
*Weekend.gazeta.pl wspólnie z Polską Akcją Humanitarną uruchamiają akcję "Pomocnik". W jej ramach przygotowaliśmy darmowy e-book dla rodziców i opiekunów dzieci i nastolatków, które przechodzą trudny czas, zmagają się z kryzysem psychicznym.
W jednym z ostatnich wpisów na Facebooku Milo, która popełniła samobójstwo, rzucając się do Wisły, napisała: "Na samą myśl o tym, że mam iść do lekarza, który będzie sprawdzał, czy jestem wystarczająco trans, chcę się zabić".
Dag Fajt: Dla osób trans to jest codzienność.
Zuza Mazur: Mnie pani psychiatra wyprosiła z gabinetu. Stwierdziła, że osób takich jak ja nie będzie leczyć. A psycholog zaczął całkowicie podważać moją tożsamość.
Dlaczego?
Zuza: Kiedy do niego szłam, ubrana w sukienkę, lokalny opryszek zaproponował mi opiekę dentystyczną w postaci wybicia zębów. Wyciągnęłam nóż i powiedziałam, żeby spierdzielał. Psycholog uznał, że nie mogę być kobietą, skoro wystraszyłam tamtego człowieka.
W Warszawie nosisz przy sobie nóż?
Zuza: Coraz rzadziej, ale przez kawał czasu, kiedy mieszkałam jeszcze na Śląsku, nosiłam gaz pieprzowy i nóż. Żeby jakkolwiek czuć się bezpiecznie.
Dag: Do mnie warszawski taksówkarz powiedział, że jestem nienormalnym pedałem, wyrzucił mnie z samochodu i mnie poszarpał. Zdarza się.
Mówicie o tym spokojnie i wzruszacie ramionami, a ja jestem przerażona.
Zuza: Lekarze, psychologowie traktują nas – nie da się tego inaczej określić – jak gówno. Część z nich wciąż wymaga tak zwanego testu realnego życia.
Dag: Mimo że jest to niezgodne z zaleceniami WHO! Sytuacja osób trans w Polsce nie jest w żaden sposób uregulowana prawnie i w obliczu tej próżni lekarze mogą robić, co chcą.
Test realnego życia oznacza, że przez dwa lata – przed rozpoczęciem terapii hormonalnej – osoba musi funkcjonować w zgodzie z płcią odczuwaną, czyli na przykład malować się i zakładać damskie ubrania, podczas gdy fizyczność nie przystaje do tego wizerunku. Dla mnie to istne znęcanie się!
Dag: I jest szalenie niebezpieczne! Naraża osoby na przemoc na ulicy.
Zuza: A i bez tego ciężko jest znaleźć pracodawcę, który chciałby przyjąć osobę trans i pozwolił jej funkcjonować w zgodzie ze sobą.
Używać właściwego imienia?
Zuza: Tak, a często na zmianę danych czeka się latami. Moja lepsza połówka również jest trans, przed zmianą danych. Od roku nie może znaleźć pracy, w której nie wymagano by od niej używania na co dzień nekronimu.
Dag: Misgenderowanie, czyli używanie starego, martwego imienia – nekronimu – to forma przemocy.
Język na pewno potrafi ranić.
Dag: Pół biedy, jeśli to wynika z niewiedzy, a nie zamierzonej wrogości.
Mój mąż zmarł na raka i boli mnie określenie "przegrał walkę z rakiem", a jestem pewna, że ludzie, mówiąc tak, nie chcą deprecjonować osób chorych, że jakby się bardziej postarały, toby nie umarły. Tak samo popularne: dziewczynka zaklęta czy uwięziona w ciele chłopca. Nie powinno się tak mówić, prawda?
Zuza: Nie! Ja po prostu jestem sobą! Nie jestem zaklęta w nikim innym!
Dag: To nie jest tak, że moje ciało jest nieodpowiednie. To społeczeństwo jest nieodpowiednie…
Zuza: Zakładając, że istnieją tylko kobieta i mężczyzna i nie ma nic pomiędzy. Nigdy tak nie było!
Dag: Zawsze żeśmy istnieli! Jak się poczyta pamiętniki chłopskie sprzed setek lat, to zawsze zdarzały się "dziwne dziewoje, które w męskim przebraniu próbowały porywać konie z zagród i się bardzo irytowały, jak tylko dziewoją je nazywano".
