
Nie każdy jednak wie, że Mikołaja, jakiego dziś znamy, wymyślił dopiero w 1863 roku młody rysownik Thomas Nast, a jego wizję ugruntowali w 1930 roku pracownicy koncernu Coca-Cola: Fred Mizen i Haddon Sundblom. To za ich sprawą Mikołaj przeszedł wielką metamorfozę – od starego, chudego elfa w hojnego faceta z brzuszkiem. Ludzie pokochali nowego Mikołaja tak bardzo, że gdy któryś z rysowników zmieniał w nim choćby drobiazg, pisali listy do The Coca-Cola Company. Postać Świętego Mikołaja z butelką Coca-Cola i karawaną czerwonych ciężarówek pojawiła się w reklamach i na setkach wzorów świątecznych kartek i wciąż inspiruje ich twórców.
Dziś trudno wyobrazić sobie, że Święty Mikołaj mógłby wyglądać inaczej, mniej "mikołajowo", ale jego postać powstawała długo. A zanim Mikołaj ozdobił kartki świąteczne też dużo się działo.
Pocztowy szał
Gdy idzie nowe, chcemy życzyć najbliższym szczęścia i pomyślności – tak jest od zawsze. Ludzie składali sobie noworoczne życzenia już w starożytności. "Au ab nab" – "wszystkiego najlepszego" – winszowali bliskim starożytni Egipcjanie. "Anno novo faustum felix tibi sit" – "niech nowy rok będzie dla ciebie szczęśliwy i pomyślny" – życzyli rodzinie i sąsiadom poddani rzymskiego cezara. W roli kartek występowały grawerowane skarabeusze i gałązki oliwne lub laurowe. Kolorowego papieru używali Chińczycy.
Uznaje się, że pierwszą w dziejach masowo drukowaną kartkę z życzeniami wymyślił sir Henry Cole, pedagog, mecenas sztuki, założyciel londyńskiego Muzeum Wiktorii i Alberta. Jak pisze John Hanc na łamach "Smithsonian Magazine", sir Cole "miał nieszczęście posiadać zbyt wielu przyjaciół". W wiktoriańskiej Anglii, gdzie żył, właśnie uruchomiono Penny Post – usługi pocztowe za pensa, czyli jedną czwartą dotychczasowej ceny. To sprawiło, że wybuchł szał na świąteczne kartki i listy. Brak odpowiedzi na korespondencję uznawano za szczyt grubiaństwa. Cole był orędownikiem taniej poczty, ale gdy spojrzał na stos przesyłek, doszedł do wniosku, że nie da rady odpisać wszystkim. Był zbyt zajętym człowiekiem. Postanowił pójść na łatwiznę.
Zadziałał inteligentnie. Poprosił zaprzyjaźnionego rysownika J.C. Horsleya, by stworzył ilustrację ze świątecznym motywem. Obrazek przedstawiał wesołą rodzinkę, która raczy się winem. Po lewej i prawej stronie Horsley dorysował ludzi pomagających ubogim. Dzieło wieńczył krótki napis: "A Merry Christmas and A Happy New Year to You" – "Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku dla Ciebie". Do dziś nikt nie wymyślił sprytniejszej formułki.
Kartkę sir Henry Cole zaniósł do londyńskiego drukarza, który powielił ją na sztywnym kartonie w tysiącu kopii. Cole dopisał tylko ręcznie imiona i nazwiska adresatów. Był 1843 rok, a Cole został oficjalnym wynalazcą świątecznej kartki.
Kartki wywołały niemałe zamieszanie. I rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Zysk przeznaczył (prawdopodobnie) na cele charytatywne. 150 lat po swoim debiucie kartka Cole’a i Horsleya została sprzedana na aukcji za, bagatela, 35 800 dolarów.
