Zetka z Zetką
Ewa Zwolska (fot. Joanna Wolska)
Ewa Zwolska (fot. Joanna Wolska)

Wspomniałaś, że rzuciłaś etat – to brzmi, jakbyś była tą słynną osobą, która rzuciła wszystko i wyjechała w Bieszczady. Czy tak było? 

Rzuciłam etat trzy lata temu, a do pracy w Bacówce trafiłam po około dwóch i pół roku. Rzucając pracę, wiedziałam, że chcę trochę popodróżować, pojeździć i spełniać marzenia. Faktycznie moim marzeniem była praca w schronisku i nawet wtedy, po tym jak rzuciłam pracę, w 2019 roku, była taka okazja, by pracować pod Durbaszką, ale w międzyczasie, gdy zaczynałam tam rozmowy, dostałam propozycję wyjazdu do Kazachstanu. I jakby to położyć na wadze, to do schroniska mogę zawsze wrócić, a ten Kazachstan może mi uciec. 

Posłuchaj podcastu

(...) 

Pomiędzy swoimi podróżami, przynajmniej teraz, bardzo często pokazujesz na Instagramie swoją rodzinną wieś, słynny straganik twojej mamy, który pomagasz rozkładać. Ostatnio też zbieranie papryki na skup i tłumaczenie całego procesu zbierania papryki, jak wygląda skup, dlaczego ona musi być rozcięta itd. Powiesz kilka słów o tym, skąd pochodzisz, co to za miejsce? 

Pochodzę z bardzo małego miasta, ale właściwie każdą chwilę spędzałam na wsi u moich dziadków i później u cioci – i tam też moja mama ma trochę pola. I bardzo rodzinnie pracujemy na tych naszych małych hektarach. Łatwiej mi mówić, że jestem ze wsi niż z miasta, bo ja w tym mieście w ogóle nie bywałam. Do tego stopnia, że jako dziecko nie spędzałam czasu z dziećmi, bo spędzałam czas na wsi, na polu, na łące. Albo coś pomagałam nosić, albo się bawiłam. I w ogóle nie rozumiałam kontaktów z drugim dzieckiem. Bardzo długo w podstawówce miałam problem z nawiązaniem znajomości, bo długo przebywałam ze starszymi albo sama się bawiąc.  

Pochodzę z bardzo małego miasta, ale właściwie każdą chwilę spędzałam na wsi u moich dziadków i później u cioci (fot. Archiwum prywatne)

Jak o tym myślisz dzisiaj? Co ci to dało dobrego, co ci to dało złego? 

Myślę, że nauczyło mnie to pracowitości, takiego ogarniania, myślenia samodzielnego, odpowiedzialności i bardzo dużo samodzielności. O tym się teraz niełatwo mówi, bo teraz są zupełnie inne metody wychowawcze i dziecku poświęca się więcej czasu, ale na wsi jest tak, że to dziecko trochę samo sobie hasa i albo się prosi je o pomoc, albo czasami się do niego zagada i tak naprawdę to tyle. I musisz sobie sama trochę radzić.

Moja mama bardzo często wspomina z dumą, że ojejciu, Ewa, tak dobrze sobie radziłaś, miałaś trzy latka i robiłaś to, miałaś cztery latka i robiłaś to, i zawsze byłaś tak do przodu przed innymi dziećmi. I ja sobie myślę: okej, nie wiem, czy wtedy byłam z tego taka zadowolona, bo po prostu musiałam to robić, to nie było tak, że ja byłam superdzieckiem, które chciało się tak szybko rozwijać, to nie był mój wybór. To otoczenie o tym zdecydowało, że sama musiałam sobie ze wszystkim radzić, ale dzięki temu dużo rzeczy teraz sama ogarniam i jestem bardzo pracowita.

I myślę, że to, że jestem taka pracowita, przełożyło się na szybki awans w agencjach. A negatywne rzeczy? Teraz myślę o tym bardzo pozytywnie i myślę, że to był fajny czas, ale jako nastolatka, która cały czas była zobowiązana, żeby pomagać na wsi, mocno się buntowałam i wylałam morze łez. 

O tym się teraz niełatwo mówi, bo teraz są zupełnie inne metody wychowawcze i dziecku poświęca się więcej czasu, ale na wsi jest tak, że to dziecko trochę samo sobie hasa i albo się prosi je o pomoc, albo czasami się do niego zagada i tak naprawdę to tyle (fot. Archiwum prywatne)

(...) 

Rozważałaś kiedyś, by zostać na wsi, w swoim małym mieście, i pracować z rodzicami? 

Ja myślę, że ja tam w końcu skończę. Ja to tak lubię. Naprawdę. Kiedyś tego nie rozumiałam, nie potrafiłam zrozumieć mojej mamy, która tam ciągle wracała i ciągle ją ciągnęło do wsi, ale myślę, że tam skończę, bo teraz rozumiem tę miłość. To jest superwciągające, ta praca jest bardzo satysfakcjonująca. Jak jedziesz na pole, zrywasz paprykę na wóz, on był pusty, jest pełny, przyjeżdżasz na podwórko, jest pełny, robisz, żeby był pusty. To jest supersatysfakcjonująca praca, której efekty widzisz w miarę szybko. Okej, jest też bardzo trudna i ryzykowna, biorąc pod uwagę fakt, że nie o wszystkim ty decydujesz, tylko decyduje o tym pogoda, ale ja się na tym wychowałam, więc mam poczucie, że to jest coś takiego mojego, na czym się bardzo dobrze znam.  

Zachęcamy do przesłuchania innych odcinków z cyklu "Zetka z Zetką" na Spotify, Youtube i Gazeta.pl

  1. O segregowaniu śmieci sąsiadów, alkoholu i pracy - Spotify - YouTube
  2. O mitach, zaimkach i tranzycji - Spotify - YouTube
  3. O nauce na trzech kontynentach, religii i podróżowaniu - Spotify - YouTube
  4. O koreańskim popie, Korei Południowej i dbaniu o zdrowie psychiczneSpotify - YouTube
  5. O feminizmie, polityce i wolnej szkole - Spotify - YouTube

Agata Porażka. Dziennikarka weekendowego magazynu Gazeta.pl. Twórczyni cyklu Zagrajmy w Zielone, który skupia się na tym, co powinniśmy zrobić, by zamiast niszczyć, dbać o planetę. Prowadzi podcast Zetka z Zetką.