
Socjologowie lubią etykietki, którymi opisywać można całe generacje. Dzięki nim łatwiej zrozumieć, czym różnią się od siebie poszczególne pokolenia. Zrozumieć, o czym marzyli nasi dziadkowie, rodzice, starsi koledzy i o czym marzą współcześni okołotrzydziestolatkowie. Czego chce od życia i pracy generacja Z, o której coraz głośniej?
Więcej informacji z wojny w Ukrainie na stronie głównej Gazeta.pl
Trzy litery i jedno bolesne słowo, które dużo mówią
Kryteria nigdy nie są ostre. Bo wiek to tylko liczba. Dlatego naklejki z nazwą pokolenia Z nie można przylepić każdemu, kto urodził się po roku 1995. Taką datę podają eksperci od badania generacji. Trudno, by granice pokoleń były ostre niczym brzeg kartki, trudno także, by wszyscy przedstawiciele generacji byli tacy sami.
Socjologowie próbują jednak uchwycić to, kim są zetki. Zanim jednak się tego dowiemy, trzeba najpierw poznać nieco dokładniej te trzy litery. I jedno słowo, które dla wielu może okazać się bolesne.
Od niego zaczniemy. Bo jeśli generacja Z dochodzi do głosu czyimś kosztem, to chyba głównie pokolenia boomerów, czyli osób urodzonych po roku 1946 i przed 1964.
Boomerzy w najlepszym razie dobiegają więc sześćdziesiątki. Różnią się od nowej generacji spojrzeniem na pracę, która dla wielu przedstawicieli generacji była sensem życia. Rodzice, a może i nawet dziadkowie zetek to często zaangażowani do granic pracoholicy, którzy jako owoc wyżu demograficznego o swoje musieli powalczyć. Na drzwiach gabinetów przykręcili nazwy stanowisk, które mają dla nich wielkie znaczenie. Do fotela prezesa czy dyrektora doszli często kosztem życia prywatnego. Bo kilka dekad temu o pojęciu work-life balance, tak oczywistym dla młodszych pokoleń, niewiele kto słyszał.
Dla przedstawicieli tego pokolenia, które wciąż jest pełne sił i chętnie dzieli się doświadczeniem, również zawodowym, słowo „boomer" może być bolesne. Bo często pada jako określenie kogoś, kto, delikatnie mówiąc, nie nadąża za trendami. – Mówisz jak boomer – usłyszałem kiedyś, gdy tłumaczyłem młodszemu koledze, że mieszkanie warto jednak wziąć na kredyt, niż wciąż wynajmować.
X to kolejna ważna litera w alfabecie generacji. Następcy boomersów, urodzeni w latach 1965–1979 – a więc czterdziesto–pięćdziesięcioparolatkowie – są dojrzali. We krwi mają lojalność wobec pracodawcy. To pokolenie w pewnym sensie przejściowe, bo nierównomiernie zaprzyjaźnione z technologią. Iks, który w swojej zawodowej młodości stronił od komputera, a później i smartfona, dziś może wciąż woleć notatnik zamiast Trello i Slacka.
X jest bardziej bezpośredni w kontaktach od boomera, lepiej radzi sobie nie tylko z technologią, ale i z zachowaniem równowagi pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym. Przejściowość oznacza także lepsze wyznaczanie granicy życia zawodowego i prywatnego. Ale wciąż zapatrzonego w pracę i szefa.
Y jest pokoleniem o dobrych kilka lat starszym. Jedna z "najgłośniejszych" generacji ostatnich dekad, określana też jako milenialsi. Urodzeni w latach 1980–1989, mają trzydzieści lub czterdzieści kilka lat. Swoje pięć minut mieli dekadę temu – to wtedy trafili na czołówki nabierających rozpędu portali internetowych.
To pokolenie, które pamięta czasy analogowe, ale z nowoczesną technologią nie ma już problemu. Generacja wychowana w dużej mierze w globalnej internetowej wiosce, która wspomnienia z ery PRL-u zna co najwyżej z niewyraźnych przebłysków.
Igreki nie są już tak lojalne i oddane jak poprzednie generacje, znacznie bardziej cenią życie prywatne i swobodę. Lubią, gdy wyznacza im się jasne cele.
Generacja Z, czyli internetowi wymiatacze
Z to najmłodsza generacja, która właśnie zaczyna trząść rynkiem pracy. Okołotrzydziestolatkowie, postmilenialsi, urodzeni po 1995 roku, nie są nowicjuszami, często szukają drugiej pracy, są już doświadczeni.
Boomersów mogą uważać za dinozaury, iksów rozpoznają po siwiźnie na skroniach, od igreków też się jednak znacznie różnią.
