Społeczeństwo
Prince Kebab w Ełku, gdzie rozegrała się tragedia (fot. Arkadiusz Stankiewicz/ Agencja Wyborcza.pl)
Prince Kebab w Ełku, gdzie rozegrała się tragedia (fot. Arkadiusz Stankiewicz/ Agencja Wyborcza.pl)

Reportaż nominowany do nagrody im. Teresy Torańskiej!

Po zabójstwie Weronika gdzieś usłyszała, że u muzułmanów to jest normalne, że zadźgają kogoś i wracają do pracy. Z drugiej strony Weronika lubi swojego szefa muzułmanina. Pracuje trzeci miesiąc, Haci chce jej przedłużyć umowę.

Z Danielem razem chcieli wyjechać z kraju. Wszędzie chodzili całą paczką. Razem wynajęli lokal na sylwestra. Daniel (ksywa "Kanonik") wyszedł z niego tylko na chwilę, coś zjeść. Bez Weroniki. Do baru Prince Kebab wszedł z kolegą. Wychodząc, zabrał ze sobą dwie butelki coli (jedni mówią, że ukradł, drudzy, że myślał, że kolega zapłacił). Wybiegli za nim właściciel baru, Algierczyk, lat 41, i kucharz, Tunezyjczyk, lat 26. Kucharz miał nóż.

Podobno do obsługi krzyczeli "Ciapaku, na kolana i do pana". Podobno kolega Daniela wrzucił do środka petardę. Daniel dostał trzy ciosy.

Znicze przed Prince Kebab po zabójstwie 21-letniego Daniela (fot. Arkadiusz Stankiewicz/AG)

Gdy Weronika zobaczyła czarny worek

,

już wiedziała. Policja próbowała ją wypytać, co się stało. Ona z płaczem powtarzała tylko "Kanonik, Kanonik".

Daniel skończył liceum wojskowe. Łapał się każdej roboty. W drukarni, w ogrodach. Najbardziej lubił kierować autami. Cieszył się, że odzyska prawko, bo mu zabrali za punkty. Zawsze uśmiech na twarzy. Żaden rasista. Sam chciał wyjechać, czemu miał innym zabronić przyjeżdżać?

Prokuratura ma o Danielu mniej pochlebne zdanie. Miał być karany za groźby i rozboje. Weronika: - Winę za wszystko brał na siebie. Inni to wykorzystywali.

To, co Weronika myśli o muzułmanach, dobrze oddaje nastroje w mieście. Ełk cierpi na schizofrenię. Bo niby wszystko jasne. Zabili naszego - odesłać ich do obozów. Niech spiep***ją, i to szybko. Ale z drugiej strony, jak jedliśmy u nich kebaby, to wszystko było dobrze. I nie wszyscy łapią za noże. No to jak to jest z tymi "muslimami" w końcu?

Przed barem Prince Kebab kilka dni po zabójstwie 21-letniego Daniela (fot. Kamil Misiek)

Kto kogo

Cała Polska oglądała, jak około stu osób zgromadziło się pod Prince Kebabem po jego śmierci. Jak w ruch poszły kamienie, butelki, petardy, kosze na śmieci i koktajle Mołotowa. Jak zakapturzeni goście krzyczeli "je**ć ciapatych" i ganiali się z policją. Zamieszki trwały trzy dni. Po nich z Ełku zrobiono polską stolicę rasizmu.

A Weronika jest wdzięczna ludziom za to, że zdemolowali lokal. Ona sama waliła w szybę, bo jej po prostu nerwy puściły. Oprócz baru Prince nic nie było przecież zniszczone, chodziło tylko o zemstę za Daniela. Później faktycznie, niepotrzebnie przyszło dużo jakichś gości, którzy wcale nie znali Daniela, tylko szukali sensacji. Ośmieliła ich kamera. A policja bez sensu gazowała ludzi. Ubrani byli jak do wojny! Wyłapywali wszystkich jak leci.

Trochę inaczej wydarzenia zapamiętała Danuta z córką Karoliną. Oglądały zamieszki z podwórka przeciwko razem z całą klatką. Danuta: - Wszystko to pijane j eszcze po sylwestrze .

