Społeczeństwo
Beagle (Fot. Shutterstock)
Beagle (Fot. Shutterstock)

Tekst został opublikowany w listopadzie 2020 roku. To jeden z najchętniej przez Was czytanych w minionym roku artykułów Weekendu

- Czy jakaś polska celebrytka, o której istnieniu nie wiem, ma pudla toya w kolorze apricot? Takie pytanie padło w październiku na profilu Instagramowym Psich Sucharków Marii Apoleiki, rysowniczki i właścicielki pudla Misia, zaciekawionej nagłym wzrostem zainteresowania tą rasą.

Odpowiedź brzmi - owszem, w maju 2020 roku w życiu instagramowej "power couple" Joanny Przetakiewicz-Rooyens (429 tys. obserwujących) i Rinke Rooyensa pojawił się trzeci pies. I to codziennie dokumentowane perypetie małej Mani sprawiły, że akcje tej rasy poszybowały w górę. Co - jak zgodnym głosem mówią weterynarze, behawioryści i miłośnicy psów - nie jest dobre, bo "moda na każdą rasę to cierpienie zwierząt".

Ta popularność nie dziwi. - Wszyscy częściowo mieszkamy w Internecie i mniej lub bardziej sugerujemy się tym, co tam widzimy - mówi Maria Apoleika, dodając, że: bardzo ważne, by w mediach społecznościowych oprócz uroczych fotek pojawiały się komunikaty dotyczące tego, z czym wiąże się opieka nad daną rasą.

A szczenię pudla toy w kolorze apricot, czyli morelowym, to słodka, inteligentna, ciekawska puchata kulka, która wyrasta na nie mniej uroczego psa. ALE. No właśnie. Maria Apoleika, zanim zacznie mówić o trudach, podkreśla, że "pudle są super". - Jest to jednak rasa wymagająca. Bez odpowiedniej pielęgnacji pudel szybko zmieni się w obolałą, znudzoną, sfrustrowaną i szczekliwą kupkę nieszczęścia - tłumaczy.

I nie chodzi tylko o kwestie estetyczne, bo sfilcowana sierść ciągnie skórę i powoduje odparzenia. - Nie każdy wie, że pudelkom wełna rośnie także w kanałach usznych i między paluszkami. Z uszu należy ją usuwać, inaczej pies dostanie bardzo bolesnych i niebezpiecznych dla życia stanów zapalnych. Łapki należy regularnie podgalać, zbita wełna pomiędzy palcami wygina je, powodując dyskomfort w chodzeniu. Pudle często miewają alergie, wymagają dobrego żywienia. Są to psy niezwykle inteligentne i towarzyskie, potrzebują zadań, wyzwań intelektualnych, kontaktu z innymi psami - dodaje Apoleika. To cechy rasy, z których trzeba sobie zdawać sprawę, zanim zdecydujemy się na pudelka.

Zwykły spacer? Nie w przypadku pudla Igora. Fot. Archiwum prywatne/Instagram.com/igorsoofficial

Natalia, właścicielka znanego na Instagramie pudla Igora , zapewnia, że z jednej strony to miłe, że Igor jest zauważany, ludzie są ciekawi, jaka to rasa. - Kiedy słyszą, że to pudel, są zaskoczeni - że taki niewygolony w pompony i bez "kalafiora" na głowie. Z doświadczenia wie, ile pracy wymaga Igor. - Wanna po umyciu pudla - a trzeba je kąpać po każdym spacerze w deszczu - wygląda jak zupa z psa. Pudle trzeba dokładnie wysuszyć, bo mają podatne na choroby stawy, codziennie trzeba przemywać im oczy, wizyta u psiego fryzjera trwa dłużej niż moje farbowanie na blond, bo trzy-cztery godziny raz na trzy miesiące, a jej koszt to 200 złotych, trzeba kupować odpowiednie kosmetyki do sierści, regularnie czesać - wymienia.

Natalia świadomie wybrała pudla z wszystkimi jego urokami. Od dnia podjęcia decyzji do chwili, w której Igor zamieszkał w domu Natalii, minęły trzy lata - tyle czasu czekała na swoją kolejkę w zarezerwowanym miocie.

