Odbetonowani
Rynek w Skierniewicach po rewitalizacji, rok 2010 (Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl)
Rynek w Skierniewicach po rewitalizacji, rok 2010 (Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl)

Każde miasto ma potencjał, by stać się bardziej zielone. W ramach akcji "Odbetonowani" pokazujemy, jak mogłyby się zmienić zabetonowane przestrzenie polskich miast.

Skierniewicki rynek to przykład zjawiska, które obserwujemy w wielu polskich miastach. Na historycznym rynku (który dawniej służył m.in. jako targowisko) po II wojnie światowej posadzono drzewa, stworzono zielony skwer. Z czasem przestrzeń stała się zaniedbana, a gdy zdecydowano o jej remoncie, wycięto drzewa, usunięto zieleń i przywrócono "historyczny" wygląd, czyli pustą płytę bez żadnej roślinności. 

W ostatnich latach takie tzw. rewitalizacje widzimy w wielu miastach, choć ta w Skierniewicach jest starsza, bo przeprowadzono ją już kilkanaście lat temu. Jednak już wtedy było to kontrowersyjne, a miejsce stało się jednym z symboli miejskiej betonozy w 2019 roku, gdy suche i gorące lato przyczyniło się do tego, że Skierniewicom groził brak wody. 

W lipcu Krzysztof Jażdżyk, prezydent Skierniewic od 2014 roku, zapowiedział, że na rynek wróci zieleń. W ramach projektu "Odbetonowani" aktywiści Miasto Jest Nasze stworzyli własną koncepcję tego, jak mógłby wyglądać rynek. W rozmowie z Gazeta.pl prezydent Jażdżyk mówi, jakie zmiany planuje ratusz i jakie są jego zdaniem bariery i trudności związane z miejską zielenią. 

Patryk Strzałkowski, Gazeta.pl: Jaką rolę powinien pełnić skierniewicki rynek?

Prezydent Miasta Skierniewice Krzysztof Jażdżyk: Centralny plac Skierniewic powinien spełniać kilka zadań. Przede wszystkim ma to być miejsce, z którego nasi mieszkańcy będą mogli codziennie korzystać, z drugiej przestrzeń do organizacji największych miejskich wydarzeń kulturalnych. Te dwie funkcje musimy umiejętnie pogodzić. Od kilku lat sukcesywnie przyzwyczajamy mieszkańców do spędzania czasu na rynku. Zaproponowaliśmy wiele inicjatyw, które sprawiły, że staje się on miejscem kreatywnych, rodzinnych działań. Oczywiście wiem, że potrzeba kolejnych zmian, choćby związanych z zielenią, które staramy się wprowadzać. Kilka lat temu pojawiły się pergole, a niebawem czeka nas kolejna gruntowna modernizacja. Rynku nie uda się zmienić całościowo - podkreślam: całościowo - w zieloną przestrzeń, gdyż wynika to choćby z jego funkcjonalności. Niemniej jednak staramy się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców i wprowadzać rozwiązania, które poprawiają komfort korzystania z tego miejsca.

Jakie to będą zmiany i kiedy mieszkańcy mogą się ich spodziewać?

Rozważaliśmy różne rozwiązania, ale trzeba mieć świadomość, że to zabytkowa część miasta i najwięcej do powiedzenia ma konserwator zabytków. Jesteśmy po spotkaniu z panią konserwator, które było bardzo rzeczowe i otwarte, jeśli chodzi o ideę zmian rynku. Ustaliliśmy pewne ramy i właśnie nadchodzi czas na realizację. Pierwsze działania powinny rozpocząć się już jesienią tego roku.

Jak będzie wyglądać zieleń na rynku? 

Rynek jest placem w kształcie zbliżonym do kwadratu. Wzdłuż każdego z boków na płycie rynku powstaną pasy zieleni szerokie na około trzy metry. Co ważne, chcemy sadzić ją bezpośrednio w gruncie. W tych miejscach wyrosną krzewy, drzewa i trawa. Postaramy się, aby były dość duże i miały odpowiednio okazałe korony, które dadzą cień. Do tego oczywiście pojawią się elementy małej architektury. Centrum placu pozostanie natomiast bez gruntownych, stałych zmian. W razie potrzeby będą tam pojawiać się mobilne rozwiązania.

Decyzje konserwatorów są często prezentowane jako jedna z barier na drodze do tworzenia zieleni w historycznych częściach miast. Jak było w przypadku tych zmian, które wprowadzicie na rynku?

W naszym mieście, podobnie jak w wielu innych, historycznie rynek był pustym, brukowanym placem, który pełnił funkcję targowiska. Dopiero ledwie kilka dekad temu na rynku pojawił się skwer z wierzbami płaczącymi. Decyzje o modernizacji tego placu zapadły kilkanaście lat temu i sądzę, że wtedy duże znaczenie miało właśnie przywracanie jego historycznego charakteru. Wielu mieszkańców wspomina dziś z sentymentem ówczesny rynek, jednak należy pamiętać, że gruntowny remont w tamtych latach był potrzebny. Drzewa, które tam rosły, były w kiepskiej kondycji, sporo zastrzeżeń dotyczyło także ogólnej estetyki miejsca, zwłaszcza pobliskich toalet. Nie zmienia to faktu, że już wtedy można było myśleć o innej koncepcji zagospodarowania rynku i postawić na więcej zieleni.

