materiał promocyjny
W szufladach, na pawlaczach, w pudełkach, w piwnicach, na strychach. Stare i nieużywane telefony komórkowe swoją emeryturę przeżywają w różnych miejscach (fot. shutterstock.com)
W szufladach, na pawlaczach, w pudełkach, w piwnicach, na strychach. Stare i nieużywane telefony komórkowe swoją emeryturę przeżywają w różnych miejscach (fot. shutterstock.com)

W szufladach, na pawlaczach, w pudełkach, w piwnicach, na strychach. Stare i nieużywane telefony komórkowe swoją emeryturę przeżywają w różnych miejscach. Czasami wezwane nagłą potrzebą muszą odzyskać dawny blask i chwilowo zastąpić młodszych kolegów ze stłuczoną szybką. To już jednak nie to samo. I nie chodzi nawet o wygląd, choć ten jest staromodny i mocno odstaje od dzisiejszych – płaskich, gładkich i prostokątnych – sylwetek. Stare telefony, choćby chciały, nie potrafią tego, co nowe. Bo generacja nie taka, pamięć za słaba, optyka sprzed lat. Jedno, co robią dobrze, to to, do czego zostały stworzone – dzwonią i wysyłają wiadomości.

Obywatele Szuflandii

Kiedyś zajmowały w moim mieszkaniu miejsce w prawej górnej szufladzie komody w jadalni. W lewej mieszkały sztućce, w środkowej dokumenty. Piętro niżej niedzielna zastawa oraz nalewki od teścia.  W wyniku akcji porządkowych stare komórki zmieniły miejsce pobytu. Teraz nieużywane aparaty telefoniczne znalazły swoją oazę w pudełku po butach wysoko na pawlaczu, tam, gdzie zimowa kołdra, ozdoby świąteczne, kombinezony narciarskie oraz za małe ubranka po dzieciach do oddania młodszym kuzynom. Wycofane z obiegu komórki mają tam ciepło, sucho i ciemno. Nikt im nie przeszkadza, nikt do nich nie zagląda. Czasami tylko ktoś przypomni sobie, jak były ważne, ile informacji przeszło przez ich ekrany, jak silne emocje umiały wywołać.

Mój przypadek nie jest wyjątkowy. Szacuje się, że obywateli Szuflandii może być nawet 4 mln, choć zdaniem Jacka Hutyry, doradcy ds. strategii klimatycznej w Orange, dane te są zaniżone. Nieużywanych telefonów może być kilka razy więcej.

Niecałe 60 proc. Polaków przyznało się do posiadania starego telefonu w domu. Część osób mogła jednak zapomnieć, że ma taki aparat gdzieś głęboko w szafie

– uważa Hutyra.

Emerytura? Powrót w sławie? A może drugie życie odzyskanych komponentów? Co może spotkać stare komórki?

Szacuje się, że obywateli Szuflandii może być nawet 4 mln, choć zdaniem Jacka Hutyry, doradcy ds. strategii klimatycznej w Orange, dane te są zaniżone (fot. shutterstock.com)

Styl, szyk, emocje

– Kiedyś to telefony wywoływały ogromne, ogromne emocje. A teraz przywołują bardzo konkretne wspomnienia – mówi Ewa, rocznik ’79. – Chodziłam do społecznego liceum i u nas pojawienie się komórek zapowiedziały pagery. Miały je dwie dziewczyny na całą szkołę, wcześniej znaliśmy je tylko z serialu „Ostry dyżur". U tych dwóch dziewczyn pojawiły się także pierwsze komórki. Pamiętam jak dziś rozsuwaną Nokię 8110, z której wykonywane były niecierpiące zwłoki połączenia do rodziców oraz wysyłane do nich wiadomości tekstowe – bo nikt inny komórek przecież jeszcze nie miał – dodaje Ewa.

– Moja mama była w latach 90. prężną bizneswoman, miała więc Centertela Nokię – skrzyżowanie torebki z telefonem i aparatem ze słuchawką na kablu – wspomina Paweł, rocznik ’80. – Kiedyś podczas pobytu na feriach zepsuł nam się samochód i wracaliśmy do domu pekaesem. Kiedy mamie dzwonił w podróży telefon, czułem rozpierającą mnie dumę, bo mieliśmy przedmiot o kosmicznej technologii, o którym inni mogli jedynie pomarzyć – śmieje się.