Kupowanie oczami bez bilansu zysków i strat

Magdalena Firlej-Oliwa, lekarz weterynarii prowadząca profil "Weterynarz też człowiek" , bardzo chciałaby powiedzieć, że każdy zakup czy adopcja zwierzęcia jest decyzją odpowiedzialną i poprzedzoną bilansem zysków i strat. - Niestety, grupa osób, która najpierw wykona ten wysiłek i zrobi rozeznanie wśród interesujących ją ras, jest rażąco mała. Przyszli opiekunowie inspirują się tym, co widzą na co dzień - a że najwięcej czasu spędzamy aktualnie w sieci, więc właśnie stamtąd płynie gros przekazów odnośnie do tego, co jest modne, a co niemodne. I dotyczy to również zwierząt - podkreśla Firlej-Oliwa.

Marcin ze swoim 'borderem' Brunem. Fot. Archiwum prywatne

Marcin jest przykładem świadomego właściciela psa rasy border collie o imieniu Bruno. - Od początku chciałem mieć bordera i doskonale zdawałem sobie sprawę, że z tą rasą trzeba pracować. Bruno potrzebuje dużo ruchu i zaangażowania z mojej strony, ale ja sam potrzebuję wiele aktywności, więc trafił swój na swego - śmieje się mężczyzna.

Dużo, czyli ile? - pewnie chcielibyście wiedzieć. - Codziennie dwugodzinny porządny spacer, dwa krótsze wyjścia, zabawa umysłowa - bo bordery nie męczą się fizycznie, tylko psychicznie. Codziennie poświęcam mojemu psu od trzech do czterech godzin. Chodzimy do lasu na wyhasanie. Bruno szybko się nudzi - wtedy przychodzi do mnie i zaczyna szczekać, zaczepia mnie. Bawimy się w szukanie, aportowanie. To jest pies pasterski, który nieustannie liczy, dlatego jeśli idę jeszcze z kimś na spacer, to rozdzielamy się, chowamy. Ostatnio Bruno może się w pełni realizować jako pies pasterski. - Pod Warszawą jest szkółka dla border collie, w której psy uczą się zaganiania owiec, Bruno ma za sobą kilka zajęć - dodaje Marcin.

Adopcja psa nierasowego także wiąże się z procesem selekcji i weryfikacją przyszłych właścicieli. Fot. Shutterstock

Jak zapewnia lekarz weterynarii Magdalena Firlej-Oliwa, każda rasa niedobrana pod aktywność i potrzeby opiekuna rozczaruje. - Osoba lubiąca spokój i domowe zacisze, która kupi sobie owczarka belgijskiego ze względów estetycznych, a nie ma świadomości, z czym wiąże się posiadanie psa rasy pracującej, nie wytrzyma z tym psem długo. Łaciate i niewielkie jack russell terriery podczas nieobecności opiekuna mogą roznieść dom i przekopać grządki w ogrodzie, szczekając przy tym do upadłego. Jeśli chcemy z psem biegać maraton, nie kupujemy buldoga, bo po drodze zgubimy gdzieś jego płuca - mnoży przykłady lekarz weterynarii.

Lekarz weterynarii Magdalena Firlej-Oliwa przy pracy. Fot. Archiwum prywatne

Wojciech Szukalski, technik weterynarii prowadzący konto na Instagramie "Weterynaria okiem technika" , wspomina jeszcze: shih tzu nieumiejętnie prowadzony sterroryzował domowników - nie dawał się czesać, warczał, jak ktoś dosiadał się do niego na kanapie; border collie, kupiony przez starszą panią z bloku, demoluje jej mieszkanie z braku ruchu i znudzenia.

Technik weterynarii i prowadzący profil Weterynaria okiem technika - Wojciech Szukalski. Fot. Archiwum prywatne

Zwierzę z hodowoli, pseudohodowli - jeden pies?

Załóżmy, że wiemy, że chcemy psa określonej rasy. Znamy jej charakterystykę, mamy pojęcie, ile pieniędzy, czasu i energii będziemy psu mogli poświęcić. Odpalamy komputer i szukamy ogłoszeń o sprzedaży szczeniaka. W tym samym momencie otwieramy wrota do świata, w którym panują zasady zaawansowanej wolnej amerykanki.