Zaczęło się o czternastej. Chłopaki i dziewczyny rzucali w szyby, krzyczeli, że nie chcą uchodźców. Policjanci tylko stali. Karolina widziała, jak jakaś dziewczyna podeszła, rzuciła kamieniem w szybę i wróciła w tłum. Chłopcy zachodzili do Żabki, wypijali piwa, chowali butelki pod kurtki i rzucali w radiowozy. Kosz wywalili przed Rossmanem i dawaj nim w okno. Za ich blokiem dorwali opony i je podpalili. Policjanci wreszcie ruszyli. Łapali gości, zakuwali w kajdanki i do radiowozu.

Karolina znała Daniela, mieszkał obok. Żaden z niego chuligan.

- Jakby to Polak zabił, to nic takiego nie miałoby miejsca. A jak my byśmy pojechali, dajmy na to, do Tajlandii, to też nas tam będą mordować za kolor skóry?

- pyta Mariusz, brat Karoliny.

Dziś baru Prince Kebab w Ełku właściwie już nie ma (fot. Kamil Misiek)

Nie chcemy takiego sąsiada

Haci Karabulut, Turek, szef Weroniki, najpierw się zarzekał, że w Ełku mieszkać nie będzie. Ale żona pochodzi z tych okolic i wygrała. Dziś Haci Ełk lubi. Miasto niewielkie, ale to lepiej. Po młodości w Stambule ma dość metropolii. Bar prowadzi od 15 lat i to uwielbia. Nikt nigdy go nie zaczepił.

Teraz przed Doner Kebabem stoi wóz policyjny. Ale Haci nie czuje zagrożenia. Przed chwilą przyszła klientka. Proszę pana, ja tu specjalnie przyszłam zjeść. Jesteśmy z panem. Tak jest co chwilę. Haci rozumie, że najbliżsi Daniela mogli się zdenerwować. Ale jak tak dalej będzie, to żaden muzułmanin nie będzie bezpieczny.

Dziewczyna, która pracuje z nim trzy lata, pyta: Szefie, a czemu u was w kulturze jest tak, że możecie zabijać? Haci na to: Agnieszka, a ty wiesz, co to Koran? Tam jest napisane: "Kto zabija człowieka, czyni tak, jakby zabił wszystkich ludzi". Wiedziałaś? No, nie wiedziała. Więc Haci pyta: To jak możesz tak mówić? Przecież ja jestem muzułmaninem! - No, ale szef jest inny. Szef jest nasz.

Haci uważa, że to jest panów dziennikarzy wina. W kółko pokazują islamskich terrorystów. Nic dziwnego, że ludzie myślą, co myślą. A przecież terroryści zabijają też muzułmanów! Terrorysta to po prostu terrorysta.

Do kebaba Kleopatra na Barankach w Ełku

też przychodzą ludzie ze słowami wsparcia. A jeszcze niedawno przychodzili kibice i pluli w twarz. Kazali ciapakowi wyp******ać. Albo połamali wszystkie krzesła. A następnego dnia zamawiali kebab.

Teraz przed Kleopatrą też stoi radiowóz. Kilka dni temu stały dwa furgony. Jak szesnastu policjantów wchodziło na kebaba, to przed wejściem zbierali się ludzie. Myśleli, że kogoś znów zabili.

Właściciel kebabu, Hesham, do pracy dojeżdża z Łomży dziewięćdziesiąt kilometrów, bo w Ełku trzy razy miejscowi nie chcieli, żeby się obok nich wprowadził. Podobne problemy ma jego kucharz Abdalla, też z Egiptu.

Daniel przychodził do Kleopatry. Przychodzili też inni z rejonu ulic Orzeszkowej i Armii Krajowej, gdzie mieszkał. To okolice Prince Kebaba. Tam Hesham i Abdalla nie chcą mieszkać za żadne skarby. Daniel nigdy nie wyzywał Heshama. Tylko kumpli miał takich nieciekawych.

