
Pierwsze USG nie wykazało żadnej wady, z drugiego również dowiedzieliśmy się, że dziecko rozwija się prawidłowo. Dopiero przy trzecim badaniu lekarze dopatrzyli się, że Alicja nie ma ręki – mówi Aneta Sowińska. – Nasz świat stanął na głowie. Rozpaczliwie próbowaliśmy zrozumieć, dlaczego tak się stało, szukaliśmy w rodzinie kogokolwiek, kto mógł mieć podobną wadę. Nikogo takiego nie znaleźliśmy. Długo się zamartwialiśmy, ale w końcu, kiedy Ala miała już kilka lat, zdecydowaliśmy, że zamiast szukać przyczyny, musimy myśleć, co dalej.
Rodzice Alicji dowiedzieli się od rehabilitantów, że szalenie istotne jest, by dziecko z niepełnosprawnością miało jak najwięcej aktywności. Padł pomysł uprawiania sportu. Najpierw był basen, potem inne dyscypliny, aż w końcu Alicja w wieku siedmiu lat zaczęła trenować amp futbol, który pokochała najbardziej.
Amp futbol to odmiana piłki nożnej, w której rywalizować mogą osoby po amputacji nogi (w przypadku zawodników z pola, którzy grają o kulach) lub ręki (w przypadku bramkarzy). Mecze trwają dwa razy po 25 minut, drużyny liczą po siedmiu zawodników plus rezerwowi.
Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje
Polska ma jedną z najsilniejszych męskich reprezentacji amp futbolu w Europie. Kadra powstała w październiku 2011 roku i ma już na koncie dwa brązowe medale mistrzostw Europy (drugi zdobyty w 2021 roku, gdy gospodarzem imprezy był Kraków) oraz czwarte miejsce na mundialu. Te sukcesy dały dyscyplinie rozpoznawalność i zainteresowanie mediów.
To był dobry moment, by również kobietom stworzyć możliwość uprawiania amp futbolu w Polsce. Żaden z europejskich krajów nie miał takiej kadry. 2 kwietnia 2022 roku polską reprezentację kobiet powołali prezes Polskiego Związku Amp Futbolu Mateusz Widłak wraz z działaczem zaangażowanym w rozwój dyscypliny Łukaszem Matusikiem. Jako pierwszą ampfutbolową kadrę żeńską w Europie.
"Czasem łapaliśmy się za głowy"
Rodzice Alicji przekonują, że amp futbol uczy ją systematyczności i przygotowuje do walki z wszelkiego rodzaju przeciwnościami, z jakimi prędzej czy później będzie musiała się zmierzyć.
– Ala jest bardzo silna psychicznie. Wydaje mi się, że w jakiejś mierze to zasługa tego, że nigdy specjalnie się nad nią nie rozczulaliśmy. Zawsze okazywaliśmy jej wsparcie, ale powtarzaliśmy jednocześnie, że musi sobie dawać radę. Najgorszym rodzajem pomocy, jaki można okazać dzieciom z niepełnosprawnościami, jest ich wyręczanie. Nie byliśmy rodzicami, którzy chuchali i dmuchali na Alę. I chociaż czasem łapaliśmy się za głowę, widząc ją na rowerze, to pozwalaliśmy próbować, a jak upadała, to się podnosiła – opowiada Tomasz Sowiński.
Alicja ma tylko 14 lat, a jednocześnie zdecydowanie największe doświadczenie piłkarskie w reprezentacji. W wieku siedmiu lat zaczęła jeździć na zgrupowania Junior Amp Futbol, na których była jedyną dziewczynką. Lata treningów zbudowały jej pewność siebie.
– Dzięki zgrupowaniom miałam styczność z ogromną liczbą osób z niepełnosprawnościami. Nikt się z nikogo nie wyśmiewał, że nie ma ręki czy nogi – mówi Alicja. – Ta atmosfera pomogła mi moje trudności zaakceptować, a z czasem nabrałam do nich dystansu. Teraz z koleżankami z reprezentacji uwielbiamy wręcz żartować z naszych amputacji. "Użycz mi nogi" albo "weź mi coś potrzymaj" – to u nas standard. Zwróciłam też uwagę, że dzieci w szkole dużo chętniej się ze mną przyjaźnią, jeśli widzą, że dla mnie niepełnosprawność nie jest tematem tabu.