– Motorola! Zdecydowanie ta marka! – o swoich komórkowych preferencjach mówi Olga, rocznik ’77. – Zaczęło się od kultowej kolorowej Motoroli Startac Rainbow na dużą wsuwaną kartę. Kosztowała majątek, a dostałam ją od rodziców w dniu wyjazdu na studia do Poznania. Ten sam model, tylko czarny, miała postać grana przez Michaela Douglasa w „Morderstwie doskonałym". Pamiętam ten film dokładnie, bo wtedy się w tym aparacie zakochałam na zabój. Wadą mojej pierwszej komórki było niestykanie karty, zazwyczaj więc byłam poza siecią. Denerwowało to moich bliskich, ale dla mnie nie miało żadnego znaczenia. Później miałam jeszcze wiele motoroli, bo moja miłość do telefonów składanych z klapką nie słabła. Była więc przypominająca czarny kamyk Motorola Pebl, srebrna kosmiczna V30, płaska i ultranowoczesna Razr – wymienia kobieta.

Dla Ewy i Olgi pierwsze komórki to romantyczne wspomnienia związane z czasem szalonych miłości. – Dreszcz emocji towarzyszył dźwiękowi każdej nadchodzącej wiadomości tekstowej. Były to czasy określonej liczby „esków" w pakiecie, miłosne wyznania wymagały przemyślenia i kalkulacji, były także świetnym ćwiczeniem w mieszczeniu się w określonej liczbie znaków, jej przekroczenie sprawiało, że jeden SMS zamieniał się w dwa, a możliwości płomiennych wyznań topniały – wyjaśnia Olga.

Paweł doświadczył tego na własnej skórze, kiedy w czasie – tym razem zagranicznych – wakacji jego SMS-owy flirt w nowej relacji miał bardzo określoną cenę. – Ponad 700 zł dodatkowej opłaty za dwa tygodnie.

Cała trójka nie ma wątpliwości, że komórki to było kiedyś coś. Odróżniały się od siebie wzornictwem, stylistyką, rozwiązaniami. – Każdy chciał grać w węża na Nokii, później mieć kolorowy wyświetlacz czy robić zdjęcia – podkreśla Paweł i dodaje: – Dzisiaj telefony zabezpieczone etui wyglądają właściwie tak samo: mają czarny, dużej wielkości wyświetlacz, brak przycisków, zbliżoną wielkość. Sam muszę czasami sprawdzać, jaki mam model, bo zupełnie nie przywiązuję do tego wagi – zapewnia.

Nie to co ponad dwie dekady temu. – Wtedy odpowiedni telefon komórkowy dodawał punktów w prestiżu. Jako syn pani prezes stawiający pierwsze kroki z biznesie szacunek kontrahentów zdobywałem srebrną Nokią 8800 – bez wątpienia – uśmiecha się na to wspomnienie.

Ewa eksperymentowała z różnymi markami. Najlepiej widać to w pudełku trzymanym na najwyższej półce w szafie w holu. – Był Sony Ericsson, dłuższą dobrą passę miały kolejne modeli Nokii, trafił się nawet Bosch i LG w kooperacji z domem mody Prada. Dla mnie ważny był wygląd, bez dwóch zdań, i trudno było mi o wierność, bo wystarczyło, że jakiś model stuknął metaliczną obudową jak obcasami, i już mi się oczy świeciły. Do czasu w każdym razie, kiedy na horyzoncie nie pojawił się iPhone.

Ewa, jak wielu innych wyznawców tego telefonu, wpadła po uszy i pozostaje wierna iOS-owi, zmieniając co jakiś czas aparaty na nowsze modele; stare, ale wciąż świeże i działające, sprzedaje – w szufladzie nie zalegają.

- Dla mnie ważny był wygląd, bez dwóch zdań, i trudno było mi o wierność, bo wystarczyło, że jakiś model stuknął metaliczną obudową jak obcasami, i już mi się oczy świeciły - opowiada Ewa. (fot. shutterstock.com)

Znikający kawałek historii

Paweł Wiśniewski-Hassenpflug, założyciel Muzeum Telefonów Komórkowych w Bydgoszczy, to komórkowy pasjonat. – Telefony komórkowe to moje hobby. Współczesne urządzenia dla mnie wyglądają tak samo, wcześniej liczyły się kształt, funkcje, rozwijająca się technika. Miały to "coś". W ciągu pięciu–sześciu lat miałem 30 telefonów.