Coś nowego, coś kwiatowego, coś z Ameryki
W mniej więcej podobnym czasie – w 1850 roku – z Wrocławia do Bostonu wyemigrował Louis Prang. Drukarz, litograf, wydawca. Miał talent do łapania okazji, uważnie słuchał innych. W Ameryce zaczął od kopii budynków i miast. Gdy w USA wybuchła wojna secesyjna, przerzucił się na drukowanie map bitew dla osób zainteresowanych ich śledzeniem. Skupiał wokół siebie młodych, utalentowanych rysowników i – co mniej oczywiste – rysowniczki; w 1881 roku jego firma zatrudniała sto kobiet.
Pomysł drukowania kartek świątecznych podsunęła mu żona londyńskiego agenta. Spotkali się podczas Wystawy Światowej w 1873 roku, gdzie Prang pokazywał swoje prace, między innymi eleganckie wizytówki z kwiatowym motywem. To było coś innego niż wiktoriańskie kartki z szopkami i wigilijnym stołem, a często z czymś dużo gorszym (o czym dalej).
Pierwszy projekt świątecznej kartki naszkicował w 1874 roku. W centrum umieścił prosty, subtelny kwiat. Pełne artyzmu, minimalistyczne wzory podbiły zarówno rynek amerykański, jak i brytyjski. I tak Louis Prang z Wrocławia został ojcem "amerykańskiej" kartki świątecznej. Do 1881 roku drukował ich ponad pięć milionów rocznie.
Mściwe myszy i puddingi
Wróćmy jednak do wiktoriańskiej Anglii. Nim świąteczne kartki stały się prawdziwym brytyjskim fenomenem, ich twórcy nieraz błądzili. Projekty bywały w najlepszym razie dziwaczne, w najgorszym – pokręcone i niesmaczne.
"Niektóre z bardziej popularnych tematów obejmowały żaby, krwiożercze bałwany i zabite ptaki. "Niech Twoje Święta będą radosne" – głosi jedna z kart z końca XIX wieku wraz z ilustracją martwego rudzika, wylicza świąteczne kurioza dziennikarz Danny Lawson na łamach „History". Na kartkach pojawiały się złośliwe zachowania ludzi (np. wylewanie wody na głowę kolędnikom), wielkie owady, mściwe puddingi i myszy zjadające na obiad kota. Co autor miał na myśli? Lepiej nie wiedzieć.
Początki kartek sięgają lat czterdziestych XIX wieku, ale dopiero pod koniec XIX wieku stały się naprawdę popularne. Wiktoriańskie pocztówki były produkowane masowo w niezliczonych wzorach i to również dzięki nim wizerunek Świętego Mikołaja stał się tak popularny.
Biały płaszcz do komina?!
Gdybyśmy poprosili o opisanie Świętego Mikołaja kogoś, kto żył 200 lat temu, okazałoby się, że Mikołaj nie zawsze nosił czerwień. Thomas Nast swoją prawdopodobnie najsłynniejszą wersję Mikołaja, tę, która dała podwaliny pod wszystko, co nastąpiło później, stworzył w 1881 roku. Ale nie on jeden pracował nad wizerunkiem Świętego.
Na starych rysunkach i kartkach pocztowych widać, że wielu rysowników miało własne pomysły, jak Mikołaj powinien wyglądać. I tak płaszcz Mikołaja był brązowy, żółty, fioletowy i niebieski, z kapturem lub obszyty futrem. Bywał też całkiem biały, co musi rodzić pytanie: niby jak Mikołaj wchodził w nim do komina? Nosił laskę, latarnię, taszczył choinkę. Zabawki dźwigał w worku, wiklinowym koszu, ciągnął na sankach albo niósł w rękach. Jeździł pociągiem, latał balonem, samolotem, a nawet samochodem po niebie. Artyści byli zgodni co do tego, że Mikołaj ma białą brodę, ale niezgodni co do jej długości. No i jeszcze sylwetka – czy Mikołaj może być wychudzony? Nie! A bywał.
Można odnieść wrażenie, że wraz z ugruntowaniem wizerunku Świętego Mikołaja przez Coca-Cola jego życie stało się dużo łatwiejsze i przyjemniejsze: ma świetny, niebrudzący się strój, butelkę Coca-Cola w dłoni, lata sobie saniami z wiernym Rudolfem albo jedzie wygodną ciężarówką. I wszyscy na niego czekają.