Amerykanin z misją
W styczniu 2010 roku Haiti nawiedziło potężne trzęsienie ziemi, które pochłonęło około 300 tys. ofiar śmiertelnych, a 3 mln ludzi odniosło obrażenia, z których wiele skończyło się amputacją kończyn. Mieszkający na wyspie Amerykanin dr Fred Sorrels, zajmujący się aktywizacją zawodową osób niepełnosprawnych, postanowił stworzyć drużynę narodową amp futbolu. Haiti na swoich pierwszych mistrzostwach świata wypadło bardzo słabo i nie wygrało żadnego meczu. Ale już w 2014 roku cieszyło się z piątego miejsca na mundialu.
W 2021 roku, podczas mistrzostw Europy w amp futbolu, Sorrels odwiedził Kraków. Rozemocjonowany opowiedział Mateuszowi Widłakowi, że tworzy w różnych krajach kobiece drużyny.
– Fred jest działaczem z powołania. Zaczął mnie namawiać w trakcie jednego z meczów, żebym uruchomił kobiecą sekcję. Doceniałem jego zapał, ale zareagowałem sceptycznie. Mając tyle rozwijających się projektów na głowie, obawiałem się, że nie poradzimy sobie z takim wyzwaniem. I stwierdziłem, że nie uda nam się znaleźć wystarczająco wielu dziewczyn chętnych do grania. A on w przerwie meczu, wraz z Łukaszem Matusikiem, zaczął namawiać na amp futbol wolontariuszki, które promowały sport osób z niepełnosprawnościami. Po chwili mieliśmy już dwie zawodniczki – opowiada Mateusz Widłak.
Jedną z nich była 26-letnia biathlonistka, uczestniczka paraolimpiady w Pekinie, Monika Kukla. Razem z siedmioma koleżankami pojawiła się na pierwszym zgrupowaniu kobiecej kadry amp futbolu.
Monika urodziła się z niedorozwojem kości udowej prawej nogi i chociaż nauczyciele w szkole pukali się w głowę, ją od najmłodszych lat najbardziej ciągnęło do sportu.
– W szkole podstawowej dzieci mi dokuczały, ale nie to było najgorsze. Inaczej traktowali mnie nauczyciele. Zajęcia z WF-u zaczynały się od podziału na dwie grupy, które były ustalane na podstawie tego, jak sobie radzimy z daną aktywnością. Ja zawsze byłam w tej słabszej grupie, nawet gdy byłam w czymś znacznie lepsza od większości uczniów. Wciąż słyszałam, że coś złego może mi się stać i powinnam sobie odpuścić. Dawali mi odczuć, że jestem inna – mówi.
Nie miała jednak zamiaru odpuścić. Długo trenowała jeździectwo, potem pływanie i wioślarstwo, aż dwa lata temu miała okazję jeździć na nartach pod okiem trenera paraolimpijskiej reprezentacji Polski. Szybko okazało się, że ma talent. Zaczęła startować w turniejach i w 2022 roku wzięła udział w igrzyskach paraolimpijskich w Pekinie.
– Przed olimpiadą nie byłam w stanie zasnąć. Moja głowa w kółko analizowała ewentualne niepowodzenia. Nie umiałam poradzić sobie ze stresem i konieczne okazały się zajęcia z psychologiem. Siłę czerpałam również z doświadczeń szkolnych, kiedy z odsłoniętą protezą podczas zawodów byłam cały czas w centrum zainteresowania – opowiada.
Amp futbol zdecydowała się trenować, ponieważ spodobał jej się pomysł współtworzenia pierwszej kobiecej drużyny w Europie. Reprezentuje barwy Warty Poznań i jest jedyną kobietą w Polsce, która gra w lidze męskiej. Podpowiada i daje wskazówki koleżankom podczas treningów, kilka z nich bowiem nie miało z tym sportem wcześniej do czynienia. Jedną z takich zawodniczek jest Jolanta Ożga.
"Pomyślałam, że się cofam"
26-latka jest urzędniczką w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Na amp futbol namówił ją trener kobiecej kadry Grzegorz Skrzeczek. Jest on jednocześnie protetykiem w krakowskim centrum ortopedycznym, które odwiedza Jola.