Jak nostalgicznie wspomina pasjonat, przełomem była Nokia 5110 "Wąż". – Każdy chciał mieć taki telefon, żeby grać w tę grę na przerwach w szkole. Jego następca, Nokia 3210, dalej miał węża, ale i bardziej kompaktowe rozmiary. Nokia 3310 to model do dzisiaj chyba dla pewnego pokolenia wręcz kultowy. Emocje rozgrzewał także Sony Ericsson T300 czy T-68S z dołączanym aparatem fotograficznym. Sony Ericsson K750 miał autofocus i robił przełomowej jakości zdjęcia – dodaje pan Paweł.

Wiśniewski-Hassenpflug bardzo długo był przekonany o wyższości Nokii nad innymi markami. – Nokia miała bardzo wysoką pozycję i cieszyła się dużym uznaniem. Siemens był dobry, póki ekrany były czarno-białe, w kolorze rewolucji nie zrobił. Nokii deptał swego czasu po piętach Sony Ericsson, a pod względem stosunku ceny do jakości nawet ją w pewnym momencie wyprzedził. Samsung był z kolei tani i zalał wręcz rynek. Był taki moment, że wśród moich znajomych na 18 aparatów 16 to były Samsungi. 

Jak wyjaśnia założyciel Muzeum Telefonów Komórkowych, obecnie w przypadku smartfonów sytuacja zmienia się dosłownie z miesiąca na miesiąc.

Są dodatkowo dwa obozy: dzielące użytkowników i sprawiające, że konkretne modele telefonów przestają mieć znaczenie, bo albo jesteśmy w iOS-ie, albo w Androidzie. We współczesnym telefonie najważniejsze jest jego wnętrze i to, na czym nam zależy – one przecież mają właściwie wszystkie wszystko. 

Z tą opinią zgadza się Jacek Hutyra, ale dostrzega także zalety wyhamowania rewolucji technologicznej. – Dzisiaj nie ma technologicznej potrzeby tak częstych zmian telefonów. Jedynie zmiany generacji sieci mogą tę konieczność wymiany powodować, ale też nie wymuszać natychmiast. Na przykład 5G zdecydowanie daje nowe możliwości dla biznesu, ale funkcjonując prywatnie bez 5G w telefonie, przynajmniej przez jakiś czas, bez problemu sobie poradzimy – zapewnia. 

– Szalony postęp był lata temu, dzisiaj to kwestia pogoni za nowością, zwłaszcza dla osób, które lepiej się czują, mając najnowszy telefon. Bo liczba pikseli w aparacie na zdjęciach wrzucanych na profil na Instagramie jest naprawdę niezauważalna. Nie ma przeszkód, żeby dłużej korzystać z jednego aparatu – nie tylko tyle, ile trwa umowa,  ale cztery–pięć lat. Mój pięcioletni telefon jest wysłużony, ale nie mam poczucia, że czegoś mu brakuje. Jest sfatygowany fizycznie, ale niezacofany technologicznie – zapewnia.

Jacka Hutyrę, podobnie jak mnie, wizja przesiadania się na nowe telefony przeraża i zniechęca. Bo to zawsze wysiłek, żeby nie stracić kontaktów, przypomnieć sobie wszystkie hasła do zainstalowanych aplikacji, dodać nowe urządzenie do zaufanych. Hutyra ma jednak dodatkowe utrudnienie. – Są osoby, które są przyzwyczajone do konkretnego modelu telefonu czy typu komórki i nie chcą używać innych. Ja mam blackberry – ostatni wyprodukowany model. Dla mnie nie ma więc następcy, przez co mam blokadę psychologiczną przed wymianą komórki. Ale nie ma tego złego – niechęć do zmiany, obawa przed nowością, działa akurat na plus dla ekologii – dodaje.

- Mój pięcioletni telefon jest wysłużony, ale nie mam poczucia, że czegoś mu brakuje. Jest sfatygowany fizycznie, ale niezacofany technologicznie - zapewnia Jacek. (fot. shutterstock.com)

Na niekorzyść

Co powstrzymuje mnie, Ewę, Olgę i Pawła przed oddaniem starych telefonów do recyklerów lub odsprzedażą tych działających na przykład operatorowi?