W Ełku kilka dni było niespokojnie (fot. Kamil Misiek)

"Powinni wyjechać. Ich wiara jest inna"

Pięć dni po zabójstwie Prince Kebab jest zabity deskami. Robotnicy opróżniają lokal. Na parapecie zdjęcie Daniela, znicze. Na ścianach napisy: "Pokuj z tobą" (pisownia oryginalna - przyp. red.), "Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie". Samotna kamera filmuje okolicę, naprzeciwko stoi radiowóz. Wzdłuż ulicy Armii Krajowej znajdziemy Żabkę, pizzerię, banki. Odnowione kamienice, równy chodnik. W pobliżu butik SoShee, również zabity deskami. Na dykcie kartka: "Drodzy klienci: Z nierzetelnej prasy dowiaduję się, jakobym miała coś wspólnego z pracownikami Prince Kebab. Oświadczam, że oni tylko wynajmują mieszkania nad moim sklepem". Przed wejściem od tyłu zaparkowana policyjna skoda, w środku dwóch funkcjonariuszy. Kilka dni wcześniej ktoś wyłamał drzwi mieszkania pracowników baru, oblał je benzyną.

Nieliczni przechodnie uciekają przed mrozem. Do zdjęcia Daniela podchodzi dziewczyna. Zapala znicz, chwilę stoi przy zdjęciu.

- Nie znałam go, ale żal mi chłopaka. Siedem lat pracowałam w Turcji, Francji, Anglii. Znam wszystkie rodzaje tych właśnie, co z Syrii i w ogóle przyjeżdżają do Polski. Oni wet za wet mają. Zamiast rozwiązać problem, lecą z nożami. Gdyby Polacy prowadzili lokal, toby się tak nie skończyło. Chłopak mógłby dostać co najwyżej wpierdziel. Powinni się wszyscy Polacy zjednoczyć i w tej sprawie coś robić. Żeby emigrantów odesłać stąd. Żeby Polska była Polską. Wróciłam, bo ta kultura mi się nie podobała. Tam miałam, nie powiem, lepiej finansowo. Ale to nie wszystko. Ja wolę żyć, jak żyć, ale w swoim kraju. A tamci niech się mordują w swoim.

Obok baru przechodzi Agnieszka. Spieszy się do pracy w zakładzie elektroniki motoryzacyjnej. Pracuje przy wiązkach. Najniższa krajowa. Przeprowadziła się tu dwa lata temu ze wsi. W święta przyleciał do niej syn z Niemiec. Temu się powodzi na szczęście.

- Myślę, że obcokrajowcy powinni wyjechać z Ełku, i to szybko. Ich wiara jest inna od naszej, poglądy są inne. To się nigdy nie ułoży. Dla niego nóż wsadzić to nic takiego, u nich taka wiara. Chociaż może Polak Polakowi mógłby zrobić to samo? - zastanawia się. I rozstrzyga: - Ale im to przychodzi jakoś łatwiej. Byłam w Brukseli i znałam Turków i Arabów, pracowałam u nich. Problemów nigdy nie miałam. Mimo wszystko wywołują we mnie dziwne uczucia.

Z kebabem sąsiaduje pizzeria da Fiori. Wychodzą z niej dwudziestoletni Łukasz i Krystian.

Krystian: Daniel czasem coś odwalił, ale ogólnie w porządku. W szoku jesteśmy, że to się stało, bo ci kucharze to też pozytywne, spoko ziomki. Nieraz jak się piło na mieście, to kupowaliśmy flaszkę i szliśmy do nich. Mówiliśmy: Zamawiamy kebaby, ale pijemy swoje. A właściciel: no to siadajcie!

Łukasz: My nic nie mamy do muzułmanów. Polacy wyjeżdżają do Anglii, do Niemiec, czemu inni nie mają do nas przyjeżdżać? Co do protestów - pierwszego dnia tam byli znajomi Daniela. Musieli się jakoś wyładować. Ale bić muzułmanów to dla mnie absurd. Ci, co to zrobili, zostaną skazani. Koniec tematu.

