
O rodzinie Nienackiego niewiele wiadomo. Nie były to czasy, gdy media wchodziły w cudze życie buciorami, gdy paparazzi polowali na ofiarę z drona. Miał jednego syna, przynajmniej oficjalnie, jego związek z Heleną Nowicką był chyba tak zwanym białym małżeństwem, o ile nie przezroczystym, bo razem spędzali czas nader rzadko. Pytany „o te sprawy" wykazywał się obłudą.*
- Seks w moim życiu odgrywa małą rolę – kłamał. – Żona moja ma odpowiedzialne stanowisko w kinematografii, od czasu do czasu widuje się ją nawet na ekranach telewizorów, niedawno czytałem z nią wywiad w „Kobiecie i Życiu". Ciekawe, że nikt nie zapytał ją o męża, co jest dla mnie bolesne. Prawdopodobnie jest wystarczająco ciekawą indywidualnością.
„Prawdopodobnie"? To mąż nie wie, że ma żonę o ciekawej osobowości? Znajduję ten tekst we wspomnianym tygodniku i rzeczywiście ani słowa o Nienackim, ale w ogóle niewiele tam Heleny Nowickiej, a już nic od strony prywatnej. Wypowiada się tylko w kwestiach dotyczących wytwórni filmowej.
W rozmowie z Iloną Kondrat Helena Nowicka, wtedy już od dwudziestu lat związana z kinematografią, najmilej wspomina właśnie początki, kiedy ludzie garnęli się do tej pracy. Kiedyś dziewczyny, by dostać angaż, szukały wysokiej protekcji. Każda lubi się malować, a praca w wytwórni to była potencjalna furtka do kariery, szansa na szansę. A teraz trudno znaleźć asystenta charakteryzatora, perukarza… "Magia kina już nie działa" – konstatuje żona Nienackiego.
Pobrali się w 1952 roku. Syn Mariusz urodził się 24 czerwca 1953 roku, zmarł w 1999 roku, w wieku czterdziestu sześciu lat w wyniku zatrucia spalinami. Niestety nic więcej nie udało mi się znaleźć, oprócz tego, że po wyprowadzce od matki mieszkał na ulicy Kilińskiego 78 i pracował w Szpitalu Dziecięcym im. Korczaka w Łodzi.
Z korespondencji, która została w domu Nienackiego, wynika, że na początku lat dziewięćdziesiątych Mariusz mieszkał w Sundbyberg pod Sztokholmem, a pracował w szpitalu w Danderyd, dzielnicy Sztokholmu. W liście z 4 września 1991 roku Helena Nowicka prosiła męża: „Będę ci bardzo zobowiązana, jeśli nie powtórzysz Ewie naszej rozmowy na temat Marka. Mieliśmy nic nie wiedzieć o jego chorobach i o złym samopoczuciu. Powtórnie więc proszę, żebyś nie powtórzył otrzymanych ode mnie informacji".
Syn miewał bowiem problemy psychiczne już od dawna. Helena w liście do jego ojca już na początku lat siedemdziesiątych wspominała o dość słabej kondycji psychicznej, która właściwie pogłębiła się, gdy Marek dowiedział się, że leki, które przepisał mu lekarz, są na schizofrenię.
Jego ojciec wyprowadził się z Łodzi, gdy syn miał około piętnastu lat, by związać się z… szesnastolatką Alicją Janeczek. Zbigniew Nienacki pisał książki dla młodzieży, ale sam nie mógłby chyba zostać ich bohaterem, chociaż mówił: „Pan Samochodzik to ja!". Miał obsesję na punkcie seksu, podobno stale o nim gadał. Prawdziwemu Zbigniewowi Nienackiemu daleko było do ideału, choć przyjaciele i znajomi próbowali go wybielać:
Przed wojną Stefan Żeromski i Kaden-Bandrowski nie ustępowali Nienackiemu ani w erotyce, ani w scenach miłosnych – utrzymywał Włodzimierz Sokorski – natomiast bili go znajomością stanu kurewskiego. W uścisku gorsetu komunizmu mnie i Nienackiego ratowała erotyka. Osobiście uprawiałem pornopolitykę i rozdrapywałem świństwa prominenckich życiorysów, ze swoim włącznie. Nienacki uprawia raczej grządkę czystej dupy Maryny i jej zmysłowych potrzeb. Kobiety ułatwiały mu znosić ustrój, my odwdzięczaliśmy się im pięknem za nadobne. Nienacki jest nawet w tych sprawach dokładniejszy i powiedzmy szczerze – szczegółowszy ginekologicznie.