– Mam w telefonach zdjęcia, kontakty, SMS-y. To kawał mojego życia, którego nie przeniosłam na dysk zewnętrzny, do telefonów mam stosunek sentymentalny ze względu na zawartość – mówi Ewa.

– Boję się, że dane z telefonu trafią w niepowołane ręce i mi zaszkodzą – zdjęcia, PIN-y, dane telefoniczne – mówi Olga.

– Szczerze? Nie wiem, co się robi z takimi starymi aparatami. Tych w miarę nowych i działających nie chce mi się na aukcje wystawiać, bo odpisywanie na tysiące pytań i negocjacje ceny zabierają mój czas – wyjaśnia Paweł.

– Mam dwie nieużywane komórki, ale to dlatego, że z pozostałymi zrobiłem porządek. Mam je z tych samych powodów, dla których nie pozbywa się ich także przeciętny konsument w Polsce – jeden telefon jest na zapas, gdyby ten, którego używam, się popsuł. Drugi trzymam, bo nie mogę się zebrać, żeby go oddać do salonu. Ale zrobię to – zapewnia Jacek Hutyra z Orange.

 Rozwiewa przy okazji wątpliwości Ewy, Olgi i Pawła.

Pytanie, czy stary telefon da się jeszcze w ogóle uruchomić, czy mamy jak go naładować, ponieważ wiele aparatów trzymanych przez sentyment – bo są na nich zdjęcia, stare SMS-y, kontakty – jest niewłączalnych. Może okazać się, że w ogóle nie będziemy mieli możliwości odzyskania tych zasobów. Inna kwestia, czy jeśli od 15 lat nie zaglądaliśmy do komórki, to kiedyś ją jeszcze odpalimy? – słusznie zastanawia się Hutyra. – Jeśli jednak telefon jest sprawny i wciąż działa, to warto przenieść zdjęcia i filmiki na nich zapisane na dysk zewnętrzny lub do chmury. To zabezpieczy przed ich bezpowrotną utratą, bo należy pamiętać, że przechowywanie na telefonie daje złudne poczucie bezpieczeństwa – dodaje doradca ds. strategii klimatycznej. 

Kwestie bezpieczeństwa, które niepokoją i zniechęcają przed pozbyciem się telefonu Olgę, nie mają uzasadnienia. – Proszę mi wierzyć, że nikomu nie będzie się chciało włamywać do telefonów i kraść tożsamości. Nie w 2022 roku, kiedy wszystkie elementy potrzebne do przekrętu – na przykład na portalu randkowym – są na wyciągnięcie ręki w mediach społecznościowych. Ludzie wrzucają swoje zdjęcia, zdjęcia bliskich, oznaczają się, wpuszczają do sieci naprawdę wszystko przy zerowym poziomie zabezpieczenia ustawień prywatności. Beztrosko funkcjonujemy w rzeczywistości cyfrowej, sami podajemy wszystko na tacy – zapewnia Hutyra.

Dodatkowo oddany do salonu sprawny telefon jest na miejscu czyszczony z danych, wcześniej doradca sugeruje, żeby przejrzeć foldery, kontakty, przywrócić ustawienia fabryczne.

Zazwyczaj sezonujemy telefony w szufladzie, bo nie wiemy, co właściwie możemy z nimi zrobić, nie mamy czasu się tym zająć, nie chce nam się. Jest także grupa ludzi, którym wydaje się, że telefony są nie wiadomo ile warte. – Nie pozbywamy się ich więc, bo łudzimy się, że kiedyś je korzystnie sprzedamy. Jak ktoś ma pierwszego iPhone’a, to on ma wartość kolekcjonerską. Podobnie jedna z pierwszych mniejszych, przyciskowych Nokii – one wciąż się kupują i sprzedają. To nie są jednak wielkie kwoty. Im szybciej się ze starym telefonem rozstaniemy, tym więcej pieniędzy odzyskamy i tym bardziej ktoś z tego telefonu skorzysta. Elektronika nie zyskuje na wartości – uważa ekspert z Orange.

Czy rzeczywiście? – Ciekawość zawsze wzbudzają prototypy, modele przedprodukcyjne – one są więcej warte. Są telefony, których wyszło mało, i zdarza się, że kosztują i kilka tysięcy złotych. To rynek weryfikuje cenę. Ja zawsze żałuję, kiedy telefony idą na części, bo znika kawałek historii. Ale telefony to mój konik, cieszę się z każdego, który trafia do nas do muzeum, a nie na przemiał – mówi Paweł Wiśniewski-Hassenpflug.

