
Czy wiecie, co to jest airboard? A skibock? W Szwajcarii na tym zjeżdżają dzieciaki. Co więcej rodzice nie muszą drżeć o ich bezpieczeństwo, bo tutaj jest ono priorytetem. I to nie tylko na stokach, ale także poza nimi. Aletsch/Riederalp i Mürren to na przykład miejsca wolne od ruchu samochodowego!
Zimowy urlop wymaga starannego zaplanowania. Trzeba przecież wybrać miejsce o odpowiednich warunkach śniegowych i zjazdowych oraz zadbać o wcześniejszą rezerwację.
Jeszcze staranniej do takiego planowania muszą podchodzić rodziny wyjeżdżające z dziećmi. Tu kwestie takie jak bezpieczeństwo, jakość infrastruktury, oferta rozrywek czy dostępne ułatwienia dla rodziców nabierają szczególnie istotnego znaczenia. Dlatego większość z nich bardzo starannie wybiera miejsca zimowego odpoczynku. Jednym z popularniejszych wśród rodzin miejsc jest Szwajcaria. I nic dziwnego, bo to kraj wręcz stworzony do tego, by oddawać się w nim białemu szaleństwu z dziećmi. Bez względu na to, czy są to wymagające stałej opieki maluchy, czy aspirujące do samodzielności nastolatki. Więcej informacji o zjazdach sankami znaleźć można TUTAJ.
Małe, duże i średnie
W Szwajcarii znajdziemy wiele ośrodków idealnie przygotowanych do goszczenia najmłodszych narciarzy czy snowboardzistów, jak choćby Riederalp, w regionie Aletsch w kantonie Wallis. Ten uroczy kurort wyłączony jest z ruchu samochodowego, co z pewnością docenią rodzice maluchów. Wioska leży na wysokości 2000 m n.p.m. i otoczona jest przepiękną panoramą alpejskich szczytów.
W pobliżu znajduje się Aletsch, największy, liczący 23 km długości lodowiec w Alpach. Działa tu szkółka narciarska dla dzieci, a na narciarzy czeka 35 wyciągów oferujących dostęp do tras o wszystkich stopniach trudności.
Idealnym miejscem, by zarazić dzieci pasją do zimowych wędrówek, jest szlak ze stacji kolejki na szczycie Moosfluh do Villi Cassel.
To płaska trasa doskonała dla początkujących, oferująca wspaniałe widoki na ośnieżone szczyty. Z kolei tereny w dolinie Rodanu są wręcz stworzone dla narciarzy biegowych. Miłośników akrobacji na nartach czy snowboardzie, których nie brak wśród młodzieży, przyciąga Bettmeralp, tutejszy snowpark na stoku Kanzel/Salzgäb, w którym do dyspozycji są między innymi Kicker Lines i Rail Line. Dla najmłodszych miłośników freestyle’u przygotowano osobny Family Park, a w nim kilka woopsów, banksów i minikickerów. Szukając inspiracji do wakacji w Szwajcarii z dziećmi warto zajrzeć TUTAJ.
Znacznie większym ośrodkiem, który warto wziąć pod uwagę w trakcie poszukiwania miejsca na rodzinny urlop, jest Laax. To już pełnoprawny region narciarski obejmujący wioski Flims, Laax i Falera w leżącym na wschodzie Szwajcarii kantonie Gryzonia. Łącznie wytyczono tu 235 km tras zjazdowych o różnych poziomach trudności. Każda z miejscowości ma nieco inną specyfikę. Rodziny z małymi dziećmi najchętniej odwiedzają Falerę, która zachowała charakter zacisznej wioski. Z kolei nastolatki najlepiej czują się w Laax, będącym prawdziwą mekką snowboardzistów. We Flims panują idealne warunki dla miłośników biegówek i jazdy poza wytyczonymi szlakami, czyli cross country. Tu znajdziemy też wiele hoteli wellness, które zapewnią rodzicom zasłużony odpoczynek, a dzieciom spalającą energię rozrywkę.
W regionie znajduje się mnóstwo tras saneczkowych oraz snowpark z najdłuższą w Europie half-pipe – rampą do akrobacji na snowboardzie mierzącą 200 m.
Jeśli Laax jest dużym ośrodkiem, a Riederalp małym, to średnim jest Mürren. Oczywiście średnim jak na warunki szwajcarskie, bo mającym "tylko" 58 km tras zjazdowych. Mürren słynie ze znajdującej się na szczycie Schilthorn restauracji obrotowej, która wraz z wiodącą do niej kolejką górską była scenerią dramatycznych przygód Jamesa Bonda w filmie "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości".