Czy Nienacki romanse pozamałżeńskie miewał już w Łodzi? Dowodów nie ma, ale według opinii mieszkańców Jerzwałdu późniejszą partnerkę Alicję Janeczek zdradzał notorycznie.
- Nienackiego znam od lat, gdy nazywał się jeszcze Nowicki – lekceważył problem Karol Badziak – i częściej żonę zdradzał w myślach niż w rzeczywistości. Przeciwnie niż mnie, z pisaniem zawsze szło mu łatwiej niż z kobietami i stąd jego najbujniejsze życie erotyczne odbywało się przeważnie w wyobraźni. Potrenował trochę fantazję seksualną, potem zrobił z tego użytek literacki, z literatury forsę, kupił dom nad Jeziorakiem i żyje jak panisko. Wolę jego cynizm niż pruderię Dobraczyńskiego.
Barbara Tylicka w krótkim reportażu, a raczej eseju fotograficznym opisała typowy dzień autora. Oczywiście powtórzyła to, co on sam jej powiedział. Według tej „legendy" miał wstawać o szóstej rano, samemu przygotowywać sobie śniadanie i samemu oporządzać dom. Oczywiście to była bujda na resorach – by użyć popularnej wówczas odzywki. Nazwiska Alicji Janeczek, która de facto dbała o dom, próżno szukać w artykuliku, ale jego krótka treść nie jest wyjaśnieniem tej absencji.
Gdy zgadzał się na wywiad, zapraszał dziennikarzy do swego domu w Jerzwałdzie i prezentował się jako człowiek samotny, ponieważ Alicja nie pokazywała się publicznie. Ba, on nawet o niej nie wspominał, przedstawiając się jako żyjący w zgodnym stadle małżeńskim: „Od 33 lat jestem żonaty, mamy jednego syna, lekarza anestezjologa z II stopniem specjalności. Życie moje jest wypełnione pracą, prywatnie bardzo nie lubię rozwiązłości, nie znajdzie się w moim domu ani książki, ani filmu pornograficznego. Żona mówi o mnie, że jestem skrajnie purytańskim mężczyzną, gdyż nawet nie znoszę słonych dowcipów".
Sam przyznawał, że żona miała go za konserwatywnego człowieka, czemu dawał wyraz w swoich zapiskach, jak choćby przy zakupie nieruchomości w Jerzwałdzie: „Kobiety w odświętnych, choć staromodnych sukienkach – zauważał w 1969 roku – wciąż obciągające je na kolanach, bo nie nawykły siedzieć w fotelach, gdzie tyłek zapada się głęboko, a kolana idą w górę aż pod brodę. Tylko moja żona nieprzyzwoicie odsłania kolana, za co gromię ją spojrzeniami, ale chyba nic na to nie może poradzić; nosi za krótką spódnicę".
Żona pisarza przyjeżdżała do Jerzwałdu kilka razy w roku, przeważnie latem, a Alicja Janeczek wyjeżdżała na ten czas do Iławy. „Nie pamiętam takiego roku za czasów mojej tu bytności – zapewniał Janusz Sokołowski – żeby Nienacki nie wyjeżdżał do Łodzi na Święta Wielkanocne lub Bożego Narodzenia. Alicja w tym czasie pilnowała dobytku. Na wczasy do Sopotu (nie pamiętam roku) pojechał nie z Alicją, a z Heleną".
W 1990 roku „Dziennik Łódzki" odnotował jego pobyt z żoną w Sopocie. Z krótkiej notki wynika, że jeździł tam od lat: „Tyle o minionym lecie na wybrzeżu… które, jak zawsze, od wielu lat, rozpoczął, goszcząc (jak zawsze etc.) w domu SPATiF w Sopocie sławny łodzianin, autor opowieści o Skiroławkach i innych erotykach ludu polskiego, Zbigniew Nienacki z małżonką Heleną".
W połowie lat osiemdziesiątych pojechał z żoną do domu Pracy Twórczej w Picundzie na Kaukazie, w drodze powrotnej zatrzymał się na kilka dni w Moskwie. W tym czasie Alicja Janeczek zajmowała się domem i psami, jakby nie docierały do niej jego deklaracje: „Jestem żonaty z tą samą kobietą i nie mam zamiaru się rozwieść, chyba że ona to zrobi. Taka jest prawda".
Czy rzeczywiście można mówić o szczęściu rodzinnym? „Jesteśmy nowoczesnym małżeństwem. Każde z nas realizuje swe plany życiowe. Uważam – robił dobrą minę do złej gry Nienacki – że pisarz nie powinien kobiecie, z którą żyje, odbierać osobowości".