Maria Apoleika przestrzega, że zakup pierwszego słodkiego pieska, który nam się wyświetli na portalu ogłoszeniowym, może być nie tylko bardzo kosztowną, lecz także tragiczną decyzją.

Pół biedy, jeśli wymarzy nam się rasa rzadka i egzotyczna, dajmy na to chart afgański - takich hodowli jest niewiele, jej właściciele z dużym prawdopodobieństwem są członkami ZKwP (Związku Kynologicznego w Polsce - jedynego polskiego związku należącego do FCI - Fédération Cynologique Internationale - Międzynarodowej Federacji Kynologicznej). Dlaczego ma to znaczenie? - Bo ZKwP mają obowiązkowe przeglądy miotu, podczas których specjalista danej rasy upoważniony przez ZKwP bada szczeniaki - tłumaczy Agnieszka Łyp-Chmielewska, adwokat i autorka profilu "Psi Paragraf"

Adwokat Agnieszka Łyp-Chmielewska specjalizująca się w 'psich i kocich paragrafach'. Fot. Archiwum prywatne

Jak dodaje lekarz weterynarii Magdalena Firlej-Oliwa, w ZKwP poszczególne rasy obowiązują również badania pod kątem posiadania genów predysponujących do konkretnych jednostek chorobowych. - Suka nie może być kryta w każdej cieczce. Szczeniaki nie mogą być wydawane do nowych domów za wcześnie. Ani jeden z tych zapisów nie dotyczy psa urodzonego poza ZKwP - podkreśla weterynarz, uprzedzając, że w większości dobrych hodowli mioty są planowane z dużym wyprzedzeniem. - Jeżeli chce się kupić szczeniaka po championach, trzeba zapisać się na listę i odczekać nawet kilka czy kilkanaście miesięcy. Czasem mimo spełnienia tych wymogów hodowca odmawia sprzedaży, gdy ma wątpliwości odnośnie do poziomu zaangażowania nowych właścicieli.

Mioty wyprzedane na pniu - nawet za pięć tysięcy za psa

Bo być może jeszcze nie wiecie, ale 2020 rok to złoty czas dla hodowców psów. Co generuje kolejne trudności w poszukiwaniach i ich zakupie. Znajomi Natalii, właścicielki pudla Igora, usłyszeli od hodowcy beagle'a pytanie o wykształcenie. - Bo "beagle to psy inteligentne i potrzebują wyedukowanego pana" - dowiedzieli się.

W czasie pandemii jest "pospolite ruszenie na psy", ceny szczeniąt poszybowały w górę, zdrożały wszystkie rasy: buldożki francuskie, beagle, maltańczyki, yorki.

- Dzisiaj hodowca wystawia szczenię za pięć tysięcy złotych i sprzedaje cały miot - tłumaczy Agnieszka Łyp-Chmielewska, adwokat. - Za tym idzie powstawanie nowych hodowli, w których kryje się co popadnie, dla pieniędzy. To są złote czasy dla kynologii. Mam wielu nowych klientów, którzy chcą zamówić umowę sprzedaży psa, ale także właścicieli, którzy sądzą się, bo kupiony pies okazał się chory.

I w tym momencie przechodzimy do ważnej kwestii, z której niewiele osób zdaje sobie sprawę, bo jak już wspomnieliśmy, temat hodowli psów rządzi się skomplikowanymi prawami. Wydaje się nam, że chcemy psa przyjaciela, a nie championa czy innego reproduktora. Więc "niepotrzebny nam rodowód, ani pies z turbohodowli, w której psy mają więcej tytułów niż my dokonań zawodowych". Znajdujemy ogłoszenie, miła pani mówi, że piesek rasowy, ale bez rodowodu, gotowy do odbioru. I skoro jedziemy po psa z daleka, to możemy się na przekazanie umówić na stacji benzynowej w połowie drogi. Książeczkę dostajemy, ale niewypełnioną,  z jednym szczepieniem. Znany scenariusz?

