Podróże
Plażowicze w Jelitkowie (fot. Michał Ryniak / Agencja Wyborcza.pl)
Plażowicze w Jelitkowie (fot. Michał Ryniak / Agencja Wyborcza.pl)

Tekst został opublikowany w 2019 roku. To jeden z najchętniej przez Was czytanych artykułów Weekendu

***

Jesteśmy latem szczególnie rozprężeni?

Pozwalamy sobie na więcej, wchodzimy w tryb urlopowy. Wydaje nam się, że skoro wyszliśmy na jakiś czas z roli pracownika czy rodzica, bo dziecko jest na wakacjach, to więcej nam wypada. Latem dużo łatwiej rezygnujemy z narzuconych przez społeczeństwo norm.

To dobrze czy źle?

Zależy. Dużo śmielej nawiązujemy nowe kontakty. Zdejmujemy maskę i jesteśmy odważniejsi. Sugerowałabym jednak nie wyłączać do końca racjonalnego myślenia, nawet na urlopie. Przede wszystkim powinniśmy dostosować się do innych. Na tym właściwie polega savoir-vivre: żeby dobrze obserwować innych i się do nich dopasować.

Ważne też, żeby wiedzieć, kiedy wyłączyć się z trybu urlopowego. I przypomnieć sobie, że jesteśmy w miejscu, które dla kogoś jest ważne. Na przykład gdy zwiedzamy świątynie. Nie należy tego robić w trakcie nabożeństwa, nawet jeśli tylko wtedy mamy czas - bardzo niegrzecznym byłoby podziwianie architektury i robienie zdjęć w czasie, który przecież dla modlących się jest świętym.

Warto zwrócić uwagę, czy nie ma zakazu fotografowania. Jeżeli informacji na ten temat brak, można zapytać przewodnika lub osobę związaną ze świątynią, np. księdza. Mówię tutaj oczywiście o fotografowaniu wnętrza, a nie siebie we wnętrzu - w złym guście jest pozowanie na przykład na tle ołtarza. Niemile widziane są głośne rozmowy czy bieganie - jeśli świątynię zwiedzamy w towarzystwie dzieci, warto mieć je pod szczególną opieką. I warto pamiętać, że w kościele katolickim nie przekraczamy granicy prezbiterium, a w cerkwi - ikonostasu.  

A ubiór?

Dla Polaków problemem nie są zasady obowiązujące w świątyniach katolickich - generalnie pamiętamy, że ubiór nie powinien być krzykliwy - i kobiety, i mężczyźni powinni zakryć dekolt, ramiona i stopy. Panie, jeśli decydują się na spódnicę, niech wybiorą taką, której długość sięga kolana, a panowie zrezygnują z krótkich spodenek. Słomkowe kapelusze też nie są najlepszym wyborem - co prawda kobiety w kościele mogą nosić nakrycie głowy, jednak nie to samo co na plaży. Podobne zasady obowiązują w cerkwi i synagodze, choć mężczyźni wchodzący do synagogi muszą mieć nakrycie głowy, nawet jeśli miałaby to być zwyczajna czapka.

Nieco bardziej wymagający jest strój, jaki powinniśmy wybrać, gdy planujemy zwiedzać meczet. Kobiety powinny zasłonić całe ciało - w niektórych krajach także kostki u nóg. W przypadku mężczyzn wystarczą długie spodnie i koszula z długim rękawem. Co ważne, wchodząc do meczetu, należy zdjąć buty.

Dla Polaków problemem nie są zasady obowiązujące w świątyniach katolickich - generalnie pamiętamy, że ubiór nie powinien być krzykliwy (fot. Marcin Wojciechowski / AG)Dla Polaków problemem nie są zasady obowiązujące w świątyniach katolickich - generalnie pamiętamy, że ubiór nie powinien być krzykliwy (fot. Marcin Wojciechowski / AG) Dla Polaków problemem nie są zasady obowiązujące w świątyniach katolickich - generalnie pamiętamy, że ubiór nie powinien być krzykliwy (fot. Marcin Wojciechowski / AG)

Różnice kulturowe widać już na etapie zwiedzania świątyń, ale przecież dotyczą one przede wszystkim codzienności. I tu problemem mogą być różne gesty, które zmieniają znaczenie w zależności od kraju, w którym przebywamy.

