec dzieci czy torturowanie osób po gwałtach przez przymuszanie ich do donoszenia niechcianej ciąży z gwałtu – a to słowa wielu polityków Konfederacji i założenia 100 ustaw Mentzena. Ludzie, którzy popierają bicie dzieci, nigdy nie powinni znaleźć przestrzeni na szerzenie swojej propagandy przemocy. Kropka.
Rozmawiał: Grzegorz Wysocki
Osoby zainteresowane gościnnymi występami na łamach Kwestionariusza Wysockiego i własną opowieścią o Polsce swoich marzeń proszone są o kontakt na adres: grzegorz.wysocki@agora.pl.
Maja Staśko. Dziennikarka i aktywistka. Współautorka książek "Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?" oraz "Gwałt polski". Jej ostatnia książka - "Hejt polski" - ukazała się rok temu nakładem Wydawnictwa Ha!art. Na co dzień wspiera osoby po doświadczeniu przemocy. Wchodzi w przestrzenie toksyczne i pełne przemocy, by je zmieniać od środka, poznawać i opisywać (środowisko poetyckie, Amazon czy freak fighty). Publikowała w Onecie, Wirtualnej Polsce, "Gazecie Wyborczej", Gazeta.pl, OKO.press, Krytyce Politycznej i Dwutygodniku. Na łamach Gazeta.pl opublikowała ostatnio obszerny tekst pt. "Kozak Stanowski. Jak gwiazda Kanału Sportowego walczy ze światem". Prowadzi konto edukacyjne na Instagramie (ig: majakstasko).
Grzegorz Wysocki. Od grudnia 2022 w Gazeta.pl. Wcześniej m.in. dziennikarz i publicysta "Gazety Wyborczej", szef WP Opinie, wydawca strony głównej WP, redaktor WP Książki, felietonista "Dwutygodnika" i krytyk literacki. Autor wielu wywiadów (m.in. Makłowicz, Chwin, Wałęsa, Palikot, Urban, Spurek, Gretkowska, Twardoch, Nergal), cyklu rozmów z wyborcami PiS-u czy pisanego od początku pandemii "Dziennika czasów zarazy". Dwukrotnie nominowany, laureat Grand Pressa za Wywiad w 2022 (rozmowa z Renatą Lis). Prezes klubu szpetnej książki Blade Kruki (IG: bladekruki). Nałogowo czyta papierowe książki i gazety oraz ogląda seriale. Urodzony i wychowany na Kaszubach, wykształcony w Krakowie, ostatnio porzucił Warszawę na rzecz Łodzi. Profil na FB: https://www.facebook.com/grzes.wysocki/