Społeczeństwo
Dzieci szukają partnerów dla swoich rodziców. 'Kierują nimi zazwyczaj trzy rodzaje motywacji' (Shutterstock.com)
Dzieci szukają partnerów dla swoich rodziców. 'Kierują nimi zazwyczaj trzy rodzaje motywacji' (Shutterstock.com)

Jest początek 2022 roku. W jednej z zamkniętych grup na Facebooku Luiza publikuje długi post. A zaczyna go tak: "Piszę w dziwnej i nietypowej sprawie". Potem nadmienia, że prawdopodobnie wiadomość rozśmieszy wiele osób. Dołącza zdjęcie swojej 51-letniej mamy. "Dziwna sprawa" budzi wyłącznie pozytywne emocje u prawie 500 spośród 20 tys. zapisanych do grupy młodych kobiet.

Luiza postanowiła pomóc swojej mamie w poszukiwaniu towarzysza życia. Pisze: "Moja mama bardzo chce kogoś poznać, ale w związku z tym, że pracuje od poniedziałku do piątku, ma możliwość nawiązywania relacji przede wszystkim przez internet. Próbowała na jednej z popularnych aplikacji randkowych, ale na razie nikt się nie trafił".

I zwraca się do członkiń grupy: "Może któraś z was zna fajnego faceta albo tym fajnym facetem jest wasz samotny tata?".

Dzieci szukają partnerów dla swoich rodziców. To wynik troski, ale nie tylko (Shuttesrtock.com)

Powiedziała: nigdy więcej

Luiza przekonuje mnie, że jej mama Agata wie o poście i wyraziła zgodę na jego publikację. A dziewczynie po prostu bardzo zależy na tym, żeby mama kogoś poznała. – Jak miałam osiem lat, mama rozwiodła się z moim ojcem, potem wchodziła w związki, jedne były dłuższe, inne krótsze, ale nigdy nie miała nikogo na stałe. Ostatnio była na kilku nieudanych randkach – faceci poznani w internecie okazywali się na żywo zupełnie innymi ludźmi, niż się przedstawiali w aplikacji. Z jednego spotkania wróciła z płaczem, bo pan okazał się cholerykiem. Kiedy łamiącym się głosem wyznała mi niedawno, jak bardzo zazdrościła jednej koleżance z pracy, bo ta akurat kogoś poznała i chodziła cała rozpromieniona, to zrobiło mi się jej naprawdę strasznie żal i postanowiłam jej pomóc – opowiada Luiza.

Jest z mamą bardzo zżyta. – Moi znajomi raczej nie angażują się w sprawy prywatne swoich rodziców, ale my z mamą jesteśmy jak koleżanki. Mama opowiada mi o swoich partnerach, poznaje mnie z nimi – mówi dziewczyna. – Raz wysłała mi filmik z randki. Pan zapowiadał się dobrze, ale na spotkaniu siedział z obrażoną miną. Powiedziałam, że coś mi się w nim nie podoba. Mama po jakimś czasie przyznała mi rację: dobrze mówiłaś, to gbur!

Luiza wzięła także sprawy w swoje ręce, gdy mama podejrzewała, że jej pochodzący z Niemiec partner ją zdradza.

Jako „naczelny detektyw Facebooka" zaczęłam przeglądać profile znajomych tego pana i znalazłam jego dziewczynę – publikowała ich wspólne zdjęcia. Napisałam do niej, że nie jest jedyną kobietą swojego mężczyzny, a potem do niego. Okazało się, że pan znalazł sobie inną Polkę, bo moja mama nie chciała się przeprowadzić do Niemiec. Ale z mamą chyba zapomniał się rozstać...

W odpowiedzi na post odezwało się do Luizy wiele dziewczyn. – Poradziły między innymi, gdzie mama może jeszcze szukać partnera. A mamie cała sytuacja z postem dodała wiatru w żagle.

Swatanie ma się dobrze

Choć wydawałoby się, że zwyczaj swatania powinien raczej zanikać, okazuje się, że wręcz przeciwnie – zyskuje na popularności. W internecie można znaleźć grupy, takie jak DWW swatki, gdzie dziewczyny szukają partnerów dla siebie, dla swoich braci, przyjaciół, cioć, mam czy ojców.