Pies z adopcji dopiero po pewnym czasie pokazuje swój charakter. Fot. Shutterstock

Lekarz weterynarii Magdalena Firlej-Oliwa tłumaczy, jak to wygląda od kulis. - Gdy jakaś rasa zaczyna być z jakichkolwiek przyczyn modna, rośnie na nią popyt na rynku. W odpowiedzi na ten popyt pojawia się podaż. Do rozmnażania zwierząt - bo hodowlą tego nazwać nie można - zabierają się wówczas osoby, które nie mają nawet minimalnej wiedzy w tym temacie. Chodzi o szybką produkcję towaru na potrzeby spragnionego rynku. Zwierzęta często krzyżowane są w bliskim pokrewieństwie lub zupełnie losowo. Dochodzi do kumulowania wad genetycznych, rozmnaża się psy, które w standardowych warunkach byłyby dyskwalifikowane z rozrodu. Mimo iż szczeniaki fotografowane są w pięknych okolicznościach przyrody, ich rodzice często żyją w skrajnie złych warunkach. Cel jest jeden: trzeba wyprodukować szczeniaki szybciej niż konkurencja. Pies ma dożyć momentu sprzedaży, a potem niech się dzieje, co chce. Najczęściej nic dobrego - podkreśla weterynarz.

Jak dodaje Maria Apoleika, psy są nieodpowiednio karmione, ciąża nie jest prowadzona przez lekarza, szczenięta nie są odrobaczane i szczepione, bo to wszystko przecież koszty. - Szybko też odbiera się je suczce - bo młodsze są słodsze, jeszcze tak nie widać wad rozwojowych i chorób, oprócz tego trzeba zdążyć z wstawieniem szczeniąt na portale ogłoszeniowe przed świętami i walentynkami. Skutkuje to tym, że pieski, nawet jeśli z wyglądu przypominają rasę, której przedstawicielami miały być, są schorowane, mają problemy behawioralne. Niestety, często zdarza się, że nabywca niedługo cieszy się pieskiem lub musi ponieść ogromne koszty, by ratować jego życie - mówi.

Myślicie, że wystarczy wobec tego znaleźć hodowcę zrzeszonego w ZKwP i od niego kupić psa? To by było za łatwe, a przecież pisaliśmy, że branża hodowców to lekki chaos. Dlaczego? Także i w takich hodowlach zdarzają się interwencje i zabieranie psów ze względu na złe warunki. Przed 2012 rokiem można było kupić "owczarka podhalańskiego" z kartonu na Krupówkach albo "obrożę za 1000 zł z psem gratis" w Internecie. Osiem lat temu prawodawca postanowił zapanować nad sytuacją i wprowadził zapis, wedle którego, żeby legalnie hodować psy, trzeba być zrzeszonym w ogólnopolskim stowarzyszeniu, którego głównym celem jest hodowla psów i ulepszanie rasy.

- Stowarzyszenie może założyć każdy, nie ma ogólnych przepisów, które regulowałyby ich powstawanie i funkcjonowanie. Wystarczy zebrać 15 osób - wyjaśnia adwokat, dodając, że stowarzyszeń jest bardzo dużo, a wszystkie są równorzędne. - Na dodatek nie ma ogólnopolskiego wzorca danej rasy, a każde stowarzyszenie może mieć własne wzorce. ZKwP nie dopuszcza niektórych umaszczeń psów - np. błękitnych buldożków francuskich, ponieważ badania genetyczne wskazują, że za tym umaszczeniem mogą (ale nie muszą) iść konkretne schorzenia. Podobnie jest w przypadku chihiahua merle - wyjaśnia Łyp-Chmielewska.

Buldożek francuski o umaszczeniu blue. Fot. Shutterstock

Jak kupować, żeby nie żałować

Jaki pies jest rasowy? Taki, który ma wpisane w papiery dane rodziców. Pies w typie rasy to taki, który nie ma udokumentowanego pochodzenia. Szczenię z pseudohodowli zaś jest "pieskiem ze stacji benzynowej" - ktoś niezrzeszony rozmnożył i sprzedaje psy bez żadnych dokumentów.

