Społeczeństwo
Katarzyna W. podczas ogłoszenia wyroku. Katowice, wrzesień 2013 (fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl)
Katarzyna W. podczas ogłoszenia wyroku. Katowice, wrzesień 2013 (fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl)

Polska policja prowadzi rocznie około dwudziestu postępowań w sprawie dzieciobójstwa. Jednak ustaleniem, że rzeczywiście dopuszczono się takiego przestępstwa kończy się zaledwie kilka spraw. Rok 2012 był wyjątkowy, bo aż 9 z 22 prowadzonych o dzieciobójstwo spraw zakończyło się zebraniem dowodów na to, że takiego przestępstwa doszło. Tylko jedno z nich poruszyło media w sposób szczególny. Popełniła je Katarzyna W. z Sosnowca.

Ustalenia w tej sprawie nie wzbudziły wielkiego zdziwienia śledczych. Już dawno odkryli prawidłowość, że dzieci zabijają nie nastoletnie, przerażone matki, ale dorosłe kobiety, często w stałych związkach, które mają w sobie jakiegoś rodzaju lęk przed wychowywaniem potomstwa.

A jakim dzieckiem była Katarzyna W.? W dokumencie "Polskie zabójczynie" na kanale kryminalnym CI Polsat pojawiają się zupełnie nowe fakty. Katarzyna, jeszcze jako 8-10 latka, zarządzała na podwórku, że będą się bawić w pogrzeb. - Nie chcemy się bawić w pogrzeb. My się bawimy w dom - wołały koleżanki W.

Ale ona nie odpuszczała. Podczas jednej z takich sytuacji chwyciła za nogi lalkę o wielkości niemowlaka i roztrzaskała ją o drzewo. - To teraz już musicie bawić się w pogrzeb - oznajmiła koleżankom. Kiedy była w I klasie liceum chciała zostać patologiem. Poszła do klasy biologiczno-chemicznej.

Po konferencji idzie do kina

Zaczęło się od informacji, że 24 stycznia 2012 roku zaginęła w Sosnowcu półroczna dziewczynka. Katarzyna W. powiedziała policjantom, że kiedy wieczorem wracała do domu, na ulicy ktoś uderzył ją w tył głowy i w efekcie straciła przytomność. Kiedy ją odzyskała, córeczki w wózku już nie było. Policjanci przyjęli zgłoszenie i ruszyli ze strażakami na poszukiwania dziecka. 26 stycznia do akcji włączył się Krzysztof Rutkowski. I to on, jak się później okazało, przyczynił się do rozwikłania zagadki zniknięcia Magdy.

Katarzyna W. przed sądem (fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta)

Jednak zanim to się stało, 29 stycznia na konferencji prasowej rodzice Magdy apelowali wspólnie z Rutkowskim do domniemanego porywacza. Obiecywali mu całkowitą bezkarność w zamian za oddanie dziecka. Równocześnie Katarzyna W. została objęta policyjną obserwacją. Stąd wiadomo, że po konferencji poszła do kina, na horror. 2 lutego Rutkowski skłonił W. do wyznania, że córka wcale nie została porwana. Nagrał rozmowę, podczas której W. powiedziała mu, że dziecko zginęło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Magda miała upaść na podłogę i uderzyć głową o próg, gdy wypadła matce z rąk.

Zabójstwo zaplanowane

Wedle wersji Rutkowskiego spanikowana W. postanowiła upozorować porwanie. Prokuratura przedstawiła kobiecie zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci.

Śledczy ustalili, że Katarzyna W., 19 stycznia o godzinie 17:57 wpisała w Google frazę: "Jak zabić bez śladów". W tym też czasie czytała też w internecie artykuł "Czy można zabić bez zostawiania śladów". Z kolei 20 stycznia o godzinie 00:54 wpisała w wyszukiwarkę: "zatrucie tlenkiem węgla". W trakcie procesu sąd uznał, że kobieta szukała sposobu, jak zabić dziecko. Prokurator uważał nawet, że taka próba nastąpiła już 20 stycznia - w domu W. było wtedy duże zadymienie, ale nikt się nie zaczadził.

Tyle wiedzieliśmy do dzisiaj. Z nowego dokumentu o Katarzynie W. na kanale kryminalnym CI Polsat dowiemy się, że wpisywała w internecie też inne frazy, m.in. "trumna dla dziecka", cennik dotyczący oferty usług kremacyjnych, "nieumyślne spowodowanie śmierci", "zasiłek pogrzebowy niemowlaka", "kremacja niemowlaka cena" i "pochówek dzieci". Po sprawdzeniu haseł wyszukiwanych przez Katarzynę W. w internecie wniosek śledczych był prosty - Katarzyna W. planowała to zabójstwo.

Proces Katarzyny W. (fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta)

"Byłam w szoku. Tak od razu po "pierwszym razie"?"

Z Bartkiem znała się niemal od dziecka, ale zaiskrzyło między nimi dopiero jesienią 2010 roku. W listopadzie poszli razem do łóżka, W. była w nieplanowanej ciąży. Z zeznań Katarzyny W.: "Byłam w szoku. Tak od razu po "pierwszym razie"?". Kiedy wracali do domu od lekarza, Bartek skakał z radości i krzyczał na całe miasto, że będzie ojcem. Tego samego dnia powiedzieli o dziecku rodzicom. Ojczym Bartka ich przytulił, mama Bartka była zachwycona. Tak samo jak mama Katarzyny W.

Katarzyna W. źle znosiła ciążę. W lutym 2012 roku trafia do szpitala z powodu anemii. Ciąża była zagrożona. Katarzyna W. zapisała w swoim notatniku wątpliwości dotyczące ślubu: "Nie czuję się gotowa na taką decyzję, Bartek się jej trzyma, a ja jestem z dnia na dzień coraz bardziej przerażona. Czuję się pionkiem, marionetką jego i jego życia" .