- Czy jeśli od 15 lat nie zaglądaliśmy do komórki, to kiedyś ją jeszcze odpalimy? - słusznie zastanawia się Hutyra (fot. shutterstock.com)

Co robić, dokąd pójść?

– Samsung, dwie nokie, sony ericsson – wszystkie działające i w dobrym stanie, bo ja dbam o posiadane przedmioty – eksponaty ze swojej szufladowej kolekcji wymienia Olga. – Smartfony Nokii, kilka iPhone’ów z popękanymi szybkami lub pleckami – nie wymieniałam ich, bo wymieniłam aparaty – tłumaczy zawartość pudełka z elektroniką Ewa. – Huawei o dobrych parametrach, różowy LG po byłej narzeczonej, przyciskowe nokie po babciach plus w domu rodzinnym cała sterta leciwych komórek, które nie były włączane od 20 lat – to stan posiadania Pawła..

Co mogą zrobić ze swoimi telefonami?

W najbliższym salonie Orange oddać zniszczony aparat lub wycenić i odsprzedać sprawny telefon. Można je wycenić na miejscu lub na stronie orangerecykling.pl i zaakceptować cenę oraz przyjąć w rozliczeniu voucher na usługi do wykorzystania w Orange (minimalna kwota to 20 zł, maksymalnie kilka tysięcy złotych). Telefon może przynieść każdy, niekoniecznie abonent tej sieci. Aby odprzedać telefon, nie musimy mieć do niego pudełka ani żadnych akcesoriów, takich jak na przykład ładowarka czy słuchawki. Bon można wykorzystać od razu lub w ciągu 60 dni od daty jego otrzymania, na przykład na zakup nowego smartfona, akcesoriów, usług lub jako pierwszą wpłatę za nowe urządzenie.

Jak się rewitalizuje komórki? Orange współpracuje z firmą, która robi takim aparatom przeglądy, a po serwisie urządzenia trafiają na inne rynki – do Afryki, Azji czy w Europie, gdzie zyskują drugie życie. 

Chodzą bowiem po tym świecie osoby, które wcale nie potrzebują i nie chcą używać smartfonów, wystarczy im telefon do dzwonienia.

Odnowione telefony są godne zaufania, ponieważ przechodzą dwie bardzo dokładne ekspertyzy techniczne. Pierwsza polega na określeniu stanu aparatu poddawanego odnowieniu, druga to kontrola jakościowa i funkcjonalna już odnowionego telefonu. To właśnie dzięki temu klient ma pewność, że dostaje w pełni sprawny telefon. Co istotne, odnowiony sprzęt jest objęty 12-miesięczną rękojmią lub 24-miesięczną gwarancją. Telefony mają całkowicie wyczyszczone dane z pamięci urządzenia, wyposażone są w niezbędne dokumenty i ładowarkę, jeśli znajduje się w oryginalnym zestawie, a wszystko to zapakowane do nowego, zastępczego opakowania eko.

To nie tylko zysk dla osoby, która się komórki pozbyła, ale także dla kupującego. Odnowione telefony są w zależności od modelu tańsze o nawet kilkaset złotych. Dostępność odnowionych telefonów jest różna, a uzależnia ją to, jakie telefony udało się pozyskać z rynku oraz jakie zostały zwrócone. Można je zakupić w sklepie Orange w zakładce outlet.

Recykling urządzeń elektronicznych jest bardzo ważny dla środowiska (fot. shutterstock.com)

Wiele zalet, mało wad

W dobie kryzysu klimatycznego nie mamy innego wyjścia, jak pochylić się nad naszymi zwyczajami zakupowymi, dopuścić do głosu rozsądek i troskę o ekologię. Ewa jest wegetarianką, Olga fanką mody, mebli i sprzętów vintage oraz kupowanych na portalach aukcyjnych, Paweł z kolei jeździ do pracy rowerem, segreguje śmieci, chętnie służbowo jeździ pociągami. Mniejsza konsumpcja, kupowanie z drugiej ręki to także elementy życia w zgodzie z cyrkularnym obiegiem rzeczy. Nie jest to jednak w kontekście telefonów komórkowych działanie powszechne.