Z tego miejsca roztaczają się zapierające dech w piersi widoki na panoramę Alp, w tym na Mont Blanc. Mimo filmowej sławy wioska wciąż zachowuje kameralny, zaciszny charakter, a jej zabudowę tworzą głównie tradycyjne domy drewniane, które kojarzą się nam z pocztówkami ze Szwajcarii. Będąc tu, warto odwiedzić dolinę Lauterbrunnen, gdzie znajdują się podziemne wodospady Trümmelbach. W całej dolinie wszystkich wodospadów jest aż 72. Szukasz więcej informacji o czekajacych tu atrakcjach? Kliknij!
Wybierając miejsce na pobyt w Szwajcarii z dziećmi, warto szukać miejsc wyróżnionych odznaką rodzinną: Family Destination. To rodzaj certyfikatu potwierdzającego, że dane miejsce jest przyjazne rodzinom z dziećmi. Jest on co roku odnawiany, a przyznająca go organizacja bardzo poważnie traktuje jego przedłużanie. Istnieje cała lista wymogów, jakie stawiane są różnego rodzaju obiektom starającym się o jego uzyskanie. Oprócz spełnienia najróżniejszych warunków, dotyczących choćby bezpieczeństwa, dostępności przewijaków itp., hotele muszą zapewnić między innymi odpowiednią liczbę animacji dla najmłodszych czy opiekę nad dziećmi. Wszystkie informacje o szwajcarskich ośrodkach dla rodzin z dziećmi są TUTAJ.
Jak szaleć, to szaleć!
W Szwajcarii dzieci – tak samo jak dorośli – nie spędzają za dużo czasu w hotelach. Trudno się temu dziwić, bo liczba atrakcji, którym można się tu oddawać zimą, wręcz oszałamia.
Poza tak oczywistymi aktywnościami, jak jazda na nartach, snowboardzie, sankach czy łyżwach, można tu na przykład uprawiać snowtubing. To zjazdy na czymś, co przypomina wielki nadmuchiwany obwarzanek, pędzi po śniegu jak sanki i obraca się bez żadnej kontroli. Czasami zamiast otwartego zbocza dla podkręcenia frajdy mamy do dyspozycji wijącą się rynnę pełną ostrych zakrętów. W praktyce otrzymujemy encyklopedyczną wręcz definicję szalonej zabawy. Więcej atrakcji dopasowanych do zainteresowań, znaleźć można TUTAJ.
To w Szwajcarii wymyślono – a dokładniej: dzieci wymyśliły – skibock. To skrócona narta, do której przykręcona jest deska, a do niej niewielkie siedzisko. Przypomina to skrzyżowanie wysokich, wąskich sanek ze stołkiem. Świetne, gdy musimy zjechać szybko z domu do szkoły, ale nie chce nam się zakładać i zdejmować ciężkich narciarskich butów. Dziś na specjalnych warsztatach każdy może wykonać własny skibock, a potem szaleć nim na stoku.
Kolejnym zwariowanym szwajcarskim wynalazkiem jest airboard. To rodzaj superlekkiego, nadmuchiwanego materaca, na których jeździ się na brzuchu, a kieruje całym ciałem.
Zjazdy są bardzo dynamiczne, ale żeby opanować ich technikę, wystarczy pół godziny nauki. Potem można już ruszać na stok. Ze względu na ułożenie ciała i niską pozycję sama jazda sprawia wrażenie lotu tuż nad śniegiem! Z kolei Zipflbob to rozwinięcie popularnego również wśród polskich dzieci zjeżdżania na jabłuszku. Zamiast płaskiego kawałka plastiku mamy tu minisanki z rączką do trzymania się, wystarczające, by na nich usiąść. Kierujemy, balansując ciałem lub... wcale.
Wyjazd do Szwajcarii to również doskonała okazja do obcowania ze zwierzętami. Niemal na każdym kroku czeka tu na przykład możliwość wzięcia udziału w trekkingu z kucykami, lamami, alpakami, osiołkami, a nawet... wielbłądami. Taka wyprawa to spora atrakcja dla dorosłych, a dla dzieci frajda wręcz nieopisana. Tym bardziej że dziś większość z nich ogląda takie zwierzęta tylko na ekranie. A tu mogą poprowadzić całą karawanę.
Po takiej przygodzie zimowy wyjazd zostanie im w pamięci na długo. A na to Szwajcaria na pewno zasługuje.
Więcej informacji o zimowych atrakcjach Szwajcarii: www.MojaSzwajcaria.pl