Dlatego warto przed wyjazdem poczytać trochę w Internecie o tym państwie albo chociaż w podróży przejrzeć kupiony na lotnisku przewodnik. Jeśli tego nie zrobimy, to możemy być mocno zaskoczeni, gdy okaże się, że kciuk podniesiony do góry, który dla nas oznacza: "wszystko w porządku", dla Greków będzie obraźliwy. Problemy komunikacyjne mogą wystąpić, gdy w Bułgarii otrzymamy odpowiedź odmowną zasygnalizowaną poprzez skinienie głowy.

Poświęćmy chwilę na odpowiednie zachowanie wobec obsługi w restauracjach czy hotelach. Niby to oczywiste, że należy odnosić się zawsze i do wszystkich z szacunkiem, ale widziałam różne zachowania, więc powiedzmy jasno: nie wzywamy kelnera, pstrykając palcami.

Pod żadnym warunkiem nie krzyczymy do kelnera, nie pstrykamy do niego, nie machamy ostentacyjnie. Najlepiej jest złapać spojrzenie kelnera i lekko skinąć głową na znak, że potrzebujemy, by do nas podszedł. Na pewno zrozumie ten gest.

Jeśli jesteśmy zadowoleni z jakości obsługi, powinniśmy zostawić napiwek, zazwyczaj około 10 proc. wysokości rachunku. W niektórych krajach jednak napiwek zostanie nam automatycznie doliczony. Podobnie jak nakrycie stołu, co szczególnie popularne jest we Włoszech. Czasem zastanawiamy się, czy możemy przekazać obsłudze negatywną opinię. Owszem, możemy - po to właśnie kelner zadaje nam w czasie posiłku pytanie, czy wszystko jest w porządku. Ważne jednak, by zrobić to uprzejmie i dyskretnie.

Szczególnie podczas wakacji, gdy aparat, a już na pewno telefon komórkowy mamy zawsze ze sobą, warto przypomnieć, że w restauracji nie należy robić zdjęć - ani jedzeniu, ani obsłudze, ani - o zgrozo - innym gościom. Owszem, lokale nastawione na nieco młodszych klientów mogą do tego zachęcać, jednak w tych bardziej eleganckich aparat lepiej zostawić w torebce.

Czy w dobrym tonie jest dawanie napiwków bagażowym oraz zostawianie napiwków pokojówkom?

Tak. Nie zawsze mamy tego świadomość, jednak w niektórych krajach napiwki to właściwie ich jedyny dochód. Od naszej decyzji zależy kwota napiwku i to, kiedy zostanie wręczony - niektórzy decydują się na niewielkie sumy codziennie, a inni na wyższą, ale wręczoną na zakończenie pobytu.

W dobrym tonie jest też ułatwianie pracy pokojówkom. Nie chodzi o to, by wykonywać ich obowiązki, ale by dobrze komunikować swoje oczekiwania. Jeśli chcemy, by wymieniono nam ręczniki, połóżmy je na podłodze. Jeśli nie chcemy, by obsługa nam przeszkadzała, wywieśmy na drzwiach odpowiednią tabliczkę.  

Pewnie spotkała się pani ze słynnym kładzeniem ręczników na leżakach przy hotelowym basenie. To zachowanie akceptowalne czy wyraz braku kultury?

Jeśli przy basenie nas nie ma, a po prostu postanowiliśmy "zarezerwować" leżak o świcie - to nie jest akceptowalne. Jeżeli chcemy mieć pewność, że leżaka dla nas nie zabraknie, wybierzmy prywatną plażę, hotel, który leżaki gwarantuje, lub też zwyczajnie wykupmy leżak. "Zaklepywanie" tych ogólnie dostępnych jest po prostu niegrzeczne.