À propos jeszcze używania starych imion: Jen Richards, amerykańska aktorka trans, wspomina, iż jej mama oświadczyła, że nigdy nie będzie do niej mówiła Jen, ponieważ Jen zabiła jej syneczka.
Zuza: Powszechne!
Dag: To się zdarza cały czas! Rodzice bardzo często mają takie reakcje, że syn nie żyje, że córeczka nie żyje, podczas gdy prawdziwe, żyjące dzieci są obok nich!
Zuza: Rodzic czasem zrywa kontakt, czasem wyrzuca taką osobę z domu bądź na przykład znęca się nad nią psychicznie.
Dag: Albo i fizycznie. A nie pójdzie się z tym przecież na policję, która robi co może, by ignorować jakąkolwiek przemoc domową, tym bardziej wobec osób LGBT.
Jak to było z wami?
Dag: Nie jestem osobą związaną szczególnie z kobiecością, dosyć mi blisko do męskości i uważam te kategorie za nieistotne. Noszę również męskie ubrania, ścinam się u męskiego fryzjera. Rodzice zawsze byli akceptujący, a jednak depresja i zaburzenia lękowe zaczęły się u mnie już w podstawówce. Ataki paniki potrafiły trzymać pół nocy: Nie mogę złapać tchu! Umieram? Do tego dochodziło straszne odrealnienie w ciele.
Skąd się to brało? Spotkało cię prześladowanie w szkole?
Dag: Tak. Jako "inne dziecko": nieodpowiednie, niebinarne, które w odpowiednim wieku nie zaczyna się interesować płcią przeciwną, tylko jest nie wiadomo czym i ubiera się w zbyt duże, męskie ciuchy. Zero szans na rozmowę z kimkolwiek, samotne siedzenie w ławce. Totalna izolacja. Przed samobójstwem – a mieszkaliśmy blisko torów – uratował mnie Internet. Złapanie kontaktu z ludźmi podobnymi do mnie. Do dziś to krąg moich najbliższych przyjaciół.
A Ty, Zuza?
Zuza: W wieku 11 lat wyoutowałam się matce.
Co powiedziałaś?
Zuza: Że nie czuję się chłopakiem. Że nie podoba mi się kierunek, w którym zmierza moje ciało. Usłyszałam od rodziców, że z czasem mi przejdzie.
Dag: A to nie przechodzi! Dla nas to jest oczywiste.
Zuza, czy twoi rodzice są bardzo religijni?
Zuza: Nie. Natomiast są osoby trans, do których rodzice wzywają egzorcystów!
Trudno mi to nawet skomentować. Co było z tobą po rozmowie z rodzicami?
Zuza: Komukolwiek się outowałam, ten ucinał ze mną kontakt, słyszałam inwektywy. Zorientowałam się, że bycie trans w Polsce nie jest bezpieczne. Dlatego spory czas żyłam w ukryciu. Wkręciłam się do grupy rekonstrukcyjnej wikingów…
Co?!
Dag: To się dzieje bardzo często! Bardzo wielu transfacetów ma za sobą okres, kiedy próbowali afirmować kobiecość, bo "może wtedy się uda, bo może się poczują lepiej".
Zuza, Ty poszłaś w totalną, stereotypową męskość!
Zuza: I czułam się z tym bardzo źle! To było wyniszczające psychicznie. Jednocześnie obserwowałam, co się dzieje z moim ciałem, a czego bardzo nie chciałam.
Takie dorastanie musi być udręką.
Dag: U mnie myśli samobójcze powracały przez cztery lata!
Zuza: Ja mam za sobą dwie próby. Kiedy rozpoczęła się mutacja głosu, w wieku 13 lat, miałam pierwszą.
Zuza, błagam, nie uśmiechaj się do mnie, gdy o tym mówisz. Wiem, że robisz to po to, by mi przekazać, że już cię to nie boli i jest OK, ale ja mam łzy w oczach i nie chcę, żebyś teraz jeszcze się zmuszała do robienia dobrej miny.
Zuza: Powiesiłam się na karniszu, ale okazał się zbyt słaby. Czułam wtedy totalną bezradność. W Internecie trafiałam na strzępy informacji. Mówiono, że aby zacząć tranzycję, trzeba doczekać pełnoletności.
Tranzycję, czyli proces, który obejmuje czasem wszystkie, a czasem część aspektów związanych z płciowością, tak by były one zgodne z tym, jaką tożsamość ma dany człowiek.
