
Jedna z bardziej obleganych restauracji w centrum Warszawy. Większość kelnerek ma wyższe wykształcenie - w przeciwieństwie do menedżera. Ten powtarza: - Nigdzie poza gastronomią nie znajdziecie pracy. Jesteście zerami. Kelnerom daje większe stawki, bo umieją mu się postawić. Kelnerki okrada z napiwków.
Magda* pracowała tam przez rok. W tym czasie nie przespała dobrze ani jednej nocy. Budziła się ze strachu, miała koszmary.
- Byłyśmy nazywane dojnymi krowami, kiedy przechodziłyśmy obok, muczano na nas - wspomina dziś. - Rozpinano nam koszule, żeby było widać dekolt, bo "cyckami się zarabia". Pracowałyśmy za niższe stawki niż chłopcy, bo oni umieli się zbuntować. Menedżer okradał nas, dziewczyny, z ciężko zarobionych napiwków. Kiedy razem z dwiema, trzema koleżankami na spotkaniach pracowniczych próbowałyśmy to zgłaszać, odpowiadano nam: "To zmień pracę". A zarabiało się tam sporo jak na gastronomię w Polsce. Więc zgadzałyśmy się na to. Żaliłyśmy się czasem właścicielowi, wtedy on wstawiał się za nami u menedżera. Właściciel jako jedyny był miły i nigdy nie zachowywał się po chamsku. Zwracał się do nas "dziunie" i "loszki", ale tak robili wszyscy. Inne dziewczyny mówiły: "Co wy, jesteście głupie? Przecież mój chłopak też tak się do mnie zwraca. To normalne. Jesteśmy kobietami i powinnyśmy to wykorzystywać". Klienci klepali nas po tyłkach. Nie wolno nam było protestować, więc obsługując ich, starałam się trzymać dystans.
Molestują klienci, ale na tym się nie kończy. Molestują też współpracownicy i przełożeni. Spotkało to kilka lat temu Anię, gdy na pierwszym roku studiów zaczęła zarabiać na czarno w pizzerii na warszawskim Wilanowie. Załoga składała się z dwóch dziewczyn i dwóch chłopaków. Jeden z nich pełnił funkcję pizzaiolo i menedżera zarazem. Właściciele nigdy nie pojawiali się w lokalu, więc menedżer miał dużo swobody.
- Robił mnóstwo uwag dotyczących seksu. Kiedy dowiedział się, że jestem w związku z dziewczyną, proponował trójkąt. Ale najgorsze było, że w trakcie pracy oglądał porno. Żeby przekazać mu zamówienie na pizzę, musiałam wejść na zaplecze. Wstawał od komputera i patrzył na mnie szklistym wzrokiem . Pozostałe dziewczyny przeżywały to samo. Każda z nas bała się sprzeciwić. Kilka lat temu sądziłam, że molestowanie zaczyna się od dotyku. Poprzednia kelnerka odeszła, bo menedżer próbował ją zgwałcić. Kiedy się o tym dowiedziałam, po prostu wyłączyłam telefon i nigdy już się tam nie pojawiłam - relacjonuje Ania.
Zamknij cipkę, otwórz oczy
Jeśli ktoś pomyślałby w tym momencie: "To jest Polska. Na Zachodzie takie rzeczy nie mogłyby mieć miejsca", byłby w błędzie. Kiedy Justyna znalazła pracę w jednej z restauracji w londyńskim Soho, nie spodziewała się, że upokarzanie na tle seksualnym stanie się jej codziennością.
- Pracownicy i pracownice opowiadali sobie nawzajem o swoich fantazjach i doświadczeniach seksualnych. Pomyślałam: cóż, inna kultura. Tu przecież wszyscy - na ulicy, w autobusie, w sklepie - ze sobą flirtują. A ja mało się uśmiecham, nie flirtuję, zwłaszcza w pracy. Nie miałam pojęcia, że przez to będę szykanowana, wyśmiewana - opowiada. - Mężczyźni głośno zastanawiali się, do jakiej gwiazdy porno jestem podobna. Kiedy chodziłam do toalety, kolega pytał mnie, czy mam period time, wzbudzając śmiech reszty załogi. Stop looking pregnant - to też był bardzo śmieszny żart. A kiedy protestowałam, zarzucali mi, że nie mam poczucia humoru.
W tym samym czasie do Londynu wyjechała Ola. Znalazła posadę kelnerki w innej restauracji. Tam sytuacja była niemal identyczna.
- Jeden z kelnerów za każdym razem, gdy obok mnie przechodził, przejeżdżał palcem po moich plecach. Kiedy podawałam mu rękę na przywitanie, przytrzymywał ją tak długo, aż robiło mi się nieprzyjemnie. Koleżanka z pracy, z którą nigdy wcześniej nie rozmawiałam, w ramach zagajenia spytała, czy wolę seks, czy czekoladę. Menedżer zapytał mnie w trakcie rozmowy na przerwie, czy jestem doświadczona w seksie. Jeden z kucharzy i kelnerka zastanawiali się na głos, przy mnie, jakby mnie tam nie było, czy kiedykolwiek uprawiałam seks. Następnie przeszli do omawiania detali budowy jego penisa. Kiedy nie umiałam znaleźć chleba w lodówce, powiedział: "Zamknij cipkę, otwórz oczy".