Mimo to ślub biorą już w kwietniu. Jak potem zezna Katarzyna: "Chciałam, żeby Madzia urodziła się w związku małżeńskim" . Magda przyszła na świat 15 lipca 2011 roku. Była wcześniakiem. W. narzekała, że rana po "cesarce" wolno się goi. Młodzi pomieszkiwali raz u jednych, raz u drugich rodziców. W końcu wynajęli mieszkanie, ale Katarzyna W. wciąż nie czuła się szczęśliwa. Żaliła się przyjaciółce na swoje małżeństwo, bała się, że nic lepszego już ją w życiu nie spotka. Chodziła z małą na spacery, ale bez entuzjazmu. Śledztwo wykaże, że Katarzyna W. często spacerowała z Madzią w wózku niedaleko miejsca, w którym później zakopie zwłoki. Sąd uzna, że badała teren parku w związku z planowanym zabójstwem i ukryciem ciała.

Małej wyrżnął się pierwszy ząbek

W ostatnią niedzielę przed zabójstwem, z okazji Dnia Dziadka i Babci, Bartek i Katarzyna razem z córką zjawili się w domu jego rodziców. Małej wyrżnął się pierwszy ząbek. Dziadkowie bardzo się cieszyli.

Katarzyna W. wprowadzana do Sadu Okręgowego w Katowicach na proces (fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta)

24 stycznia, w dzień zabójstwa, Bartek poszedł do pracy, a Katarzyna W. zajmowała się córką. Tak później zezna policjantom: "Częściowo ją rozebrałam, posiedziałam z minutę, ona pogaworzyła. Poszłam po pampersy, były w szafce na dole. Wróciłam, ubrałam Madzię. Mamy w sypialni wysoki próg, to jakby dwa schody klatkowe. Miałam ją na ręku, a na lewym przedramieniu trzymałam pampersy w reklamówce. Prawą ręką chciałam zgasić światło. Nie wiem jak to się stało, ale Madzia majtnęła do tyłu i spadła do pierwszego pokoju, gdzie podłoga jest niższa. Spadła na plecki. Dławiła się powietrzem, nie mogła złapać oddechu. Uklękłam przy niej próbowałam robić sztuczne oddychanie usta-usta. Wyglądała jakby się dusiła, usta zrobiły się sino-czerwone, zrobiła się nagle bezwładna".

Ustalenia sądu są jednak inne - Katarzyna W. celowo upuściła dziecko w najbardziej niebezpiecznym miejscu mieszkania, na granicy dwóch pomieszczeń o nierównych poziomach podłogi. Kiedy dziecko upadło, zatkała mu usta i nos i trzymała tak przez 4 minuty. Mogła użyć dłoni albo torby foliowej.

Katarzyna W. przed prokuraturą (fot. Bartłomiej Barczyk / Agencja Gazeta)

Sprawdziła też, czy na klatce i podwórku nikogo nie ma. Wzięła zwłoki, włożyła do wózka i wyszła z domu. Pilnie obserwowała przechodzących, aby potem móc podać opis mężczyzny, który według niej, miał potem ją śledzić.

Doszła z wózkiem do ruin budynku kolejowego na obrzeżach parku, wykopała dół, wepchnęła tam zwłoki, przysypała liśćmi i gruzem. Zapaliła papierosa. Znaleziony później niedopałek miał jej materiał genetyczny.

"Gdzie jest moja Madzia"

Po zabójstwie W. nie była w stanie wrócić do domu. Jeździła z pustym wózkiem, a potem położyła się na ziemi udając, że została napadnięta. Czekała, aż zostanie zauważona przez przechodniów. "Gdzie jest moja Madzia", "Nie ma mojej Madzi!" - krzyczała. Ktoś zadzwonił po pogotowie. W szpitalu dali jej relanium na uspokojenie. Po opatrzeniu W. została zatrzymana przez policję i aresztowana.

Zwłoki dziecka znaleziono w nocy z 3 na 4 lutego. Katarzyna W., przyparta do muru, podała policjantowi, gdzie zakopała ciało córeczki.

W dzień pogrzebu W. został uchylony areszt. Po uroczystości uciekła. Rozesłano za nią list gończy. Z dokumentu w CI Polsat dowiadujemy się, że jeździła po Polsce. Przedstawiała się jako Majka. Kilkakrotnie zmieniała kolor włosów i styl ubierania.

Zatrzymano ją 21 listopada pod Białymstokiem. Ukrywała się tam w mieszkaniu, które opłacał jej znajomy.

Proces Katarzyny W. przed sądem okręgowym w Katowicach rozpoczął się w lutym 2013 roku. Oskarżona została skazana za zabicie swojej córki na 25 lat pozbawienia wolności. Sąd stwierdził, że morderstwo było zaplanowane.

W październiku rok później sąd apelacyjny utrzymał ten wyrok. O przedterminowe zwolnienie Katarzyna W. będzie się mogła ubiegać po 20 latach.

Premiera dokumentu o Katarzynie W. w nowej serii "Polskich zabójczyń" na kanale kryminalnym CI Polsat w środę 28 marca o 22:00.

Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Zaczynała jako reporterka kryminalna w "Gazecie Wyborczej", pracowała też w "Super Expressie" i "Fakcie". Pasjonatka mądrych ludzi, z którymi rozmawia także w Radiu Pogoda, kawy i sportowych samochodów.

CHCESZ DOSTAWAĆ WIĘCEJ DARMOWYCH REPORTAŻY, POGŁĘBIONYCH WYWIADÓW, CIEKAWYCH SYLWETEK - POLUB NAS NA FACEBOOKU