Żona kupowała mu koszule albo fajki. Tematy, które poruszali, dotyczyły spraw codziennych, bytowych, zawodowych, czasami finansowych, na przykład jak wtedy, gdy zauważyła na wyciągu bankowym, że ktoś pobrał cztery tysiące dwieście złotych, a ona wyrażała nadzieję, że wypłata nastąpiła za jego wiedzą i zgodą. Dzielili się wrażeniami z wyjazdów służbowych, on przysyłał jej swoje książki do oceny. W oczach Alicji konkurentka była „inteligentna, bardzo oczytana".
Nienacki zapytany, jakie miejsce w jego życiu zajmują „te sprawy", wyjaśniał pokrętnie i – przynajmniej moim zdaniem – niezbyt szczerze: „[…] należę do ludzi o dość surowych zasadach moralnych i etycznych – zresztą żyję nie jako anonimowy mieszkaniec wielkomiejskiego bloku mieszkalnego, ale na wsi, na oczach wielu ludzi i bardzo liczę się z ich opinią".
Skonfrontujmy to ze wspomnieniami Henryki Krzywonos, sygnatariuszki porozumień sierpniowych: „O zmarłych źle się nie mówi, ale to był cham w pełnym słowa tego znaczenia. Wchodzę raz o sklepu, ludzie się z nim tam kłócą o te wszystkie rzeczy, a on mówi: «Co mnie w babach interesuje, to tylko ich dupa». Ale do mnie zaraz: «Przepraszam, pani Heniu, do pani nic nie mam». Czyli był takim facetem, że jak go opieprzyć, to robi się grzeczny".
(…)
Alicja Janeczek – młodsza od Nienackiego o dwadzieścia trzy lata, niemal rówieśnica jego syna – nigdy nie narzekała na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Podobno potrafiła zdobyć każdego mężczyznę. To chyba prawda, bo wśród korespondencji udostępnionej mi przez Bogusława Ćwirko-Godyckiego znajduję listy od Janusza, Zbyszka, Mirka, „Bliźniaka" czy kogoś, kto podpisywał się „adresat znany, ale zapomniany", i wielu innych.
Latem 1968 roku Janeczkowie mieszkali w Iławie, ich córka, w towarzystwie żeglarskiej braci, pływała po okolicznych akwenach. Alicja poznała Nienackiego w iławskiej restauracji, gdzie bardzo często przyjeżdżał na obiad, siadając tak, by widzieć pomost i plażę.
Któregoś dnia w oko wpadła mu ona. Zagadał. Przynęta chwyciła. „Przyjeżdżał na obiady do «Kormorana». Ja należałam do klubu – wspominała – chodziłam na plażę. Paradowało się w stroju kąpielowym. On, jak to mężczyzna – patrzył, segregował.
Potem spotkała go na ulicy.
– Podszedł do mnie uczciwie, choć byłam gąską. Powiedział: żonę mam, dom mieszczański mam, syna mam. Rodziny nie potrzebuję, potrzebuję bliskiej osoby. Spotykaliśmy się, dużo rozmawialiśmy. Ten romans dojrzewał".
Inną wersję nawiązania znajomości opowiedziała Markowi Juśkiewiczowi. Zgodnie z nią na ulicy w Iławie zaczepił ją jego przyjaciel [kto? – tego nie podała – dop. J.M.]. „Podwieźli mnie samochodem. Zbyszek był bardzo cichy. On kierował wozem. Potem kilkakrotnie spotykaliśmy się w kawiarni. Był bardzo zagadkowy, podejrzewałam nawet, że Nienacki był szpiegiem.
Takie wrażenie sprawiał na nastoletniej wtedy Alicji Janeczek mężczyzna mieszkający na odludziu, w lasach, nad jeziorem. Niewiele mówił o sobie. Jak twierdzi pani Ala – nic nie mówił, tylko ją obserwował. Ona sama nie przypuszczała nawet, że ten tajemniczy mężczyzna to «ojciec» Pana Samochodzika:
– Wstyd się przyznać, ale wcześniej nie spotkałam się z twórczością Nienackiego – mówi teraz. – O tym, że jest pisarzem, dowiedziałam się dopiero po kilku miesiącach. Wtedy podarował mi książkę z dedykacją".
Co pisarz w niej widział? Co go w niej urzekło oprócz młodości i wpatrzenia?