Czy mieszkańcom po tym "zabetonowaniu" nie brakuje w centrum zieleni?

Traktowanie Skierniewic jako miasta "z betonu" jest krzywdzącym nadużyciem. Mamy bardzo dużo terenów zielonych, które na co dzień służą mieszkańcom. Zaledwie 300 metrów od rynku znajduje się ogromny, rozciągający się na ponad 40 hektarów zrewitalizowany park, który był wielokrotnie wyróżniany przez ekspertów. Do tego bulwar Przyjaźni Polsko-Francuskiej czy wreszcie rekreacyjne serce miasta - zalew Zadębie. Nie można także zapominać o okolicach Skierniewic. Nasze największe osiedle mieszkaniowe, Widok, graniczy z Bolimowskim Parkiem Krajobrazowym. Skierniewice naprawdę zatem mogą pochwalić się przyjazną zielenią i zwłaszcza na tle wielu innych miast wyróżniają się bardzo pozytywnie.

Jakie widzi pan bariery lub wyzwania związane z zielenią w centrum miasta? 

Nie jest to sprawa prosta, ponieważ jak zwykle trzeba godzić wiele potrzeb. Z jednej strony cieszy to, że coraz więcej osób dba o to, aby zieleni w miastach nie brakowało. Z drugiej strony cały czas rosną potrzeby komunikacyjne, związane choćby z postulatami tworzenia nowych miejsc do parkowania. W Skierniewicach mamy zarejestrowanych ponad 10 tysięcy pojazdów i ta liczba cały czas rośnie. Musimy umiejętnie godzić wszystkie potrzeby, a do tego konfrontować je z możliwościami nie tylko przestrzennymi, ale i finansowymi. Nie bez znaczenia pozostaje także dbanie o już istniejące nasadzenia. Chodzi nie tylko o to, aby było zielono, lecz także bezpiecznie. Dlatego zdarza się, że stare, zniszczone i chorujące drzewa zastępujemy nowymi nasadzeniami. Rozsądne planowanie i organizacja zieleni w centrach miast to ogromne wyzwanie, z którym mierzymy się na co dzień także w Skierniewicach. 

Ale są też alternatywy dla samochodów - rowery, komunikacja zbiorowa. Staracie się promować je wśród mieszkańców? 

Jak najbardziej. Staramy się te rozwiązania promować ze względów ekologicznych, ale także dlatego, by zachęcać do zdrowego ruchu. Walczyliśmy o tytuł Rowerowej Stolicy Polski. Uplasowaliśmy się w pierwszej dziesiątce miast w kraju. Od lat z powodzeniem działa u nas system rowerów publicznych. Pamiętamy także o infrastrukturze dla jednośladów. Niemniej jednak realne znalezienie alternatywy dla poruszania się po mieście samochodem to wyzwanie pokoleniowe. Dziś nadal wiele osób chciałoby dojechać autem pod same drzwi budynku. Dlatego ważne są zmiany w naszym myśleniu na temat korzystania z przestrzeni publicznych - już od najmłodszych lat.

Kilka lat temu głośno było o tym, że Skierniewicom groził brak wody. Czy planujecie rozwiązywać to także poprzez zieloną retencję wody?

Warto wrócić do tej sytuacji. W 2019 roku zabrakło nam zaledwie dwóch miesięcy do otwarcia nowej, wydajnej studni. Ogromne upały i wzrost zużycia wody sprawiły, że pojawiły się jej znaczące niedobory. Muszę jednak uspokoić, że taka sytuacja przez następne lata nie powinna już się wydarzyć. Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Skierniewicach od lat skutecznie pozyskuje zewnętrzne środki i sukcesywnie modernizuje system ujęć wody. Mamy już trzy nowe studnie i perspektywę spokoju na kolejne dekady. Wciąż staramy się edukować mieszkańców. Namawiamy na przykład do zbierania deszczówki poprzez umożliwienie im zakupu odpowiednich pojemników w dobrych cenach. Pracownicy spółki w odpowiedni sposób docierają z tym tematem także do skierniewickiej młodzieży. 

Wspomniał pan o świadomości tego, że nadmiar betonu jest problemem. Obserwuje pan, czy ta świadomość jest bardziej powszechna?

Coraz więcej osób ceni sobie bliskość natury i ekologiczne rozwiązania w najbliższym otoczeniu. To, co jest zielone i ekologiczne, zaczyna się nam po prostu podobać. Mieszkańcy Skierniewic chociażby w mediach społecznościowych przy każdej realizowanej inwestycji zwracają uwagę na to, by nie zapominać o zieleni. Te sygnały przydają się nie tylko nam, samorządowcom, lecz także projektantom i prywatnym inwestorom. Przy tworzeniu każdej inwestycji planujemy nowe nasadzenia i staramy się z największą uwagą dbać o już istniejące. Czasem wycinka jest nieunikniona, ale zawsze najpierw szukamy projektowych alternatyw. Drzewa rosną wiele lat, są świadkami historii, nie dziwi mnie zatem, że każda wycinka budzi wiele emocji. Jak już jednak powiedzieliśmy, na sytuację trzeba patrzeć z różnych perspektyw i traktować ją jako kolejne samorządowe wyzwanie.