Zetki to pokolenie w pełni internetowe. Na tyle, że sieć ukształtowała i społeczne, i zawodowe zachowania, oczekiwania oraz sposoby komunikacji całego pokolenia. Pokolenia, które ma zbiorową internetową świadomość.
Generację tę określa się też jako 5G. Od słów Gaming, Gender, Gig, Giving i Green. Generacja Z traktuje granie zarówno jako formę spędzania wolnego czasu, jak i miejsce na społeczną interakcję. Zetki rozmawiają ze sobą w sieci i są ze sobą przez sieć. Gender podkreśla otwartość na kwestie równouprawnienia.
Zetki, w odróżnieniu od pokolenia baby boomers, nie są przywiązane ani do społecznych ról powiązanych z płcią, ani do tradycyjnego modelu funkcjonowania rodziny.
Giving opisuje generację, bo zetki mają poczucie wspólnoty, chcą coś dać innym. To wiąże się z kolejnym hasłem opisującym zetki, czyli Green, bo kwestie ekologii, klimatu, przyszłości planety są dla jej przedstawicieli szczególnie istotne.
Jeszcze istotniejsze jest jednak słowo Gig, od angielskiego gig economy. Opisuje gospodarkę, w której szczególne znaczenie mają specjaliści. Wynajmowani często do określonych zadań, a nie zatrudniani na sztywno. Pracujący często zdalnie, przez internet, który przestał być barierą. W spotkaniu można wziąć przecież udział nawet z najdalszego zakątka Polski czy świata, zetka ma do dyspozycji światłowód, sieć 5G, a nawet dostępny ekonomicznie szybki internet satelitarny. To otwiera przed nią horyzonty, o których starsze pokolenia nie mogły nawet pomarzyć. Kto jeszcze dekadę temu miał szansę nie pojawić się w biurze, tylko wziąć udział w spotkaniu na Teamsach? Coś, co długo nie budziło zaufania pracodawców, dziś staje się normą. A to pozwala żyć w sposób bardziej wolny.
Czego chce zetka?
Sześć milionów zetek, bo na tyle liczebność generacji szacują eksperci, ma swoje wymagania zarówno wobec życia, jak i pracy oraz szefa. Dla tego pokolenia szczególnie liczy się wolność i elastyczność. Dlatego jego przedstawiciele nie marzą o pracy na etacie od 8 do 16, ale o rozwoju, realizacji celów, kreatywności.
Zetki chcą być częścią czegoś większego. Dlatego wolą przełożonego, który zamiast kontrolować, daje przestrzeń i oddech. Dobry szef nie ma stać za plecami, tylko dawać jasny feedback i koordynować pracę.
Feedback to pojęcie szczególnie bliskie zetkom, bo powiadomienia mają we krwi. Podobnie jak wyrażanie opinii i obecność w mediach społecznościowych. Zetka odpisze więc szefowi na Slacku czy Messengerze, da serduszko przy transmisji na TikToku, śledzi Instagrama. I to w mediach społecznościowych szuka inspiracji, a nawet autorytetów. Szybko, konkretnie, tu i teraz, na temat i do celu. Bez słodzenia, kadzenia i wirtualnego całowania w rączkę.
Zetki, w odróżnieniu na przykład od iksów i igreków, doskonale znają położenie przycisku "off". Potrafią bez cienia zażenowania odłączyć się od sieci, pracy i żyć pełnią życia z dala od powiadomień.
Nie uważają – tak jak pokolenie ich dziadków – że praca jest najwyższym dobrem sama w sobie, nie traktują jej jako sens istnienia, ale jako sposób na realizowanie swoich życiowych celów.
Więcej informacji z wojny w Ukrainie na stronie głównej Gazeta.pl
Nadchodzą kolejne generacje
Zetki mają swoich następców. Socjologowie opisują już bowiem kolejne generacje, które na rynek pracy jeszcze nie wkraczają, bo albo właśnie odrabiają lekcje, albo bawią się w chowanego.
Pokolenie XD, czyli młodzież, i pokolenie Alfa, czyli dzieci, potomkowie iksów i milenialsów, urodzone po roku 2011. O tym, jakie będzie, jeszcze za wcześnie mówić.
Niedawne i obecne wydarzenia wciąż je kształtują – zarówno pandemia koronawirusa, jak i wojna w Ukrainie będą w ich życiu ważnymi wyznacznikami.
Już dziś wiadomo, że to pokolenie całkowicie internetowe, które jednak wciąż chce interpersonalnych kontaktów. O tym, jak naturalna i ważna jest ta ludzka potrzeba, przekonaliśmy się, gdy zamknięto szkoły. Dzieci i młodzież wcale nie cieszyły się z uwięzienia w czterech ścianach i skazania na kontakt przez sieć. Generacje przychodzą i odchodzą, ale każda z nich chce po prostu żyć pełnią życia.