Zuza: Tak. Ja do dziś miewam dysforię związaną z genitaliami. Niestety, NFZ od dawna już nie refunduje operacji korekcyjnych.
Nie refunduje od ponad 20 lat. Czym jest dysforia?
Dag: Poczuciem głębokiej niezgodności tego, kim jesteśmy, z tym, jak jesteśmy traktowani, jak wygląda nasze ciało
Wszystkie osoby trans przed tranzycją czują dysforię?
Dag: Niektórzy rozpoznają swoją płeć poprzez euforię, na przykład zakładając męskie czy damskie ciuchy. "O kurczę, to jest to!" I nie oglądają się na to, co o tym myśli społeczeństwo. Ale zdecydowana większość odczuwa dysforię.
Zuza: W międzynarodowej klasyfikacji chorób ICD-11 jest wpisana właśnie ona. To ją leczymy.
Dag: A nie bycie osobą trans, bo to nie choroba.
Jasne. Przed naszą rozmową obejrzałam dokument "Ujawnienie". Pokazano w nim fragmenty amerykańskich talk-show sprzed lat, w których zadawano osobom trans pytania w stylu: "Czy robiąc ci waginę, lekarz użył skóry z twojego penisa?". Co za poniżenie!
Dag: To był cyrk.
Powiedzcie więc tylko, proszę, jakiego rzędu to są koszty?
Dag: Neopenis jest bardziej skomplikowany i bardzo drogi. To jest koszt od 60 tys. złotych. Neowaginę można utworzyć za mniejsze pieniądze.
Zuza: Ale jednak też kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Zuza, wróćmy do twojej historii.
Zuza: W wieku 16 lat miałam drugą próbę samobójczą, a trzy lata później uznałam, że jednak muszę spróbować tranzycji. I oto jestem w Warszawie.
W aktualnej pracy jesteś Zuzą?
Zuza: Tak! Po prostu poinformowałam przy podpisywaniu umowy, że używam innych danych niż te z dokumentów.
Ponieważ nie masz jeszcze nowych dokumentów.
Zuza: Pozew wysyłam na dniach. Sam fakt, że w Polsce, by to zrobić, trzeba pozywać własnych rodziców…
…jest okropny!
Dag: I dla wielu osób to niemożliwe, bo jeśli rodzice się od nich odcięli i powiedzą, że się nie zgodzą, mogą zablokować zmiany.
Zuza: Znajoma wydała w sądach ponad 20 tys., ponieważ jej rodzice podważali wszystkie opinie biegłych!
Ponieważ jest luka w prawie, jedynym sposobem, by zmienić dane, jest pozwanie rodziców o to, że się pomylili…
Zuza: W oznaczaniu płci. Tak.
Na pewno część osób nie chce tego robić, by nie robić przykrości rodzicom.
Zuza: Ja i moi rodzice już się z tym oswoiliśmy do tego stopnia, że jak się żegnamy, to żartujemy: "Do zobaczenia w sądzie". (śmiech)
Jak sądy po reformach PiS-u orzekają wobec osób trans?
Zuza: Sądy zawsze były nam nieprzychylne! Przy większości spraw powołuje się biegłych, żeby potwierdzili, że osoba rzeczywiście jest trans.
Dag: A należy podkreślić, że na etapie rozprawy osoba ma już oficjalną diagnozę transpłciowości od psychiatry, psychologa i seksuologa! I zazwyczaj jest już na hormonach, a czasem po operacji. Ponieważ biegłych jest zbyt mało i nie zawsze są do końca kompetentni, to rozprawy ciągną się latami. Jedna trafiła właśnie do Rzecznika Praw Obywatelskich. Trwała ponad trzy lata!
Zuza: Była próba pozbycia się tej procedury.
Dag: Za rządów PO–PSL Joanna Mucha i między innymi Anna Grodzka pisały projekt ustawy, ale on trafił do zamrażarki sejmowej. A potem pierwszą decyzją prezydenta Dudy było uwalenie tego.
Zuza: Jako zagrożenia dla rodziny!
Macie po 24 lata. Kiedy w 2010 roku Anna Grodzka zostawała posłanką, to było dla was bardzo ważne?
Dag: Bardzo! Grodzka i Biedroń to pierwsze osoby LGBT w przestrzeni publicznej, których narracja nie była o doznanej krzywdzie, ale o dojściu do czegoś!