Swatanie ma się dobrze i będzie się miało dobrze – mówi Małgorzata Orzeł, psychoterapeutka z Uniwersytetu SWPS. – Kiedyś jednym z głównych powodów swatania był ten społeczny i kulturowy – bo być samej/samemu w pewnym wieku po prostu nie przystało i bliscy wywierali presję na rychłe zamążpójście. Obecnie główną motywacją jest zmniejszenie poczucia samotności u osoby, dla której szuka się partnera.

Przypadek Luizy i jej mamy nie dziwi, bo jak mówi Małgorzata Orzeł: – Nasi bliscy często znają nas na tyle dobrze, że są w stanie zaprezentować nas w odpowiedni sposób. Niektórym osobom z różnych przyczyn dużo łatwiej będzie dać zgodę bliskiej osobie na swatanie, niż samemu poszukiwać partnera, na przykład w internecie – i dodaje, że wielu starszych ludzi nie czuje się na tyle swobodnie w sieci, aby szukać tam miłości.

Niektórym osobom z różnych przyczyn dużo łatwiej będzie dać zgodę bliskiej osobie na swatanie, niż samemu poszukiwać partnera, na przykład w internecie (Shutterstock.com) , Wiele osób nie jest w stanie zaufać temu sposobowi rozpoczynania znajomości albo po prostu czuje się niekomfortowo, nawiązując tak relacje (Shutterstock.com)

Trzy aspekty

Psychoterapeutka podkreśla, że po boomie randkowania przez internet przyszedł czas na weryfikację skuteczności tej formy poznawania ludzi.

Okazało się, że wiele osób nie jest w stanie zaufać temu sposobowi rozpoczynania znajomości albo po prostu czuje się niekomfortowo, nawiązując tak relacje. Inni zebrali sporo negatywnych doświadczeń – przekonuje.

Inny sposób? Voucher do biura matrymonialnego kupiony na przykład z okazji urodzin, Dnia Matki czy Dnia Dziadka. Anna Kosman z biura Duet Centrum opowiada historię pewnej klientki, dobrze wykształconej, na stanowisku. Najpierw sama wykupiła prosty pakiet: określiła oczekiwania i dostała propozycje konkretnych kandydatów. Spotkała się z kilkunastoma osobami, ale nic z tego nie wyszło. Po dwóch latach do biura Duet Centrum zgłosiła się córka kobiety. Wzięła dla mamy voucher ze wsparciem konsultanta w pakiecie. Anna Kosman szybko znalazła dla klientki kandydata i umówiła parę na spotkanie.

Gdybym później nie zainteresowała się tym, co się wydarzyło na randce, zapewne państwo nie byliby razem. A dziś są małżeństwem! – mówi.

Okazało się, że mylnie zinterpretowali swoje zachowanie. – Oboje mówili, że randka była bardzo udana. Pojawiło się jedno "ale". Panu wydawało się, że pani nie jest nim zainteresowana, a pani, że pan nie jest nią – opowiada Anna.

Przeprowadziła z nimi kilka rozmów, co prawda nie wprost, dzięki czemu państwo znów nawiązali kontakt. I skończyło się ślubem.

Agata Sybilska, założycielka biura matrymonialnego OSTOYA, twierdzi, że dziećmi szukającymi partnerów dla swoich rodziców kierują zazwyczaj trzy rodzaje motywacji. Pierwsza to troska, bo ojciec czy matka są samotni, nie potrafią zorganizować sobie towarzystwa. Druga to wiek rodzica i wynikająca z niego konieczność pomocy i opieki nad nim. – Nie chodzi tu o opiekę 24 godziny na dobę, bo dla osoby, która jest niesamodzielna, raczej trudno będzie znaleźć partnera, ale o towarzyszenie sobie w codziennym życiu – zapewnianie wsparcia psychicznego, „podanie szklanki wody" w chorobie – opowiada.

Jest jeszcze trzeci aspekt, który, jak podkreśla Sybilska, wynika ze zdrowego egoizmu dzieci, które chcą chronić swoje prywatne życie. – Starsi ludzie potrafią być bardzo zaborczy. A dzieciom trudno jest stawiać granice, bo czują się w obowiązku zaopiekowania się samotnym rodzicem i po prostu go kochają – mówi.

Małgorzata Bambrowicz z biura matrymonialnego LoveZnajdźMiłość opowiada: – Bywało, że synowie narzucali swoim mamom znalezienie partnera przez biuro matrymonialne, bo wyprowadzali się z domu albo przenosili do innego miasta i czuli się źle z tym, że zostawiają matki same. Problem w tym, że one wcale nie chciały, żeby synowie organizowali im życie prywatne – wyjaśnia.