– Zgrupowania mamy raz w miesiącu, zwykle to jest sobota i niedziela, ale trenować musimy również samodzielnie kilka razy w tygodniu. Dostajemy dokładne plany, z których wiemy, co mamy robić. Wśród nich jest bieganie o kulach. Było mi bardzo trudno się do tego przełamać. Miałam poczucie, że wszyscy patrzą na mnie jak na dziwoląga, gdy tak zasuwam w parku. Mam jednak poczucie, że robię bardzo duże postępy, bo zdarza mi się wyprzedzać w pełni zdrowych biegaczy – mówi Jola.
Kule były dla niej nowością. Nigdy wcześniej ich nie używała, bo czuła się przez nie ograniczana – zajmowały ręce i były niepotrzebnym bagażem. Za to protezy prawie nie zdejmuje.
– Dzięki niej nie czuję się osobą niepełnosprawną, radzę sobie doskonale. Gdy wzięłam kule do ręki, pomyślałam, że się cofam. Nigdy ich nie chciałam używać, ale w amp futbolu można grać tylko z nimi, więc nie miałam wyjścia – przyznaje.
Jola przekonuje, że najtrudniej jest "poradzić sobie z własną głową". Urodziła się z nierozwiniętą nogą, ale przez lata lekarze mówili jej, że kończyna zostanie wydłużona, wstawi się kolano. Gdy miała 15 lat, od specjalistów w Stanach Zjednoczonych usłyszała: nie ma na to szans, konieczna jest amputacja na wysokości uda.
– Przez lata obiecywano mi, że będę miała nogę, która się zgina, i niczym nie będę się różnić od innych. Dla mnie to nie była nawet nadzieja, ja byłam pewna, że tak będzie. Nagle rzeczywistość okazała się zupełnie inna. To był dla mnie potworny cios. Nie potrafiłam i nie chciałam tego przyjąć do wiadomości. W końcu jednak doszłam do wniosku, że mogę się załamać i zacząć ukrywać przed światem niepełnosprawność albo to zaakceptować, wyciągnąć z tego ważną lekcję i próbować żyć normalnie – opowiada Jola.
Wybrała tę drugą możliwość i dzisiaj namawia inne osoby z niepełnosprawnościami do wyjścia z domu i realizacji marzeń. Na boisku świetnie dogaduje się z 18-letnią Martą Oblas, dla której decyzja o amputacji była ogromną ulgą.
Robić to, co się kocha
Marta miała 10 lat, gdy zdiagnozowano u niej nowotwór kości piszczelowej. – Rak kojarzył mi się tylko z jednym – ze śmiercią. Lekarze i najbliżsi powtarzali, że będzie dobrze, ale ja w to nie wierzyłam. Zasypiając, liczyłam, ile dni już przetrwałam – mówi Marta.
Po długim i wyczerpującym leczeniu na oddziale onkologii wróciła do zdrowia. Lekarze usunęli jej kość piszczelową i kolano, a wszczepili endoprotezę. W grudniu ubiegłego roku podczas operacji wymiany sztucznej kości doszło do przecięcia tętnicy i żyły podkolanowej. Lekarze rozpoczęli walkę o nogę Marty.
W ciągu 48 godzin przeprowadzili cztery bardzo poważne i skomplikowane operacje. Nie dawały oczekiwanych rezultatów, w dodatku doprowadziły do wyczerpania organizmu pacjentki. Marta została przeniesiona na oddział intensywnej terapii. Po 11 dniach jej stan udało się ustabilizować i wtedy postanowiono, że jedynym wyjściem jest amputacja.
– Poczułam ogromną ulgę. Ucieszyłam się, że skończy się koszmar tych wszystkich operacji. Na OIOM-ie co chwila traciłam przytomność, nie miałam świadomości, co się dzieje, nie umiałam nawet samodzielnie oddychać. Po amputacji wróciły mi siły. Zresztą cały czas, podczas którego miałam endoprotezę, to było jedno wielkie napięcie. Nie mogłam ćwiczyć na WF-ie ani jeździć na rowerze, bo było zagrożenie, że coś się z tą sztuczną kością stanie. Teraz mogę robić to, na co mam ochotę, a poza tym mam spokojniejszą głowę – opowiada Marta.
Po amputacji została bardzo ciepło przyjęta przez rówieśników. Dzisiaj nie ma żadnych oporów, by chodzić w krótkich spodenkach czy minispódniczce. Udało jej się zebrać za pośrednictwem internetowego portalu 200 tys. złotych na bardzo dobrej jakości protezę. Ogromne wsparcie otrzymała też od najbliższej rodziny, która w najtrudniejszych chwilach cały czas przy niej czuwała.