Tyle że tabloidy urządziły Annie Grodzkiej istny seans nienawiści: jej zdjęcia zestawiano ze zdjęciami przepięknych aktorek i dodawano ironiczne komentarze.
Zuza: Nakręcałam się i to wszystko czytałam! Na samym początku mi się wydawało, że Anna Grodzka w Sejmie to jest coś najświetniejszego na świecie, ale potem właśnie wszędzie widziałam ten hejt. Jeszcze bardziej zaczęłam się bać o siebie samą. Chłopaki z mojego towarzystwa bardzo często o Grodzkiej i innych osobach trans mówili wprost, że należy je zajebać…
Dag: Że do komór. Potopić.
Często nie reaguję na to, co mówicie, bo naprawdę brakuje mi słów. Musiałabym wciąż powtarzać, że te okropieństwa nie mieszczą mi się w głowie. Zuza, na jakim etapie jesteś teraz?
Zuza: Od roku przyjmuję leki hormonalne.
Czytelnicy tego nie widzą, ale ty jesteś rozpromieniona! Czy terapia hormonalna przełożyła się bezpośrednio na twoje samopoczucie?
Zuza: Tak! Kiedy zaczęły się pojawiać pierwsze zmiany, przez cały czas odczuwałam euforię: jest tak świetnie! Coraz lepiej! Mogę patrzeć w lustro i czuć się ze sobą swobodnie!
Cudownie!
Zuza: A przez lata mi się wydawało, że to niemożliwe!
Dag, opowiesz o osobach, które od trzech edycji wspieracie finansowo jako fundusz imienia Milo?
Dag: Pomagamy tym, którzy nie mogą sobie pozwolić na rozpoczęcie tranzycji. Dla których te 1500 złotych, które oferujemy, to są ogromne pieniądze. Dajemy wsparcie na wizyty lekarskie i badania, na depilację i elektrolizę, która pozwala na trwałe usunięcie zbędnego owłosienia. Wiadomo, że zarost trzeba golić praktycznie cały czas, trudno go zamaskować makijażem.
Dofinansowujemy też terapię głosu: na testosteronie głos naturalnie spada, natomiast na estrogenie nie dochodzi automatycznie do jego podwyższenia i wiele osób czuje się bardziej komfortowo właśnie po terapii.
W jakim położeniu są osoby, które proszą o pomoc?
Dag: Czytamy: ledwo mi starcza na czynsz i jedzenie, by się utrzymać na powierzchni, nie stać mnie na tranzycję. Jak się jest osobą trans w Polsce, to bardzo prosto przejść do totalnego zmarginalizowania społecznego. Fundusz jest bezpiecznym miejscem, by osoby nie musiały sprzedawać swojej traumy.
Co to znaczy?
Dag: Myślę o zbiórkach internetowych. By je założyć, osoba musi się zamarketingować, czyli sprzedać swoją traumę. Pokazać swoje zdjęcie. To nie zawsze jest bezpieczne. Dochodzi do doksowania.
Czyli?
Dag: Skrajna prawica skarży rodzinie, donosi do pracy, nęka osobę w sieci.
Zuza: Na forach wsparcia co chwila pojawia się historia, że ktoś w pracy się dowiedział, że osoba jest trans i została zwolniona albo zaszczuta, by zwolniła się sama.
Dag: Chcemy, by fundusz pomagał osobom, które inaczej być może popełniłyby samobójstwo, tak jak Milo.
Jeśli ktoś ma wspierających rodziców, to już jako nastolatek może przyjmować blokery, by zatrzymać zmiany związane z dojrzewaniem, prawda?
Dag: Tak. Blokery można zacząć przyjmować między 9. a 11. rokiem życia. Hormony najlepiej między 14. a 16. rokiem życia. Są osoby, które się zapożyczają, sprzedają mieszkania, żeby mieć na terapię dziecka! Ale powiem ci jedno: w Polsce dziecko trans, nawet jeśli ma wspierających rodziców, mimo wszystko będzie potrzebowało wsparcia psychologicznego i bardzo często też psychiatrycznego.
Zuza: W momencie, gdy jakkolwiek jest się wyoutowanym w Internecie, można się spodziewać w skrzynce wiadomości pod tytułem "Zabij się".
