
Męskość jest w kryzysie i piszę o tym jako zaalarmowany samiec beta z aspiracjami na bycie alfą. Współczesne społeczeństwo chce poddać nas kulturowej kastracji, byśmy zatracili instynkt łowców, dzięki któremu nasz praprzodek zszedł z drzewa, złapał za prowizoryczną włócznię i zaczął polować na inne zwierzęta. Przez tysiąclecia polowania pozwalały nam utrzymywać wysportowane sylwetki, a surowe mięso dawało siłę, o jakiej dzisiejsi mężczyźni – w tym takie bety jak ja – mogą tylko pomarzyć.
Jednak jakieś 12 tysięcy lat temu stało się coś bardzo niepokojącego – rozpoczął się proces przemian określanych jako rewolucja neolityczna. Wraz z nią i osiadłym trybem życia męskość zaczęła zatracać swoją pierwotną funkcję (fakt, że słowo "osiadłym" ledwo przechodzi mi przez palce, pokazuje, że wciąż mam w sobie jakiś gen samca alfa). Wojny i przemoc pozwalały nam jednak wciąż utrzymać testosteron na wysokim poziomie, dzięki czemu – jak powiedział bohater tego tekstu w podcaście H3 – przed 50 laty przeciętny mężczyzna miał go dwukrotnie więcej niż teraz.
Wydaje się jednak, że rok 2022 można śmiało określić kresem "starego, dobrego" rozumienia męskości. Najpierw upadł Jordan Peterson – "nasz bastion" w walce z "autorytarną tolerancją", "zbrodniczymi chirurgami" dokonującymi zabiegów korekty płci i z formami niebinarnymi narzucanymi przez lobby LGBTQ+. Potem z social mediów zniknął influencer Andrew Tate, którego obserwacje dotyczące depresji ("nie istnieje") i ofiar przemocy seksualnej ("nie są bez winy") lajkowały miliony followersów. Do tego Elon Musk sukcesywnie niszczy Twittera, a Ye (dawniej Kanye West) – całą dotychczasową karierę i zapewne szansę na jej odbudowanie. Runął więc też mit alfy geniusza, wyprzedzającego swoją epokę.
Na froncie do niedawna pozostawał Liver King, prywatnie Brian Johnson, 44-letni pasjonat ćwiczeń, który przy 170 cm wzrostu waży 86 kg i nie ma grama tłuszczu. Źródłem jego idealnej sylwetki miała być dieta ludzi pierwotnych posunięta do ekstremum – tylko surowe mięso i okazyjnie konsumowane suplementy z linii Ancestral Supplements, mające w składzie… surowe mięso. Piszę "miała być", ponieważ okazało się, że wbrew nieustannym zapewnieniom, iż tego nie robi, wspomagał się sterydami. A tych w diecie ludzi pierwotnych z pewnością nie było.
Siła z natury
Brian Johnson od zawsze był wysportowany. Ćwiczyć zaczął w wieku ośmiu–dziewięciu lat, sam twierdzi, że już w liceum ludzie podejrzewali go o używanie sterydów. Ale dzięki właściwemu odżywianiu i regularnemu wysiłkowi fizycznemu efekty przychodziły same. Miał pracę w firmie farmaceutycznej – twierdził, że bardzo dobrą. Mógł robić, co tylko chciał, i być anonimowym, ale kiełkowała w nim pewna myśl. Widząc tylu smutnych, znerwicowanych i (przede wszystkim) kiepsko zbudowanych mężczyzn, postanowił im pomóc, stając się przykładem skuteczności diety ludzi pierwotnych. Wyzbył się także takich technologicznych wymysłów, jak maszynka do golenia – co ciekawe, jego tors jest perfekcyjnie gładki – albo grzebień. Zrzucił wraz z większością ubrań okowy cywilizacji i od sierpnia 2021 zaczął wrzucać do internetu filmiki ze swoich wyczerpujących treningów oraz absurdalnych posiłków. Nazwał siebie Liver Kingiem – od surowej wątróbki, którą konsumował kilka razy dziennie.