– Nie ma myślenia na temat tego, czy częstsze lub rzadsze wymiany telefonu są dobre, czy złe dla ekologii. Tu ważne są finanse – stać mnie na zmianę lub nie, czy kwestie wizerunkowe – nowy, dobry telefon oznacza bycie lepiej postrzeganym, a także okazja – „kupiłem taniej", „sąsiad sprzedawał okazyjnie", „dostałem od firmy". To się powoli zmienia, dlatego akcje zbierania elektrośmieci czy niechcianych telefonów komórkowych są tak ważne. Trzeba o nich mówić. Telefony są małe, lekkie, nie zajmują dużo miejsca. Stara lodówka czy telewizor zawadzają, więc wymagają szybkiego usunięcia, telefony nie, dlatego leżą i czekają, aż ktoś się nimi zainteresuje. A zasoby potrzebne na produkowanie elektroniki nie są niewyczerpalne, produkcja komponentów eksploatuje planetę – elementy z odzysku pozwalają częściowo pokryć zapotrzebowanie na surowce.

Smartfony są może niewielkie, ale energo- i surowcochłonne w produkcji. Szacuje się, że wytworzenie przeciętnego smartfona kosztuje środowisko około 50–100 kg emisji dwutlenku węgla, a do budowy telefonu o masie 120 g potrzeba aż 70 kg surowców. Wiele z tych zasobów można oszczędzić przez ponowne wprowadzanie do obiegu sprawnych urządzeń i odzyskiwanie cennych komponentów z tych, które przestały już działać.

Dlaczego ważne jest, aby używane telefony odnawiać i wprowadzać ponownie na rynek? Ponieważ procesy odnowy są mniej energo- i zasobochłonne niż produkcja nowych urządzeń. Sprawne modele telefonów złożone w szufladzie na „wieczne nieużywanie" często mogą jeszcze długo pełnić swoją funkcję. Dlatego warto, żeby dostały szansę na drugie życie. Recykling urządzeń elektronicznych jest bardzo ważny dla środowiska – wpływa na redukcję emisji gazów cieplarnianych, umożliwia bezpieczne gospodarowanie odpadami elektronicznymi, a przede wszystkim pozwala na zamknięcie obiegu cennych metali szlachetnych poprzez ponowne ich wykorzystanie.

Między 30 maja a 6 czerwca każdy, kto przyniesie do salonu stary, nieużywany już telefon i przekaże go do recyklingu lub skorzysta z oferty odkupu, może wziąć udział w konkursie (fot. Materiały Promocyjny Partnera Weekendu)

Banalnie proste

Olga czuje się poinstruowana i wyedukowana. – Wiem, co mam zrobić, i mam plan! – zapewnia. – Chcesz, możesz zobaczyć mój kalendarz, między 16 a 19 czerwca będę w domu sama – mąż odwiedza z dziećmi swoją siostrę, ja zostaję z kotami i psem. Już wpisałam w terminarz, że wtedy usiądę i pozaglądam do wszystkich starych komórek, a dzień wcześniej je naładuję. Mam już foldery w komputerze – do nich będę zrzucała zdjęcia i filmiki. Jest plan, żeby foty zgrać na pendrive i wszystkie wywołać. Kolejny krok to wyczyszczenie telefonów i zaniesienie do salonu. W tym roku pierwszy raz puszczamy syna na kolonie – pieniądze z voucheru wydam na zakup karty do telefonu z doładowaniem! – cieszy się Olga.

Ewa i Paweł obiecali, że też się pochylą nad tematem. – Telefony same się nie zaniosą do salonu, ale prościej się chyba tego zorganizować nie da – śmieje się Paweł.

Zielony Tydzień z Orange (30 maja - 6 czerwca)

W 2021 roku podczas Zielonego Tygodnia Orange zanotował ponadtrzykrotny wzrost liczby telefonów przynoszonych do odkupu i recyklingu w porównaniu z wcześniejszymi tygodniami, dlatego w 2022 planowana jest powtórka! Co więcej, na klientów czeka także konkurs z nagrodami. Między 30 maja a 6 czerwca każdy, kto przyniesie do salonu stary, nieużywany już telefon i przekaże go do recyklingu lub skorzysta z oferty odkupu, może wziąć udział w konkursie. Co trzeba zrobić? Należy wymyślić hasło, które opisze, jak wspólnie z Orange można dbać o planetę. Na zwycięzców czekają: elektryczna hulajnoga, rower turystyczny i smartwatche.

30 maja - 6 czerwca Zielony Tydzień z Orange