Przecież nie była dla niego partnerką intelektualną. Jeden z jego przyjaciół, Gerard (prawdopodobnie chodzi o Gerarda Puciata), nie przebierał w słowach, komentując ten związek Nienackiego: Pozwoliłeś dupie i to przez małe d. kręcić sobą – obrażał przyjaciela. – Oby Ci to wyszło na dobre. Tracisz człowieka, który był Ci naprawdę oddany (zapamiętaj moje słowa – ostatnie – Ty polityku). Została Ci na pocieszenie klasyczna kretynka (robiąca swoją polityczkę). Aż strach, że zaakceptowałeś ją – twierdzisz, że ona Ci pasuje i jest „mądra" – gdzie te czasy, Zbigniewie, kiedy znałeś mądre dziewczyny i dobre samopoczucie? […] co do mnie, gdybyś mnie ozłocił, nie potrafiłbym być nawet paru dni w towarzystwie tak durnej idiotki, przy której można tylko doszczętnie skretynieć – ja nie mam tak mocnej głowy jak Ty.
Ponoć opis Marty w Nowych przygodach Pana Samochodzika odnosi się właśnie do niej. Przedstawił ją jako siedemnastoletnią dziewczynę pierwszy raz ujrzaną, gdy podjechała na rowerze przed gospodę, gdzie siedział Pan Samochodzik: „Była to ładna, szczupła blondynka z grubym, jasnym warkoczem na plecach".
Alicja była dziewczyną z małego miasteczka, w domu się nie przelewało, ojciec ciągle pijany wzniecał awantury, znęcając się nad rodziną. Brakowało pieniędzy na chleb, na ubrania, na naukę. Ala, z lekko niesprawną ręką po przebytej w dzieciństwie chorobie Heinego-Medina, była krucha, delikatna i całkiem zagubiona. Więc gdy trafił jej się pisarz, bogaty, szarmancki, opiekuńczy, zupełnie oszalała.
Po tygodniu zaprosił ją do domu w Jerzwałdzie. Pokazał gospodarstwo, podał herbatę w brudnej szklance, pykał fajkę, był dla dziewczyny z bloków w Iławie człowiekiem z innego świata, wykształconym, zadbanym. Podjeżdżał po nią samochodem.
Ich relacje nigdy nie były jednoznaczne. Nawet kiedy dwa lata później zamieszkali razem w Jerzwałdzie, oficjalnie młoda kobieta przedstawiana była przez pisarza jako jego asystentka i gosposia. Nie przeszkodziło to jednak, by wiele lat później wydarzenie to znalazło się na siedemnastym miejscu największych skandali popkultury z udziałem nieletnich.
Według Ewy Smolińskiej-Boreckiej układ był bez zobowiązań i… bez seksu, bo: „[…] Alicja nie czuła się jeszcze gotowa. […] Nastolatka coraz częściej znikała z domu. Początkowo mówiła, że będzie u koleżanki. Wracała następnego dnia, czasem po tygodniu, ale bywało, że i po miesiącu. Trwało to ze dwa lata. Kiedy wydało się, że pomieszkuje w Jerzwałdzie, rodzice prośbą i groźbą próbowali wybić jej z głowy znajomość z dużo starszym, żonatym mężczyzną. Wtedy postraszyła, że się zabije, bo bez niego żyć nie chce. Ustąpili. W 1970 roku Alicja wprowadziła się do Nienackiego".
Została jego gospodynią, muzą, kochanką. I jak sama mówiła, workiem treningowym. Od razu po sprowadzeniu się do Jerzwałdu zaczęła wielkie porządki. Pochyłe podwórko zupełnie wyrównała, nawożąc na nie taczką tony ziemi, zadbała o ogród, a rowy wygrabiała aż do kanału.
Kiedy do pisarza zjeżdżali goście – pisze Helena Leman – była dla nich gospodynią, służącą i zabawnym bibelotem jednocześnie. Dworowali sobie trochę z tej jej dobroduszności, nazywając ją dzidzią.
– Oj, dzidzia, dzidzia – mówili, głaszcząc ją jak lalę po głowie. A ona wcale nie miała im za złe tych żartów. Uwielbiała te chwile, gdy w kominku trzaskało drzewo, a oni przy herbacie, kawie, czekoladzie prowadzili mądre, intelektualne pogawędki. To prawda, że niewiele z nich rozumiała, ale chłonęła je całą sobą. Wypiękniała też jakoś – nagle z brzydkiego kaczątka stała się damą. Czerwone rajstopy, szałowe spódnice, kapelusze, spodnie skórzane czarne, brązowe, rękawiczki bez palców, elegancko obcisłe, walkman na uszach, to tylko niektóre elementy jej stylu.
*Fragmenty książki Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika" Jarosława Molendy. Autopromocja: Książka do kupienia w formie elektronicznej w Publio