Przykładowy obiad Liver Kinga? Szejk białkowy, jogurt z syropem klonowym, ogórek kiszony, szpik kostny, pięć cheeseburgerów (bez bułki) i surowa wątróbka. Co Liver King jadł w Święto Dziękczynienia? Indyka faszerowanego kaczką faszerowaną kurczakiem. Do tego oczywiście wątróbka i bycze jądra, które mężczyzna ma zawsze ze sobą. Ponieważ nie każdy lubi ich smak, Liver King oferuje je w formie sproszkowanej, w eleganckich tabletkach, po rozsądnej cenie.
Jak wiadomo, zdrowie zaczyna się na talerzu, ale jedzenie to tylko jedna z "dziewięciu pierwotnych zasad" (Nine Ancestral Tenets) stanowiących podstawę marki Liver Kinga. Pozostałe to: wysypianie się, ruch, kontakt z ziemią (czyli chodzenie boso), nieunikanie zimna (więc chodzenie bez koszulki), wystawianie się na działanie słońca (więcej chodzenia bez koszulki), walka (z przeciwnościami losu i sobą samym), ochrona (przed takimi truciznami współczesności jak wifi czy… perfumy) i spędzanie czasu z innymi przedstawicielami swojego gatunku. Kierując się tymi zasadami, nasi przodkowie byli w stanie żyć w szczęściu i zdrowiu przez wiele lat.
No dobra, może średnia długość życia jaskiniowców wynosiła 35 lat – przypominam, że sam Liver King ma lat 44 – ale przynajmniej byli wysportowani! I nikt nie słyszał o depresji wśród jaskiniowców. Może dlatego, że psychiatria stała wówczas na bardzo niskim poziomie.
Żeby przekazać swoją prawdę, Liver King naruszył kilka własnych prawideł – i nie, nie chodzi o sterydy, w tym punkcie opowieści jeszcze o nich nie wiemy. Pierwszy był zakaz używania smartfonów i telefonów w domu, co jest dość osobliwe jak na influencera z TikToka (blisko cztery miliony obserwujących) i Instagrama (prawie milion followersów). Chodziło jednak o szerzenie przesłania, "dobro ludzkości", więc Johnson pozwalał nagrywającej go ekipie filmowej nawet korzystać z wi-fi, mimo że w jego domu zwykle jest wyłączone. By szerzyć wiedzę o dobrodziejstwach stylu życia Liver Kinga, musiał latać samolotami i spać w hotelowych łóżkach, a nie na własnym, zbitym z desek niewysokim posłaniu bez materaca, i w organicznej pościeli. To właśnie dla dobra ludzkości podnosił hantle przed pałacem Buckingham, krzycząc: "Jestem Liver King!". Nie chodziło przecież o autopromocję i sprzedaż produktów, która miała mu przynosić dwa miliony dolarów miesięcznie zysku.
Cios w wątrobę
Niecały miesiąc temu na kanale YouTube More Plates More Dates pojawił się godzinny materiał, w którym prowadzący ujawnił e-maile, jakie Johnson wysyłał do niewymienionego z imienia i nazwiska trenera fitnessu z prośbą o pomoc w zbudowaniu marki Liver Kinga. Johnson pisał w nich o ogromnej inwestycji finansowej i fizycznej. Każdego dnia wstawał o 6.00 rano, chodził boso nad jezioro i pił kawę, o 7.00 zaczynał pierwszy trening, o 13.30 drugi, w międzyczasie jadł, potem zajmował się interesami, jadł jeszcze więcej, a pod wieczór miał godzinę dla dzieci i innych członków rodziny. Nie opuszczał też swojej posesji, jeśli nie musiał. Ten rygorystyczny plan dnia kojarzył się z dumną amerykańską tradycją samodoskonalenia, której początek dał Benjamin Franklin. O ile jednak Franklin wypełniał swoje dni czytaniem i kontemplacją duchową, Johnson ćwiczył, prowadził interesy i przyjmował różne środki, w tym sterydy.