- W przeciwieństwie do rasowych psów z dobrych hodowli, które mają cechy charakteru określone dla danej rasy, te z pseudohodowli miewają cechy wypaczone - bywają agresywne, strachliwe - dodaje Wojciech Szukalski, autor profilu "Weterynaria Okiem Technika". - Z pseudohodowli trafiają do nas psy bardzo zarobaczone, z pasożytami jelitowymi i skórnymi w uszach, z wadami nosa i oczu, z chorobami zakaźnymi typu parwowiroza - na którą ostatecznie często umierają. My na pierwszy rzut oka widzimy, że te psy nie trzymają standardów rasy.

Znając pochodzenie psa, dbamy o własne interesy - mamy pewność, że ze szczeniaka rzeczywiście wyrośnie nam jack russell terrier, a nie amstaf, jak się zdarzyło w praktyce Magdaleny Firlej-Oliwy.

- Pies w przepisach prawa jest traktowany jak rzecz - mamy na psa rękojmię, jak na lodówkę. Ma wady? Mamy prawo do obniżenia ceny, odstąpienia od umowy, wymiany na towar bez wad, ewentualnie naprawę towaru - wyjaśnia Agnieszka Łyp-Chmielewska. Wiadomo jednak, że dla nas pies to przyjaciel, o którego zdrowie i życie będziemy walczyć. Tym bardziej warto to ryzyko chorób ograniczyć - kupując psa z pewnego źródła.

Pudel toy w kolorze apricot. Fot. Shutterstock

Wojciech Szukalski, właściciel trzech adoptowanych mieszańców, do zakupu psa podszedłby jak do kupna samochodu. - Szukałbym szczeniaka z hodowli zarejestrowanej w ZKwP - dzięki temu łatwo sprawdziłbym jego pochodzenie. Sprzedaż musi się odbywać u hodowcy, a wizyta na miejscu daje możliwość sprawdzenia warunków, w jakich żyją zwierzęta. Warto sprawdzić książeczkę zdrowia psa (każdy wpis w książeczce ma być potwierdzony pieczątką i podpisem lekarza), upewnić się, że szczenię było odrobaczane - nie raz, ale trzy razy - czy miało przynajmniej jedno szczepienie. Poszczególne rasy miewają specyficzne choroby genetyczne, dobrze o tym wiedzieć. Porządne hodowle mają wyniki testów dla swoich reproduktorów - warto o nie poprosić. Zapytajmy, jak często suczki rodzą, co się z nimi dzieje, kiedy przestają rodzić - czy się ich hodowca pozbywa, czy zostają na spokojną emeryturę. Jeśli znamy kogoś, kto ma większą wiedzę o psach, poprośmy, żeby z nami pojechał - dodaje Szukalski.

Decydując się na psa, pamiętajmy, że każdy może być ogromnym rozczarowaniem. Jak mówi Maria Apoleika: - Zwłaszcza jeśli ktoś nie przemyśli dokładnie tego, że zaprasza do domu żywe stworzenie, które najpierw będzie siusiającym szczeniaczkiem, później zbuntowanym psim podrostkiem, dorosłym psem z wszystkimi cechami swojego gatunku, a następnie wymagającym opieki i nakładów finansowych staruszkiem.

PS Psy można także adoptować - także te rasowe, z fundacji zajmujących się wyszukiwaniem dla nich domów albo ze schronisk. Psom z adopcji niczego nie brakuje, a dzięki pomocy specjalistów mamy możliwość wyboru psa, który będzie pasował do naszego trybu życia i potrzeb naszej rodziny. Psy ze schroniska, fundacji czy domu tymczasowego to jednak często zwierzęta po przejściach, które wymagają od opiekuna więcej zaangażowania i zrozumienia. Nie ujmuje im to w żaden sposób, ale musimy się liczyć z tym, że charakter takiego zwierzęcia będzie mniej przewidywalny. Pamiętajcie także, że psy w schronisku są w trybie przetrwania, dopiero po jakimś czasie od adopcji wychodzi ich prawdziwy charakter.

Ola Długołęcka. Redaktorka. Czujnie obserwuje ludzi i przysłuchuje się ich rozmowom. Chodzący spokój i zorganizowanie. Przez 12 lat współdzieliła życie z suczką Niusią.