Savoir-vivre w basenie to przede wszystkim bezpieczeństwo (fot. Piotr Skornicki / Agencja Gazeta)Savoir-vivre w basenie to przede wszystkim bezpieczeństwo (fot. Piotr Skornicki / Agencja Gazeta) Savoir-vivre w basenie to przede wszystkim bezpieczeństwo (fot. Piotr Skornicki / Agencja Wyborcza.pl)

Czy jest coś takiego jak savoir-vivre w basenie?

Savoir-vivre w basenie to przede wszystkim bezpieczeństwo. Nie skaczemy więc "na bombę", nie wykonujemy piruetów i innych manewrów, które mogłyby być niebezpieczne tak dla nas, jak i dla innych.

Z pozostałych zaleceń: przed wejściem do wody warto wziąć prysznic; można się też zastanowić nad wyborem bikini - niektóre modele lubią w wodzie ześlizgiwać się z ciała, co jest szczególnie problematyczne, jeśli nad basenem bawią się także dzieci.

A jak reagować, gdy zachowanie czyichś dzieci sprawi, że nasze granice zostaną przekroczone?

Zwrócić uwagę rodzicom. Należy jednak zrobić to spokojnie, nie wszczynać awantury. Pamiętajmy też, że dzieci to tylko dzieci - wpadki zdarzają się też dorosłym, więc nie możemy oczekiwać od kilkulatków, że będą doskonałe. Czasami tylko spokój może nas uratować - jeśli więc na plaży po raz kolejny dostaniemy piłką, to spokojnie poprośmy o odsunięcie gry nieco dalej, zamiast straszyć niewyobrażalnymi wręcz konsekwencjami. Bo to może wzbudzić agresję i narazić nas na nieprzyjemną sytuację.

Osobną kwestią jest wakacyjny dress code. Niedawno w upalny dzień obserwowałam turystów przechadzających się sopockim Monciakiem. Panie w górach od bikini i bardzo skąpych szortach, panowie w większości bez koszulek...

No właśnie, ulica... Chodzą po niej turyści, ale i chodzą mieszkańcy. A ci pierwsi często zapominają, że nawet w miejscowościach takich jak Sopot, które zarabiają na turystach, są ludzie, którzy tam zwyczajnie żyją, pracują. I po prostu należy im się szacunek. Dlatego niegrzecznym jest spacerowanie po ulicach w strojach plażowych. Problem w tym, że niektórzy, odpoczywając w kurorcie, w każdej sytuacji czują się jak na wakacjach. W związku z tym, idąc na lunch czy kawę, zapominają się ubrać. Warto się jednak zastanowić, czy w swoim mieście zachowywaliby się tak samo.

Niektórzy ludzie miarkują się tylko wtedy, gdy wiedzą, że mogą zostać rozpoznani, zidentyfikowani. Na wakacjach ulegają złudnemu przeświadczeniu, że są anonimowi. Ale świat jest mały. Zdarza się spotkać kogoś znajomego nawet na drugim końcu świata. Poza tym - mamy Internet. Bardzo często w sieci lądują śmieszne, a zarazem przerażające filmiki z turystami w roli głównej, którzy kompletnie zapominają, że są wśród ludzi. I że inni na nich patrzą.

Coś panią ostatnio na takich filmikach zszokowało?

Mnie niewiele już potrafi zszokować, ponieważ na co dzień czytelnicy mojego bloga przysyłają mi wiele tego typu materiałów z prośbą o skomentowanie. Ale nie komentuję, szczególnie jeśli uwieczniono kogoś, kto nie jest osobą publiczną. Po konkretne przykłady odsyłam na YouTube'a - wystarczy wpisać frazę "Polacy na wakacjach" lub "Polacy w Egipcie", żeby zobaczyć bójki o leżaki, brak rozsądku w korzystaniu z dobrodziejstw all inclusive czy uszczęśliwianie innych mieszkańców hotelu utworami naszych lokalnych artystów. Chciałabym jednak podkreślić, że to nie jest tak, że tylko my mamy ten problem - obywatele innych państw także potrafią być kreatywni.