Maria z B. zasyła „niezalepkę"
Na terenach Polski ilustrowane kartki pojawiły się w 1869 roku. Wynalazek, z początku traktowany podejrzliwie, nazywano z rosyjska "odkrytką", a z niemiecka "korespondentką". Pod zaborami, w czasie walki o polskość, jedno i drugie raziło. Dlatego w 1900 roku Towarzystwo Dobroczynności ogłosiło konkurs na nową, polską nazwę. Nadesłano 296 propozycji, w tym "listewkę", "bezkopertkę", "pisankę", "otwartkę", "śmieciuszkę", "niezalepkę", "naguskę", "niedyskretkę", "dopiśnicę", "jawkę" i "otwartolist".
Jury, złożone z wybitnych językoznawców redakcji "Słownika języka polskiego", wybrało "pocztówkę". Autorką była Maria z B. Dopiero po rozwiązaniu konkursu wyszło na jaw, kto krył się pod pseudonimem. Henryk Sienkiewicz.
Podobnie jak wiktoriańskie kartki świąteczne również te polskie zmieniały się na przestrzeni dekad, służąc różnym celom. Bo, jak pisze na łamach "Culture" Piotr Policht, kartki były nie tylko sposobem na przesłanie życzeń, ale także "dziełami nowoczesnego wzornictwa, poligonem eksperymentów formalnych, a nawet narzędziami propagandy i walki politycznej". W archiwach nie brak kartek z motywami powstańczymi czy propagandowymi.
Złota era polskich pocztówek przypadła na okres PRL-u – od końca lat 50. do końca lat 70. XX wieku. Początkowo kartki wydawała przede wszystkim Cepelia, potem palmę pierwszeństwa przejął RUCH – na jednym z projektów Marii Heidrich za ladą kiosku siedzi Święty Mikołaj. W 1966 roku bożonarodzeniowe kartki dla RUCHU zaprojektowało 27 znanych polskich artystów. Wydrukowano 270 wzorów, 16 mln egzemplarzy.
A jak sprawy wyglądają w kraju, który jest odpowiedzialny za wizerunek znanego nam wszystkim Mikołaja? Dane mówią, że Amerykanie przesyłają rocznie ponad dwa miliardy świątecznych kartek, a do tego około 500 mln e-kartek. 85 proc. kart drukowanych kupują kobiety. Do Księgi rekordów Guinnessa trafił pewien Amerykanin – Werner Erhard z San Francisco. Tylko w grudniu 1975 roku wysłał 62 824 (!) kartki świąteczne. Sir Henry Cole byłby pod wrażeniem.
Coraz bliżej święta
Projekty świątecznych kartek mają na swoim koncie osoby, których nigdy byśmy o to nie podejrzewali. W 1963 roku dwa projekty kartek stworzyła Jacqueline Kennedy – zysk miał zasilić konto Kennedy Center. Aż 32 kartki świąteczne – w tym motyw Mikołaja zerkającego zza fotela na śpiące dzieci – zaprojektował wybitny amerykański malarz i ilustrator Norman Rockwell. Kilka wzorów namalował Salvador Dali, ale okazały się zbyt niepokojące dla przeciętnego nabywcy i szybko wycofano je ze sklepowych półek.
Jednak, jak pisze o dziejach wynalazku John Hanc, "najpopularniejsza kartka bożonarodzeniowa wszech czasów jest prosta". Projekt przedstawia trzy aniołki. Kartka, opublikowana po raz pierwszy w 1977 roku i wciąż dostępna, sprzedała się w ponad 35 mln egzemplarzy.
Dziś kupujemy nie tylko kartki z aniołkami, lecz także z choinkami, bombkami i przede wszystkim z Mikołajem. Tym, którego poznaliśmy dzięki Coca-Cola. Marka do dziś inspiruje twórców świątecznych kartek – tych w stylu vintage i całkiem nowoczesnych.