Razem żyć, razem ćwiczyć
Pracująca w księgowości Justyna Bzdela znalazła w internecie ogłoszenie o naborze do drużyny i pomyślała, że fajnie będzie zaprzyjaźnić się z innymi osobami po amputacjach. 33-latka do tej pory nie miała znajomych z niepełnosprawnościami, a zależało jej na wymianie doświadczeń z kimś, kto ma podobne przeżycia. Te rozmowy bywają bardzo trudne.
Justyna o wypadku, który ją spotkał, gdy miała osiem lat, mówi niezwykle rzadko i raczej niechętnie. Przechodziła przez jezdnię, kiedy potrącił ją samochód ciężarowy. Straciła przytomność dopiero w karetce, wcześniej wszystko słyszała i widziała. W szpitalu okazało się, że prawe podudzie zostało zmiażdżone i konieczna jest amputacja.
– Staram się o wypadku myśleć na spokojnie, ale czasami mam pretensje, że wydarzył się on akurat mnie. Próbuję unikać tych myśli, bo one nic nie zmieniają, a zadają tylko ból i stawiają mnie w pozycji ofiary, czego bardzo nie lubię. Jestem jednak bardzo ambitną osobą i kiedy coś mi się nie uda, to czasami te złe emocje do mnie wracają – mówi Justyna.
Wypadek w jakimś stopniu ją ukształtował. Zaznacza, że jest dumna z tego, co osiągnęła, podoba jej się to, w jakim dzisiaj jest miejscu, i powoli zaczyna akceptować trudną przeszłość. Podkreśla, że ogromnym wsparciem jest dla niej mąż Marek Bzdela.
– Dla mnie niepełnosprawność Justyny nigdy nie stanowiła poważnego problemu. Myślę, że istnieje wiele dużo poważniejszych barier, przez które związek może się nie udać. Gdy się poznaliśmy, świetnie nam się rozmawiało, uwielbiałem spędzać z nią czas i nie chciałem się rozstawać, to było dla mnie najważniejsze – przekonuje Marek.
Do tematu wypadku małżonkowie nie wracają. Marek stara się okazywać Justynie wsparcie na każdym kroku. Zaangażował się w jej sportowy rozwój. Kiedy oboje mają wolne chwile, wychodzą na boisko, by wspólnie ćwiczyć. Razem biegają, podają sobie piłkę i oddają strzały na bramkę.
Coraz lepsze na boisku i pewniejsze w życiu
Prezes Polskiego Związku Amp Futbolu Mateusz Widłak podkreśla, że drużyna dopiero powstaje i teraz kluczowe jest, by zawodniczki nie rezygnowały i chciały dalej trenować. Do tej pory to się udaje, a przecież piłkarki na zgrupowania przyjeżdżają z różnych miejsc z całej Polski. To także dzięki doskonałej atmosferze, o którą dba trener Grzegorz Skrzeczek.
Wcześniej był drugim trenerem męskiej reprezentacji amp futbolu. Ma ogromne doświadczenie i twierdzi, że treningi, porażki i odnoszone sukcesy uczyniły życie prywatne jego podopiecznych lepszym, pełniejszym. Jego zdaniem z piłkarkami będzie podobnie. – Kocham sport i uwielbiam wygrywać. To jednak niejedyne moje zadanie. Wiem, że jestem swego rodzaju pierwszym parasolem ochronnym rozłożonym nad dziewczynami. Niektóre z nich są bardzo wrażliwe. Mnie zależy na tym, żeby były drużyną. Jeżeli będą osiągać coraz lepsze wyniki na boisku, pójdzie za tym pewność siebie poza nim – przekonuje Grzegorz Skrzeczek.
Jarosław Kocemba. Redaktor Plotek.pl. Absolwent Dziennikarstwa i komunikacji społecznej. W Plotku najbardziej lubi pisać o wszystkim, co jest związane ze sportem. Uwielbia podróżować. Kocha Portugalię, w której chciałby kiedyś zamieszkać. Od czasów szkolnych interesuje się polityką, którą potrafi zanudzać, gdy mu się na to pozwoli. Wierzy, że jeszcze będzie w Polsce normalnie. Jest w stanie udowodnić, że Władca Pierścieni to najlepszy film w historii.