A co, jeśli idziemy na szybki obiad do knajpki przy plaży? Też powinniśmy się okryć?

Tak.

To nie przesada?

Panie mogą zawinąć pareo jak sukienkę, a panowie - włożyć koszulkę. Bikini czy kąpielówki  to stroje odpowiednie na plażę i tam jest miejsce, by je nosić. Ta zasada dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. I osób z każdym typem sylwetki. Obserwuję ostatnio, że osoby z nienaganną figurą czują potrzebę, by się nią chwalić, bo pewnie ciężko na nią pracowały. I jest na to przyzwolenie. Natomiast od tych, którzy nie są idealnie zbudowani, wymaga się, żeby się okryli, bo źle się na nich patrzy. No nie! Bez względu na to, jaką sylwetkę mamy, powinniśmy się okryć.

Odradzam paniom kuse sukienki i klapki, a panom szorty i japonki do restauracji, także tej hotelowej. Według klasycznego dress code'u tak panie, jak i panowie powinni w takich sytuacjach zakrywać palce i pięty. W coraz większej liczbie miejsc obowiązuje zakaz wejścia do restauracji w szortach czy bokserce. A po co narażać się na urlopie na nieprzyjemne sytuacje?  

A na plaży?

Zarówno panie, jak i panowie, bez względu na to, jak urodziwi, powinni mieć na sobie choćby minimalny, ale jednak strój. A regularnie widuję nad Bałtykiem panie bez biustonosza. No, chyba że jest to plaża nudystów, ale na tych reguły są jasno określone. Sugerowałabym też nieodgradzanie się od innych parawanem, który zasłania widok na morze. Mały parawan chroniący od wiatru jest OK. Ale nie zawłaszczajmy sobie sporej przestrzeni na publicznej plaży, i to już o czwartej rano.

Zdarza się, że rodzice pozwalają dzieciom bez pieluszek załatwiać się na plaży, robiąc wcześniej dołek w piasku. Przecież ktoś potem kładzie się na takim piasku - to jest po prostu niedopuszczalne. Dziecko jest dzieckiem, to prawda, ale to, jaki dajemy mu przykład, ukształtuje je na przyszłość.

Palenie na plaży, także przy dzieciach, pani nie razi?

Zastanawiam się, dlaczego jest dozwolone, skoro obowiązuje u nas zakaz palenia w miejscach publicznych. Ja jestem astmatyczką, więc jak ktoś chucha we mnie dymem, po prostu zaczynam się dusić. To niebezpieczne dla mojego zdrowia, więc przeszkadza mi szczególnie. Sporym problemem są ostatnio także papierosy elektroniczne - niektórym wydaje się, że skoro mają przyjemny zapach, można je palić wszędzie. Tymczasem należy je traktować tak samo jak tradycyjne papierosy. Palacz powinien odejść daleko od innych ludzi. Zwłaszcza od dzieci. Bierzmy za nie społeczną odpowiedzialność.

Palacz powinien odejść daleko od innych ludzi. Zwłaszcza od dzieci (fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta)Palacz powinien odejść daleko od innych ludzi. Zwłaszcza od dzieci (fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta) Palacz powinien odejść daleko od innych ludzi. Zwłaszcza od dzieci (fot. Renata Dąbrowska / Agencja Wyborcza.pl)

Spotykam na plażach osoby, które słuchają muzyki z wielkiego głośnika czy małego boomboxa. I ja, choć bardzo nie chcę, razem z nimi.

Jeżeli ktoś chce posłuchać muzyki, a jest w miejscu publicznym, to może założyć słuchawki. Nie wszyscy muszą raczyć się jego muzyką. Gdyby każdy z nas wyjął swój głośnik i włączył swoją ulubioną muzykę, to stałoby się to nie do wytrzymania. Słuchawki sprawią, że nikt nikomu nie będzie przeszkadzał. Stąd się zresztą wzięła strefa ciszy w pociągach.