Bo proces swatania odbywa się bez większych kłopotów, pod warunkiem że osoba swatana jest otwarta – po pierwsze – na szukanie partnera, a po drugie – na szukanie go w ten sposób.

Ciekawe przypadki

Właściciele biur matrymonialnych przekonują mnie, że o wiele częściej to rodzice, a nawet dziadkowie, chcą znaleźć partnera dla swojego dziecka lub wnuczka niż odwrotnie.

O wiele częściej to rodzice, a nawet dziadkowie, chcą znaleźć partnera dla swojego dziecka lub wnuczka niż odwrotnie (Shutterstock.com) , (Shutterstock.com)

Zwykle przychodzą matki. Martwią się o córki lub synów, którzy są po trzydziestce, czterdziestce, wykształceni, atrakcyjni, ale jednocześnie zabiegani i zapracowani. Zdaniem mam nie radzą sobie z budowaniem relacji. Spotkałam też rodziców, którzy szukali partnerów dla niepełnosprawnych dzieci. Nie były to osoby całkiem niesamodzielne, ale jakiegoś wsparcia potrzebowały. Rodzice bali się, że gdy umrą, ich dzieci same sobie nie poradzą – opowiada Agata Sybilska.

Julita Skoczylas z biura matrymonialnego Sekret wspomina z kolei mężczyznę, który bardzo chciał znaleźć żonę dla swojego syna. Zgłosił się do biura w jego imieniu. – Bardzo się bał, że syn, jak się dowie, co zrobił, to się na niego obrazi. Szepnął słówko swojej żonie, a ta delikatnie poinformowała o wszystkim syna. Mężczyzna zaaprobował propozycję taty, więc zaczęłam mu szukać kandydatek. Niedługo później wyszła na jaw motywacja ojca – umierał na raka, niewiele czasu mu zostało, a bardzo pragnął poznać swoją synową, może doczekać się wnucząt. Niestety, zanim udało się kogoś znaleźć dla syna, ten pan zmarł – opowiada Skoczylas.

Ciekawy przypadek stanowią matki około 50-letnich synów. Agata Sybilska mówi:

Zazwyczaj są to kobiety bardzo zżyte ze swoimi synami. Świadome, że wkrótce odejdą, chcą znaleźć dla nich kogoś w rodzaju mamy zastępczej. Kandydatki na żony szybko jednak orientują się, jaką rolę będą musiały odegrać...

Problemem jest traktowanie dzieci jak dzieci – bez względu na ich wiek. – Skontaktowała się ze mną raz 80-letnia mama, która szukała partnera dla swojej 50-letniej córki. Chciała sterować całym procesem. Gdy córka odmawiała powiedzenia matce, jak było na randce, pani dzwoniła do mnie, żeby dowiedzieć się, jakie są postępy. Jeżeli przez dłuższy czas w życiu córki nic się nie zmieniało, dzwoniła z kolei z pretensją, że najwyraźniej nie przedstawiam żadnych ofert – wspomina Małgorzata Bambrowicz.

Innym razem było tak: – Dzwoni do mnie pani, mówi, że ma 32 lata, szuka partnera, chce skorzystać z usług biura. Brzmi jednak jak osoba dużo starsza, więc dopytuję o wiek. Potwierdza. Tłumaczę jej, jak wygląda cały proces, rozmowa się kończy. Kilka dni później dzwoni do mnie ponownie, ale głos ma jakby inny, młodszy. Okazało się, że za pierwszym razem to mama podszyła się pod swoją córkę.

Sybilska z kolei opowiada o kobiecie, która najpierw bardzo chciała znaleźć partnera dla swojej 40-letniej córki, a gdy ten już się pojawił i zanosiło się na coś poważnego, nagle zaczęła sabotować związek. – Zajmowała córce cały wolny czas. Wymyśliła sobie, że we dwie, bez żadnej pomocy, zrobią remont mieszkania. Goniła dziewczynę do skrobania ścian, malowania, trwało to miesiącami. Ze wszystkiego oczywiście wykluczała jej partnera. W końcu facet nie wytrzymał – mówi.