Dag: Znam 15-letnie dziecko niebinarne, które ma bardzo wspierającą mamę i doznało prześladowania w Internecie. Prawicowe media podchwyciły zdjęcie tego dziecka i ono dostało takie ilości hejtu, że miało próbę samobójczą. I trudno się dziwić.
Skąd wzięto to zdjęcie?
Dag: Z ulicy! Ktoś zrobił mu zdjęcie, ponieważ wygląda nieheteronormatywnie, po czym to zdjęcie przeszło po grupach radykalnych prawicowców. Można iść po bułki do sklepu i mieć zniszczone życie.
W "Ujawnieniu" przedstawiono też, w jaki sposób kultura masowa może strasznie ranić osoby trans. Pokazano sceny z filmów, w których miało dojść do seksu, ale mężczyzna się orientował, że partnerka ma penisa. Reakcja: wymioty.
Dag: W USA zamordowanie osoby trans w takiej sytuacji jest legalne.
Co?!
Dag: Ponieważ w 35 stanach, czyli w większości, można się posłużyć tak zwanym argumentem "gay/trans panic". Legalnie można zamordować transosobę, jeśli tylko się powie, że było się mocno przestraszonym. Nie wiem, czy w Polsce coś takiego by przeszło przed sądem. Wolę się nie zastanawiać.
Jak to jest, że mnie tu zatyka z nerwów, a wy mówicie o tych strasznych rzeczach z totalnym spokojem?
Dag: Słuchaj, wściekłość i gniew definiowały mnie przez jakiś czas, ale ile można na tym przeżyć? Tym, co mi pomaga teraz, jest poczucie sprawczości: że kawałek po kawałku można zmieniać rzeczywistość. Narracja transpłciowości zawsze była przesycona cierpieniem, męką. Tak nie musi być! Wystarczy dobra opieka zdrowotna, dobre prawo i dobre otoczenie – nasi przyjaciele, rodzina – i istnieje dla nas dobra przyszłość. Ja obecnie jestem osobą szczęśliwą i spełnioną.
Naprawdę się cieszę, słysząc to! Ty też jesteś szczęśliwa, Zuza?
Zuza: Zdecydowanie! Decyzja o tranzycji była najlepszą decyzją w życiu!
Zuza Mazur. Członkini Funduszu Solidarnościowego im. Milo Mazurkiewicz. Fotografka w Queer Tour
Dag Fajt. Aktywizm ma we krwi: w ostatnich latach na rzecz uchodźców w Chlebem i Solą oraz Klinice Prawa UW, a aktualnie w Funduszu Slidarnościowym im. Milo Mazurkiewicz. Pracuje dla polskiej bazy danych o transpłciowości tranzycja.pl
Anna Kalita. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim, dziennikarka. Współpracowała m.in. z "Gazetą Wyborczą" Wrocław, "Dziennikiem Polska Europa Świat" i "Dziennikiem Gazetą Prawną" oraz "UWAGĄ!" TVN. W 2016 roku nominowana do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za materiał "Tu nie ma sprawiedliwości" o krzywdzie chorych na Alzheimera podopiecznych domu opieki, a w 2019 roku do Nagrody im. Teresy Torańskiej za teksty o handlu noworodkami w PRL. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.
"Pomocnik" jest dla Was, nie jesteście sami
Gazeta.pl wspólnie z Polską Akcją Humanitarną uruchamiają akcję "Pomocnik". W jej ramach przygotowaliśmy ebook dla rodziców i opiekunów dzieci i nastolatków, które przechodzą trudny czas, zmagają się z kryzysem psychicznym. "Pomocnik" jest dostępny do ściągnięcia za darmo. Na stronie "Pomocnika" czekają też materiały wideo stworzone we współpracy z dr Anetą Górską-Kot oraz liczne artykuły, reportaże i wywiady z ekspertami i ekspertkami. I będzie ich stale przybywać. Bo kryzys polskiej psychiatrii dziecięcej i oficjalne statystyki samobójstw to jedynie wierzchołek góry lodowej. Nie chodzi tylko o próby i śmierci samobójcze, depresje i inne poważne rozpoznania. Pod nimi są setki tysięcy codziennych, samotnych dramatów dzieci i nastolatków, a pandemia tylko te cierpienia spotęgowała. Ich rodzice i opiekunowie też cierpią. "Pomocnik" jest dla Was, nie jesteście sami.