Z którą też bywa różnie. Nie raz, nie dwa zdarzyli mi się współpasażerowie, którzy nie respektowali regulaminu i zwyczajnie hałasowali. Głośno rozmawiali, słuchali muzyki, dzwonili do znajomych i z nimi konwersowali. Jak się w takiej sytuacji zachować?

Jeśli ktoś nie przestrzega regulaminu w strefie ciszy, to mamy prawo zwrócić się do konduktora z prośbą o interwencję. Wcześniej oczywiście warto poprosić głośnego pasażera, by nie hałasował. Zawsze postępujmy z drugą osobą tak samo, jak byśmy chcieli, by postępowano z nami. Ale jeśli to nie poskutkuje - zostaje obsługa pociągu. Powołajmy się na regulamin strefy. Jako pasażerowie, którzy kupili bilety, mamy prawo oczekiwać, że wszyscy będą go przestrzegali.

Wakacyjnym środkiem komunikacji jest jeszcze samolot...

... w którym najważniejsze są kwestie bezpieczeństwa. Często obserwuję pasażerów, którzy nie stosują się do zaleceń personelu i nie chcą schować walizki do luku. Bo nie mogą się z nią rozstać. Do tego dochodzi wyłączenie telefonów komórkowych, co czasem też przychodzi z trudem. Ale najzabawniejsze, choć niegroźne, jest klaskanie podczas lądowania.

No właśnie!

Dla pilota start i lądowanie to tak rutynowe czynności jak dla nas parkowanie. Co więcej, kabina pilota jest wyciszona, więc nie słyszy on oklasków, które są gestem uznania ze strony pasażerów. Nie widzę potrzeby, żeby klaskać, do czego mają skłonność pewne narodowości. My jesteśmy jedną z nich, ale z moich obserwacji wynika, że podobni w tej kwestii są nasi wschodni sąsiedzi. To faux pas, ale nie robiące innym większej krzywdy.

Co innego, gdy któryś pasażer samolotu za dużo wypije i staje się utrapieniem dla innych. Kiedyś mocno podchmielony mężczyzna leciał na siedzeniu obok mnie i nie było go gdzie przesadzić. A ten bez przerwy się na mnie niemal kładł, rozrzucał wokół siebie jedzenie i zwyczajnie rozsiewał mocną woń alkoholu.

Odradzam picie alkoholu w środkach komunikacji. Wydaje nam się wtedy, że jesteśmy zabawniejsi niż w istocie. Próbujemy zabawiać innych pasażerów, nie słyszymy przy tym, że ton naszego głosu stał się donośniejszy. Wiele razy miałam okazję to obserwować. Mało tego, kiedyś kompletnym przypadkiem takim pasażerem był znany mi pan, który na co dzień piastuje wysokie stanowisko w korporacji. Jego zachowanie było żenujące, nieodpowiednio odnosił się też do stewardes. Zaczepiał je, rzucał seksistowskie uwagi. Gdy spotkaliśmy się kilka dni później, ten pan wyraźnie omijał mnie wzrokiem. Film mu się nie urwał i pamiętał, że hamulce mu puściły.

W samolocie najważniejsze są kwestie bezpieczeństwa (fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta)W samolocie najważniejsze są kwestie bezpieczeństwa (fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta) W samolocie najważniejsze są kwestie bezpieczeństwa (fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl)

Hamulce puszczają też pasażerom, którzy pchają się do bramki przed odprawą samolotu długo przed czasem, potem napierają na innych przy wsiadaniu, a także podrywają się z siedzeń jeszcze gdy samolot kołuje. Jak należy się zachowywać?