Z drugiej strony kebabu jest hotel. Obsługa pamięta, że pracownicy Prince'a wpadali na kawę. Sympatyczni, choć słabo mówili po polsku. Podobno to był najlepszy kebab w mieście.

Młodzi ludzie w Ełku bardzo emocjonalnie zareagowali na zabójstwo Daniela (fot. Kamil Misiek)

Można pomóc, ale w obozach

Święto Trzech Króli. Na placu Jana Pawła II gromadzi się orszak. Anioły, diabły, dzieciaki w kolorowych pelerynkach i papierowych koronach. Nastrój świąteczny.

Stanisław, lat 60: - Taki wstyd na cały kraj. Dla mnie mogą być i czarni, i biali - jak w USA. Pracowałem tam. I najgorzej to Polaków traktowali inni Polacy. Ci z Białegostoku napadali na tych z Łomży. A potem ci z Łomży i ci z Białegostoku napadali razem na Rzeszów.

Pochód idzie nieopodal kebabu Prince. Obok, z ul. Orzeszkowej wychodzi grupka chłopaków. Kręcą się po ulicach, choć zimno. Z głośników puszczają hip-hop.

Adrian, lat 20: - Kojarzyłem tego Daniela. I brałem w tym wszystkim udział, nie będę się wypierał. Dlatego, że czarny zabił Polaka. Ja czarnuchów, islamistów, Cyganów będę tępił. Choćby był jeden czy dwóch, to i tak za dużo. Wcześniej do Prince'a sam chodziłem, nie przeszkadzali mi. Teraz, jak zobaczę takiego, to nie ręczę za siebie. Jak go zabili, to podszedłem do policjantów i powiedziałem - ten bar spłonie. I tak się stało. Ja zawsze z kibicami pójdę, jak biją naszych.

Marcin, lat 18: - W Ełku żyje się zajebiście. Nie trzeba patrzeć na zarobki, trzeba patrzeć, gdzie się wychowałeś. I tu pozostać, ze swoim honorem.

Adrian: - A z ciapakami będziemy walczyć dalej.

Marcin: - Każdy będzie nosił takie barwy - pokazuje bluzę "Stop islamizacji Polski". - U nich jak wyjdą na miasto, zabiją kogoś, to jest normalka. Czytam o tym w internecie, widzę w wiadomościach. Polacy są wszędzie, takie sytuacje potem opisują na forach.

Adrian: - Ja większość rzeczy wiem z Facebooka. Moja siostra mieszka w Brukseli. Chciała wsiąść do metra, a przystanek wcześniej metro wysadzili.

Po chwili Adrian przypomina sobie, że jest jeden Turek, co wiele lat siedzi w Ełku i nie ma szyb powybijanych. Jest w porządku.

No to jak w końcu z tymi islamistami? A co z tymi, co przed wojną uciekają, jak w Aleppo? - dopytuję.

Adrian: - Sprowadzimy ich tu, a oni nas wytłuką.

Marcin: - I co, pierwszemu lepszemu pomagać? Najpierw muszą zdobyć szacunek człowieka.

Adrian: (po namyśle): - Można jakoś pomóc. Niech zrobią jakieś zamknięte obozy. Niech nie wpuszczają ich pomiędzy Polaków, bo to będzie rzeźnia. Albo oni nas, albo my ich. Ja nie jestem rasistą, ale większość ludzi jest. Z Cyganami też ile czasu walczyliśmy, żeby znaleźli swoje miejsce w szeregu. Bo też próbowali się bujać co nieco po Ełku. To było jeszcze za czasów starej gwardii. Jakoś to poszło i ustatkowaliśmy Cyganów. Islamistów też ustatkujemy. Tylko oni są gorsi, bo od razu idą na noże. Będzie jeszcze gorzej. Ja bym ich tu nie ściągał. Bo krew się będzie lała.