Do molestowania i szykanowania związanego z seksem dochodzi jeszcze traktowanie kobiet jako mniej kompetentnych i winnych błędom. Menedżer londyńskiej restauracji, w której pracowała Ola, oskarżał ją o każde niedociągnięcie, ignorując niechęć do pracy jawnie okazywaną przez jej kolegów.
- Zaczął mnie szanować dopiero, kiedy otwarcie zaprotestowałam przeciwko takiemu traktowaniu - podkreśla Ola.
- Oprócz tego ciągłe, ogólnie popularne w Londynie, zwracanie się do kobiet per "darling", "sweatheart" - dodaje Justyna. - W ten sposób dziewczyna od razu jest postawiona na niższej pozycji. To wyraża lekceważenie. Wiele razy mówiłam, że mam imię i proszę zwracać się do mnie po imieniu, ale nikt tego nie respektował. W pewnym momencie zaczęłam sama mówić do nich "darling" i "sweatheart". Odeszłam po tym, jak jeden z kelnerów zwyzywał koleżankę przy klientach: "Nic nie robisz, tylko drapiesz sobie cipkę!". Menedżer stał obok i nie reagował.
Anna Zawadzka, doktor socjologii, pracuje w Instytucie Slawistyki PAN:
Od 4.30 do 22.00 bez zapłaty
Brak szacunku nie omija tych kobiet, które pracują na wyższych stanowiskach. Jeśli prowadzą kluby wspólnie z kolegami, automatycznie dostają funkcje związane ze sprzątaniem, dbaniem o przestrzeń. Istnieje założenie, że lepiej sobie z tym poradzą, bo "jako kobiety" lepiej się na tym znają. Co więcej, same odruchowo biorą na siebie takie zadania, chociaż niekoniecznie mają na nie ochotę. Jak twierdzi Joanna, właścicielka dwóch klubów, w gastronomii kobiety pełnią funkcję podwójnie serwilistyczną. Odpowiedzialność za zadania techniczne czy decyzje dotyczące finansów natomiast automatycznie przypisywana jest mężczyznom. Nawet gdy fakty mówią co innego.
- Kiedyś prowadziłam klub wraz z koleżanką i kolegą - opowiada Joanna. - Gdy przyszło do remontu, ja i koleżanka wszystko zaplanowałyśmy i realizowałyśmy krok po kroku. Tymczasem każdy fachowiec, który się pojawiał, przy omawianiu szczegółów odruchowo zwracał się do naszego wspólnika. A ja do cholery wiem, jak położyć legary! Podobnie, kiedy na przykład organizuję prąd czy gaz w lokalu, spotykam się z przedstawicielkami handlowymi, przychodzi do podpisywania umowy, biorę od nich papiery i mówię, że się zastanowię, one na to: "Rozumiem, musi pani porozmawiać z prezesem". A przecież to ja jestem tym "prezesem". Nie mogę powiedzieć wprost: proszę mnie traktować poważnie - bo od razu jestem wpychana w szufladkę histeryzującej baby. Wkurza mnie to. My czyścimy wykładzinę, a nasi koledzy na tych samych stanowiskach są twarzą klubu i słyszą: "O, jaki świetny klub założyłeś".
Niepisany podział zadań na kobiece i męskie wpływa też bezpośrednio na zarobki. Mężczyźni, którzy podobnie jak Magda obsługiwali gości w jednej z restauracji wegańskich w Warszawie, otrzymywali z założenia wyższe stawki: - Gdy spytałam, skąd ta nierówność, usłyszałam od szefowej, że kelnerzy mają cięższą pracę niż kelnerki, bo dźwigają skrzynki z napojami. A przecież ja, gdy tylko była taka potrzeba, też te skrzynki przenosiłam.
Zarabiała 8 zł za godzinę. Oczywiście na czarno. Zdarzało się, że w trakcie godzin pracy właścicielka zlecała jej sprzątanie swojego mieszkania. Córka właścicielki organizowała warsztaty kulinarne, na których za darmo wykorzystywała jej przepisy i wypieki. Kiedy Magda zażądała dodatkowej zapłaty za tę pracę, została zwolniona. Przyczyna? Podobno goście skarżyli się, że jej tatuaże są wulgarne. Wcześniej nikomu nie przeszkadzały.
Magda już wcześniej doświadczyła wykorzystywania ekonomicznego. Za swoją pierwszą pracę w gastronomii nie dostała żadnych pieniędzy.
- Kiedy miałam siedemnaście lat, Hufiec Pracy wysłał mnie do restauracji nad morzem - wspomina. - Wszyscy chłopcy trafili na salę, wszystkie dziewczyny do kuchni. Praca trwała od 4.30 rano do 22.00, za najniższą stawkę. Nie dostawałyśmy żadnych napiwków, czasami wysyłano nas do sprzątania pokojów. Na koniec nie wypłacono nam nic, bo nie pomyślałyśmy zawczasu o podpisaniu umowy. Dopiero teraz mam drugą w życiu umowę o pracę. A pracowałam przez te wszystkie lata w siedmiu różnych miejscach.
Anna Zawadzka:
*Imiona niektórych bohaterek tekstu zostały zmienione
Katarzyna Michalczak . Autorka tekstów w różnych czasopismach, wierszy i opowiadań. Laureatka nagrody specjalnej w konkursie im. Jacka Bierezina. Doktorka nauk humanistycznych, współzałożycielka i członkini kolektywu szkoleniowo-kołczingowego Multiprops. Rysuje komiksy, które można oglądać na Facebooku na stronie "Pilnuj się i korzystaj".