Tak, jak wskazuje obsługa. Jeśli obsługa prosi, byśmy pozostali zapięci w pasy do momentu całkowitego zatrzymania się maszyny, to tak też się zachowajmy. I tak wszyscy wysiądziemy razem. Podobnie w przypadku odprawy - nasza kolej i tak przyjdzie, choć w tym wypadku, jeśli ktoś grzecznie prosi nas o przepuszczenie go w kolejce, bo jego samolot za moment startuje, to zróbmy mu tę przysługę.

Wyciąganie w środkach komunikacji, także w samolocie, własnego jedzenia to dobry pomysł z punktu widzenia dobrego wychowania?

To zależy. Jeśli mamy do przejechania kilka przystanków metrem, to raczej z głodu nie umrzemy i od posiłku możemy się powstrzymać. Jeśli jednak lecimy samolotem i przygotowaliśmy sobie przekąski, które ani intensywnie nie pachną, ani też nikogo nie pobrudzą, to jak najbardziej możemy po nie sięgnąć. Owoce czy orzechy z pewnością są zdrowsze niż niejedna przekąska dostępna w samolotowym barku.

Zobacz wideo Co zrobić, gdy biuro podróży upada?

A jaka jest pani zdaniem największa wakacyjna gafa?

U panów - chodzenie bez koszulki po ulicy, do restauracji, ale także w domu czy w ogródku, przyjmowanie gości bez koszulki, co też się latem zdarza. Nie mam pojęcia, skąd się wziął ten zwyczaj.

Inny przykład - latem zarówno panowie, jak i panie przychodzą do pracy w krótkich spodenkach. Czasem wręcz bardzo krótkich, można się zastanawiać, czy to jeszcze ubranie, czy już bielizna. A przecież odsłaniający zbyt wiele strój do pracy zdecydowanie nie jest wskazany.

Niezmiennie obserwuję też u panów zamiłowanie do sandałów ze skarpetami. U dzieci nie ma sprawy, u dorosłych absolutnie odpada. Zauważyłam, że panowie lubią się w takiej stylizacji wybierać latem do kościoła. Radziłabym jednak wybrać zakryte buty. I panom, i paniom.

A paniom latem proponuję zrezygnować z mocnego makijażu. Temperatura robi swoje. Nic nie wygląda gorzej niż podkład zwarzony z bronzerem i potem. Oraz za mocnych perfum. Jeżeli 40 osób jadących autobusem takich użyje, to woń staje się absolutnie nieznośna. Radzę więc perfum użyć już po wyjściu z autobusu czy pociągu.

Wracamy po urlopie do pracy. Czy wypada nam opowiadać kolegom i koleżankom o tym, jak dobrze się bawiliśmy?

Jeśli w pracy panuje taki zwyczaj i dzielimy się z kolegami i koleżankami prywatnymi jednak sprawami, to nie ma problemu. Ważne jednak, by zachować umiar i pomyśleć o tych, którzy jeszcze do urlopu mają daleko - w pewnym momencie nasze opowieści mogą być zbyt przytłaczające.

A czy w dobrym tonie jest przywożenie dla nich lokalnych specjałów? My mamy taką niepisaną zasadę.

To dobry pomysł, pomaga budować dobre relacje w pracy. Ważne jednak, by zapewnić ilość, która pozwoli każdemu skosztować tego specjału - jeśli przywieziemy pięć cukierków, a w pracy mamy 50 kolegów, to może być to niezręczne.

Aleksandra Pakuła  (fot. arch. prywatne)Aleksandra Pakuła (fot. arch. prywatne) Aleksandra Pakuła (fot. arch. prywatne)

Aleksandra Pakuła. Z wykształcenia jest dziennikarką i PR-owcem. Zawodowo zajmuje się dbaniem o wizerunek firm oraz prowadzeniem szkoleń z savoir-vivre'u. Pasjonatka dobrych manier, ceni klasyczną elegancję. Prowadzi bloga Z klasą . Mieszka w Warszawie.

Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Specjalizuje się w niebanalnych rozmowach z odważnymi ludźmi. Pasjonatka kawy, słoni i klasycznych samochodów.