Pikieta ONR po zabójstwie Daniela w Ełku (fot. Kamil Misiek)

Wolnoć Tomku w swoim domku. A najlepiej w swoim kraju

Następnego dnia na placu Jana Pawła II zbiera się pikieta ONR. Na scenie amfiteatru kilkadziesiąt osób. Flagi, opaski Falangi, transparenty. Ktoś ze sceny: - Szkoda, że nie ma TVN-u, bo bym sobie pokrzyczał. Łukasz Banaś, lider oddziału ONR (szczupły, w okularach, z włosami zaczesanymi na prawo) bryluje wśród dziennikarzy. - Będziemy mówić o zagrożeniu wynikającym z niekontrolowanego napływu do Polski emigrantów.

- Popierają państwo ostatnie rozróby? - pytam. - Zginął młody człowiek, który mógłby się przysłużyć dla kraju. Reakcja mieszkańców Ełku jest zrozumiała.

Obok sceny gromadzi się góra pięćdziesiąt osób. W kapturach, szalikach drużyn, zasłaniają twarz. "Stara gwardia". Strach podejść. Kilkanaście metrów od nich młodsze pokolenie. Ze sceny przemawia Banaś. Że zachodnia Europa może zaoferować degenerację, hedonizm, konsumpcjonizm. Pyta: "Gdzie jest miejsce na rzeczy, którymi my się kierujemy?" I zwraca się do publiczności: " Te rzeczy to?" Wszyscy skandują: Bóg, Honor i Ojczyzna! Dalej - że lewica kiedyś chciała księży i religię usunąć, a teraz próbuje zrobić to samo przez masowe osiedlanie imigrantów, a Polacy mają niby się dostosować. Potem wszyscy krzyczą, że "nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa". Potem jest o tym, że imigranci zasadniczo nie przeszkadzają - niech budują szczęście, zakładają rodziny. Ale w swoich krajach.

Jakiś chłopak pod sceną pyta, czy słyszałem, że jakiś Saudyjczyk chce dżihad zrobić w Polsce. Gdzieś to czytał, nie pamięta gdzie. Pod sceną mała grupka osób pod pięćdziesiątkę. Pani w różowej kurtce: - Oni nie umieją się dostosować. Mają swój program od małego. Z karabinami, ze wszystkim są wychowywani.

Pytam, skąd to wie i czy zna jakiegoś muzułmanina. - Nie jestem zainteresowana znajomością z muzułmanami. Nie po tym, co słyszę. Taki obraz zewsząd się wyłania. Słyszymy, co się dzieje na świecie. Jej mąż chce, żeby jego dzieci wychowały się w bezpiecznym kraju. Nie, że dzisiaj jest źle. Ale obawia się, co będzie za 10, 15 lat, jak się "tego" nie powstrzyma.

Znicze upamiętniające Daniela (fot. Kamil Misiek)

"Super atmosfera"

Dołącza starszy pan z białym wąsem. Uważa, że zajścia w Ełku zostały wywołane "sztucznie, przez siły różne, ze wschodu". Nie dopytuję, jakie i po co, pan tłumaczy: - Ż eby Polaków pokazać jako ksenofobiczny naród. A u nas zawsze miały mniejszości eldorado. Żydzi, inne nacje najlepiej się rozwijały. Gdyby tylko nie narzucali nam pseudokultury swojej. Walka z chrześcijaństwem to jest ich doktryna.

Rozmawiamy o Ełku. Że ładne miasto, piękne kamienice, że praca jest, ale głównie w strefie ekonomicznej. Tam płacą najniższą krajową. Zapraszają na klub morsa. Jutro będą kąpać się w przeręblu. Woda cieplejsza niż powietrze.

- Latem jest bardzo przyjemnie - zapala się pan z wąsem. - Można odpocząć na nowej promenadzie. Natura czysta. Super atmosfera.

Bartosz Józefiak. Mieszka w Łodzi. Pracował w gazetach lokalnych w Łodzi, Wrocławiu i Pabianicach, współpracował z "Dużym Formatem" i "Tygodnikiem Powszechnym". Jest absolwentem Polskiej Szkoły Reportażu i swoją przyszłość wiąże właśnie z reportażem.

embed

Na Wasze listy czekamy pod adresem listydoredakcji@gazeta.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo do niepublikowania wszystkich listów.

Zobacz wideo