Odbetonowani
Zieleń miejska (Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl)
Zieleń miejska (Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl)

Każde miasto ma potencjał, by stać się bardziej zielone. W ramach akcji "Odbetonowani" pokazujemy, jak mogłyby zmienić się zabetonowane przestrzenie polskich miast.

- Wydaje mi się, że wciąż mamy taki sposób myślenia, że jeśli przyroda dominuje w jakiejś przestrzeni, to ona jest zaniedbana, zapuszczona, nienowoczesna. Jedyna "estetyczna" roślinność to ta w donicach. To dla mnie zawsze smutny widok, bo donica to nie są warunki do życia dla drzewa - mówi Filip Wyrzykowski, aktywista związany z Miasto Jest Nasze, miłośnik przyrody i absolwent studiów z projektowania ogrodów. 

Jak podkreśla, zieleń w miastach to coś, w co powinniśmy inwestować. - Jeśli władzom danego miasta zależy na poprawie warunków życia, to inwestycja w zieleń to będą dobrze wydane pieniądze mówi. Jak wskazuje, zieleń, przede wszystkim drzewa, to dziś infrastruktura krytyczna.

Co to znaczy? Pod pojęciem infrastruktury krytycznej rozumiemy zasoby, które mają podstawowe znaczenie dla funkcjonowania społeczeństwa: drogi, sieci elektryczne i wodociągowe. W jaki sposób drzewa mogą być tak kluczowe? Po pierwsze zieleń jest ważna dla jakości życia - wpływa pozytywnie na samopoczucie, stan psychiczny. Ale to tylko jeden z aspektów. Tereny zielone w różnej formie są niezbędny element adaptacji do zmian klimatu. 

Zieleń oczyszcza powietrze, retencjonuje wodę 

Jak mówi Wyrzykowski, w kontekście zmian klimatu zieleń w mieście pełni szereg ważnych funkcji. - Po pierwsze, pochłaniają dwutlenek węgla z atmosfery. Drzewa są naturalnym "wrogiem" ocieplenia klimatu. Do tego oczyszczają powietrze ze smogu - wyjaśnia i stwierdza: 

Druga zasadnicza funkcja to retencja, czyli zatrzymywanie wody. Kiedy usuwamy beton i robimy łąkę, trawnik, rabatę, to tworzymy powierzchnię chłonną. Zmienia się ona w "gąbkę" i zamiast spływać, zostaje w ziemi i trafia do wód gruntowych. Trawy, ściółka pomagają też zatrzymywać tę wodę. Gdy gleba jest zacieniona dzięki roślinom, mniej paruje i woda pozostaje tam, zamiast wyparować.

Jako trzeci ważny aspekt wskazał to, że rośliny chłodzą nasze miasta. - Dobrze widać to na zdjęciach z kamer termowizyjnych - tereny zielone nie nagrzewają się tak jak beton czy asfalt - dodał.

Zieleń kosztuje, czy... zarabia?

Pomimo tego kluczowego znaczenia zieleni w miastach, samorządowcy nieraz obawiają się także, że zieleń kosztuje: trzeba kosić trawę, przycinać gałęzie, sprzątać liście itd.

- Wiele osób chciałoby mieć zieleń "bezobsługową". I roślinność taka jest, kiedy się nimi przestaniemy zajmować. One sobie bez nas poradzą. Ale przycinanie, koszenie nie jest dla roślin, tylko dla nas. Żeby miały odpowiadającą nam, naszym potrzebom estetycznym czy praktycznym formę. Jeśli rośliny mają wyglądać tak, jak my chcemy, żeby wyglądały, to musimy się nimi zajmować - powiedział Wyrzykowski.

Innym sposobem patrzenia na kwestie kosztów jest to, ile zysków dają nam rośliny. Aby łatwiej było to porównać z wydatkami, prowadzi się oceny usług ekosystemowych drzew (oraz innych roślin). Chodzi o funkcje, które są przydatne dla ekosystemów i dla ludzi: oczyszczanie powietrza, pochłanianie dwutlenku węgla, retencja wody. Są też aspekty, które trudniej wycenić, choć są równie ważne, jak pozytywny wpływ na psychikę i samopoczucie.

W Warszawie przeprowadzono pilotażową wycenę usług ekosystemowych drzew na wybranym fragmencie w centrum miasta. Według ustaleń autorów wyceny 1336 drzew na badanym obszarze (na ulicach, w parkach i części cmentarza ewangelickiego) przynosi korzyści warte 25 441 zł rocznie. W jaki sposób drzewa zarabiają? W ciągu jednego roku przyczyniają się do oczyszczenia powietrza z około 440 kg szkodliwych substancji. Dodatkowo drzewa te produkują ponad 50 ton niezbędnego do życia tlenu, pochłaniają i magazynują 20 ton dwutlenku węgla z powietrza. Przeliczając to na całe miasto, można powiedzieć, że każdy mieszkaniec może mieć korzyści warte średnio 85 zł roczne z miejskich drzew.