Żeby być w najlepszej możliwej formie, Johnson wydawał 11 tys. dolarów miesięcznie na sam hormon wzrostu, a brał jeszcze pięć innych substancji. Trenował 12–14 razy w tygodniu, czasem dziwił się, że jest przemęczony, a jego organizm przestał reagować na sterydy. Nie mógł jednak przestać ćwiczyć, zbyt wiele zainwestował w swoją markę. Nie po to też tak nerwowo i zdecydowanie reagował na sugestie, jakoby korzystał ze wspomagaczy, żeby teraz przyznać się, że jest tylko współczesnym człowiekiem, a nie mieszkańcem krainy własnych wyobrażeń o czasach prehistorycznych.
Liver King w końcu przyznał się do kłamstwa i nagrał klasyczne, godne najlepszych samców alfa (nie)przeprosiny. W scenerii rodem z "Gry o tron", siedząc na prawdziwym tronie, powiedział, że użycie sterydów jest dla niego skomplikowaną sprawą. A fakt, że musi o tym mówić, to dowód, że nie jest już anonimowy. Ogrom popularności miał zaskoczyć Liver Kinga, a sama postać – być eksperymentem mającym uratować ludzkość przed zbiorowym cierpieniem, depresją, niepłodnością i myślami samobójczymi. Sterydy brał i nadal bierze, bo ma kompleksy. Nie czuje się dobrze ze swoim ciałem i żeby zaakceptować siebie, musi też trenować dwa razy dziennie.
Rozczarowanie
Pokazuję zdjęcie Liver Kinga trenerowi przygotowania motorycznego i crossfitu Michałowi Gulanowi. Michał kojarzy go z kilku filmików na Instagramie, ale nie zna tematu. Gdy mówię mu, że Johnson bierze sterydy, nie jest zaskoczony.
– Jeśli ktoś poważnie wierzy, że jedząc biały serek, będzie miał takie mięśnie, to chyba powinien wrócić do czytania bajek i oglądania TVP, bo tam znajdzie takie same "prawdy" – mówi Michał. – Uzyskanie tego typu sylwetki jest sprawą dużo bardziej złożoną. W grę wchodzi zarówno genetyka, jak i między innymi skład włókien mięśniowych, budowa somatyczna, a także długotrwały, wieloletni trening siłowy oraz mnóstwo kardio – bo facet na oko nie ma grama tłuszczu – a także zaawansowana dieta i suplementacja.
Michał zwraca uwagę na jeszcze jeden, bardzo istotny szczegół rzucający światło na nienaturalność muskulatury Liver Kinga. Coś, o czym mówił choćby znany z nienagannej sylwetki aktor Henry Cavill, kiedy opisywał sceny w "Wiedźminie", w których pokazywał się od pasa w górę. Otóż żeby wyglądać na bardziej wyrzeźbionego, przez trzy dni ograniczał wodę, a na dzień przed kręceniem scen bez koszulki odstawiał ją całkowicie.
– Proszę zwrócić uwagę, że kulturyści mają podobną formę, TYLKO kiedy się odwodnią, czyli przed zawodami, a pan Liver King świecił ośmiopakiem na brzuchu cały okrągły rok. To również powinno dawać do myślenia – dodaje Michał.
Cała sytuacja istotnie zmusza do zastanowienia, ale raczej nad trudną sytuacją społeczną samców alfa. Nieważne, na jakiej płaszczyźnie próbują pokazać swoją dominację i jak bardzo się temu zadaniu poświęcają – biorąc sterydy, wydając 44 mld dolarów na platformę internetową czy wygłaszając transfobiczne/homofobiczne/mizoginiczne/antysemickie opinie – okazuje się, że ich proste rozwiązania skomplikowanych problemów nie działają nawet w ich przypadku. Rok 2022 pokazuje, że świat nie zasługuje na ich poświęcenie. Tak naprawdę wcale go nie potrzebuje.
Łukasz Muniowski. Adiunkt w Instytucie Literatury i Nowych Mediów Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor i tłumacz książek o sporcie.