Innym razem wyszło na jaw, że córka, której mama chce znaleźć chłopaka, jest już w związku. Ale z dziewczyną. – Mama nie była w stanie zaakceptować orientacji seksualnej swojego dziecka. Co więcej, była na tyle przebiegła, że do biura zapisała także partnerkę córki! Ostatecznie na spotkanie ze mną przyszły obie panie. Razem. Dlaczego? Bo mama wierciła im dziurę w brzuchu i chciały mieć już spokój – wspomina Sybilska. – Czasem tak jest, że rodziny ze sobą nie rozmawiają, nic nie jest wypowiedziane wprost albo rodzice nie chcą widzieć pewnych rzeczy i na siłę starają się „dogodzić" dzieciom. Mamy takich klientów, najczęściej po czterdzieste, którzy za namową rodziców zapisują się do biura dla świętego spokoju, żeby ciągle nie wysłuchiwać: kiedy przyprowadzisz jakiegoś chłopaka/jakąś dziewczynę? kiedy wnuki? Tacy klienci rzadko jednak współpracują, nie odpowiadają na oferty – kwituje.

Zobacz wideo Poznały się, grając w piłkę nożną. Dziś są małżeństwem

Zrób to za mnie                                                                                          

32-letnia Katarzyna czuje się odpowiedzialna za młodszego brata, który – jak przekonuje – kompletnie sobie nie radzi z poznawaniem dziewczyn. – Ma 28 lat. Ostatnio spotykał się z kimś w gimnazjum. Jakiś czas temu do mnie przyszedł i powiedział: Kat, znajdź mi dziewczynę. Było mi go żal, akurat przechodził lekkie załamanie nerwowe. Stwierdziłam, że mu pomogę. Zaczęło się od tego, że doradzałam mu, żeby o siebie zadbał: ogolił się, nie chodził w dziurawych skarpetkach, pomogłam mu też stanąć na nogi – wyprowadzić się od babci, z którą długo mieszkał. Założyłam mu profil w portalu randkowym, wszystko za niego napisałam, wrzuciłam mu zdjęcia – opowiada.

Katarzynę denerwowało jednak to, że brat z portalu nie korzysta. – Czułam, że muszę go zmuszać do tego, żeby zaczął pisać z jakimiś dziewczynami. Na co on: powiedz, co mam im pisać. A najlepiej – zrób to za mnie – wspomina.

Dziewczyna umieściła także ogłoszenie matrymonialne brata na Facebooku, w grupie dla dziewczyn DWW swatki. – Zgłosiło się kilka naprawdę fajnych dziewczyn, skontaktowałam je z bratem. Po jakimś czasie jedna po drugiej zaczęły do mnie pisać, pytały, co się z nim dzieje, bo się do nich nie odzywa. Okazało się, że wiele skreślił na wstępie wyłącznie na podstawie zdjęcia profilowego, "bo ta ma za krótkie włosy", a "tamta nie jest w jego typie". Chyba oczekiwał, że znajdę mu dziewczynę z okładki! Pozostawiał je bez słowa, a potem ja musiałam się za niego tłumaczyć.

W procesie swatania trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić, zwłaszcza jeżeli pomoc nie przynosi efektów (Shutterstock.com)

Katarzyna w końcu odpuściła, bo było jej głupio świecić oczami za brata. – Teraz moim celem jest zachęcenie go, żeby częściej wychodził do ludzi. Obawiam się jednak, że przyjdzie taki dzień, w którym będę musiała znów zacząć go z kimś swatać – podsumowuje.

Małgorzata Orzeł podkreśla, że w procesie swatania trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić, zwłaszcza jeżeli pomoc nie przynosi efektów. – Należy pamiętać, że to symboliczna wędka, którą podajemy bliskiemu, i obejmuje ona wyłącznie ten pierwszy etap znajomości – jej nawiązanie. Za sam przebieg spotkań, jakość rozmowy, ciąg dalszy relacji odpowiadają już same osoby zainteresowane. Choćbyśmy chcieli najlepiej, nie mamy wpływu na to, jak osoba bliska ułoży sobie życie.

Ewa Jankowska. Dziennikarka. Redaktorka. W mediach od 2011 roku. W redakcji magazynu Weekend od 2019 roku. Współautorka zbioru reportaży "Przewiew". Jedna z laureatek konkursu "Uzależnienia XXI wieku" organizowanego przez Fundację Inspiratornia. Jeśli chcesz się podzielić ze mną swoją historią, napisz do mnie: ewa.jankowska@agora.pl.