Często argumentem przeciwko zieleni w danym miejscu - czy to w przypadku wycinki, czy blokowania nowych nasadzeń - bywa dawny kształt tego miejsca. Bywa, że konserwator zabytków nie zgadza się np. na drzewa na rynku, bo "historycznie" ich tam nie było. Nawet jeśli rosły tam od lat, to "historyczność" odnosi się raczej do okresu przedwojennego lub wcześniej. - Kiedyś rynek w formie pustego placu odgrywał swoją rolę, m.in. jako targowisko. Ale trzeba teraz czynić te miejsca zdatnymi do życia. I to jest moim zdaniem ważniejsze od tego, aby one wyglądały tak samo jak 100 lat temu - wskazał aktywista. Tym bardziej że w dobie zmian klimatu przed miastami stoją inne wyzwania niż w ubiegłych wiekach. 

embed

Zieleń w tkance miasta

Dzięki myśleniu o zieleni jako infrastrukturze możemy zmienić sposób wplatania jej w tkankę miasta. Zieleń może być częścią prawie każdej przestrzeni i nie wykluczać podstawowych funkcji danego miejsca - komunikacji, handlu itd. - lecz je wspomagać.

Często gdy ktoś postuluje tworzenie więcej zielonej przestrzeni w miastach, przeciwnicy ironizują, że "najlepiej zamknąć wszystkie ulice, zasiać tam zboże albo zasadzić las". Ale wcale nie o to chodzi. Kiedy mówiony o placu, to jasne, że ma on być placem. Musi być tam ta twarda przestrzeń, po której ludzie po prostu chodzą. Ma funkcję komunikacyjną i pewnie ludzie nie będą chodzić tam słuchać śpiewu ptaków. Ta zieleń na nie musi jedynie stwarzać nowych funkcji, ale też pomagać tym czynnościom, którym dane miejsce służy. Kiedy mówiony o placu, to często załatwianie codziennych spraw, przechodzenie, krótki odpoczynek. Zieleń w tym pomaga, np. cień drzew chłodzi w gorące dni

 - mówi inżynier drogowy Jacek Gęborys z Miasto Jest Nasze i współautor kreacji projektu Odbetonowani, w którym pokazaliśmy, jak mogą zazielenić się polskie miasta. 

Zieleń jako element każdej przestrzeni - nie tylko ograniczona do parków - lepiej spełnia swoje funkcje wobec zmian klimatu i poprawia jakość życia mieszkańców. - Nieprzyjazna przestrzeń może generować stres. To normalne, że nieraz wybieramy dłuższą, ale przyjemniejszą drogę. Ja sam jeżdżę do pracy rowerem i nadkładam kawałek drogi, żeby przejechać przez park. A betonowa przestrzeń - nawet nie tylko przez upał - zniechęca do spędzania tam czasu - mówi Gęborys. Jak ocenia, takie zmiany są dobre także dla życia gospodarczego miasta:

Często pojawiają się argumenty, że jeśli gdzieś zlikwidujemy miejsca parkingowe, ludzie "obrażą się" na to miejsce i przestaną korzystać z usług, wydawać w sklepach czy restauracjach. Tymczasem na przykład w Warszawie to na Alejach Jerozolimskich - które są miejską autostradą z parkingami po bokach - są liczne pustostany. Za to na wyremontowanej ul. Świętokrzyskiej pustych lokali nie widziałem. I po obu tych ulicach da się przejść, ale ja nie cierpię chodzić Jerozolimskimi. Jeśli mogę wybrać, to zawsze chętniej pójdę Świętokrzyską.

Chcemy zieleni!

Także mieszkańcy polskich miast są - przynajmniej na poziomie deklaracji - zmęczeni betonozą i chcą więcej zieleni. W ramach projektu Odbetonowani przeprowadziliśmy ankiety wśród mieszkańców pięciu miast wybranych do projektu - Skierniewic, Gdańska, Wrocławia i Białej Podlaskiej. Maciej Folta i Bartek Kozłowski z Pracowni Zmiany/Miasto Jest Nasze przeanalizowali wyniki ankiet. Zwracają uwagę, że nie jest badaniem na reprezentatywnej próbce, ale daje pewien obraz sytuacji. 

Jak piszą, pytani o funkcje tych miejsc - rynku, skrzyżowania, parkingu i placu obok dworca - mieszkańcy najczęściej wskazywali na funkcję komunikacyjną i "brak funkcji". Oznacza to, że są one postrzegane przede wszystkim jako nieprzyjazne dla pieszych. Jako podstawowe problemy tych miejsc wymieniany jest brak zieleni dającej cień i tłumiącej hałas, a także brak małej architektury, zwłaszcza siedzisk.

Jednocześnie jako zalety tych miejsc wskazane jest centralne położenie i dobre skomunikowanie. To wskazuje, że mają one duży potencjał i jeśli byłyby bardziej atrakcyjne, to ludzie chętnie by w nich przebywali. 

Folta i Kozłowski piszą, że ten potencjał jest marnowany:

- Wśród wad najczęściej wskazywano na zabetonowanie i pustkę placu, czyniące z niego patelnię (dodatkowo zwiększającą efekt miejskiej wyspy ciepła). Kolejnym czynnikiem jest zaniedbanie, co może być powiązane z funkcją przede wszystkim komunikacyjną i tranzytowym charakterem poruszania się po placu. Prowadzi to do błędnego koła: brak dobrych warunków dla ludzi powoduje, że miejsce jest unikane, przez co degraduje się, w rezultacie jest unikane jeszcze bardziej.

Widać, że mieszkańcy chcieliby zielonych zmian. Najczęściej wskazywaną rzeczą do zmienienia w tych miejscach jest więcej zieleni.